Moja lista przebojów 2

29 grudnia 2013

Rozdział 28 (65) - Próba Salazara

          - Witaj, Harry. Do pierwszej części mojej próby będziesz potrzebować dwóch osób. Osoby z wiedzą o czarnej magii i osoby mądrej, ale nie mogącej tej osoby pokonać ostatecznie. Kogo wybierasz? - spytał na wstępie czarodziej pojawiając się jak duch tuż przy nim. Jedyną znaną Harry'mu osobą znającą tajniki czarnej magii był...
- Jako osobę znającą czarną magię wybieram Lorda Voldemorta. - oświadczył.
- Dobrze... - powiedział Salazar. Pstryknął palcami i po chwili pojawił się wyżej wymieniony. Ledwo się pojawił, gdy jego przodek powiedział celując w niego ostrzegawczo palcem tuż przed nosem: - ...To próba Pottera, Riddle, więc stój tu grzecznie. Milcz i nie mieszaj się... - po czym kontynuował zwracając się do Harry'ego. - ...Jaką drugą osobę wybierasz? - spytał.
- Albusa Dumbledore'a... - odpowiedział bez zastanowienia Harry. Mówiąc to jego wzrok przeniósł się na Toma II. Ten patrzył na Harry'ego złowrogim spojrzeniem. Salazar pstryknął palcami i w jednej chwili pojawił się przed nimi starszy mężczyzna. Oczy Voldemorta zalśniły czerwienią na jego widok, a dłonie zacisnęły się w pięść. Widać było, że starał się kontrolować emocje. - ...Co teraz? - spytał Harry Slytherina wciąż obserwując reakcję Riddle'a, który z kolei patrzył na Dumbledore'a.
- Na mojej próbie musisz odznaczyć się moimi zdolnościami, a przede wszystkim przebiegłością. Pewnie słyszałeś, że każde z nas, Założycieli odznacza się swoimi cechami i umiejętnościami? - spytał.
- Tak, słyszałem o tym. - odparł.
- Więc wiesz też, że moja próba polega także na użyciu czarnej magii. - oświadczył. To odwróciło uwagę Voldemorta od Dumbledore'a. Spojrzał on na Pottera i swego przodka pełnym uwagi i zainteresowania wzrokiem.
- Tak, wiem. Wiedz jednak, Salazarze, że przeszedłem szkolenie w królestwie wampirów u Ralpha Pettigrewa i nauczyłem się wielu nawet fajnych i pożytecznych zaklęć czarno-magicznych. Również takich, których nawet ty byś nie pogardził, Riddle. - powiedział Harry spojrzawszy na wymienionego. Ten zmrużył tylko oczy.
- Twoim pierwszym zadaniem, Harry Potterze jest uwarzenie dwóch najtrudniejszych eliksirów czarno-magicznych. Eliksiru Przedłużającego Życie i Eliksiru Kontrolowania Umysłu. Tu masz opis i składniki. - podał mu kartkę.

Eliksir Przedłużający Życie
Uwaga: Wypić zaraz przed śmiercią naturalną, można użyć tylko raz.
Składniki:
-1l mleka jednorożca
-zdjęcia rodziców
-miłe wspomnienie z życia
-włos osoby, której przedłużamy życie
-łuski trytona
-krew Bazyliszka (5ml)
-odnóża śmieciotuli
-tears of sorrow
-10 łusek syreny srebrnej
-pióro feniksa
-sierść kudłońa
-kora drzewa wigen (starta na pył)
Sposób przyrządzenia
Do 0,5 zagotowanego mleka jednorożca dodać pierwsze 5 składników. Gotować 5 godzin. Do reszty zimnego mleka dodać kolejne 5 składników. Gotowa 10 godzin i mieszać przez 2 godziny 10 razy w prawo i raz w lewo. Gdy już oba wywary będą gotowe wlać jeden do drugiego. Schować to ciemnego, wilgotnego miejsca i odczeka 2 dni, aż stężeje.

Eliksir Kontrolowania Umysłu
Opis: Pozwala kontrolować czyjś umysł osobie ,która go uwarzyła.
Skład:
-0,5l wody
-krew jednorożca (10ml)
-1 żekodka kanadyjska
-skrzydełka muchy
-sierść nietoperza
-róg jednorożca
-jad ropuchy
-DNA osoby, który umysł chcemy kontrolować
-wspomnienie z osobą, której umysł chcemy kontrolować
-włos dziecka
-oko węża
Sposób przyrządzenia
Dodawać kolejno składniki co 1 godzina. Gdy wszystkie składniki będą dodane gotowa 10h i przez ten cały czas miesza. Wystawi na promienie księżyca na 40 godzin. Rano gdy ma wstać słońce schowa do najciemniejszego zakamarka. Rano gdy już zajdzie z powrotem wystawić.

- Jak ja to wszystko zdobędę w tak krótkim czasie?? To za trudne dla mnie. - zawołał.
- Pokaż! - powiedział Voldek wyrwawszy mu z ręki kartkę.
- Ałła! Riddle! To bolało! - krzyknął chwyciwszy się za bliznę.
- To trudne mikstury. - stwierdził po chwili Dumbledore nachylając się nad Riddlem przyglądając się składowi.
- On ma rację, mistrzu. To dla niego za trudne. Nawet ja ich nie umiał bym uwarzyć. - oświadczył Voldemort.
- Ty, Riddle? Ty, najpotężniejszy czarnoksiężnik, zaraz po moim dziadku czegoś nie umie? - zaśmiał się Harry.
- Potter, przestań! Bo pożałujesz! - warknął Voldemort wyciągając ku niemu ręce.
- Obaj przestańcie!... - krzyknął Dumbledore stanąwszy pomiędzy nimi. - ...Zachowujecie się gorzej niż dzieci!... - krzyknął. - ...Harry ma wypełnić zadanie, by zdobyć jedną z części pierścionka Morgany, byś mógł zdjąć swój pierścień. - oświadczył Albus.
- A po co chcesz go zdjąć, Tom? - spytał Slytherin. Riddle spojrzał na swego przodka i odparł.
- Gdy go zdejmę umrę, a nie chcę umierać. - oświadczył, a w jego głosie zabrzmiała nuta przerażenia.
- Wcale tak nie musi być, Tom... - powiedział łagodnie czarownik. - ...To prawda, że możesz zginąć, gdy go zdejmiesz. Jednak, gdy Potter wykona swoje zadanie pokonując cię w pojedynku sam zsunie się z twojej ręki jak inne, potem znikną pojawiając się w kolejnym pokoleniu, które są im przeznaczone. - wyjaśnił.
- Kiedy to się stanie? - spytał Harry.
- Po połączeniu pięciu Pierścieni pojawi się wskazówka, która da wam informacje jak można pokonać Mroczną Duszę zaklętą w pierścionku Morgany... - wyjaśnił, po czym dodał już poważniej: - ...Teraz skupmy się na twojej próbie, Potter. Masz na uwarzenie obu eliksirów trzy doby. Nie więcej i nie mniej. Riddle i Dumbledore będą ci w tym pomagać. Riddle powie ci co jest czym, a Dumbledore ma nadzorować Riddle'a, by nic nie kombinował i nie próbował cię dotknąć lub torturować. - wyjaśnił.
- Mam jeszcze jedno pytanie. - odezwał się Harry.
- Słucham?
- Na co mi te eliksiry? - spytał.
- Będą ci potrzebne w późniejszym czasie. - odparł wymijająco Slytherin, po czym zniknął w kłębach szmaragdowego dymu.
- Dobra, pomyślmy... Zaczniemy od tego, że...
- Potter, nie rządź, bo...
- Tom, proszę cię, bądź cicho. Daj Harry'emu pomyśleć. To jego próba. Poza tym...
- CISZA! Dajcie mi pomyśleć!... - krzyknął Harry nakazującym tonem. Obaj umilkli wpatrując się w niego. - ...Profesor Dumbledore ma rację. Nie możemy się kłócić. Nie posiadamy różdżek i nie mamy tu mocy, by użyć zaklęć niewerbalno-bezróżdżkowych. Sam też próbowałem. Bez skutku. Nie możemy między sobą walczyć i sprzeczać się o byle co. A ty, Riddle za nakazem Slytherina masz mi pomagać w próbie, gdyż jak Percy Levender powiedział, gdy zdejmiesz Pierścień bez pomocy Dracona umrzesz. - oświadczył.
- Ale mistrz powiedział... - zaczął Tom II, ale Harry mu przerwał mówiąc:
- Sądzisz, że mówił prawdę? Ja wierzę swemu przyszłemu Ja. - oświadczył.
- Wierzysz samemu sobie, a nie memu przodkowi?? - zawołał.
- Tak, Riddle. Wierzę Percy'emu. Możemy zabierać się do pracy? - spytał ostrym tonem. Voldemort patrzył zły na Harry'ego, ale posłusznie(?) pomógł mu w warzeniu obu eliksirów. Zaczęli najpierw od Eliksiru Przedłużającego Życie.
- Więc Potter od czego zaczynamy? - spytał Riddle. Harry spojrzał na sposób przyrządzania.
- Od zagotowania pół litra mleka jednorożca, a potem dodać: zdjęcie rodziców, miłe wspomnienie z życia, włos osoby, której przedłużamy życie, łuski trytona i 5 ml krwi Bazyliszka. Mamy to wszystko gotować przez pięć godzin. - przeczytał.
- Bardzo dobrze. Co jest dalej? - spytał Riddle. Harry zajrzał.
- Hm, "...do reszty zimnego mleka dodać kolejne 5 składników. Gotować 10 godzin i mieszać przez 2 godziny 10 razy w prawo i raz w lewo. Gdy już oba wywary będą gotowe wlać jeden do drugiego. Schować to ciemnego, wilgotnego miejsca i odczekać 2 dni, aż stężeje". - przeczytał.
- Tak. Dokładnie. Teraz bierz się do roboty. - oświadczył władczym głosem. Harry tak zrobił. Odlał po pół litra mleka jednorożca do dwóch osobnych kociołków. Zajął się najpierw pierwszą połową, by się nie pomylić. Drugim składnikiem na liście było zdjęcie rodziców.
- Skąd ja wezmę zdjęcie rodziców? - spytał. Nastała chwila ciszy aż dyrektor podszedł do nich i podał Potterowi album ze zdjęciami. Harry wziął go i otworzył. Były tam zdjęcia rodzinne Dumbledore'ów, ale i nie tylko. Harry przeszukał wszystkie aż znalazł odpowiednie. Ślubne zdjęcie swoim rodziców. Wrzucił je do kociołka, po czym pomyślał chwilę. Wyciągną rękę i dotknął nią skroni. Przypomniał sobie coś miłego ze swojego życia. Uśmiechnął się, gdy sobie przypomniał jak dowiedział się, że jest czarodziejem i swych przyjaciół. - ...A komu ja mogę przedłużyć życie? Tobie na pewno nie... - powiedział Harry zerknąwszy na Voldemorta. Ten spojrzał na Harry'ego znacząco dając do zrozumienia, że nie potrzebuje nieśmiertelności. Po chwili obaj jednocześnie spojrzeli na dyrektora i znowu na siebie jednocześnie kiwnąwszy głowami. - ...Profesorze, czy może nam pan użyczyć swojego włosa? - poprosił Harry.
- Nie, Harry. - odparł.
- Dlaczego? - spytał Voldemort.
- Bo ja mam już swój wiek, a poza tym mój czas się zbliża. - wyjaśnił, ale po chwili Harry usłyszał jego głos w swojej głowie:
- "Harry, przywrócono mnie do życia z konkretnego powodu i nie mogę więcej ci pomagać jako żywy człowiek. Próba Salazara jest moją ostatnią drogą pomocy tobie. Potem odejdę. Nie próbuj mnie zatrzymywać, bo sam też zginiesz, a ty musisz żyć, by go pokonać." - te słowa dyrektor powiedział telepatycznie do Harry'ego, by Voldemort ich nie usłyszał. Z oczu młodzieńca poleciały łzy smutku. Harry nie zauważył, że Voldemort przyłożył mu do oczu fiolkę tak by łzy wleciały do niej.
- No, Potter. Właśnie dałeś nam kolejny składnik. - powiedział z triumfem korkując fiolkę.
- Co? Jaki? - spytał zdezorientowany ocierając łzy z oczu.
- Spójrz na skład, a się dowiesz. - powiedział chichocząc co chwila. Harry tak zrobił.
- Niech cię, Riddle! Tears of sorrowr... To oznacza łzy smutku!... - próbował powstrzymać łzy, ale nie mógł. Wciąż leciały z jego oczu. - ...Powstrzymaj to! - zawołał.
- A co za to dostanę? - spytał Voldemort śmiejąc się.
- Przestań! Nie mamy czasu na żarty! To moja próba i...
- Harry ma racę, Tom. Nie czas na igraszki i żarty. Macie już kolejny składnik. Harry będzie osobą, której będziecie przedłużać życie, gdyż będzie w zasadzie nieśmiertelny przenosząc się w czasie stając się tym samym Percym Levenderem. - wyjaśnił były dyrektor.
- Zgadza się. - powiedział Harry patrząc na Voldemorta ze złością w oczach.
- No dobra... - westchnął Voldemort machnąwszy ręką. - ...Bierzemy się do roboty.

~~*~~

          Harry nie wiedział już ile razy i ile czasu mieszał w tym kociołku. Czekał tylko kiedy będzie mógł zabrać się za drugi eliksir, by przejść do drugiego etapu próby. Nie miał pojęcia, która jest godzina, a nawet, który dzień.
- Mamy 04:47. Piątek. 22 kwietnia... - rozległ się głos Voldemorta. (od autorki: zapamiętajcie tę datę) - ...i możesz już przestać mieszać. Eliksir jest już prawie skończony. Musisz go tylko odstawić do wilgotnego i ciemnego miejsca na dwa dni aż stężeje. - wyjaśnił.
- Co za ulga. - powiedział Harry kładąc się na ziemi.
- Wstawaj, Potter! To nie koniec!... - Ten aż podskoczył, bo głos Riddle'a zabrzmiał w tym miejscu jak głośny strzał z karabinu. - ...Musisz zrobić drugi eliksir, który dla twojego pocieszenia jest trochę łatwiejszy, gdyż krócej się go gotuje. - odparł.
- Krócej? Czyli ile? - spytał.
- Eliksir Przedłużający Życie będzie gotowy za 48 godzin, a był ważony przez 17 godzin. Czyli całkowity czas to 65 godzin, a warzenie Eliksiru Kontrolowania Umysłu to 51 godzin. - wyjaśnił.
- Fakt, krócej... - sarknął zielonooki. Harry spojrzał na składniki drugiego eliksiru i nawet bez pozwolenia zaczął się brać za robotę.

~~*~~

          Po siódmej godzinie Harry zadał pytanie:
- A co z księżycem i dniem? Tu nie ma żadnego światła prócz światła świec. - spytał.
- Też się nad tym zastanawiałem, Potter. Jak myślisz, gdzie jesteśmy? - spytał Riddle.
- A ty nie wiesz? - zdziwił się Harry.
- Wiem, ale jak to powiedzieliście: to twoja próba. Ty musisz się domyślić, gdzie jesteśmy. - oświadczył z lekkim uśmiechem. Harry rozglądał się dookoła wciąż mieszając w kociołku myśląc. Było tu całkowicie ciemno. Żadnego okna, czy drzwi, ściany. Nic. Zupełnie nic.
- Nigdzie. To jest nicość. - odparł. Nagle rozległo się ciche klaskanie w dłonie.
- Brawo. Bardzo dobrze, Harry. Zgadłeś. - rozległ się głos Salazara.
- Więc po, co to było? - spytał Harry pokazując na kociołek.
- Po to, by pokazać jak dwaj najwięksi wrogowie z różnych rodów i domów Hogwarckich mogą współpracować. - odparł czarownik z chytrym uśmieszkiem na twarzy. Harry i Voldemort spojrzeli po sobie.
- Ale my jesteśmy różni! - zawołał Voldemort.
- Nienawidzimy się! - wtórował mu Harry.
- To prawda. - przyznał im rację Dumbledore.
- Sami widzicie. Nawet zgadzacie się ze sobą. Któregoś dnia będziecie musieli współpracować. - oświadczył. Zapadło milczenie podczas, którego co chwila Harry i Voldemort zerkali na siebie. Po minucie Voldemort nieśmiało się odezwał:
- Mistrzu, a co z eliksirem? - spytał.
- Eliksir jest gotowy, drodzy panowie. Sam go wystawie na promienie księżyca i dnia... - oświadczył. Pstryknął placami, a kociołek wraz ingrediencjami oraz stół zniknęły. Kolejne pstryknięcie spowodowało zniknięcie Albusa Dumbledore'a i Lorda Voldemorta. - ...Teraz, Harry druga część twojej próby u mnie. Zobaczymy jak sobie radzisz z czarną magią. - powiedział.
- Salazarze, poczekaj, czy doradzisz mi jak unikać twoich zaklęć? - spytał.
- Hm... Nie. Masz się tego nauczyć sam. Ta część próby polega na używaniu wyłącznie zaklęć z dziedziny czarnej magii. Żadnej innej. W starciu z Voldemortem może się tak zdarzyć, że może on wytworzyć pole ochronne, w którym możecie używać wyłącznie tej magii, żadnej innej. Dalej, Potter, zaczynaj. Pamiętaj: tylko czarna magia. Sam zdecyduję czy zaliczyłeś próbę, czy też nie. Zrozumiałeś? - oświadczył.
- Tak, zrozumiałem. - powiedział i przyszykował się do pojedynku.

~~*~~

          Walczyli dość długo i zacięcie. Atak, unik, zaklęcie, atak, tarcza... itd. Pojedynek trwał i trwał. Nie mając końca. Ktoś z boku stwierdził by, że ci dwaj walczą ze sobą, Jednak tak na prawdę było to, że Salazar był bardzo dobry w zaklęciach czarno magicznych, ale Harry nie dawał za wygraną. Czasami przemieniał się w jelenia, czasami też w psa. Pod drugą postacią był dłużej, gdyż był szybki i miał wyczulony słuch i węch oraz refleks Szukającego. W pewnym momencie spróbował przemienić się w feniksa, ale nie powiodło się, bo gdy tylko się uniósł spadł. Leżąc nie mógł się przemienić z powrotem. Nie mógł wstać.
- Potter? Harry! Nic ci nie jest? - rozległ się głos Slytherina. Harry pod postacią feniksa spróbował wstać, ale bez powodzenia. Mężczyzna pomógł mu wrócić do ludzkiej postaci.
- Chyba coś sobie złamałem. - powiedział w końcu.
- Pozwolisz, że sprawdzę... - powiedział i nachylił się. Mężczyzna przejechał różdżką po ciele chłopca, po czym spojrzał na niego. - ...To powierzchowne rany. Masz tylko skręconą kostkę, kilka zadrapań i dwa siniaki... - sięgnął do kieszeni i podał mu fiolkę z jakimś płynem. Harry bez namysłu wypił ją do dna. Poczuł się po nim orzeźwiony i silny jak nigdy. Salazar pomógł chłopakowi wstać. - ...Harry, chcę ci pogratulować. - powiedział ściskając mu rękę.
- Ale... ale czego? Przecież przegrałem. - stwierdził zdziwiony.
- Nie uczestniczyłem jeszcze w tak zaciekłym, wspaniałym i widowiskowym pojedynku. Przyznam, że nawet Godryk byłby słabszy od ciebie. Jesteś zdolny, bystry, błyskotliwy i masz pewną tzw. strategię walki oraz pomysłowość. Wiesz co robić, gdy wróg zaatakuje. Jesteś też pomysłowy względem przemiany w animaga... - uśmiechnął się dobrodusznie, co dziwnie na jego twarzy wyglądało. Po chwili oznajmił: - ...Uważam, że powinieneś przejść już przez ostatni krąg. Krąg Merlina... - Wskazał na niego. Harry wytrzeszczył oczy z zaskoczenia. - ...Ostrzegam cię jednak, chłopcze, że jego próba będzie bardzo trudna i wymagająca. Strzeż się i pamiętaj, że nasze próby będą ci potrzebne w tym zadaniu. Powodzenia, Harry Potterze. - powiedział ściskając mu ponownie rękę na pożegnanie. Harry przeszedł przez ostatni krąg. Co go tam będzie czekało? Nie widział. Wiedział jedno: Będzie to wymagało wysiłku większego od tego, co przeżył w poprzednich próbach.

22 grudnia 2013

Rozdział 27 (64) - Trzy części Mrocznej Duszy

Klik

To Voldemort. Chwycił Jacka za gardło. Ten jęczał z bólu.
- Koniec tej zabawy! Draconie, daj ten Pierścień! JUŻ! - zawołał. Prawie wszyscy wyciągnęli różdżki ku Voldemortowi. Ten spojrzał na każdego z osobna.
- Pierścień nie może należeć do ciebie, Riddle... - odezwał się Percy nad wyraz spokojnym, ale i stanowczym tonem. - ...Może go nosić tylko prawowity dziedzic Merlina jakim jest Draco. Gdybyś go założył, a co dopiero dotknął sprawiłby ci taki ból jakiego dotąd nie doświadczyłeś w całym swoim życiu! Pokazałby w twoim umyśle twoje własne ofiary, które zabiłeś i poczułbyś także ich ból jaki im zadawałeś pod czas tortur... - oświadczył, po czym dodał. - ...Poza tym... - tu jego głos na chwilę był zimny. - ...nie możesz zmusić Dracona do oddania go, gdyż Pierścienie Założycieli, które nosicie mają swoją wadę. - odparł.
- Jaką? - spytał Voldemort puszczając ze zdziwienia Jacka.
- Gdy użyjecie ich w nie odpowiednich celach wasze serca staną i umrzecie. Mogą je zdjąć tylko ich poprzedni właściciele i Merlin. Jednak ich tu nie ma, więc mogą to zrobić tylko Draco i osoba o czystym sercu. Wiem, że Draco tego nie zrobi i nie zdejmie ich zwłaszcza pod przymusem oraz pod groźbą tortur. Jednak muszę was ostrzec. Gdy je zdejmiecie wasza energia życiowa zniknie. Po prostu umrzecie, ty Draco nie... - wyjaśnił. - ...Żadne zaklęcie, a nawet Horkruksy.... - dodał spojrzawszy na Voldemorta akceptując dwa ostatnie słowa. - ...nie spowolnią tego procesu. Oczywiście jest sposób, by po zdjęciu pierścienia przeżyć. - zakończył.
- Jaki? - spytała Agnes.
- Jedyny ratunek jest tylko taki, że trzeba zniszczyć Mroczną Duszę przywołując Pierścień Snu. - wyjaśnił.
- A gdzie on jest? Znajdę go, zdejmę pierścień i przeżyję. - oświadczył Voldemort.
- To nie jest odpowiednie pytanie, Riddle. Pytanie powinno brzmieć: KTO może go odnaleźć, a odnaleźć może go wyłącznie Harry. - odparł Percy.
- Jak? I gdzie mam go odszukać? - spytał wyżej wymieniony.
- Jest podzielony na trzy części. Jeden jest w krainie elfów. Drugi w mieście druidów. A trzeci w królestwie wampirów... - wyjaśnił Percy. - ...Poza tym... - tu spojrzał znacząco na najstarszego Riddle'a. - ...Harry nie może być zmuszony do odnalezienia tych części... - oświadczył Percy spojrzawszy ostrzegawczo na Voldemorta. - ...Sam musi zdecydować czy chce je odnaleźć czy też nie. Macie pytania? - wyjaśnił.
- Ja mam pytanie. - odezwał się Draco.
- Słuchamy, Draco. - powiedział.
- Czym jest tak właściwie Pierścień Snu? - spytał.
- Pierścień Snu inaczej zwany Anell Dels Somnis był pierścionkiem zaręczynowym Lady Morgany, podopiecznej Merlina. - wyjaśnił Percy.
- Niewiarygodne... - zawołał Harry. - ...I co się z nim stało? - spytał.
- Z początku był on zwykłym pierścionkiem zaręczynowym. - tu machnął ręką i ukazał się im owy przedmiot. Wyglądał nie pozornie, jak zwykły pierścionek. Jednak było w nim coś, co przykuło uwagę wszystkich. Był to błękitny lśniący kamień w kształcie serca.


- Co to za kryształ? Nigdy nie widziałam by istniał taki kolor kamienia. - odezwała się Hermiona.
- To Akwamaryn. Kryształ Niebios. Jest bardzo rzadki w dzisiejszych czasach. - odezwała się Shavanne.
- Tak wyglądał zanim Morgana została opętana przez moc Mrocznej Duszy. Potem stał się taki. - Percy ponownie machnął ręką i ukazał im się pierścionek z czarnym kamieniem. Był niesamowicie podobny do poprzedniego, tyle że kamień był czarny i biło od niego mrokiem.


- Więc ona jednak istnieje? - wyszeptała Mary.
- Tak i przeniosła się do pierścionka zaręczynowego Morgany po jej śmierci. Są prawie identyczne. - oznajmił Percy.
- Niger Onyx... - wymamrotał Voldemort gapiąc się na niego.
- Zgadza się. Jest to potężna broń. Jednak dawno temu Licefer porozdzielał pierścionek na trzy części, gdyż nie podobało mu się jej postępowanie. Merlin i jego uczniowie, w tym ja byliśmy przy tym, gdy to się wydarzyło. - oznajmił.
- Gdy połączy się trzy części pierścienia Morgana powróci wraz ze swą Mroczną Duszą potężniejsza i straszniejsza niż sam Riddle i pierwszy Lord Lordów razem wzięci. - wyjaśniła Shavanne.
- Chcecie nam powiedzieć, że odnalezienie pierścionka zaręczynowego Morgany jest równe samobójstwu? - stwierdził Jack.
- Można to tak ująć, ale to konieczne jeśli chcecie zdjąć pierścienie... - oświadczył. - ...Pamiętaj, Harry... - odezwał się Percy do swego drugiego brata, zanim ten się deportował. - ...Nie zakładaj pierścionka. Będzie cię on kusić i mamić, ale wiem, że się nie dasz. - oznajmił.
- Dobrze. Nie poddam się. - po tych słowach deportował się do Krainy Elfów a reszta wróciła do siebie.

~~*~~

Kraina elfów...
       Tam młodzieniec spotkał się z Cassidy, władczynię elfów.
- Witaj, Harry Potterze. Wiedziałam, że pewnego dnia wrócisz do mnie. - przywitała się łagodnym głosem.
- Witaj, pani. Mnie też miło cię widzieć ponownie. Dziękuję za uratowanie mojego przyjaciela. - powiedział całując wierzch jej dłoni.
- Co pana do mnie sprowadza, panie Potter? - spytała.
- Widzisz pani, przyszedłem po coś, co jest częścią Pierścienia Snu. - wyjaśnił. Elfka milczała przez dobrą minutę.
- Anell Dels Somnis... - wyszeptała, po czym rzekła: - ...Nie sądziłam, że tego dożyję i będę musiała to zrobić. Chodź ze mną, Potter... - po tych słowach odwróciła się na pięcie i skierowała się do pałacu. Harry szedł za nią podziwiając wszystko wokół. Pałac był przepiękny. Z czasem Harry zauważył, że zagłębiają się coraz głębiej, a otoczenie było coraz ciemniejsze. Skręcili w prawo. Stanęli w długim i ciemnym korytarzu.


Tam pani Snape zatrzymała się i zwróciła się do młodzieńca: - ...Jesteśmy na miejscu. Idź tym korytarzem, a znajdziesz to, czego tak pragniesz. - oświadczyła i zniknęła mu z oczu w jakimś ciemnym zaułku. Harry nie wiedział co czeka go na końcu korytarza. Po, co ma nim iść? Nie minęły dwie chwile a zorientował się, że jest to próba, gdyż w jego kierunku poleciała strzała. Uchylił się w ostatniej chwili. Strzała trafiła w ścianę. Nie bał się, ale czuł, że to, co jest na końcu tego korytarza jest jego celem. Przypomniał sobie co mówił Percy o trzech częściach: "Jest podzielony na trzy części. Jeden jest w krainie elfów. Drugi, w mieście druidów. A trzeci w królestwie wampirów".
- Potter, słyszysz mnie? - rozległ się głos pani Snape.
- Tak. - odparł.
- By przejść przez ten korytarz i uniknąć po drodze pułapek musisz użyć swego pierścienia. On ci pomoże. - wyjaśniła.
- Dzięki. - i ruszył śmiało przed siebie omijając pułapki, czasem używając pierścienia.
           Po 20-stu minutach dotarł na miejsce. Stanął kilka metrów przed cokołem, na którym leżała srebrna obręcz w sam raz na serdeczny palec u dłoni.



Przypomniał sobie, że taki sam ma pierścień Morgany po przemianie. Już miał zrobić krok, gdy za nim stanęła Cassidy wołając:
- Stop! Poczekaj. Spójrz w dół. - nakazała. Harry spojrzał tam i zobaczył pięć różnokolorowych kręgów. Pierwszy był czerwony, drugi niebieski, trzeci żółty, kolejny zielony, a ostatni fioletowo-złoto-granatowy.
- Co to za kręgi? - spytał się kobiety.
- Są to kręgi Założycieli i Merlina. W każdym z nich są próby dane od nich samych. Nie wiem jakie one są, ale musisz przejść przez nie sam. Nie mogę ci pomóc. Wiem tylko, że trzeba być z nimi spokrewnionym, a ja nie jestem. - wyjaśniła, po czym zniknęła. Harry przez chwilę wahał się czy ma tam wejść czy też nie. Pierwszy krąg był krwisto-czerwony, czyli była to próba Godryka. W końcu odważył się przejść przez niego. Krąg zalśnił, a po chwili pojawił się przed nim jakiś rycerz z mieczem w dłoni. - "To chyba moja próba i mam z nim walczyć. Ale jak?..." - pomyślał. Nagle zobaczył w swojej ręce miecz. - "...Miecz? Mam chyba stoczyć pojedynek" - pomyślał Harry, po czym uśmiechając się pod nosem i powiedział na głos:
- Uwielbiam fechtowanie! - Nagle rycerz zaatakował go znienacka. Harry zablokował cios, potem uniknął kolejnego ciosu. Cięcie,... znowu unik,... atak,... obrona,... unik,... atak... itd.
       W końcu Harry'emu udało się pokonać rycerza. Ten odsłonił przyłbicę. Był to on sam! Rycerz-Harry podszedł do Pottera i wyciągnął rękę z uśmiechem. Harry wciąż w szoku odwzajemnił gest. Nagle coś się stało. Rycerz wchłonął się w Pottera jak woda w gąbkę. Harry bez wahania przeszedł przez kolejny krąg (niebieski). Zgadł, że była to próba od Roweny. Gdy tylko go przeszedł zobaczył przed sobą kwadrat, który podzielił się na dziewięć mniejszych. Po chwili pojawiło się kilka liczb porozrzucanych po diagramie. Obok pojawiła się klepsydra, w której sypał się już piasek.
- Co to? - spytał sam siebie.
- To jest Mugolskie sudoku. - odpowiedział mu czyjś głos. Rozejrzał się. Nikogo nie zobaczył.
- Kto tu jest? - spytał.
- Nie zadawaj zbędnych pytań tylko ułóż sudoku. Masz mało czasu. - oświadczył głos.
- A co się stanie jeśli nie zdążę?... - zapytał Harry. W odpowiedzi przy szyi Harry'ego pojawił się nóż, a pod nim przepaść. Stał tylko na linie, która się trochę chwiała. Jeden fałszywy ruch i spadnie. Przed sobą miał diagram sudoku. Mógł jedynie poruszać rękoma. - ...Ach tak. To. Co mam zrobić? - spytał.
- Masz ułożyć sudoku. Jedna pomyłka a lina, na której stoisz będzie pękać, albo gdybyś oszukiwał nóż przebije ci tętnicę. Jeśli uda ci się rozwiązać krzyżówkę będziesz mógł przejść dalej. - oświadczył głos. Harry spostrzegł, że nieopodal był żółty krąg.
- Jak mus to mus. Zaczynamy. - powiedział z westchnieniem.
     Harry długo się głowił nad krzyżówką sudoku. Udało mu się dopiero po godzinie. Podłoga się pojawiła, noże zniknęły, a przed nim pojawiła się Rowena we własnej osobie.
- Witaj, Harry. Widzę, że rozwiązałeś sudoku. Kochałam łamigłówki za swoich czasów. Odziedziczyłeś tą umiejętność po mnie. Masz prawo przejść dalej. - pokazała mu żółty krąg. Harry podziękował Rowenie i przeszedł dalej, a tam spotkała go niespodzianka. Na drodze stanęli mu: czarny kudłaty pies,


brązowy jeleń,


ogromny niedźwiedź,


czarno-biały wilk,


czarny koń,


błękitny(?) feniks,


szary sokół,


czarna pantera,


ogromna kobra,


pegaz o kolorowej barwie?)


i, co dla Harry'ego było zaskoczeniem - zwykły mały brązowy szczur.


- Dziwne... - powiedział na głos Harry przyglądając się im. - ..Szczur, niedźwiedź, pies, jeleń, pantera, wilk, wąż, sokół i koń. Dobrze, ale feniksy na dodatek w innych kolorach niż powinni?... - spytał sam siebie. Nagle – niespodziewanie wszystkie zwierzęta zaszarżowały na chłopaka, a ten nie mając innego wyjścia zaczął uciekać rzucając po drodze zaklęcia ofensywne i defensywne. Nie wiedział w ogóle gdzie biegnie do momentu aż zorientował się, że jest w jakimś lesie. Stracił kompletnie orientacje w terenie, a próba była trudna. Wolał nie wiedzieć jakie będą następne. - ...Zaraz... - szepnął. - ...Była próba Godryka i Roweny, a teraz musi być próba Helgi, więc zostały próby Salazara i Merlina. Kurde, aż się ich boję. - powiedział z drżeniem w głosie.
        Ta próba była niezwykle trudna, gdyż nie mógł pojąć kim były te zwierzęta i czego chciały od niego te zwierzęta. Poza tym wciąż musiał przed nimi uciekać. Gdzie się nie schował tam one były. Najgorszy był szczur. Wszędzie go znajdzie. Jak nie szczur to pies, a jak nie pies to jeleń, a jak nie jeleń to niedźwiedź, a jak nie niedźwiedź to pantera, a jak nie pantera to pies, a jak nie pies to wąż, a jak nie wąż to koń, a jak nie koń to sokół, a jak nie sokół to feniksy. Musiał znaleźć miejsce, gdzie one go nie znajdą.
       Właśnie uniknął starcia z psem, gdy zobaczył z dala konia i znowu musiał uciekać. Schował się za jakimś dużym pniem.
- Dość tego!... - zawołał do siebie po piętnastu minutach. Nagle wstał i zaczął się zmieniać. Przemienił się w psa. Zwierzęta zastygły jak kamień w miejscu Nie atakowały go. Nagle pięć z nich wystąpiły ku niemu. Były to błękitny feniks, pies, jeleń, wilk i szczur. Feniks jako pierwszy się ujawnił. Był to... Albus Dumbledore!! - ...Pan profesor?... - zdziwił się, gdy się przemienił z powrotem w siebie. Rozejrzał się. Zobaczył tam prawie wszystkich znajomych. Syriusza, rodziców, Remusa, nawet Voldemorta. Była też Aurelia, Moody i Petunia??? - ...Ale czemu? - spytał.
- Próba polegała na tym byś przemienił się w animaga, Potter. - odparł Voldemort nie swoim, zwykle zimnym, głosem.
- Dlaczego? - zadał znowu pytanie Harry.
- Bo na tym polegała próba. - odparł czyjś głos tuż za nim. Harry obejrzał się i zobaczył Helgę.
- Ale czemu oni? - spytał się jej.
- Dlatego, że ich znasz. Na początku nie wiedziałeś tylko w co się przemieniali. - wyjaśniła.
- Ach tak. - odpowiedział inteligentnie.
- Dobrze. Wróćmy do przedostatniej próby. Próby Salazara Slytherina. Idź i powodzenia. - zachęcał go jego ojciec. Harry pożegnał się z przyjaciółmi (większość nimi była) i przeszedł przez zielony krąg. Spotkał tam Salazara. Jaka będzie jego próba? Nie widział...

15 grudnia 2013

Rozdział 26 (63) - Pierścienie

Klik

- Od kogo zaczniemy? - spytała Hermiona.
- Najpierw od zapytania Percy'ego kim są te osoby. - oznajmił Harry, po czym spojrzał na wyżej zainteresowanego z pytającą miną. Ten podał mu kartkę, a napisane były na niej nazwiska:

Harry Potter
Hermiona Granger
Eleine Parker
Marylene Parker
Nicole Potter
Alina Anderson
Geandley Hoof
Agnes Hoof
Alastor Hoof
March Hoof
Daniel Riddle
Marvolo Riddle
Tom Riddle III
Lord Voldemort
Martha Gaunt
Alianna Gaunt

- Znam ich wszystkich. Czy to oni mają magiczne medaliony, których szukamy? - spytał Harry brata.
- Najpierw o czymś ci przypomnę. - zaznaczył Percy.
- O czym? - spytał.
- O przepowiedni... - odparł, po czym wyrecytował: - ..."Gdy Gwiazda Cienia oświetli niebo błękitną poświatą księżyca w Roku Tygrysa dnia klęski ciemności otworzą się Wrota Do Piekieł i Niebios. Wtedy mrok i ciemność zawładną całym światem, a światło zblaknie. Ocalić go może tylko osoba, która podróżuje w czasie obdarzona pięcioma żywiołami i siłą piekieł urodzony w najpotężniejszą noc. Powróci wtedy światło, a mrok odejdzie w zapomnienie..."... - wyrecytował. - ...Tu zaznaczam zdanie: "...Ocalić go może tylko osoba, która podróżuje w czasie obdarzona pięcioma żywiołami i siłą piekieł urodzony w najpotężniejszą noc..." - oświadczył.
- "...osoba, która podróżuje w czasie..."... - powtórzył Jack. - ...Tu chodzi o ciebie, bracie... - spojrzał na Percy'ego. - ...Riddle pozostawił ci tą bliznę. Nasza mama i ciotka Aurelia oraz ich przyjaciółki miały po jednym z pięciu żywiołów natury. Ty za to posiadasz wszystkie pięć. Nie rozumiem tylko tego ostatniego: "...Urodzony w najpotężniejszą noc." . - zastanawiał się Jack.
- Były tylko dwie takie noce wciągu ostatniego 1000-lecia. Były one tak potężne, że można było otworzyć Wrota Piekieł i Niebios. I to jest właśnie ta najpotężniejsza noc. - wyjaśnił Percy.
- Możesz to sprecyzować? - poprosiła Hermiona.
- Tak. Pierwszy raz, gdy Wrota zostały otwarte, a było to w czasach, gdy Godryk, Helga, Rowena i Salazar urodzili się tego samego roku, dnia i miesiąca. 31 października. Jest to potężny dzień, gdyż właśnie w tym dniu, ale ponad 100 lat później Licefer podarował braciom Peverell medaliony, a my, Ty Harry, ty Jack i Nicole straciliśmy rodziców. To wtedy Tom Marvolo Riddle przyszedł do naszego domu, by zabić ciebie, Harry oraz naszych rodziców. - wyjaśnił.
- "Urodzony w najpotężniejszą noc." ... - powtórzył Harry. - ...To wiele wyjaśnia. - powiedział w zamyśleniu.
- Chcę coś jeszcze zauważyć. Co roku w ten dzień każdy Lord Lordów otrzymywał moc jaką daje dzień 31 października. Dostaje ją puki nie zostanie zabity mocą potężniejszą od niego samego, a moc każdego Lorda Lordów zwiększa się stokrotnie każdego roku. Poza tym można ich zabić w inny sposób. - wyjaśnił. Wszystkich zatkało.
       Po kilku minutach odezwała Shavanne:
- A co z tymi osobami? - spytała.
- A no tak, więc trzeba odnaleźć tylko kilkoro z nich, gdyż Alina, Mary i Eleine są w Hogwarcie. - odezwał się Percy.
- To prawda, ale zapominasz o Riddle'ach i Hoofach. Połowa z nich jest u Sami Wiecie Kogo, a on też posiada medalion... - tu Harry urwał, bo Hermiona przerwała mu mówiąc:
- Nasz ojciec ma pierścień Nekromantów. - zauważyła.
- A co to jest Nekromanta? - spytał Ernie.
- Waśnie. Co to jest? - rozległo się pytanie.
- Nekromancja jest to forma praktyk magicznych, w której czarujący, czyli Nekromanta, przyzywa cienie zmarłych w celu poznania prawdopodobnych wersji przyszłości lub celach własnych. Może ich używać jako swoje sługi. Dzięki temu pierścieniu stworzył Nimfelusy. - wyjaśniła Shavanne.
- Mogę coś powiedzieć? - odezwał się Percy.
- Oczywiście. Mów. - powiedziała Shavanne.
- Otóż, gdy te 16 przedmiotów połączy się pojawi się pięć pierścieni o olbrzymiej mocy. - oznajmił.
- A co to za przedmioty? - spytała Mary.
- Są to magiczne przedmioty obdarzone niezwykłą mocą. W dobrych rękach pomagają ludziom, a w złych mogą nawet zabić. Są to po prostu pierścienie Założycieli i Merlina.- oświadczył.
- A kto otrzyma te pierścienie? - spytał Ron.
- Tego nie wiadomo. Za każdym razem otrzymuje je ktoś inny. - wyjaśnił Percy.
- Jak to ktoś inny? To kto był ich poprzednimi właścicielami? - dopytywał się Harry.
- Twoja matka, Aurelia i ich przyjaciółki... - wyjaśnił Percy pokazując na swą matkę. - ...Potem otrzyma je pokolenie, które na to zasługuje. - dodał patrząc na Hermionę.
- Czemu tak na mnie patrzysz? - spytała Hermiona.
- Bo to jedno z waszych będzie mieć jeden z tych pierścieni. - wyjaśnił patrząc także na Harry'ego.
- Musimy zabrać z Hogwartu Eleine, Mary, Alinę, Geandley, Marcha, Marvola i Toma III. Profesor McGonagall, pani pójdzie po nich. Wyjaśni pani dyrektorce o, co chodzi. Ja sprowadzę Alię i Marthę. Ktoś musi przekonać Gadzinę, by z nami współpracował i przybyć tutaj. - oświadczył.
- Ja to zrobię. - zaproponowała Shavanne wstając.
- Dobra. Ty idź po niego, a ja pójdę po Alię i Marthę. Ktoś musi iść po resztę. John, Aurelio... - zwrócił się do osób będących jeszcze w pomieszczeniu. - ...Wy idźcie po Daniela, Agnes i Alastora. Jack, pójdziesz z Erniem i Susan po Nicole do jej domu. Wszyscy mają przyjść tutaj za godzinę. Potem się zobaczy. - oświadczył.
- Ale Percy, Teronit nie może wiedzieć, gdzie jest Kwatera Główna Zakonu Feniksa. - zauważyła Aurelia.
- No tak. Masz rację. Więc trzeba znaleźć inne miejsce... - zamyślił się.
- Wiem, pójdziemy do tego starego domu, gdzie Percy nas, mnie i Marthę, nie dawno zaprowadził. Tam się spotkamy za godzinę. - powiedział Harry i zniknął. Reszta poszła za jego przykładem. Deportowali się do wyznaczonych miejsc.

~~*~~

Po godzinie...
        Większość wróciła, ale brakowało Shavanne, Voldemorta, profesor McGonagall, Aliny, Mary, Eleine, Marvola, Toma III, Geandley i Marcha.
- Musiało coś im się stać. - martwiła się Hermiona.
- Może sprawdzimy? - zaproponował Jack.
- To może być niebezpieczne, ale musimy to zrobić i... - nagle urwał, gdyż obok niego pojawili się: profesor McGonagall wraz z Aliną, siostrami Parker, bliźniakami Riddle i młodszym rodzeństwem Hoof. - ...Jesteście nareszcie. Wiecie co macie robić? - upewnił się Harry. Ci kiwnęli głowami. Harry spojrzał na Toma III. - ...A ty, Tom zgadzasz się współpracować? - spytał Ślizgona. Ten patrzył na swego wroga z nieukrywaną nienawiścią.
- Nie miałem wyboru, Potter. Zresztą ojciec opowiadał mi kiedyś o tych medalionach, więc i tak muszę w tym uczestniczyć. - oznajmił krzyżując ręce na piersi patrząc w jakiś punkt.
- Powiadomił cię o medalionach? - zdziwił się Draco.
- Tak, a co się tak dziwisz, Malfoy?... - warknął. - ...Jestem w końcu Prawą Ręką mego ojca.
- Dobra, uspokójcie się. Musimy teraz czekać na Shavanne i Voldemorta. Mam nadzieję, że przybędą. - powiedział Harry.
- Czy ty myślisz, Potter, że mój ojciec przyjdzie? Sądzisz, że się na... - tu urwał, gdyż rozległy się dwa trzaski, jeden za drugim. W tym samym czasie Harry, Jack i Percy jęknęli jednocześnie.
- Już martwiłem się, że się nie pojawisz, Riddle. - powiedział Harry lekko się uśmiechając.
- Nie chciałem tu przychodzić, ale Shava mnie przekonała. Podobno istnieje 16 pierścieni, które po połączeniu stwarza kolejne o większej mocy. - oświadczył.
- Tak. Tak właśnie jest. Niestety, ale dom Slytherinu będzie musiał uczestniczyć w tym, a przede wszystkim współpracować oraz wykonać polecenie Percy'ego. On wie wiele na ten temat i wie także jak mamy to zrobić. Czy to jasne?... - oświadczył Harry. Voldemort nic na to nie powiedział. Milczał tak jak jego syn, Tom III patrząc w jakiś określony przez niego punkt. - ...Świetnie. Percy, zaczynaj. - powiedział patrząc na wyżej wymienionego. Ten spojrzał na wszystkich. Wystąpił z tłumu i zaczął przemawiać:
- No dobra. Najpierw poproszę na tą stronę osoby, które nie posiadają ani medalionów, ani pierścieni czy wisiorków, które otrzymały... - nakazał wskazując na lewą stronę pomieszczenia. Ci wykonali polecenie. - ...Dobra. Teraz tak. Gdy wymienię imiona i nazwiska danych osób staną oni pośrodku pomieszczenia... - oświadczył. - ...Zaczniemy od Alastora Hoofa, młodego Toma i Alianny Gaunt. Stańcie tutaj i wyciągnijcie ręce ze swoimi biżuteriami ku górze. - ci wykonali polecenie. Stanęli pośrodku pomieszczenia i wyciągnęli ręce ze swoimi rzeczami, które otrzymali. Alastor miał pierścień. Tom III medalion, a Alia posiadała bransoletę. Po kilku chwilach coś się zaczęło dziać. Z ich przedmiotów wyleciały po jednym promieniu. Zielony, czerwony i żółty. Połączyły się w pół drogi. Chwilę potem nad nimi zaczął lewitować nie duży Pierścień. Jego kamień był koloru żółtego.



Z innymi osobami było tak samo. Hermiona, Eleine i Marylene wyjęły swoje wisiorki, a z nich wyleciały czerwone, niebieskie i żółte promienie. Po połączeniu pojawił się Pierścień z niebieski oczkiem.


Nastała kolej na Harry'ego, Geandley i Marthę. Z ich pierścieni wyleciały kolory takie jak: czerwony, niebieski i zielony. Z ich połączonych promieni powstał Pierścień ze szkarłatnym kamieniem.


Po połączeniu medalionów Nicole, Aliny i Marvola powstał Pierścień z zielonym szmaragdem.


Nagle niespodziewanie każdy Pierścień poleciał do następnych osób. Zielony poleciał do Voldemorta, niebieski do Marcha, żółty do Daniela, a czerwony do Agnes. Gdy tylko ta ostatnia założyła Pierścień stało się coś jeszcze bardziej dziwniejszego, ale i niesamowitego. Cała czwórka bezwolnie uniosła się w górę na dziesięć stóp i wyciągnęli ręce ku górze z Pierścieniami do góry. Z Pierścienia Voldemorta wystrzelił zielony promień. Z Pierścienia Daniela wystrzelił żółty promień. Z Pierścienia Marcha wystrzelił niebieski promień, a z Pierścienia Agnes poleciał szkarłatny promień.
- Co się z nimi dzieje?? - spytała Hermiona.
- Spokojnie... - odezwał się Percy uśmiechając się. - ...Zaraz się pojawi Pierścień Merlina. - wyjaśnił.
- Pierścień Merlina? - powtórzyli chórem prawie wszyscy.
- On też musi mieć właściciela? - spytała Mary.
- Tak. Spójrzcie... - wskazał na miejsce, gdzie cztery promienie połączyły się. Chwilę potem z kieszeni Levendera wyleciał pierścień z pentagramem. Połączył się z połączonymi promieniami, a po chwili pojawiło szafirowo-żółte światło we wnętrzu, którego pojawił się Pierścień nieco większy od pozostałych czterech. Kolor kamienia owego Pierścienia był fioletowy.


- ...Stop! Nie zbliżajcie się! Pierścień Merlina sam musi wybrać swojego pana!! - zawołał, gdy zauważył zbliżającego się do lewitującego przedmiotu Voldemorta. Ten zatrzymał się niechętnie czekając jak inni. Pierścień lewitował z dwie minuty, gdy nagle zaświecił fioletowo-granatowym blaskiem i poleciał do... Dracona, który upadł zaraz po założeniu go, ale po chwili otrząsnął się z szoku.
- Ooo,... Wow! Ale wypas! - powiedział i spojrzał na resztę.
- Czy dobrze się czujesz, kochanie? - spytała Hermiona nachylając się nad nim.
- Tak, jasne. - odparł. Nagle ktoś upadł jęcząc.

Rozdział 25 (62) - Opowieść Percy'ego i proroctwo

Klik

- Muszę pogadać z Draconem. - postanowił Harry po minucie ciszy.
- A po co? - spytał jego ojciec.
- On jest dziedzicem Merlina i on jeden może władać jego pierścieniem. Może nim władać tylko dziedzic Merlina, a jest nim Draco. - wyjaśnił.
- Draco wrócił do szkoły. - zauważył Percy.
- Ach tak. - odpowiedział inteligentnie Harry.
- Harry, nie możesz wrócić do Hogwartu, bo Sami Wiecie Kto przejął ją. - przestrzegł go Ron.
- Wiem o tym. Byłem przy tym jak stał się dyrektorem. - oświadczył z lekką złością i irytacją w głosie.
- To nie Tom Riddle II jest teraz dyrektorem. - odezwał się niespodziewanie Percy. Wszyscy na niego spojrzeli zdziwieni.
- Więc kto dowodzi teraz szkołą? - spyta Hermiona. Wszyscy patrzyli w oczekiwaniu na wyjaśnienia Percy'ego. Ten z początku nawet nie kwapił się odezwać, jednak w końcu oświadczył:
- Nie mogę wam tego powiedzieć. Sami musicie do tego dojść. - odparł. Cały Zakon oraz młodzież patrzyli na niego zawiedzeni.
- A co możesz powiedzieć na temat nowego dyrektora? - spytał Harry.
- To, że jest po naszej stronie. - odparł z lekkim uśmiechem na twarzy. Harry patrzył na swego przyszłego Ja bardzo intensywnie. Ten zauważając jego spojrzenie powiedział telepatycznie: - "Użyj Lusterka Dwukierunkowego i spytaj oto Mary i Eleine. One wiedzą" - wyjaśnił. Harry natychmiast wykonał jego polecenie. Wyjął Lusterko i powiedział:
- Eleine i Mary. - w szybie Lusterka pojawiły się dwie twarze jego sióstr ciotecznych. Gdy zobaczyły Harry'ego uśmiechnęły się równocześnie.
- Harry! Hej, słuchajcie,... - zawołała Eleine do kogoś obok. - ...Harry do mnie się odezwał! Szybko! Chodźcie tu! - dodała. Po chwili w szybce pokazała się twarz Seamusa, Deana, Cho i innych uczniów Hogwartu.
- Cześć, Harry! - to była Ginny.
- Harry! - pisnęła Cho.
- El, kochanie. Jak się czujesz? - spytał z troską Harry narzeczonej.
- Dobrze. Pani Pomfrey dobrze się mną opiekuje. Przyjaciele i Luna też. - odparła wesoło.
- Cieszę się... - powiedział z uśmiechem, po chwili jednak spoważniał. - ...Mam do was pytanie.
- Jakie, Harry? - spytała Mary także poważniejąc.
- Kto jest teraz dyrektorem Hogwartu? - zapytał.
- Camille Black. - odpowiedziała Cho.
- Black? - zdziwił się Ron.
- Jaka ona jest? - spytała Hermiona.
- Miła i nawet fajna. Rodzeństwo Carrow są tu nauczycielami, a ona zmienia się przy nich i twierdzi, że jest po ich stronie, ale nie pozwala im na gnębienie nas. - wyjaśniła Ginny.
- To super. A ty, Ginny, jak się czujesz? - spytał Ron.
- Jest dobrze. Wszyscy się nami opiekują. Nawet profesor Black. - odparła.
- A jak tam Hermiona? - spytał Eleine. Wyżej wymieniona stanęła obok Harry'ego.
- Czuje się świetnie. - odpowiedziała.
- To dobrze. - powiedziała z ulgą Ginny. Teraz Harry zwrócił się do zgromadzonych w pomieszczeniu:
- Czy ktoś wie kim jest ta Camille Black? - spytał. Na jego pytanie odpowiedział Remus.
- Camille jest żoną Syriusza, a Rachel O'Connor jest ich córką. - wyjaśnił.
- Rachel O'Connor? Ta aurorka? Słyszałam o niej. Podobno była podopieczną "Szalonookiego" i nawet go przerosła, w sensie doświadczenia i wyczynów. - oświadczyła Lily.
- Zgadza się. - odparła Minerwa.
- Dobra, zmieniamy temat rozmowy. Musimy skupić się na innej rzeczy. Natomiast na medalionach. - odezwał się Percy.
- Medalionach? Mówisz o tych medalionach? - spytała Hermiona pokazując swój. Miał on kształt pięcioramiennego pentagramu obramowany sierpem księżyca. Wewnątrz pentagramu tkwił różowy kryształ.


Wszyscy, z wyjątkiem Eleine, Mary i Percy'ego, zachwycili się wisiorkiem.
- Rety, ale ładny. - pisnęły dziewczyny.
- Ja już kiedyś taki wisiorek widziałem. - odezwał się Jack. Wszyscy na niego spojrzeli.
- Gdzie go widziałeś? - spytał Harry z zaciekawieniem.
- W jednej z książek w bibliotece nim odeszliśmy ze szkoły. Byłem wtedy w Dziale Ksiąg Zakazanych. Dowiedziałem się, że metal tego medalionu pochodzi z samego wnętrza Piekieł i podobno ma jakąś moc. Nosił go sam Szatan. Posiadał on trzy takie medaliony. Jednym z nich jest ten, który ma Hermiona. - wyjaśnił. Teraz wszyscy zwrócili wzrok na Percy'ego.
- Percy, czy to prawda? - spytała Hermiona. Ten wpatrywał się w dawną przyjaciółkę. Przypomniał sobie jak to on, jako Harry usłyszał to pytanie skierowane do tamtej Hermiony. Tamten Percy odpowiedział, że:
- Tak. To prawda. Hermiona dzięki tej błyskotce posiada moc planet. Wenus, Merkury, Mars, Jowisz, Saturn, Uran, Neptun i Pluton. Ich połączone moce dają władzę nad każdym umysłem. Muszę wam coś powiedzieć na temat medalionów, które posiadają Hermiona, Mary i Eleine... - zaczął, a po chwili milczenia oznajmił. - ...Otóż, jak powiedział nam Jack metal wszystkich medalionów, które otrzymaliście pochodzi z samego Piekła, a ja dodam, że posiadał je Licefer syn Lucyfera. Stworzył go wbrew woli ojca. Obdarzył go mocą równą mocy wszystkich czarodziei na świecie, nawet tych z przyszłości, a konkretniej: Założycieli i Merlina zanim się narodzili. - wyjaśnił.
- Co masz na myśli, że zanim się narodzili? Kiedy dokładnie zostały stworzone? - dopytywała się Hermiona. Percy myślał chwilę, aż w końcu odpowiedział:
- Licefer podarował te medaliony trzem braciom. Pewne zapomniane proroctwo mówiło, że trzy przedmioty zostaną obdarzone magią taką jak: miłość, nienawiść i tęsknota ich właścicieli. - wyjaśnił.
- Mówisz o Insygniach Śmierci? - spytała Harry.
- Nie, Harry. Mówię o medalionach z Piekieł. Za to Insygnia, czyli Peleryna Niewidka, Kamień Wskrzeszenia i Czarna Różdżka nie zostały dane od Śmierci, ale obdarzone magią. Ignotus i jego bracia po prostu nasycili te przedmioty magią. Byli jednymi z najpotężniejszych czarodziei swojej epoki, więc mogli to zrobić. - wyjaśnił.
- A co mają do tego nasze wisiorki? - spytała Eleine.
- To, że były to te same wisiorki, które dostali bracia Peverell wiele lat później. I to właśnie Licefer był tą Śmiercią, która zagrodziła im drogę w bajce "Opowieść o trzech braciach". Wiedział czego dokładnie pragną zanim wypowiedzieli swoje życzenia na głos, więc im je dał wbrew woli ojca. Podarował im medaliony mówiąc im, że siła magiczna tych przedmiotów wzmocni ich czarodziejską moc. Tak więc przemienili te wisiorki w przedmioty przed obliczem Licefera, a dokładniej w Insygnia Śmierci. - odparł.
- A czy te medaliony wspólnie mają jakąś moc? - spytała Hermiona.
- Tak. Gdy zostaną połączone mogą stworzyć jedną z kilku części klucza otwierającego Wrota Piekieł i Niebios. - wyjaśnił.
- Chwila! - zawołała Mary z lusterka.
- O, co chodzi, Mary? - spytał Harry.
- Przypomniało się, że gdy Sami Wiecie Kto mnie oraz Eleine i Hermionę porwał rozmawiałyśmy między sobą o tych medalionach. Podobno posiada je każdy kto jest choć w najmniejszym stopniu spokrewniony z naszym ojcem. - wyjaśniła.
- Racja, Mary. Trzeba z tymi osobami porozmawiać. - powiedziała Shavanne.
- Eee... przepraszam, że przerywam ten jakże wspaniały i interesujący wykład,... - wszyscy spojrzeli w kierunku dowódcy. - ...ale mamy mały problem. - odezwał się Harry.
- Jaki, Harry? - spytał ktoś.
- Jack jest nieprzytomny... - powiedział bez ogródek. Wszyscy spojrzeli na bruneta. - ...Chyba niedługo wypowie proroctwo. - stwierdził pokazując na nieprzytomnego Puchona leżącego na podłodze salonu. Percy nachylił się nad Puchonem. Chwilę się zastanowił, po czym wyjął kartkę oraz długopis i zaczął pisać.

~~*~~

        W tym samym czasie Jack pojawił się w dziwnym miejscu, a konkretniej w lesie. Było ciemno. Po chwili zobaczył swego brata - Harry'ego. Nieopodal zauważył, że zbliżają się jakieś nietoperze. Walczył z nimi.
        Po około pięciu minutach scena się zmieniła i pojawił się w innym lesie, ale ładniejszym, żywszym i jaśniejszym. Niedaleko, a dokładniej na wprost niego padało światło słoneczne na jakiś szałas wielkości trzech-czterech metrów wysokości i siedmiu długości. Na owym szałasie był napis w dziwnym języku.
        Znowu otoczenie się zmieniło. Tym razem pojawił się na bardzo jasno oświetlonej łące. Nieopodal stał elf. Trzymał on metalowy pręt przypominający kształtem obręcz do pierścionka. Harry stał naprzeciw elfa, ale jednak po chwili obrócił się ku Jackowi. Ten zamarł na chwilę, ale wysłuchał słów, które zabrzmiały z ust jego brata:
- Wybraniec przejdzie próby u trzech ras. Próby wzmocnią go, ale i doprowadzą do odnalezienia trzech części pierścionka Morgany. - wyrecytował.
- Trzech ras?... - spytał zdziwiony. - ...Co to znaczy? - zapytał po chwili.
- To znaczy, że twój brat musi się spieszyć. Macie mało czasu. Wkrótce przedmioty dane od Lorda Voldemorta zostaną połączone, a pierścienie Założycieli Hogwartu i Merlina odnajdą swoich właścicieli z różnych domów tego stulecia. - oświadczył głos. Nagle wszystko rozpłynęło się i Jack ponownie znalazł się u boku swych przyjaciół.

~~*~~

        Leżał na wznak, a obok niego siedzieli Harry i Shavanne.
- Nic mu nie będzie? - spytała ta druga.
- Nie... - odparł Percy klepiąc ją po ramieniu. Minęło już dziesięć minut odkąd Jack zemdlał. Nagle Jack poruszył się. Wszyscy nachylili się nad nim. Otworzył oczy, które miał mleczne i źrenic nie było prawie widać.
- Jack? - zwrócił się do niego Harry. Ten spojrzał na niego i wyrecytował:
- Wybraniec przejdzie próby u trzech ras. Próby wzmocnią go, ale i doprowadzą do odnalezienia trzech części pierścionka Morgany. - wyrecytował. Wszyscy spojrzeli na Harry'ego poza Percym, który słuchając słów brata doznał olśnienia.
- Percy, co to znaczy? - spytał Harry. Levender przez chwilę milczał wpatrując się w niego. Nagle wstał. Zaczął powtarzać słowa:
- "...próby trzech ras...", "...wzmocnią go..." i "...trzy części..."... - Nagle zatrzymał się patrząc gdzieś przed siebie. - ...Już wiem! Harry... - zwrócił się do Wybrańca. - ...musisz iść na próbę do trzech ras: elfów, druidów i wampirów! W ten sposób wzmocnisz się i czegoś nowego nauczysz! Reszty dowiemy się już niedługo. Jack nas ostrzega co się wydarzy dzisiaj... - wyjaśnił. Zbliżył się do drugiego brata i spytał: - ...Jack, co widziałeś we śnie? - spytał.
- Widziałem ciemny las, potem szałasy na tle zielono-żółtego lasu, a na końcu wielki pałac otoczony łąkami, lasami i jeziorami. Widziałem za pierwszym razem jak Harry walczy z wampirami, potem stoi przy wielkim szałasie, a potem rozmawia z elfem, który trzymał obręcz od pierścienia. - powiedział jak laturgu. Percy'ego to zdziwiło. Pstryknął palcami przy twarzy brata i oznajmił:
- Zajmijmy się listą. - szepnął.
- Racja. - odezwał się Harry. Wszyscy byli zdziwieni nagłą zmianą tematu, ale przyłączyli się do rozmowy.

1 grudnia 2013

Rozdział 24 (61) - Mroczna Dusza i Gwiazda Cienia

Klik

          Rozmawiali z panią Van Raichand dobrą godzinę na różne tematy, w szczególności o planach Voldemorta, aż padło pytanie:
- Tak mnie zastanawia... - odezwała się Hermiona cichym głosem. Nie którzy spojrzeli na nią. - ...Czy mój ojciec czuje, gdy jego Horkruksy są niszczone? - spytała. Nastała krótka pauza, aż w końcu Shavanne odparła:
- Nie... - zaprzeczyła kobieta. - ...On tego czuje już od wielu lat. Zło nim tak przeważyło, że nie odczuwa niczego. Żadnych ludzkich uczuć. - powiedziała i spojrzała na swego towarzysza. Ten dokończył jej wypowiedź:
- Stało się tak odkąd stworzył trzeciego Horkruksa. Diadem Roweny. Było to wtedy, gdy poszedł do Dumbledore'a z pytaniem o posadę nauczyciela Obrony. - wyjaśnił Percy.
- Ja też mam pytanie... - odezwał się Harry. - ...Czy jest możliwe, by dusza Sami Wiecie Kogo była w ludzkim ciele i obdarzyła tą osobę zdolnościami? - spytał.
- Ma pan na myśli siebie i mowę węży, której jako potomek Ignotusa Peverella nie powinien mieć? - podsumowała.
- No... właściwie to tak. - odparł.
- Cóż, Harry. Ty i pana brat urodziliście się bez żadnych umiejętności. Dzięki Czarnemu Panu i matce, która wraz z Aurelią i ich bratem Aidrenem są jego dziećmi macie je. Ty Harry otrzymałeś zdolność rozmowy z wężami i cechy charakteru od Riddle'a, a także ochronną moc Lily. Za to ty, Jack otrzymałeś od nich podobne zdolności i również, jak Harry, ochronę na szesnaście lat przed nim. Odwagę sami nabyliście. Harry, dzięki twemu ojcu i wujostwu stałeś się Gryfonem o duszy Ślizgona i Ślizgonem o sercu Gryfona. Nie jest to dobre połączenie, ale jedyne w swoim rodzaju. Wiele was łączy z Tomem II. Harry był wychowany przez Mugoli, których nienawidził chcąc od nich odejść przy najbliższej okazji, tak jak Riddle odszedł od Percy'ego mając piętnaście lat. Wszyscy trzej staliście się sierotami w bardzo młodym wieku i cała wasza czwórka znacie mowę węży. Różni was tylko kilka rzeczy. Po pierwsze Harry był Gryfonem, Jack stał się w tym roku Puchonem, a on był Ślizgonem, za to Nicole była Krukonką o największej i silnej mocy. Harry ma władzę nad żywiołami. Riddle - nie. Harry miał wybór jeśli chodziło o dobro i zło, a on go nie miał. Żył w samotności, mimo że miał opiekuna, który się nim zajmował aż do dnia, gdy dostał list z Hogwartu. Nie czuł się mimo tego szczęśliwy. Za to od dnia, gdy dowiedział się o swoim przodku stał się innym człowiekiem i z dnia na dzień znienawidził swego opiekuna i odszedł od niego. Ty, Harry oraz brat jesteście potomkami Ignotusa Peverella za to on Salazara Slytherina. - wyjaśniła. Dalej kontynuował Percy.
- Są to dwa różne rody. Poza tym... - Tu młodzieniec zaznaczył te dwa słowa, by przerwać słuchającym. - ...Panieńskie nazwisko matki braci Peverell to Ginewra Gryffindor i była młodszą siostrą Godryka, a Salazar był przyrodnim bratem Godryka. Gdyż matka Godryka i Ginewry wyszła za mąż za matkę Salazara. - wyjaśniła.
- Niewiarygodna wiadomość... - wydyszała Minerwa
- Ale prawdziwa... - oznajmił Percy. - ...Byłem tego świadkiem. Godryk i Salazar nie mogli uwierzyć iż są kuzynami. Łączyły ich wyłącznie Ginewra i ich matka. Po kilku latach, a dokładniej, gdy siostra Godryka urodziła trzech synów Salazar postanowił się zemścić na kuzynie i zabił Ginewrę po trzecim dziecku, a wkrótce potem Godryka. Braci nie mógł, gdyż okazali się silniejsi dla niego. - objaśnił.
- Wow. - wyrwało się Ronowi, Jackowi i Erniemu.
- No dobrze. To rozumiemy. Powiedzcie nam jeszcze o przyjaźni z pani przyjaciółką i stosunkach między panią a Sami Wiecie Kim. - poprosiła dyrektorka patrząc na panią Van Raichand. Kobieta popatrzyła na wszystkich, ale jej wzrok dłużej zatrzymał się na profesorce. Po kilku chwilach odpowiedziała.
- Ja i Linda byłyśmy dobrymi przyjaciółkami na dobre i na złe. - zaczęła.
- Linda? Masz na myśli Melindę? Melindę Gordon? - zdziwiła się profesorka.
- Tak, a o, co chodzi? - zdziwiła się.
- Była moją przyjaciółką z tego samego domu. Nie żyje. Nic mi nie mówiła, że się z nim związała oraz z tobą przyjaźniła. - powiedziała zaskoczona.
- Słyszałam o tym. - powiedziała Shavanne.
- Jak to się stało, że stał się taki? - spytał Jack. Wszyscy spojrzeli na Jacka, potem na Percy'ego i Shavanne.
- Jaki? I kto? - dopytywała się Hermiona.
- No, dlaczego Tom Riddle II stał się Lordem? - spytał Jack. Shavanne popatrzyła na nich dziwnym wzrokiem. Po chwili odpowiedziała:
- Stał się Czarnym Panem właśnie z jej powodu. - odparła sucho.
- Jak to? - padło pytanie.
- Została zamordowana przez Gellerta Gridenwalda podczas tego słynnego pojedynku z Albusem Dumbledorem w 1945... - odpowiedział Percy. - ...Na początku Dumbledore chciał uspokoić go, ale nie udało mu się, gdyż przechodząca tamtędy Linda została zakładniczką, a potem on ją zabił. Dumbledore nie zdołał go powstrzymać. Całe to zdarzenie widział Tom. Gridenwald zdołał coś powiedzieć przed swoim pojmaniem. Zapowiedział, że ktoś go zastąpi. Mówił o Tomie Riddle'u II. Gridenwald powiedział też, że młody chłopiec zabije go, pomimo jego wielkiej mocy. Wspomniał także o waszej przepowiedni. - wyjaśnił.
- Chcesz powiedzieć, że Sami Wiecie Kto chce się zemścić na nas tylko dlatego, że ten cały Gridenwald zabił mu dziewczynę? - zdziwił się Ernie. Percy i Shavanne skinęli jednocześnie głowami, a kobieta dodała:
- Więcej. Była jego narzeczoną. Mieli się pobrać jak tylko ukończą szkołę i się ustatkują. - oświadczyła czarnowłosa.
- To Riddle był zakochany?! - zawołali jednocześnie młodzież.
- Świat się wali. - skomentował Harry.
- To bez sensu. - wtórował mu Ron.
- A ty jak byś się czuł, gdybyś stracił Mary wraz z dzieckiem? - spytała Shavanne.
- No... był bym zły i zrozpaczony. - odpowiedział.
- Zgadza się! I tak właśnie się czuje Tom. Zły i zrozpaczony. Jeśli dodać do tego jego moc i determinację oraz miłość do Lindy można łatwo odgadnąć jakie są tego skutki. - oświadczył Percy. Wszystkich zatkało.

~~*~~

Trochę później...
           - Ma ktoś pomysł jak zabić Riddle'a? - spytał Jack po godzinie milczenia.
- Trzeba najpierw zniszczyć jego Horkruksy. - odparł Harry.
- Zostały zniszczone: Medalion i Pierścień Slytherina, a także dziennik Riddle'a. - wymieniała Hermiona.
- Zapomniałaś o Pucharze Helgi,... - przypomniał jej Harry. - ...Ty, jako Nagini,... - zwrócił się do pani Van Raichand. - ...więc zostały dwa. Ale co, lub kto nimi jest? - spytał.
- Diadem Roweny i ty, Harry. Trzecim jest sam Czarny Pan, z którym musisz się zmierzyć w ostatecznym pojedynku, jak nawiązuje o tym wasza przepowiednia. - wyjaśniła.
- Co? - zdziwił się Harry.
- Jak to możliwe, by Harry był Horkruksem? - zawołała Susan.
- Normalnie. Tom was zabił... - zaczęła, spojrzawszy na państwo Potter. - ...sam mało nie ginąc przez twoje odbite zaklęcie miłości, pani Potter. - wyjaśniła spojrzawszy na Lily.
- No tak. To prawda. Stracił ciało i moc na trzynaście lat. - powiedziała w zamyśleniu.
- Ale w jaki sposób Harry stał się Horkruksem? - spytał James.
- By stworzyć Horkruksa trzeba popełnić morderstwo na człowieku. To rozdziera duszę. Zabił was, a dusza Riddle'a była tak krucha i nie trwała, że się sama rozdarła, a on sam stał się czymś mniej niż widmo. Używał wielu sposobów, by przeżyć przez trzynaście lat. W Albanii rok przed swoim odrodzeniem trzy lata temu, zanim je w pełni odzyskał, używał mieszanki z krwi jednorożca, mojego jadu i swoich zaklęć do uzyskania cielesnej postaci, a potem tymczasowego ciała, by móc przynajmniej podróżować. - wyjaśniła.
- To w ten sposób Peter go zabrał do Little Hangleton. Tam mieści się dom jego ojca. Toma Riddle'a seniora. - powiedział w zamyśleniu Harry.
- Tak. Właśnie w ten sposób. - przyznała Shavanne.
- A czy istnieje inny sposób na usunięcie duszy Riddle'a z ciała Harry'ego? - spytał Hermiona.
- A istnieje? - spytał wyżej zainteresowany.
- Tak. Są trzy sposoby. Pierwszy to zabić duszę Riddle'a tkwiącą w Harrym, ale jest pewien haczyk. Riddle musi zabić cię ponownie, ale ty jego nie możesz więc tu i tak trzeba zniszczyć Horkruksy. - wyjaśniła.
- Więc to na pewno odpada. - oświadczyła Mary.
- I jest zbyt niebezpieczne. Drugim jest skrucha. - wyjaśniła.
- Wątpię by Tom przyznał się przed nami, a tym bardziej przed samym sobą, że kogoś zabił, i że tego żałuje. - sarknął Percy.
- Zgadza się. Znam go i wiem, że tego nie zrobi. Jest zbyt dumny. - stwierdziła czarnowłosa.
- A jaki jest trzeci sposób? - spytała profesor McGonagall.
- Trzeci to pięć magicznych pierścieni. Po połączeniu ich pojawi się moc, która może pokonać wszelkie bariery. Można nawet ochronić się przed każdym czarno-magicznym zaklęciem czy urokiem, a nawet przed Zaklęciami Niewybaczalnymi. - objaśniła.
- Założyciele wspomnieli mi o tym dzisiaj podczas snu. Powiedzieli mi też o zagrożeniu. - oznajmił Harry.
- Co to za zagrożenie? - spytał James.
- Podobno za 24 lata ma się pojawić mistrz Salazara Slytherina. - wyjaśnił.
- Campió de Campions? - spytała Shavanne.
- Tak. - przyznał Harry.
- Już wiem, co chcesz powiedzieć. Gdy Riddle cię torturował i, gdy stałeś się Śmierciożercą coś się stało z czasoprzestrzenią. Tak? - powiedziała w zamyśleniu Shavanne.
- Zgadza się. Skutkiem tego jest obudzenie najpotężniejszego Czarnego Lorda. Tak zwanego Campió de Campions czyli po prostu Lord Lordów. - wyjaśnił Percy.
- Kim on tak właściwie jest? - spytała Hermiona.
- Jest to najpotężniejszy Czarny Lord na świecie. Podobno on był pierwszym Czarnym Lordem puki nie umarł z rąk innego czarodzieja, który przejął jego moce i władzę nad Czarnymi Panami.. - wyjaśniła. czarnowłosa kobieta. - ...Moc Czarnych Panów bierze się właśnie od pierwszego Lorda Lordów, a nie od kolejnych. Z każdym przejęciem mocy Lord Lordów staje się coraz potężniejszy i zostaje obdarzony ich coraz to potężniejszymi mocami. - wyjaśniła Shavanne.
- Założyciele powiedzieli, że ten Lord żyje, ale jest za słaby by działać. Dziadek Matt wspomniał, że każdy Lord Lordów odczuwa moc i powrót do sił swoich sług. Działa to też w odwrotną stronę. Nawet Salazar odczuwa powrót do sił Campionsa. Z pewnością Riddle też. Jeśli zabijemy Toma on się zbudzi. Z początku nie będzie działał, ale z czasem będzie coraz bardziej nabierać sił aż w końcu będzie mieć moc nie do poskromienia. Tak zwaną Mroczną Duszę. - objaśnił Harry.
- Mroczna Dusza? A co to jest? - spytał Ernie.
- To najpotężniejsza Siła Zła na świecie. Nikomu nie udało się jej poskromić z wyjątkiem pierwszego Lorda Lordów. - wyjaśniła Shavanne.
- A wiadomo kiedy odzyska siły? - spytała Susan.
- Za 24 lata. - odpowiedział Harry.
- To długo, mamy czas. - stwierdził z ulgą Ernie.
- To prawda, ale Godryk powiedział mi jeszcze o różnicy i podobieństwie kilkorgu z nas. - powiedział Harry.
- O jakim podobieństwie i różnicy mówisz? - spytał Jack.
- Mówię o czarodziejskiej mocy. Ten Lord Lordów jest obecnie równie potężny jak Riddle II i profesor Dumbledore razem wzięci. Gdy Tom umrze będzie równie silny jak oni, a także dziadek Matt i Założyciele z Merlinem razem wzięci. Podobno nabiera sił z każdą śmiercią jaką spowodują Riddle i jego słudzy. - wyjaśnił Harry na koniec.
- Ale Dumbledore nie żyje. - stwierdziła Shavanne.
- On żyje, więc mam czas. - oświadczył Harry.
- Z twojej miny wynika, że jest jakiś haczyk. - stwierdziła Hermiona przyglądając się Percy'emu. Ten spojrzał na nich. Westchnął i oświadczył:
- Tak. To prawda. Jest haczyk. Widzicie, zabijając Toma Marvolo Riddle'a zabije się także siebie, bo nasze dusze są połączone poprzez nieudane śmiertelne zaklęcie. - wyjaśnił młodzieniec.
- Jest sposób na wyciągnięcie Duszy Toma z twojego ciała, Harry. - odezwała się ponownie Shavanne. Wszyscy na nią spojrzeli.
- Jaki? - spytał Harry.
- Czarny Pan musi zniszczyć swoją duszę tkwiącą w tobie, ale i tak potrzebujesz Gwiazdy Cienia. - odparła Shavanne.
- Czego? - spytali wszyscy poza Percym.
- Gwiazdy Cienia. Mieści się ona w pierścieniu Merlina. - wyjaśniła.
- Gwiazda Cienia? Słyszałam o niej. Podobno posiada uzdrawiającą i ochronną moc. - odezwała się Lily.
- Zgadza się. - odparła Shavanne.
- Musimy go znaleźć. - postanowił James.
- Nie musimy, tato. - odezwał się Percy. Wszyscy spojrzeli w stronę Levendera.
- Dlaczego? - spytał Harry.
- Dlatego. - odparł wyciągnąwszy mały przedmiot z kieszeni swojej kurtki. Na rękach miał rękawiczki, a w nich trzymał ładny pierścień. Wszyscy nachylili się nad owym przedmiotem.
- Jaki piękny. - wzruszyły się dziewczyny.
- Jak go zdobyłeś? - spytała Shavanne.
- Riddle próbował wykraść go z londyńskiego muzeum archeologicznego. Był wśród artefaktów egipskich. Riddle walczył z ciotką Petunią, a ja w tym czasie skradłem pierścień sprzed nosa Riddle'a. - wyjaśnił.
- Nie wiedziałem, że ciotka Petunia jest czarownicą. - powiedział Harry.
- Wielu rzeczy ci nie mówiła. - stwierdziła Lily.
- To fakt. - powiedzieli jednocześnie Harry i Percy.
- I co z tym pierścieniem? - odezwał się niecierpliwie James.
- A co ma być? - odpowiedzieli pytaniem na pytanie Shavanne i Percy.
- No, czy uda się nim pokonać tą Mroczną Duszę Czarnego Lorda i usunąć Duszę Riddle'a z ciała Harry'ego? - spytał James.
- Ach, no tak. Cóż, samą Gwiazdą Cienia nie da się jej poskromić, a co dopiero zniszczyć. Potrzeba do tego większej mocy, czyli mocy pierścieni Założycieli Hogwartu oraz innych medalionów będących w posiadaniu każdego potomka, kuzyna i krewnego Toma Riddle'a II mających je. Musi go użyć w dobrej wierze i bez zmuszania prawowity potomek Merlina z pomocą wampirzycy o dobrym sercu, japonki, którą się uratowało, Wybrańca urodzonego w najpotężniejsza noc, druida i elfa oraz kogoś złego, ale nie będącego po jego stronie. - wyjaśniła Shavanne.
- A kto jest potomkiem Merlina? - rozległo się pytanie.
- Blackowie. Najstarszym żyjącym potomkiem z rodziny Blacków w tym stuleciu jest Bellatrix Lastringe i formalnie to ona powinna nosić ten pierścień. - wyjaśniła McGonagall.
- Jednak tylko męski potomek może go bezpiecznie nosić i używać. - odezwała się Shavanne.
- Kto? - rozległo się pytanie.
- Draco Malfoy. - odpowiedział Percy. Wszyscy wstrzymali oddechy patrząc na wyżej wymienionego wciąż milczącego i stojącego przy kominku.
- A reszta? - spytał Ron pierwszy się otrząsając z szoku.
- Cóż, zadam wam pytanie: Czy znacie jakąś wampirzycę o dobrym sercu, elfa, druida i japonkę, którą uratowaliście? - spytała Shavanne. Wszyscy pomyśleli chwilę, aż w końcu Harry powiedział:
- Znam jedną wampirzycę. Sarah Moon. Elf... Cassidy Snape, druid...
- Może ten David Dursley, który cię szkolił w wakacje? - spytał Draco w końcu się odzywając.
- Nie, Draco. David jest tylko po części druidem. Druid z pewnością musi być czystej krwi. Wiem. Andrew Pettigrew. On jest druidem i ojcem Petera. Jego żoną jest czarodziejka. Japonka... Jacqueline Kuchemoto. Wyleczyłem ją z pomocą Elyon. - chwilę milczał, aż w końcu powiedział: - ...Istnieje przepowiednia... - zaczął Harry.
- Kolejna?? - jęknęli wszyscy.
- Która jest wygrawerowana właśnie na pierścieniu Merlina w języku arabskim. - dokończył.
- Z ukośnikiem na staroegipski. - wtrącił Percy. Wszyscy tylko na niego spojrzeli.
- I nie możemy jej odczytać. - dokończył Harry.
- A kto to może zrobić? - spytał ktoś.
- Ja wiem co tam jest napisane. - wtrącił się Percy.
- Naprawdę? - zdziwił się Harry.
- Tak. Znaczy się... - tu zająknął się i dodał: - ...powiedziała mi to Elyon, bo sam nie znam tego języka dość dobrze. - wyjaśnił.
- Co ci powiedziała? - spytała Shavanne.
- Powiedziała, że ta przepowiednia nie może się dostać w jego ręce. - odparł.
- Jak ona brzmi? - spytała Hermiona. Percy patrzył na wszystkich z niepewnością, aż w końcu oświadczył:
- Na tym pierścieniu są dwie inskrypcje. Pierwsze to ostrzeżenie, a brzmi ono tak: "Ostrzegamy wszystkich, którzy nie są godni noszenia świętego Pierścienia Merlina. "Jeśli jesteś dobry i uczciwy, walczysz o dobro i pokój na świecie otrzymasz wiedzę i mądrość pierwszego czarodzieja obdarzonego mocą żywiołów i planet. Lecz, gdy masz złe zamiary oraz pragniesz posiąść jego moc i potęgę otrzymasz klucz, aby otworzyć zakazane Wrota. Aby otworzyć je trzeba światła i mroku oraz potomka Gryffindora, który tylko on jeden może otworzyć."" . Druga to przepowiednia, a brzmi tak: "Gdy Gwiazda Cienia oświetli niebo błękitną poświatą księżyca w Roku Tygrysa dnia klęski ciemności otworzą się wrota do Piekieł i Niebios. Wtedy mrok i ciemność zawładną całym światem, a światło zblaknie. Ocalić go może tylko osoba, która podróżuje w czasie obdarzona pięcioma żywiołami i siłą piekieł urodzony w najpotężniejszą noc. Powróci wtedy światło, a mrok odejdzie w zapomnienie..." - wyrecytował. Zapadło milczenie.

Tablica ogłoszeń

UWAGA!
Opowiadanie zostało przeniesione z poprawakami na wattpad.com. Szukajcie nicku: Cessidy84.


P.S. Byłabym wdzięczna, gdyby ktoś jeszcze raz przeczytał opowiadanie, bo pojawiły się poprawki.