Moja lista przebojów 2

26 stycznia 2014

Rozdział 32 (69) - Amulet Constantine'a, koncert i Gwiazdy Amberlis

Klik

          Gdy po dziesięciu minutach wrócił do lasu natychmiast znalazł się w ramionach ojca.
- Jak ja się o ciebie martwiłem! - zawołał.
- Przepraszam, tato. - powiedział. Gdy w końcu go puścił pokazał kamień.
- Harry, czyś ty zwariował?? Przecież...!
- Tato, uspokój się. Gdy uczyłem się u wampirów dostałem od nich prezent. Amulet Constantine'a. Ma podobno magiczne właściwości i chronił mnie przed wieloma zaklęciami. Zastąpiłem go nim, by wziąć Serce Chamberlain. Nie wiem przez ile czasu jaskinia wytrzyma, ale mam nadzieję, że na tyle długo, by połączyć trzy części pierścienia i podarować go wam. - wyjaśnił. James był pod wrażeniem pomysłu syna.
- To naprawdę genialny pomysł, Harry! Idź, zaliczyłeś próbę. - oświadczył.
- Dzięki.
- Chwileczkę. A co z napisem na kamieniu? - odezwał się Percy przypominając o swojej obecności.
- A no tak. - wszyscy trzej nachylili się nad przedmiotem:

如果十年有人很幸运,没有精神也没有鬼不敢勾引他。

- W wolnym tłumaczeniu oznacza: Jeśli ktoś przez dziesięć lat miał szczęście, to ani duchy, ani upiory nie ośmielą się go zaczepić. - przetłumaczył James.
- Znasz druidzki? - zdziwił się Harry patrząc na ojca.
- Oczywiście. Musiałem się go nauczyć, gdy stałem się wodzem. To starożytny druidzki. Rzadko używany w dzisiejszych czasach. - wyjaśnił.
- Potwierdzam. - odezwał się Percy.
- Dobrze. Percy, idziemy. Do zobaczenia, tato. - pożegnał się i razem z Percym poszli w głąb lasu
- Poczekajcie. Pójdę z wami. Znam drogę. - powiedział.
- Dzięki, tato. - powiedzieli zgodnie.
- Ale przy granicy Białych i Mrocznych Druidów będę musiał tutaj wrócić. Voldemort nie może mnie dopaść, ale gdy nastanie czas walki moi ludzie natychmiast przybędą z pomocą. Dasz mi znać, Harry? - poprosił, gdy szli przez las ku wiosce Białych Druidów.
- Oczywiście. Poproszę też oto Andrew. - powiedział Harry.
- Wspaniale. Porozmawiam z nim oraz z moimi ludźmi. Tak właściwie jest to konflikt między nami, druidami. - wyjaśnił.
- Mam pytanie. Od kiedy jesteś wodzem Mrocznych Druidów? - zapytał Harry.
- Od niedawna, zaraz po tym jak uciekłem od Voldemorta. W tradycji Mrocznych Druidów jest to, że jeśli ktoś zabije lub pokona obecnego wodza w otwartej walce staje się następnym wodzem. Przybłąkałem się z Piekielnego Dworu, który mieści się za tym wzgórzem. - wskazał na wschód. Widać było tam nie duże wzgórze, na którym widać było zamek. Harry go poznał. Przeraził się z deka.
- O matko. Jesteśmy tak blisko NIEGO? - spytał z niedowierzaniem.
- Tak. - odparł. Po chwili zorientował się co powiedział James.
- Chwila moment! Uciekłeś z Dworu??... - krzyknął. - ...To da się z niego uciec? - zdziwił się.
- Tak. - odparł mężczyzna.
- Ktoś jeszcze uciekł? - spytał Percy.
- Tak... - odparł. - ...Remus, dwóch urzędników z ministerstwa, paru nieznanych mi ludzi, Glizdogon, Nicole, Mary, Eleine, Hermiona, Agnes, Geandley, Regina i Roger Hoofowie, Daniel i March Riddle oraz paru innych ludzi. Nie tylko czarodzieje, ale też Mugole. Uciekliśmy w nocy, gdy wszyscy Śmierciożercy poszli do Hogwartu. Większość uciekła do Londynu lub do swoich domów. Ja miałem mniej szczęścia. Torturowali mnie. Całe szczęście, że lasy druidów są chronione przed czarnoksiężnikami i intruzami bardzo starymi zaklęciami. - wyjaśnił.
- Kiedy uciekliście? - spytał Harry.
- Ja uciekłem miesiąc temu a reszta tydzień temu. - odparł.
- Mieliście szczęście. - powiedział Percy.
- Tak. Mieliśmy. - odparł.
- Czemu nie wróciłeś do Londynu lub do Doliny Godryka? - spytał Harry.
- Nie mogłem... - odparł James zatrzymując się spojrzawszy gdzieś w ziemię jakby była jakimś interesującym zjawiskiem. - ...Gdy raz stajesz się wodzem Mrocznych Druidów... - spojrzał teraz na horyzont na wschodzie. - ...stajesz się nim aż do śmierci lub do momentu, gdy ktoś cię pokona w walce. - wyjaśnił ze smutną miną.
- Ale, tato, jesteś nieśmiertelny poprzez Eliksir Wskrzeszenia... - odparł. - ...Percy, mam pytanie, czy nie dało by się czegoś z tym eliksirem zrobić? - spytał.
- Na przykład?
- No... na przykład żeby ci, których wskrzesiłem stali się na powrót śmiertelnikami. - wyjaśnił.
- Hm, chyba wiem co masz na myśli. Będą tego jednak konsekwencje, Harry. Gdy pozbawisz ich nieśmiertelności postarzeją się jakby minęło tyle czasu ile obecnie minęło lub zachorują. To zależy od organizmu i czasu... - westchnął. - ...Eliksir jest silny, ale trzeba pamiętać o skutkach ubocznych, Harry. Tak jak w przypadku Syriusza, który umarł wkrótce po podaniu leku, gdyż został wyprowadzony z Łuku Śmierci. Był poturbowany, ale żył. Podałeś eliksir żyjącemu, by go wyleczyć, a to nie jest zbyt dobry pomysł. Sam tego doświadczyłem podając mojemu przyjacielowi ten Eliksir. Wkrótce potem, podczas walki mimo dobrego zdrowia zmarł. - wyjaśnił.
- Więc co można zrobić by uniknąć skutków ubocznych tego eliksiru? - spytał James.
- Nie uwierzycie mi, ale potrzeba właśnie tego amuletu, którego użył Harry, by powstrzymać zawaleniu się jaskini. - oświadczył.
- Więc idźmy po niego! - zawołał Harry.
- Poczekaj, Harry. Nie możesz wrócić do jaskini... - zawołał Percy. - ...Amulet Constantine'a ma kilka właściwości. Pierwszą: ochrania tego, kto go nosi przed wieloma zaklęciami, głównie przed czarno-magicznymi. Po drugie: Gdy byłeś w jaskini to nie jagody odstraszyły wtedy te bestie od ciebie, ale moc amuletu. Po trzecie: Amulet ma właściwości zastępcze, czyli tak jak zrobiłeś na skale. Zastąpiłeś go Sercem Chamberlaina na Amulet Constantine'a. Oba przedmioty mają zbliżoną moc do siebie. Dlatego jaskinia się jeszcze nie zawaliła, ale się wkrótce zawali. - wyjaśnił.
- Więc co zrobimy? - spytał James.
- Trzeba się spieszyć. Harry musi jak najszybciej dotrzeć do wioski Andy'ego i zaśpiewać podczas koncertu, by mógł się przemieć w drugą część pierścienia Morgany. Nie masz zbyt wiele czasu. Poza tym musisz iść jeszcze do królestwa wampirów i odnaleźć trzecią część. Trzeba je połączyć, a potrzeba do tego trzech osób. Mnie, Morgany i Teronita. Ach, i po czwarte: Amulet Constantine'a ma właśnie te właściwości pozbawiające nieśmiertelność bez skutków ubocznych. - wyjaśnił Percy.
- Więc jednak to o Teronita chodzi. - zawołał Harry
- Tak... - odpowiedział Levender. - ...Opowiem ci wszystko po drodze. - dodał. Harry natychmiast pożegnał się z ojcem i razem z Percym pobiegł ku wiosce Białych Druidów.
           Szli trochę krócej niż wcześniej. Może dlatego, że znali drogę, a Harry miał Kamień Łez. Gdy znaleźli się na miejscu Harry coś zauważył na jednej z tabliczek.

Field of Hope

- Co to znaczy Field of...? - zaczął Harry, ale nie skończył, gdyż Percy zakrył mu usta mówiąc cicho:
- Nie wypowiadaj tej nazwy na głos! - syknął.
- Czemu? - zdziwił się, gdy ten go natychmiast puścił obawiając się połączenia.
- Bo, gdy je wypowiesz zaklęcie, które zostało na początku czasu rzucone na tą wioskę zostanie zdjęte. Nazywamy ją po prostu Wioską Białych Druidów. Mroczni Druidzi też mają swoją nazwę i też jej nie wypowiadają. Nie wiadomo co się stanie, gdy wypowie ją Podwójny Dziedzic. Sam nie próbowałem. Zakazano mi. - oświadczył.
          Gdy dotarli do namiotu Andy'ego, by się zameldować u niego zobaczyli wodza i Alexa rozmawiających ze sobą.
- Wybacz, panie, że przeszkadzamy, ale chcieliśmy cię tylko powiadomić iż wróciliśmy od Mrocznych Druidów. Jestem gotowy do zaśpiewania na koncercie. - oświadczył Harry klęcząc na jedno kolano. Mężczyzna spojrzał na nich i nic nie mówiąc machnął ręką na nich na znak, by za nimi poszli. Szli za nim aż do ogromnej polany, na której druidzi stawiali podium dla muzyków i widzów.
- O rany! - zawołali jednocześnie Percy i Harry widząc tak wspaniałą scenę. Obaj podbiegli do niej i wskoczyli zwinnie na podium.
- Wspaniałe!... - zachwycił się Harry rozglądając się po trybunach. - ...Hej, Alex, gdzie moja gitara? - spytał zwracając się do Gryfona.
- Tutaj, Harry. - odparł chwyciwszy gitarę Harry'ego. Wszedł na podium i podał mu ją. Harry ją chwycił i zaczął grać.
- Co za piękna melodia. - powiedział z westchnieniem Andy.
- To prawda. Dźwięki z tej gitary przypominają mi świat Mugoli... - westchnął jego syn.
- To przecież... - Percy patrzył na dziwnie zachowujących się druidów i na Harry'ego grającego skoczną Mugolską muzykę. - ...Harry! Przestań grać! - krzyknął Percy.
- Dlaczego? - spytał wykonując jego polecenie. Druidzi nagle zaczęli się buntować i podchodzić do nich z wymierzonymi pięściami.
- Zaraz ci wyjaśnię. Daj mi tę gitarę. Coś ci pokażę. - Percy zaczął grać Elficką spokojną piosenkę pt. "Gdzie nie ma róż".


Druidzi przestali się denerwować.
- Co się stało? - spytał Andy.
- Nic nie pamiętam. - dodał Alex. Percy zwrócił się do Harry'ego:
- Posłuchaj uważnie, Harry. Po pierwsze: To jest magiczna gitara i nie można na niej grać byle jakiej muzyki. Pod drugie: Jej melodia działa na magiczne stworzenia. Szczególnie na elfów, bo zostały przez nie stworzone. Na druidów też działa, jak zauważyłeś, agresywnie, bo oni zrobili drewno. Jedynym lekarstwem jest spokojna muzyka wypływająca z serca z tego samego instrumentu pod warunkiem, że go nie zniszczą. - wyjaśnił.
- To wolę nie wiedzieć jak działa na wampiry... - zniesmaczył się Harry.
- Cóż, na nich działa odstraszająco, ale z jeszcze większym apetytem mają na ciebie chrapkę. Będą na ciebie polować puki się nie zmęczysz lub nie pozbędziesz się gitary. - objaśnił. Harry nic już więcej nie powiedział na ten temat tylko spojrzał na wodza. Zbliżył się do niego i z wahaniem powiedział:
- Ja-ja chciałem przeprosić za to, co się stało przed chwilą na scenie.
- Nie musisz, Harry... - odezwał się Alex. - ...Grałeś świetnie.
- To prawda. - poparł syna Andy.
- Dzięki. Percy, a jak będzie działać melodia z mojej gitary podczas, gdy się pojawią trzy gwiazdy Amberlis w sierpie księżyca? - spytał Harry.
- To już inna para kaloszy, Harry. Ta chwila jest chwilą szczególną dla druidów. Wodzu, wyjaśnisz? - poprosił Percy.
- Oczywiście, panie Levender. Otóż, Harry, jak wiesz gwiazdy Amberlis w sierpie księżyca pojawiają się raz na jakiś czas. Wtedy świętujemy pewne wydarzenie. Pojawiają się na ziemi trzy boginie Amberlis. Amderla, Adurla i Asollra. Zesłały nam moc i wiedzę, którą my druidzi posiadamy do dziś. Druidzi, elfy i wampiry. Każda z tych ras świętuje dzień gwiazd Amberlis i przybycie wielkiej mocy. - wyjaśnił.
- Wodzu, kiedy ostatnio ta moc się pojawiła? - spytał Harry.
- W pierwszej połowie tego stulecia. - odpowiedział.
- A kto otrzymał moc tych gwiazd?
- Pewien Mugol. - odparł Andy.
- Matt... - wyszeptał Percy. - ...Dobra. Już wiem o, co chodzi. Harry chodź, musisz poćwiczyć na gitarze. Proszę byście nam nie przeszkadzali aż do rozpoczęcia koncertu. - powiedział do Alexa i chwyciwszy Harry'ego za ramię zaprowadził go do kwater Alexa. Tam dorobił dodatkowy pokój i nafaszerował go zaklęciami, by ich nikt nie podsłuchał.

~~*~~

          Ćwiczyli długie godziny. Koncert miał się odbyć o 20:00, a oni grali już od 15:06.
Godzina 17:48...
          - Harry dobrze ci idzie, ale musisz postarać się jeszcze bardziej. - pouczał go Levender.
- Ale, Percy, nie wiem jaką piosenkę mam wybrać. - jęczał Harry.
- Harry, ile razy to mówiłem! Oni dadzą ci piosenki. Masz się tylko zapoznać z tekstem i nutami. Będziesz mieć na to pięć minut. - westchnął Percy.
- Ale ty wiesz co mi dadzą. Powiedz mi. Proszę. - błagał Harry.
- Nie mogę. - oświadczył cierpliwie.
- A, o której będę grał? - spytał.
- Koncert zaczyna się punkt 20:00, więc Gwiazdy Amberlis pojawią się we trzy o 21:28. Wódz da ci tekst piosenek pięć minut wcześniej. Zresztą i tak przy twoim talencie poradzisz sobie. Idzie ci coraz lepiej. - Percy uśmiechnął się.
Ćwiczyli więc dalej...
          Harry pocieszony słowami swojego przyszłego Ja grał na gitarze lepiej i zwinniej, prawie tak dobrze jak on sam, ale daleko było mu do doskonałości i jego talentu. Nie mógł wydobyć z gitary melodii płynącej z serca. Harry nadal nie rozumiał o, co mu chodziło z tym wydobywaniem melodii z serca, by grać tak dobrze jak on.
          Zbliżała się godzina pół do dwudziestej. Percy grał właśnie piosenkę zespołu Lucem, a Harry próbował go naśladować, gdy wtem rozległo się pukanie do drzwi pokoju Pottera i Levendera.
- Kto tam? - spytał Harry.
- Harry, Percy, czas wyjść. Za pół godziny rozpocznie się koncert! - zawołał.
- Dobrze, zaraz przyjdziemy, Alex! - zawołał Harry.
- Harry, on nas nie słyszy. - przypomniał mu Percy.
- Och, no tak... - Harry podszedł do drzwi i otworzył je. - ...Zaraz przyjdziemy... O kurde! - wyrwało mu się. To, co zszokowało zielonookiego to... strój chłopaka. Alex był ubrany tak:


- Harry, co tak stoisz w przejściu? - spytał Percy.
- Spójrz. - Harry pokazał na Alexa.
- Alex, wyglądasz... szałowo! - zawołał.
- A wy jeszcze nie gotowi? - spytał.
- Ja... ten... tego... Dopiero skończyliśmy próbę. - tłumaczył się Harry.
- Ech. Czas byś się przebrał. Muszę z was zrobić bóstwo i to wciągu pół godziny! - zawołał. Chwycił ich za ramiona i poprowadził gdzieś. Wyprowadził ich ze swoich kwater i wszedł do jakiegoś namiotu.
- Madowe, katastrofa! Harry właśnie skończył próbę, ale nie zdążył się jeszcze przebrać. Jego nauczyciel też. Zrobisz coś z nimi? Za pół godziny jest koncert, a Harry ma zaśpiewać i to solo na tym koncercie. - wyjaśnił. Madowe była druidką o pięknych długich brązowych falowanych włosach i fiołkowych oczach. Na sobie miała śliczną fioletową sukienkę, a w pasie obwiązała sobie wstążkę, która wiła się za nią.


- Rozumiem. Panie Potter niech pan tu usiądzie. Zajmę się najpierw panem. - oświadczyła melancholijnym głosem.
          Zaczęła od ubioru poprzez buty a skończyła na włosach. Ostateczny efekt wyglądał tak:


- Madowe, skończyłaś? - spytał zniecierpliwiony Alex po dwudziestu minutach.
- Tak, książę... - odparła kobieta. - ...Gotowe. - oświadczyła.
- Doskonale. Chłopaki, idziemy pośpiewać! - zawołał.
- Więc idźmy. - i pobiegli na scenę. Alex zaprowadził ich za kulisy. Harry zobaczył tylko kawałek sceny. Wyglądała teraz wspaniale. Trybuny były zapełnione ludźmi, a scena wyglądała fantastycznie.


Gdy weszli do odpowiedniej gabloty z napisem "Sonix" zobaczyli jeszcze trzy osoby.
- Cześć, chłopaki. Przyprowadziłem zgubę i jego nauczyciela. Zobaczcie jak go ubrała i uczesała Madowe! - zawoła Alex. Wymienieni spojrzeli w ich stronę, a po chwili podbiegli do nich.
- Ale czadowo! - zawołał pierwszy ze strasznie rozczochranymi jasno rudymi włosami i piwnymi oczami.


- No wprost szałowo! - zawołał drugi. Miał on ciemno-fioletowe włosy i piwne oczy.



Trzecią osobą była dziewczyna.
- Wspaniale wyglądasz! Madowe naprawdę się postarała!... - zawała dziewczyna. - ...Przepraszam, nie przedstawiłam się. Nazywam się Sonia. Sonia Dolovas. Gitara basowa i wokal... - Dziewczyna posiadała białe krótkie włosy i szare oczy.



- ..To jest Hages Gradeas, perkusja... - wskazała na blondyna. - ...A ten tu to Kevin Drew, klawisze i wokal. Każde z nas pochodzi z innego państwa. - wyjaśniła.
- Chwalipięta. - skomentował Alex.
- No i nasz Alex Welson. Gitara prowadząca i wokal. - dodała skromnie Sonia.
- Dobra! Dość tego dobrego! Idziemy już! - zawołał Alex i skierował się ku wyjściu. Harry i Percy spojrzeli po sobie. Obaj wzruszyli tylko ramionami i poszli za nim. Reszta poszli ich śladami. Sonia wzięła tylko swoją gitarę. Reszta miała swoje instrumenty przygotowane i podłączone już na scenie.
- Harry, ty i Percy zaczekajcie na widowni. - poinformował młodzieńca Alex zatrzymując go przed wejściem na scenę.
- Dobrze. - powiedział Harry.
- Chodź, Harry... - rozległ się głos Percy'ego tuż za nim. Ten zaprowadził go niedaleko podium. - ...Nie patrz w niebo. - nakazał, gdy siadali na krzesłach.
- Czemu? - spytał chcąc tam spojrzeć.
- Bo właśnie ukazuje się pierwsza gwiazda Amberlis. Wciągu niecałej godziny ukaże się kolejna, a potem następna. Gdy pojawią się wszystkie trzy, a potem ukaże się poświata będzie to znak, że zbliża się czas, i że za chwilę trzecia gwiazda wychyli się z sierpa i wtedy ty wystąpisz. Nikt nie powinien potrzeć na sierp, gdy pojawiają się te gwiazdy. - przestrzegł.
- Dobra, dobra. Zrozumiałem. Mogę w końcu posłuchać jak Sonix śpiewają? - spytał. Percy westchnął i skinął głową. Tak więc Harry pobiegł w głąb widowni i oglądał wyczyn Alexa. Był całkiem niezły jak i reszta zespołu


- Super! - zawołał Harry. Gdy Gryfon skończyli śpiewać. Po skończonej piosence stanął przed mikrofonem i zaczął swoją przemowę:
- Witajcie przyjaciele druidzi oraz drodzy goście! Czy dobrze się bawicie? - zawołał.
- Tak! - krzyknęli wszyscy.
- To dobrze. Teraz zaśpiewamy coś innego. - oświadczył. Podszedł do swojego zespołu i szepnął im coś, po czym wrócił do mikrofonu. Zaczął grać.


Ponad godzinę później...
          Alex i jego ekipa zaśpiewali jeszcze kilka piosenek aż stało się to, o czym mówił Percy. Pojawiła się biała poświata
- To znak gwiazd Amberlis! - krzyknął ktoś.
- Harry, już czas! Chodź tu!... - zawołał Alex w jego kierunku. Harry pobiegł za kulisy. Napotkał tam Sonię i Alexa. - ...Harry, słuchaj, masz pięć minut, by zapoznać się z tekstami tych piosenek oraz muzyką, a także je zapamiętać i zagrać na scenie... - oświadczył Alex podając masę papierów z nutami i tekstami jakiegoś zespołu. Gdy zlokalizował pierwszą stronę i zobaczył nazwę zespołu i o mało nie zemdlał z wrażenia. Lucem!!!! Przejrzał szybko wszystkie piosenki. Spodobała mu się jedna. "Bezczas". Podszedł do sceny i czekał aż piosenka, którą śpiewał Alex z zespołem się skończy. Wziął gitarę i czekał. Zauważył, że Alex spojrzał w jego stronę. - ...A teraz, kochani całkiem świeża krew! Harry James Potter! Zapraszamy na scenę! Pan Potter zaśpiewa nam jedną z piosenek zespołu Lucem. Harry, co nam zaśpiewasz? - spytał Alex, gdy ten zbliżył się do niego. Harry wziął do ręki mikrofon i odpowiedział:
- Zaśpiewam piosenkę "Bezczas". - odpowiedział.
- Wspaniale. Więc zapraszamy. - Alex skierował się ku zespołowi i chwycił swoją gitarę. Harry lekko wystraszony wziął swoją i wpatrywał się w widownię. Jednak coś się stało. Z sierpa księżyca wyleciał promień i uderzył w niego. Na chwilę jego oczy zalśniły jasnym światłem, gdy spojrzał w gwiazdy, następnie chwycił pewniej gitarę i zaczął grać i śpiewać.


Gdy skończył powiedział do mikrofonu monotonnym nieswoim głosem:
- Tę piosenkę dedykuję mojej ukochanej Aliannie. Usłysz mnie moja najmilsza... - po czym powiał lekki wiatr, który wszyscy poczuli. Jego palce poruszały się w rytm owego wiatru i zaczął zaśpiewać kolejną piosenkę:


W rytm tej piosenki wiatr łagodnie niósł się po okolicy.
- Kim jest Alianna? - spytał Kevin.
- Przecież Harry kocha Eleine... - szepnął Percy. - ...Chyba, że to... Chwileczkę!
- Percy, o co chodzi? - spytał Kevin jako jedyny z zespołu nie będąc magicznym stworzeniem.
- Kevin? Co tu robisz? - dopytywał się patrząc na niego.
- Ja... tego... Reszta dziwnie się zachowuje... Jakoś inaczej. - wyjaśnił.
- Nie jesteś magiczny, znaczy się, nie jesteś ani wampirem, ani druidem, a także elfem. Czyli jesteś czarodziejem. Moc gitary nie działa na ciebie, gdy pojawiają się gwiazdy. - stwierdził.
- To prawda, ale czemu gwiazdy Amberlis nie mają na mnie wpływu? - spytał.
- Bo na nie patrzysz oraz nikt nie rzucił na ciebie uroku. No właśnie! Urok! Tu chodzi o rzucenie uroku przez czarnoksiężnika!... - spojrzał na Harry'ego. - ...Kto był pierwszym właścicielem gitary? - zadał retoryczne pytanie Percy spojrzawszy na Kevina.
- Nie wiem. - odpowiedział szczerze chłopak.
- A ja wiem! Godryk Gryffindor! Mało tego Harry jest wcieleniem Godryka! To dlatego powiedział, tu cytuję: "Tę piosenkę dedykuję mojej ukochanej Aliannie. Usłysz mnie, najmilsza." Żoną Godryka była Alianna Sabrina O'Sullivan. Za pierwszym razem nie skojarzyłem o kogo może chodzić. Pomyślałem o Aliannie Gaunt, ale ona była w końcu jego przyjaciółką i żyje w tych czasach, ale on się zakochał w jej córce. Marthcie Aliannie Gaunt. - wyjaśnił. W tym momencie skończyła się piosenka i zaczęła kolejna, która Percy'ego zainteresowała.


Druidzi zaczęli klaskać jak oszalali, a Percy stał, gdzie stał gapiąc się na Harry'ego oniemiały.
- Percy, czy wszystko w porządku? - spytał Kevin.
- Ja... ja... skomponowałem muzykę do tej piosenki... A-a Tom II słowa... - wyszeptał.
- Słucham? Przecież to było ponad pięćdziesiąt lat temu! - zawołał. Percy nie zwracając uwagi na Kevina kontynuował.
- Byłem menadżerem i współautorem wszystkich piosenek zespołu Lucem. Pisałem i komponowałem, niektóre piosenki, a reszta tekst. - wyjaśnił. Gdy ostatnia nuta piosenki umilkła nagle z nieba wyleciały trzy promienie i zawisły przed Harrym ukazując trzy gwiazdy, które po chwili połączyły się w jedną. Ten odłożył gitarę i wyciągnął rękę. Na jego dłoni pojawił się kamień w kształcie gwiazdy z białym kamieniem po środku.


Nagle światło cofnęło się do nieba, a oczy Harry'ego przybrały ponownie barwę zieleni. Percy, Andy i Alex oraz inni członkowie zespołu Sonix podbiegli do niego i zajrzeli przez ramię.
- Co to? - rozległo się pytanie.
- Co się stało? - to było już drugie pytanie zadane przez kogoś z publiczności.
- Proszę państwa, ogłaszam pół godziną przerwę! - zawołał wódz. Zespół Sonix oraz Andy, Harry i Percy poszli do kwater zespołu i zamknęli za sobą drzwi.
          - Jak myślicie, co to jest? - spytała Sonia już w kwaterach.
- Nie wiem. - odparł Alex.
- Percy, może ty wiesz co to jest? - spytał Harry.
- Hm... Skoro wyszło to z gwiazd Amberlis musi mieć to z nimi związek. Andy, mówiłeś o trzech boginiach, tak? - spytał.
- Tak. Miały dać znak nadejścia wielkiej mocy. - wyjaśnił.
- Hm... - Percy zastanawiał się przez chwilę chodząc w tą i z powrotem przypominając sobie co się wtedy zdarzyło, gdy on tu był jako Harry. Wziął do ręki kamień i przyjrzał się mu. - ...Elyon! - krzyknął w obcym języku po minucie chodzenia w tą i z powrotem. Przed nimi pojawiła się blond włosa kobieta.
- Słucham, Percy? - przemówiła swoim pięknym urzekającym głosem.
- Elyon, możesz nam powiedzieć co to za kamień i do czego on służy? Mamy nie wiele czasu. - poprosił. Kobieta spojrzała na kamień i po chwili pisnęła z zachwytu.
- O rany! To przecież... - zakryła usta.
- No, co to jest, Elyon? - spytał Harry. Kobieta spojrzała na niego i zapytała:
- Słyszeliście o boginiach Amberlis? - spytała.
- Tak. Gwiazdy Amberlis to właśnie one. Trzeba zagrać na gitarze wytworzonych z magii elfów i drewna druidów głosem Podwójnego Dziedzica. - oświadczył Harry.
- A kto je wyzwolił? - spytała.
- Ja grając na gitarze na dzisiejszym koncercie. - odpowiedział.
- To jesteś, kochanieńki, zgubiony! - zawołała.
- Dlaczego? - spytał Alex.
- Dlatego, że jeśli wciągu 24 godzin nie ukończy próby u wampirów umrze! A wraz z tobą wszystkie magiczne stworzenia i czarodzieje, w tym twój ojciec i rodzeństwo, a nawet Voldemort! - zawołała z przerażeniem w głosie. Wszystkich przeraziła ta wiadomość nie pomijając Percy'ego. Ten po chwili wyjaśnił:
- Gwiazdy Amberlis dadzą ci siłę, Harry, by pokonać zło. Musisz uważać, bo z każdym użyciem będziesz tracić siły witalne. - wyjaśnił. Wszyscy spojrzeli na Elyon, a potem na siebie, a na końcu na Harry'ego. Ten gapił się na kobietę przerażony.
- Wodzu, zbierz wszystkich swoich najbardziej zaufanych i najlepszych ludzi i idź do miasta Mrocznych Druidów. Spotkajcie się z moim ojcem. - oświadczył.
- Co mamy zrobić? - spytał mężczyzna, gdy Harry szedł ku namiotowi Alexa. Harry obejrzał się i odparł:
- Niech się zakradną do Piekielnego Dworu i odbiją tylu ludzi ilu się da. Wyleczcie ich i niech idą do Hogwartu. Trzeba bronić Hogwart przed Riddlem. Wiem, że Voldemort chce go przejąć. Oczywiście ci, którzy są czarodziejami i są po naszej stronie niech go bronią. Rannych Mugoli odeślijcie do Świętego Munga. Niech ich wyleczą, a potem zmodyfikują pamięć i odeślą do domów. Informujcie mnie na bieżąco. Percy, odwołaj Elyon. Na razie się nam nie przyda. Wezwiemy ją w razie potrzeby. - oświadczył.
- Dobrze. Elyon, mogłabyś? - spytał.
- Tak. - i chwilę potem już jej nie było znikając w blasku światła. Pożegnali się z druidami i deportowali się do ponurej doliny, gdzie w oddali stał równie ponury zamek.

19 stycznia 2014

Rozdział 31 (68) - Wiadomość, dawne proroctwo i niespodziewana osoba

Klik

- TO BYŁO WSPANIAŁE! - wrzasnął Alex biegnąc ku nim od trybun. Jego głos słychać było już od wejścia na stadion. Tuż za nim szedł jego ojciec z jakąś kobietą.
- Dziękuję, Alex. - powiedział Harry uścisnąwszy go jak brata. Alex podszedł do przyjaciela i powiedział:
- Dostałeś łupnia od mojego nauczyciela. - zaśmiał się.
- Masz rację, Al. - odparł Grafin opierając się o miecz. Widać było, że się zmęczył. Nie dziwcie się! Obaj walczyli dobre trzy godziny!
- Widzę, że jesteście w dobrych humorach, chłopcy. - rozległ się głos wodza.
- Tak, panie. - odezwał się Grafin kłaniając się wraz z resztą towarzyszy.
- To dobrze. Panie Potter, dziś o 19:00 proszę przyjść na ucztę. Mój syn zaprowadzi pana, gdzie się ona odbędzie. Uzgodnię z panem i z pana przyjaciółmi następny etap próby. Do tego czasu proszę odpocząć. - powiedział i odszedł wraz z tajemniczą kobietą.
- Czego on może od ciebie chcieć? - zastanawiał się Ashe podchodząc do nich.
- Z pewnością chodzi o drugi etap próby... - stwierdził Harry. - ...O pójście do Lasu Mrocznych Druidów. - wyjaśnił.
- Ale poco masz tam iść? - spytał o dziwo Alex.
- Ja chyba wiem. - odezwał się Grafin.
- Po co? - spytali wszyscy.
- W tym lesie rządzi niezwykle potężny wódz. W jednej z jaskiń na jego terytorium znajduje się pewien tajemniczy magiczny kamień. - odpowiedział. Percy podskoczył, a na jego twarzy pojawił się niepokój. Nikt tego jednak nie zauważył.
- A kim była ta kobieta? - spytał Harry przyglądając się oddalającej się kobiecie.
- To szwagierka Andrew... - odpowiedział Percy "odrywając się" od ponurych myśli. - ...Żona Ralpha i macocha Petera oraz Elizabeth. Ma na imię Loreine. - wyjaśnił.
- Ach tak. A dlaczego ona tu przyszła? - spytał, gdy szli do kwater Alexa, by mogli odpocząć.
- Może masz z nią iść do tego Lasu? - zasugerował Grafin.
- Nie, Grafinie. Uważam, że trzeba będzie szukać tego kamienia w tamtym Lesie i to sam masz tam iść. - wyjaśnił Alex.
- Twój ojciec wspomniał coś o uczcie. Gdzie ona ma odbyć? - spytał Harry.
- W największym namiocie zaraz po namiocie mego ojca. W namiocie konferencyjnym. Gdy nadejdzie czas zaprowadzimy cię tam z Grafinem. Do tego czasu musisz odpocząć, a potem się przygotować. - odparł.
- Przygotować? Ale jak? - spytał Harry.
- Po pierwsze musisz się wykąpać. - zaprowadził młodzieńca do łazienki. Tam Harry wykąpał się i umył zęby. Właśnie nakładał koszulę, gdy wszedł Alex. Zobaczywszy co zakłada natychmiast zdjął ją i kazał założyć inną.
          Zbliżała się godzina 19:00, gdy Harry miał na sobie to:


Harry spojrzał w lustro wiszące na ścianie i przejrzał się w nim.
- No, nieźle. Naprawdę super strój mi wybrałeś, Alex. Podoba mi się. - powiedział.
- To chodźmy. - oświadczył Alex.
- Idźcie. My zaraz przyjdziemy. - powiedział Percy zerkając na Lusterko Dwukierunkowe.
- Co się dzieje? - spytał Harry widząc zaniepokojone twarze przyjaciół.
- Nic, Harry. Wódz cię wzywa. Musisz iść przecież. Alex, Grafin zabierzcie go stąd. - próbował się wykręcić Ashe, ale nie bardzo mu to wychodziło. Było wiadomo, że głos z Lusterka było słychać tylko wtedy, gdy jego właściciel pozwalał osobie stojącej obok na słuchanie. Jednak Harry był przeszłością Percy'ego, więc słyszał co mówiła osoba z Lusterka. Podszedł do niego i nachylił się nad nim. W szybie widniała twarz Geandley.
- ...Przejęli wschodni mur. Porwali profesor McGonagall oraz Alinę i większość uczniów, a także porwał Mary, Hermionę, Eleine, Alastora, a także Marcha i Agnes Hoofów, Aliannę i Marthę Gaunt, Nicole Potter, Marvolo i Daniela Riddle'ów. - wymieniała. Harry zaczął kojarzyć te osoby.
- Moment, ja wiem co on zamierza! On chce mnie wywabić z kryjówki i odebrać części do połączenia pierścionka Morgany! To są osoby, które posiadają pierścienie bądź medaliony, a także jego syn i on sam. Brakuje mu mnie i Geandley. Ashe, wracaj tam i chroń ją. Percy, ty zostaniesz ze mną i pomożesz mi w próbie. - oświadczył.
- Dobrze, Harry. - powiedzieli jednocześnie Percy i Ashe. Po chwili ten drugi zniknął.
- Alex, Grafin, prowadźcie mnie do wodza. - poprosił. Obaj młodzieńcy zaprowadzili Harry'ego i Percy'ego do jednego z największych namiotów w mieście. Weszli do środka. Wewnątrz było pięknie. Dwa długie stoły. Jeden dla dworzan, a drugi dla wodza, Alexa i Lory.
- Witajcie, drodzy goście. Siadajcie... - przywitał ich Andrew pokazując im dwa krzesła po swoich obu stronach. Obaj usiedli dziękując mu. - ...A gdzie Ashe Wilson? - spytał wódz.
- Ashe musiał wracać do Hogwartu w bardzo ważnej sprawie, panie. - odpowiedział Percy.
- Voldemort zaatakował Hogwart. - dodał szybko Harry. Nagle zrobiło się cicho.
- To bardzo źle. - stwierdził pan Welson.
- Muszę do nich iść i im pomóc! - zawołał Harry wstając i biegnąc ku wyjściu. Był już w progu, gdy...
- Zatrzymajcie go! - zawołał mężczyzna. Kilku strażników chwyciło go za ramiona i zaprowadziło przed oblicze wodza.
- Puszczajcie mnie!... - krzyknął. - ...Tak traktujesz gości, panie? - spytał z oburzeniem.
- Panie Potter, nie może pan odejść aż do zakończenia próby, czyli przez trzy dni.
- TRZY DNI??? Oni tam zginą!!! - wrzasnął.
- Uspokój się, Potter. Wiedz, że rzuciliśmy zaklęcie Pętli Czasu na wioskę i okolice. Tam minie sekunda. Wysłałem list do Ralpha z prośbą, by tak samo zrobił i byś nie tracił czasu. Co do próby jutro z rana odbędzie się druga część próby. Dopóki jest czas zjedz i wypocznij. - odparł.
- Na czym będzie ona polegać? - zapytał z lekką ulgą w głosie. Strażnicy puścili go, bo przestał się szamotać.
- Próba odbędzie się w lesie, ale nie byle jakim, a w Lesie Mrocznych Druidów. Strzeż się, bo oni nie lubią intruzów, a w szczególności czarodziejów z czystym sercem. Twoim zadaniem jest odnalezienie Kamienia Łez, który pod wpływem muzyki zmieni się w drugą część pierścienia Morgany. Ale to nie ma być byle jaka muzyka. Musi być ona zaśpiewana głosem Podwójnego Dziedzica, gdy trzy gwiazdy Amberlis pojawią się przy sierpie księżyca w noc przesilenia. Damy ci piosenki. Będzie to dopiero za trzy dni. Jutro o pianiu koguta masz być gotowy do drugiej części próby. Teraz żegnam. - oświadczył. Gdy wyszli skierowali się do strumienia pół kilometra od wioski.
- Percy, dobrze się czujesz? - spytał Harry widząc zaniepokojenie na jego twarzy. Percy tylko na niego zerknął krótko, ale odpowiedział:
- Harry, jest nie dobrze. - odezwał się cicho po minucie milczenia i wpatrywania się w taflę jeziora. Harry wpatrywał się w niego z niepokojem na twarzy.
- Czemu? - spytał.
- Gwiazdy Amberlis mają zły wpływ na ludzi. Na większość magicznych stworzeń działają dobrze, ale na ludzi źle. Andy wie, że jesteś Podwójnym Dziedzicem, gdyż powiedział mu o tym Alex. - wyjaśnił.
- Ale czym są te gwiazdy? Co one mogą wywołać? Powiedz mi tyle ile możesz. - poprosił Harry. Percy wpatrywał się w odbicie sierpa księżyca w jeziorze zapadając się we wspomnienia.
- U zwykłych ludzi... - zaczął powoli. - ...może wywołać sen tak głęboki, że nie możesz się z niego obudzić. Śpiący wierzy we wszystko co się tam dzieje aż zapadnie w sen tak głęboki, że nie można go wybudzić. Nic go nie może obudzić poza najpotężniejszym czarodziejami, którzy znają przeciw zaklęcie... - (od autorki: ten kto oglądał odcinek 12 serialu "Miecz Prawdy 1" wie o, co mi chodzi). - ...U czarodziei wywołuje niewyobrażalne tortury. Im silniejszy fizycznie tym słabszy wpływ gwiazd. Im silniejszy magicznie tym silniejsze tortury. Im silniejszy umysłowo tym mocniejszy wpływ gwiazd oraz tortury aż w końcu zapada w sen podobny do efektu eliksiru snu nieprzespanego. - odparł.
- A co ma do tego muzyka? - spytał Harry.
- To ma do tego, że tu chodzi o specyficzną muzykę. Nie wszyscy mogą zaśpiewać na koncercie druidów. Gwiazdy Amberlis uaktywniają się pod wpływem głosu osoby urodzonej w magiczną noc lub rodziców znienawidzonych rodów, w twoim przypadku Lily i Jamesa Potterów połączonym z mocą Salazara Slytherina. Czyli Podwójnego Dziedzica. - wyjaśnił.
- To znaczy, że jeśli zaśpiewam jakąkolwiek piosenkę w odpowiednim czasie i miejscu...
- To pojawi się druga część pierścienia... - dokończył z lekkim uśmiechem. Już Harry chciał się uśmiechnąć, gdy Percy dodał: - ...Muszę cię jednak ostrzec, Harry. - szepnął.
- Przed czym? - spytał z lekką paniką.
- Piosenki druidów są inne niż czarodziejów. Znaczy się... Alex lubi inne piosenki niż jego rodacy. - powiedział.
- Jak to? - zdziwił się.
- Ponad pięćdziesiąt lat temu został założony zespół muzyczny. Nazywali się Lucem, co po łacinie znaczy Światło i Mrok. Byliśmy w jednej klasie i staliśmy się najlepszymi przyjaciółmi. Ja za to byłem ich menadżerem. - wyjaśnił.
- Co oni mają ze mną wspólnego? - spytał.
- Podczas, gdy ty i Alex zajmowaliście się ubieraniem się i przygotowaniami do uczty spytałem Grafina czy mogę zajrzeć do pokoju Alexa. Zgodził się pod warunkiem, że zrobię to szybko. Zobaczyłem tam wiele zdjęć tego zespołu i nie uwierzysz co jeszcze zobaczyłem. Chodź, pokażę ci... - machnął na niego ręką. - ...Wszyscy są na uczcie, więc nie będą nam przeszkadzać. - zaprowadził Harry'ego do pokoju Alexa. Zobaczyli na ścianach jego pokoju mnóstwo plakatów, a także gadżety i figurki tegoż zespołu. Lucem. To, co Harry zobaczył na nich było zaskakujące. Wśród nich były dwie znane mu osoby.
- To niemożliwe! Ale numer! To pani Hoof i Voldemort. Kto by pomyślał! Ale reszty osób nie znam. Kim oni są? - spytał będąc kompletnie zaskoczony przyglądając się plakatom, figurkom i wieloma płytami.
- To ich przyjaciele z innych domów. Są członkami zespołu. A to ja jestem. - Wskazał na blondyna z rozczochranymi słomianymi włosami i niebieskimi oczami.


- Rozumiem. Mam jedno pytanie. Gdy już odszukam wszystkie części pierścienia to, co mam z nimi zrobić? - spytał.
- Dobre pytanie. Pewne prastare proroctwo mówi, że połączyć je mogą tylko trzy osoby z trzech różnych rodów. Wśród nich jest Morgana, a kolejnym jest...
- Poczekaj chwilę, wyrecytuj mi to proroctwo. Powiedz też kiedy zostało wygłoszone i przez kogo? - przerwał mu Harry. Percy westchnął siląc się na spokój i cierpliwość. Czy tak się czuł tamten Percy, gdy zadał to samo pytanie?
- Zostało wygłoszone przez samego Lucyfera przed Merlinem. Podróżował po świecie nabierając doświadczenia. Natrafił na miasto druidów i spytał ich czy mógłby się u nich uczyć. Zgodzili się. Uczył się ze 20 lat. W ich bibliotece natrafił na księgozbiór o przepowiedniach i przyszłych wybrańcach. Nakryto go trzy dni przed odejściem. Zdążył dowiedzieć się na tyle dużo, by przekazać mi wiedzę z jednej z ksiąg. Wygnali go zaraz po tym zdarzeniu i zakazano powrotu. Dotrzymał słowa. Od tego dnia posyłał tylko posłańców... - oznajmił. - ...Gdy wracał od nich była już noc. Przenocował w jakieś jaskini. Rozpalił ognisko, gdy po kilku minutach pojawił się w nim on. Lucyfer. Z tego co mi opowiadał Merlin pojawił się przed nim w czarnej pelerynie z kapturem i wyglądał jak śmierć. Takie odniósł pierwsze wrażenie. Jednak, gdy zdjął kaptur wyglądał jak zwykły człowiek. - dodał.
- Wciąż mi nie powiedziałeś jak brzmi ta przepowiednia. - oburzył się Harry.
- Przepraszam. Więc przepowiednia brzmi tak: "Gdy na nieboskłonie pojawią się trzy gwiazdy Amberlis przy sierpie księżyca w XX wieku w Roku Tygrysa dwa dni później Czarny Pan wychyli moc swą i spróbuje zawładnąć światem! Nikt nie da mu rady! Tylko moc Mrocznej Duszy pokona go. Jednak była rozdzielona od wieków. By złączyć trzy części pierścienia Pani Mroku potrzeba: odwagi, mądrości i żywiołów natury. Tylko Wybraniec Losu może go odnaleźć. Tylko Wybraniec może go zniszczyć. I tylko Wybraniec może pokonać Czarnego Pana! Ale tylko trzy osoby mogą złączyć pierścienie! Mroczna kochanka z przeszłości. Podróżujący w czasie Wybraniec. I Bliźniak Duchowy będący synem Czarnego Pana. Czy podzielone kamienie zostaną połączone, mimo że Wybraniec i ostatni Czarny Pan są wrogami? I czy ojciec młodego Lorda przezwycięży kontrolującą go czarownicę?" - Nastała cisza podczas, której Harry próbował interpretować przepowiednię.
- Co Lucyfer mu powiedział po wyrecytowaniu przepowiedni? - spytał powoli.
- Wyjaśnił mu, że tu nie chodzi o żadnego z Założycieli tylko o Wybrańca z Przyszłości, który ma pokonać Czarnego Pana swoich czasów. Wszystko zresztą jest wyjaśnione w przepowiedni. - oświadczył.
- Hm..."Gdy na nieboskłonie pojawią się trzy gwiazdy Amberlis przy sierpie księżyca w XX wieku w Roku Tygrysa dwa dni później Czarny Pan wychyli moc swą i spróbuje zawładnąć światem! ..." to za pięć dni. Muszę się pospieszyć i dowiedzieć się co tam się dzieje! - zawołał. Już chciał się deportować, gdy Percy chwycił go za ramię powstrzymując go.
- Nie, Harry. Nie możesz tam iść. Voldemort zabije cię na miejscu. Aurelia wszystkim się zajmie. Dałeś jej dowództwo pod twoją nie obecność. Poza tym Ashe wszystko jej wyjaśni. Przekazałem mu wszystkie potrzebne informacje wcześniej, nawet na temat tej przepowiedni. Niczym się nie martw. Wszystkim się zająłem i...
- A co z Mary, Eleine i Hermioną?? One są w ciąży! Voldemort je porwał! - krzyknął.
- Uspokój się. - prosił.
- Jak mam się uspokoić!? Jeśli im coś się stanie lub zrobi jakąś krzywdę będzie to moja wina! - zawołał wyrywając swoje ramię z jego objęć.
- On im nic nie zrobi aż do dnia narodzin dzieci. - odparł.
- Jak to? - spytał.
- Już wyjaśniam. Zanim zmieniliśmy Pętlę Czasu czas mijał tu inaczej. Na zewnątrz mijały dni tu minuty. Teraz tam mijają sekundy, a tu mijają dni. Spokojnie możesz trenować nie martwiąc się o to, że tracisz czas. - wyjaśnił Percy.
- To dlatego pan Welson mnie zatrzymał, by zaklęcie Pętli Czasu nie zniknęło. - szepnął Harry.
- Dokładnie. - powiedział Percy skinąwszy głową.
- Kiedy ono zniknie? - spytał.
- Dopóki nie zakończysz tu próby nikt nie może opuścić krainy druidów, czyli jeszcze...
- Trzy dni... - dokończył za niego Harry. - ...Czyli jeśli znajdę wszystkie trzy części pierścienia i osoby, które mają je połączyć to będę znał dzień narodzin mojego dziecka i dzień klęski Voldemorta? A co z Horkruksami? On musi zniszczyć cząstkę duszy tkwiącą we mnie. - zauważył Potter.
- Wiem, ale to tylko kwestia czasu, Harry. Musisz się nauczyć wielu rzeczy. Potrzebujesz jeszcze trzech rzeczy: odwagi, mądrości i żywiołów natury. To pierwsze nabyłeś wciągu ostatnich siedmiu lat. - mówiąc to uśmiechnął się.
- To prawda, ale mądrości raczej nie. - zasmucił się.
- I tu masz rację. Może trzeba kogoś mądrego? Pomyśl. Kto się nadaje? - poradził Percy.
          Harry myślał długo chodząc w tą i z powrotem po pokoju Alexa. Nagle przypomniał sobie, że chodzi tu o pierścień Morgany, a ona była kochana przez...
- Wiem! Merlin! - zawołał.
- Brawo, Harry. Bardzo dobrze. Masz osobę mądrą. Teraz pomyśl o osobie, która ma żywioły natury. - oświadczył.
- Ale ja je posiadam. - zauważył.
- Wiem, ale ty nie możesz. Ty masz za zadanie odnaleźć części pierścienia. Poza tym jesteś odważny, więc nie możesz tak czy owak. - wyjaśnił.
- A ty? - spytał.
- Ja nie mogę, Harry. Ja będę tym, który podróżuje w czasie. Potrzebujesz jeszcze Morgany, czyli osoby z przeszłości. Jak mówi ten fragment "...Mrocznej kochanki z przeszłości...". Morgana była kochanką Merlina i przeszła na złą stronę. - wyjaśnił.
- No tak... - zamyślił się Harry. - ...A co z tym Bliźniakiem Duchowym będący wiernym synem Czarnego Pana i będącym jego Prawą Ręką? O kogo może chodzić?... - spytał. - ...On ma wielu synów. - powiedział z rezygnacją.
- Wiem o tym, ale trzeba najpierw przestudiować genologię czarodziejów i zawęzić poszukiwania... - oświadczył. - ...Wiem Harry, że ty jesteś bliźniakiem duchowym Ginny, a Alina Anderson bliźniaczką duchową Toma Riddle'a III. Poza tym ty, Harry jesteś wcieleniem Godryka Gryffindora, a Ginny jego młodszej siostry Ginewry Gryffindor. Tak na marginesie. Znałem ją osobiście. Dlatego jesteście rodzeństwem duchowym. - wyjaśnił.
- Rety. A co z Teronitem i Aliną? - spytał.
- Z nimi jest podobnie. Tom jest reinkarnacją Salazara Slytherina, tak jak ty Godryka. Za to Alina jest wcieleniem Roweny Ravenclaw mimo, że jest w innym domu. - oświadczył.
- No jasne! Wystarczy pokazać Morganie Założycieli i...
- Nie, Harry... - przerwał mu spokojnie Percy. - ...Najlepiej będzie jeśli ci powiem co trzeba zrobić, bo nie dojdziesz do tego sam i nie przerywaj mi. Percy z mojej przyszłości powiedział mi i mam zamiar tobie to powiedzieć. Wiem, że nic tego nie zmieni. Trzeba do tego jak wiesz trzech osób oraz odwagi, mądrości i żywiołów natury. Jednak nie musi tu chodzić o osobę, ale o prawdziwą naturę, która nam będzie sprzyjać. Ogień, woda, powietrze i ziemia. Co do serca, to ktoś musi się poświecić, czyli...? - specjalnie nie dokończył zdania, by Harry sam je dokończył.
- Muszę się poświęcić. - odparł.
- Dokładnie! Voldemort musi zniszczyć swoją cząstkę duszy tkwiącą w tobie. Czyli musi uderzyć cię Avadą drugi raz. Bądź spokojny. Przeżyjesz. Wejdziemy w chwilową śpiączkę. Ty, ja, Voldemort, Jack i Eleine. - objaśnił.
- Co wy tu robicie? - rozległ się głos Alexa. Obaj obejrzeli się w stronę drzwi i zobaczyli właściciela pokoju.
- Wybacz, Alex. Mmm... my już idziemy. Masz fajny zespół. - powiedział Harry i wyszedł tak szybko jak tylko mógł, a zrobił to bardzo szybko.
- Zgadzam się z Harrym. Cześć. - powiedział Percy, po tym oświadczeniu wyszedł tak szybko jak Harry, który był już w swoim pokoju.

~~*~~

          Jak zapowiedział wódz o pianiu koguta wszyscy, nie pomijając nikogo, zgromadzili się na Głównym Placu.
- Czy wszyscy są? - spytał Andrew rozglądając się po wszystkich.
- Tak, panie! - zawołali wszyscy.
- A gdzie są pan Potter, pan Levender oraz mój syn? - spytał.
- Jesteśmy, panie! - odpowiedział za wszystkich Percy biegnąc od strony domu Alexa.
- Dobrze. Panie Potter proszę tu podejść... - powiedział. Harry podszedł do wodza i skłonił się nisko. - ...Mroczni Druidzi nie lubią Jasnych Druidów. Zawsze strzelają w nas, gdy się zbliżymy do ich granic i nie puszczają. Przepuszczą tylko kogoś ze znakiem stworzonym dzięki czarnej magii. Obojętnie czy przez czarodziejów czy przez druidów, elfów czy wampirów. Ważne, że przez czarną lub mroczną magię. Pokaż nam swoje przedramię, Potter. Jeśli chcesz przejść przez Las Mrocznych Druidów pokaż nam go. - nakazał mężczyzna. Po chwili wahania Harry pokazał Mroczny Znak. Prawie wszyscy wstrzymali oddechy.
- Skąd pan wiedział, że jestem Śmierciożercą? - spytał. W tym momencie odezwał się młody Welson:
- Ja powiedziałem ojcu, a dowiedziałem się tego przypadkiem. Pewnego wieczoru śledziłem cię, gdy szedłeś do Zakazanego Lasu i deportowałeś się stamtąd. Domyśliłem się, że coś kombinujesz i deportowałem się za granicami Zakazanego Lasu. Pomyślałem o tobie i... - wyjaśnił, ale przerwał mu Harry.
- Dobra. Nie kończ. Zrozumiałem. Po prostu śledziłeś mnie. Mam nadzieję, że wróciłeś jak najszybciej do szkoły?... - spytał. Ten skinął twierdząco głową patrząc w inny punkt. Harry odetchnął. Nie chciał mieć go na sumieniu. Już w szczególności, gdy mówił o tym przed całą wioską. Alex będzie miał co mówić ojcu po tym, jak odejdzie. - ...Panie, jak mam dojść do Lasu Mrocznych Druidów? - spytał Harry.
- Nigrumcor cię tam zaprowadzi. - odpowiedział wódz i wskazał na jednego z druidów. Ten wystąpił ukazując się wszystkim. Percy zamarł rozpoznając go. - "O nie! To on!..." - pomyślał z przerażeniem na twarzy i nawet nie próbował go ukryć. Podszedł do wodza skłoniwszy się. Nim tamten się odezwał oznajmił:
- Panie, jeśli pozwolisz... - odezwał się Percy. - ...Czy mógłbym towarzyszyć Harry'emu w tej podróży? Oczywiście nie będę pomagać mu bezpośrednio w zadaniu. - dodał, a sekundę potem dodał już telepatycznie do Harry'ego:
- "Harry, słuchaj i nie przerywaj mi. Wiem kim jest ten druid. To Nigrumcor Megadżul, szpieg Mrocznych Druidów. Nie można mu ufać. Ma za zadanie cię przeciągnąć na swoją stronę wszelkimi możliwymi sposobami. W taki sposób stwarzają siebie. Zaprowadzają do swojego lasu sprytem i z Białych Druidów robią Mrocznych Druidów lub sprzymierzeńców Voldemorta. Percy'ego z mojej przyszłości nie było przy mnie, gdy ja do nich poszedłem, więc ci mówię, że on ma zamiar zaprowadzić cię do nich. Będzie tam Śmierciożerca. Ogłuszy cię i zaprowadzi prosto w łapy Voldemorta. Nigrumcor spróbuje się z tobą zaprzyjaźnić. Spróbuj, ale bądź czujny. Jeśli się nie uda ucieknie się do czarno magicznych sztuczek, które mogą nawet mnie dotyczyć. Dlatego chcę iść z tobą, by do tego nie dopuścić. Nie możemy pozwolić, by ktoś dowiedział się o moim udziale. Musisz dojść do Kamienia Łez, ale nie możesz iść do ich wioski za jego pośrednictwem. Nie możemy go jednak zabić, bo ich to automatycznie zaalarmuje. Znajdą nas i zabiją na miejscu. Rozumiesz?" - wyjaśnił mu. Harry niezauważalnie kiwnął głową spojrzawszy w kierunku Percy'ego.
- Panie, zgadzam się, by Percy mi towarzyszył. - odezwał się Harry po chwili milczenia, podczas którego Percy przekazał tę informację.
- Dobrze. Nigrumcor, miej na nich oko, dobrze? - poprosił.
- Tak jest, panie. - oświadczył skłoniwszy się. Skierowali się ku skrajowi lasu. - "...To ja raczej będę mieć oko na ciebie, Megadżul" - pomyślał Percy.

~~*~~

          Szli już dobrą godzinę, gdy Nigrumcor zaczął marudzić.
- Mam dość! Percy, kiedy znajdziemy jakąś wskazówkę do Kamienia Łez?? - oburzył się siadając na jakimś kamieniu.
- Nigrumcor ma rację, Percy. Miałeś nam powiedzieć, gdzie szukać wskazówek. Błąkamy się już od godziny i nic nie znaleźliśmy. Trzymam ten głupi kompas i nic! - zawołał.
- Uspokójcie się. Tylko spokój nam pomoże, a także Harry oraz kompas, który użyczył nam wódz. - oświadczył wskazując na Harry'ego, który trzymał w dłoni dziwny kompas.
- Ale jak mam go użyć?... - spytał spojrzawszy na Percy'ego. - ...Próbuję i próbuję! I nic!... - zawołał niecierpliwie. Percy westchnął z dezaprobaty i powtórzył cierpliwie:
- Powtórzę to ostatni raz. Kompas jest wewnętrzną mocą czarodzieja, który ją posiada, albo, jak w twoim przypadku także żywiołów, skupiając w twoim ciele. Działa wtedy, gdy się SKUPISZ. Jeśli chcesz znaleźć ten kamień musisz się skupić na nim i tylko na nim. Pokazałem ci go wcześniej. Teraz musisz skoncentrować się na żywiołach. Zamknij oczy, uspokój nerwy i ciało tak jak w Oklumencji. Dodam, że musisz zjednoczyć się z naturą. Wszystko wokół ma swój własny język. Niech przemówi do ciebie. Co słyszysz? - spytał. Harry wsłuchał się we wszystko co było wokół niego. Byli w lesie. Słyszał kapanie wody, szum wiatru i trawy. Powoli, bardzo powoli ukląkł mając wciąż wyciągniętą rękę i zamknięte oczy dotknął wolną ręką ziemi. Czuł jak ziemia przyjemnie drży. Po minucie coś usłyszał, jakby drżenie, które dotykało jego ciało i umysłu: Idź na zachód aż do strumienia. Tam znajdziesz Kamień Łez. Jest on w podziemnej jaskini w jednej ze skał.
- Wiem, gdzie jest Kamień Łez! - krzyknął. Wyciągnął kompas w kierunku zachodu i nagle wskazówka zadziałała. Poszedł w tamtą stronę. Percy najpierw się uśmiechnął, ale gdy zobaczył minę Nigrumcora przestał.

~~*~~

          Szli dwie godziny przez lasy, łąki i rzeczki aż doszli do strumienia, który Harry widział w wizji.
- To tutaj. Jesteśmy na miejscu... - oświadczył. - ...Kompas wskazuje na tę jaskinię. - dodał.
- Harry, padnij! - krzyknął niespodziewanie Percy.
- Dlacze...? - zaczął, ale chwilę potem był już przygwożdżony ramieniem przyjaciela, gdyż ten pociągnął go w dół unikając trzech strzał lecących w ich stronę. Podniósł się trochę. Zobaczył postacie w brązowych pelerynach i kapturach narzuconych na twarz. Mieli w rękach łuki z napiętymi cięciwami i strzały w nich.
- Kim jesteście? Czego tu szukacie? - zawołał, któryś z nich. Harry szybko przeliczył postacie. Było ich ze dwudziestu. Spojrzał w bok. Był przy nim tylko Percy. Nigrumcor gdzieś zniknął.
- Gdzie Nigrumcor? - spytał cicho.
- Zwiał zanim zaatakowali. - odpowiedział zgryźliwie.
- Co robimy? - zapytał.
- Znam ich, więc wiem co robić. Rób to co ja. - oświadczył.
- Percy, czekaj. To moja próba, więc może ja powinienem z nimi porozmawiać? - szepnął. Percy zawahał się. Znał ich, ale Harry w końcu miał rację. To była jego próba, ale oni mogli go zabić już za samo wtargnięcie na ich teren, a co dopiero za wzięcie ich skarbu, który dawał im nieśmiertelność, siłę i moc.
- Dobrze, ale powiedz im, że dasz im pierścień Morgany. Kamień Łez będzie jego częścią. Dasz im go po pokonaniu Voldemorta, wypędzenia Mrocznej Duszy z pierścienia, a także oczyszczenia mroku z ciała Morgany, dobrze? - poprosił.
- Dobrze... - odpowiedział i powoli wstał z podniesionymi rękoma. - ...Poddajemy się!... - zawołał ku druidom. - ...Chcemy audiencji u waszego wodza!... - zawołał. - ...Niech wasz wódz tu przyjdzie. - oświadczył. Jeden z druidów zbliżył się do nich.
- Po co chcecie z nim rozmawiać? I jak się nazywasz? - spytał ten nie miłym tonem.
- Nazywam się Harry James Potter, a ten tu, to mój przyjaciel Percivald Nicolas Harold James Levender... - przedstawił ich obu. - ...Jesteśmy czarodziejami i przyszliśmy w sprawie Kamienia Łez... - nagle druid wyjął miecz, ale Percy był tak szybki, że wyjął swój sekundę wcześniej. Harry też był szybki i wyjął łuk celując w druida końcówkę strzały.
- Potter, Levender, nie bądźcie głupi. Moi ludzie przewyższają was liczebnie. Nie macie szans. - oświadczył ich dowódca. Harry i Percy spojrzeli na siebie i rozumiejąc się bez słów wycelowali swoje oręża i jak z bicza strzelił pognali ku druidom. Zanim ich kapitan (jak zdołali zauważyć) zdołał mrugnąć okiem połowa z nich leżeli na ziemi martwi i cali we krwi.
- Mówiłeś coś? - spytał Harry celując w niego mieczem. Ten spojrzał na swoich towarzyszy broni. Nagle rozległy się pojedyncze oklaski. Wszyscy trzej obejrzeli się w stronę jaskini i zobaczyli ciemną postać idącą w ich stronę. Harry wycelował w niego koniec strzały. Po chwili wyłoniła się z cienia postać. Kapitan Mrocznych Druidów padł na kolano tuż przed nim. Percy dopiero po chwili także ukląkł. Tylko Harry stał samotnie pośród 20 trupów oraz dwóch klęczących.
- Brawo, chłopcy. Właśnie pokonaliście mój najlepszy oddział. Leary, Percy, powstańcie. Chodźcie ze mną. Pan, panie Potter, też. - powiedział.
- Nie. Powiedz mi kim jesteś? - zapytał.
- Harry! Miej trochę szacunku! To wódz Mrocznych Druidów! I...
- I twój ojciec. - dokończył spokojnie druid nagle, nie wiadomo jak, stanąwszy przed nim.
- Co? - zdziwił się. Druid zdjął kaptur i ukazała się przed nimi twarz... WŁASNEGO OJCA!? Jamesa Josepha Pottera.
- Percy, powiedz, że to jakiś żart! - zawołał Harry opuszczając strzałę i łuk patrząc na niego z wyrzutem.
- Wybacz, Harry, ale to nie jest żart... - kręcąc głową. - ...Tak samo zareagowałem. I wiesz co? Zabawnie wtedy wyglądałem. - dodał chichocząc patrząc na niego.
- To nie jest zabawne, Percy!... - zawołał. - ...Tato, potrzebuję Kamienia Łez. - wyjaśnił olewając swojego przeszłego Ja zaśmiewającego się do łez.
- Wiem. Przeczuwałem, że kiedyś to nastąpi. Wiedz jednak, że to nie będzie łatwe. Rozmawiałem z Andym Welsonem dwie godziny temu i dowiedziałem o próbach. Nie dawno wróciłem od Cassidy Snape i dowiedziałem się, że także u niej byłeś i wyszedłeś cało z prób. Jestem z ciebie taki dumny, synu. - po czym przytulił go. Harry tuląc się do jego torsu czuł bicie serca Jamesa w jego piersi. Wiedział już, że to jego ojciec. Cały i żywy.
- Tato, muszę zdobyć ten kamień. To ważne dla mnie. Dla całego świata. Za trzy dni Voldemort przejmie kontrolę nad całym światem. Tylko moc Mrocznej Duszy, która jest w pierścieniu Morgany może go pokonać. Jednak on jest podzielony na trzy części. Jedną mam, druga jest przemieniona w Kamień Łez, który prawdopodobnie jest w tej jaskini... - wskazał na nią. - ...Pod wpływem głosu Podwójnego Dziedzica, którym jestem ja kamień się przemieni w drugą część pierścienia. Wrócę do Andrew i zaśpiewam...
- Podczas, gdy na niebie Gwiazdy Amberlis pojawią się na niebie w sierpie księżyca. Pojawią się jutro... - szepnął. - ...Dobrze, Harry. Chodź ze mną. Nie ma czasu... - zaprowadził syna do jaskini chwyciwszy go za rękę. Percy poszedł za nimi. Szli kilka minut aż dotarli do rozwidlenia. Tu się zatrzymali. James zwrócił się do zielonookiego: - ...Harry, słuchaj uważnie, wejdziesz tam sam. Bez nikogo. Możesz użyć wszystkiego. Nawet pierścienia danego od Ralpha, miecza Godryka, strzał, ale pod żadnym pozorem nie używaj magii oraz się nie odzywaj ani słowem. Tam są stworzenia, które są ślepe, ale mają wyczulony zmysł słuchu i węchu. Zmylić je mogą jagody. Masz i posmaruj się nimi. Będziesz śmierdzieć, ale odejdą od ciebie jeśli będziesz siedział nieruchomo. Poza tym nie można ich skrzywdzić, bo są to święte stworzenia dla Mrocznych Druidów. Kamień Łez jest w górze strumienia na skale... - wskazał na niego. - ...Bardzo trudno go zdobyć. Nie jeden śmiałek próbował wejść na skałę, ale lądował zawsze na ziemi. - wyjaśnił.
- Ty też? - spytał Percy.
- Tak. Ja też... - odparł. - ...Harry, idź już. Nie masz wiele czasu. Przesilenie jest jutro, a musisz mieć jeszcze czas na wypoczynek i poćwiczenie na gitarze. - powiedział James.
- Masz rację, tato. Idę. Do zobaczenia. - i poszedł. Gdy zniknął w ciemnościach James rozpłakał się.
- Co ja narobiłem! Prowadzę go na śmierć! - szepnął.
- Tato, nie zapominaj, że jestem jego przyszłością. Chodźmy stąd. Tu jest niebezpiecznie. Porozmawiamy gdzie indziej. Jeśli chcesz mogę ci pokazać z bezpiecznej odległości co on robi w tej jaskini. - oświadczył Percy. Pan Potter spojrzał na niego i uśmiechnął się. Poszli do jego kwater.
           Tymczasem Harry szedł ciemnym korytarzem świecąc sobie różdżką szukając przejścia ku ścianie. Do Kamienia. Szedł długo. Nie mógł się teleportować. Najwyraźniej na cały Las Mrocznych Druidów oraz na jaskinię zostało rzucone zaklęcie anty deportacyjne. Ojciec nie pozwolił mu używać nawet magii. Więc jak ma się bronić. Pozwolił używać broni białej, a także pierścienia danego od Ralpha, ale w nim jest przecież magia. Nagle usłyszał jakiś dziwny dźwięk, który zbliżał się ku niemu. Po kilku chwilach usłyszał warczenie.
- "Harry zgaś różdżkę! Szybko! Schowaj się i nie ruszaj za żadne skarby świata!" - usłyszał głos swojego ojca. Bez zbędnego gadania i sprzeciwu Harry zaczął szukać kryjówki. Znalazł ją dwie chwile potem i natychmiast zgasił różdżkę. Jednak bestia nie zaprzestała i węszyła dalej. Jak nakazał James Harry znieruchomiał i był cicho. Bestia szukała go długo aż wywęszyła jagody, których nie lubiła. Odeszła od niego natychmiast. Gdy Harry upewnił się, że odeszła wstał.
- "Czy to coś... poszło sobie?" - spytał w myślach.
- "Tak" - odpowiedział Percy. Harry szedł dalej przyświecając sobie różdżką.
           Doszedł do ściany po godzinie napotykając co chwila te dziwne stworzenia jeszcze kilka razy. Stanął przy ścianie skalnej i zastanawiał się jak na nią wejść.
- "Percy, jak mogę tam wejść nie mając lin i nie używając magii?" - spytał telepatycznie.
- "Użyj pierścienia danego od Ralpha. Pomyśl: harpun i wyceluj w górę" - poradził Percy.
- "Mówisz, że wystarczy pomyśleć o czymś i się pojawi, tak?" - upewnił się.
- "Tak" - odparł
- "Masz jakiś pomysł, synu?" - spytał James.
- "Tak. Sami zobaczcie." - powiedział w myślach, następnie wyciągnął ku ziemi pierścień, po czym pomyślał: - "Sprzęt wspinaczkowy" - Z wnętrza pierścienia wyleciał promień, który uformował się w torbę do wspinaczki.


- "No nieźle, Harry!" - powiedział do niego telepatycznie James. Harry wyjmował wszystko co było potrzebne do wspinaczki. Miał uczucie, że wiedział co robić. Nałożył to wszystko wciągu pięciu minut.
- Jeszcze tylko kask i jestem gotowy. - powiedział do siebie. Założył go i stanął przed ścianą. Rozluźnił ręce oraz ramiona i zaczął wchodzić po ścianie wkładając zabezpieczenia do ściany, by nie spaść. Nagle, gdy jego noga stanęła na luźnym kamieniu trochę obleciał go strach, ale w ostatniej chwili zreflektował się i wspinał się dalej.
          Wchodził około pół godziny. Wspinaczka była męcząca i trudna, ale udana. Harry zobaczył w końcu swój cel. Nie był jednak to Kamień Łez, ale coś przezroczystego i przypominające łzę...


Wyciągnął rękę i spróbował to coś chwycić, ale nie zdołał. Spróbował pomyśleć jak to wziąć, gdy nagle coś niespodziewanego się stało. Zaczął lewitować. Zbliżył się powoli do kamienia i dotknął go pierścieniem u lewej ręki. Wrócił na ścianę, jednak coś znowu się stało. Jaskinia zaczęła się trząść i zawalać! W tym momencie usłyszał głos swojego ojca.
- "Harry, co się stało?" - spytał James.
- "Jaskinia się wali!..." - odparł. - "...To chyba z powodu, że wyjąłem ten dziwny przezroczysty kamień w kształcie łzy" - odparł.
- "Przezroczysty kamień w kształcie łzy?! SERCE CHAMBERLAIN!!!! HARRY, TO SERCE MOCY!! Bez niego druidzi są bezbronni i nie mają mocy! Wciągu doby do końca zaćmienia co do jednego umrą! Wszyscy!" - krzyknął.
- "Ale tato, na tym kamieniu jest napis w języku druidów. Idę do was" - odparł i się rozłączył. Nie odzywał się aż do wyjścia z jaskini. James nie wiedział jednak, że Harry pozostawił tam pewną małą niespodziankę, który uspokoił jaskinię na jakiś czas.

12 stycznia 2014

Rozdział 30 (67) - Andy, eliksir i pierwsze próby u druidów

Droga, Ginny.
     Od tego rozdziału będzie coraz fajniej i ciekawiej jeśli chodzi o dane fragmenty w rozdziałach. Akcja będzie się rozwijać i rozkręcać. Przyjrzyj się jak piszę i postaraj się napisać podobnie, ale nie kopiuj ich.
Pozdro i czekam na komentarze!!!
Ala


Rozdział 67 - Andy, eliksir i pierwsze próby u druidów
Klik

          Po pewny czasie Harry zaczął coś czuć. Była to potężna i niesamowita magia! Otworzył oczy i zobaczył przed sobą kauczuk, a w nim długie strzały o złotych końcówkach. Był też piękny łuk do kompletu.


Obok nich lewitował piękny srebrny miecz z czerwoną rękojeścią.


Harry zdziwił się, że była także... najprawdziwsza gitara w czerwonym kolorze z jego inicjałami o złotym kolorze!



- O, kurde! - wyrwało mu się. Najwyraźniej te cztery rzeczy do niego pasowały. Podziękował elfowi i teleportował się do wioski.

~~*~~

          Pojawił się bezpośrednio w centrum wioski. Szedł ku największemu budynkowi pozdrawiając tubylców, czasami z kimś zamieniwszy kilka słów. Niektórzy zagadywali go i pytali skąd ma gitarę lub miecz czy łuk. On odpowiadał, że od elfów. Gdy stanął przed strażnikiem, który stał nieopodal domu wodza, ten spytał:
- Przedstaw się. - nakazał.
- Harry James Potter. - przedstawił się Harry.
- W jakiej sprawie przyszedłeś, Harry Potterze? - spytał strażnik.
- Przyszedłem do Andrew Welsona, waszego wodza w... - urwał, bo z namiotu wyszedł młodzieniec. - ...Witaj, Alex. Nie w szkole? - spytał.
- Nie. Musiałem wrócić do wioski. Ojciec właśnie dostał pilną wiadomość od Cassidy Snape. Dotyczy ona ciebie. Wejdź.... - wyjaśnił Gryfon. Alex wprowadził naszego bohatera do szałasu i poprowadził do tronu, na którym siedział wódz druidów. - ...Ojcze. - powiedział Alex skłoniwszy się z szacunkiem.
- Mów, synu. - odezwał się wódz, gdy ten stanął przed nim.
- Przybył Harry Potter. - powiedział pokazując na niego. Harry wystąpił i się skłonił.
- Witaj, Harry. - przywitał go wódz z uśmiechem.
- Witaj, panie. Wiesz w jakiej sprawie przybyłem? - spytał od razu przechodząc do rzeczy.
- Tak, Harry. Przybyłeś po drugą część pierścionka Morgany. Cas mnie o tym poinformowała. Widzę, że Legolas podarował ci odpowiednie rzeczy do przejścia przez próby... - powiedział zauważając miecz, gitarę, łuk i strzały efów. - ...Od nas dostaniesz także trzy próby. Tyle samo ile masz oręży, gdyż łuk i strzały stanowią jedność. Pierwsza próba to walka na miecze z naszym najlepszym wojownikiem. Drugą: musisz pójść do Lasu Mrocznych Druidów i coś przynieść. Później ci powiem co to takiego. Trzecią próbą: to zagranie solo na scenie dla mojego ludu podczas koncertu bez ćwiczenia ich wcześniej. - oświadczył wódz. Harry'ego zatkało kompletnie. Pierwsze dwie próby przejdzie bez problemu, ale ostatnia...
- Mam śpiewać wasze piosenki? I to solo?! Ale ja nie znam druickiego!! Mało tego nie bardzo umiem śpiewać! - zawołał zapominając o manierach.
- Kto tu mówi o języku druickim? I kto mówi, że masz śpiewać nasze piosenki?... - zaśmiał się wódz. - ...Damy ci piosenki, ale nie nasze. Każda próba odbędzie się w określonych odstępach czasu. Walka na miecze odbędzie się jutro w południe. Twoim przeciwnikiem będzie Grafin, przyjaciel Alexa od najmłodszych lat. - wyjaśnił wódź. Klasnął w dłonie i po chwili przyszedł ów druid. Grafin nie był zbyt wysoki ani zbyt niski. Był trochę wyższy od niego. Miał słomiane włosy i niebieskie bystre oczy. Trochę muskułów. Twarz miał zachęcającą.


- Witaj, Grafinie. - przywitał się Harry wyciągając pierwszy ku niemu rękę. Ten odwzajemnił uścisk. Harry aż jęknął bezgłośnie. Uścisk Grafina był bardzo mocny. Mało nie zmiażdżył mu dłoni.
- Witaj, Harry Potterze. Dużo słyszałem o tobie. - przywitał się.
- Alex, zaprowadź pana Pottera do twojego namiotu. Niech się przygotuje do jutrzejszej walki. - nakazał pan Welson.
- Oczywiście, ojcze. - skłonił się i wyszedł. Harry zrobił to samo i poszedł w ślady za Alexem. Poszli do jego szałasu, który wyglądał bardziej jak mieszkanie.
- Tu mieszkasz? - spytał po pięciu minutach marszu.
- Tak. Będziesz spał na kanapie. Tam jest łazienka, potem pokażę ci gdzie jemy. Następnie pokażę ci, gdzie możesz potrenować. - wyjaśnił.
- A ty nie będziesz ze mną trenować? - zdziwił się Harry.
- Nie, bo muszę być przy Grafinie - odparł.
- Ach tak. A wiesz poco mam iść do tamtego Lasu? - spytał.
- Nie mam pojęcia. Co do walki z Grafinem nie będę ci kibicował, ani nie będę pomagać ci na sobie ćwiczyć. Ćwicz z kimś innym. - odparł.
- Krótko mówiąc: chcesz być wierny przyjacielowi niż mi pomagać? - stwierdził.
- Tak. Mimo, że jestem uczniem z Hogwartu, a ty moim nauczycielem to wolę być wierny przyjacielowi. Idę do niego. Cześć. - i już go nie było.
- Ale, Alex, twój ojciec powiedział, że... - Harry nie dokończył, gdyż Gryfon zniknął w głębi lasu. Potter znał te tereny, więc Alex nie musiał go oprowadzać po okolicach. Był tu, gdy przybył wraz z Davidem. Postanowił poćwiczyć z kimś innym. Wziął miecz, łuk i strzały i poszedł na tereny treningowe, które mieściły się po drugiej stronie wioski.
          Dotarł na miejsce po kilku minutach. Trzymając miecz w ręce szukał wzrokiem pojedynczego wojownika obserwując pary pojedynkujących się. Widział też Alexa obserwującego jego rywala. Był dobry. Stał tak i obserwował Grafina, gdy nagle wyczuł, że ktoś nadchodzi od tyłu. Odczekał aż się zbliży. Małymi ruchami ręką chwycił obiema rękami ostrożnie za rękojeść miecza, gdy nagle...

Świst! Obrót! Brzdęk!

Dwa miecze się zetknęły.
- Tak witasz swojego przyszłego Ja? - rozległ się czyjś znajomy głos. Harry obrócił głowę i zobaczył...
- Percy?!... - Przed nim stał Percy Levender jak żywy, a towarzyszyli mu... - ...Ashe? John? Co wy tu robicie? Myślałem, że jesteście w Londynie. - zdziwił się opuszczając miecz.
- Byliśmy, ale nie mogliśmy do ciebie dotrzeć, gdyż byłeś jeszcze u elfów. - oznajmił Ashe.
- Gdy byłeś poza krainą od razu deportowałeś się tutaj, a na nas nie zwracałeś uwagi, gdy tu dotarliśmy. - dodał John.
- Gdy poszedłeś z Alexem do jego szałasu my poszliśmy do wodza i spytaliśmy go czy mogliśmy pomóc ci w treningach. Zasugerowałem nawet, że ja mógłbym cię trenować. - zakończył Percy.
- Naprawdę? I jak? Zgodził się? - zadawał pytanie za pytaniem patrząc na nich uradowany. Percy parzył na niego jakby widział tą scenę przez zamgloną szybę. On stojący przed nim z tym samym błyskiem zachwytu w oku.
- Nie, Harry. Ja nie będę cię trenował. Ani Ashe ani też John. - odparł ze smutkiem.
- Więc kto? - spytał.
- Ja. - odezwał się głos Alexa. Cała czwórka spojrzeli na osobę stojącą dziesięć metrów od nich.
- Ty, Alex? - spytał Potter spojrzawszy na niego jak idzie z ojcem u boku. Wzrok Gryfona był spuszczony. Wszyscy skłonili się na widok wodza, a ten powiedział:
- Powstańcie i posłuchajcie mnie. Pan Potter będzie trenowany przez mojego syna, gdyż jest on najlepszy w trenowaniu innych. Poza tym, gdy jest on blisko Grafina strasznie się on rozprasza i nie radzi sobie. Dlatego karą mojego syna jest pomaganie Potterowi we wszystkim, nawet w śpiewaniu. Wy mu także pomożecie. - oznajmił wódz.
- Ależ, ojcze! - buntował się Alex.
- Taka jest moja wola, synu. Bez dyskusji. - uciął Andrew.
- Jesteś niesprawiedliwy! Grafin jest moim najlepszym przyjacielem, a ty nawet nie dorastasz mu do pięt! - zawołał.
- Nie przeginaj, chłopcze. - warknął wódz.
- Nie przeginam, tylko mówię jak jest! Mało tego wuj Ralph jest o wiele lepszy niż ty! Jemu także nie dorastasz do pięt! Jesteś głupcem, że nie chcesz... - nie dokończył, bo Andrew Welson chlasnął go po twarzy, po czym chwycił za kołnierz i powiedział tak cicho, że tylko Harry, Percy, Ashe i John to usłyszeli:
- Jeszcze raz nazwiesz mnie głupcem, a pożałujesz, że się urodziłeś chłopcze. Masz szlaban! Nie będziesz uczestniczył w żadnych próbach. Zamknę cię i nie wyjdziesz aż do zakończenia prób Harry'ego Pottera. Nikt cię nie będzie odwiedzać. Nikt! Nawet Grafin. Odizoluje cię od każdego. Tylko ja będę mieć prawo zbliżać się do ciebie, a teraz pójdziesz ze mną. - syknął i zaprowadził Alexa do swojego szałasu.
- O co mu chodziło? - spytał Ashe.
- Kim jest Ralph? - to pytanie zadał Harry.
- Ralph to brat Andy'ego. - odpowiedział Percy nie patrząc na nich.
- Co? - spytali wszyscy.
- Jak to? To wy go nie znacie?... - popatrzył na nich nieco zdziwiony. - ...Harry widziałeś go już przecież. Uczyłeś się u niego nie dawno. - przypomniał mu Percy. Przez chwilę Harry wpatrywał się w Levendera próbując sobie przypomnieć o jakiego Ralpha chodzi. Jedyny Ralph jakiego znał to...
- Nie masz chyba na myśli Ralpha Pettigrewa ojca Petera i Elizy? - spytał Harry z niedowierzaniem.
- Posłuchaj uważnie, Harry... - wtrącił się John. - ...Andrew Welson jest wdowcem i samotnie wychowuje syna. Matka Alexa umarła przy porodzie. Miała na imię Silvia. Jest mu bardzo ciężko. Po jej śmierci popadł w depresję i nie może sobie z tym poradzić. - wyjaśnił.
- Z kolei Ralph Pettigrew jest królem wampirów. Lora jest macochą Elizy i Petera, których zdążyłeś już poznać. - wtrącił Percy.
- Ale... ale co Andy i Ralph mają ze sobą wspólnego? - spytał Harry.
- To, że są oni rodzonymi braćmi. Ralph jest starszy. - wyjaśnił Percy. Harry spojrzał na niego zaskoczony.
- Braćmi?? Ale jak to możliwe? Mają przecież różne nazwiska! - zawołał.
- Wiemy o tym, ale wiele lat temu, a dokładniej po tym jak Glizdogon zdradził Potterów Ralph i Andrew strasznie się pokłócili nie tylko w sprawie Potterów i zdrady Petera, ale i o swój rodowód. - wyjaśnił John.
- Jak to? - spytał Ashe.
- Nasza matka była druidką, a ojciec wampirem... - na to pytanie odpowiedział wódz, który najwyraźniej ich podsłuchiwał. Wszyscy czterej spojrzeli na niego. - ...Była to zakazana miłość. Rodzice uciekli ze swoich królestw i wzięli potajemnie ślub. Dlatego wkrótce po ich śmierci trzeba było postanowić kto ma gdzie rządzić. - wyjaśnił.
- Panie! - zawołali jednocześnie kłaniając się.
- Och, dajcie już spokój. Wstańcie... - nakazał. Ci wstali. - ...Wracając do sprawy. Postanowiliśmy, że ja stanę się wodzem druidów, a Ralph królem wampirów. To dziedziczne... - westchnął. - ...Skoro trochę już o mnie wiecie, wyjaśnię wam przynajmniej dlaczego zmieniłem nazwisko. Zmieniłem je dlatego, by nas nie porównywano. Na początku byliśmy tacy sami. Byliśmy jak bliźniaki. Kochaliśmy się jak na braci przystało. Mijały lata. W 1955 roku Ralphowi urodziła się Elizabeth. Cieszył się jak małe dziecko. Zostałem jej ojcem chrzestnym, a Cassidy matką chrzestną... - oświadczył i westchnął ponownie. - ...W 1960 roku urodził się Peter. Gdy Peter osiągnął pełnoletność... - tu załkał. - ...dowiedziałem się od jednego z aurorów, że Peter stał się Śmierciożercą! Powiedziałem o tym Ralphowi, a on powiedział Elizie. Dowiedzieliśmy się, że i ona jest po jego stronie! - załkał.
- Panie Welson, proszę mnie wysłuchać... - odezwał się Harry. - ...Eliza nie do końca jest po jego stronie. Ona jest naszym szpiegiem. Przekazuje nam informacje z samego źródła. - wyjaśnił.
- Ale, Harry... - odezwał się Ashe.
- O co chodzi? - spytał.
- Nie pamiętasz? Voldemort porwał połowę z nas, w tym Elizabeth. - wyjaśnił Ashe.
- Świetnie... - sarknął Harry. - ...Więc co zrobimy? Musimy ich stamtąd wydostać. - oświadczył.
- Ty nie, Harry... - ten spojrzał na niego zdziwiony. - ...Ty musisz zająć się pierścieniem Morgany oraz próbami. Nie zajmuj się teraz przeszłością rodziny Pettigrew tylko skup się na treningach oraz próbach. Ja zostanę, a John wróci do Londynu i uspokoi wasze matki. - oświadczył Percy.
- Jak to? Co im jest? - spytał.
- Wychodzą z siebie ze zmartwienia o swoje dzieci. - wyjaśnił.
- No tak. Hermiona, Mary i Eleine także u niego są. - zauważył.
- Właśnie. - skwitował.
- To uspokój także Rona. Ej, a kto prowadzi lekcje OPCM? - spytał.
- Lupin na zmianę z twoim ojcem, gdyż po pełni musi odpocząć. - odpowiedział John.
- Ach tak. To dobrze. - powiedział.
- Potter idź trenować, bo marnujesz cenny czas. Levender zajmij się nim. - oświadczył wódz i odszedł. Wszyscy czterej patrzyli na oddalającego się wodza druidów z wielkim szokiem.
- Ej, no. Widzieliście wy go. Najpierw płakał jak dziecko, a teraz zachowuje się normalnie. Dziwny jest. - powiedział Ashe.
- Ale ma rację. Powinienem wziąć się do roboty. Percy, pomożesz mi? - spytał.
- Jasne. Weź miecz i zaczynajmy trening. - oświadczył. Harry wyjął z pochwy miecz i przygotował się do pojedynku.
Chwilę potem... Stadion...
          Trenowali aż do zachodu słońca, a Ashe kibicował Harry'emu. Percy wiedział jakie kiedyś popełniał pomyłki i starał się by jego przeszły Ja w pojedynkach na miecze poprawiał je, a sam przypominał sobie jakie sam popełniał. Pamiętał, że walczył ze swoją idealną kopią w labiryncie podczas próby Merlina i wiedział, że teraz miał trenować siebie samego do kolejnej próby. Do fechtunku z Grafinem.
Trzy godziny później...
          - Dalej, Harry! Postaraj się mnie pokonać! To jak bułka z masłem! - zawołał Percy z drugiej strony stadionu. Zbliżał się zmierzch, a Percy wciąż był rześki i nawet się nie zmęczył, a Harry ledwo trzymał się na nogach, nie mówiąc już o trzymaniu miecza. Nagle Percy pobiegł ku niemu i zaatakował go, a Harry zablokował. Trzymał rękojeść miecza mocno resztkami sił nie pozwalając mu siebie pokonać. Roześmiał się w duchu. - "Siebie pokonać. Zabawnie nawet to zabrzmi..." - Harry natychmiast się zganił mówiąc do siebie w myślach. - "...Nie! Przestań, Harry! Nie rozpraszaj się! Musisz ćwiczyć, by zaliczyć próbę!" - pomyślał. Skupił się mocno i naparł na przeciwnika, po czym rzucił nim. Ten upadł na ziemię. Percy patrzył jak Harry się zbliża. Potter wymierzył w niego końcem klingi.
- Poddajesz się? - spytał młodszy dysząc. Chwilę potem Percy uśmiechnął się.
- Bardzo dobrze, Harry. - oświadczył. Wstał i stanął przed nim. Wyjął z kieszeni fiolkę z jakimś pomarańczowym płynem.
- Co to? - spytał pokazując na fiolkę.
- To mój wynalazek zrobiony w czasach Założycieli. - wyjaśnił.
- Jak on działa? - spytał Ashe.
- Uzupełnia energię szybciej niż napój energetyczny bez względu w jakim stanie jest człowiek. Uzupełnia także krew, jeśli jest się poważnie rannym. Używałem tego eliksiru na wojnie przeciw Morganie i Slytherinowi. - wyjaśnił.
- A co w nim jest? - spytał Harry.
- Dużo składników. Przede wszystkim wiele składników wzmacniających. Połączyłem też zaklęcia wampirów, druidów i elfów. Przeciętni czarodzieje nie umieli by przyrządzić takiego skomplikowanego eliksiru. Prawdę mówiąc dziś jest on zakazany według obecnego prawa. Lecz tak naprawdę nie jest, gdyż nic o nim nie wiedzą. Jest on całkowicie bezpieczny. Są tu składniki czarno magiczne, ale gdy się je zastosuje do dobrych celów... - nie dokończył, gdyż Harry wpadł mu w słowo:
- Mogą uratować życie. - zakończył.
- Właśnie. Nie zawsze czarna magia musi być zła. Tak powiedział mi Salazar, gdy byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Praktykował czarną magię, ale to były tylko początki jego złych zamiarów.. - stwierdził Percy. - ...Wypij to, Harry, a jutro z rana jeszcze poćwiczysz, zdrzemniesz się z godzinę i pójdziesz na pierwszy etap próby. - zasugerował Percy. Harry tak zrobił. Eliksir miał owocowy smak z bąbelkami.
- Nawet dobre... - powiedział. - ...Och! - chwycił się za brzuch. Nagle poczuł się syty i napełniony energią. Chwycił miecz i zaczął nim wymachiwać na lewo i prawo.
- Co mu jest? - spytał Ashe Percy'ego, gdy pół-wampir przysiadł się do niego na trybunach napiwszy się wody.
- Nic. Zaraz mu przejdzie. To chwilowe. - powiedział, ale sam nie wiedział ile to potrwa. Wiedział doskonale, że u każdego inaczej działa ten eliksir.

~~*~~

Pół godziny później...
          - Widzieliście? - zawołał Harry, gdy wbił ostrze miecza w kukłę ćwiczebną.
- Nie uważasz, że to zbyt długo trwa, jak na niego? - spytał Ashe.
- Zaraz się zmęczy.... - powiedział, gdy zielonooki z rozmachem przedzielił kukłę na pół. - ...Trzy... - liczył. - ...dwa... jeden... - Nagle Harry zachwiał się i upadł. Ashe podbiegł do młodzieńca i nachylił się.
- Jest nie przytomny!... - zawołał badając go. Levender podbiegł do nich. - ...Percy, co mu jest?! - zawołał w panice.
- W skrócie?... - spytał. Ashe skinął głową. - ...Cóż, w eliksirze było dużo mandragory i innych pobudzających składników. Były też inne składniki, które są skuteczne, ale powodują skutki uboczne. Inaczej mówiąc: Harry nie kontrolował swoich ruchów i zapomniał na chwilę o swojej misji. Pomogę mu. Przede wszystkim musi odpocząć... - wyjaśnił, ale po chwili spoważniał. - ...Nie podam mu już tego eliksiru, gdyż można go podawać tylko dwa razy w życiu. Raz, gdy jest bardzo zmęczonym, a drugi, gdy jest się na łożu śmierci i eliksir działa w odwrotną stronę. Nie jest się tak szybkim. Po prostu zdrowiejesz. - wyjaśnił.
- Czyli jest to coś w rodzaju Wywaru Żywej Śmierci? - spytał, gdy szli do domu Alexa.
- Tak, ale zmieniłem jego skład i można teraz podawać go tylko dwa razy w życiu. Podałem go Harry'emu tylko po to, by mógł jutro walczyć. Podczas Próby Salazara i Próby Merlina walczył przez wiele godzin i bez wytchnienia stał nad kociołkami sporządzając eliksiry. Ten eliksir pomoże mu wypocząć i zregenerować siły po tym wszystkim. - oświadczył.
- A co z tobą? Dobrze się czujesz? - spytał Ashe.
- Tak. - odpowiedział z uśmiechem. Po wejściu do kwater Alexa zdziwili się, że on tam był.
- Alex? - spytali jednocześnie.
- Co tu robisz? Widzieliśmy jak twój ojciec zabierał cię do siebie. Był bardzo zdenerwowany. - oświadczył Percy. Chłopak popatrzył na nich chwilę, po czym powiedział:
- Ojciec wybaczy mi ten wybryk pod warunkiem, że nie będę się zbliżał do Grafina aż do zakończenia próby Harry'ego. Nakazał mi pomagać mu we wszystkim... - wyjaśnił. - ...Tak przy okazji, co mu jest? - spytał spojrzawszy na Harry'ego.
- Zmęczył się. Trzeba go zanieść do łóżka. Masz jakieś dodatkowe pokoje? - spytał Percy.
- Tak. Mam. Chodźcie. - zaprowadził ich na górne piętro. Postanowił, że każdy z nich będzie spał w inny pokoju. Poszli spać z zamiarem wstania o brzasku.
Następnego dnia...
          - Harry, wstawaj! - zawołał Ashe, ale Wybraniec nawet nie drgnął.
- Co mu jest? - spytał Alex.
- Spokojnie. Ja go obudzę. Cofnijcie się... - nakazał Percy. Chwycił różdżkę, dotknął jej końcem strun głosowych, wziął głęboki oddech i zawołał: - ...Wstawaj, ty leniu patentowany!!!! - ryknął głosem wuja Vernona. Harry jak oparzony wstał i zaczął rozglądać się dookoła.
- Co się dzieje?!... - spytał głupio. Wszyscy zaczęli się śmiać, nawet Percy. - ...Hej!... - zawołał i walnął ich poduszką. - ...To nie było zabawne! - krzyknął oburzony.
- Było! He, he he! - zaśmiał się Percy zgrabnie omijając lot poduszki.
- Śmiejesz się z samego siebie? - zauważył Harry. Zrobiło się na chwilę cicho.
- To cios po niżej pasa, Harry... - oświadczył. - ...Koniec zabawy. Czas byś coś zjadł i poszedł jeszcze się rozgrzać przed walką. - powiedział i skierował się do wyjścia.
- A kiedy ta próba? - spytał wstając bardzo szybko.
- Za pół godziny. - usłyszał głos Percy'ego z dołu. Harry spojrzał na zegarek. Była godzina 11:33! Miał niecałe pół godziny na kąpiel, ubranie się, jedzenie i trening. Pobiegł tak szybko, że aż się za nim kurzyło. Był tak szybki, że oko ludzkie nie mogło za nim nadążyć. Śmigał jak szalony, nawet tego nie zauważywszy.
- Harry! - wołał do niego Ashe co chwilę.
- Co? - spytał, gdy się w końcu zatrzymał.
- Zatrzymaj się!
- Nie mogę! Muszę zdążyć i...
- Właśnie w tym sęk! Śmigasz jak szalony... po tym eliksirze... - Nagle coś mu zaświtało w głowie. - ...Percy! Eliksir! Ten eliksir daje kopa! - zawołał Ashe.
- Dałeś mu go specjalnie, by mógł zdążyć się przygotować! Jest szybki jak błyskawica! - zawołał Alex z zaskoczeniem.
- Zgadza się. - odparł z szerokim uśmiechem na twarzy wchodząc po schodach.
- Wybaczcie, ale muszę się przyszykować. - powiedział Harry i zniknął. Pozostał po nim tylko podmuch wiatru. Wszyscy to poczuli.
          Gdy po 10 minutach Harry był gotowy do wyjścia, więc poszli na trening. Teraz zaczęła się jatka. Harry machał mieczem szybko i zwinnie, a biegał szybciej od błyskawicy. Alex i Ashe w ogóle nie nadążali nad ruchami Percy'ego i Harry'ego. Harry był szybki to fakt, ale Percy był trzy razy szybszy od Harry'ego. Pojedynkowali się w bardzo szybkim tempie. Ashe i Alex musieli coś zrobić, by i oni mogli zobaczyć ich ruchy.
          Zbliżała się godzina pierwszego etapu próby, więc trzeba było kończyć trening. Ashe i Alex podeszli do Levendera.
- Percy, mamy do ciebie prośbę. - odezwał się Ashe.
- Chcecie mnie poprosić o ten sam eliksir? - spytał nie przerywając machnięć miecza ofiarowany przez Harry'ego.
- Nie. Chcemy cię prosić żebyś coś zrobił, by wszyscy widzieli ruchy Harry'ego lub żeby trochę spowolnić go. Nie sądzisz, że oszukujemy? Chciałeś by był silniejszy i sprawniejszy, co nie? - spytał Alex.
- Ale nie przesadzajmy. - dodał Ashe. Percy zatrzymał się chwilę myśląc i jakby od niechcenia omijając kolejny cios Pottera.
- No dobrze, przesadziłem trochę. Zwolnię go zaklęciem. - podeszli do Harry'ego.
- Cześć. Jestem już gotowy. Mogę już zaczynać pojedynek. - powiedział. Nawet głos miał szybszy. Tymczasem Percy wycelował w niego różdżką i wypowiedział szeptem przeciw zaklęcie. Harry zesztywniał, po chwili upadł.
- Zaraz się obudzi. - uspakajał ich, gdy ci nachylali się nad nim. I rzeczywiście, Harry się ocknął po pół minucie.
- Co się stało?... - spytał dotykając się głowy. - ...Kręci mi się w głowie. Percy, czemu to zrobiłeś? - spytał przypominając sobie co zrobił jego przyszły Ja. Ten obejrzał się i spojrzał na niego.
- Zrobiłem to, gdyż muszą być wyrównane szanse. Jesteś szybki, ale nie tak jak poprzednio. Teraz jest tak jakbyś przeszedł tutaj pół szkolenia pod względem szybkości. Pół szkolenia trwa co najmniej 40 lat. To ci pomoże w drugim etapie, gdyż tam trzeba być zwinnym i szybkim. Poza tym, by być tak szybkim jak ja musisz wyćwiczyć żywioł powietrza, który trenowałeś w królestwie wampirów, ale nie do końca i możesz być pewien, że będziesz tam go używać. Mało tego, by być tak szybkim i zwinnym jak ja musisz ćwiczyć go nieustannie i zapanować nad tym darem. Dlatego dałem ci ten eliksir. - wyjaśnił.
- Rozumiem.
- Zobaczcie, idą! - zawołał Ashe. Wszyscy spojrzeli w kierunku wyjścia. Brązowowłosy miał rację. Wszyscy druidzi na czele z wodzem szli w kierunku trybun.
- Harry, musisz się przebrać, a ty Alex musisz iść do ojca. - oświadczył Percy.
- Masz rację. Idę. - i pobiegł w kierunku wyjścia. Harry wraz z Ashem i Percym poszli do przebieralni.
Niedługo potem...
          Wampir miał szczęście, że pamiętał jak należy odpowiednio ubrać rycerza druidzkiego. Trwało to niespełna 10 minut. Ostatnią rzeczą jaką Harry dostał był miecz u pasa, który chłopak dostał od elfów.
- Dziwnie się w tym czuję. - powiedział Harry przyglądając się sobie w lustrze.
- Wiem. Też tak się czułem, ale się nie przejmuj. Trochę będą cię krępować ruchy, ale potem przyzwyczaisz się. - pocieszył go. Nagle rozbrzmiał sygnał, a do namiotu wszedł Ashe ze słowami:
- Już czas. - oświadczył.
- Dzięki, Ashe. Powiedz wodzowi, że zaraz wyjdziemy... - powiedział. Gdy tamten wyszedł Levender zwrócił się do Harry'ego: - ...I jak? Gotów zmierzyć się z Grafinem? - spytał. Harry podszedł do kotary i zobaczył na trybunach wszystkich druidów, a na najwyższym podium Alexa i jego ojca siedzących w swoich tronach. Zauważył też Lorę.
- Percy, jak ja mam walczyć z przyjacielem mojego ucznia? - spytał.
- Och, Harry. W obecnej sytuacji Alex nie jest uczniem z Hogwartu. Teraz jest jednym druidów. - oświadczył.
- Wiem, ale...
- Harry, posłuchaj, masz wątpliwości, ale nie możesz się teraz stresować. Musisz się skupić na tym co się teraz dzieje, czyli na pojedynku z Grafinem. Wiem, że ci się uda go pokonać i przejść wszystkie etapy każdej z trzech prób. - pocieszał go klepiąc po ramieniu.
- Dzięki. - powiedział i z uśmiechem na twarzy wyszedł. W biegu wyjął miecz i ruszył od razu do walki. Był szybki. Grafin nie spodziewał się tak szybkiego natarcia ze strony Pottera. Walczyli ze sobą zaciekle. Grafin nie mógł za nim nadążyć, mógł tylko się bronić. Percy był dumny ze swojego "ucznia". Ciągle nacierał na przeciwnika nie dając mu szansy zaatakować lub odetchnąć.
- Stop! Panie Potter, proszę się zatrzymać! - zawołał wódz. Harry zahamował piętami o piach, by się zatrzymać.
- Wybacz, panie. To się nie powtórzy. - powiedział.
- Mam nadzieję. Dobrze, podejdźcie do siebie i podajcie sobie ręce na przywitanie... - nakazał władca. Ci bez wahania zrobili tak jak nakazał wódz. Podali sobie ręce na przywitanie. - ...Teraz stańcie dziesięć kroków od siebie i stańcie w pozycji wyjściowej i na mój znak zaczniecie walczyć. Zrozumieliście? - spytał.
- Tak! - zawołali jednocześnie. Wykonali polecenie wodza i stanęli dziesięć kroków od siebie. Pierwszy wyciągnął broń Grafin i zaatakował Harry'ego, gdy tylko wódz dał sygnał. Potter natychmiast zrobił to samo i "rzucił się" na swojego przeciwnika. Grafin zrobił unik i zaczął zadawać mieczem ciosy, które to Harry z łatwością odpychał lub unikał. Po chwili walka przerodziła się w jeszcze większy terror. Nie był to zwykły pojedynek. Była to raczej zażarta walka, w której najważniejszym celem było zwycięstwo, a także poniżenie swojego przeciwnika.

~~*~~

          Harry był już lekko zmęczony. Walka trwała już dobre trzy godziny. Jednak dawał z siebie wszystko i za wszelką cenę chciał przejść pierwszy etap. Przemknęło mu przez głowę: Jak u licha Percy panuje nad oddechem, wysiłkiem oraz tempem podczas walki? On ledwo żyje walcząc tyle czasu. Postanowił uderzyć z innej strony Grafina. Wyprowadził cios z prawej strony, jednak Grafin go zablokował i prawie trafił by w brzuch, gdyby nie szybkie zablokowanie Harry'ego i kolejne natarcie na przeciwnika. Wybraniec próbował wszystkich ciosów, jednak za każdym razem, gdy atakował Grafina ten z łatwością je odpychał. W końcu wkurzony Harry nie wytrzymał i swoim dwuręcznym mieczem uderzył Grafina z całej siły w lewe ramię. Grafin z okrzykiem bólu wypuścił miecz i upadł na ziemię. Harry wykorzystując sytuację podszedł do niego i przyłożył miecz do jego szyi.
- Poddajesz się? - spytał zadyszany Harry.
- Nie. - odpowiedział stanowczo Grafin próbując wstać szukając po omacku swojego miecza. Harry zmusił go do wstania. Stanął za nim i przyłożył klingę do szyi.
- Powtórzę: Poddajesz się? - powtórzył pytanie
- Tak. - odparł wiedząc, że nie ma już szans. Młody Potter stał chwilę z poważną miną, aż w końcu uśmiechnął się, włożył miecz do pochwy przy biodrze i pomógł mu wstać. Grafin stanął przed nim i wpatrywał się w to, co robił Harry. Z pomocą pierścienia na prawym palcu Harry wyleczył jego zranione ramię.
- Wygrywa pan Potter! - krzyknął z mieszaniną podziwu i niedowierzania wódz.
- Gratulacje. Pokonałeś mnie. - rzekł przegrany uścisnąwszy mu dłoń.
- Nie martw się. Następnym razem ty wygrasz. - pocieszył go Wybraniec.
- Możliwe. Chyba tylko jak dasz mi fory. - mruknął rozbawiony Grafin.
- Oj, hola, hola nie ma tak łatwo. - pogroził palcem Harry, na co wszyscy włącznie z Grafinem i wodzem zaczęli się śmiać. Gdy już wszyscy się uspokoili głos zabrał Grafin.
- Dziękuje, Harry. To był na prawdę wspaniały pojedynek. Jeszcze w życiu tak nie walczyłem. Nas druidów ciężko jest pokonać. Masz wrodzony talent do fechtunku. Mam nadzieje, że jeszcze kiedyś razem powalczymy. - odparł zafascynowany druid.
- Ja też. Poza tym miałem dobrego nauczyciela. - przybił piątkę z Percym, który zbliżył się do niego z Ashem.

Tablica ogłoszeń

UWAGA!
Opowiadanie zostało przeniesione z poprawakami na wattpad.com. Szukajcie nicku: Cessidy84.


P.S. Byłabym wdzięczna, gdyby ktoś jeszcze raz przeczytał opowiadanie, bo pojawiły się poprawki.