Moja lista przebojów 2

20 kwietnia 2014

Rozdział 43 (80) - Zebranie, Mroczny Lord i kolejna przepowiednia Jacka

Klik

- Odtąd stałyście się siostrami. - powiedzieli zgodnie Harry i Percy. Obie kobiety spojrzały po sobie.
- Oni mają rację. Jesteśmy jakby siostrami. Słuchaj, od teraz będziemy cię nazywać Clarence Trudeau. Ja będę nosić to samo nazwisko, gdyż jako siostry musimy nosić je wspólnie. - wyjaśniła Elyon.
- A co z Noyle? - spytała Clare*.
- Ona też musi nosić to nazwisko. Zresztą nią się nie przejmuj. Nie może wychodzić z między wymiarowego. To nakaz naszego ojca. Nie pamiętasz?
- Pamiętam, ale... - tu zawahała się trochę. - ....nie sądzisz, Elyon, że ona może się na nas zemścić za to, że zamiast niej ja tu jestem? - spytała.
- Chyba masz rację. Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie. - westchnęła.
- Dobra, dziewczyny. Koniec tych babskich pogaduszek. Trzeba jak najszybciej zebrać ludzi i sprowadzić ich do Hogwartu. Wszyscy czekają. - przerwał im Percy.
- On ma rację... - powiedział Harry. - ...Trzeba najpierw zobaczyć jaka jest sytuacja w zamku. Chodźcie!... - zawołał. - ...Hej, widzieliście gdzieś Nicole? - spytał idąc po schodach do Sali Wejściowej.
- Poszła z panną Hamilton do Wielkiej Sali. - odpowiedziała Elyon.
- Ach tak. Dobra, chodźmy. - Więc poszli tam. Zobaczyli w środku mnóstwo osób, głównie uczniów Hogwartu. Byli także nauczyciele. Harry zauważył członków Gwardii, Armii i Zakonu. Machnął na swoich towarzyszy, by poszli za nim. Jego wejście zwróciło uwagę każdego. Wszyscy do niego podeszli. Pierwsi zbliżyli się przyjaciele.
- Harry! - to był Draco.
- Stary!... - wrzasnął Ron. Obaj rzucili do niego. - ...Harry, co tu się dzieje? Czemu przybył tu Zakon Feniksa oraz tyle osób. Za to członkom GD pozwolono pozostać w Sali? - dopytywał się jego przyjaciel.
- Mało tego... - wtórował mu Draco. - ...Sprowadzono tu niejaką Armię Hogwartu, która istniała za czasów naszych rodziców i prawdopodobnie są tu jakieś magiczne stworzenia. Harry, co to ma wszystko znaczyć? I gdzie jest Dumbledore? Czemu tym wszystkim nie rozporządza? I gdzie jest Hermiona? - Draco zadawał pytanie za pytaniem nie dając byłemu Gryfonowi się odezwać.
- Właśnie! Gdzie są nasze dziewczyny!? - dopytywał się Ron.
- Mary, Eleine i Hermiona są bezpieczne u mojego dziadka w Grodzie. Nic im nie jest. Urodzą u niego w zamku, a reszty zaraz się dowiecie. Chodźcie z nami... - poprosił. - ...Percy, Elyon, Clare, wy też. - nie mając wyboru poszli za nim. Gdy zbliżyli się do podium podszedł do nich Lupin.
- Harry, co się dzieje? - spytał.
- Chcę to właśnie wszystkim wyjaśnić, Remusie. - odparł. Mężczyzna spojrzał na niego i powiedział:
- Może ich uprzedzę, że jesteś dowódcą Zakonu Feniksa? - zaproponował.
- Remusie, tu już nie ma podziału. Wróg stoi u bram. Trzeba działać. - oświadczył.
- Masz rację, ale najpierw ich uprzedzę, że chcesz przemówić. Dobrze? - poprosił.
- No dobrze. - westchnął. Remus wszedł na podium i oświadczył:
- Słuchajcie!... - wszyscy zgromadzeni spojrzeli w kierunku wilkołaka. - ...Nadeszły ciężkie czasy. Potrzebujemy także dobrego przywódcy. Ja się do tego niestety nie nadaje. Postanowiłem ostatecznie zrezygnować ze stanowiska dowódcy ZF. Chcę je jednak przekazać komuś, komu się narzuca to stanowisko od bardzo dawana... - tu zamilkł na chwilę. - ...Przekazuję to stanowisko... Harry'emu Potterowi. - lekkie zamieszanie wśród zgromadzonych, ale i tak rozległy się pojedyncze oklaski najpierw wśród przyjaciół, potem Gryfonów, Puchonów, Krukonów oraz Zakonu, Armii i Gwardii, a potem reszty ludzi i stworzeń. Nagle mężczyzna wyciągnął ręce na znak, by przerwali te brawa. - ...Harry powie co nam grozi i czemu nas tu wezwał. Harry, zapraszam cię na podium. - oświadczył i zaczął klaskać, a reszta poszła w jego ślady. Harry wszedł niepewnie na podium.
- Dziękuję, Remusie. Cóż, nie spodziewałem się takiego obrotu sprawy i takiego aplauzu, ale to było do przewidzenia... - tu uśmiechnął się pod nosem. Nie którzy zaśmiali się. Harry podniósł rękę by zamilkli. - ...Więc tak, sprowadziłem was tutaj wszystkich, gdyż nadchodzi wojna między dobrem a złem. Wróg stoi u bram Hogwartu. - tu poruszenie wśród zgromadzonych.
- Ile ich jest? - spytał ktoś z tłumu.
- I kto stoi u bram? - zapytała inna osoba.
- Około trzech setek Śmierciożerców z Voldemortem na czele. - wyjaśnił Harry.
- A my jaką armią dysponujemy? - spytała Alina Anderson.
- Wliczając w to uczniów 6 i 7 klasy, nauczycieli, aurorów, elfów, druidów, wampirów, Zakon Feniksa, starszych i obecnych członków z Gwardii Dumbledore'a, Armię Hogwartu, a także Amazonki mojego dziadka Matta to około 450. - przeliczył Harry.
- Harry, a nie zapomniałeś, że Riddle ma jeszcze po swojej stronie dementorów? - zauważyła Aurelia.
- Wiem, ale z nimi sobie poradzimy. - powiedział.
- Ale, Harry, ty poradziłeś sobie z setką w trzeciej lasie i to przez przypadek, ale jeśli jest ich tysiące? - zawołał Ron. Znowu poruszenie.
- Em,...Masz rację, Ron, to już jest problem. Tu się przydadzą osoby znające perfekcyjnie zaklęcie Patronusa i dobrze nad nim panuje. Musimy także sprowadzić jak najwięcej naszych sprzymierzeńców z innych krajów. Czy w Wielkiej Sali są Regina i Roger Hoofowie? - spytał.
- Tak, jesteśmy. - odezwała się Regina machając ręką.
- Podejdźcie tu. Levender także... - poprosił. Cała trójka weszła na podium. - ...Posłuchajcie,... - zwrócił się do zgromadzonych. Miał coś jeszcze powiedzieć, ale urwał, gdyż rozległ się zimny głos, a w tym samym momencie Harry'ego i Percy'ego zaczęły boleć blizny. Upadli na kolana. Głos brzmiał jakby od wewnątrz zamku, a nie z zewnątrz:
- Wiem, że się szykujecie do walki! Nie uda się wam! Nie pokonacie mnie! Wydajcie mi rodzeństwo Potter, a szczególnie waszego Zbawiciela Świata! Jeśli tego nie zrobicie zabije każdego mężczyznę, każdą kobietę i każde dziecko oraz magiczne stworzenia jakie napotkam na swojej drodze a zechce ich ochronić! Macie czas do północy! A teraz zwracam się do ciebie, Harry Potterze. Przepowiednia musi się wypełnić, wiesz o tym. Wypełnij swoje przeznaczenie. Jeśli tego nie zrobisz zabiję wszystkich kto mi się nawinie pod różdżkę!! Nawet jeśli miałaby być to moja rodzina! Masz czas do północy! - głos umilkł. Zrobiło się cicho jak makiem zasiał. Wszyscy patrzyli w milczeniu na Harry'ego i Percy'ego. Jeden wstawał z pomocą Clare, a drugi z pomocą Elyon.
- Nic wam nie jest? - spytały zgodnie.
- Nie. - odpowiedzieli także jednocześnie. Spojrzeli po sobie i zaśmiali się ponuro.
- On się niecierpliwi. - westchnął pół-wampir.
- Taa... - westchnął Harry. - ...Percy, masz jakiś pomysł? - spytał Harry swego przyszłego Ja. Ten myślał przez chwilę, aż w końcu oznajmił:
- Uważam, że trzeba się zorganizować, a także uspokoić ich i dodać otuchy. - oświadczył.
- Hm, masz rację, przyjacielu. Słuchajcie wszyscy!... - Harry zwrócił się do zgromadzonych w Wielkiej Sali. - ...Nie lękajcie się. Musicie być silni fizycznie, umysłowo i magicznie. Nie dajcie ponieść się złym emocjom i strachowi... - zawołał. - ...Strach jest siłą Riddle'a! Damy radę pokonać jego zwolenników! Co z tego, że Voldemort ma większą armię od naszej?! My go pokonamy na fest! Teraz poproszę tutaj następujące osoby. Niech podejdą: Kingsley Shacklebolt, władca Mrocznych Druidów, czyli mój ojciec, James Potter i jego żona Lily,... - lekkie zamieszanie wśród zgromadzonych, ale Harry się nie przejął. - ...Poproszę jeszcze władcę Białych Druidów - Andrew Welsona, władcę wampirów Ralpha Pettigrew, królowę elfów Cassidy Snape, Remusa Lupina oraz moi przyjaciół z Gwardii Dumbledore'a, Rona Weasley'a i Draco Malfoy'a, no i oczywiście moje rodzeństwo Jack i Nicole... - wymienieni podeszli po kolei do Harry'ego. - ...Dobrze. Percy Levender oraz siostry Clare i Elyon Trudeau pójdą do komnaty obok. W Sali niech zostaną Remus, nasi rodzice i Kingsley. Oni będą pilnować uczniów wraz z nauczycielami. Moi drodzy, za mną... - Harry poprowadził ich do komnaty, gdzie kiedyś był razem z zawodnikami w swojej czwartej klasie.
- Ee... Harry? - odezwał się ktoś z tłumu.
- Tak? - zapytał.
- Coś się dzieje z twoim bratem. - to była Parvattii Patill. Wszyscy obok Harry'ego rzucili się ku Jackowi.
- No nie! Znowu!?... - jęczał Harry nachylając się nad nim. - ...Jack! Jack! Obudź się! Nie czas na spanie! Mamy wojnę!!! - wołał go zielonooki. Nic nie dały jego krzyki. Chłopak spał kamiennym snem, jakby był w śpiączce. Nie miał nawet siły na to by samemu nie zasnąć, a było dość późno. Percy zbliżył do braci i powiedział zielonookiemu do ucha cichym głosem:
- Harry... - odezwał się szeptem Percy. Ten spojrzał na niego lekko zdenerwowanym spojrzeniem. - ...Musimy czekać. Zabierzemy go do środka i poczekamy aż wypowie przepowiednię. - poradził. Harry dopiero po trzech chwilach wstał i powiedział:
- Zabierzmy go do środka. - oznajmił starając się nie upaść na duchu. Wziął się w garść i wszedł do pomieszczenia, a reszta podążyła za nim.

~~*~~

          Tymczasem Jack starał się zrozumieć to, co przed sobą miał, a raczej KOGO. Przed nim stał dziwny nieznany mu mężczyzna o czarnych włosach i szaro-niebieskich oczach. Obok niego był ojciec Nicole. Tom Riddle Jr.  Czerwonooki wydawał się go bać i był jakiś skulony w sobie. To nie było podobne do niego. - "Chyba... To chyba jego pan..." - pomyślał Jack. - "...Chyba, że to ten sławny Mistrz Mistrzów, o którym mówiły te wszystkie proroctwa" - stwierdził. Jednak trochę się mylił co świadczyło to, że ów mężczyzna przemówił:
- Jacobie Potter, mylisz się co do Mistrza Mistrzów. To nie on a prawdziwy Lord Lordów jest jego panem. Ten, którego widzisz... - wskazał na siebie. - ...Jest poprzednim Czarnym Lordem, gdyż twój dziadek zabrał mu Pierścień Lordów, który daje nieziemską moc. Potęgę Piekła. Strzeż się go, gdyż
, i tu cytuję proroctwo: Powróci dawny wróg Percy'ego Levendera. Strzeż się Podróżujący W Czasie, bo on nie będzie miał litości dla twego dziadka. - wyjaśnił mężczyzna. Jack był bardzo, ale to bardzo zdumiony, że coś łączy jakiegoś nieznanego mu Lorda z jego bratem z przyszłości. Nagle scena zniknęła, a on powrócił ponownie do zamku.

~~*~~

Hogwart... Boczna komnata...
          Gdy przyjaciele weszli do środka i zamknęli drzwi Harry zaczął mówić: - ...Percy, powiedz Elyon, by wytworzyła ekran, aby obserwować całe błonia z Hogwartem i jego terenami włącznie oraz niech pokaże co robi Voldemort i jego poplecznicy. - poprosił go.
- Elyon, słyszałaś. Zrób to, co powiedział Harry i obserwuj co się dzieje na terenach Hogwartu i pokaż co robi Riddle. - nakazał jej Percy.
- Tak jest. - powiedziała i wykonała jego polecenie. Tymczasem Harry zwrócił się do reszty.
- Słuchajcie, każde z was dostanie za... - Harry urwał, bo James zwrócił się do niego podnieconym głosem:
- Harry! Jack się obudził! - Wybraniec westchnął teatralnie i podszedł do ojca, który był przy drugim synu.
- Jack? Jesteś z nami? - zapytała Lily. Gładząc go delikatnie policzku. Jack otworzył szeroko oczy i rozejrzał się. Wodził wzrokiem po zgromadzonych. W końcu zlokalizował Percy'ego i Elyon. Moment potem wyrecytował:
- Powróci dawny wróg Percy'ego Levendera. Strzeż się Podróżujący W Czasie, bo on nie będzie miał litości dla twego dziadka. - wyrecytował. Percy i Elyon patrzyli na Jacka przez równą minutę, a potem na siebie.
- Elyon, czy ty myślisz o tym samym co ja? - zapytał się jej w języku łacińskim.
- Chyba tak, ale trzeba się upewnić. - stwierdziła także w tym języku. Oboje kiwnęli głowami. - ...Harry, możesz kontynuować. - zwróciła się do Harry'ego pstrykając Jackowi przed oczami. Harry kiwnął głową i kontynuował.
- Każde z was otrzyma zadanie i to od teraz. Kingsley, będziesz głównodowodzącym naszych wojsk. Masz mnie informować o wszystkim co się dzieje w Hogwarcie. Będziesz miał pieczę nad armią czarodziejów. Nad poszczególnymi magicznymi stworzeniami będą mieć pieczę Cassidy, tata, Andrew i Ralph. - wyjaśnił.
- A czemu jeden z nas nie może mieć pieczy nad wszystkimi druidami? - spytał James.
- Bo Mroczni Druidzi ci na to nie pozwolą. Zbyt krótko cię znają. - wyjaśnił Andrew Rogaczowi.
- A no tak. - odpowiedział inteligentnie drapiąc się po karku.
- A co my mamy robić? - spytał Draco.
- Wy będziecie dowodzić GD. Ze względu, że Hermiona dziś urodzi wraz z Eleine i Mary zastąpicie Hermi. Ty i Ron tymczasowo mnie zastąpicie w dowództwie GD. Porozmawiajcie z Luną, Ginny i Nevillem. Poprosicie Kingsley'a, a on aurorów byście uzgodnili między sobą strategię walki i obrony Hogwartu. Przede wszystkim nie możemy wpuścić Śmierciożerców i Riddle'a do zamku. Trzeba zaryglować tajne wejścia do zamku i najwyższe wierze oraz nałożyć osłonę. - zaproponował.
- Harry, a co z barierą, którą wytworzyliście z Jackiem i Nicole? Jest przecież mocna. - przypomniał Ron. W tym momencie z przerażeniem w głosie odezwała się Elyon
- Nie. Nie będzie już tak mocna. - oświadczyła, a w jej oczach widać było czysty strach.
- Jak to? - spytał Percy spojrzawszy w jej kierunku.
- Spójrzcie. - pokazała na jeden z małych ekranów. Wszyscy podeszli do niego. Zobaczyli tam Voldemorta i jakiegoś nieznanego im mężczyznę. Powiększyła go by mogli widzieć lepiej co tam się dzieje...
- Już go gdzieś widziałem... - wymamrotał Jack.

~~*~~

Kilkanaście minut wcześniej... Poza terenami Hogwartu... Blisko znanej nam Chaty...
          Wąską drogą szła wysoka i szczupła postać. Miała nałożony na głowę kaptur tak głęboko, że nie widać było twarzy. Zapadała już noc, a on kierował się ku wysokiemu trochę chwiejącemu się domowi. W mroku nocy owy dom odpychał zwykłych Mugoli, a także czarodziei, ale takich jak on i jego podobnych przyciągał. Na pierwszy rzut oka mógłby być opuszczony, ale to tylko pozory, gdyż wyczuwał w nim ludzi. Gdy stanął przed budynkiem przyglądał mu się przez długi czas. W końcu ruszył w kierunku drzwi. Zobaczył tam postać ubraną w czarną szatę, a twarz zasłaniała mu maska w kształcie czaszki.
- Kim jesteś? - spytała postać przy drzwiach, gdy się do niej zbliżył.
- Zaprowadź mnie do Voldemorta. - nakazała postać jednocześnie machnąwszy ręką przed jego twarzą. Oczy Śmierciożercy nagle stały się przezroczyste, a on się wyprostował.
- Tak jest, panie. Proszę, idź za mną... - powiedział jak w letargu. Szli minutę. Śmierciożerca zaprowadził ową postać na schody, gdzie poprowadził przybysza do ostatnich drzwi na końcu korytarza. - ...Proszę panie. Za tymi drzwiami przebywa mój pan. - powiedział pokazując na owe drzwi.
- Otwórz mi je i wróć na swoje stanowisko. - rozkazał cichym mrocznym głosem. Śmierciożerca otworzył je i zawrócił schodząc schodami w dół. Tymczasem postać weszła do pokoju i patrzyła jak Riddle buszuje po całym pokoju zdenerwowany i zbulwersowany. Wiele rzeczy było porozrzucanych po pomieszczeniu. Totalny nieład. W pomieszczeniu przebywał jeszcze blond włosy mężczyzna. Zrobił kilka kroków ku niemu i gestem dał znać, by cicho wyszedł. Blondyn kierował się chyłkiem najciszej jak mógł, jednak nie zrobił tego dość szybko, dyskretnie i cicho gdyż Voldemort spytał ostrzegawczo (najwyraźniej jeszcze nie zauważył przybysza):
- Lucjuszu, gdzie się wybierasz? - spytał Riddle. - "Czujny, jak zawsze. Jednak nie do końca, skoro mnie jeszcze nie wyczuł" - stwierdził przybysz w myślach. Lucjusz spojrzał na nowo przybyłego z przerażeniem na twarzy. Ten kiwnął głową na znak, by odpowiedział.
- Ja, panie? Nigdzie. Ja tylko... chciałem... do łazienki... - odpowiedział wymijająco.
- Doprawdy?... - spytał spojrzawszy w kierunku Lucjusza. - ...Jakoś ci... - nagle urwał, gdy zauważył kogoś, kogo się nie spodziewał od wielu, wielu lat. Jego wzrok był w nim i tylko w nim utkwiony na bardzo długo, jakby go hipnotyzował, jakby stracił mowę.
- Tom. - szepnął mężczyzna lodowatym głosem zdejmując kaptur z głowy. (w tym samym czasie Elyon powiadomiła Percy'ego o tym mężczyźnie, a reszta się zgromadziła wokół ekranu). Miał on czarne włosy i bladą twarz. Koloru oczu nie można było określić. Między niebieskim a szarym. Czaiła się w nich żądza i mrok.



- Ty... ty jesteś... - wyjąkał Riddle.
- Panie, kim jest ten człowiek? - odezwał się Lucjusz.
- Milcz! Miej szacunek do niego, głupcze!... - warknął w kierunku Malfoy'a. - ...To jest poprzedni Lord Lordów! Doman Salvatore!... - wyjaśnił. - ...Lordzie!... - zawołał padając przed nim na jedno kolano i zniżając głowę. - ...Co mogę dla ciebie uczynić, mój panie? - spytał przymilnym głosem, który do niego w ogóle nie pasował.
- Pomożesz mi odzyskać moją, kiedyś odebraną moc, Tom... - szepnął, po chwili mówił dalej. - ...Pierścień Lorda Lordów dawał mi władzę,... - Umilkł na chwilę, ale przemówił dopiero wtedy, gdy stanął przy oknie. - ...potęgę i moc wszystkich poprzednich Lordów.... - zrobił kilka kroków w kierunku okna. - ...Zabiję tego, kto mi go odebrał!...- oświadczył, po czym dodał z nienawiścią zaciskając dłonie w pięść: - ...Matthew Evans! - syknął ostatnie imię i nazwisko. Jego głos mógłby ciąć stal.
- Oczywiście, panie mój! Pomogę ci. A co z Harrym Potterem? On jest jego wnukiem, panie. Czy jego też chcesz zabić? On przyczynił się do mojej klęski i chciałbym... - urwał, gdyż Lord krzyknął odwróciwszy głowę w jego kierunku:
- MILCZ, IDIOTO!... - zagrzmiał. Wokół jego postaci pojawiła czarna aura, która spowodowała lekkie trzęsienie budynku. Podszedł do Riddle'a szybkim krokiem. Chwycił go mocno za gardło i ścisnął miażdżąc mu krtań. - ...Nie podzielam tego, że utraciłeś moc i ciało szesnaście lat temu na trzynaście lat!... - tu go puścił. - ...Jednak ci pomogę,... - tu omiótł pomieszczenie swoim bystrym wzrokiem, a wokół jego postaci pojawiła się bordowa poświata. - ...bo ten bachor posiada potężną moc z przeszłości, która spowodowała, że trafiłem tutaj. - budynek przestał się nagle trząść.
- Moc... z przeszłości?... - spytał Voldemort masując się w miejscu, gdzie jego pan go ścisnął. Po chwili przypomniał sobie słowa przepowiedni i zaczął ją na głos recytować: - ..."Kobieta urodzi trzy osoby ze szlachetnego rodu, ale z mężczyzny półkrwi osieroconego przez rodziców i nieznającego miłości, jednak nie z tego czasu...". Ta część mówi o mnie, a także mojej córce Lily Evans i trójce młodych Potterów... - szepnął. - ...Co było dalej...? "... Dosta się oni do różnych domów, gdyż mają różne cechy i w różnych warunkach się wychowali...". No tak, cała trójka są w różnych domach. Ten cały Zbawiciel Świata jest w Gryffindorze, jego brat w Hufflepuffie, Nicole była w Ravenclawie... - powiedział i dalej zaczął recytować przepowiednię. - "...Trójka ta zosta obdarzeni mocami nadprzyrodzonymi...". Hm, zdołali zdjąć moją barierę i nałożyć nową i potężniejszą, której nie umiem obejść. - powiedział w zamyśleniu
- Sam widzisz. Są potężni. - stwierdził Mroczny Lord. Voldemort spojrzał na niego zaskoczony.
- "...Jedno z dzieci Strażniczką dwójki się stanie i ochraniać Wybrańca Losu musi...". Strażniczka... Wiem kto to. To moja córka, a Wybrańcem jest Harry Potter. - stwierdził.
- Jak brzmi następna część? - spytał Lord.
- "...Drugie dziecko bliźniakiem Wybrańca jest, ale ducha jego ochrania...". To chyba Jacob Potter, jego bliźniak i przyrodni brat Nicole... - powiedział Riddle... - ...Dalej jest: "...Trzecie dziecko Wybrańcem się stał bezwolnie, a jego zadaniem pokonać Czarnego Pana los..."
- I już wiadomo! Ostatnim dzieckiem jest Zbawiciel Świata. Ta część odnosi się do waszej wspólnej przepowiedni wygłoszonej ponad siedemnaście lat temu. On ma cię pokonać w ostatecznym pojedynku. Jest dalsza część przepowiedni? - spytał mężczyzna.
- Tak, Lordzie. Cytuję: "...Oddzielnie są abi, ale razem stwor barierę, która niczego nie przebije. Zostaprzeniesieni do przeszłości i ją stworzą, by chronić szkołę magii po wieki... Mroczna Dusza sprowadzona będzie razem z nimi, ale żadne z nich nie będzie o tym wiedzieć... Dzięki niej Wybraniec pokona Czarnego Pana swoich czasów..." - wyrecytował.
- Mam rozumieć, że cała trójka już zdołali przenieść się do przeszłości i zabrali z niej Mroczną Duszę? - spytał zaskoczony Lord Lordów.
- Najwyraźniej, Lordzie. Co robimy? - spytał. Mężczyzna popatrzył na niego przez równą minutę aż w końcu oświadczył:
- Za godzinę przybędzie trzystu moich zwolenników. Twoi Śmierciożercy mają być gotowi na przyjęcie ich godnie. Poinformuj ich o tym kim jestem i o moich planach. Lecz jeśli będą się źle wobec mnie lub nich zachowywać lub oni mnie znieważą albo obrażą... - podszedł do niego bliżej wyciągając nóż zza pasa i przyłożył mu go do gardła. - ...to ty pierwszy poczujesz mój gniew, a wiesz jak potrafię karać nawet bez magii i doskonale wiesz, że wasza magia na mnie nie działa. Kiedyś sam się o tym przekonałeś na własnej skórze, prawda, Riddle? - zagroził mu.
- Tak, Lordzie. Wiem o tym. - odpowiedział przełykając ślinę wpatrując w odbicie swoich oczu w nożu jego Pana. Lord czuł drżenie jego ciała. Czuł satysfakcję z jego strachu.
- O północy powiadomisz ponownie hogwarczyków, ale tym razem zażądasz nie Potterów, ale Matta Evansa. Powiesz, by przyszedł do Wrzeszczącej Chaty. Sam. A co do Harry'ego Pottera są to wasze prywatne porachunki i ta wojna mi się przyda aby zdobyć Pierścień Lorda Lordów. Tak na marginesie chciałbym się zmierzyć z Harrym Potterem. Sprawdzić jego umiejętności. - oświadczył.
- Panie, muszę cię ostrzec, że w Hogwarcie jest Percivald Levender przyszłe Ja Wybawcy Świata. - odezwał się pospiesznie Czarny Pan.
- Och, naprawdę?... - mężczyzna uśmiechnął przebiegle. - ...To się dobrze składa. Jeśli zabijesz Harry'ego Pottera jego także zniszczymy. - tu się zaśmiał potwornie.

~~*~~

Tymczasem w zamku... W tajemnej komnacie...
          Wszyscy byli przerażeni sceną jaka zaistniała na ich oczach.
- O Boże! - pisnęła Clare.
- To niemożliwe! On nie mógł... - Percy przerwał swoją wypowiedź, gdyż wilkołak spytał:
- Kto to był? - spytał Remus.
- Nikt z was nam nie uwierzy... - powiedział powoli Percy dalej gapiąc się na dawnego Lorda Lordów śmiejącego się do rozpuku. W jego głosie słychać było prawdziwe przerażenie jakiego żadne z nich nie słyszało odkąd go poznali. - …Remusie, zawołaj Matta Evansa! Szybko! - zawołał. Wilkołak wyszedł trochę zdziwiony.
- Percy, co się dzieje? - spytał Jack.
- Musimy zmienić plany, Harry. Ten mężczyzna jest niezmiernie niebezpieczny. I to bardzo...
- Co się dzieje? - spytał pan Evans wracając z Remusem. Percy natychmiast do niego podszedł i powiedział cicho kilka słów, po czym poprowadził do ekranu. Twarz mężczyzny wyrażała strach, przerażenie i panikę.
- O nie... Nie! Tylko nie on! - zawołał cofając się.
- Dziadku, co się stało? Kim jest ten mężczyzna? Znasz go? - spytał Harry. Pan Evans spojrzał na niego, potem odpowiedział:
- Harry, ten mężczyzna to... Doman Salvatore. Poprzedni Lord Lordów! To z jego palca zdjąłem ten pierścień. Wtedy znałem go jako Diamonda Sharona. - wyjaśnił pokazując na czarnowłosego bladego mężczyznę na ekranie.
- Percy, możemy porozmawiać na osobności? - poprosiła go Elyon.
- Tak, o co chodzi? - spytał. Stanęli przy kominku.
- Bo widzisz, Riddle zdradził cicho Lucjuszowi prawdziwą tożsamość Salvatore. Nikt tego nie usłyszał albo nie zwrócił uwagi, prócz Lucjusza, Mrocznego Lorda i mnie. Nie uwierzysz, ale Salvatore był kiedyś ojcem Albusa. Percival Dumbledore. I chce on odebrać Pierścień Mattowi, a tym samym czarodziejską moc, którą został obdarzony po założeniu go. Jeśli to zrobi wszyscy będą w śmiertelnym niebezpieczeństwie, a nie jesteśmy jeszcze gotowi na powrót Mistrza Mistrzów. Nikt nie jest. Potrzebujemy wszelkiej pomocy, Percy. Pięciu Wybrańców Mocy jeszcze się nie narodziło, a dziś po północy pewnie się urodzi. Zresztą będą niemowlętami i z pewnością ich zabije wraz z matkami. Musimy gdzieś zamknąć Salvatore lub udaremnić mu zdobycie Pierścienia. - zakończyła Elyon.
- Chcesz dać mi do zrozumienia, że... trzeba zniszczyć Pierścień Lordów? - spytał z niedowierzaniem.
- Tak, albo gdzieś zamknąć Salvatore tak, by nie mógł użyć swoich mocy i wydostania się stamtąd tam, gdzie go zamkniemy. - wyjaśniła.
- Jaki masz pomysł? - spytał.
- W czasach Założycieli czytałam w jednej z ksiąg o niewypowiedzianych przepowiedniach. Doczytałam się, że może się tak stać iż tylko elf, druid, wampir, Wybraniec Losu, ktoś, kto zdradził czystą krew i się zaprzyjaźnił w XX wieku z Wybrańcem, ktoś bliski Mrocznemu Lordowi oraz Pani Czasu mogą go zamknąć w Pierścieniu Lordów. Jednak trzeba to zrobić w odpowiednim miejscu, w odpowiednim czasie i przez odpowiednie osoby. - wyjaśniła.
- Gdzie i kiedy? - dopytywał się pół wampir z nadzieją w głosie.
- Doczytałam się, że ma się to stać w Roku Tygrysa, gdy księżyc będzie błękitny pod koniec lat '90 w XX wieku. - odparła.
- XX wiek? Czyli to teraz, ale który to miesiąc?... - dopytywał się zniecierpliwiony mężczyzna. Elyon popatrzyła na niego chwilę, po czym z lekkim uśmiechem na twarzy ujęła jego lewą rękę i pokazała na zegarek. - ...No tak... - Percy kliknął na jeden z przycisków, po czym powiedział do niego: - ...Pokaż kalendarz chiński i nanieś go na gregoriański... - nakazał. Zegarek pokazał oba kalendarze. - ...Pokaż tylko czerwiec... - powiedział. Po chwili ukazał się odpowiedni miesiąc. - ...Masz rację, Elyon. Mamy dziś Rok Tygrysa... - wyszeptał widząc napis. - ...Pokaż cykl najbliższej pełni księżyca... - nakazał zegarkowi. Ten mu go pokazał. - ...Najbliższa Błękitna Pełnia Księżyca będzie dziś, ale księżyc nie jest jeszcze cały. Trochę mu brakowało. Ile brakuje do całkowitej pełni księżyca? - spytał się zegarka.
- 3 godziny, 47 minut i 7 sekund. - odpowiedział zegarek.
- Co ile czasu księżyc zmienia swoją barwę na błękitną? - spytał.
- Wtedy, gdy nastają złe czasy, czyli co 50 lat, czasem co 100 lat. - odpowiedział.
- Kiedy była ostatnia Błękitna Pełnia? - spytał znowu.
- W 1890 roku.
- Czy Percival Dumbledore i Doman Salvatore mają coś ze sobą wspólnego? - zapytał Levender.
- Tak. W dniu, gdy zmarł Percival Dumbledore, tego samego dnia narodził się Doman Salvatore. Oni są tą samą osobą. Jego słudzy z piekła go ożywili używając starożytnego zaklęcia z dziedziny piekielnej magii i tak został stworzony Doman Salvatore. Jednak przez sto lat był nieaktywny, bo jego moce, ciało i mózg przez to były uśpione aż do dnia, gdy przybył do zamku Matthew Evans i zabrał mu Pierścień Lordów sam stając się Lordem Lordów. Znowu został uśpiony aż do dnia klęski ostatniego Czarnego Pana. Gdy utracił swą moc i ciało Doman Salvatore zaczął odzyskiwać z miesiąca na miesiąc moc a z czasem pamięć. Dopiero w tym roku... - wyjaśnił zegarek, ale nie skończył, gdyż Percy szepnął kończąc jego wypowiedź:
- Jego moc sięgnęła zenitu. Jest potężniejszy niż wcześniej... - wyszeptał. - ...Historia sprzed stu lat się powtarza. - jęknął.
- Co tak szepczecie? - odezwał się Remus. Percy podskoczył.
- My... Eee... My musimy coś wam powiedzieć... - zaczął nieśmiało, gdy Elyon wróciła do Clare, która stała przy ekranie i przyglądała się mu. - ...Ten Salvatore jest bardzo niebezpieczny i...
- Co tu dużo gadać, Percy! Salvatore był moim poprzednikiem!... - krzyknął Evans. - ...Z tego co pamiętam ma on potężną armię demonów i Mrocznych Elfów. - oznajmił Matt.
- Tylko Mroczna Dusza może go, a tym samym je, pokonać. Może się też stać bronią, która może nas unicestwić. - wyjaśnił Percy.
- Jednak jej nie mamy, bo została usunięta z pierścienia Morgany Le Fay, a ona sama rozproszyła cząstki pierścienia i umieściła je na swoich miejscach. - oświadczył.
- Tu masz rację, dziadku... - odezwał się Harry. - ...Byłem tego świadkiem jak i Voldemort oraz Percy, pan Riddle, Peter Pettigrew, a także Regina Hoof. Oczyściliśmy ją ze złości i gniewu jakie miała w sobie. Jednak niedawno razem z Jackiem i Nicole, za radą i pomocą tej oto Elyon przenieśliśmy się do przeszłości w czasy Założycieli Hogwartu. Jak głosi fragment przepowiedni: "...Zostaprzeniesieni do przeszłości i ją stworzą, by chronić szkołę magii po wieki... Mroczna Dusza sprowadzona będzie razem z nimi, ale żadne z nich nie będzie o tym wiedzieć... Dzięki niej Wybraniec pokona Czarnego Pana swoich czasów..." - wyrecytował.
- Ach tak, rozumiem. Więc gdzie jest ta Mroczna Dusza? - spytał Welson
- We mnie. - odpowiedział Harry.
- I co teraz zrobimy? - spytała Cas.
- Hm, Elyon, kiedy armia Salvatore'a ma przyjść? - spytał Percy.
- Będą tu za jakieś czterdzieści minut. - odpowiedziała.
- Ilu ich jest? - spytał Harry.
- W sumie licząc... około trzystu. - odparła.
- ILE???? - krzyknęli wszyscy.
- 300-setek.
- Pięknie. Nie dość, że mamy na głowie dementorów i trzystu Śmierciożerców Riddle'a, to jeszcze drugie tyle osób z armii jego pana. I jeszcze w dodatku mamy czterdzieści minut, by uspokoić wszystkich, zorganizować się i ustawić wszystkich po całym zamku i błoniach. - powiedział z ironią Percy.
- Percy, a centaury? Może one nam pomogą? - zaproponował Harry.
- E tam! One są zbyt dumne. Dobra, chodźmy, mamy mało czasu. - i poszli.


________________________________
* Clare to zdrobnienie od Clarence.

13 kwietnia 2014

Rozdział 42 (79) - Trzy oczy Shamora - część druga, "...szykuje się ostateczna wojna..." i trzecia siostra

Klik

          W następnej chwili pół przytomna Nicole znalazła się u stóp bramy Hogwartu w 1998 roku obok swoich braci. Słyszała jakieś stłumione głosy wokół siebie.
- Nicole, obudź się! - zawołał ktoś... Ktoś znajomy...
- Nicole, obudź się. Czas wstać. - powiedział inny znajomy jej głos.
- Ma ktoś pomysł jak ją obudzić? - spytał kolejny inny głos.
- Ja mam. - odezwał się jeszcze inny głos, także znajomy. Po chwili poczuła coś mokrego i zimnego na twarzy. To ją obudziło. Uniosła się lekko. Czuła wodę na twarzy i mokre włosy.
- Już nie śpię!... - zawołała krztusząc się wodą. - ...Kto to zrobił?! - krzyknęła oburzona rozglądając się i starając się wytrzeć mokrą twarz. Zobaczyła wokół siebie mnóstwo osób. Po chwili wszyscy wskazali na Jacka szczerzącego się jak wariat.
- Wybacz, siostrzyczko. Musiałem cię obudzić. Długo byłaś nieprzytomna. - wyjaśnił. Rudowłosa młoda kobieta popatrzyła na niego, po czym uśmiechnęła się. Wstała i przytuliła go do siebie.
- A ja to co?? - zawołał Harry udając obrażonego.
- Och, wybacz mi, mój ty kochany Wybrańcze! - zachichotała i także go przytuliła.
- Czy mi się wydaje, czy coś nam umknęło? - spytał jakiś auror.
- Można tak powiedzieć, Julian, ale teraz to nie ważne. Gdzie jest Percy Levender? - spytała Nicole wstając.
- Tu jestem. - odpowiedział wyżej wymieniony. Trójka Potterów podeszli do niego jak jeden mąż.
- Percy, wiesz coś może o jakiejś księżniczce? - spytał Harry.
- A o co chodzi? - spytał zaciekawiony.
- Chodzi o przepowiednię, którą dała nam Morgana poprzez Noyle. - wyjaśniła Nicole pokazując lśniącą czarno-niebiesko-czerwono-żółtą kulkę. Percy przyglądał się jej przez chwilę starając sobie coś przypomnieć. Po czym zaczął chodzić w tą i z powrotem po murawie.
- Daj mi na chwilę tą kulkę, może będę mieć wizję... - poprosił. Nicole dała mu ją, ale nim była reakcja w zetknięciu kulki z ręką Percy'ego odwrócił się. Jakby chciał coś ukryć. Trwało to kilka chwil. Po czym oddał ją dziewczynie. - ... Już wiem. To ma coś wspólnego z Blair Hamilton i jej rodowodem. Odegra ważną rolę w nadchodzącej wojnie. Ta przepowiednia dotyczy ciebie, Harry, a raczej jesteś tam wspomniany, a także Nicole i księżniczka. Musicie ją odnaleźć. Więcej nic nie powiem. - wyjaśnił.
- Rozumiem. Kto zna tą Hamilton? - spytał Jack.
- Ja znam. - odpowiedział Harry.
- Naprawdę, a gdzie ona jest? - zapytała Nicole.
- Tu jestem. - rozległ się dziewczęcy głos. Wszyscy obejrzeli się i zobaczyli ciemnowłosą dziewczynę o lekko mrocznym spojrzeniu.
- Dobrze. Percy mówił nam, że masz coś wspólnego z księżniczką. - oświadczył Jack.
- Tak. Mam. - odpowiedziała.
- Więc powiesz nam kim ona jest? - spytał Harry.
- Tak... - zamilkła na chwilę patrząc z pożądaniem na Wybrańca. - ...Ja nią jestem. Jestem prostej linii krwi jedyną potomkinią czterech rodów wampirów. To mnie szukacie. Pewnie masz coś dla mnie, panno Potter. - powiedziała spojrzawszy na Nicole.
- Chyba tak. Harry, Jack czas na usłyszenie przepowiedni... - oświadczyła patrząc na braci. Obaj odwzajemnili spojrzenie siostry i skinęli głowami. Podeszli razem do Blair. - ...Gotowi? - spytała.
- Tak. - powiedzieli jednocześnie.
- Dobra. - Nicole rzuciła o najbliższy kamień kulkę z przepowiednią. Ze środka kulki wyłoniła się postać nieznanej im kobiety, która zaczęła recytować te oto słowa:

W krytycznych czasach narodzi się dziewczę po jednym z czterech rodów wampirów... Mając 17 laty dziewczę te poświeci się dla Wielkiej Trójki, lecz przeżyje otrzymując moc, która pomoże Wybrańcom Przeznaczenia w zrozumieniu ich mocy... Niewinna jest, ale krwi przelała dużo, gdyż wychowywała się wśród tych, co nienawidziła z całego serca... Księżniczką jest, ale w duchu nie chce nią być... Wśród arystokraty wychowana, jednak ducha zwykłego ma... Kto ją pokocha mimo jej przeszłości i rodziny? Tego nikt nie wie. Ona sama wybrać musi kto jej wybrankiem serca stanie się... Otworzyć Wrota Piekieł i Niebios czas będzie trzeba, gdy serce i mrok potrzebny jest... Księżniczka powie jak trzeba to zrobić... Ona jedyna wie co kluczem do otwarcia Wrót jest... Tylko miłość zamknie je, ale ktoś poświęcić musi się...

Nagle kobieta rozpłynęła się w powietrzu. Wszyscy spojrzeli na Blair i na Harry'ego.
- O rety... - szepnęła Blair.
- Wyjęłaś mi to z ust. - skomentował Jack.
- Jesteś księżniczką czterech rodów wampirów? - spytała Nicole.
- Tak. - potwierdziła.
- O co chodzi w tej przepowiedni? - spytał Jack.
- Pierwsza część mówi o mnie, że się narodzę, gdyż mam już 17 lat, więc jestem już pełnoletnia. Urodziłam się w bardzo złych czasach. Potem jest wspomniane o waszej trójce, ale wspomina mnie, że się poświęcę dla ciebie, Wybrańcze i twego rodzeństwa, więc mówi także o przyszłości. Jednak nie rozumiem tego otrzymania mocy. Dalej jest o tym, że przelałam dużo krwi. Chodzi tu oto, że jestem wampirem i piję krew. Jestem księżniczką, a nienawidzę nią być... - tu zwiesiła skromnie głowę. - ...Chcę być zwyczajna i chcę by mnie ktoś pokochał taką, jaka jestem, a nie za to, że jestem księżniczką wampirów... - tu załkała. - ...Dalszej części przepowiedni nie rozumiem. - objaśniła ocierając łzy z oczu.
- No dobrze. W porządku. - powiedział Harry poklepując ją na pocieszenie.
- Coś mi się przypomniało. Zaraz wracam. - powiedziała Nicole i pobiegła ku aurorom.
- Mnie też. - odezwał się z dala Percy i pobiegł za nią.
- Co im jest? - spytał Jack.
- Mnie pytasz? Nie mam pojęcia. - odparł Harry wzruszając ramionami.
          Nicole wróciła po dziesięciu minutach oznajmiając:
- Słuchajcie, wiem czemu nie ma tu żadnego ze Śmierciożerców. - oświadczyła.
- Właśnie, czemu ich tu nie ma?... - spytał Harry rozglądając się. - ...Z tego co pamiętam to mieli tu przyjść i nas zaatakować, gdy my dotykaliśmy bariery. - zauważył.
- To prawda, ale tu to trwało zaledwie kilkanaście minut, a my tam byliśmy kilkanaście godzin. Inny rodzaj Pętli Czasu. Pamiętacie, chłopaki co mówił Slytherin? Rzucą inny rodzaj Pętli Czasu wokół Hogwartu. My byliśmy źródłem i wpadliśmy w niego także dzięki Noyle, która przeniosła nas w czasie, a my wcześniej dotknęliśmy tej bariery usuwając ją, a potem ją nałożyliśmy ponownie... - Nicole urwała, bo McGonagall dodała:
- I jest silniejsza niż wcześniej. - oświadczyła. Wszyscy na nią spojrzeli.
- Rozumiem, ale wracając do rzeczy... Przez kilka minut nie było jej i w ciągu tych kilku minut my byliśmy tam nakładając ją ponownie i ona jest znowu i to silniejsza niż wcześniej. - wyjaśniła.
- Dokładnie, Nicole. - przyznał jej rację Percy pojawiając obok nich "jak spod ziemi". Dziewczyna spojrzała na niego.
- Wiesz coś więcej na ten temat? - spytała.
- Bariera została nałożona ponownie ze zwiększoną mocą, gdy wy się pojawiliście ponownie. Jak ją zdejmiecie, by wejść na teren Hogwartu? - spytał zagadkowo. Była Krukonka patrzyła na niego przez chwilę, po czym spojrzała na barierę wokół terenów, następnie rozejrzała się po okolicy. Zostaniecie obdarzeni ogromną wiedzą i mocą, większą od Morgany Le Fay i Lorda Lordów... Rozległ się w jej głowie głos Noyle. Spojrzała na swoje ręce, potem na swoich braci i nagle zauważyła na szyi Harry'ego medalion z Okiem Shamora. Spojrzała na pas Jacka, tam też było to Oko. Dotknęła swoich kolczyków.
- Mam pomysł... - wyszeptała. - ...Harry, Jack, chodźcie. - nakazała im idąc ku barierze.
- Ale, panno Potter nikomu nie udało się zdjąć tej bariery, gdy byliście w przeszłości. - przypomniał jej z dala profesor Flitwick.
- Wiem, profesorze, ale naszej trójce to się uda. Harry, Jack, użyjemy podarunków od Godryka, a wy odsuńcie się. - poprosiła tych, co byli najbliżej rodzeństwa Potter. Obaj młodzieńcy wykonali jej prośbę. Cała trójka podeszła do bramy. Dotknęli jedną ręką swoich kamieni na biżuterii danych od Godryka, a drugą ręką dotknęli bariery, po czym powiedzieli zgodnie:
- APERIRE! - przy ich dłoniach zabłysło światło, które spowodowało najpierw potężny rozbłysk, który zgasł po kilku sekundach, a następnie opadnięcie bariery. Po chwili otworzyła się przed wszystkimi brama. Wszystkich zaskoczył fakt, że się udało, prócz Percy'ego. Podeszli do nich i pogratulowali im.
- Chodźmy do środka. - zaproponował Remus.
- Zgoda. - powiedział Harry.
- Skąd to macie? - spytała Blair trójki Potterów wskazując na ich biżuterię idąc murawą do zamku.
- Och, to długa historia. - odpowiedziała Nicole obojętnie.
- Percy! - rozległ się głos Elyon. Wybiegła z lasu.
- Elyon? Co tu robisz? - spytał.
- Przybyłam tu z Nicole. Tu niedaleko są nieprzytomni Śmierciożercy i wystraszeni uczniowie. Panowie, możecie się nimi zająć? - zwróciła się do aurorów.
- Tak, oczywiście. Panowie, idziemy. Robota czeka. - powiedział jakiś auror.
- Jak to się stało? - spytał Percy swojej siostry.
- Właściwie to już nie pamiętam. Spytaj Elyon. - powiedziała wymijająco Ruda. Młodzieniec spojrzał na wyżej wymienioną. Ta westchnęła i opowiedziała całą historię, która trwała około dziesięciu minut
          - Potem wrócili i nas zaatakowali, a ja powiedziałam Nicole, by pobiega do bramy i pomogła wam. Gdy dotarła do bramy rzuciłam na nią zaklęcie kameleona, a ja zajęłam się spokojnie Śmierciożercami. Oszołamiałam jednego po drugim, a gdy się upewniłam, że wszyscy leżą zdjęłam zaklęcie z uczniów i kazałam im czekać tam na pomoc. Zapewniłam ich, że Śmierciożercy są nieprzytomni i pozbawieni różdżek oraz, że ich nie skrzywdzą. - wyjaśniła.
- Świetnie się spisałaś, Elyon. - pogratulował jej Percy poklepując po ramieniu.
- Percy, mogę o coś cię prosić? - spytał Harry.
- Słucham?
- Czy mógłbyś odwoływać czasami swoją Elyon bym ja przywoływał swoją? - poprosił. Percy spojrzał na przyjaciółkę.
- No nie wiem. Zrobimy tak, Harry: Ja zostanę tutaj, ty przeniesiesz się do przeszłości w czasy Założycieli Hogwartu. Twoja Elyon będzie musiała nabrać doświadczenia i mocy przebywając w przeszłości wraz z tobą. Twoja Elyon ma mniejszą wiedzę niż moja, ale jeśli chodzi o twoje umiejętności to inna sprawa. Trzeba cię podszkolić. Moja Elyon będzie cię szkolić pod kątem psychicznym i umysłowym. Ja będę cię szkolić pod kątem fizycznym i magicznym. Na dodatek będziemy cię też szkolić wiedzą historyczną na temat różnych spraw czarodziejów, które powinieneś wiedzieć. Zaczniesz swoją podróż w czasach Merlina Wielkiego jako kilkuletni chłopiec, gdyż on będzie miał około 13 lat. - wyjaśnił. Z tyłu usłyszeli jakiś szelest i zamieszanie. To Jack ponownie zemdlał.
- O nie! - wyrwało się Harry'emu.
- Jack! - zawołał Percy. Obok piwnookiego siedzieli rodzice oraz Allan i jego żona Aurelia.
- Czy możecie mi wyjaśnić co się z nim dzieje z Jackiem? - zapytał Allan starając się go ocucić. Każde z nich spojrzało po sobie. Uzgodnili między sobą, że to Harry mu wyjaśni.
- Mój brat jest Przepowiadaczem Snów. Przewiduje przyszłość poprzez swoje sny. Po przebudzeniu wypowiada prorocze zdanie, z którego mamy wywnioskować co mamy robić w najbliższym czasie lub co dana osoba ma zrobić... - spojrzał na brata i westchnął. - ...Najwyraźniej jakieś słowo, które wypowiedział Percy spowodowało, że wpadł senny trans. Pozostało nam tylko czekać aż się obudzi i wypowie proroctwo. - oświadczył.

~~*~~

        Tymczasem Jack stał w jasnym świetle. Widział dwie prawie identyczne kobiety. Jedna z nich za prośbą Percy'ego i Harry'ego wyczarowała "swoje" odbicie, która z chwili na chwilę zmieniała wygląd. Miała rude kręcone włosy i zielone oczy. Przypominała mu jego matkę. Nagle owa kobieta wraz z jej siostrami podeszły do Jacka. Chłopak był tak wystraszony, że stał w miejscu czekając na ich słowa. Noyle pierwsza się odezwała:
- Drogi, chłopcze. Już wkrótce pojawi się wróg Podróżującego W Czasie, ale nie o tym chcemy z tobą rozmawiać. - oznajmiła.
- Następnym razem opowiemy ci o tym, ale lepiej będzie, gdyby Percivald wam to wyjaśnił. - dodała Elyon.
- Teraz chcemy ci powiedzieć co zamierza twój brat - Harry. Chce on mnie stworzyć, bym ja i moja siostra... - ruda kobieta wskazała na Elyon. - ...istniały. - dodała z lekkim uśmiechem.
- Powiemy ci jak brzmi następna przepowiednia. - oświadczyła druga Elyon, a Noyle wyrecytowała te oto słowa:
- Powstaną trzy nieśmiertelne siostry, które pomogą Harry'emu Potterowi uzyskać moc do pokonania Czarnego Lorda z dawnych lat. - powiedziała. Jacka z deka zdziwiło to zdanie. Nieśmiertelne siostry? Czarny Lord z dawnych lat?
- Dziękuję wam. Do zobaczenia. - pożegnał ich i chwilę potem zniknął powracając do rzeczywistości.

~~*~~

Rzeczywistość...
          Jack powoli się budził, ale nikt tego nie zauważył, gdyż byli zajęci czym innym. Ktoś biegł ku nim.
- Percy! Harry! - wrzasnął ktoś od strony lasu. Obejrzeli się i zobaczyli kilku aurorów. Na przedzie zobaczyli kuśtykającego Alastora Moody'ego.
- Szalonooki, co się dzieje? - spytał Harry.
- Śmierciożercy nadchodzą. Jest ich ze trzy setki. Sami Wiecie Kto jest z nimi. - oświadczył.
- Pięknie. - skomentował ze złością Percy.
- Hej! - zwróciła na siebie uwagę Elyon.
- Co?! - warknął Percy zirytowanym tonem spojrzawszy na przyjaciółkę.
- Em... Chciałam tylko powiedzieć, że Jack się obudził. - odparła. Wszyscy zareagowali i nachylili nad młodzieńcem.
- Jack? Obudź się. Wszyscy tu są. Czekamy na przepowiednię. - odezwała się Lily. Ten dopiero po chwili otworzył oczy. Gdy to zrobił skierował wzrok ku... Elyon i Percy'emu. Nabrał powietrza i wyrecytował:
- Powstaną trzy nieśmiertelne siostry, które pomogą Harry'emu Potterowi uzyskać moc do pokonania Czarnego Lorda z dawnych lat. - powiedział. Percy natychmiast pstryknął bratu przed twarzą. Wszyscy na niego spojrzeli ze zdziwieniem, ale ten nie kwapił się do wyjaśnień.
- Trzeba zwołać jak najwięcej ludzi. - oznajmił Alastor.
- Zwołam ich. Trzeba się rozdzielić. Percy, znajdź Zakon Feniksa i Armię Hogwartu. Elyon, odszukaj nauczycieli i Gwardię Dumbledore'a w Hogwarcie. Zaprowadźcie ich do Wielkiej Sali. Wyjaśnijcie im, że wkrótce wrócę. Ja sprowadzę resztę. - oświadczył Harry. Po czym sięgnął za pazuchę i wyjął z niej lutnię. Dmuchnął w nią. Wydobył się z niej bardzo cichy, ale melodyjny dźwięk. Po chwili pojawił się mężczyzna w czarnej pelerynie.
- Witaj, przyjacielu. Miło cię widzieć. W czym mogę ci pomóc? - spytał wampir.
- Witaj. Mnie też miło cię widzieć. Potrzebuje waszej pomocy. Powiedz królowi Ralphowi, by sprowadził jak najszybciej i jak najwięcej swoich wojowników z całego królestwa wampirów do Hogwartu. - poprosił. Wampir był zaskoczony taką wiadomością.
- Jeśli mogę zapytać, poco? Poco mamy przybywać do Hogwartu tak szybko i z taką ilością wojowników? - spytał.
- Gdyż szykuje się ostateczna wojna, drogi przyjacielu. U bram Hogwartu stoi mój śmiertelny wróg. Lord Voldemort i jego trzy setki Śmierciożerców. - wyjaśnił.
- Rozumiem. Zajmę się tym. - powiedział z uśmiechem i zniknął z pola widzenia. Harry sięgnął ponownie do kieszeni i wyjął z niej Lusterko Dwukierunkowe, ale nim z niego skorzystał zwrócił się do swego przyszłego Ja:
- Percy, czy mogę o coś poprosić twoją Elyon? - spytał.
- Tak, oczywiście. - odparł.
- Dziękuję. - młodzieniec podszedł do kobiety i spojrzał na nią.
- Słucham, Potter? - spytała.
- Chciałbym prosić cię o dwie rzeczy. Twoje umiejętności są ogromne, zgadza się? - spytał.
- To prawda. Są nieograniczone. Mogę zrobić wszystko czego sobie zapragnę, oczywiście za zgodą Percy'ego. - dodała.
- Rozumiem. A czy jeśli Percy się zgodzi to, gdybym wezwał swoją Elyon...
- Ale, Harry... - zaczął mężczyzna.
- Daj mi skończyć, Percy... - przerwał mu Harry, po czym spojrzał ponownie na Elyon. - ...I ty byś przemieniła ją w inną osobę do czasu przeniesienia się w czasie? Była by prawie tą samą osobą, o tej samej wiedzy co ty, ale innym charakterze, miała by inny wygląd itp. To czy dałoby się ją zmienić w waszą siostrę? - wyjaśnił Harry. Elyon i Percy spojrzeli po sobie. Jack patrzył na nich z wielkim zainteresowaniem, jak zresztą wszyscy.
- Oto chodziło w tej przepowiedni! Elyon ma przemienić twoją Elyon w inną osobę tak byście we trzy były siostrami i istniały w tym samym czasie! - zawołał z podnieceniem Jack. Wszyscy na niego spojrzeli, a potem na Harry'ego, Percy'ego i Elyon. On już to wiedział wcześniej, jednak była to pierwsza część proroctwa. Więc kiedy spełni się druga?
- Słuchaj, Elyon Harry jest po prostu jest genialny! - zawołał Percy patrząc przez chwilę na zielonookiego, a następnie na przyjaciółkę.
- I dziwisz się mu? Jest tobą. Sam chciałeś tak zrobić, gdy byłeś nim. Tak, moglibyśmy to uczynić. - ostatnie zdanie powiedziała do zielonookiego.
- Ale wy się połączycie. - zauważył.
- Praktycznie byśmy się połączyły, ale jednocześnie możemy istnieć tylko na kilka minut i to wystarczy bym rzuciła urok. W tym samym czasie musicie szybko wymyślić także jej własną tożsamość i wygląd. - oboje spojrzeli na Harry'ego.
- Harry, jak chcesz by wyglądała? - spytał Percy. Harry przez chwilę się zastanawiał, a potem podszedł do Percy'ego i powiedział:
- Chcę by była płomienno ruda i miała zielone oczy. - odparł.
- Dobra, już wiem co masz na myśli. Wezwij ją. - nakazała.
- Elyon! - zawołał w obcym języku. Chwilę potem powiał wiatr i pojawiła się blond włosa kobieta identyczna do kobiety obok.
- Elyon, muszę z tobą pogadać. - zwrócił się do niej Harry.
- Co się dzieje?... - spytała. - ...Kim ona jest?
- Jestem tobą w przyszłości i podróżuję w czasie z Percym Levenderem. Harry zażyczył sobie bym cię przemieniła w osobę z innym charakterem i o innym wyglądzie. W ten sposób będziesz mogła z nami przebywać na Ziemi, ale pod inną postacią i zmniejszą mocą. Mamy nie wiele czasu. Zaledwie pięć minut, bo potem się połączymy. - wyjaśniła.
- Pytanie teraz brzmi: Czy się na to zgadzasz? - spytał Harry. Kobieta spojrzała na Harry'ego, Percy'ego i drugą Elyon i ponownie na Harry'ego pełnego nadziei. W końcu odparła:
- Dobrze. Zgoda.
- Wspaniale. Podejdź tu.... - nakazała. Elyon (Harry'ego) podeszła do swej przyszłej Ja, a ona powiedziała do Harry'ego: - ...Harry, ty też podejdź... - poprosiła. Harry zbliżył się do nich. - ...Pochyl głowę i zamknij oczy. - nakazała. Harry uczynił to. Położyła dłoń na jego głowie, a drugą uniosła nad głową drugiej Elyon. - ...Harry, jak chcesz by się nazywała? - spytała. Harry przez chwilę się zastanawiał aż w końcu odpowiedział:
- Clarence Trudeau. - odpowiedział. (Od aut: Clarence Trudeau – czyt.: Klerinss Trudoł).
- Dobrze. - jeszcze przez kilka chwil stali w milczeniu aż w końcu coś się stało z Clarence. Zaczęła się zmieniać. Najpierw całe jej ciało zaczęło się świecić białym światłem, a potem figura i tors zmieniły się razem z twarzą. Zniknęły także skrzydła. Nie była blondynką. Teraz była płomienno ruda i posiadała jasne zielone oczy.


Elyon machnęła jeszcze ręką przed twarzą siostry wypowiadając dziwne słowa, a w międzyczasie robiąc koło wokół niej.

6 kwietnia 2014

Rozdział 42 (79) - Trzy oczy Shamora i powrót - część pierwsza

Klik

Niedługo potem...
          Walka trwała długo. Były lekkie rany, ale na szczęście nie groźne. Większość leżała na ziemi poza Morganą, Percym, Harrym i Jackiem. Trzymali różdżki w ręku. Tylko Percy i Morgana stali pewnie na nogach.
- Poddaj się! - zawołał Percy mając na brzuchu duża ciętą ranę. Krwawił.
- Nigdy! - zawołała dysząc. Nagle machnęła ręką i przylewitowała nieprzytomną Nicole do siebie.
- NIE!!! - zawołali jednocześnie bliźniacy Potter i pobiegli ku kobietom. Nagle coś się wydarzyło, gdy Morgana wypowiadała śmiertelne zaklęcie celując w Nicole. Bliźniacy, w ramach ratunku, zawołali jednocześnie celując różdżki ku kobiecie:
- PROTEGO! - Nagle rozbłysło światło tak jasne, że raziło w oczy. Morganę odrzuciło od nich trojga na dobre 20 metrów.
- HARRY! - wrzasnął nagle Percy.
- Co?... - spytał głupio podnosząc się do pozycji stojącej. Nagle obaj jednocześnie się zachwiali. Percy padł na kolana, po czym upadł twarzą na ziemię. - ...Percy?... - zaniepokoił się Harry. - ...O nie... Percy, co ci jest!? Nie! Nie! Percy, proszę obudź się!... - zawołał nachylając się nad nimi. - ...Jack! Salazarze! Helgo! Godryku! - zawołał. Cała czwórka podbiegli do niego i Percy'ego.
- Co się stało, Harry? - spytał Jack.
- Percy'emu coś się stało. - wyjaśnił.
- A co z Morganą? - spytał Godryk.
- Nie wiem. Pójdę sprawdzić... - powiedział Harry i podbiegł do niej. Nachylił się nad nią. Sprawdził jej stan. Serce biło, a oddech był nierówny, ale była stabilna. Nagle coś się stało. Z jej pierścionka w kształcie czarnego serca wyleciał czarny dym. Harry szybko się odsunął. - ...Spójrzcie! - zawołał pokazując na dym. Wszyscy tam spojrzeli. W tym momencie Percy obudził się i spojrzał w niebo lekko rozchylonymi oczami. Przeraziło go to, co zobaczył. Chciał coś powiedzieć, ale trudno im było to zrozumieć. Brzmiało to jak:
- Mohsa Duzuda? - zdziwiła się Helga.
- On chyba chce powiedzieć... - odezwał się Harry zauważywszy, że Percy wskazuje na niebo. - …Mroczna Dusza. - objaśnił. Ten lekko skinął głową.
- Pomogę mu. - powiedział Salazar. Podszedł do Percy'ego i machnął mu przed twarzą wypowiadając jakieś skompilowane słowa po łacinie. Po kilku chwilach przestał bełkotać.
- Dzięki... - powiedział z ulgą. - ...Nie wierzę, że to powiem, ale jestem twoim dłużnikiem, Salazarze. - wymamrotał opierając się na łokciach.
- Zgłoszę się. - stwierdził z zadowolonym uśmiechem tak podobnym do Voldemorta. Percy tylko przygryzł wargi, po czym spojrzał ponownie w niebo.
- Nie ruszajcie się. Niech nikt się nie drgnie. To Mroczna Dusza. - wyjaśnił wstając.
- Przepowiednia!... - zawołał niespodziewanie Jack. - "...Mroczna Dusza sprowadzona będzie razem z nimi, ale żadne z nich nie będzie o tym wiedzieć... Dzięki niej Wybraniec pokona Czarnego Pana swoich czasów..." - wyrecytował.
- Kim jest ten cały Czarny Pan? - zdziwił się Godryk.
- To wróg Harry'ego i potomek Slytherina z XX wieku. - wyjaśnił Percy
- Ach tak. A czemu Percy tak się źle czuł? - dopytywał się Gryffindor.
- Jest moją przyszłością. Czuje to, co ja. - wyjaśnił Harry. Nagle – niespodziewanie Mroczna Dusza w mgnieniu oka poleciała ku... Harry'emu.
- Harry, uważaj! - krzyknęli jednocześnie Jack, Salazar i Godryk. Harry i Percy jednocześnie upadli na kolana wstrzymując oddech. Potem odetchnęli z ulgą.
- Mam dziwne deja vu... - wymamrotał Jack patrząc na braci. Percy tylko na niego spojrzał, ale milczał.
- Słuchajcie, rodzeństwo Potter musi już iść. Wykonali już swoje zadanie. Pokonali Morganę, wypełnili przepowiednię i zabrali stąd, co mieli zabrać... - Salazar spojrzał na Harry'ego. - ...Tak, Potter, zabrałeś ze sobą Mroczną Duszę z przeszłości. Dzięki niej pokonasz mojego potomka. Teraz najwyższy czas byście wrócili do siebie. - oświadczył.
- A co z Morganą? - spytał Harry.
- Nią się nie przejmuj. Nikomu już nie zaszkodzi. W jej pierścieniu nie ma już Mrocznej Duszy. Została oczyszczona ze zła dzięki wam obu. - wyjaśnił.
- Dobrze, dość tego. Czas iść. - oświadczył Percy.
- Czekaj, Percivaldzie. My też chcemy się pożegnać. - odezwała się Helga.
- No dobrze. - jęknął młodzieniec. Tak więc troje z czwórki Założycieli podeszli do rodzeństwa Potter. Pierwszy odezwał się Godryk:
- Więc, życzę wam przyjemnej podróży w czasie. Mam tu dla was trojga po prezencie. Dla ciebie, Jack mam medalion, który może odbijać wszystkie Zaklęcia Niewybaczalne... - powiedział. Po tej przemowie podszedł do Harry'ego. - ...Harry, waszej trójce dam te błyskotki. - po czym podał mu trzy rzeczy: Pas, naszyjnik i kolczyki.


- Co to jest? - spytał Harry.
- Trzy Oczy Shamora. - wyjaśnił Godryk.
- Wow! Super! - zachwycił Jack.
- Czemu się tak zachwycasz? - spytała Helga.
- Bo Bogumił Shamor to najsłynniejszy czarodziej zaraz po was, o którym się uczyłem! Zasłynął ze stwarzania wielu przedmiotów o dużej mocy magicznej i właściwościach. Szczególnie uzdrawiających i leczniczych. - wyjaśnił Jack.
- Zgadza się... - potwierdził Godryk. - ...Dodam, że te przedmioty mogą także zwiększać czarodziejską moc właściciela o tyle ile chcesz. Wystarczy, że właściciel będzie go nosić na sobie. - wyjaśnił.
- Naprawdę? - zachwycił się Jack.
- Tak. - powiedział mężczyzna z uśmiechem.
- Więc możemy je wziąć? - spytał Harry.
- Oczywiście. - zgodził się Godryk.
- Ale najpierw musi wyzdrowieć wasza siostra, potem możecie ruszać do waszych czasów. - odezwała się Helga.
- Ile to może potrwać? - spytał Jack.
- Nie wiem. Kilka godzin. - odparła kobieta.
- Percy, zrób coś. Musimy natychmiast ruszać! - zawołał Harry.
- A wy nie możecie jej uzdrowić? - spytał Slytherin.
- Ale jak? - spytał Harry.
- Macie zwiększoną moc, więc możecie zrobić wszystko. - wyjaśnił wężousty.
- Mielibyśmy, gdyby Nicole trochę lepiej się poczuła. Jak mówi przepowiednia: "...Oddzielnie są słabi, ale razem stworzą barierę, która niczego nie przebije..." - wyrecytował.
- No jasne! Muszą jeszcze stworzyć barierę! - zawołała Helga.
- Jeśli tego nie zrobią bez siostry nie będą mogli odejść. - rozległ się głos Merlina tuż za nimi. Obejrzeli się i zobaczyli go kulejącego z laską ku nim.
- Mistrzu Merlinie! Nie powinieneś wychodzić z łóżka! To niezdrowo dla ciebie! Powinieneś leżeć! - poradził mu Percy podchodząc do niego szybkim krokiem.
- Musimy to w końcu zrobić, ale jak wyleczyć Nicole? - spytał Harry.
- Możecie to zrobić dzięki tym przedmiotom... - odezwał się Godryk wskazując na Trzy Oczy Shamora. - ...Wybierzcie po jednym, a trzeci dajcie swojej siostrze. - poradził starzec.
          Wszyscy zanieśli młodszą Rudą do jednej z komnat, a po drodze obaj chłopcy wybierali biżuterię. Nie było zbyt dużego wyboru, gdyż były to tylko: pas, naszyjnik i kolczyki.
- Jack, co wybierasz? - spytał Harry brata.
- Nie wiem. Chciałbym coś, co nie rzuca się w oczy. - westchnął po chwili namysłu. Obaj spojrzeli po sobie, a potem spojrzeli na pas.
- Dobra, ty bierz pas, ja wezmę naszyjnik, Nicole damy kolczyki. - oświadczył Harry.
- Dobra. Zgadzam się. - powiedział skinąwszy głową. Gdy znaleźli się wewnątrz pokoju położyli dziewczynę na łóżku - właściwie łożu.
- Helgo, jak się czuje Nicole? - spytał Harry.
- Obudziła się już. Nie ma ran zewnętrznych ani wewnętrznych. Jej stan psychiczny jest w normie, ale jest w lekkim szoku. Nie denerwujcie jej. Możecie wejść, chłopcy, ale tylko na chwilę. Nie przemęczajcie jej. Musi odpoczywać. - poradziła kobieta.
- Dobrze. Dziękujemy. - podziękowali jednocześnie i weszli.
- Nicole! - zawołał Harry, gdy tylko wszyscy wyszli.
- Jak się czujesz? - spytał Jack siadając obok niej.
- Dobrze, chłopcy... - odezwała się słabym głosem. - ...Co się tak właściwie stało? Pamiętam tylko jak Morgana mnie torturowała na błonach. - zamyśliła się.
- Nie uwierzysz, siostrzyczko! Harry ma w sobie Mroczna Duszę!... - szepnął z podnieceniem Jack. - ...I nie owładnęła nim. - dodał.
- Ty no, mówisz poważnie? - spytała.
- Tak. Percy sam to widział jak we mnie wchodzi, a przepowiednia sama o tym mówi... - wyjaśnił. - ...Och, na śmierć bym za pomniał! Mamy coś dla ciebie. Słuchaj, pan Gryffindor dał nam na pożegnanie trzy przedmioty dla każdego z nas. Są to Trzy Oczy Shamora. - wyjaśnił.
- Niemożliwe! - pisnęła.
- Wiesz co to jest? - spytał Jack.
- Tak. Od lat tego szukałam. Jeden z brakujących elementów układanki. - wzięła od nich kolczyki i założyła na uszy. Nagle poczuli we troje przypływ energii i mocy, za to Nicole poczuła, że przybywa jej sił witalnych. Wstała z łóżka.
- Nicole, co robisz? Powinnaś leżeć. - poradził jej Harry.
- Nic mi nie jest. Czuję się o wiele lepiej. - oświadczyła.
- Harry, to chyba dzięki tym Oczom Shamora... - zauważył Jack. - ...Mają moc uzdrawiającą.
- Nie. To chyba z powodu, że my troje mamy je na sobie. - zauważył.
- Przedmioty te działają tylko wtedy,... - rozległ się czyjś kobiecy głos. Spróbowali zlokalizować ów głos. W drzwiach komnaty stała znana im osoba, lecz nim coś jeszcze powiedzieli ona kontynuowała: - ...gdy trzy osoby są w jednym pomieszczeniu. Mają je na sobie. Są czystego serca, mają jasne umysły, a przede wszystkim są jednego pokrewieństwa oraz łączy ich wspólna więź rodzinna i przeznaczenie mogą je otrzymać. - Te słowa wypowiedziała najmniej spodziewana osoba. W drzwiach stała... Morgana Le Fay!!!!
- Morgana Le Fay? - zdziwił się Harry. Cała trójka zauważyli na jej palcu błękitne serce.
- Tak. To ja. - potwierdziła zauważając ich spojrzenia na jej pierścionek.
- Co to ma wszystko znaczyć? - spytał Jack.
- To znaczy, że jesteście jedynymi osobami, które mają prawo nosić te przedmioty. - wyjaśniła.
- Dlaczego? - zdziwiła się Nicole.
- Dlatego, że, po pierwsze: jesteście rodzeństwem. Po drugie: waszym wspólnym rodzicem jest matka, która władała żywiołem miłości. Po trzecie: Ze względu na całą tą sytuację z moim pierścionkiem zaręczynowym, w którym była Mroczna Dusza... - wyjaśniła, a następnie dodała: - ...Tak przy okazji, Harry Potterze dziękuję za pomoc w uwolnieniem mnie od niej. - podziękowała.
- Nie ma za co. - powiedział z uśmiechem.
- Wracając do sprawy. Jesteście dobrymi ludźmi, to widać... - uśmiechnęła się. - ...Wasze przeznaczenie jest wypisane w gwiazdach i w przepowiedni, którą powtórzył wam Merlin, a także w innych proroctwach, które ja znam. Jednak nie mogę zdradzać nikomu ich sekretów. No chyba, że wymaga tego sytuacja.  - oświadczyła.
- Rozumiemy to, pani Le Fay. Możemy sobie na wzajem pomóc. - oświadczyła Nicole.
- W jaki sposób? - spytała kobieta.
- Powiemy ci, które z czwórki Założycieli zdradzi swych towarzyszy. - oświadczył Jack.
- Zgłupiałeś??? - syknęła Nicole chwyciwszy go za ramiona.
- Spokojnie. Wiem co robię... - zapewnił ją Puchon i zwrócił się ponownie do kobiety. - ...My powiemy kto będzie zdrajcą, a w zamian pani pomoże nam zbudować ochronną barierę wokół Hogwartu i jego terenów przed tym, kto zdradzi i jego poplecznikami, a szczególnie przed Katherine... - objaśnił Jack. - ...Wydaje mi się, że to Katherine nauczy go czarnej magii i zabije resztę. - zamyślił się piwnooki.
- Zgoda, ale pod warunkiem, że Levender i Merlin nie dowiedzą się, że maczałam w tym palce. Będę trzymać się z dala od nich, lecz będę w pobliżu, gdy będziecie wytwarzać osłonę. - oświadczyła.
- Na taki warunek mogę się zgodzić. - oświadczył Jack.
- Ja także. - dodała Nicole po chwili namysłu.
- Ja również. - powiedział Harry po chwili milczenia.
- Świetnie. Będę niedaleko. Dajcie mi znać, gdy będziecie wytwarzać barierę. Spotkamy już wkrótce. - powiedziała kobieta wychodząc. Cała trójka upewniwszy się, że nie ma jej w zamku poszli prosto do kwater Roweny. Tam spotkali resztę.
- Witajcie. - przywitali się jednocześnie rodzeństwo Potter.
- Cześć. - przywitał się Percy.
- Miło was widzieć. - powitał ich Godryk.
- Chcieliśmy zobaczyć co z panią Ravenclaw. - powiedziała Nicole.
- Może coś poradzimy? - spytali jednocześnie bliźniacy. Cała piątka spojrzeli po sobie. Nie sądzili, że mogli by powierzyć los swojej przyjaciółki dzieciom.
          Po krótkiej naradzie zgodzili się. Panna Potter podeszła najpierw do Godryka i spytała:
- Jak działają te przedmioty? - spytała Ruda. Gryffindor spojrzawszy na nią i odpowiedział.
- Musicie dotknąć jedną ręką kamienia na swoich biżuteriach, a drugą osoby, którą chcecie uleczyć. Następnie wypowiedzieć zaklęcie: Sanitas. - wyjaśnił.
- Dobrze... - powiedział Harry. - ...Chodźcie. - machnął na rodzeństwo. Jack, Harry i Nicole podeszli do leżącej nieruchomo Roweny. Jednocześnie dotknęli jej. Pod ich palcami pojawiły małe światełka, gdy tylko dotknęli kamieni na swojej biżuterii. Percy niespodziewanie wrzasnął:
- Padnij!
- Czemu? - spytała Helga, ale nie otrzymała odpowiedzi, gdyż już leżała na podłodze przygwożdżona przez przyjaciela. Zrobił to w ostatnim momencie, gdyż w następnej chwili Harry, Jack i Nicole wypowiedzieli zaklęcie.
- Sanitas! - zawołali jednocześnie. Nagle rozbłysło oślepiające światło, które spowodowało, że wszystkie meble prócz łoża, na którym leżała Rowena, się roztrzaskały. Gdy światło zgasło wszystko ustało. Meble powróciły do poprzedniego stanu, a kobieta otworzyła oczy.
- Co... co się stało? - spytała.
- Roweno? - spytała Helga.
- Jak się czujesz? - spytał Godryk nachylając się nad nią.
- Ja... - spojrzała na swoje ręce, po czym spróbowała się podnieść, ale nie mogła, więc Godryk pomógł jej usiąść. - ...Chyba już mi lepiej. Kto mi pomógł? - spytała.
- Nasza Wielka Trójka... - odpowiedziała Helga pokazując na Potterów. - ...Nie uwierzysz co się działo przez ten czas, gdy byłaś nie przytomna. - zawołała Helga podnieconym głosem.
- Pani Hufflepuff, opowie pani o wszystkim przyjaciółce, gdy tylko odejdziemy. Teraz czas na to byśmy nałożyli ochronną barierę na tą szkołę. Pani Ravenclaw, jeśli już z panią lepiej to sądzę, że teraz musimy wyjść na zewnątrz i postawić osłonę wokół Hogwartu. Nicole, idź po Sama Wiesz Kogo. Powiedz jej, by była gotowa. Spytaj ją też czy zna telepatię. - odezwał się Jack.
- Dobrze, bracie. - po czym wyszła.
- Gdzie ona idzie? - spytał Percy.
- Lepiej nie pytaj, Percy. Prosiła nas byśmy nikomu nie mówili, a szczególnie tobie i Merlinowi. Będzie dobrze. Zaufaj nam, proszę. - prosił Jack. Percy przez chwilę patrzył na niego z niesmakiem, ale oznajmił:
- Dobrze, zaufam, ale jeśli będzie to coś złego i powiecie tej osobie coś z przyszłości będzie źle. - oświadczył.
- Spoko. Zapanujesz nad tym. Wierzymy w ciebie. - uśmiechnęła się Nicole klepiąc go po ramieniu.
- Ma rację, Nicole. Ważne jest to by odesłać was z powrotem w przyszłość. Pierwszy punkt to by Rowena wyszła z łóżka, gdyż jest potrzebna przyjaciołom. Roweno, masz. Na twoje zdrowie wystarczą teraz eliksiry wzmacniające i regenerujące. Zażyj je, moja droga. Zaraz poczujesz się lepiej... - powiedział Percy podając jej dwie buteleczki z eliksirami. Kobieta wzięła je i upiła po łyku. Po chwili rzeczywiście była już w lepszym stanie, gdyż nabrała kolorów na twarzy. - ...Wspaniale wyglądasz. Dobrze, teraz się przebierz. Helgo, pomożesz jej. My wyjdziemy. Nie będziemy wam przeszkadzać. - Mężczyźni zgodzili się z nim, więc wszyli.
          Kilka minut później Helga powiadomiła ich, że mogą już wejść. Rowena wyglądała wspaniale. Miała na sobie soczyście niebieską lekko koronkową długą suknię ze wzorkami rozłożystą w talii. W uszach miała ładne kolczyki, na czole drobne korale. Włosy miała upięte w kok.
- Wyglądasz prze cudownie! - zawołali jednocześnie Salazar i Godryk.
- A ja powiem, że wyglądasz zachwycająco. - dodał Percy z lekkim rumieńcem na policzkach.
- Dziękuję, panowie. Jest mi miło, że tak mówicie. - powiedziała z uśmiechem.
- Roweno, chciałbym coś ci jeszcze dać. Proszę. - Godryk podał czarnowłosej wisiorek w kształcie sierpa księżyca z pentagramem, a w jego środku był rubin.


- To przecież... - szepnął Harry.
- Tak, Harry. - powiedział Percy takim tonem, by milczał i zataił tę informację przed jego przyjaciółmi.
- "Jack?" - odezwała się telepatycznie Nicole.
- "Tak?" - spytał wyżej wymieniony słysząc w głowie głos siostry.
- "Dowiedziałam się, że Morgana umie telepatię" - wyjaśniła.
- "Wspaniale! Wracaj" - powiedział do siostry.
- Panowie, panie chodźmy na błonia. Stwórzmy wreszcie barierę i miejmy to z głowy. Chcę wracać już do domu. - odezwał się Jack. Wszyscy wyszli na zewnątrz i stanęli pośrodku łąki.
- Co teraz? - spytała Rowena.
- Teraz poczekajmy na Nicole. - oznajmił.
          Czekali kilka minut, aż w końcu wyszła z lasu (przyszłego Zakazanego Lasu).
- Nicole, jesteś wreszcie!... - zawołał Harry podbiegając do niej. - ...Czekaliśmy na ciebie. - dodał.
- Więc jak? Zaczynamy? - spytała.
- Tak... - odpowiedział Jack. - ...Harry, idź nad jezioro, Nicole ty zostań tutaj. Ja pójdę na drugą stronę zamku. Teraz Założyciele i Merlin... - popatrzył na nich. - ...Godryku, ty pójdziesz na północ, Salazar, na południe, Helga, wschód, a Rowena zachód. Merlin niech wejdzie do zamku i znajdzie w nim Punkt Środkowy zamku, czyli tak zwany Punkt Magiczny. - wyjaśnił Jack.
- A co to jest? - spytał Harry.
- Chcę użyć zaklęcia ochronnego nie przed Morganą a przed Morgause i Katherine. One są głównym zagrożeniem. Morgana była marionetką, by zawładnąć światem. - wyjaśnił Jack.
- To ma sens... - odezwał się Merlin w zmyśleniu. - ...Chodźmy tam gdzie nakazał nam pan Jack. - oznajmił.
- "Morgano, słyszysz mnie?" - spytał Jack.
- "Tak, słyszę. Co nakazujesz?" - odpowiedziała.
- "Każde z Założycieli, Merlin, ja i moje rodzeństwo stanie w odpowiednim miejscu wokół Hogwartu. Najbliżej ciebie będzie stała Nicole. Ty rzucisz zaklęcie ochronne, gdy dam tobie znak" - objaśnił jej.
- Gotów, Jack? - rozległ się głos Nicole.
- Co? Ach, tak. Od teraz komunikujemy się telepatycznie. Zrozumiano? - spytał się ich. Ci potwierdzili skinieniem głowy. Jack poszedł w jakieś miejsce, którego nie znał w obecnych czasach. Odczekał aż wszyscy będą gotowi.
          Po kilkunastu minutach usłyszał odpowiedź telepatyczną Helgi:
- "Jestem gotowa" - oświadczyła. Po chwili odezwał się Godryk:
- "Gotów" - oznajmił mężczyzna. Następnie wężoustego:
- "Jestem gotów" - zakomunikował Salazar.
- "Gotowa" - powiedziała Rowena.
- "Ja także" - dodała Morgana.
- "Nicole, a ty?" - spytał Jack siostry.
- "Jeszcze chwilę" - powiedziała.
- "Harry, a ty?" - spytał.
- "Ja jestem gotów" - odpowiedział.
          Minuty mijały, a Nicole nie potwierdziła swojej gotowości. Jack niecierpliwił się. W końcu postanowił pójść do niej. Trochę to zajęło, gdyż dzieliło ich dużo metrów. Po kilkunastu minutach dotarł do niej i zobaczył nie codzienny widok. Natomiast Nicole i Morganę gawędzące ze sobą jak gdyby nigdy nic.
- Nicole! Morgana! Co wy robicie? - zawołał. Obie kobiety spojrzały na Jacka wystraszone.
- Jack! Co tu robisz? - spytała Nicole.
- Też pytanie. Co TY robisz? Miałaś potwierdzić czy jesteś gotowa na wytworzenie osłony? - stwierdził.
- To... To ty nie jesteś zdziwiony, że ona tu jest? - spytała patrząc, to na Morganę, to na Jacka.
- Jasne, że: Nie. Nawet więcej, pomoże nam. Morgano, wiesz co robić. - oznajmił Jack zwracając się do czarnowłosej.
- Tak, wiem. - odpowiedziała.
- Więc idź i nie zaczepiaj mojej siostry! - poprosił nakazującym tonem.
- Dobra, dobra. Idę. - westchnęła. Gdy zniknęła w zaroślach Jack spojrzał na siostrę.
- Jesteś niesamowity. Odpędziłeś ją i to bez użycia różdżki. - zachwyciła się Nicole. Jack tylko się uśmiechnął.
- Więc jak, jesteś gotowa? - spytał.
- Tak.
- Dobrze. Czekaj, aż wrócę na swoje stanowisko. Dam ci znać telepatycznie. - poinformował ją i odszedł. Ledwo znalazła się na swoim stanowisku, gdy usłyszał głos swego brata-Gryfona:
- "Jack, czy możemy zaczynać?" - spytał Harry.
- "Tak" - odpowiedział.
- "Dobra. Czy reszta są gotowi?" - spytał Harry.
- "Tak!" - zawołali jednocześnie.
- "Więc możemy zaczynać. Na mój znak rzucamy na początek standardowe zaklęcia ochronne wokół Hogwartu..." - objaśnił im.- "...Różdżki w górę!" - zawołał telepatycznie. Dotknął na pasku kamienia, po czym wycelował w górę różdżkę i zwrócił się do rodzeństwa telepatycznie: - "... Jack, Nicole, dotknijcie swoje Oczy Shamora na biżuteriach. Reszta na mój znak rzuca zaklęcia. Raz... Dwa... Trzy! Teraz!..." - jednocześnie wypowiadali te oto zaklęcia:
- Salvio Hexia! Repello Mugoletum! Cave Inimicum! Protego Totalum! - ryknęli jednocześnie. Z wielu miejsc wylatywały promienie, jedno po drugim robiąc osłonę wokół zamku. Jack, Nicole i Harry ze swoimi zwiększonymi mocami starali się jak mogli, by bariera była trwała.
- "...Znacie jakieś zaklęcia, które mogłyby utrzymać te zaklęcia na dłużej?" - spytał Harry telepatycznie Założycieli.
- "Na jak długo?" - spytał Godryk.
- "Na wiele tysięcy lat" - odpowiedziała Nicole.
- "Ja znam" - odezwał się Salazar.
- "Ja też" - wtrąciła się Morgana. Wszystkich, prócz rodzeństwa Potter zaskoczyła obecność czarownicy w ich głowach.
- "Co ona tu robi?" - spytała Helga.
- "Nie czas na dyskusje, Helgo. Trzeba wzmocnić zaklęcia, by mogły przetrwać bardzo długo, a każda pomoc się przyda" - wyjaśnił Jack.
- "Jak długo ma trwać zaklęcie?" - powtórzył pytanie Godryk.
- "Całe pokolenia czarownic i czarodziejów. Wiele tysięcy lat" - objaśnił Jack.
- "Rozumiem..." - powiedział Salazar. - "...Helgo, Godryku, Roweno, Morgano użyjemy innego rodzaju zaklęcia Pętli Czasu" - objaśnił.
- "Co to za zaklęcie?" - spytał Harry.
- "Zobaczysz, Potter. Wy tylko obserwujcie" - powiedział czarnooki mężczyzna, po czym machnął różdżką wyczarowując węża. Po chwili podobne postacie wyleciały z pięciu innych miejscach. Poleciały w kierunku nieba. Następnie Salazar wyciągnął wolną ręką w kierunku ziemi koncentrując się na swojej mocy. To samo zrobiła reszta Założycieli. Nagle Harry poczuł nie tylko wokół siebie, ale i w sobie moc.
- "Nicole, Jack czujecie to?" - spytał.
- "Tak" - odpowiedzieli jednocześnie.
- "Co to za moc?" - spytał.
- "To twoja moc, Harry, którą posiadają także Założyciele. Jest tak silna, że każde z was ją odczuwa. Oto właśnie chodziło. Mieli właśnie stworzyć osłonę wokół Hogwartu poprzez was używając nie tylko zaklęć, ale i Mocy Żywiołów Natury" - objaśnił Percy.
- "To rozumiem, ale co my tu jeszcze robimy?" - spytała Nicole.
- "Puki Hogwart nie zostanie ostatecznie zabezpieczony nie będziecie mogli stąd odejść. Tak brzmiała mniej-więcej prośba Merlina" - oświadczył.
- No tak. - szepnęła Nicole. Czekali aż bariera zostanie zamknięta.


Gdy tak się stało Założyciele i Morgana rzucili jakieś dodatkowe zaklęcie ochronne, by nie opadły i istniały przez wiele tysięcy lat.
- "Skończyłem. Możemy wracać do Wielkiej Sali" - oznajmił Godryk.
- "Ja także pójdę" - dodał Salazar.
- "Ja również skończyłam" - wtrąciła się Helga.
- "Ja też" - oświadczyła Rowena.
- "Czy ja też mogę przyjść?" - spytała Morgana.
- "Co wy na to?" - spytał Jack. Wciąż, oczywiście rozmawiali telepatycznie. Wszyscy milczeli zastanawiając się nad tym. Po pewnym czasie, z pewnym oporem odezwał się Godryk:
- "Dobrze, ale pod warunkiem, że reszta się zgodzi" - oświadczył.
- "No dobrze" - powiedziała Rowena po chwili namysłu.
- "Jeśli Rowena się zgadza to ja też" - zgodziła się Helga.
- "To ja też się zgadzam" - oświadczył Percy.
- "Dobrze" - powiedzieli zgodnie Harry i Nicole.
- "Morgano, przyjdź do Wielkiej Sali w Hogwarcie. Tam się spotkamy ze wszystkimi" - poinformował ją Jack.
- "Dobrze" - odpowiedziała.
- "Morgano, jeszcze jedno. Chciałaś wiedzieć kto będzie zdrajcą" - powiedział szybko.
- "Tak, chciałam. Więc kto nim jest?" - spytała.
- "A obiecasz, że nikomu, a szczególnie Percy'emu, Merlinowi i innym Założycielom nie powiesz prawdy?" - spytał.
- "Obiecuję" - przyrzekła.
- "Więc zdrajcą będzie... Salazar Slytherin. Miał być twoim uczniem, gdy byłaś pod wpływem mocy Mrocznej Duszy, ale sądzę, że będzie on uczniem Morgause. Bądź ostrożna i uważaj na nich oboje" - wyjaśnił jej.
- "Dobrze. Będę uważała na niego i siostrę oraz nie zdradzę tajemnicy Percy'emu i reszcie" - obiecała.
- "Dziękuję, Morgano. O, już cię widzę" - pomyślał telepatycznie.
- "Ja ciebie też widzę" - pomachała mu. On jej też odmachał. Podeszli do siebie.
- Wreszcie możemy normalnie porozmawiać. - powiedziała Morgana z promiennym uśmiechem na twarzy.
- Tak... - westchnął Jack. - ...Chodźmy do zamku... - poszli we dwójkę do zamku, gdzie zauważyli Helgę, Nicole i Salazara. - ...Gdzie reszta? - spytał Jack.
- Jak widać jeszcze nie dotarli. - odpowiedział Salazar.
          Czekali kilka minut aż zobaczyli Harry'ego, Percy'ego, Rowenę, Merlina i Godryka.
- Co was zatrzymało? - spytała Nicole.
- Krzaki. Zaplątałam się w krzakach. Godryk musiał mnie wyciągać. - odparła Rowena.
- Cóż, nie ważne. Ważne, że jesteście cali i zdrowi oraz to, że bariera została nałożona. - oświadczył Percy.
- Święta racja... - odparł Jack. - ...Myślę, Percy, że ja oraz moje rodzeństwo możemy już wracać do domu. - oświadczył.
- Tak. Teraz możecie. Wystarczy, że wypowiecie dwa słowa myśląc o Noyle. - wyjaśnił.
- Jakie dwa słowa? - spytał Harry. Percy westchnął i machnął różdżką wyczarowując pergamin, pióro i kałamarz. Po czym napisał na kartce dwa słowa i pokazał im pergamin:

Otwórz się.

- Musicie je wypowiedzieć jednocześnie. - dodał.
- Otwórz się. - powiedzieli jednocześnie chwyciwszy się tym samym za ręce. Nagle pojawił się portal.
- Do zobaczenia. - powiedziała Nicole do Percy'ego.
- I tak nie będziecie pamiętać tego spotkania. - powiedział, po czym zniknęli w portalu.

~~*~~

Pojawili się u stóp Noyle...
         - Witajcie z powrotem, przyjaciele. - przywitała ich kobieta. Pierwsza wstała Nicole.
- Witaj, Noyle. Miło cię widzieć ponownie... - spojrzała na braci, którzy jeszcze się budzili. - ...Hej, chłopaki! Pobudka! - zawołała.
- Mamo, jeszcze minutka! - jęknął Jack.
- Ciociu, to już ranek? - spytał nieprzytomnie Harry.
- Wstawajcie! Jesteśmy w nicości! W domu Noyle. Musimy wracać do naszych czasów! Tak na marginesie, Noyle, możesz nas odziać? - poprosiła zauważając, że jest znowu naga.
- Co??... - jęknął Jack nagle wstając i spojrzawszy na siebie. - ...Hej, jestem nagi!! Daj mi jakieś ubranie! Prędko! - zawołał w panice.
- Właśnie! - zawołał Harry. W tym momencie zarówno Noyle jak i Nicole zaczęły się naśmiewać z obu młodzieńców.
- To nie jest zabawne! - krzyknęli jednocześnie.
- Dobra, dobra. - zachichotała brunetka i już po chwili mieli na sobie brania. Harry miał na sobie niebieskie dżinsy i czerwoną podkoszulkę, a Jack czarne spodnie i niebieską podkoszulkę z T-shirtem. Za to Nicole miała na sobie jednoczęściową turkusowo-ecri sukienkę.
- Dziękujemy. - powiedziała Nicole.
- Nie ma za co. Więc jak? Chcecie wrócić do siebie? - spytała.
- Tak. - odpowiedzieli jednocześnie.
- Dobrze... - machnęła ręką i po chwili pojawiła się spirala. - ...Gotowi? - spytała.
- Ja tak. - powiedział Harry.
- Ja również. - oznajmił Jack.
- Ja nie. - odezwała się Nicole.
- Co się stało, siostro? - spytał Jack.
- Przypomniało mi się co mówił Percy z tamtych czasów zanim odeszliśmy oraz co mówiła Elyon Percy'ego. Powiedzieli nam, że nie będziemy pamiętać tego, co przeżyliśmy w czasach średniowiecza. Noyle, czy możesz zrobić tak byśmy jednak pamiętali wszystko co nam się tam przydarzyło? - poprosiła.
- Nie wiem czy mi się to uda, ale spróbuję... - podeszła do nich i położyła rękę na ich głowach przekazując im jakąś informację czy coś w tym stylu. Po czym cofnęła się i spojrzała na nich. - ...Nicole, mam coś dla was od Morgany. Zapomniałaś zabrać. - oświadczyła. Podała jej kulkę. Dziewczyna wzięła ją, a gdy ją chwyciła kulka zaczęła się świecić wewnętrznym światłem.
- To przepowiednia! Nicole, ta przepowiednia dotyczy ciebie! Zbij ją! - zawołał Harry.
- Nie, Nicole. Morgana zaznaczyła byś ją rozbiła w waszych czasach przy Harrym i dziewczynie, która jest księżniczką. - oświadczyła.
- Księżniczką... - szepnęła Nicole.
- A wiadomo o jaką księżniczkę chodzi? - spytał Harry.
- Nie. Nie mówiła, ale powiedziała, że kulka ją wskaże świecąc jaśniej. - odparła.
- Dobrze. Dziękujemy. Odeślij nas do naszych czasów. Odnajdziemy ją. - oświadczyła Nicole.
- Dobrze. Harry... - Noyle spojrzała na zielonookiego, a on na nią. - ...Jeszcze się zobaczymy... w przyszłości z moją bliźniaczką. - po tej wypowiedzi cała trójka zbliżyli się do portalu. Harry trochę zdezorientowany wszedł pierwszy, zaraz zanim Jack, a na końcu weszła Nicole.

Tablica ogłoszeń

UWAGA!
Opowiadanie zostało przeniesione z poprawakami na wattpad.com. Szukajcie nicku: Cessidy84.


P.S. Byłabym wdzięczna, gdyby ktoś jeszcze raz przeczytał opowiadanie, bo pojawiły się poprawki.