Moja lista przebojów 2

15 grudnia 2015

Rozdział 53 (90) - Przygotowania

         Około obiadu do Skrzydła przyszli goście. Pierwszymi z nich były rzecz jasna siostry Trudeau.
- Och, dziewczęta... - zawołał Percy radosnym głosem. - ...Jak miło, że wpadłyście. Właśnie kończę obiad... - Percy mówił tak niefrasobliwym tonem, jakby mówił o pogodzie. Wszystkie trzy luknęły na siebie zaniepokojone. Eylon podeszła do niego nieco wystraszona, a jej siostry stały tuż za nią. Mina Eylon wyrażała niepokój. - ...Coś się stało? - spytał, patrząc na nie.
- Eee... - Eylon zerknęła na siostry. - ...Percy, powiedz, jak się czujesz po... po tej ceremonii? - spytała. Percy popatrzył na nie bez wyrazu na twarzy. Odłożył talerz i odpowiedział:
- Cóż, jestem w doskonałej formie... - powiedział, przerzucając nogi przez róg łóżka i wstając. - ...Nie sądziłem, że połączenie mocy dwóch sióstr Lucyfera i Estry mają tak wielką siłę i moc. Uratowałyście mnie tą ceremonią... - oświadczył, uśmiechając się do nich, a po chwili spytał: - ...Która z was wpadła na ten pomysł? - zapytał, patrząc na każdą z osobna.
- Ja. - odparła po chwili Noyle. Percy uśmiechnął się.
- Tak właśnie przypuszczałem... - powiedział z powagą  zrobił krok w jej stronę. - ...Najmądrzejsza i bardzo bystra. Pupilek ojca... - spojrzał teraz na Eylon. - ...Za to ty, kochanie jesteś ulubienicą matki... - zrobił kolejne dwa kroki ku niej i wziął jej ręce w swoje. - ...Piękna, błyskotliwa i rozważna. Wiedziałem, że Clare na to nie wpadnie... - tu zachichotał, ale po chwili westchnął spojrzawszy na rudą. - ...gdyż jest obdarzoną mniejszą mocą i wiedzą... - podszedł do niej. - ...Musisz, moja droga wiele się nauczyć, jak i Harry. - oświadczył. Siostrom zdawało się, że jest jakiś inny. Bardziej na luzie i nie martwiącego się o nic. O nic, co może wydarzyć się w przyszłości. Był zbyt beztroski i jakby zapomniał o wszystkim, co kilka godzin temu się wydarzyło. Noyle czuła, że coś jest nie tak z jej przyjacielem. Przyjaciel... Tak. Był nim. Pierwszym prawdziwym przyjacielem, na którym jej zależało. Czy taki wywierał wpływ potomek Godryka Gryffindora obdarzony także mocą Salazara Slytherina z dodatkiem mocy Elyon i piekielnej magii?

      Wkrótce po tym wydarzeniu z pomocą sióstr Trudeau odbudowano Hogwart. Percy za to zaproponował Harry'emu i Clare prywatne lekcje w czasie wakacyjnym.
- Nauczycie się, jak panować nad swoją mocą oraz zdobędziecie wiedzę na temat czarodziejskiego świata jeszcze przed narodzinami Merlina. - oświadczyła Eylon Harry'emu i Clare, którzy gapili się na nich oniemiali.
- Ciebie, Harry nauczę również grania na mojej gitarze. Nauczę cię, jak tłumić jej moc, by magiczne stworzenia takie, jak elfy, wampiry i druidzi nie reagowały na jej muzykę. - dodał Percy. Oboje gapili się na nich.

     I tak też robili. Percy uczył Harry'ego wielu piosenek i jak w ogóle grać, aby nie wywoływać magicznej muzyki. Uczył go także, jak używać magii piekieł. Elyon za to uczyła Clare nie tylko magii, ale też informowała o wielu strasznych wydarzeniach. Oboje – Harry i Clare mieli nadzieję, że nauczą się tyle, ile trzeba, ale nie wiedzieli iż te 20 lat nauki to dopiero początek ich przygód w przeszłości. Zastanawiali się czy Założyciele i Merlin także ich czegoś nauczą. Jedno było na plus: Voldemorta już nie ma, ani także Salvatore. Harry często myślał, czemu Percy tak nienawidził go. Czy także coś mu odebrał? Cóż, może i tak. Ale co? Tego nie wiedział. Bardzo interesowały go lekcje z Percym. Ufał, że te lekcje czegoś nowego go nauczą.

~~*~~

       Przy pięciu drogach o pięciu różnych kolorach rozciągające się w pięciu różnych kierunkach, stał bardzo stary dom. Mieszkał w nim człowiek w podeszłym wieku. Stał obecnie nad kociołkiem mamrocząc jakieś skomplikowane słowa. W pewnym momencie rozbłysły kolorowe refleksy. Starzec przyjrzał się im. Jego spojrzenie coraz bardziej przybierało wyraz przerażenia i niepokoju.
- To niemożliwe!... - zawołał. Wyszedł najszybciej, jak tylko mógł do swego najwierniejszego ucznia, który machał swoim mieczem o srebrnej rękojeści ozdobionej rubinami w trzech miejscach, pojedynkując się ze swym przyjacielem na nie dużej polanie. - ...Godryku! Mam bardzo złe wieści! - zawołał. Obaj przyjaciele przerwali pojedynek i spojrzeli na swego mistrza.
- Mistrzu Merlinie, co się stało, że tak się niepokoisz? - spytał blond włosy uczeń.
- Godryku, zobaczyłem Pierścień Nekromantów. Jest on w Koszmarnym Dworze. Jakaś nieziemska siła chroni ten budynek i nie da się do niego wejść, a nawet nie da się ominąć magicznych barier. - wyjaśnił. Godryk patrzył na niego, nieco zaskoczony, potem spojrzał na przyjaciela wycierającego się z potu.
- Salazarze, trzeba sprawdzić twój dom i dowiedzieć się, co za siła go chroni. - oświadczył blondyn.
- Masz rację, przyjacielu.
- Ale, jak tam wejdziemy bez twego pierścienia? - spytał Merlin patrząc na Salazara. Obaj spojrzeli na niego. Salazar myślał przez dłuższą chwilę, jakby zastanawiał się, co im powiedzieć.
- Myślę, że potrzebujemy Dark Soul. – oznajmił.
- Ale przecież ona wyginęła i... - zaczął Godryk.
- Nie, Godryku. Ona nie wyginęła. Pamiętasz, co się stało, gdy Morgana próbowała zabić pannę Potter, wtedy, gdy ona sama rozpętała burzę? Przez tamten krótki moment władała wszystkimi żywiołami natury. Dark Soul przebywała długo w pierścieniu Morgany, ale została oczyszczona przez Toma, Harry'ego i Percy'ego i przeniesiona do przeszłości. – objaśnił.
- Masz rację, ale pamiętajmy, że twój pierścień nie ma właściciela w tych czasach. - przypomniał im Merlin.
- Masz kogoś na oku, Salazarze? - spytał jego blond przyjaciel.
- Tak. Obserwowałem każdego mojego dziedzica ze strony rodzeństwa Gaunt i uznałem, że najlepszym kandydatem jest Alianna Gaunt... - odparł. - ...Jest ona córką Michaela Gaunta, syna Morfina i brata Meropy Riddle. Ona jest najlepszą kandydatką. - oświadczył.
- Ja uważam, że mamy do czynienia z większą siłą, panowie. - odezwał się Merlin.
- Jak to, Mistrzu Merlinie? - spytali jednocześnie. Merlin pokazał im hologram pewnej postaci, która co noc gościła w koszmarach każdej magicznej postaci i stworzenia.
- To... - zaczął Salazar.
- Przecież... - ciągnął Godryk.
- Niemożliwe... - dokończyli razem.

Jednak była to prawda. W kuli widać było znak Mistrza Mistrzów.



Bardziej przypominał on symbol yin i yang. Byli bardzo zaniepokojeni. Trzeba się na to przygotować. Trzeba także zwołać wszystkich, by złożyli przysięgę. wszyscy, bez wyjątków.

~~*~~

     Kilka dni później Założyciele wraz ze swoim mistrzem zebrali wszystkich zainteresowanych na błoniach Hogwartu i omawiali z Harrym Potterem, Percym Levenderem oraz z Teronitem i jego przyjacielem Nicolasem ważne sprawy.
- Zebraliśmy się tutaj, abyście złożyli ważną przysięgę związaną z przybyciem Mistrza Mistrzów. - zaczął Slytherin.
- Co prawda przybędzie za kilkanaście lat, ale ta przysięga zaważy o losach świata i waszych potomków. - oświadczył Merlin. Zrobiło się zamieszanie.
- Ale po co nam ta przysięga? - spytał Nicolas.
- Po to, panie Dumbledore, byście przygotowali wasze dzieci, by ci przygotowali ich dzieci do trzeciej wojny z nim. - oznajmił Gryffindor.
- Poza tym wy nie dacie sobie rady, a tu potrzeba innych zdolności, niż wasze. Potrzeba tu waszej bezwarunkowej współpracy... - mówiła Helga. - ...Każdy dom musi pracować razem przeciw niemu.
- To nie byle Lord, jak Voldemort. Tom Marvolo Riddle to nikt, w porównaniu z Mistrzem Mistrzów. - wtórowała im Rowena.
- Potrzeba też nowego właściciela mojego Pierścienia... - powiedział Salazar. - ...Potrzeba tu innego wężoustego, niż pan Riddle. Tym razem to ja wybiorę tą osobę... - rozejrzał się po wszystkich potomkach Voldemorta i spojrzał na Aliannę Gaunt. Podszedł do niej i wyciągnął do niej rękę. - ...Panno Gaunt, proszę mi podać swoją rękę. - poprosił. Młoda kobieta podała ją mężczyznę, a on założył na jej palcu u prawej ręki swój Pierścień. Ten zaświecił się na chwilę, a potem była Ślizgonka zamrugała i spojrzała na swojego przodka.
- Jesteś pewien, Salazarze? - spytała.
- Tak. Zobaczyłem, jak kłóciłeś się ze swoją matką Martą i uznałem, że umiesz dopiąć swego i znasz mowę węży, więc uważam, że nadajesz się na powierniczkę mojego Pierścienia. Dbaj o niego i używaj w dobrej wierze. - oświadczył. Marta kiwnęła głową.
- Dobrze, skoro jedna sprawa jest załatwiona, to uważam, że czas na złożenie Przysięgi... - powiedział Merlin. - ...Stańcie wokół siebie w jednym kole. Po jednym zgromadzeniu, ale macie zrobić koło. Ma być ono równe. - zastrzegł. Wszyscy wykonali polecenie, nawet Riddle i Dumbledore.

      Kilka minut później wszyscy utworzyli koło. Merlin ze swoimi uczniami, nawet Percy stanęli wewnątrz koła, a Slytherin rozpoczął swoją mowę.
- Nie będzie to zwykła Przysięga Wieczysta, czy Magiczny Kontrakt. Będzie to umowa, którą złożymy wszyscy wobec swoich przyjaciół i wrogów, a także tych, którzy się jeszcze nie narodzili. Będzie ona obowiązywać, aż do czasu końca działalności Mistrza Mistrzów przeciw nam i światu czarodziei i mugoli. Proszę, aby każde z was przysięgło, że nie będziecie atakować się nawzajem. Obiecajcie, że zrobicie wszystko, aby sobie nawzajem pomagać bez względu na sytuację przeciw niemu. - Wszyscy między sobą dyskutowali, aż w końcu każde z nich po kolei powtarzało jedno słowo:
- PRZYSIĘGAM!

7 września 2015

Rozdział 52 (89) - Ceremonia miłości

Klik 

- Percy! Percy, ocknij się! - wołała Eylon klęcząc przy nim i potrząsając nim tak gwałtownie, że głowa miotała mu się we wszystkie strony. Nie zareagował.
- Eylon, uspokój się. On tylko zemdlał. - wyjaśniała jej Noyle dotykając jej ramienia.
- Z-zemdlał? - spytała poprzez łzy. Czarnowłosa kiwnęła głową.
- Więc co mu jest? - spytał Harry.
- Cóż... - zaczął Slytherin wychodząc z cienia wraz ze swoimi przyjaciółmi. Wszyscy spojrzeli w jego stronę. - ...właśnie zobaczyliście namiastkę jego mocy. - oświadczył. Cisza dzwoniła im w uszach z szoku na to stwierdzenie.
- Mocy? O jakiej mocy mówisz? - spytał Matt podejrzliwym tonem jako pierwszy otrząsając się z szoku.
- Nie wiedzieliście jednej rzeczy o mnie. Nie tylko mistrz Merlin uczył mnie magii. Od ciebie, mistrzu nauczyłem się podstaw zwykłej czarodziejskiej magii, którą z biegiem lat rozwijałem. Gdy jednak stałem się zazdrosny o szczęście mojego przyjaciela Godryka postanowiłem pójść do wiedźmy. Była nią Morgause. Uczyła mnie czarnej magii. - wyjaśnił.
- Mistrz Mistrzów pochodzi z piekła, a nim pojawił się jako Salvatore posiadał wtedy wiele innych postaci. Pokonaliśmy każdą jego postać. - zauważyła Eylon.
- Zgadza się. Gdy umarłem moja dusza została przeniesiona do piekła. Tam spotkałem potężną postać, która zaoferowała mi nieograniczoną potęgę i moc w zamian za powrót do życia i zemsty na rodzinie Gryffindorów. Mogłem wtedy się zemścić i być potężnym czarnoksiężnikiem. To właśnie w piekle nauczyłem się stwarzać Magiczne Kontrakty i Wieczyste Przysięgi... - wszystkich zatkało, ale Slytherin mówił dalej. - ...Przyjrzyjcie się... - wszyscy spojrzeli w kierunku pół przytomnego Percy'ego, na którego wskazywał. - ...Oczy Levendera i jego aura mocy są dowodem, że uczył się w piekle tamtejszej magii. - wyjaśnił
- Czerń i bordo... - rozległ się słaby głos z ziemi. Wszyscy patrzyli jak Percy próbuje się podnieść, ale słabo mu to wychodziło. - ...pozostawiają swoje piętno... w duszy i na ciele... Harry... nie-nie ma wyboru... jak uczyć się... magii piekieł. Jest... jest po części Ślizgonem... i otrzymał moc piekieł, ale nie umie jej opanować... Traci kontrolę, a jeśli straci ją... utraci też siebie samego... Harry musi tam pójść. K-k... kiedyś nie... będzie miał... wyboru, aby tam się uczyć. - wyjaśnił i ponownie zemdlał. Znowu zrobiło się cicho. Nikt nie śmiał przerwać tej ciszy, ale tylko jedna osoba się odważyła. Salazar Slytherin wpatrywał się w niego najwyraźniej myśląc nad czymś.
- "Pozostawiają swoje piętno w duszy i ciele..." - szepnął. Pochylił się nad młodym mężczyzną. Dopiero teraz zauważyli, że Percy trzymał się za coś na lewym ramieniu. Slytherin odwinął je. Wszyscy ujrzeli dziwaczny symbol.


- Co to? - spytał Harry. Każdy z Założycieli oraz Merlin, Eylon i Noyle milczeli. W końcu odezwała się cichym głosem Raiku:
- To znak władcy piekła. Lucyfera. - wyjaśniła ruda kobieta.
- Co?! - przeraził się Merlin.
- To bardzo potężna klątwa. - wyjaśniła drżąc na całym ciele.
- Klątwa? - spytała Clare.
- Tak. I wiem dlaczego i kto ją rzucił. - dodała.
- Powiedz, kto go przeklął? - poprosiła Clare. Raiku popatrzyła na nią. Jej wzrok mówił sam za siebie. Była przerażona. Zrobiła krok do tyłu jakby bała się spojrzeć na kogokolwiek, jakby chciała stamtąd uciec.
- Sam Lucyfer. - wszyscy wstrzymali oddech.
- Da się go usunąć. Zniszczę go. - oświadczył Slytherin. Pojedyncza łza wyleciała jej z oka.
- Wybaczcie, ale nic, ani nikt nie może usunąć takiego znaku... - spojrzała na Salazara. - ...Nawet najpotężniejsza i zaawansowana czarna magia. Jeśli to zrobisz zabijesz go. - wszystkich zamurowało.
- Możemy go uratować? - spytała Alina. Kobieta pokręciła przecząco głową i powiedziała:
- Przykro mi, ale nie. To piętno jest gorsze od Mrocznego Znaku czy fizycznych tortur i dotykiem Voldemorta... - wszyscy rozszerzyli oczy ze zdziwienia. - ...Tego piętna nie da się usunąć magią. Jest wyryte nie tylko na skórze, ale i w duszy, sercu oraz umyśle. To gorsze od tego co Harry przeżył wciągu ostatnich siedemnastu lat! Jeśli raz zasmakujesz piekielnej magii... - tu spojrzała na każdego z osobna. - ...nic cię nie uratuje. Będziesz torturowany psychicznie, a znak będzie cię palił tak mocno, że kości będą cię paliły jak ognie piekielne. Szczególnie wtedy, gdy zdradzisz, tego kto mu to zrobił. Tylko on jeden może usunąć znak. - wyjaśniła.
- Możemy coś z tym zrobić? Jest jakaś nadzieja? - spytała Helga. Raiku pokręciła przecząco głową.
- Przykro mi. Nie możemy nic zrobić. Lucyfer wrócił już do piekła, a tylko on jeden mógłby go usunąć. - oświadczyła. Cisza wokół nich zaległa na tak długo, że na horyzoncie zaczęło świtać. W końcu Legolas wziął na ręce Percy'ego i zaniósł do Skrzydła Szpitalnego, gdzie pielęgniarka robiła co mogła, aby go ustabilizować. Jednak tylko siostry Trudeau wiedziały co trzeba zrobić aby nie umarł, a jego moce nie zniknęły.
- Musimy coś zrobić. - postanowiła Eylon.
- Ale co? - spytała Clare.
- Musimy uratować Percy'ego. - wyjaśniła Eylon.
- Jak? - spytała Clare.
- Miałam chronić Percy'ego... - zasmuciła się Eylon. - ...Nie udało mi się. - zaległa cisza między siostrami. W końcu Noyle powiedziała:
- Dziewczyny, mam pomysł. Chodźcie... - poprowadziła je do ukrytego za ścianą trzeciego zakazanego korytarza pokoju, w którym były nie tylko ekrany i kilka foteli oraz kominek, ale także prywatna biblioteka. - ...Tutaj, dziewczyny! - zawołała. We trzy podeszły do kredensu skąd Noyle wzięła jedną z grubych ksiąg.
- Co to? - spytała Clare wpatrując się w tytuł księgi w dziwnym języku.
- Jest to księga o historii piekła i nieba. Są w niej też zaklęcia, przeciw zaklęcia, klątwy i uroki z tych dziedzin. Może znajdziemy tutaj coś, co może pomóc Percy'emu. - wyjaśniła Noyle przeglądając każdą kartkę. Clare spojrzała na Eylon, a ona na nią.
- To nie głupi pomysł. - powiedziała Clare biorąc pierwszą lepszą księgę z półki.
- No nie wiem. - odezwała się Eylon.
- Czemu? - spytały jednocześnie.
- No bo... bo miałam styczność z magią piekła i uważam, że to jest bardzo ryzykowne. - oświadczyła.
- Więc co pomoże Percy'emu? - spytała Clare odkładając trzecią księgę, z której nic a nic nie rozumiała. Wszystkie trzy milczały aż w pewnym momencie Eylon poderwała się z fotela wołając:
- Znalazłam! - jej głos brzmiał radośnie. Obie kobiety tak się przestraszyły, że jedna wypuściła z rąk książki, a druga spadła z drabiny.
- Co? Co znalazłaś, Eylon?... - spytała Clare. Blondynka podeszła do stołu i pokazała na coś w książce. Obie podeszły do siostry i nachyliły się nad księgą. - ...Nic nie rozumiem z tego bełkotu. - powiedziała ruda patrzą na jedną i na drugą siostrę.
- Eylon, to jest genialne! - zawołała Noyle.
- Ale co? - dopytywała się Clare.
- Tu jest napisane, że tylko pocałunek prawdziwej miłości może zdjąć klątwę magii piekieł nie tracąc przy tym mocy przeklętego. - wyjaśniła zachwycona Eylon.
- Pocałunek prawdziwej miłości? - spytała Clare.
- Jest problem. - wtrąciła się Noyle z miną przegranej.
- Jaki? - spytały obie kobiety.
- Taki, że każda magia ma swoją cenę. Pocałunek uleczy Percy'ego, ale... spojrzała na Eylon i Clare. - ...też pozbawi pamięci o tym, co przeżył razem z Harrym. Jakby nigdy się nie spotkali. - wyjaśniła Noyle.
- To co zrobimy? - spytała Clare. Obie kobiety westchnęły jednocześnie.
- Zaraz... Chwileczkę! Przecież Harry musi przenieść się w czasie! - Clare urwała, bo Eylon powiedziała:
- Wiemy, ale dopiero w 2028 roku. To za długo. Percy musi nauczyć Harry'ego opanować jego moc, a także nauczyć grać. - zauważyła.
- Och... masz rację. To co zrobimy? - spytała. Wszystkie trzy patrzyły na siebie. Nagle Noyle poderwała się z fotela.
- Chodźcie. Wiem co należy zrobić. - oznajmiła wybiegając z pokoju. Clare i Eylon spojrzały po sobie i pobiegły w jej ślady. Dotarły do Skrzydła Szpitalnego.
- Noyle, co zamierzasz zrobić? - spytała Clare, gdy ją dogoniła.
- Zaraz zobaczysz. Proszę się odsunąć... - powiedziała do pielęgniarki, a potem spojrzała na siostry. - ...a wy dziewczyny zbliżcie się... - Obie podeszły do siostry. Noyle sięgnęła za koszulę Percy'ego zdejmując srebrny klucz z jego szyi. Machnęła ręką i klucz uniósł się nad ciałem, a konkretniej nad sercem mężczyzny. Noyle chwyciła jedną ręką Eylon, a drugą Clare. Stanęły wokół łóżka przyjaciela. - ...Skupcie się i powtarzajcie za mną: Trzy serca córek Diabła i Anioła łączą się! Klucz Do Wrót Piekielnych i Niebiańskich zaginiony odnalazł się... Panie nasz! Ojcze nasz! Niech dusza i ciało Podróżującego W Czasie z kluczem złączą się! Niech pocałunek prawdziwej miłości uzdrowi go! - Zawołała. Każde jej zdanie jej siostry powtarzały słowo w słowo. Nagle zatrzęsła się posadzka, rozbłysły światła. Jedno białe, drugie bordowe padły na klucz. Powstał z niego błękitny kolor, który ulokował się w róży, a łańcuch o różowym kolorze zaświecił się. Sam klucz zabłysł i padł na serce Percy'ego. Mężczyzna zareagował tak nagle, jakby otrzymał potężny strzał piorunem. Klatka piersiowa podniosła się wyginając mu kręgosłup do tyłu. Trwało to kilkanaście sekund. W tym momencie wpadło kilka osób na czele z Merlinem i Salazarem.
- Co się... - Merlin urwał, gdy zobaczył co siostry robią. Zatrzymał się gwałtownie powstrzymując tym samym resztę do zbliżenia się do łóżka Levendera. Tymczasem sam zainteresowany opadł na poduszki. Zdawało im się, że stracił przytomność. Siostry opuściły ręce. Noyle nachyliła się nad przyjacielem sprawdzając jego stan.
- Żyje, ale ma niskie tętno i ciśnienie. Jeśli nie założymy mu naszyjnika z kluczem nie przeżyje nawet minuty. - oznajmiła.
- To mu go załóż. - prosiła Clare. Noyle pokręciła przecząco głową.
- Ja mu go nie mogę założyć... - oświadczyła ze smutną miną. - ...Tylko osoba, która prawdziwe go kocha może to zrobić. - wyjaśniła. Obie spojrzały na Eylon. Ta bez słowa wzięła naszyjnik, założyła mu go na szyję i szepnęła z miłością:
- Kocham cię, Percy. - po czym pocałowała go w usta. Rozbłysło światło tak jasne, że wszyscy zamknęli oczy. Powiał lekki wiatr odgarniając włosy Eylon i Percy'ego. Wszystkich zszokował jeden fakt. Ciało Percy'ego zmieniło wygląd. Na kilkanaście sekund był Harrym jako dorosły mężczyzna. Do złudzenia wyglądał jak dorosły James Potter. Ledwie minęły trzy sekundy, gdy się rozbudził. Oddychał ciężko próbując zebrać myśli. Rozglądał się dokoła próbując zlokalizować miejsce.
- No jasne...! Skrzydło Szpitalne... - zamknął oczy i nagle zdał sobie sprawę, że czuł się silniejszy fizycznie, magicznie i psychicznie. Rozejrzał się uważniej i nagle spostrzegł nad sobą... - ...Eylon! - wykrzyknął z radością.
- Percy... - westchnęła z ulgą. - ...Udało mi się ciebie obudzić. - powiedziała z uśmiechem.
- Jak? - spytał podnosząc się do pozycji siedzącej.
- Dzięki Noyle. - odparł Merlin podchodząc do nich.
- Serio? W jaki sposób? - spytał.
- Eylon cię pocałowała. - odparła Clare. Percy rozszerzył oczy ze zrozumienia. Wyglądał jakby zdawał sobie sprawę z czegoś, co jest oczywiste.
- Potęga miłości zwycięży każdą magię... - szepnął Percy. - ...Pocałunek prawdziwej miłości daje niewiarygodną moc, szczególnie między zakochanymi. - powiedział. Wszyscy spojrzeli na siebie.
- Masz rację, Percy, jednak nie rozumiem czemu nie straciłeś pamięci, gdy odprawialiśmy... to coś? - spytała Clare. Noyle, Eylon i Percy spojrzeli na siebie.
- Clare... - odezwała się Eylon. Ta spojrzała na nią z pytającą miną. - ...Musisz się wielu rzeczy nauczyć. Postaramy się pokazać tobie i Harry'emu wiele rzeczy i nauczyć was wszystkiego co powinnyście wiedzieć. - odparła.
- Z biegiem lat nabierzecie doświadczenia i wiedzy, a także mocy. - dodał Percy z uśmiechem. Clare odwzajemniła uśmiech.
- Proszę państwa, czy moglibyście wyjść? Pan Levender musi odpocząć. - odezwała się srogo pani Pomfrey.
- Słusznie... - zawołał Godryk. - ...My już pójdziemy... - oświadczył wyganiając Eylon. - ...Przyjdziemy później. Do zobaczenia, Percivaldzie. - pożegnał go machając mu ręką. Percy z uśmiechem także im pomachał pozwalając się zbadać pielęgniarce.

19 sierpnia 2015

Rozdział 51 (88) - Przepowiednia i wyjaśnienia

Klik 

- Co się stało? - spytał jeden z byłych demonów jakby otrząsając się z transu i rozglądając się dookoła. Na jego pytanie odpowiedziała Alina stając tuż przed elfami i byłymi demonami (jej oczy wciąż miały barwę błękitu):
- Doman Salvatore został pokonany i unieszkodliwiony... - wszystkich zgromadzonych zaskoczyła i uradowała ta wiadomość. - ...jednak może kiedyś wrócić... - wszyscy zamilkli. - ...Lecz nie spoczywajcie na laurach. Trzeba się już teraz porządnie szykować na przybycie Mistrza Mistrzów... - teraz zwróciła się do Harry'ego: - ...Wybrańcze, jestem rada, że ty i twoi przyjaciele oraz rodzina stosowaliście się do moich rad i przepowiedni przez ostatnie lata. Dziękuję ci za to. Zanim jednak odejdę chcę cię ostrzec. Uważaj na tych, co nie są godni zaufania. Ostrożnie wybieraj przyjaciół i sojuszników. Poczekaj na tą co może go wyczuć. - oświadczyła.
- Mówisz o dziedziczce Slytherina nie mająca nic wspólnego z Voldemortem? - spytał Harry.
- Tak, Wybrańcze. Dam ci znać, gdy się narodzi. Jeszcze się odezwę. Do zobaczenia. - po tych słowach oczy dziewczyny zmieniły się i powróciły do normalnego stanu, a Alina upadła nieprzytomna.
- Alina! - zawołał ponownie Harry rzucając się ku niej. Merlin pierwszy podbiegł do Gryfonki. W ostatniej chwili udaremnił upadek. Położył ją delikatnie na ziemi.
- Nic jej nie jest. Jest tylko nieprzytomna. - oświadczył z uśmiechem.
- Alino, obudź się, proszę. - prosił Harry potrząsając nią lekko. Ledwo Harry wypowiedział jej imię, gdy czarnowłosa ocknęła się. Dziwne było to, że jej oczy, nie tylko źrenice, ale i białka, wciąż były błękitne. Przemówiła tym samym, co wcześniej głosem, ale tym razem monotonnym, jakby nie widziała nikogo na dziedzińcu:
- "Oto w końcu Mroczny Lord został unieszkodliwiony! Lecz nie spoczywajcie na laurach! Wkrótce staniecie przed wyzwaniem przekraczające wasze możliwości. Złączcie Pierścienie Mocy, by dać Wybrańcowi Losu I Przeznaczenia potęgę Mocy Ośmiu Planet, aby otrzymał siłę równą swemu przyszłemu Ja. Pierścień Slytherina musi mieć właściciela... Znajdzie osobę o innej idei, ale znającą mowę węży!" - Po tych słowach znowu zemdlała.
- Co to było? - spytał jeden z elfów. Na odpowiedź elfa odpowiedział... Percy.
- Proroctwo. - szepnął.
- Co takiego? Jak to możliwe by także Alina była medium? - spytał Merlin.
- Nie umiem tego dokładniej wyjaśnić, mistrzu. Wszystko wskazuje iż to Alina Anderson jest Losem Przeznaczenia. To ona dawała nam przesłania poprzez Reginę, Agnes, Jacka i matkę Aliny - Julie. Odpowiedź była tak blisko. Alina tak rzadko z nami rozmawiała i nie powiedziała kim tak na prawdę jest. - szepnął jakby nic i nikogo nie widział wpatrując się w nieprzytomną dziewczynę.
- Ale jak to możliwe, by ona była tym całym Losem? - spytał Matt.
- Dlatego, że sam Los Przeznaczenia ujawnia się w ludzkiej postaci dopiero w trudnych czasach. - odezwał się Anioł.
- W jednym pokoleniu czarodziei ukazuje się tym, co są dobrzy i splata ich losy. - dodał diabeł. Wszyscy na nich spojrzeli.
- Przemawia tylko przed tymi, których dotyczyło dane proroctwo lub jego bliskich. - wtórował im Percy. Nagle Alina poruszyła się. Wszyscy na nią spojrzeli. Dziewczyna otworzyła lekko oczy i rozejrzała się nieprzytomnie.
- Gdzie... gdzie ja jetem? - spytała słabym głosem. Harry zauważył, że źrenice jej oczu przybrały dawny kolor.
- Alina, nic ci nie jest? - spytał Harry pomagając jej wstać.
- Nie. Co się stało?... - stanęła pewniej na nogach i rozejrzała się po dziedzińcu. - ...Czemu jest tylu tu tylu ludzi i czemu księżyc jest niebieski? - zadawała pytanie za pytaniem. Wszyscy milczeli. W końcu Anioł stanął przed nią.
- Panienko Alino, jaką rzecz zapamiętałaś przed zaśnięciem? - zapytał.
- Eee... Pamiętam, że leżałam w swoim łóżku i spałam. Obudził mnie hałas z zewnątrz, a potem usłyszałam dźwięk otwieranych dużych i ciężkich drzwi. Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam te dziwne Wrota, a potem spojrzałam na księżyc. Świecił tak jasnym blaskiem, że mógłby być słońcem, gdyby nie noc i gwiazdy. I chyba straciłam przytomność. - mówiła. Percy spojrzał na Anioła i Diabła. Skinęli jednocześnie porozumiewawczo głowami. Percy stanął obok Anioła i oznajmił:
- Alino, chciałbym ciebie o coś spytać.
- Słucham?
- Powiedz, czy w twojej rodzinie, obojętnie czy czarodziei lub Mugoli ktoś miał dar jasnowidzenia? - spytał.
- Cóż... nie jestem pewna, ale w czasach mojego pradziadka jego kuzynka przewidywała przyszłość. Poza tym moja matka była medium. - odparła.
- Jak się nazywała ta kuzynka? - spytał Harry.
- Melinda Gordon. - odparła Alina. Wszyscy, a szczególnie Percy, Harry, Elyon i Noyle zamarli.
- Linda?... - zdziwił się Percy. - ...To ona...
- Linda była medium? - spytała Minerwa, która stała obok Matta. Wszyscy spojrzeli w jej stronę.
- Najwyraźniej... - potwierdziła Alina. - ...Ale co ja mam z tym wspólnego? - spytała.
- Cóż, panno Anderson... - odezwał się Diabeł. - ...Proroctwa Jacoba Pottera zaczęły się uaktywniać, gdy twój ojciec został porwany i uwieziony, a ty zamieszkałaś z Ashem Wilsonem w dawnym domu Potterów . - oświadczył.
- Nie bardzo rozumiem.
- Mówimy ci o tym... - wtrącił się Percy. - ...dlatego, że od tamtego dnia zaczęłaś nie tylko dowiadywać się o wielu sprawach o naszej przeszłości, ale także zaczęłaś nieświadomie przekazywać nam wiadomości w postaci proroctw... - wyjaśnił. - ...Informowałaś nas co mamy zrobić w danym momencie, miejscu i co się stanie za parę lat, a także ostrzegałaś nas o przybyciu Mistrza Mistrzów. Pokrótce mówiąc: W twojej duszy jest moc o niespotykanej sile, która uaktywnia się w trudnych czasach. Jesteś Losem Przeznaczenia. To dlatego w przepowiedni twojej matki została wspomniana "Anielica co jej matką jest". - wyjaśnił.
- Najwyraźniej tę moc odziedziczyłaś po mojej przyjaciółce Melindzie. - powiedziała Minerwa.
- Ja? Losem Przeznaczenia? - zdziwiła się Alina patrząc na wszystkich. Percy kiwnął głową.
- Przypuszczam, że przez cały rok, co jakiś czas zapadałaś w krótkie transy przekazując nam poprzez inne osoby wiadomości i przepowiednie. A nie dawno sama wypowiedziałaś przepowiednię i rozmawiałaś tu z nami. - oświadczyła Elyon.
- Niewiarygodne... - wyszeptała Alina. - ...Jestem Losem Przeznaczenia... - na chwilę zapadło milczenie. - ...Czy jeszcze kiedykolwiek wypowiem jakieś proroctwo? - spytała.
- Tak. Powiedziałaś, że rada jesteś, że usłuchaliśmy twoich rad wciągu ostatnich lat. Podziękowałaś nam oraz ostrzegłaś nas byśmy uważnie wybierali przyjaciół i sojuszników. Dodałaś, że mamy czekać na tą, która będzie posiadała dar odróżniania mocy Mistrza Mistrzów. Potem wypowiedziałaś proroctwo. - wyjaśnił Harry, a potem wyrecytował przepowiednię.
- Niewiarygodne. To naprawdę niesamowite! - zawoła.
- Ekhm. Panie Potter. - odezwał się Diabeł. Ten spojrzał na niego.
- Słucham?
- Słyszałem, że otrzymałeś moc piekieł od Raiku, która połączyła ją poprzez moje siostry. - oświadczył.
- Ja... tego... Tak, chyba tak właśnie jest... - odparł zaskoczony samym faktem, że taki gość się do niego odezwał. Zresztą mógł się tego po nim spodziewać. Dopiero po kilku sekundach dotarły do niego dwa ostatnie słowa. - ...Zaraz, zaraz. Chwila. Powiedział pan "siostry"? - zdziwił się.
- Zgadza się. Noyle i Eylon są moimi młodszymi siostrami. Ty otrzymałeś moc wzywania Elyon dzięki połączeniu mocy twojego rodzeństwa i Matthew Evansa, czyli waszego dziadka. Wtedy ją otrzymałeś. - wyjaśnił Diabeł.
- A dzięki siostrom Trudeau... - wtrącił się Percy. - ...otrzymałeś automatycznie przepustkę na wejście do Nieba i Piekła, a także zgodę, by uczyć się piekielnej i niebiańskiej magii, która może ci nawet uratować życie lub komuś... - wyjaśnił. - ...Pamiętaj co powiedziałem ci w przeszłości. - Harry popatrzył na niego pytająco, więc Levender mówił dalej. - ..."Czarna magia nie musi być zawsze zła". Piekielna magia daje ci siłę i przewagę nad twoim przeciwnikiem. Za to niebiańska zdoła ożywić każdą wybraną osobę. Dzięki tym mocom możesz zrobić naprawdę wszystko bez żadnych konsekwencji. - oznajmił. Do ich rozmowy wtrąciła się Eylon:
- Pamiętaj także, że każda magia, nieważne czy biała lub czarna. Zwykła lub czarodziejska. Piekielna czy niebiańska. Każda z nich ma swoją cenę. - wyjaśniła.
- Jeśli opanujesz je będziesz mógł wszystko. - zauważył Diabeł. Harry patrzył na każde z osobna.
- Co sugerujecie? - spytał. Eylon, Noyle, Percy, Anioł i Diabeł popatrzyli na siebie. W końcu Anioł powiedział:
- Walczyłeś z Salvatore nie dzięki swoimi umiejętnościami, ale piekielną magią. - zauważył Diabeł.
- Twój instynkt mówił ci co masz zrobić nie zastanawiając się nad faktem skąd ją znasz. - wtórował mu Anioł.
- Ale... ale używałem też magii żywiołów. - zauważył Harry.
- To prawda... - powiedział Percy. - ...ale po uzyskaniu mocy od Eylon, Noyle i Clare poprzez Raiku zostałeś obdarzony mocą równą mocy twojej Eylon. Obie córki Lucyfera i Estery mają tak wielką moc, że dorównują mocy piekieł, ale nie dorównują mocy ich rodziców. - wyjaśnił.
- To znaczy, że jestem potężny jak Eylon? - spytał Wybraniec.
- Nie, Harry. Nie jesteś jeszcze aż tak potężny jak ja, a tym bardziej jak Eylon. Jednak nie aż tak słaby aby nałożyć ochronnej osłony wokół Hogwartu, i to sam. - zauważyła Noyle.
- Chcecie mi powiedzieć... - zaczął powoli. - ...że mogę sam jeden ochronić Hogwart? - upewniał się. Wszyscy kiwnęli głową na potwierdzenie jego słów.
- Jeśli tylko uda ci się dobrowolnie i w pełni sił umysłu opanować piekielną i niebiańską magię. - wyjaśniła Noyle. Harry popatrzył na nich uważnie, a w szczególności na Levendera i jego Eylon.
- No to na co czekamy? - tu uśmiechnął się.
- Powoli, kolego. Najpierw podstawy. - odezwał się Diabeł.
- Nie, Lucyferze!... - zawołał Percy ostrym tonem. Ten umilkł. Cisza, która nastała między nimi była tak namacalna, że aż brzęczało im w uszach. - ...Nie pozwolę... - Percy oddychał ciężko jakby przebiegł kilkanaście mil, a jego aura wokół ciała była coraz bardziej widoczna. Nabierała mocy. Czuli to. - ...nie pozwolę abyś... uczył mojego... przeszłego Ja takimi sposobami... jak mnie! - warknął. Diabeł zaśmiał się po chwili milczenia i mierzenia się wzrokiem. Jego śmiech zabrzmiał wszystkim w uszach tak groźnie, że aż ciarki im przeszły po ciele.
- Kiedyś będzie musiał... - oświadczył zrobiwszy krok ku Harry'emu. - ...W końcu... - tu spojrzał na Percy'ego kątem oka. - ...jak to powiedziałeś jest twoim przeszłym Ja... - Clare stanęła przed Harrym w pozycji bojowej. - ...Gdy nadejdzie czas przyjdzie do mnie. To jego przeznaczenie. - uśmiechał się diabelsko. Percy i Eylon zmrużyli oczy, które mówiły: "zrobisz to, ale po naszych trupach!".
- Tak. Kiedyś tak się stanie... - powiedział oschle Percy. Jego oczy zalśniły dziwnym blaskiem. - ...ale nie twoimi metodami i nie tutaj. Nie w tych czasach. Ja oraz Eylon zajmiemy się jego edukacją. Wy idźcie już. - oświadczył wyciągając srebrny klucz ku Wrotom. Ci poszli. Gdy Wrota zamknęły się za nimi Percy usiadł na najbliższym kamieniu odetchnąwszy z ulgą.
Wszyscy patrzyli na Percy'ego z małym niepokojem jak ściska się za ramię. Zdawało im się, że odczuwa coś, czego nie rozumieli. Zauważyli na twarzy pot. Po chwili podeszła do niego Alina. Wyciągnęła ku niemu rękę, ale niespodziewanie chwycił ją za nadgarstek. Wszyscy przerazili się, gdy spojrzał na nich. Jego spojrzenie budziło podziw i strach jednocześnie. Źrenice jego oczu zalśniły mrożącą krew w żyłach czernią, czerwienią i mrokiem.


Jego skóra promieniowała ciemną czerwienią. Odpychała.
- Nie radzę w tej chwili go dotykać, Alino. - odezwała się Noyle stojąca niedaleko niej.
- A-ale czemu? Co mu jest? - spytała próbując wyswobodzić się z jego mocnego uścisku. Noyle zbliżyła się do Percy'ego i również została pochwycona. Jednak ona powiedziała zdecydowanie, ale łagodnie patrząc mu prosto w oczy:
- Percy, spokojnie. Ona nic ci nie chce zrobić. Puść ją. - poprosiła. Mężczyzna popatrzył na Noyle, a potem na Alinę. Po chwili puścił obie kobiety. Gryfonka oddaliła się od niego. Obserwowali jak zanika czarna aura wokół jego postaci. Zamrugał kilka razy oczami. Zaczął się cofać chwiejnie. Oddychając ciężko aura znikała z chwili na chwilę aż w końcu całkiem zniknęła, lecz jego ciało nie wytrzymało, gdyż upadł bezwładnie.
- Percy! - krzyknęli niektórzy.

7 kwietnia 2015

Rozdział 50 (87) - Pełnia Błękitnego Księżyca

Wybaczcie za tak dłuuuugą przerwę, ale nie miałam zbytniej weny. Trzeba się nasilić by coś wymyślić odpowiedniego. Zapraszam do czytania 87 rozdziału.
Ala



Rozdział 87 - Pełnia Błękitnego Księżyca

       Do Błękitnej Pełni mieli około dziesięciu minut, a Harry i Salvatore wciąż walczyli. Percy bał się, że nie zdążą na otwarcie magicznych Wrót. Co chwilę zerkał w niebo trzymając się za coś na swojej piersi. W pewnym momencie zaczęli obrzucać się przeróżnymi klątwami niewiadomego pochodzenia (poza Percym L.). Harry używał nawet Mocy Żywiołów, którą tylko on i Levender znali. Później przeszli do zaklęć tnących oraz torturujących. Potter czuł, że ulatują z niego siły, bo czarownik rzucił silne zaklęcie osłabienia i zabierające moc z dziedziny magii piekielnej, ale nie przejął się tym zbytnio. Pierścień dany od Ralpha odbijał mimowolnie setkę zaklęć niewybaczalnych i niewerbalnych. Walczył dalej, choć wydawało się, że nie da rady. Zerknięcie na Percy'ego i Alinę odwróciło na chwilę jego uwagę od Salvatore, a ten korzystając z okazji rzucił w niego potężnym piekielnym zaklęciem. Upadł jak długi twarzą na ziemię. Salvatore śmiał się. Harry trochę zdenerwowany zacisnął zęby. Zebrał się w sobie i wstał rzucając jakieś niewerbalnie zaklęcie, które uniemożliwiło Percy'emu zbliżenie się do nich, gdyż chciał pomóc swemu przeszłemu Ja. Zaskoczyło to młodego pół wampira. W pewnej chwili przerwali walkę, bo nagle zrobiło się ciemniej. Nagle z nieba padło na czarownika światło. Ten spojrzał w niebo. Na jego twarzy pojawiło się zdziwienie, przerażenie i zachwyt jednocześnie, więc i bracia tam spojrzeli. Księżyc zaczął lekko pulsować. To oznaczało jedno: zbliżał się czas otwarcia Wrót do Piekieł i Niebios. Z księżyca zaczęło po kolei wylatywać mnóstwo promieni. Odczuli niewiarygodną moc.
- Mamy mało czasu, Harry! - zawołał Percy. - "Muszę coś szybko wymyślić!..." - pomyślał po chwili patrząc na ów księżyc. - "...Trudno. Nie mam wyboru" - Wyjął spod koszuli coś błyszczącego. Był to srebrny kluczyk z niebieską różą i srebrnymi listkami, a wokół kluczyka oplatał go mały łańcuszek. Czuć było od niego jakąś nie znaną Harry'emu siłę.


- Klucz do Wrót! - krzyknął Doman zauważając Percy'ego i świetlistą poświatę wokół jego postaci.
- Co? Jaki klucz?... - zdziwił się Potter. - ...To do otwarcia Piekielnych i Niebiańskich Wrót potrzeba KLUCZA?? - zdziwił się nie mało zaskoczony Harry. Levender tymczasem wyciągnął w górę przedmiot trzymając za jego uchwyt. Wyciągnął w górę rękę z kluczem, zamknął oczy i wyrecytował:
- Призову Рай! Да пребудетъ благодать божья! Призову адъ! Да пребудетъ сатана, владыка грѣшныхъ! Взываю также къ душамъ умершихъ отъ руки темнѣйшаго изъ лордовъ! Да явятся врата Рая и ада! Да изполнится пророчество! - wykrzyknął. (tł. Wzywam Niebo! Niech przybędzie Łaska Boża! Wzywam Piekło! Niech przybędzie Lucyfer, pan grzeszników! Wzywam także dusze tych, co zginęli z rąk tego, co Mrocznym Lordem Lordów się stał! Niech pojawią się Wrota do Piekła I Nieba! Niech przepowiednia wypełni się!) Nagle-niespodziewanie wśród ciemności nocy pojawiło się bardzo jasne światło, a także czarna jak mrok poświata. Po środku dziedzińca pojawił się najpierw dziwny symbol. Wyglądał jak pentagram, ale odwrócony i płonął.



Potem pojawiły się dziwne wrota.


- "Legolasie, Merlinie, Draco, Raiku i Noyle, słyszycie mnie?" - spytał telepatycznie przyjaciół.
- Tak, przyjacielu. - odpowiedzieli jednocześnie, ale nie w myślach, lecz na głos. Dopiero teraz zauważyli iż pięć osób stoi na dziedzińcu. Nieopodal stał jeszcze ktoś, a był nim pan Evans. Stał on w cieniu tak aby światło księżyca nie padało na niego.
- Nadszedł czas, Salvatore. - zwrócił się Harry do czarownika z chytrym uśmieszkiem na ustach. Mężczyzna zmrużył oczy ze złości.
- Nadszedł czas, by cię uwięzić w Pierścieniu Władzy, Salvatore... - oświadczył Percy i zaczął się do niego zbliżać. - ...Pojedynkowaliśmy się z tobą. Ja i Harry, więc uważam, że nadszedł czas na rytuał Błękitnego Księżyca. Nie masz wyjścia. Umowa to umowa. Szykuj się!... - zawołał, a potem zwrócił się do zgromadzonych na dziedzińcu. - ... Przyjaciele! Zaczynamy! - wyciągnął obie ręce ku niebu. Większość zrobiła to samo, a reszta naśladowała ich. Z rąk Percy'ego wyleciało biało-bordowe światło i poleciało w górę. Z rąk Legolasa poleciało jasno-zielone światło. Z rąk Dracona poleciało srebrne światło. Z rąk Merlina wyleciało granatowo-złote światło. Z rąk Noyle wyleciało światło nieokreślonego koloru. Z rąk Harry'ego wyleciała mieszanka kilku kolorów: szmaragdowe, srebrne, rubinowe, złote, bordowe i czarne. Z rąk Raiku wyleciał tylko bordowo-czarny promień. W końcu z rąk Matta Evansa wyleciało ciemno-niebieskie, a raczej granatowe światło. Wszystkie skierowały się ku księżycowi łącząc się. Nikt nie wiedział co robi Salvatore, ale jedno było pewne: nie mógł wydostać się z promienia księżyca. Tak jakby coś go blokowało i nie pozwalało wyjść poza teren dziedzińca. W tym momencie księżyc zmienił barwę ze srebrno-białej na jasno-błękitną.


Teraz Percy wyciągnął kluczyk z niebieską różą i zbliżył się do Wrót. Nie zrobił pięciu kroków, gdy te się otwarły. Wyszło z nich dwóch mężczyzn. Pierwszy miał piękną jasną cerę i blond włosy sięgające aż za pas. Na sobie miał lśniącą białą szatę, a nad głową widniała aureola. Drugi mężczyzna miał okropną twarz. Jakby z nie z tej ziemi. Na głowie posiadał długie rogi, a z tyłu ogon. W ręku trzymał widły. Jego szata była czarna. Wszyscy wpatrywali się w nich jak zahipnotyzowani. W końcu po minucie milczenia Percy zbliżył się do nich. Jeden spytał:
- Кој не повика? - (tł. Kto nas wezwał?) spytał blondyn.
- Архангел, јас ве барале. - (tł. Archaniele, to ja was wezwałem) wyjaśnił Percy.
- По она што го нарекува? - (Po co nas wezwałeś?) spytał drugi.
- Јас те повика да се изврши ритуалното Комплетна сина месечина. - (tł. Wezwałem was, aby odprawić rytuał Pełni Błękitnego Księżyca) wyjaśnił pokazując na wrogów, przyjaciół i rodzinę. Obaj spojrzeli na nich z podejrzeniem aż w końcu anioł oświadczył, tym razem po angielsku:
- Zgoda. Niech każde z was ustawi się w odpowiednim miejscu. Percivaldzie, ustaw ich. - nakazał. Percy tak zrobił. Każde z nich stanęło w odpowiednim miejscu dziedzińca, nawet Salvatore.
       Po minucie każde z nich stanęło w odpowiednim miejscu. Salvatore stanął blisko Evansa, który już szykował Pierścień Lordów. Sekundę potem Anioł przemówił:
- Niech Percivald, Raiku i Noyle wyciągną ręce ku księżycowi, a reszta poza Evansem wyciągną ręce ku Salvatore. Potem powiem wam co macie robić. - oświadczył. Ci skinęli głowami. Wyciągnęli ręce w odpowiednich kierunkach. Nagle rozbłysły światła o przeróżnych barwach, a z dłoni każdego z nich wyleciały promienie lecące najpierw ku księżycowi, a inne ku czarnoksiężnikowi. Nagle mężczyzna zaświecił czarną poświatą i z chwili na chwilę zmieniała ona barwę. Po kilku minutach blask poświaty zmienił się na granatową. Taką samą jaką ma kamień w Pierścieniu Matta.
- Evans!... - ten spojrzał w kierunku Diabła. - ...Pierścień! Zdejmij Pierścień Lordów! Wyceluj go w Salvatore! Teraz! - zawołał.
- A moja moc? Nie stracę jej? - spytał obejmując dłoń z Pierścieniem.
- Matt, zdejmij go! - zawołał Merlin. Mężczyzna patrzył na nich chwilę, a potem spojrzał na Pierścień. Chronił go przez wiele lat przed tym draniem i jego sługami. Jeśli go zdejmie straci czarodziejską moc.
- Dziadku, proszę. - usłyszał głos Percy'ego. Te słowa dodały mu odwagi. Zacisnął dłonie w pięść, po czym zdjął z lekkim wahaniem Pierścień. Nagle poczuł jakby ulatywało z niego powietrze, podobnie jak z dętki rowerowej. Wziął się jednak w garść i wycelował w Salvatore Pierścień.
- Brawo, Evans!... - zawołał Diabeł. - ...Teraz powtórzcie po nas te słowa. - Tu Anioł i Diabeł wyrecytowali jednocześnie te oto słowa, a reszta je powtórzyła zdanie po zdaniu:
- Stwórco nasz! Dobroczyńco nasz! Daj nam moc, by uwięzić największego i najstraszniejszego czarownika na świecie i jego sługi! W tę noc! Noc Pełni Błękitnego Księżyca chroń nas od złego! Kieruj naszymi losami! Przewódź nami! Losie Przeznaczenia, czyń to, co jest słuszne! - zawołali jednocześnie. Po ostatnim zdaniu jedna z postaci wstała z ziemi otoczonej kamieniami zamkowymi. Tą osobą okazała się być...
- Alina! - krzyknął Harry. Jednak dziewczyna nic sobie nie robiła z ich krzyków i nawoływań. Gdy otworzyła szeroko oczy zaczęła przemawiać nie swoim głosem:
- Jestem Losem Przeznaczenia. Oto wezwaliście mnie. Ja wyznaczam wam przyszłość na starcie. Jestem gotowa, by wam pomóc w tym, co robicie. - po tych słowach podeszła do Matta Evansa i wyciągnęła swoje ręce ku Pierścieniu Lordów.
- Panno Anderson, proszę go nie dotykać! - zawołał Matt, ale było za późno. Czarnowłosa wzięło go bez słowa od mężczyzny. Wyciągnęła go ku niemu i wyrecytowała:
- Jo, el dels Destinació calles aquí en aquest anell de poder. Que mai ho farà la seva manera de sortir-ne. Només una cosa que és tan poderós com vostè està a la part superior pot alliberar! - oświadczyła. (tł. z maltańskiego: Ja, Los Przeznaczenia zamykam cię w tym oto Pierścieniu Władzy. Niech nigdy nic nie spowoduje twego wydostania się z niego. Tylko coś, co jest równie potężne co ty u szczytu może cię uwolnić!) Nagle postać Domana Salvatore zmieniła się, ale trwało to ułamek sekundy. Nikt poza Percym i Aliną nie zdołałby zapamiętać szczegółowych rysów twarzy postaci. Sekundę potem jego postać zmieniła się w bordowy dym, który poleciał w stronę Pierścienia. Chwilę potem zniknął. Nagle Mroczne Elfy stały się pięknymi istotami.


A demony powrócili do ludzkiej postaci.

Tablica ogłoszeń

UWAGA!
Opowiadanie zostało przeniesione z poprawakami na wattpad.com. Szukajcie nicku: Cessidy84.


P.S. Byłabym wdzięczna, gdyby ktoś jeszcze raz przeczytał opowiadanie, bo pojawiły się poprawki.