Moja lista przebojów 2

7 kwietnia 2015

Rozdział 50 (87) - Pełnia Błękitnego Księżyca

Wybaczcie za tak dłuuuugą przerwę, ale nie miałam zbytniej weny. Trzeba się nasilić by coś wymyślić odpowiedniego. Zapraszam do czytania 87 rozdziału.
Ala



Rozdział 87 - Pełnia Błękitnego Księżyca

       Do Błękitnej Pełni mieli około dziesięciu minut, a Harry i Salvatore wciąż walczyli. Percy bał się, że nie zdążą na otwarcie magicznych Wrót. Co chwilę zerkał w niebo trzymając się za coś na swojej piersi. W pewnym momencie zaczęli obrzucać się przeróżnymi klątwami niewiadomego pochodzenia (poza Percym L.). Harry używał nawet Mocy Żywiołów, którą tylko on i Levender znali. Później przeszli do zaklęć tnących oraz torturujących. Potter czuł, że ulatują z niego siły, bo czarownik rzucił silne zaklęcie osłabienia i zabierające moc z dziedziny magii piekielnej, ale nie przejął się tym zbytnio. Pierścień dany od Ralpha odbijał mimowolnie setkę zaklęć niewybaczalnych i niewerbalnych. Walczył dalej, choć wydawało się, że nie da rady. Zerknięcie na Percy'ego i Alinę odwróciło na chwilę jego uwagę od Salvatore, a ten korzystając z okazji rzucił w niego potężnym piekielnym zaklęciem. Upadł jak długi twarzą na ziemię. Salvatore śmiał się. Harry trochę zdenerwowany zacisnął zęby. Zebrał się w sobie i wstał rzucając jakieś niewerbalnie zaklęcie, które uniemożliwiło Percy'emu zbliżenie się do nich, gdyż chciał pomóc swemu przeszłemu Ja. Zaskoczyło to młodego pół wampira. W pewnej chwili przerwali walkę, bo nagle zrobiło się ciemniej. Nagle z nieba padło na czarownika światło. Ten spojrzał w niebo. Na jego twarzy pojawiło się zdziwienie, przerażenie i zachwyt jednocześnie, więc i bracia tam spojrzeli. Księżyc zaczął lekko pulsować. To oznaczało jedno: zbliżał się czas otwarcia Wrót do Piekieł i Niebios. Z księżyca zaczęło po kolei wylatywać mnóstwo promieni. Odczuli niewiarygodną moc.
- Mamy mało czasu, Harry! - zawołał Percy. - "Muszę coś szybko wymyślić!..." - pomyślał po chwili patrząc na ów księżyc. - "...Trudno. Nie mam wyboru" - Wyjął spod koszuli coś błyszczącego. Był to srebrny kluczyk z niebieską różą i srebrnymi listkami, a wokół kluczyka oplatał go mały łańcuszek. Czuć było od niego jakąś nie znaną Harry'emu siłę.


- Klucz do Wrót! - krzyknął Doman zauważając Percy'ego i świetlistą poświatę wokół jego postaci.
- Co? Jaki klucz?... - zdziwił się Potter. - ...To do otwarcia Piekielnych i Niebiańskich Wrót potrzeba KLUCZA?? - zdziwił się nie mało zaskoczony Harry. Levender tymczasem wyciągnął w górę przedmiot trzymając za jego uchwyt. Wyciągnął w górę rękę z kluczem, zamknął oczy i wyrecytował:
- Призову Рай! Да пребудетъ благодать божья! Призову адъ! Да пребудетъ сатана, владыка грѣшныхъ! Взываю также къ душамъ умершихъ отъ руки темнѣйшаго изъ лордовъ! Да явятся врата Рая и ада! Да изполнится пророчество! - wykrzyknął. (tł. Wzywam Niebo! Niech przybędzie Łaska Boża! Wzywam Piekło! Niech przybędzie Lucyfer, pan grzeszników! Wzywam także dusze tych, co zginęli z rąk tego, co Mrocznym Lordem Lordów się stał! Niech pojawią się Wrota do Piekła I Nieba! Niech przepowiednia wypełni się!) Nagle-niespodziewanie wśród ciemności nocy pojawiło się bardzo jasne światło, a także czarna jak mrok poświata. Po środku dziedzińca pojawił się najpierw dziwny symbol. Wyglądał jak pentagram, ale odwrócony i płonął.



Potem pojawiły się dziwne wrota.


- "Legolasie, Merlinie, Draco, Raiku i Noyle, słyszycie mnie?" - spytał telepatycznie przyjaciół.
- Tak, przyjacielu. - odpowiedzieli jednocześnie, ale nie w myślach, lecz na głos. Dopiero teraz zauważyli iż pięć osób stoi na dziedzińcu. Nieopodal stał jeszcze ktoś, a był nim pan Evans. Stał on w cieniu tak aby światło księżyca nie padało na niego.
- Nadszedł czas, Salvatore. - zwrócił się Harry do czarownika z chytrym uśmieszkiem na ustach. Mężczyzna zmrużył oczy ze złości.
- Nadszedł czas, by cię uwięzić w Pierścieniu Władzy, Salvatore... - oświadczył Percy i zaczął się do niego zbliżać. - ...Pojedynkowaliśmy się z tobą. Ja i Harry, więc uważam, że nadszedł czas na rytuał Błękitnego Księżyca. Nie masz wyjścia. Umowa to umowa. Szykuj się!... - zawołał, a potem zwrócił się do zgromadzonych na dziedzińcu. - ... Przyjaciele! Zaczynamy! - wyciągnął obie ręce ku niebu. Większość zrobiła to samo, a reszta naśladowała ich. Z rąk Percy'ego wyleciało biało-bordowe światło i poleciało w górę. Z rąk Legolasa poleciało jasno-zielone światło. Z rąk Dracona poleciało srebrne światło. Z rąk Merlina wyleciało granatowo-złote światło. Z rąk Noyle wyleciało światło nieokreślonego koloru. Z rąk Harry'ego wyleciała mieszanka kilku kolorów: szmaragdowe, srebrne, rubinowe, złote, bordowe i czarne. Z rąk Raiku wyleciał tylko bordowo-czarny promień. W końcu z rąk Matta Evansa wyleciało ciemno-niebieskie, a raczej granatowe światło. Wszystkie skierowały się ku księżycowi łącząc się. Nikt nie wiedział co robi Salvatore, ale jedno było pewne: nie mógł wydostać się z promienia księżyca. Tak jakby coś go blokowało i nie pozwalało wyjść poza teren dziedzińca. W tym momencie księżyc zmienił barwę ze srebrno-białej na jasno-błękitną.


Teraz Percy wyciągnął kluczyk z niebieską różą i zbliżył się do Wrót. Nie zrobił pięciu kroków, gdy te się otwarły. Wyszło z nich dwóch mężczyzn. Pierwszy miał piękną jasną cerę i blond włosy sięgające aż za pas. Na sobie miał lśniącą białą szatę, a nad głową widniała aureola. Drugi mężczyzna miał okropną twarz. Jakby z nie z tej ziemi. Na głowie posiadał długie rogi, a z tyłu ogon. W ręku trzymał widły. Jego szata była czarna. Wszyscy wpatrywali się w nich jak zahipnotyzowani. W końcu po minucie milczenia Percy zbliżył się do nich. Jeden spytał:
- Кој не повика? - (tł. Kto nas wezwał?) spytał blondyn.
- Архангел, јас ве барале. - (tł. Archaniele, to ja was wezwałem) wyjaśnił Percy.
- По она што го нарекува? - (Po co nas wezwałeś?) spytał drugi.
- Јас те повика да се изврши ритуалното Комплетна сина месечина. - (tł. Wezwałem was, aby odprawić rytuał Pełni Błękitnego Księżyca) wyjaśnił pokazując na wrogów, przyjaciół i rodzinę. Obaj spojrzeli na nich z podejrzeniem aż w końcu anioł oświadczył, tym razem po angielsku:
- Zgoda. Niech każde z was ustawi się w odpowiednim miejscu. Percivaldzie, ustaw ich. - nakazał. Percy tak zrobił. Każde z nich stanęło w odpowiednim miejscu dziedzińca, nawet Salvatore.
       Po minucie każde z nich stanęło w odpowiednim miejscu. Salvatore stanął blisko Evansa, który już szykował Pierścień Lordów. Sekundę potem Anioł przemówił:
- Niech Percivald, Raiku i Noyle wyciągną ręce ku księżycowi, a reszta poza Evansem wyciągną ręce ku Salvatore. Potem powiem wam co macie robić. - oświadczył. Ci skinęli głowami. Wyciągnęli ręce w odpowiednich kierunkach. Nagle rozbłysły światła o przeróżnych barwach, a z dłoni każdego z nich wyleciały promienie lecące najpierw ku księżycowi, a inne ku czarnoksiężnikowi. Nagle mężczyzna zaświecił czarną poświatą i z chwili na chwilę zmieniała ona barwę. Po kilku minutach blask poświaty zmienił się na granatową. Taką samą jaką ma kamień w Pierścieniu Matta.
- Evans!... - ten spojrzał w kierunku Diabła. - ...Pierścień! Zdejmij Pierścień Lordów! Wyceluj go w Salvatore! Teraz! - zawołał.
- A moja moc? Nie stracę jej? - spytał obejmując dłoń z Pierścieniem.
- Matt, zdejmij go! - zawołał Merlin. Mężczyzna patrzył na nich chwilę, a potem spojrzał na Pierścień. Chronił go przez wiele lat przed tym draniem i jego sługami. Jeśli go zdejmie straci czarodziejską moc.
- Dziadku, proszę. - usłyszał głos Percy'ego. Te słowa dodały mu odwagi. Zacisnął dłonie w pięść, po czym zdjął z lekkim wahaniem Pierścień. Nagle poczuł jakby ulatywało z niego powietrze, podobnie jak z dętki rowerowej. Wziął się jednak w garść i wycelował w Salvatore Pierścień.
- Brawo, Evans!... - zawołał Diabeł. - ...Teraz powtórzcie po nas te słowa. - Tu Anioł i Diabeł wyrecytowali jednocześnie te oto słowa, a reszta je powtórzyła zdanie po zdaniu:
- Stwórco nasz! Dobroczyńco nasz! Daj nam moc, by uwięzić największego i najstraszniejszego czarownika na świecie i jego sługi! W tę noc! Noc Pełni Błękitnego Księżyca chroń nas od złego! Kieruj naszymi losami! Przewódź nami! Losie Przeznaczenia, czyń to, co jest słuszne! - zawołali jednocześnie. Po ostatnim zdaniu jedna z postaci wstała z ziemi otoczonej kamieniami zamkowymi. Tą osobą okazała się być...
- Alina! - krzyknął Harry. Jednak dziewczyna nic sobie nie robiła z ich krzyków i nawoływań. Gdy otworzyła szeroko oczy zaczęła przemawiać nie swoim głosem:
- Jestem Losem Przeznaczenia. Oto wezwaliście mnie. Ja wyznaczam wam przyszłość na starcie. Jestem gotowa, by wam pomóc w tym, co robicie. - po tych słowach podeszła do Matta Evansa i wyciągnęła swoje ręce ku Pierścieniu Lordów.
- Panno Anderson, proszę go nie dotykać! - zawołał Matt, ale było za późno. Czarnowłosa wzięło go bez słowa od mężczyzny. Wyciągnęła go ku niemu i wyrecytowała:
- Jo, el dels Destinació calles aquí en aquest anell de poder. Que mai ho farà la seva manera de sortir-ne. Només una cosa que és tan poderós com vostè està a la part superior pot alliberar! - oświadczyła. (tł. z maltańskiego: Ja, Los Przeznaczenia zamykam cię w tym oto Pierścieniu Władzy. Niech nigdy nic nie spowoduje twego wydostania się z niego. Tylko coś, co jest równie potężne co ty u szczytu może cię uwolnić!) Nagle postać Domana Salvatore zmieniła się, ale trwało to ułamek sekundy. Nikt poza Percym i Aliną nie zdołałby zapamiętać szczegółowych rysów twarzy postaci. Sekundę potem jego postać zmieniła się w bordowy dym, który poleciał w stronę Pierścienia. Chwilę potem zniknął. Nagle Mroczne Elfy stały się pięknymi istotami.


A demony powrócili do ludzkiej postaci.

Tablica ogłoszeń

UWAGA!
Opowiadanie zostało przeniesione z poprawakami na wattpad.com. Szukajcie nicku: Cessidy84.


P.S. Byłabym wdzięczna, gdyby ktoś jeszcze raz przeczytał opowiadanie, bo pojawiły się poprawki.