Moja lista przebojów 2

21 kwietnia 2013

Rozdział 32 - Podróż do przeszłości

Klik


We śnie...
           Pojawił się w jakim pustym i ciemnym pomieszczeniu. Czuł czyjąś obecność.
- Kto tu jest? - spytał wstając powoli.
- Spokojnie, Harry. - rozległ się czyjś głos. Znał ten głos. Po chwili na lewo od niego pojawiła się postać Syriusza.
- Nic ci tu nie grozi. - odezwał się czyjś inny głos z innej strony. Nie był zbyt wyraźny i nie mógł poznać czy to kobieta czy mężczyzna, ale był łagodny.
- Jesteśmy z tobą. - rozległ się czyjś inny znany mu głos. Również znajomy. Kolejna postać podeszła do niego, ale tym razem ją poznał. Był to James Potter - jego ojciec.
- Wszystko jest w porządku, kochanie. Jesteś bezpieczny. - Ponownie odezwał się ten drugi głos. Tym razem zdołał go rozpoznać. Był to kobiecy głos. Obejrzał się. Zobaczył rudą kobietę.
- Mama? Tata? Syriusz?... - spytał. Cała trójka skinęli głową. - ...Czy wy... czy wy na prawdę tu jesteście? Czy ja umarłem? - spytał.
- Na chwilę twoje serce stanęło. To był jedyny sposób, by z tobą porozmawiać. Nie martw się. Twoi przyjaciele robią wszystko, by cię ocalić. Jednak my chcemy ci pokazać coś o czym powinieneś wiedzieć już trzy lata temu. - oznajmił James ze smutkiem w oczach.
- Nikt ci tego nie pokaże, gdyż tylko Voldemort to widział, a James i Lily byli świadkami, ale niestety... - tu Syriusz zawiesił głos, ale po chwili dokończył: - ...umarli i nie mogli tego powiedzieć, bo ty i twój brat byliście za mali na taką wiedzę. Za to ja mogę ci tylko pokazać co było w między czasie. - wyjaśnił mu Syriusz.
- Ja ci pokażę jak cię uratowałam. - odezwała się tym razem Lily.
- To będzie trwało zaledwie dwie sekundy na ziemi, a podróż w czasie tyle ile zechcesz. - wyjaśnił James.
- Czyli chcecie mnie przenieść w czasie podczas, gdy ja będę spał?... - spytał z zaskoczeniem Harry. Cała trójka skinęli jednocześnie głowami. - ...Dobrze. Zróbcie to. - powiedział Wybraniec bez zastanowienia. James, Lily i Syriusz machnęli rękoma i po chwili cały świat zniknął Harry'emu z oczu.

~~*~~

Data: 31 października 1981 roku... Miejsce: kryjówka Glizdogona...
           Harry i Syriusz pojawili się przed jakimś małym obskurnym domem. Młody Potter rozejrzał się. Nie znał tego miejsca.
- Syriuszu, gdzie my jesteśmy? - spytał rozglądając się wokół.
- Jesteśmy przed kryjówką Petera z godzinę przed śmiercią Lily i Jamesa. To jest moment, gdy domyśliłem się, że jest szpiegiem i Śmierciożercą. O, zobacz, tam jestem. - wskazał podbródkiem na czarnowłosego młodego mężczyznę schodzącego z motoru biegnącego ku domowi.


Poszli za nim. Gdy weszli do środka zobaczyli, że dom wyglądał normalnie. Jak powiedział im Syriusz (Harry'emu, Ronowi i Hermionie) cztery lata temu, nie było śladu walki, a po Pettigrew nie było śladu. Tego byli pewni, a młody Łapa właśnie się tego domyślił. Wybiegł jak szalony z domu, a oni za nim. Na podwórku zobaczyli motocykl, na którego młodszy Black wskoczył i wzleciał w niebo.

- Wiesz, Syriuszu, gdy w trzeciej klasie w Hogsmeade "Pod Trzema Miotłami" podsłuchałem rozmowę profesor McGonagall, profesora Flitwicka, Hagrida i ministra Knota dowiedziałem się, że dałeś Hagridowi swój motocykl, i że to on cię ostatni raz widział tamtej nocy. - zauważył Harry na co Black uśmiechnął się lekko i stwierdził:
- I tak było, Harry. Chciałem cię chronić. Podjąłem pierwszą dorosłą decyzję jako ojca chrzestnego, gdyż następnego dnia wytropiłem Petera i zesłano mnie do Azkabanu. Chwyć mnie za ramię. - polecił po chwili. Młody Potter tak zrobił.
           Po chwili byli przed nienaruszonym domem Potterów. Zauważyli jednak coś dziwnego. Z okna na piętrze rozbłysło światło. Jednak nie takie zwykłe światło lampy czy świecy, ale ZIELONE światło, a potem pojawił się dym o jakimś dziwnym kształcie. Ściana w dziecięcym pokoju Harry'ego, a wraz z nim roztrzaskała się szyba, ale tylko ta część.
- Syriuszu, to Voldemort! Jego widmo! To już się stało! Moi rodzice NIE ŻYJĄ!! - załkał przytulając się do niego.
- Harry, spokojnie. Twoi rodzice żyją w twoim sercu. Pamiętaj. - powiedział pocieszająco Black.
- Harry. - rozległ się głos tuż za nim. Obejrzał się i zobaczył ich oboje.
- Mama! Tata!... - krzyknął i podbiegł do nich, po czym przytulił. - ...Ale mi napędziliście stracha. - wyszeptał.
- Harry, czy chcesz wiedzieć co naprawdę się wydarzyło tamtej nocy? - spytała Lily. Wybraniec spojrzał na nich i odparł uśmiechając się przez łzy:
- Tak. Chcę poznać prawdę. - oświadczył.
- Dobrze. Więc trzymaj się, synu. - odezwał się James. Znowu cała trójka machnęli rękoma i ponownie świat rozpłynął się wokół nich i pojawił.

~~*~~

           Tym razem pojawili się przy schodach na korytarzu w ich dawnego domu. Harry rozejrzał się i uśmiechnął lekko.
- Pamiętam to pomieszczenie. Tu walczyłeś z Voldemortem, tato. - Wszyscy troje spojrzeli na siebie zaskoczeni.
- Harry, jako niemowlę byłeś już niezwykły. Pójdź na górę, tam jesteś razem z Lily. - poinformował James.
- Chcesz powiedzieć, że przenieśliśmy się w czasie do momentu, gdy Voldemort tu przybędzie? - spytał.
- Tak. Przybędzie za pół godziny... - odparła pani Potter. Harry westchnął. - ...Przez ten czas możesz popatrzyć na siebie samego, gdy byłeś mały i na nas zanim zginiemy. - Wybraniec popatrzył na nich i westchnął po raz drugi. Następnie skierował się na górę. Był już w pokoju, gdy się zachwiał i spadł ze schodów.
- HARRY!! - krzyknęli jednocześnie. Najwyraźniej szli za nim.
- Harry, syneczku, co ci jest?? - spytała zaniepokojona kobieta.
- Ja... nie wiem... Jak wszedłem do ś-środka zakręciło mi się w głowie. - wyjaśnił, gdy wychodzili z pokoju.
- Wiem dlaczego tak się stało. - Wszyscy spojrzeli na Syriusza, który wypowiedział to zdanie.
- Dlaczego? - spytał Harry wstając z pomocą ojca.
- Dlatego, że w tym pokoju Voldemort wkrótce straci swoją moc i ciało na trzynaście lat. Ty, Harry jak tu wszedłeś moc zaklęcia zabijającego w twojej bliźnie uaktywniła się i spowodowała, że źle się poczułeś. Z Voldemortem będzie tak samo w twojej przyszłości. - poinformowała Lily.
- Rozumiem. Więc idę. - wszedł do pokoju. Starał się nie zwracać uwagi na złe samopoczucie. Patrzył tylko na to, co się dzieje z przyklejonym uśmiechem na twarzy.
           Pół godziny później młodzi Potterowie usłyszeli pukanie do drzwi.
- Ja pójdę. - powiedziała ta młodsza Lily. Już wstawała, gdy powstrzymał ją mąż.
- Nie, skarbie. Ja otworzę. - powiedział pan Potter. Jego głos był trochę zdenerwowany.
- Dobrze, Jami! - odpowiedziała kobieta. (od autorki: Jami - czytaj dżejmi) Gdy mężczyzna stanął przy drzwiach spytał:
- Kto tam? - na chwile zapadła cisza. Potem rozległ się zimny głos:
- Si vita est mortis aeternae uisio*. - młodszego Jamesa zatkało na te słowa, a szczególnie głos. Powoli otworzył drzwi ich domu zobaczywszy nie kogo innego jak Lorda Voldemorta. Harry'ego to przeraziło.
- Czemu nie uciekasz? - spytał własnego ojca stojącego obok niego. Ten powiedział tylko:
- Wysłuchaj tego, o czym rozmawiałem z Voldemortem. - powiedział ze łzami w oczach i nawet na niego nie patrząc. Harry podszedł do Lorda oraz młodszego ojca i wysłuchał rozmowy między nimi...
- Co tu robisz? - spytał niezbyt grzecznie Rogacz.
- Uważaj na to co mówisz, bo może się to dla ciebie źle skończyć, Jami... - powiedział sarkastycznie Czarny Pan naciskając na ostatnie słowo. Czarnowłosy przełknął ślinę. - ...Mam dla ciebie wiadomość. Pewna wieszczka wypowiedziała rok temu przepowiednię o chłopcu, który ma moc pokonania mnie. Jednak mam mały dylemat. Przepowiednia dotyczy dwóch chłopców. Twojego syna i dziecka Longbottomów. Obaj chłopcy urodzili się pod koniec siódmego miesiąca... - "Rzeczywiście. Harry, Jack i Neville urodzili się pod koniec lipca, ale o, co mu chodzi?..." - pomyślał młody Rogacz. - ...A jego rodzice opierali mi się trzykrotnie... - kontynuował Lord. - "...Ma rację. Ja i Lily, oraz Alicja i Frank uchodziliśmy z życiem trzy razy Voldemortowi w ciągu ostatniego półtora roku. Ale co, to ma znaczyć?" - ...Sprawdziłem syna Longbottomów i stwierdziłem, że niema on dostatecznie dużo mocy, by mnie zabić, więc pozostał twój syn. - zakończył.
- Chyba nie myślisz, że ja...? - zaczął Rogacz, ale mu przerwano, bo Lord nie dość, że wszedł do przedpokoju wolnym krokiem i zbliżył do mężczyzny dość blisko, ale też powiedział niepokojące zdanie:
- Prawa Ręko, przez te pół roku dałem ci czas do namysłu, by być wolnym od zabijania i torturowania, ale widzę, że żyjesz sobie w dostatku... - rozejrzał się po pomieszczeniu i znowu spojrzał na Pottera. - ...Daruję życie tobie, twojej żonie oraz przyjaciołom jeśli zrobisz coś dla mnie. - poinformował go Lord. James zrozumiał wreszcie o, co jego panu chodzi.
- Nie! Nie zabiję własnego syna! W życiu! Prędzej umrę niż Ci na to pozwolę! Lily, uciekaj!! To ON, uciekaj! - ryknął cofając się i wyciągając różdżkę szykując się do walki.
- Nie? No dobrze. Sam tego chciałeś. - I rzucił w niego wiązkę zaklęć. James zrobił unik i także rzucił w niego zaklęcia. Walka stała się nierówna w momencie, gdy Jamesowi została odebrana różdżka. Wynik był z góry przesądzony. Riddle trochę torturował Pottera chcąc go jeszcze przekonać, ale i tak go zabił. A co będzie na piętrze?
- Jak to, tato? Byłeś Śmierciożercą, a w dodatku Prawą Ręką Voldemorta?? - zawołał Harry nie wierząc w ani jedno słowo młodszego Jamesa.
- Wybacz, Harry, ale nie miałem wyboru. Były ciężkie czasy. - próbował się usprawiedliwić.
- "Były ciężkie czasy"! Phi!... - przedrzeźniał go Harry. - ...I ty myślisz, że wasze czasy były ciężkie?? Pomyśl o obecnych! Wiesz, że będziesz dziadkiem? Miałem zamiar was wskrzesić, ale się chyba rozmyśliłem! Jeśli po ożywieniu udowodnisz mi, że jest ci przykro to może zobaczysz wnuka lub wnuczkę. A teraz idę na górę zobaczyć jak moja własna matka chroni mnie przed Riddlem! Własnego syna! - zawołał i pobiegł na górę.
- Harry! - załkał James, ale Ten nawet się nie obejrzał. Nawet nie zauważyli, że Rogacz płacze. Gdy Harry wszedł do swojego pokoju zobaczył swoją matkę w młodszej wersji obejmującą ramionami małego Harry'ego i wypowiadającą dziwne formułki siedząc na tapczanie. Trwało to kilka chwili nim Lord wszedł do pokoju. Lilka wstała, wrzuciła chłopczyka do łóżeczka. Wyciągnęła ramiona na boki i zawołała:
- Nie Harry, tylko nie Harry! - po chwili padła na kolana.
- Odsuń się, głupia... odsuń się, i to już! - Lily popatrzyła na czerwonookiego przez chwilę, a potem wstała, stanęła przed nim i powiedziała:
- Nie Harry, błagam, weź mnie zamiast niego. - zawołała składając ręce jak do modlitwy.
- To ostatnie ostrzeżenie, dziewczyno.
- Nie Harry! Błagam... zlituj się... zlituj... Nie Harry! Nie Harry! Błagam... zrobię wszystko... - błagała. - ...Poza tym jeśli już chcesz go zabić to po moim trupie! - zawołała w przypływie odwagi.
- Na tobie mi nie zależy, tylko na twoim synu. Jeśli oddasz mi go dobrowolnie daruję ci życie. Ale jeśli już tak chcesz umrzeć to twoja prośba jest dla mnie rozkazem,... wnusiu... - i zanim kobieta choćby zrobiła ruch Lord zawołał. - ...Avada Kedavra! - Lily krzyknęła głośno i chwilę potem upadła martwa.
- Mamo! - krzyknął Harry. Załkał i zakrył oczy.
- Harry. - odezwał się głos jego matki zza jego pleców.
- Mamo... - szepnął oglądając się.
- Spójrz. - wskazała podbródkiem na Voldemorta i jego samego w wieku niemowlęcym. Chłopak spojrzał tam i zobaczył jak Czarny Pan celuje różdżką w małego chłopczyka mówiąc:
- I pomyśleć, że taki bachor ma moc pokonania mnie. Ale nie dopuszczę do tego, gdyż cię zabiję!... - i po raz trzeci w tym domu zabłysło zielone światło. - ...Avada Kedavra!... - promień poleciał ku chłopczykowi. Wszyscy patrzyli jak na zwolniony filmie. Zaklęcie poleciało ku czołu niemowlaka, odbiło się od niego i poleciało w przeciwną stronę uderzając Lorda Voldemorta w pierś. Usłyszeli przeszywający krzyk i chwilę potem czarownik upadł. Następnie z jego ciała wyleciał dym. Ten sam dym, który Harry widział przed domem i gdy miał 11 lat, w tej ostatniej sali na trzecim piętrze w Hogwarcie. Unosił się teraz w powietrzu jak duch. Spojrzał na chłopczyka i powiedział. - ...Jeszcze się spotkamy dziedzicu Gryffindora i od teraz także Slytherina! Obiecuję ci to! - i poleciał w siną dal.
- Rany! On wiedział, że jestem dziedzicem Gryffindora! Mamo, tato, Syriuszu, chcę wracać do swojej przyszłości. Już dość się na oglądałem. - odparł.
- Dobrze, Harry. Idziemy. - i ponownie machnęli we trójkę rękoma i dom zniknął. Pojawili się w pustej przestrzeni, gdzie mogli chwile pogadać.
- Harry... - odezwał się jego ojciec. - ...Ja chciałem cię przeprosić. - zaczął nieśmiało.
- Nie musisz, tato. Już zdążyłem ci wybaczyć, ale coś czuję, że nie powiedziałeś nikomu o tym co dokładnie się wydarzyło? - spytał Harry.
- No... w zasadzie... to nie wszystkim. Nie powiedziałem tylko Peterowi. - odparł.
- Dlaczego? - spytała Lily.
- Dlatego, że on też jest Śmierciożercą, a gdyby się dowiedział, że wciąż jestem po dobrej stronie powiedziałby to Voldemortowi. Jednak sam się o tym dowiedział. Był to jeden z powodów dla, których Riddle mnie zabił. - wyjaśnił.
- Mam dla was dobrą wiadomość. - odezwał się Wybraniec.
- Jaką? - spytali jednocześnie.
- A taką, że Glizdogon jest po naszej stronie. Zapytajcie się go. Proszę byście mnie teraz odesłali z powrotem. - Tak zrobili. Najpierw jednak się pożegnali, a potem odesłali go z powrotem do jego czasów.



____________________________________
Od autorki:
* Si vita est mortis aeternae uisio. - oznacza z łacińskiego: Jeśli życie jest wieczne, śmierć to tylko złudzenie.

Brak komentarzy:

Tablica ogłoszeń

UWAGA!
Opowiadanie zostało przeniesione z poprawakami na wattpad.com. Szukajcie nicku: Cessidy84.


P.S. Byłabym wdzięczna, gdyby ktoś jeszcze raz przeczytał opowiadanie, bo pojawiły się poprawki.