Moja lista przebojów 2

29 grudnia 2013

Rozdział 28 (65) - Próba Salazara

- Witaj, Harry. Do pierwszej części mojej próby będziesz potrzebować dwóch osób. Osoby z wiedzą o czarnej magii i osoby mądrej, ale nie mogącej tej osoby pokonać ostatecznie. Kogo wybierasz? – spytał na wstępie czarodziej. Jedyną znaną Harry'mu osobą znającą tajniki czarnej magii był...

- Jako osobę znającą czarną magię wybieram Lorda Voldemorta – oświadczył.

- Dobrze – powiedział Salazar. Pstryknął palcami i po chwili pojawił się wyżej wymieniony. Ledwo się pojawił, gdy jego przodek powiedział celując w niego ostrzegawczo palcem tuż przed nosem: – To próba Pottera, Riddle, więc stój tu grzecznie. Milcz i nie mieszaj się – po czym kontynuował zwracając się do Harry'ego – Jaką drugą osobę wybierasz? – spytał.

- Albusa Dumbledore'a – odpowiedział bez zastanowienia Harry. Mówiąc to jego wzrok przeniósł się na Toma II. Ten patrzył na Harry'ego złowrogim spojrzeniem. Salazar pstryknął palcami i w jednej chwili pojawił się przed nimi starszy mężczyzna. Oczy Voldemorta zalśniły czerwienią na jego widok, a dłonie zacisnęły się w pięść. Widać było, że starał się kontrolować emocje – Co teraz? – spytał Harry Slytherina, wciąż obserwując reakcję Riddle'a, który z kolei patrzył na Dumbledore'a.

- Na mojej próbie musisz odznaczyć się moimi zdolnościami, a przede wszystkim przebiegłością. Pewnie słyszałeś, że każde z nas, Założycieli odznacza się swoimi cechami i umiejętnościami? – spytał.

- Tak, słyszałem o tym – odparł.

- Więc wiesz też, że moja próba polega także na użyciu czarnej magii – oświadczył. To odwróciło uwagę Voldemorta od Dumbledore'a. Spojrzał on na Pottera i swego przodka pełnym uwagi zainteresowania wzrokiem.

- Tak, wiem. Wiedz jednak, Salazarze, że przeszedłem szkolenie w królestwie wampirów u Ralpha Pettigrewa i nauczyłem się wielu nawet fajnych i pożytecznych zaklęć czarno-magicznych. Również takich, których nawet ty byś nie pogardził, Riddle – powiedział Harry spojrzawszy na wymienionego. Ten zmrużył tylko oczy.

- Twoim pierwszym zadaniem, Harry Potterze jest uwarzenie dwóch najtrudniejszych eliksirów czarno-magicznych. Eliksiru Przedłużającego Życie i Eliksiru Kontrolowania Umysłu. Tu masz opis i składniki – podał mu kartkę.

 

Eliksir Przedłużający Życie.

Uwaga: Wypić zaraz przed śmiercią naturalną, można użyć tylko raz.

Składniki:1 l

-1 l mleka jednorożca
-zdjęcia rodziców
-miłe wspomnienie z życia
-włos osoby, której przedłużamy życie
-łuski trytona
-krew Bazyliszka (5 ml)
-odnóża śmieciotuli
-tears of sorrow
-10 łusek syreny srebrnej
-pióro feniksa
-sierść kudłońa
-kora drzewa wigen (starta na pył)

Sposób przyrządzenia

Do 0,5 zagotowanego mleka jednorożca dodać pierwsze 5 składników. Gotować 5 godzin. Do reszty zimnego mleka dodać kolejne 5 składników. Gotować 10 godzin i mieszać przez 2 godziny 10 razy w prawo i raz w lewo. Gdy już oba wywary będą gotowe wlać jeden do drugiego. Schować to ciemnego, wilgotnego miejsca i odczeka 2 dni, aż stężeje.

 

Eliksir Kontrolowania Umysłu

Opis: Pozwala kontrolować czyjś umysł osobie ,która go uwarzyła.

Skład:

-0,5 l wody
-krew jednorożca (10 ml)
-1 żekodka kanadyjska
-skrzydełka muchy
-sierść nietoperza
-róg jednorożca
-jad ropuchy
-DNA osoby, który umysł chcemy kontrolować
-wspomnienie z osobą, której umysł chcemy kontrolować
-włos dziecka
-oko węża

Sposób przyrządzenia

Dodawać kolejno składniki co 1 godzina. Gdy wszystkie składniki będą dodane gotować 10 godzin i przez ten cały czas mieszać. Wystawić na promienie księżyca na 40 godzin. Rano, gdy ma wstać słońce, schować do najciemniejszego zakamarka. Rano, gdy już zajdzie, z powrotem wystawić.

- Jak ja to wszystko zdobędę w tak krótkim czasie?? To za trudne dla mnie. - zawołał.

 - Pokaż! - powiedział Voldek wyrwawszy mu z ręki kartkę.

 - Ałła! Riddle! To bolało! – krzyknął, chwyciwsz się za bliznę.

 - To trudne mikstury – stwierdził po chwili Dumbledore nachylając się nad Riddlem przyglądajac się składowi.

 - On ma rację, mistrzu. To dla niego za trudne. Nawet ja ich nie umiałbym uwarzyć – oświadczył Voldemort.

 - Ty, Riddle? Ty, najpotężniejszy czarnoksiężnik, zaraz po moim dziadku czegoś nie umie? - zaśmiał się Harry.

 - Potter, przestań, bo pożałujesz! – warknął Voldemort wyciągając ku niemu ręce.

 - Obaj przestańcie! – krzyknął Dumbledore stanąwszy pomiędzy nimi – Zachowujecie się gorzej niż dzieci! – krzyknął – Harry ma wypełnić zadanie, by zdobyć jedną z części pierścionka Morgany, byś mógł zdjąć swój pierścień – oświadczył Albus.

 - A po co chcesz go zdjąć, Tom? – spytał Slytherin. Riddle spojrzał na swego przodka i odparł.

 - Gdy go zdejmę... umrę, a nie chcę umierać – oświadczył, a w jego głosie zabrzmiała nuta przerażenia.

 - Wcale tak nie musi być, mój potomku – powiedział łagodnie czarownik – To prawda, że możesz zginąć, gdy go zdejmiesz. Jednak, gdy Potter wykona swoje zadanie sam zsunie się z twojej ręki, jak inne, potem znikną, pojawiając się w kolejnym pokoleniu, które na to zasługuje – wyjaśnił.

- Kiedy to się stanie? – spytał Harry.

- Po połączeniu pięciu Pierścieni pojawi się wskazówka, która da wam informacje, jak można pokonać Mroczną Duszę zaklętą w pierścionku Morgany – wyjaśnił, po czym dodał już poważniej: – Teraz skupmy się na twojej próbie, Potter. Masz na uwarzenie obu eliksirów trzy doby. Nie więcej i nie mniej. Riddle i Dumbledore będą ci w tym pomagać. Riddle powie ci, co jest czym, a Dumbledore ma nadzorować Riddle'a, by nic nie kombinował i nie próbował cię dotknąć lub torturować – wyjaśnił.

- Mam jeszcze jedno pytanie – odezwał się Harry.

- Słucham?

- Na co mi te eliksiry? – spytał.

- Będą ci potrzebne w późniejszym czasie – odparł wymijająco Slytherin, po czym zniknął w kłębach szmaragdowego dymu.

- Dobra, pomyślmy... Zaczniemy od tego, że...

- Potter, nie rządź, bo...
- Tom, proszę cię, bądź cicho. Daj Harry'emu pomyśleć. To jego próba. Poza tym...

- CISZA! Dajcie mi pomyśleć! – krzyknął Harry nakazującym tonem. Obaj umilkli, wpatrując się w niego – Profesor ma rację. Nie możemy się kłócić. Nie posiadamy różdżek i nie mamy tu mocy, by użyć zaklęć niewerbalno-bezróżdżkowych. Sam też próbowałem. Bez skutku. Nie możemy między sobą walczyć i sprzeczać się o byle co. A ty, Riddle za nakazem Slytherina masz mi pomagać w próbie, gdyż, jak Percy Levender powiedział, gdy zdejmiesz Pierścień, bez pomocy Dracona umrzesz – oświadczył.

- Ale mistrz powiedział... – zaczął Tom II, ale Harry mu przerwał, mówiąc:

- Sądzisz, że mówił prawdę? Ja wierzę swemu przyszłemu Ja – oświadczył.

- Wierzysz samemu sobie, a nie memu przodkowi?? – zawołał.

- Tak, Riddle. Wierzę Percy'emu. Czy możemy zabierać się już do pracy? – spytał ostrym tonem. Voldemort patrzył zły na Harry'ego, ale posłusznie(?) pomógł mu w warzeniu obu eliksirów. Zaczęli najpierw od Eliksiru Przedłużającego Życie.

- Więc Potter, od czego zaczynamy? – spytał Riddle. Harry spojrzał na sposób przyrządzania.

- Od zagotowania pół litra mleka jednorożca, a potem trzeba dodać zdjęcie rodziców, miłe wspomnienie z życia, włos osoby, której przedłużamy życie, łuski trytona i 5 ml krwi Bazyliszka. Mamy to wszystko gotować przez pięć godzin – przeczytał.

- Bardzo dobrze. Co jest dalej? – spytał Riddle. Harry zajrzał.

- Hm, "...do reszty zimnego mleka dodać kolejne 5 składników. Gotować 10 godzin i mieszać przez 2 godziny 10 razy w prawo i raz w lewo. Gdy już oba wywary będą gotowe wlać jeden do drugiego. Schować to ciemnego, wilgotnego miejsca i odczekać 2 dni, aż stężeje" – przeczytał.

- Tak. Dokładnie. Teraz bierz się do roboty – oświadczył władczym głosem. Harry tak zrobił. Odlał po pół litra mleka jednorożca do dwóch osobnych kociołków. Zajął się najpierw pierwszą połową, by się nie pomylić. Drugim składnikiem na liście było zdjęcie rodziców.

- Skąd ja wezmę zdjęcie rodziców? – spytał. Nastała chwila ciszy aż dyrektor podszedł do nich i podał Potterowi album ze zdjęciami. Harry wziął go i otworzył. Były tam zdjęcia rodzinne Dumbledore'ów, ale i nie tylko. Harry przeszukał wszystkie aż znalazł odpowiednie. Ślubne zdjęcie jego rodziców. Wrzucił je do kociołka, po czym pomyślał chwilę. Wyciągną rękę i dotknął nią skroni. Przypomniał sobie coś miłego ze swojego życia. Uśmiechnął się, gdy sobie przypomniał, jak dowiedział się, że jest czarodziejem i przypomniał sobie swoich przyjaciół – A komu ja mogę przedłużyć życie? Tobie na pewno nie – powiedział Harry, zerknąwszy na Voldemorta. Ten spojrzał na Harry'ego znacząco, dając do zrozumienia, że nie potrzebuje nieśmiertelności. Po chwili obaj jednocześnie spojrzeli na dyrektora i znowu na siebie jednocześnie kiwnąwszy głowami – Profesorze, czy może nam pan użyczyć swojego włosa? - poprosił Harry.

- Nie, Harry – odparł.

- Dlaczego? - spytał Voldemort.

- Bo ja mam już swój wiek, a poza tym mój czas się zbliża – wyjaśnił, ale po chwili Harry usłyszał jego głos w swojej głowie:

~ Harry, przywrócono mnie do życia z konkretnego powodu i nie mogę więcej ci pomagać jako żywy człowiek. Próba Salazara jest moją ostatnią drogą pomocy tobie. Potem odejdę. Nie próbuj mnie zatrzymywać, bo sam też zginiesz, a ty musisz żyć, by go pokonać – te słowa dyrektor powiedział telepatycznie do Harry'ego, by Voldemort ich nie usłyszał. Z oczu młodzieńca poleciały łzy smutku. Harry nie zauważył, że Voldemort przyłożył mu do oczu fiolkę tak, by łzy wleciały do niej.

- No, Potter. Właśnie dałeś nam kolejny składnik – powiedział z triumfem, korkując fiolkę.

- Co? Jaki? – spytał zdezorientowany, ocierając łzy z oczu.

- Spójrz na skład, a się dowiesz. - powiedział, chichocząc co chwila. Harry tak zrobił.

- Niech cię, Riddle! Tears of sorrowr... To oznacza łzy smutku! – próbował powstrzymać łzy, ale nie mógł. Wciąż leciały z jego oczu – Powstrzymaj to! – zawołał.

- A co za to dostanę? – spytał Voldemort, śmiejąc się.

- Przestań! Nie mamy czasu na żarty! To moja próba i...

- Harry ma racę, Tom. Nie czas na igraszki i żarty. Macie już kolejny składnik. Harry będzie osobą, której będziecie przedłużać życie, gdyż będzie w zasadzie nieśmiertelny przenosząc się w czasie stając się Percym Levenderem. - wyjaśnił dyrektor.

- Zgadza się – powiedział Harry, patrząc na Voldemorta ze złością w oczach.

- No dobra – westchnął Voldemort, machnąwszy ręką – Bierzemy się do roboty.

~~*~~

Harry nie wiedział już, ile razy i ile czasu mieszał w tym kociołku. Czekał tylko, kiedy będzie mógł zabrać się za drugi eliksir, by przejść do drugiego etapu próby. Nie miał pojęcia, która jest godzina, a nawet, który dzień.

- Mamy 04:47. Piątek. 22 kwietnia – rozległ się głos Voldemorta. (od autorki: zapamiętajcie tę datę) – i możesz już przestać mieszać. Eliksir jest już prawie skończony. Musisz go tylko odstawić do wilgotnego i ciemnego miejsca na dwa dni, aż stężeje. - wyjaśnił.

- Co za ulga. - powiedział Harry, kładąc się na ziemi.

- Wstawaj, Potter! To nie koniec! – Ten aż podskoczył, bo głos Riddle'a zabrzmiał w tym miejscu jak głośny strzał z karabinu – Musisz zrobić drugi eliksir, który dla twojego pocieszenia jest trochę łatwiejszy, gdyż krócej się go gotuje – odparł.

- Krócej? Czyli ile? – spytał.

- Eliksir Przedłużający Życie będzie gotowy za 48 godzin, a był ważony przez 17 godzin. Czyli całkowity czas to 65 godzin, a warzenie Eliksiru Kontrolowania Umysłu to 51 godzin – wyjaśnił.

- Fakt, krócej – sarknął zielonooki. Harry spojrzał na składniki drugiego eliksiru i nawet bez pozwolenia zaczął się brać za robotę.

~~*~~

Po siódmej godzinie Harry zadał pytanie:

- A co z księżycem i dniem? Tu nie ma żadnego światła prócz światła świec – spytał.

- Też się nad tym zastanawiałem, Potter. Jak myślisz, gdzie jesteśmy? – spytał Riddle.

- A ty nie wiesz? – zdziwił się Harry.

- Wiem, ale jak to powiedzieliście: to twoja próba. Ty musisz się domyślić, gdzie jesteśmy – oświadczył z lekkim uśmiechem. Harry rozglądał się dookoła, wciąż mieszając w kociołku, myśląc. Było tu całkowicie ciemno. Żadnego okna, czy drzwi, ściany. Nic. Zupełnie nic.

- Nigdzie. To jest nicość – odparł. Nagle rozległo się ciche klaskanie w dłonie.

- Brawo. Bardzo dobrze, Harry. Zgadłeś – rozległ się głos Salazara.

- Więc po co to było całe sporządzanie eliksirów? – spytał Harry, pokazując na kociołek.

- Po to, by pokazać, jak dwaj najwięksi wrogowie z różnych domów Hogwarckich mogą współpracować – odparł czarownik z chytrym uśmieszkiem na twarzy. Harry i Voldemort spojrzeli po sobie.

- Ale my jesteśmy różni! – zawołał Voldemort.

- Nienawidzimy się – wtórował mu Harry.

- To prawda – przyznał im rację Dumbledore.

- Sami widzicie. Nawet zgadzacie się ze sobą. Któregoś dnia będziecie musieli współpracować dla waszego dobra – oświadczył. Zapadło milczenie podczas, którego co chwila Harry i Voldemort zerkali na siebie.

Po minucie Voldemort nieśmiało się odezwał:

- Mistrzu, a co z eliksirem? – spytał.

- Eliksir jest gotowy, drodzy panowie. Sam go wystawie na promienie księżyca i dnia – oświadczył. Pstryknął placami, a kociołek wraz ingrediencjami oraz stół zniknęły. Kolejne pstryknięcie spowodowało zniknięcie Albusa Dumbledore'a i Lorda Voldemorta – Teraz, Harry druga część twojej próby u mnie. Zobaczymy jak sobie radzisz z czarną magią – powiedział.

- Salazarze, poczekaj, czy doradzisz mi jak unikać twoich zaklęć? – spytał.

- Hm... Nie. Masz się tego nauczyć sam. Ta część próby polega na używaniu wyłącznie zaklęć z dziedziny czarnej magii. Żadnej innej. W starciu z Voldemortem może się tak zdarzyć, że może on wytworzyć pole ochronne, w którym możecie używać wyłącznie tej magii, żadnej innej. Dalej, Potter, zaczynaj. Pamiętaj: tylko czarna magia. Sam zdecyduję czy zaliczyłeś próbę, czy też nie. Zrozumiałeś? – oświadczył.

- Tak, zrozumiałem – powiedział i przyszykował się do pojedynku.

~~*~~

Walczyli dość długo i zacięcie. Atak, unik, zaklęcie, atak, tarcza... itd. Pojedynek trwał i trwał. Nie mając końca. Ktoś z boku stwierdził, by, że ci dwaj walczą ze sobą, jednak naprawdę było tak, że Salazar był bardzo dobry w zaklęciach czarno magicznych, ale Harry nie dawał za wygraną. Czasami przemieniał się w jelenia, czasami też w psa. Pod drugą postacią był dłużej, gdyż był szybki i miał wyczulony słuch i węch oraz intuicję Szukającego. W pewnym momencie spróbował przemienić się w feniksa, ale nie powiodło się, bo gdy tylko się uniósł, spadł. Leżąc, nie mógł się przemienić z powrotem. Nie mógł wstać.

 - Potter? Harry! Nic ci nie jest? – rozległ się głos Slytherina. Harry pod postacią feniksa spróbował wstać, ale bez powodzenia. Mężczyzna pomógł mu wrócić do ludzkiej postaci.

 - Chyba coś sobie złamałem – powiedział w końcu.

 - Pozwolisz, że sprawdzę – powiedział i nachylił się. Mężczyzna przejechał różdżką po ciele chłopca, po czym spojrzał na niego – To powierzchowne rany. Masz tylko skręconą kostkę, kilka zadrapań i dwa siniaki – sięgnął do kieszeni i podał mu fiolkę z jakimś płynem. Harry bez namysłu wypił ją do dna. Poczuł się po nim orzeźwiony i silny jak nigdy. Salazar pomógł chłopakowi wstać – Harry, chcę ci pogratulować – powiedział, ściskając mu rękę.

 - Ale... ale czego? Przecież przegrałem – stwierdził zdziwiony młodzieniec.

 - Nie uczestniczyłem jeszcze w tak zaciekłym, wspaniałym i widowiskowym pojedynku. Przyznam, że nawet Godryk byłby słabszy od ciebie. Jesteś zdolny, bystry, błyskotliwy i masz pewną tzw. strategię walki oraz pomysłowość. Wiesz, co robić, gdy wróg zaatakuje. Jesteś też pomysłowy względem przemiany w animaga – uśmiechnął się dobrodusznie, co dziwnie na jego twarzy wyglądało. Po chwili oznajmił: – Uważam, że powinieneś przejść już przez ostatni krąg. Krąg Merlina – Wskazał na niego. Harry wytrzeszczył oczy z zaskoczenia – Ostrzegam cię jednak, chłopcze, że jego próba będzie bardzo trudna i wymagająca. Strzeż się i pamiętaj, że w przyszłości nasze próby będą ci potrzebne. Powodzenia, Harry Potterze – powiedział, ściskając mu ponownie rękę na pożegnanie. Harry przeszedł przez ostatni krąg. Co go tam będzie czekało? Nie widział. Wiedział jedno: Będzie to wymagało wysiłku większego od tego, co przeżył w poprzednich próbach.

22 grudnia 2013

Rozdział 27 (64) - Trzy części Mrocznej Duszy

Klik

To Voldemort. Chwycił Jacka za gardło. Ten jęczał z bólu.

- Koniec tej zabawy! Draconie, daj ten Pierścień! JUŻ! – zawołał. Prawie wszyscy wyciągnęli różdżki ku Voldemortowi. Ten spojrzał na każdego z osobna.

- Pierścień nie może należeć do ciebie, Riddle – odezwał się Percy nad wyraz spokojnym, lecz stanowczym tonem – Może go nosić tylko prawowity dziedzic Merlina jakim jest Draco. Gdybyś go założył, a co dopiero dotknął sprawiłby ci taki ból jakiego dotąd nie doświadczyłeś w całym swoim życiu! Pokazałby w twoim umyśle twoje własne ofiary, które zabiłeś i poczułbyś także ich ból jaki im zadawałeś pod czas tortur – oświadczył, po czym dodał – Poza tym – tu jego głos przez chwilę był zimny – nie możesz zmusić Dracona do oddania go, gdyż Pierścienie Założycieli, które nosicie mają swoją wadę – odparł.

- Jaką? – spytał Voldemort, puszczając ze zdziwienia Jacka.

- Gdy użyjecie ich w nie odpowiednich celach wasze serca staną i umrzecie. Mogą je zdjąć tylko ich poprzedni właściciele i Merlin. Jednak ich tu nie ma, więc mogą to zrobić tylko Draco i osoba o czystym sercu. Wiem, że Draco tego nie zrobi i nie zdejmie ich, zwłaszcza pod przymusem groźby tortur. Jednak muszę was ostrzec. Gdy je zdejmiecie wasza energia życiowa zniknie. Po prostu umrzecie, ty Draco nie – wyjaśnił – Żadne zaklęcie, a nawet Horkruksy – dodał, spojrzawszy na Voldemorta akceptując dwa ostatnie słowa – nie spowolnią tego procesu. Oczywiście jest sposób, by po zdjęciu pierścienia przeżyć – zakończył.

- Jaki? – spytała Agnes.

- Jedyny ratunek jest tylko taki, że trzeba zniszczyć Mroczną Duszę przywołując Pierścień Snu – wyjaśnił.

- A gdzie on jest? Znajdę go, zdejmę pierścień i przeżyję – oświadczył Voldemort.

- To nie jest odpowiednie pytanie, Riddle. Pytanie powinno brzmieć: KTO może go odnaleźć, a odnaleźć może go wyłącznie Harry – odparł Percy.

- Jak? I gdzie mam go odszukać? – spytał wyżej wymieniony.

- Jest podzielony na trzy części. Jeden jest w krainie elfów. Drugi w mieście druidów. A trzeci w królestwie wampirów – wyjaśnił Percy – Poza tym – tu spojrzał znacząco na najstarszego Riddle'a – Harry nie może być zmuszony do odnalezienia tych części – oświadczył Percy, spojrzawszy ostrzegawczo na Voldemorta – Sam musi zdecydować czy chce je odnaleźć, czy też nie. Macie pytania? – wyjaśnił.

- Ja mam pytanie – odezwał się Draco.

- Słuchamy, Draco – powiedział.

- Czym jest tak właściwie Pierścień Snu? – spytał.

- Pierścień Snu inaczej zwany Anell Dels Somnis był pierścionkiem zaręczynowym Lady Morgany, podopiecznej Merlina i siosrą Artura Pentragona – wyjaśnił Percy.

- Niewiarygodne – zawołał Harry – I co się z nim stało? – spytał.

- Z początku był on zwykłym pierścionkiem zaręczynowym – tu machnął ręką i ukazał się im owy przedmiot. Wyglądał nie pozornie, jak zwykły pierścionek. Jednak było w nim coś, co przykuło uwagę wszystkich. Był to błękitny lśniący kamień w kształcie serca.




- Co to za kryształ? Nigdy nie widziałam, by istniał taki kolor kamienia – odezwała się Hermiona.

- Nic w tym dziwnego, Hermi. Takiego rodzaju kamienia już nie ma w dzisiejszych czasach. To Akwamaryn. Kryształ Niebios. Mało kto umie wytworzyć taki kamień – odezwała się Shavanne.

- Zgadza się. Tak wyglądał, zanim Morgana została opętana przez moc Mrocznej Duszy, który sama wyzwoliła pod wpływem złości i nienawiści. Potem stał się taki – Percy ponownie machnął ręką i ukazał im się pierścionek z czarnym kamieniem. Był niesamowicie podobny do poprzedniego, tyle że kamień był czarny i biło od niego mrokiem.


- Więc ona jednak istnieje – wyszeptała Mary.

- Tak. Mroczna Dusza przeniosła się do pierścionka zaręczynowego Morgany po jej śmierci. Są prawie identyczne – oznajmił Percy.

- Niger Onyx – wymamrotał Voldemort, gapiąc się na czarny pierścień.

- Zgadza się. Jest to potężna broń. Jednak dawno temu Licefer porozdzielał pierścionek na trzy części, gdyż nie podobało mu się jej postępowanie z bliskimi i innym czarodziejami oraz czarownicami. Była gorsza niż ty, Riddle – Percy spojrzał znacząco na Voldemorta – Merlin i jego uczniowie, w tym ja byliśmy przy tym, gdy to się wydarzyło – oznajmił.

- Gdy połączy się trzy części tego pierścienia, Morgana powróci wraz ze swoją Mroczną Duszą potężniejsza i straszniejsza niż sam Czarny Pan i pierwszy Lord Lordów razem wzięci – wyjaśniła Shavanne.

- Chcecie nam powiedzieć, że odnalezienie pierścionka zaręczynowego Morgany jest równe samobójstwu? – stwierdził Jack.

- Można to tak ująć, ale to konieczne jeśli chcecie zdjąć pierścienie – oświadczył – Pamiętaj, Harry – zwrócił się Percy do swego drugiego brata, zanim ten się deportował – Nie zakładaj pierścionka. Będzie cię on kusić i mamić, ale wiem, że się nie dasz – oznajmił.

- Dobrze. Nie poddam się – po tych słowach deportował się do Krainy Elfów a reszta wróciła do siebie. Nawet Riddle'owie.

~~*~~

Kraina elfów...

Tam Harry spotkał się z Cassidy, władczynię elfów.

- Witaj, Wybrańcze. Wiedziałam, że pewnego dnia wrócisz do mnie – przywitała go łagodnym głosem.

- Witaj, pani – tu skłonił się uprzejmie – Mnie też miło cię widzieć ponownie. Dziękuję za uratowanie mojego przyjaciela – powiedział, całując wierzch jej dłoni.

- Co pana do mnie sprowadza, panie Potter? – spytała.

- Widzisz pani, przyszedłem po coś, co jest częścią Pierścienia Snu – wyjaśnił. Elfka milczała przez dobrą minutę.

- Anell Dels Somnis – wyszeptała, po czym rzekła: – Nie sądziłam, że tego dożyję i będę musiała to zrobić.

- Co? Co takiego masz zrobić, pani? – spytał zdziwiony.

- Zobaczysz. Chodź ze mną, Potter – po tych słowach odwróciła się na pięcie i skierowała się do pałacu. Harry szedł za nią, podziwiając wszystko wokół. Pałac był przepiękny. Z czasem zauważył, że zagłębiają się coraz bardziej w głąb pałacu, a otoczenie było coraz ciemniejsze. Skręcili w prawo. Stanęli w długim i ciemnym korytarzu. Jedyne światło pochodziło tylko z pochodni na ścianach.


Tam pani Snape zatrzymała się i zwróciła się do młodzieńca:

- Jesteśmy na miejscu. Idź tym korytarzem, a znajdziesz to, czego szukasz – oświadczyła i zniknęła mu z oczu w jakimś ciemnym zaułku. Harry nie wiedział, co czekało go na końcu korytarza. Po, co ma nim iść? Nie minęły dwie chwile a zorientował się, że jest to próba, gdyż, gdy tylko zrobił krok do przodu w jego kierunku poleciała strzała. Uchylił się w ostatniej chwili. Strzała trafiła w ścianę. Dziwne, ale nie bał się, lecz czuł, że to, co jest na końcu tego korytarza jest jego celem. Przypomniał sobie co mówił Percy o trzech częściach: "Jest podzielony na trzy części. Jeden jest w krainie elfów. Drugi, w mieście druidów. A trzeci w królestwie wampirów".

- Potter, słyszysz mnie? – rozległ się głos pani Snape.

- Tak – odparł.

- By przejść przez ten korytarz i uniknąć po drodze pułapek, musisz użyć swego pierścienia. On ci pomoże – wyjaśniła.

- Dzięki – i ruszył śmiało przed siebie omijając pułapki, czasem używając pierścienia.

Po 20-stu minutach dotarł na miejsce. Stanął kilka metrów przed cokołem, na którym leżała srebrna obręcz w sam raz na serdeczny palec u dłoni. Przypomniał sobie, że taki sam ma pierścień Morgany po przemianie. Już miał zrobić krok, gdy za nim stanęła Cassidy, wołając:

- Stop! Poczekaj. Spójrz w dół – nakazała. Harry spojrzał tam i zobaczył pięć różnokolorowych kręgów. Pierwszy był czerwony, drugi niebieski, trzeci żółty, kolejny zielony, a ostatni fioletowo-złoto-granatowy.

- Co to za kręgi? – spytał się kobiety.

- Są to kręgi czterech Założycieli i ich mistrza Merlina Wielkiego. W każdym z nich są próby dane od nich samych. Nie wiem, jakie one są, ale musisz przejść przez nie sam. Ja nie mogę ci pomóc. Wiem tylko, że trzeba być z nimi spokrewnionym, a ja niestety nie jestem – wyjaśniła, po czym zniknęła. Harry przez chwilę wahał się, czy ma tam wejść, czy też nie. Pierwszy krąg był krwisto-czerwony, czyli była to próba Godryka. W końcu odważył się przejść przez niego. Krąg zalśnił, a po chwili pojawił się przed nim jakiś rycerz z mieczem w dłoni. "Chyba mam z nim walczyć. Ale jak?'. Pomyślał. Nagle zobaczył w swojej ręce miecz. 'Miecz? Mam chyba stoczyć pojedynek. Pomyślał Harry, po czym uśmiechając się pod nosem, powiedział na głos:

- Uwielbiam fechtowanie! – Nagle rycerz zaatakował go znienacka. Harry zablokował cios, potem uniknął kolejnego ciosu. Cięcie... znowu unik... atak... obrona... unik... atak... itd. W końcu Harry'emu udało się pokonać rycerza. Ten odsłonił przyłbicę. Był to on sam! Rycerz-Harry podszedł do Pottera i wyciągnął rękę z uśmiechem. Harry wciąż w szoku odwzajemnił gest. Nagle coś się stało. Rycerz wchłonął się w Pottera jak woda w gąbkę. Harry bez wahania przeszedł przez kolejny krąg (niebieski). Zgadł, że była to próba od Roweny. Gdy tylko go przeszedł, zobaczył przed sobą kwadrat, który podzielił się na dziewięć mniejszych. Po chwili pojawiło się kilka liczb porozrzucanych po diagramie. Obok pojawiła się klepsydra, w której sypał się już piasek – Co to? – spytał sam siebie.

- To jest mugolskie sudoku – odpowiedział mu czyjś głos. Rozejrzał się. Nikogo nie zobaczył.

- Kto tu jest? – spytał.

- Nie zadawaj zbędnych pytań, tylko ułóż sudoku. Masz mało czasu – oświadczył głos.

- A co się stanie jeśli nie zdążę? – zapytał Harry. W odpowiedzi przy szyi Harry'ego pojawił się nóż, a pod nim przepaść. Stał tylko na linie, która się trochę chwiała. Jeden fałszywy ruch i spadnie. Przed sobą miał diagram sudoku. Mógł jedynie poruszać rękoma – Ach tak. To. Co mam zrobić? – spytał.

- Już powiedziałam. Masz ułożyć sudoku. Jedna pomyłka a lina, na której stoisz, będzie pękać, albo gdybyś oszukiwał nóż przebije ci tętnicę. Jeśli uda ci się rozwiązać krzyżówkę na czas będziesz mógł przejść dalej – oświadczył głos. Harry spostrzegł, że nieopodal był żółty krąg. Krąg Hufflepuff.

- Jak mus to mus. Zaczynamy – powiedział z westchnieniem.

Harry długo się głowił nad krzyżówką sudoku. Udało mu się dopiero po godzinie. Podłoga się pojawiła, noże zniknęły, a przed nim pojawiła się Rowena we własnej osobie.

- Witaj, Harry. Widzę, że rozwiązałeś sudoku. Kochałam łamigłówki za swoich czasów. Odziedziczyłeś tę umiejętność po mnie. Masz prawo przejść dalej – pokazała mu żółty krąg. Harry podziękował kobiecie i przeszedł dalej, a tam spotkała go niespodzianka. Na drodze stanęli mu: czarny kudłaty pies,




brązowy jeleń,


ogromny niedźwiedź,


czarno-biały wilk,


czarny koń,


błękitny(?) feniks,


szary sokół,


czarna pantera,


ogromna kobra,


pegaz o kolorowej barwie?)


i, co dla Harry'ego było zaskoczeniem - zwykły mały brązowy szczur.


- Ciekawe – powiedział na głos Harry, przyglądając się im – Szczur, niedźwiedź, pies, jeleń, pantera, wilk, wąż, sokół i koń. Dobrze, ale feniksy i pegaz, na dodatek w innych kolorach niż powinni? – spytał sam siebie. Nagle i niespodziewanie wszystkie zwierzęta zaszarżowały na chłopaka, a ten nie mając innego wyjścia zaczął uciekać rzucając po drodze zaklęcia ofensywne i defensywne. Nie wiedział w ogóle gdzie biegnie do momentu aż zorientował się, że jest w jakimś lesie. Stracił kompletnie orientacje w terenie, a próba była trudna. Wolał nie wiedzieć, jakie będą następne – Zaraz – szepnął – Była próba Godryka i Roweny, a ten krąg, który widziałem wcześniej... To musi być próba Helgi, więc zostały próby Salazara i Merlina. Kurde, aż się ich boję – powiedział z drżeniem w głosie.

Ta próba była niezwykle trudna, gdyż nie wiedział, czego chciały od niego te zwierzęta. Poza tym wciąż musiał przed nimi uciekać. Gdzie się nie schował tam one były. Najgorszy był szczur. Wszędzie go znajdzie. Jak nie szczur to pies, a jak nie pies to jeleń, a jak nie jeleń to niedźwiedź, a jak nie niedźwiedź to pantera, a jak nie pantera, to wąż, a jak nie wąż to koń, a jak nie koń to sokół, a jak nie sokół to feniksy, a jak nie feniksy to pegaz. Musiał znaleźć miejsce, gdzie one go nie znajdą.

Właśnie uniknął starcia z psem, gdy zobaczył z dala konia i znowu musiał uciekać. Schował się za jakimś dużym pniem.

- Dość tego! – zawołał do siebie po piętnastu minutach. Nagle wstał i zaczął się zmieniać. Przemienił się w psa. Zwierzęta zastygły w miejscu jak kamień. Nie atakowały go już. Nagle pięć z nich wystąpiły ku niemu. Były to błękitny feniks, pies, jeleń, wilk i szczur. Feniks jako pierwszy się ujawnił. Był to... Albus Dumbledore!! – Pan profesor? – zdziwił się, gdy powrócił do swojej postaci. Rozejrzał się. Zobaczył tam prawie wszystkich znajomych. Syriusza, rodziców, Remusa, nawet Voldemorta. Była też Aurelia, Moody i Petunia??? – Ale czemu? - spytał.

- Próba polegała na tym byś przemienił się w animaga, Potter – odparł Voldemort nie swoim, zwykle zimnym, głosem.

- Dlaczego? – zadał znowu pytanie Harry.

- Bo na tym polegała próba odparł czyjś głos tuż za nim. Harry obejrzał się i zobaczył Helgę, idącą ku niemu wolnym krokiem.

- Ale czemu oni? – spytał się jej.

- Dlatego, że ich znasz. Na początku nie wiedziałeś tylko, w co się przemieniali – wyjaśniła.

- Ach tak – odpowiedział inteligentnie.

- Dobrze. Wróćmy do przedostatniej próby. Próby Salazara Slytherina. Idź i powodzenia – zachęcał go jego ojciec. Harry pożegnał się z przyjaciółmi i rodziną (większość nimi była) i przeszedł przez zielony krąg. Spotkał tam Salazara. Jaka będzie jego próba? Nie widział...

15 grudnia 2013

Rozdział 26 (63) - Pierścienie

Klik

- Od kogo zaczniemy? – spytała Hermiona.

- Najpierw od zapytania Percy'ego kim są te osoby? – oznajmił Harry, po czym spojrzał na wyżej zainteresowanego z pytającą miną. Ten podał mu kartkę, a napisane były na niej imiona i nazwiska:

Harry Potter

Hermiona Granger

Eleine Parker

Marylene Parker

Nicole Potter

Alina Anderson

Geandley Hoof

Agnes Hoof

Alastor Hoof

Marco Hoof

Daniel Riddle

Marvolo Riddle

Tom Riddle III

Lord Voldemort

Martha Gaunt

Alianna Gaunt


- Znam ich wszystkich. Czy to oni mają magiczne medaliony, których szukamy? – spytał Harry brata.

- Najpierw o czymś ci przypomnę – zaznaczył Percy.

- O czym? – spytał.

- O przepowiedni – odparł, po czym wyrecytował: – "Gdy Gwiazda Cienia oświetli niebo błękitną poświatą księżyca w Roku Tygrysa dnia klęski ciemności, otworzą się Wrota do Piekieł i Niebios. Wtedy mrok i ciemność zawładną całym światem, a światło zblaknie. Ocalić go może tylko osoba, która podróżuje w czasie obdarzona pięcioma żywiołami i siłą piekieł urodzony w najpotężniejszą noc. Powróci wtedy światło, a mrok odejdzie w zapomnienie..." – wyrecytował – Tu zaznaczam zdanie: "...Ocalić go może tylko osoba, która podróżuje w czasie obdarzona pięcioma żywiołami i siłą piekieł urodzony w najpotężniejszą noc..." – oświadczył.

- "...osoba, która podróżuje w czasie..." – powtórzył Jack – Tu chodzi o ciebie, Percy – spojrzał na brata – Riddle pozostawił ci tą bliznę, gdy byłeś jeszcze mną. Nasza mama i ciotka Aurelia oraz ich przyjaciółki miały po jednym z pięciu żywiołów natury. Ty za to posiadasz wszystkie pięć. Nie rozumiem tylko tego ostatniego: "...Urodzony w najpotężniejszą noc." – zastanawiał się Jack.

- Były tylko dwie takie noce w ciągu ostatniego 1000-lecia. Były one tak potężne, że można było otworzyć Wrota Piekieł i Niebios. I to jest właśnie ta najpotężniejsza noc – wyjaśnił Percy.

- Możesz to sprecyzować? – poprosił Remus.

- Tak. Pierwszy raz, gdy Wrota zostały otwarte zdarzyło się to w czasach, gdy Godryk, Helga, Rowena i Salazar urodzili się tego samego roku, dnia i miesiąca. 31 października. A nawet godzinie. Jest to potężny dzień, gdyż właśnie w tym dniu, ale ponad 100 lat później Licefer podarował braciom Peverell medaliony, a my, Ty Harry, ty Jack i Nicole straciliśmy rodziców. To wtedy Riddle przyszedł do naszego domu, by zabić ciebie, Harry oraz naszych rodziców – wyjaśnił.

- "Urodzony w najpotężniejszą noc." – powtórzył Harry – To wiele wyjaśnia – powiedział w zamyśleniu.

- Chcę coś jeszcze zauważyć. Co roku w ten dzień każdy Lord Lordów otrzymywał moc, jaką daje dzień 31 października. Dostaje ją, póki nie zostanie zabity mocą potężniejszą od niego samego, a moc każdego Lorda Lordów zwiększa się stokrotnie każdego roku. Poza tym można ich zabić w inny sposób – wyjaśniła Shavanne. Wszystkich zatkało.

Po kilku minutach odezwała się Minerwa:

- A co z tymi osobami posiadające medaliony? – spytała.

- A no tak, więc trzeba odnaleźć tylko kilkoro z nich, gdyż Alina, Mary i Eleine są w Hogwarcie – odezwał się Percy.

- To prawda, ale zapominasz o Riddle'ach i Hoofach. Połowa z nich jest u Sami-Wiecie-Kogo, a on też posiada medalion... – tu Harry urwał, bo Hermiona przerwała mu, mówiąc:

- Nasz ojciec ma pierścień Nekromantów – zauważyła.

- A co to jest Nekromanta? – spytał Ernie.

- Właśnie. Co to jest? – poparli go Draco i Susan.

- Nekromancja jest to forma praktyk magicznych, w której czarujący, czyli Nekromanta, przyzywa cienie zmarłych w celu poznania prawdopodobnych wersji przyszłości lub w celach własnych. Może ich używać jako swoje sługi. Dzięki temu pierścieniu stworzył Nimfelusy – wyjaśniła Shavanne.

- Mogę coś powiedzieć? – odezwał się Percy.

- Oczywiście. Mów – powiedziała Shavanne.

- Otóż, gdy te 16 przedmiotów połączy się, pojawi się pięć pierścieni o olbrzymiej mocy – oznajmił.

- A co to za przedmioty? – spytała Mary.

- Są to magiczne przedmioty obdarzone niezwykłą mocą. W dobrych rękach pomagają ludziom, a w złych mogą nawet zabić. Są to po prostu Pierścienie Założycieli i Merlina – oświadczył.

- A kto otrzyma te Pierścienie? – spytał Ron.

- Tego nie wiadomo. Za każdym razem otrzymuje je ktoś inny – wyjaśnił Percy, wzruszając ramionami.

- Jak to ktoś inny? To, kto był ich poprzednimi właścicielami? – dopytywał się Harry.

- Twoja matka, ciotka Aurelia i ich przyjaciółki – wyjaśnił Percy – Potem otrzyma je pokolenie, które na to zasługuje – dodał, patrząc na Hermionę i Dracona.

- Czemu tak na nas patrzysz? – spytała Hermiona.

- Bo po połączeniu jednego z nich stworzy jedno z nich – wyjaśnił, patrząc także na Harry'ego.

- Musimy zabrać z Hogwartu Eleine, Mary, Alinę, Geandley, Marcha, Marvola i Toma III. Profesor McGonagall, pani pójdzie po nich. Wyjaśni pani dyrektorce o, co chodzi. Ja sprowadzę Alię i Marthę. Ktoś musi przekonać Gadzinę, by z nami współpracował i przybyć tutaj – oświadczył.

- Ja to zrobię – zaproponowała Shavanne wstając.

- Dobra. Ty idź po niego, a ja pójdę po Alię i Marthę. Ktoś musi iść po resztę. John, Aurelio – zwrócił się do osób będących jeszcze w pomieszczeniu – Wy idźcie po Daniela, Agnes i Alastora. Jack, pójdziesz z Erniem i Susan po Nicole do jej domu. Wszyscy mają przyjść tutaj za godzinę. Potem się zobaczy – oświadczył.

- Ale Percy, Teronit i Sami-Wiecie-Kto nie mogą wiedzieć, gdzie jest Kwatera Główna Zakonu Feniksa – zauważyła Aurelia.

- No tak. Masz rację. Więc trzeba znaleźć inne miejsce... Wiem, pójdziemy do tego starego domu, gdzie Percy nas, mnie i Marthę, nie dawno zaprowadził. Tam się spotkamy za godzinę – powiedział i zniknął. Reszta poszła za jego przykładem. Deportowali się do wyznaczonych miejsc.

~~*~~

Godzinę później...

Większość wróciła, ale brakowało Shavanne, profesor McGonagall, Aliny, sióstr Parker, Hoofów i Riddle'ów.

- Musiało coś im się stać – martwiła się Hermiona.

- Może sprawdzimy? – zaproponował Jack.

- To może być niebezpieczne, ale musimy to zrobić i... – nagle Harry urwał, gdyż obok niego pojawili się: profesor McGonagall wraz z Aliną, Mary, Eleine, Marvolo, Tomem III, Geandley i Marco – Jesteście nareszcie. Wiecie, co macie robić? – upewnił się. Ci kiwnęli głowami. Harry spojrzał na Toma III – A ty, Tom zgadzasz się współpracować? – spytał Ślizgona. Ten patrzył na swego wroga z nieukrywaną nienawiścią. Blizna dawała się we znaki, ale olał to.

- Nie miałem wyboru, Potter. Zresztą ojciec opowiadał mi kiedyś o tych przedmiotach, więc i tak muszę w tym uczestniczyć – oznajmił, krzyżując ręce na piersi, patrząc w jakiś punkt. Na jego palcu widniał jakiś pierścień.

- Powiadomił cię o przedmiotach? – zdziwił się Draco.

- Tak, a co się tak dziwisz, Malfoy? – warknął.

- Dobra, uspokójcie się. Musimy teraz czekać na Shavanne i Voldemorta. Mam nadzieję, że przybędą – powiedział Harry.

- Czy ty myślisz, Potter, że mój ojciec przyjdzie? Sądzisz, że się na... – tu urwał, gdyż rozległy się dwa trzaski, jeden za drugim. W tym samym czasie Harry, Jack i Percy syknęli jednocześnie.

- Już martwiłem się, że się nie pojawisz, Riddle – powiedział Harry lekko się uśmiechając.

- Nie chciałem tu przychodzić, ale Shava mnie przekonała. Podobno istnieje 16 przedmiotów, które po połączeniu stwarza kolejne o większej mocy – oświadczył.

- Tak. Tak właśnie jest. Niestety, ale dom Slytherinu będzie musiał uczestniczyć w tym, a przede wszystkim współpracować oraz wykonać polecenia Percy'ego. On wie wiele na ten temat i wie także, jak mamy to zrobić. Czy to jasne? – oświadczył Harry ostrzegawczym tonem, patrząc na Voldemorta i jego syna-Ślizgona. Czarny Pan nic na to nie powiedział. Milczał tak jak jego syn, patrząc w jakiś określony przez niego punkt – Świetnie. Percy, zaczynaj – powiedział, patrząc na wyżej wymienionego. Ten spojrzał na wszystkich. Wystąpił z tłumu i zaczął przemawiać:

- Dobrze. Najpierw poproszę na tę stronę osoby, które nie posiadają ani medalionów, ani pierścieni czy wisiorków, które otrzymały – powiedział, wskazując na lewą stronę pomieszczenia. Ci wykonali polecenie – Bardzo dobrze. Teraz tak. Gdy wymienię imiona i nazwiska danych osób, staną oni pośrodku pomieszczenia – oświadczył – Zaczniemy od Alastora Hoofa, Toma III i Alianny Gaunt. Stańcie tutaj i wyciągnijcie ręce ze swoimi biżuteriami ku górze – ci wykonali polecenie. Stanęli pośrodku pomieszczenia i wyciągnęli ręce ze swoimi rzeczami, które otrzymali. Alastor miał pierścień z szafirem. Tom III medalion, a Alia posiadała bransoletę. Po kilku chwilach coś się zaczęło dziać. Z ich przedmiotów wyleciały po jednym promieniu. Zielony, czerwony i żółty. Połączyły się w pół drogi. Chwilę potem nad nimi zaczął lewitować nieduży Pierścień. Jego kamień był koloru żółtego. Lewitował nad ziemią pięć 15 metrównad ich głowami.





Z innymi osobami było tak samo. Hermiona, Eleine i Marylene wyjęły swoje wisiorki, a z nich wyleciały czerwone, niebieskie i żółte promienie. Po połączeniu pojawił się Pierścień z niebieski oczkiem, a wokół niego kryształy.


Nastała kolej na Harry'ego, Geandley i Marthę. Z ich pierścieni wyleciały kolory takie jak: czerwony, niebieski i zielony. Z ich połączonych promieni powstał Pierścień ze szkarłatnym kamieniem.


Po połączeniu medalionów Nicole, Aliny i Marvola powstał Pierścień z zielonym szmaragdem.


Przez kilka chwil lewitowały powoli, aż nagle niespodziewanie każdy Pierścień poleciał do następujących osób. Zielony poleciał do Voldemorta, niebieski do Marco, żółty do Daniela, a czerwony do Agnes. Gdy tylko ta ostatnia założyła Pierścień stało się coś jeszcze bardziej dziwniejszego, ale i niesamowitego. Efekt był nie do opisania. Cała czwórka bezwolnie uniosła się powoli w górę na dziesięć stóp i wyciągnęli ręce ku górze z Pierścieniami do góry. Z Pierścienia Voldemorta wystrzelił zielony promień, z Pierścienia Daniela wystrzelił żółty promień, Pierścienia Marco wystrzelił niebieski promień, a z Pierścienia Agnes poleciał szkarłatny promień.

- Co się z nimi dzieje?? – spytała Hermiona.

- Spokojnie – odezwał się Percy uśmiechając się – Zaraz się pojawi Pierścień Merlina – wyjaśnił.

- Pierścień Merlina? – powtórzyli chórem prawie wszyscy.

- On też musi mieć właściciela? – spytała Mary.

- Tak. Spójrzcie – wskazał na miejsce, gdzie cztery promienie połączyły się. Chwilę potem z kieszeni Levendera wyleciał pierścień z pentagramem. Połączył się z połączonymi promieniami, a po chwili pojawiło szafirowo-żółte światło we wnętrzu, którego pojawił się Pierścień nieco większy od pozostałych czterech. Kolor kamienia owego Pierścienia był fioletowy.



- Stop! Nie zbliżajcie się! Pierścień Merlina sam musi sam wybrać swojego pana!! – zawołał, gdy zauważył zbliżającego się do lewitującego przedmiotu Voldemorta. Ten zatrzymał się niechętnie, czekając jak inni. Pierścień lewitował z dwie minuty, gdy nagle zaświecił fioletowo-granatowym blaskiem i poleciał do... Dracona, który upadł zaraz po założeniu go, ale po chwili otrząsnął się z szoku.

- Ooo... Wow! Ale wypas! – powiedział i spojrzał na resztę.

- Czy dobrze się czujesz, kochanie? – spytała Hermiona, nachylając się nad nim.

- Tak, jasne – odparł. Nagle ktoś upadł, jęcząc.

Tablica ogłoszeń

UWAGA!
Opowiadanie zostało przeniesione z poprawakami na wattpad.com. Szukajcie nicku: Cessidy84.


P.S. Byłabym wdzięczna, gdyby ktoś jeszcze raz przeczytał opowiadanie, bo pojawiły się poprawki.