To Voldemort. Chwycił Jacka za gardło. Ten jęczał z bólu.
- Koniec tej zabawy! Draconie, daj ten Pierścień! JUŻ! – zawołał. Prawie wszyscy wyciągnęli różdżki ku Voldemortowi. Ten spojrzał na każdego z osobna.
- Pierścień nie może należeć do ciebie, Riddle – odezwał się Percy nad wyraz spokojnym, lecz stanowczym tonem – Może go nosić tylko prawowity dziedzic Merlina jakim jest Draco. Gdybyś go założył, a co dopiero dotknął sprawiłby ci taki ból jakiego dotąd nie doświadczyłeś w całym swoim życiu! Pokazałby w twoim umyśle twoje własne ofiary, które zabiłeś i poczułbyś także ich ból jaki im zadawałeś pod czas tortur – oświadczył, po czym dodał – Poza tym – tu jego głos przez chwilę był zimny – nie możesz zmusić Dracona do oddania go, gdyż Pierścienie Założycieli, które nosicie mają swoją wadę – odparł.
- Jaką? – spytał Voldemort, puszczając ze zdziwienia Jacka.
- Gdy użyjecie ich w nie odpowiednich celach wasze serca staną i umrzecie. Mogą je zdjąć tylko ich poprzedni właściciele i Merlin. Jednak ich tu nie ma, więc mogą to zrobić tylko Draco i osoba o czystym sercu. Wiem, że Draco tego nie zrobi i nie zdejmie ich, zwłaszcza pod przymusem groźby tortur. Jednak muszę was ostrzec. Gdy je zdejmiecie wasza energia życiowa zniknie. Po prostu umrzecie, ty Draco nie – wyjaśnił – Żadne zaklęcie, a nawet Horkruksy – dodał, spojrzawszy na Voldemorta akceptując dwa ostatnie słowa – nie spowolnią tego procesu. Oczywiście jest sposób, by po zdjęciu pierścienia przeżyć – zakończył.
- Jaki? – spytała Agnes.
- Jedyny ratunek jest tylko taki, że trzeba zniszczyć Mroczną Duszę przywołując Pierścień Snu – wyjaśnił.
- A gdzie on jest? Znajdę go, zdejmę pierścień i przeżyję – oświadczył Voldemort.
- To nie jest odpowiednie pytanie, Riddle. Pytanie powinno brzmieć: KTO może go odnaleźć, a odnaleźć może go wyłącznie Harry – odparł Percy.
- Jak? I gdzie mam go odszukać? – spytał wyżej wymieniony.
- Jest podzielony na trzy części. Jeden jest w krainie elfów. Drugi w mieście druidów. A trzeci w królestwie wampirów – wyjaśnił Percy – Poza tym – tu spojrzał znacząco na najstarszego Riddle'a – Harry nie może być zmuszony do odnalezienia tych części – oświadczył Percy, spojrzawszy ostrzegawczo na Voldemorta – Sam musi zdecydować czy chce je odnaleźć, czy też nie. Macie pytania? – wyjaśnił.
- Ja mam pytanie – odezwał się Draco.
- Słuchamy, Draco – powiedział.
- Czym jest tak właściwie Pierścień Snu? – spytał.
- Pierścień Snu inaczej zwany Anell Dels Somnis był pierścionkiem zaręczynowym Lady Morgany, podopiecznej Merlina i siosrą Artura Pentragona – wyjaśnił Percy.
- Niewiarygodne – zawołał Harry – I co się z nim stało? – spytał.
- Z początku był on zwykłym pierścionkiem zaręczynowym – tu machnął ręką i ukazał się im owy przedmiot. Wyglądał nie pozornie, jak zwykły pierścionek. Jednak było w nim coś, co przykuło uwagę wszystkich. Był to błękitny lśniący kamień w kształcie serca.
- Co to za kryształ? Nigdy nie widziałam, by istniał taki kolor kamienia – odezwała się Hermiona.
- Nic w tym dziwnego, Hermi. Takiego rodzaju kamienia już nie ma w dzisiejszych czasach. To Akwamaryn. Kryształ Niebios. Mało kto umie wytworzyć taki kamień – odezwała się Shavanne.
- Zgadza się. Tak wyglądał, zanim Morgana została opętana przez moc Mrocznej Duszy, który sama wyzwoliła pod wpływem złości i nienawiści. Potem stał się taki – Percy ponownie machnął ręką i ukazał im się pierścionek z czarnym kamieniem. Był niesamowicie podobny do poprzedniego, tyle że kamień był czarny i biło od niego mrokiem.
- Więc ona jednak istnieje – wyszeptała Mary.
- Tak. Mroczna Dusza przeniosła się do pierścionka zaręczynowego Morgany po jej śmierci. Są prawie identyczne – oznajmił Percy.
- Niger Onyx – wymamrotał Voldemort, gapiąc się na czarny pierścień.
- Zgadza się. Jest to potężna broń. Jednak dawno temu Licefer porozdzielał pierścionek na trzy części, gdyż nie podobało mu się jej postępowanie z bliskimi i innym czarodziejami oraz czarownicami. Była gorsza niż ty, Riddle – Percy spojrzał znacząco na Voldemorta – Merlin i jego uczniowie, w tym ja byliśmy przy tym, gdy to się wydarzyło – oznajmił.
- Gdy połączy się trzy części tego pierścienia, Morgana powróci wraz ze swoją Mroczną Duszą potężniejsza i straszniejsza niż sam Czarny Pan i pierwszy Lord Lordów razem wzięci – wyjaśniła Shavanne.
- Chcecie nam powiedzieć, że odnalezienie pierścionka zaręczynowego Morgany jest równe samobójstwu? – stwierdził Jack.
- Można to tak ująć, ale to konieczne jeśli chcecie zdjąć pierścienie – oświadczył – Pamiętaj, Harry – zwrócił się Percy do swego drugiego brata, zanim ten się deportował – Nie zakładaj pierścionka. Będzie cię on kusić i mamić, ale wiem, że się nie dasz – oznajmił.
- Dobrze. Nie poddam się – po tych słowach deportował się do Krainy Elfów a reszta wróciła do siebie. Nawet Riddle'owie.
~~*~~
Kraina elfów...
Tam Harry spotkał się z Cassidy, władczynię elfów.
- Witaj, Wybrańcze. Wiedziałam, że pewnego dnia wrócisz do mnie – przywitała go łagodnym głosem.
- Witaj, pani – tu skłonił się uprzejmie – Mnie też miło cię widzieć ponownie. Dziękuję za uratowanie mojego przyjaciela – powiedział, całując wierzch jej dłoni.
- Co pana do mnie sprowadza, panie Potter? – spytała.
- Widzisz pani, przyszedłem po coś, co jest częścią Pierścienia Snu – wyjaśnił. Elfka milczała przez dobrą minutę.
- Anell Dels Somnis – wyszeptała, po czym rzekła: – Nie sądziłam, że tego dożyję i będę musiała to zrobić.
- Co? Co takiego masz zrobić, pani? – spytał zdziwiony.
- Zobaczysz. Chodź ze mną, Potter – po tych słowach odwróciła się na pięcie i skierowała się do pałacu. Harry szedł za nią, podziwiając wszystko wokół. Pałac był przepiękny. Z czasem zauważył, że zagłębiają się coraz bardziej w głąb pałacu, a otoczenie było coraz ciemniejsze. Skręcili w prawo. Stanęli w długim i ciemnym korytarzu. Jedyne światło pochodziło tylko z pochodni na ścianach.
Tam pani Snape zatrzymała się i zwróciła się do młodzieńca:
- Jesteśmy na miejscu. Idź tym korytarzem, a znajdziesz to, czego szukasz – oświadczyła i zniknęła mu z oczu w jakimś ciemnym zaułku. Harry nie wiedział, co czekało go na końcu korytarza. Po, co ma nim iść? Nie minęły dwie chwile a zorientował się, że jest to próba, gdyż, gdy tylko zrobił krok do przodu w jego kierunku poleciała strzała. Uchylił się w ostatniej chwili. Strzała trafiła w ścianę. Dziwne, ale nie bał się, lecz czuł, że to, co jest na końcu tego korytarza jest jego celem. Przypomniał sobie co mówił Percy o trzech częściach: "Jest podzielony na trzy części. Jeden jest w krainie elfów. Drugi, w mieście druidów. A trzeci w królestwie wampirów".
- Potter, słyszysz mnie? – rozległ się głos pani Snape.
- Tak – odparł.
- By przejść przez ten korytarz i uniknąć po drodze pułapek, musisz użyć swego pierścienia. On ci pomoże – wyjaśniła.
- Dzięki – i ruszył śmiało przed siebie omijając pułapki, czasem używając pierścienia.
Po 20-stu minutach dotarł na miejsce. Stanął kilka metrów przed cokołem, na którym leżała srebrna obręcz w sam raz na serdeczny palec u dłoni. Przypomniał sobie, że taki sam ma pierścień Morgany po przemianie. Już miał zrobić krok, gdy za nim stanęła Cassidy, wołając:
- Stop! Poczekaj. Spójrz w dół – nakazała. Harry spojrzał tam i zobaczył pięć różnokolorowych kręgów. Pierwszy był czerwony, drugi niebieski, trzeci żółty, kolejny zielony, a ostatni fioletowo-złoto-granatowy.
- Co to za kręgi? – spytał się kobiety.
- Są to kręgi czterech Założycieli i ich mistrza Merlina Wielkiego. W każdym z nich są próby dane od nich samych. Nie wiem, jakie one są, ale musisz przejść przez nie sam. Ja nie mogę ci pomóc. Wiem tylko, że trzeba być z nimi spokrewnionym, a ja niestety nie jestem – wyjaśniła, po czym zniknęła. Harry przez chwilę wahał się, czy ma tam wejść, czy też nie. Pierwszy krąg był krwisto-czerwony, czyli była to próba Godryka. W końcu odważył się przejść przez niego. Krąg zalśnił, a po chwili pojawił się przed nim jakiś rycerz z mieczem w dłoni. "Chyba mam z nim walczyć. Ale jak?'. Pomyślał. Nagle zobaczył w swojej ręce miecz. 'Miecz? Mam chyba stoczyć pojedynek. Pomyślał Harry, po czym uśmiechając się pod nosem, powiedział na głos:
- Uwielbiam fechtowanie! – Nagle rycerz zaatakował go znienacka. Harry zablokował cios, potem uniknął kolejnego ciosu. Cięcie... znowu unik... atak... obrona... unik... atak... itd. W końcu Harry'emu udało się pokonać rycerza. Ten odsłonił przyłbicę. Był to on sam! Rycerz-Harry podszedł do Pottera i wyciągnął rękę z uśmiechem. Harry wciąż w szoku odwzajemnił gest. Nagle coś się stało. Rycerz wchłonął się w Pottera jak woda w gąbkę. Harry bez wahania przeszedł przez kolejny krąg (niebieski). Zgadł, że była to próba od Roweny. Gdy tylko go przeszedł, zobaczył przed sobą kwadrat, który podzielił się na dziewięć mniejszych. Po chwili pojawiło się kilka liczb porozrzucanych po diagramie. Obok pojawiła się klepsydra, w której sypał się już piasek – Co to? – spytał sam siebie.
- To jest mugolskie sudoku – odpowiedział mu czyjś głos. Rozejrzał się. Nikogo nie zobaczył.
- Kto tu jest? – spytał.
- Nie zadawaj zbędnych pytań, tylko ułóż sudoku. Masz mało czasu – oświadczył głos.
- A co się stanie jeśli nie zdążę? – zapytał Harry. W odpowiedzi przy szyi Harry'ego pojawił się nóż, a pod nim przepaść. Stał tylko na linie, która się trochę chwiała. Jeden fałszywy ruch i spadnie. Przed sobą miał diagram sudoku. Mógł jedynie poruszać rękoma – Ach tak. To. Co mam zrobić? – spytał.
- Już powiedziałam. Masz ułożyć sudoku. Jedna pomyłka a lina, na której stoisz, będzie pękać, albo gdybyś oszukiwał nóż przebije ci tętnicę. Jeśli uda ci się rozwiązać krzyżówkę na czas będziesz mógł przejść dalej – oświadczył głos. Harry spostrzegł, że nieopodal był żółty krąg. Krąg Hufflepuff.
- Jak mus to mus. Zaczynamy – powiedział z westchnieniem.
Harry długo się głowił nad krzyżówką sudoku. Udało mu się dopiero po godzinie. Podłoga się pojawiła, noże zniknęły, a przed nim pojawiła się Rowena we własnej osobie.
- Witaj, Harry. Widzę, że rozwiązałeś sudoku. Kochałam łamigłówki za swoich czasów. Odziedziczyłeś tę umiejętność po mnie. Masz prawo przejść dalej – pokazała mu żółty krąg. Harry podziękował kobiecie i przeszedł dalej, a tam spotkała go niespodzianka. Na drodze stanęli mu: czarny kudłaty pies,
brązowy jeleń,
ogromny niedźwiedź,
czarno-biały wilk,
czarny koń,
błękitny(?) feniks,
szary sokół,
czarna pantera,
ogromna kobra,
pegaz o kolorowej barwie?)
i, co dla Harry'ego było zaskoczeniem - zwykły mały brązowy szczur.
- Ciekawe – powiedział na głos Harry, przyglądając się im – Szczur, niedźwiedź, pies, jeleń, pantera, wilk, wąż, sokół i koń. Dobrze, ale feniksy i pegaz, na dodatek w innych kolorach niż powinni? – spytał sam siebie. Nagle i niespodziewanie wszystkie zwierzęta zaszarżowały na chłopaka, a ten nie mając innego wyjścia zaczął uciekać rzucając po drodze zaklęcia ofensywne i defensywne. Nie wiedział w ogóle gdzie biegnie do momentu aż zorientował się, że jest w jakimś lesie. Stracił kompletnie orientacje w terenie, a próba była trudna. Wolał nie wiedzieć, jakie będą następne – Zaraz – szepnął – Była próba Godryka i Roweny, a ten krąg, który widziałem wcześniej... To musi być próba Helgi, więc zostały próby Salazara i Merlina. Kurde, aż się ich boję – powiedział z drżeniem w głosie.
Ta próba była niezwykle trudna, gdyż nie wiedział, czego chciały od niego te zwierzęta. Poza tym wciąż musiał przed nimi uciekać. Gdzie się nie schował tam one były. Najgorszy był szczur. Wszędzie go znajdzie. Jak nie szczur to pies, a jak nie pies to jeleń, a jak nie jeleń to niedźwiedź, a jak nie niedźwiedź to pantera, a jak nie pantera, to wąż, a jak nie wąż to koń, a jak nie koń to sokół, a jak nie sokół to feniksy, a jak nie feniksy to pegaz. Musiał znaleźć miejsce, gdzie one go nie znajdą.
Właśnie uniknął starcia z psem, gdy zobaczył z dala konia i znowu musiał uciekać. Schował się za jakimś dużym pniem.
- Dość tego! – zawołał do siebie po piętnastu minutach. Nagle wstał i zaczął się zmieniać. Przemienił się w psa. Zwierzęta zastygły w miejscu jak kamień. Nie atakowały go już. Nagle pięć z nich wystąpiły ku niemu. Były to błękitny feniks, pies, jeleń, wilk i szczur. Feniks jako pierwszy się ujawnił. Był to... Albus Dumbledore!! – Pan profesor? – zdziwił się, gdy powrócił do swojej postaci. Rozejrzał się. Zobaczył tam prawie wszystkich znajomych. Syriusza, rodziców, Remusa, nawet Voldemorta. Była też Aurelia, Moody i Petunia??? – Ale czemu? - spytał.
- Próba polegała na tym byś przemienił się w animaga, Potter – odparł Voldemort nie swoim, zwykle zimnym, głosem.
- Dlaczego? – zadał znowu pytanie Harry.
- Bo na tym polegała próba – odparł czyjś głos tuż za nim. Harry obejrzał się i zobaczył Helgę, idącą ku niemu wolnym krokiem.
- Ale czemu oni? – spytał się jej.
- Dlatego, że ich znasz. Na początku nie wiedziałeś tylko, w co się przemieniali – wyjaśniła.
- Ach tak – odpowiedział inteligentnie.
- Dobrze. Wróćmy do przedostatniej próby. Próby Salazara Slytherina. Idź i powodzenia – zachęcał go jego ojciec. Harry pożegnał się z przyjaciółmi i rodziną (większość nimi była) i przeszedł przez zielony krąg. Spotkał tam Salazara. Jaka będzie jego próba? Nie widział...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz