Niedługo potem...
Walka trwała długo. Były lekkie rany, ale na szczęście nie groźne. Większość leżała na ziemi poza Morganą, Percym, Harrym i Jackiem. Trzymali różdżki w ręku. Tylko Percy i Morgana stali pewnie na nogach.
- Poddaj się! - zawołał Percy mając na brzuchu duża ciętą ranę. Krwawił.
- Nigdy! - zawołała dysząc. Nagle machnęła ręką i przylewitowała nieprzytomną Nicole do siebie.
- NIE!!! - zawołali jednocześnie bliźniacy Potter i pobiegli ku kobietom. Nagle coś się wydarzyło, gdy Morgana wypowiadała śmiertelne zaklęcie celując w Nicole. Bliźniacy, w ramach ratunku, zawołali jednocześnie celując różdżki ku kobiecie:
- PROTEGO! - Nagle rozbłysło światło tak jasne, że raziło w oczy. Morganę odrzuciło od nich trojga na dobre 20 metrów.
- HARRY! - wrzasnął nagle Percy.
- Co?... - spytał głupio podnosząc się do pozycji stojącej. Nagle obaj jednocześnie się zachwiali. Percy padł na kolana, po czym upadł twarzą na ziemię. - ...Percy?... - zaniepokoił się Harry. - ...O nie... Percy, co ci jest!? Nie! Nie! Percy, proszę obudź się!... - zawołał nachylając się nad nimi. - ...Jack! Salazarze! Helgo! Godryku! - zawołał. Cała czwórka podbiegli do niego i Percy'ego.
- Co się stało, Harry? - spytał Jack.
- Percy'emu coś się stało. - wyjaśnił.
- A co z Morganą? - spytał Godryk.
- Nie wiem. Pójdę sprawdzić... - powiedział Harry i podbiegł do niej. Nachylił się nad nią. Sprawdził jej stan. Serce biło, a oddech był nierówny, ale była stabilna. Nagle coś się stało. Z jej pierścionka w kształcie czarnego serca wyleciał czarny dym. Harry szybko się odsunął. - ...Spójrzcie! - zawołał pokazując na dym. Wszyscy tam spojrzeli. W tym momencie Percy obudził się i spojrzał w niebo lekko rozchylonymi oczami. Przeraziło go to, co zobaczył. Chciał coś powiedzieć, ale trudno im było to zrozumieć. Brzmiało to jak:
- Mohsa Duzuda? - zdziwiła się Helga.
- On chyba chce powiedzieć... - odezwał się Harry zauważywszy, że Percy wskazuje na niebo. - …Mroczna Dusza. - objaśnił. Ten lekko skinął głową.
- Pomogę mu. - powiedział Salazar. Podszedł do Percy'ego i machnął mu przed twarzą wypowiadając jakieś skompilowane słowa po łacinie. Po kilku chwilach przestał bełkotać.
- Dzięki... - powiedział z ulgą. - ...Nie wierzę, że to powiem, ale jestem twoim dłużnikiem, Salazarze. - wymamrotał opierając się na łokciach.
- Zgłoszę się. - stwierdził z zadowolonym uśmiechem tak podobnym do Voldemorta. Percy tylko przygryzł wargi, po czym spojrzał ponownie w niebo.
- Nie ruszajcie się. Niech nikt się nie drgnie. To Mroczna Dusza. - wyjaśnił wstając.
- Przepowiednia!... - zawołał niespodziewanie Jack. - "...Mroczna Dusza sprowadzona będzie razem z nimi, ale żadne z nich nie będzie o tym wiedzieć... Dzięki niej Wybraniec pokona Czarnego Pana swoich czasów..." - wyrecytował.
- Kim jest ten cały Czarny Pan? - zdziwił się Godryk.
- To wróg Harry'ego i potomek Slytherina z XX wieku. - wyjaśnił Percy
- Ach tak. A czemu Percy tak się źle czuł? - dopytywał się Gryffindor.
- Jest moją przyszłością. Czuje to, co ja. - wyjaśnił Harry. Nagle – niespodziewanie Mroczna Dusza w mgnieniu oka poleciała ku... Harry'emu.
- Harry, uważaj! - krzyknęli jednocześnie Jack, Salazar i Godryk. Harry i Percy jednocześnie upadli na kolana wstrzymując oddech. Potem odetchnęli z ulgą.
- Mam dziwne deja vu... - wymamrotał Jack patrząc na braci. Percy tylko na niego spojrzał, ale milczał.
- Słuchajcie, rodzeństwo Potter musi już iść. Wykonali już swoje zadanie. Pokonali Morganę, wypełnili przepowiednię i zabrali stąd, co mieli zabrać... - Salazar spojrzał na Harry'ego. - ...Tak, Potter, zabrałeś ze sobą Mroczną Duszę z przeszłości. Dzięki niej pokonasz mojego potomka. Teraz najwyższy czas byście wrócili do siebie. - oświadczył.
- A co z Morganą? - spytał Harry.
- Nią się nie przejmuj. Nikomu już nie zaszkodzi. W jej pierścieniu nie ma już Mrocznej Duszy. Została oczyszczona ze zła dzięki wam obu. - wyjaśnił.
- Dobrze, dość tego. Czas iść. - oświadczył Percy.
- Czekaj, Percivaldzie. My też chcemy się pożegnać. - odezwała się Helga.
- No dobrze. - jęknął młodzieniec. Tak więc troje z czwórki Założycieli podeszli do rodzeństwa Potter. Pierwszy odezwał się Godryk:
- Więc, życzę wam przyjemnej podróży w czasie. Mam tu dla was trojga po prezencie. Dla ciebie, Jack mam medalion, który może odbijać wszystkie Zaklęcia Niewybaczalne... - powiedział. Po tej przemowie podszedł do Harry'ego. - ...Harry, waszej trójce dam te błyskotki. - po czym podał mu trzy rzeczy: Pas, naszyjnik i kolczyki.
- Co to jest? - spytał Harry.
- Trzy Oczy Shamora. - wyjaśnił Godryk.
- Wow! Super! - zachwycił Jack.
- Czemu się tak zachwycasz? - spytała Helga.
- Bo Bogumił Shamor to najsłynniejszy czarodziej zaraz po was, o którym się uczyłem! Zasłynął ze stwarzania wielu przedmiotów o dużej mocy magicznej i właściwościach. Szczególnie uzdrawiających i leczniczych. - wyjaśnił Jack.
- Zgadza się... - potwierdził Godryk. - ...Dodam, że te przedmioty mogą także zwiększać czarodziejską moc właściciela o tyle ile chcesz. Wystarczy, że właściciel będzie go nosić na sobie. - wyjaśnił.
- Naprawdę? - zachwycił się Jack.
- Tak. - powiedział mężczyzna z uśmiechem.
- Więc możemy je wziąć? - spytał Harry.
- Oczywiście. - zgodził się Godryk.
- Ale najpierw musi wyzdrowieć wasza siostra, potem możecie ruszać do waszych czasów. - odezwała się Helga.
- Ile to może potrwać? - spytał Jack.
- Nie wiem. Kilka godzin. - odparła kobieta.
- Percy, zrób coś. Musimy natychmiast ruszać! - zawołał Harry.
- A wy nie możecie jej uzdrowić? - spytał Slytherin.
- Ale jak? - spytał Harry.
- Macie zwiększoną moc, więc możecie zrobić wszystko. - wyjaśnił wężousty.
- Mielibyśmy, gdyby Nicole trochę lepiej się poczuła. Jak mówi przepowiednia: "...Oddzielnie są słabi, ale razem stworzą barierę, która niczego nie przebije..." - wyrecytował.
- No jasne! Muszą jeszcze stworzyć barierę! - zawołała Helga.
- Jeśli tego nie zrobią bez siostry nie będą mogli odejść. - rozległ się głos Merlina tuż za nimi. Obejrzeli się i zobaczyli go kulejącego z laską ku nim.
- Mistrzu Merlinie! Nie powinieneś wychodzić z łóżka! To niezdrowo dla ciebie! Powinieneś leżeć! - poradził mu Percy podchodząc do niego szybkim krokiem.
- Musimy to w końcu zrobić, ale jak wyleczyć Nicole? - spytał Harry.
- Możecie to zrobić dzięki tym przedmiotom... - odezwał się Godryk wskazując na Trzy Oczy Shamora. - ...Wybierzcie po jednym, a trzeci dajcie swojej siostrze. - poradził starzec.
Wszyscy zanieśli młodszą Rudą do jednej z komnat, a po drodze obaj chłopcy wybierali biżuterię. Nie było zbyt dużego wyboru, gdyż były to tylko: pas, naszyjnik i kolczyki.
- Jack, co wybierasz? - spytał Harry brata.
- Nie wiem. Chciałbym coś, co nie rzuca się w oczy. - westchnął po chwili namysłu. Obaj spojrzeli po sobie, a potem spojrzeli na pas.
- Dobra, ty bierz pas, ja wezmę naszyjnik, Nicole damy kolczyki. - oświadczył Harry.
- Dobra. Zgadzam się. - powiedział skinąwszy głową. Gdy znaleźli się wewnątrz pokoju położyli dziewczynę na łóżku - właściwie łożu.
- Helgo, jak się czuje Nicole? - spytał Harry.
- Obudziła się już. Nie ma ran zewnętrznych ani wewnętrznych. Jej stan psychiczny jest w normie, ale jest w lekkim szoku. Nie denerwujcie jej. Możecie wejść, chłopcy, ale tylko na chwilę. Nie przemęczajcie jej. Musi odpoczywać. - poradziła kobieta.
- Dobrze. Dziękujemy. - podziękowali jednocześnie i weszli.
- Nicole! - zawołał Harry, gdy tylko wszyscy wyszli.
- Jak się czujesz? - spytał Jack siadając obok niej.
- Dobrze, chłopcy... - odezwała się słabym głosem. - ...Co się tak właściwie stało? Pamiętam tylko jak Morgana mnie torturowała na błonach. - zamyśliła się.
- Nie uwierzysz, siostrzyczko! Harry ma w sobie Mroczna Duszę!... - szepnął z podnieceniem Jack. - ...I nie owładnęła nim. - dodał.
- Ty no, mówisz poważnie? - spytała.
- Tak. Percy sam to widział jak we mnie wchodzi, a przepowiednia sama o tym mówi... - wyjaśnił. - ...Och, na śmierć bym za pomniał! Mamy coś dla ciebie. Słuchaj, pan Gryffindor dał nam na pożegnanie trzy przedmioty dla każdego z nas. Są to Trzy Oczy Shamora. - wyjaśnił.
- Niemożliwe! - pisnęła.
- Wiesz co to jest? - spytał Jack.
- Tak. Od lat tego szukałam. Jeden z brakujących elementów układanki. - wzięła od nich kolczyki i założyła na uszy. Nagle poczuli we troje przypływ energii i mocy, za to Nicole poczuła, że przybywa jej sił witalnych. Wstała z łóżka.
- Nicole, co robisz? Powinnaś leżeć. - poradził jej Harry.
- Nic mi nie jest. Czuję się o wiele lepiej. - oświadczyła.
- Harry, to chyba dzięki tym Oczom Shamora... - zauważył Jack. - ...Mają moc uzdrawiającą.
- Nie. To chyba z powodu, że my troje mamy je na sobie. - zauważył.
- Przedmioty te działają tylko wtedy,... - rozległ się czyjś kobiecy głos. Spróbowali zlokalizować ów głos. W drzwiach komnaty stała znana im osoba, lecz nim coś jeszcze powiedzieli ona kontynuowała: - ...gdy trzy osoby są w jednym pomieszczeniu. Mają je na sobie. Są czystego serca, mają jasne umysły, a przede wszystkim są jednego pokrewieństwa oraz łączy ich wspólna więź rodzinna i przeznaczenie mogą je otrzymać. - Te słowa wypowiedziała najmniej spodziewana osoba. W drzwiach stała... Morgana Le Fay!!!!
- Morgana Le Fay? - zdziwił się Harry. Cała trójka zauważyli na jej palcu błękitne serce.
- Tak. To ja. - potwierdziła zauważając ich spojrzenia na jej pierścionek.
- Co to ma wszystko znaczyć? - spytał Jack.
- To znaczy, że jesteście jedynymi osobami, które mają prawo nosić te przedmioty. - wyjaśniła.
- Dlaczego? - zdziwiła się Nicole.
- Dlatego, że, po pierwsze: jesteście rodzeństwem. Po drugie: waszym wspólnym rodzicem jest matka, która władała żywiołem miłości. Po trzecie: Ze względu na całą tą sytuację z moim pierścionkiem zaręczynowym, w którym była Mroczna Dusza... - wyjaśniła, a następnie dodała: - ...Tak przy okazji, Harry Potterze dziękuję za pomoc w uwolnieniem mnie od niej. - podziękowała.
- Nie ma za co. - powiedział z uśmiechem.
- Wracając do sprawy. Jesteście dobrymi ludźmi, to widać... - uśmiechnęła się. - ...Wasze przeznaczenie jest wypisane w gwiazdach i w przepowiedni, którą powtórzył wam Merlin, a także w innych proroctwach, które ja znam. Jednak nie mogę zdradzać nikomu ich sekretów. No chyba, że wymaga tego sytuacja. - oświadczyła.
- Rozumiemy to, pani Le Fay. Możemy sobie na wzajem pomóc. - oświadczyła Nicole.
- W jaki sposób? - spytała kobieta.
- Powiemy ci, które z czwórki Założycieli zdradzi swych towarzyszy. - oświadczył Jack.
- Zgłupiałeś??? - syknęła Nicole chwyciwszy go za ramiona.
- Spokojnie. Wiem co robię... - zapewnił ją Puchon i zwrócił się ponownie do kobiety. - ...My powiemy kto będzie zdrajcą, a w zamian pani pomoże nam zbudować ochronną barierę wokół Hogwartu i jego terenów przed tym, kto zdradzi i jego poplecznikami, a szczególnie przed Katherine... - objaśnił Jack. - ...Wydaje mi się, że to Katherine nauczy go czarnej magii i zabije resztę. - zamyślił się piwnooki.
- Zgoda, ale pod warunkiem, że Levender i Merlin nie dowiedzą się, że maczałam w tym palce. Będę trzymać się z dala od nich, lecz będę w pobliżu, gdy będziecie wytwarzać osłonę. - oświadczyła.
- Na taki warunek mogę się zgodzić. - oświadczył Jack.
- Ja także. - dodała Nicole po chwili namysłu.
- Ja również. - powiedział Harry po chwili milczenia.
- Świetnie. Będę niedaleko. Dajcie mi znać, gdy będziecie wytwarzać barierę. Spotkamy już wkrótce. - powiedziała kobieta wychodząc. Cała trójka upewniwszy się, że nie ma jej w zamku poszli prosto do kwater Roweny. Tam spotkali resztę.
- Witajcie. - przywitali się jednocześnie rodzeństwo Potter.
- Cześć. - przywitał się Percy.
- Miło was widzieć. - powitał ich Godryk.
- Chcieliśmy zobaczyć co z panią Ravenclaw. - powiedziała Nicole.
- Może coś poradzimy? - spytali jednocześnie bliźniacy. Cała piątka spojrzeli po sobie. Nie sądzili, że mogli by powierzyć los swojej przyjaciółki dzieciom.
Po krótkiej naradzie zgodzili się. Panna Potter podeszła najpierw do Godryka i spytała:
- Jak działają te przedmioty? - spytała Ruda. Gryffindor spojrzawszy na nią i odpowiedział.
- Musicie dotknąć jedną ręką kamienia na swoich biżuteriach, a drugą osoby, którą chcecie uleczyć. Następnie wypowiedzieć zaklęcie: Sanitas. - wyjaśnił.
- Dobrze... - powiedział Harry. - ...Chodźcie. - machnął na rodzeństwo. Jack, Harry i Nicole podeszli do leżącej nieruchomo Roweny. Jednocześnie dotknęli jej. Pod ich palcami pojawiły małe światełka, gdy tylko dotknęli kamieni na swojej biżuterii. Percy niespodziewanie wrzasnął:
- Padnij!
- Czemu? - spytała Helga, ale nie otrzymała odpowiedzi, gdyż już leżała na podłodze przygwożdżona przez przyjaciela. Zrobił to w ostatnim momencie, gdyż w następnej chwili Harry, Jack i Nicole wypowiedzieli zaklęcie.
- Sanitas! - zawołali jednocześnie. Nagle rozbłysło oślepiające światło, które spowodowało, że wszystkie meble prócz łoża, na którym leżała Rowena, się roztrzaskały. Gdy światło zgasło wszystko ustało. Meble powróciły do poprzedniego stanu, a kobieta otworzyła oczy.
- Co... co się stało? - spytała.
- Roweno? - spytała Helga.
- Jak się czujesz? - spytał Godryk nachylając się nad nią.
- Ja... - spojrzała na swoje ręce, po czym spróbowała się podnieść, ale nie mogła, więc Godryk pomógł jej usiąść. - ...Chyba już mi lepiej. Kto mi pomógł? - spytała.
- Nasza Wielka Trójka... - odpowiedziała Helga pokazując na Potterów. - ...Nie uwierzysz co się działo przez ten czas, gdy byłaś nie przytomna. - zawołała Helga podnieconym głosem.
- Pani Hufflepuff, opowie pani o wszystkim przyjaciółce, gdy tylko odejdziemy. Teraz czas na to byśmy nałożyli ochronną barierę na tą szkołę. Pani Ravenclaw, jeśli już z panią lepiej to sądzę, że teraz musimy wyjść na zewnątrz i postawić osłonę wokół Hogwartu. Nicole, idź po Sama Wiesz Kogo. Powiedz jej, by była gotowa. Spytaj ją też czy zna telepatię. - odezwał się Jack.
- Dobrze, bracie. - po czym wyszła.
- Gdzie ona idzie? - spytał Percy.
- Lepiej nie pytaj, Percy. Prosiła nas byśmy nikomu nie mówili, a szczególnie tobie i Merlinowi. Będzie dobrze. Zaufaj nam, proszę. - prosił Jack. Percy przez chwilę patrzył na niego z niesmakiem, ale oznajmił:
- Dobrze, zaufam, ale jeśli będzie to coś złego i powiecie tej osobie coś z przyszłości będzie źle. - oświadczył.
- Spoko. Zapanujesz nad tym. Wierzymy w ciebie. - uśmiechnęła się Nicole klepiąc go po ramieniu.
- Ma rację, Nicole. Ważne jest to by odesłać was z powrotem w przyszłość. Pierwszy punkt to by Rowena wyszła z łóżka, gdyż jest potrzebna przyjaciołom. Roweno, masz. Na twoje zdrowie wystarczą teraz eliksiry wzmacniające i regenerujące. Zażyj je, moja droga. Zaraz poczujesz się lepiej... - powiedział Percy podając jej dwie buteleczki z eliksirami. Kobieta wzięła je i upiła po łyku. Po chwili rzeczywiście była już w lepszym stanie, gdyż nabrała kolorów na twarzy. - ...Wspaniale wyglądasz. Dobrze, teraz się przebierz. Helgo, pomożesz jej. My wyjdziemy. Nie będziemy wam przeszkadzać. - Mężczyźni zgodzili się z nim, więc wszyli.
- Wyglądasz prze cudownie! - zawołali jednocześnie Salazar i Godryk.
- A ja powiem, że wyglądasz zachwycająco. - dodał Percy z lekkim rumieńcem na policzkach.
- Dziękuję, panowie. Jest mi miło, że tak mówicie. - powiedziała z uśmiechem.
- Roweno, chciałbym coś ci jeszcze dać. Proszę. - Godryk podał czarnowłosej wisiorek w kształcie sierpa księżyca z pentagramem, a w jego środku był rubin.
- To przecież... - szepnął Harry.
- Tak, Harry. - powiedział Percy takim tonem, by milczał i zataił tę informację przed jego przyjaciółmi.
- "Jack?" - odezwała się telepatycznie Nicole.
- "Tak?" - spytał wyżej wymieniony słysząc w głowie głos siostry.
- "Dowiedziałam się, że Morgana umie telepatię" - wyjaśniła.
- "Wspaniale! Wracaj" - powiedział do siostry.
- Panowie, panie chodźmy na błonia. Stwórzmy wreszcie barierę i miejmy to z głowy. Chcę wracać już do domu. - odezwał się Jack. Wszyscy wyszli na zewnątrz i stanęli pośrodku łąki.
- Co teraz? - spytała Rowena.
- Teraz poczekajmy na Nicole. - oznajmił.
Czekali kilka minut, aż w końcu wyszła z lasu (przyszłego Zakazanego Lasu).
- Nicole, jesteś wreszcie!... - zawołał Harry podbiegając do niej. - ...Czekaliśmy na ciebie. - dodał.
- Więc jak? Zaczynamy? - spytała.
- Tak... - odpowiedział Jack. - ...Harry, idź nad jezioro, Nicole ty zostań tutaj. Ja pójdę na drugą stronę zamku. Teraz Założyciele i Merlin... - popatrzył na nich. - ...Godryku, ty pójdziesz na północ, Salazar, na południe, Helga, wschód, a Rowena zachód. Merlin niech wejdzie do zamku i znajdzie w nim Punkt Środkowy zamku, czyli tak zwany Punkt Magiczny. - wyjaśnił Jack.
- A co to jest? - spytał Harry.
- Chcę użyć zaklęcia ochronnego nie przed Morganą a przed Morgause i Katherine. One są głównym zagrożeniem. Morgana była marionetką, by zawładnąć światem. - wyjaśnił Jack.
- To ma sens... - odezwał się Merlin w zmyśleniu. - ...Chodźmy tam gdzie nakazał nam pan Jack. - oznajmił.
- "Morgano, słyszysz mnie?" - spytał Jack.
- "Tak, słyszę. Co nakazujesz?" - odpowiedziała.
- "Każde z Założycieli, Merlin, ja i moje rodzeństwo stanie w odpowiednim miejscu wokół Hogwartu. Najbliżej ciebie będzie stała Nicole. Ty rzucisz zaklęcie ochronne, gdy dam tobie znak" - objaśnił jej.
- Gotów, Jack? - rozległ się głos Nicole.
- Co? Ach, tak. Od teraz komunikujemy się telepatycznie. Zrozumiano? - spytał się ich. Ci potwierdzili skinieniem głowy. Jack poszedł w jakieś miejsce, którego nie znał w obecnych czasach. Odczekał aż wszyscy będą gotowi.
Po kilkunastu minutach usłyszał odpowiedź telepatyczną Helgi:
- "Jestem gotowa" - oświadczyła. Po chwili odezwał się Godryk:
- "Gotów" - oznajmił mężczyzna. Następnie wężoustego:
- "Jestem gotów" - zakomunikował Salazar.
- "Gotowa" - powiedziała Rowena.
- "Ja także" - dodała Morgana.
- "Nicole, a ty?" - spytał Jack siostry.
- "Jeszcze chwilę" - powiedziała.
- "Harry, a ty?" - spytał.
- "Ja jestem gotów" - odpowiedział.
Minuty mijały, a Nicole nie potwierdziła swojej gotowości. Jack niecierpliwił się. W końcu postanowił pójść do niej. Trochę to zajęło, gdyż dzieliło ich dużo metrów. Po kilkunastu minutach dotarł do niej i zobaczył nie codzienny widok. Natomiast Nicole i Morganę gawędzące ze sobą jak gdyby nigdy nic.
- Nicole! Morgana! Co wy robicie? - zawołał. Obie kobiety spojrzały na Jacka wystraszone.
- Jack! Co tu robisz? - spytała Nicole.
- Też pytanie. Co TY robisz? Miałaś potwierdzić czy jesteś gotowa na wytworzenie osłony? - stwierdził.
- To... To ty nie jesteś zdziwiony, że ona tu jest? - spytała patrząc, to na Morganę, to na Jacka.
- Jasne, że: Nie. Nawet więcej, pomoże nam. Morgano, wiesz co robić. - oznajmił Jack zwracając się do czarnowłosej.
- Tak, wiem. - odpowiedziała.
- Więc idź i nie zaczepiaj mojej siostry! - poprosił nakazującym tonem.
- Dobra, dobra. Idę. - westchnęła. Gdy zniknęła w zaroślach Jack spojrzał na siostrę.
- Jesteś niesamowity. Odpędziłeś ją i to bez użycia różdżki. - zachwyciła się Nicole. Jack tylko się uśmiechnął.
- Więc jak, jesteś gotowa? - spytał.
- Tak.
- Dobrze. Czekaj, aż wrócę na swoje stanowisko. Dam ci znać telepatycznie. - poinformował ją i odszedł. Ledwo znalazła się na swoim stanowisku, gdy usłyszał głos swego brata-Gryfona:
- "Jack, czy możemy zaczynać?" - spytał Harry.
- "Tak" - odpowiedział.
- "Dobra. Czy reszta są gotowi?" - spytał Harry.
- "Tak!" - zawołali jednocześnie.
- "Więc możemy zaczynać. Na mój znak rzucamy na początek standardowe zaklęcia ochronne wokół Hogwartu..." - objaśnił im.- "...Różdżki w górę!" - zawołał telepatycznie. Dotknął na pasku kamienia, po czym wycelował w górę różdżkę i zwrócił się do rodzeństwa telepatycznie: - "... Jack, Nicole, dotknijcie swoje Oczy Shamora na biżuteriach. Reszta na mój znak rzuca zaklęcia. Raz... Dwa... Trzy! Teraz!..." - jednocześnie wypowiadali te oto zaklęcia:
- Salvio Hexia! Repello Mugoletum! Cave Inimicum! Protego Totalum! - ryknęli jednocześnie. Z wielu miejsc wylatywały promienie, jedno po drugim robiąc osłonę wokół zamku. Jack, Nicole i Harry ze swoimi zwiększonymi mocami starali się jak mogli, by bariera była trwała.
- "...Znacie jakieś zaklęcia, które mogłyby utrzymać te zaklęcia na dłużej?" - spytał Harry telepatycznie Założycieli.
- "Na jak długo?" - spytał Godryk.
- "Na wiele tysięcy lat" - odpowiedziała Nicole.
- "Ja znam" - odezwał się Salazar.
- "Ja też" - wtrąciła się Morgana. Wszystkich, prócz rodzeństwa Potter zaskoczyła obecność czarownicy w ich głowach.
- "Co ona tu robi?" - spytała Helga.
- "Nie czas na dyskusje, Helgo. Trzeba wzmocnić zaklęcia, by mogły przetrwać bardzo długo, a każda pomoc się przyda" - wyjaśnił Jack.
- "Jak długo ma trwać zaklęcie?" - powtórzył pytanie Godryk.
- "Całe pokolenia czarownic i czarodziejów. Wiele tysięcy lat" - objaśnił Jack.
- "Rozumiem..." - powiedział Salazar. - "...Helgo, Godryku, Roweno, Morgano użyjemy innego rodzaju zaklęcia Pętli Czasu" - objaśnił.
- "Co to za zaklęcie?" - spytał Harry.
- "Zobaczysz, Potter. Wy tylko obserwujcie" - powiedział czarnooki mężczyzna, po czym machnął różdżką wyczarowując węża. Po chwili podobne postacie wyleciały z pięciu innych miejscach. Poleciały w kierunku nieba. Następnie Salazar wyciągnął wolną ręką w kierunku ziemi koncentrując się na swojej mocy. To samo zrobiła reszta Założycieli. Nagle Harry poczuł nie tylko wokół siebie, ale i w sobie moc.
- "Nicole, Jack czujecie to?" - spytał.
- "Tak" - odpowiedzieli jednocześnie.
- "Co to za moc?" - spytał.
- "To twoja moc, Harry, którą posiadają także Założyciele. Jest tak silna, że każde z was ją odczuwa. Oto właśnie chodziło. Mieli właśnie stworzyć osłonę wokół Hogwartu poprzez was używając nie tylko zaklęć, ale i Mocy Żywiołów Natury" - objaśnił Percy.
- "To rozumiem, ale co my tu jeszcze robimy?" - spytała Nicole.
- "Puki Hogwart nie zostanie ostatecznie zabezpieczony nie będziecie mogli stąd odejść. Tak brzmiała mniej-więcej prośba Merlina" - oświadczył.
- No tak. - szepnęła Nicole. Czekali aż bariera zostanie zamknięta.
Gdy tak się stało Założyciele i Morgana rzucili jakieś dodatkowe zaklęcie ochronne, by nie opadły i istniały przez wiele tysięcy lat.
- "Skończyłem. Możemy wracać do Wielkiej Sali" - oznajmił Godryk.
- "Ja także pójdę" - dodał Salazar.
- "Ja również skończyłam" - wtrąciła się Helga.
- "Ja też" - oświadczyła Rowena.
- "Czy ja też mogę przyjść?" - spytała Morgana.
- "Co wy na to?" - spytał Jack. Wciąż, oczywiście rozmawiali telepatycznie. Wszyscy milczeli zastanawiając się nad tym. Po pewnym czasie, z pewnym oporem odezwał się Godryk:
- "Dobrze, ale pod warunkiem, że reszta się zgodzi" - oświadczył.
- "No dobrze" - powiedziała Rowena po chwili namysłu.
- "Jeśli Rowena się zgadza to ja też" - zgodziła się Helga.
- "To ja też się zgadzam" - oświadczył Percy.
- "Dobrze" - powiedzieli zgodnie Harry i Nicole.
- "Morgano, przyjdź do Wielkiej Sali w Hogwarcie. Tam się spotkamy ze wszystkimi" - poinformował ją Jack.
- "Dobrze" - odpowiedziała.
- "Morgano, jeszcze jedno. Chciałaś wiedzieć kto będzie zdrajcą" - powiedział szybko.
- "Tak, chciałam. Więc kto nim jest?" - spytała.
- "A obiecasz, że nikomu, a szczególnie Percy'emu, Merlinowi i innym Założycielom nie powiesz prawdy?" - spytał.
- "Obiecuję" - przyrzekła.
- "Więc zdrajcą będzie... Salazar Slytherin. Miał być twoim uczniem, gdy byłaś pod wpływem mocy Mrocznej Duszy, ale sądzę, że będzie on uczniem Morgause. Bądź ostrożna i uważaj na nich oboje" - wyjaśnił jej.
- "Dobrze. Będę uważała na niego i siostrę oraz nie zdradzę tajemnicy Percy'emu i reszcie" - obiecała.
- "Dziękuję, Morgano. O, już cię widzę" - pomyślał telepatycznie.
- "Ja ciebie też widzę" - pomachała mu. On jej też odmachał. Podeszli do siebie.
- Wreszcie możemy normalnie porozmawiać. - powiedziała Morgana z promiennym uśmiechem na twarzy.
- Tak... - westchnął Jack. - ...Chodźmy do zamku... - poszli we dwójkę do zamku, gdzie zauważyli Helgę, Nicole i Salazara. - ...Gdzie reszta? - spytał Jack.
- Jak widać jeszcze nie dotarli. - odpowiedział Salazar.
Czekali kilka minut aż zobaczyli Harry'ego, Percy'ego, Rowenę, Merlina i Godryka.
- Co was zatrzymało? - spytała Nicole.
- Krzaki. Zaplątałam się w krzakach. Godryk musiał mnie wyciągać. - odparła Rowena.
- Cóż, nie ważne. Ważne, że jesteście cali i zdrowi oraz to, że bariera została nałożona. - oświadczył Percy.
- Święta racja... - odparł Jack. - ...Myślę, Percy, że ja oraz moje rodzeństwo możemy już wracać do domu. - oświadczył.
- Tak. Teraz możecie. Wystarczy, że wypowiecie dwa słowa myśląc o Noyle. - wyjaśnił.
- Jakie dwa słowa? - spytał Harry. Percy westchnął i machnął różdżką wyczarowując pergamin, pióro i kałamarz. Po czym napisał na kartce dwa słowa i pokazał im pergamin:
Otwórz się.
- Musicie je wypowiedzieć jednocześnie. - dodał.
- Otwórz się. - powiedzieli jednocześnie chwyciwszy się tym samym za ręce. Nagle pojawił się portal.
- Do zobaczenia. - powiedziała Nicole do Percy'ego.
- I tak nie będziecie pamiętać tego spotkania. - powiedział, po czym zniknęli w portalu.
~~*~~
Pojawili się u stóp Noyle...
- Witajcie z powrotem, przyjaciele. - przywitała ich kobieta. Pierwsza wstała Nicole.
- Witaj, Noyle. Miło cię widzieć ponownie... - spojrzała na braci, którzy jeszcze się budzili. - ...Hej, chłopaki! Pobudka! - zawołała.
- Mamo, jeszcze minutka! - jęknął Jack.
- Ciociu, to już ranek? - spytał nieprzytomnie Harry.
- Wstawajcie! Jesteśmy w nicości! W domu Noyle. Musimy wracać do naszych czasów! Tak na marginesie, Noyle, możesz nas odziać? - poprosiła zauważając, że jest znowu naga.
- Co??... - jęknął Jack nagle wstając i spojrzawszy na siebie. - ...Hej, jestem nagi!! Daj mi jakieś ubranie! Prędko! - zawołał w panice.
- Właśnie! - zawołał Harry. W tym momencie zarówno Noyle jak i Nicole zaczęły się naśmiewać z obu młodzieńców.
- To nie jest zabawne! - krzyknęli jednocześnie.
- Dobra, dobra. - zachichotała brunetka i już po chwili mieli na sobie brania. Harry miał na sobie niebieskie dżinsy i czerwoną podkoszulkę, a Jack czarne spodnie i niebieską podkoszulkę z T-shirtem. Za to Nicole miała na sobie jednoczęściową turkusowo-ecri sukienkę.
- Nie ma za co. Więc jak? Chcecie wrócić do siebie? - spytała.
- Tak. - odpowiedzieli jednocześnie.
- Dobrze... - machnęła ręką i po chwili pojawiła się spirala. - ...Gotowi? - spytała.
- Ja tak. - powiedział Harry.
- Ja również. - oznajmił Jack.
- Ja nie. - odezwała się Nicole.
- Co się stało, siostro? - spytał Jack.
- Przypomniało mi się co mówił Percy z tamtych czasów zanim odeszliśmy oraz co mówiła Elyon Percy'ego. Powiedzieli nam, że nie będziemy pamiętać tego, co przeżyliśmy w czasach średniowiecza. Noyle, czy możesz zrobić tak byśmy jednak pamiętali wszystko co nam się tam przydarzyło? - poprosiła.
- Nie wiem czy mi się to uda, ale spróbuję... - podeszła do nich i położyła rękę na ich głowach przekazując im jakąś informację czy coś w tym stylu. Po czym cofnęła się i spojrzała na nich. - ...Nicole, mam coś dla was od Morgany. Zapomniałaś zabrać. - oświadczyła. Podała jej kulkę. Dziewczyna wzięła ją, a gdy ją chwyciła kulka zaczęła się świecić wewnętrznym światłem.
- To przepowiednia! Nicole, ta przepowiednia dotyczy ciebie! Zbij ją! - zawołał Harry.
- Nie, Nicole. Morgana zaznaczyła byś ją rozbiła w waszych czasach przy Harrym i dziewczynie, która jest księżniczką. - oświadczyła.
- Księżniczką... - szepnęła Nicole.
- A wiadomo o jaką księżniczkę chodzi? - spytał Harry.
- Nie. Nie mówiła, ale powiedziała, że kulka ją wskaże świecąc jaśniej. - odparła.
- Dobrze. Dziękujemy. Odeślij nas do naszych czasów. Odnajdziemy ją. - oświadczyła Nicole.
- Dobrze. Harry... - Noyle spojrzała na zielonookiego, a on na nią. - ...Jeszcze się zobaczymy... w przyszłości z moją bliźniaczką. - po tej wypowiedzi cała trójka zbliżyli się do portalu. Harry trochę zdezorientowany wszedł pierwszy, zaraz zanim Jack, a na końcu weszła Nicole.
1 komentarz:
Fajny rozdział :)
Nie będę się rozpisywać, bo nie mam na to czasu...
Pozdrawiam.
Prześlij komentarz