Moja lista przebojów 2

20 kwietnia 2014

Rozdział 43 (80) - Zebranie, Mroczny Lord i kolejna przepowiednia Jacka

Klik

- Odtąd stałyście się siostrami – powiedzieli zgodnie Harry i Percy. Obie kobiety spojrzały po sobie.

- Oni mają rację. Jesteśmy jakby siostrami. Słuchaj, od teraz będziemy cię nazywać Clarence Trudeau. Ja będę nosić to samo nazwisko, gdyż jako siostry musimy nosić je wspólnie – wyjaśniła Elyon.

- A co z Noyle? – spytała Clare*.

- Ona też musi nosić to nazwisko. Zresztą nią się nie przejmuj. Nie może wychodzić z między wymiarowego. To nakaz naszego ojca. Nie pamiętasz?

- Pamiętam, ale – tu zawahała się trochę – nie sądzisz, Elyon, że ona może się na nas zemścić za to, że zamiast niej ja tu jestem? – spytała.

- Chyba masz rację. Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie – westchnęła.

- Dobra, dziewczyny. Koniec tych babskich pogaduszek. Trzeba jak najszybciej zebrać ludzi i sprowadzić ich do Hogwartu. Wszyscy czekają – przerwał im Percy.

- On ma rację – powiedział Harry – Trzeba najpierw zobaczyć jaka jest sytuacja w zamku. Chodźcie! – zawołał – Hej, widzieliście gdzieś Nicole? – spytałm, idąc po schodach do Sali Wejściowej.

- Poszła z panną Hamilton do Wielkiej Sali – odpowiedziała Elyon.

- Ach tak. Dobra, chodźmy – Więc poszli tam. Zobaczyli w środku mnóstwo osób, głównie uczniów Hogwartu. Byli także nauczyciele. Harry zauważył członków Gwardii, Armii i Zakonu. Machnął na swoich towarzyszy, by poszli za nim. Jego wejście zwróciło uwagę każdego. Wszyscy do niego podeszli. Pierwsi zbliżyli się przyjaciele.

- Harry! – to był Draco.

- Stary! – wrzasnął Ron. Obaj rzucili do niego – Harry, co tu się dzieje? Czemu przybył tu Zakon Feniksa oraz tyle osób. Za to członkom GD pozwolono pozostać w Sali? – dopytywał się jego przyjaciel.

- Mało tego – wtórował mu Draco – Sprowadzono tu niejaką Armię Hogwartu, która istniała za czasów naszych rodziców i prawdopodobnie są tu jakieś magiczne stworzenia. Harry, co to ma wszystko znaczyć? I gdzie jest Dumbledore? Czemu tym wszystkim nie rozporządza? I gdzie jest Hermiona? – Draco zadawał pytanie za pytaniem, nie dając byłemu Gryfonowi się odezwać.

- Właśnie! Gdzie są nasze dziewczyny!? – dopytywał się Ron.

- Mary, Eleine i Hermiona są bezpieczne u mojego dziadka w Grodzie. Nic im nie jest. Urodzą u niego w zamku, a reszty zaraz się dowiecie. Chodźcie z nami – poprosił – Percy, Elyon, Clare, wy też – nie mając wyboru poszli za nim. Gdy zbliżyli się do podium podszedł do nich Lupin.

- Harry, co się dzieje? – spytał.

- Chcę to właśnie wszystkim wyjaśnić, Remusie – odparł. Mężczyzna spojrzał na niego i powiedział:

- Może ich uprzedzę, że jesteś dowódcą Zakonu Feniksa? – zaproponował.
- Remusie, tu już nie ma podziału. Wróg stoi u bram. Trzeba działać – oświadczył.

- Masz rację, ale najpierw ich uprzedzę, że chcesz przemówić. Dobrze? – poprosił.

- No dobrze – westchnął. Remus wszedł na podium i oświadczył:

- Słuchajcie! – wszyscy zgromadzeni spojrzeli w kierunku wilkołaka – Nadeszły ciężkie czasy. Potrzebujemy także dobrego przywódcy. Ja się do tego niestety nie nadaję. Postanowiłem ostatecznie zrezygnować ze stanowiska dowódcy ZF – wiele głosów zawodu – Chcę je jednak przekazać komuś, komu się narzuca to stanowisko od bardzo dawana – tu zamilkł na chwilę – Przekazuję to stanowisko... Harry'emu Jamesowi Potterowi – lekkie zamieszanie wśród zgromadzonych, ale i tak rozległy się pojedyncze oklaski najpierw wśród przyjaciół, potem Gryfonów, Puchonów, Krukonów oraz Zakonu, Armii i Gwardii, a potem reszty ludzi i stworzeń. Nagle mężczyzna wyciągnął ręce na znak, by przerwali te brawa – Harry powie co nam grozi i czemu nas tu wezwał. Harry, zapraszam cię na podium – oświadczył i zaczął klaskać, a reszta poszła w jego ślady. Harry wszedł niepewnie na podium.

- Dziękuję, Remusie. Cóż, nie spodziewałem się takiego obrotu sprawy i takiego aplauzu, ale to było do przewidzenia – tu uśmiechnął się pod nosem. Nie którzy zaśmiali się. Harry podniósł rękę by zamilkli – Więc tak, sprowadziłem was tutaj wszystkich, gdyż nadchodzi wojna między dobrem a złem. Wróg stoi u bram Hogwartu – tu poruszenie wśród zgromadzonych.

- Ile ich jest? – spytał ktoś z tłumu.

- I kto stoi u bram? – zapytała inna osoba.

- Około trzech setek Śmierciożerców z Voldemortem na czele – wyjaśnił Harry.

- A my jaką armią dysponujemy? – spytała Alina Anderson.

- Wliczając w to uczniów 6 i 7 klasy, nauczycieli, aurorów, elfów, druidów, wampirów, Zakon Feniksa, starszych i obecnych członków z Gwardii Dumbledore'a, Armię Hogwartu, a także Amazonki mojego dziadka Matta to około 450 – przeliczył Harry.

- Harry, a nie zapomniałeś, że Riddle ma jeszcze po swojej stronie dementorów? – zauważyła Aurelia.

- Wiem, ale z nimi sobie poradzimy – powiedział.

- Ale, Harry, ty poradziłeś sobie z setką w trzeciej lasie i to przez przypadek, ale jeśli jest ich tysiące? – zawołał Ron. Znowu poruszenie.

- Em... Masz rację, Ron, to już jest problem. Tu się przydadzą osoby znające perfekcyjnie zaklęcie Patronusa i dobrze nad nim panuje. Musimy także sprowadzić jak najwięcej naszych sprzymierzeńców z innych krajów. Czy w Wielkiej Sali są Regina i Roger Hoofowie? – spytał.

- Tak, jesteśmy – odezwała się Regina, machając ręką.

- Podejdźcie tu. Levender także – poprosił. Cała trójka weszła na podium – Posłuchajcie – zwrócił się do zgromadzonych. Miał coś jeszcze powiedzieć, ale urwał, gdyż rozległ się zimny głos, a w tym samym momencie Harry'ego i Percy'ego zaczęły boleć blizny. Upadli na kolana. Głos brzmiał jakby od wewnątrz zamku, a nie z zewnątrz:

- Wiem, że się szykujecie do walki! Nie uda się wam! Nie pokonacie mnie! Wydajcie mi rodzeństwo Potter, a szczególnie waszego Zbawiciela Świata! Jeśli tego nie zrobicie zabije każdego mężczyznę, każdą kobietę i każde dziecko oraz magiczne stworzenia jakie napotkam na swojej drodze a zechce ich ochronić! Macie czas do północy! A teraz zwracam się do ciebie, Harry Potterze. Przepowiednia musi się wypełnić, wiesz o tym. Wypełnij swoje przeznaczenie. Jeśli tego nie zrobisz zabiję wszystkich, kto mi się nawinie pod różdżkę!! Nawet jeśli miałaby być to moja rodzina! Masz czas do północy! – głos umilkł. Zrobiło się cicho jak makiem zasiał. Wszyscy patrzyli w milczeniu na Harry'ego i Percy'ego. Jeden wstawał z pomocą Clare, a drugi z pomocą Elyon.

- Nic wam nie jest? – spytały zgodnie.

- Nie – odpowiedzieli także jednocześnie. Spojrzeli po sobie i zaśmiali się ponuro.

- On się niecierpliwi – westchnął pół-wampir.

- Taa – westchnął Harry – Percy, masz jakiś pomysł? – spytał Harry swego przyszłego Ja. Ten myślał przez chwilę, aż w końcu oznajmił:

- Uważam, że trzeba się zorganizować, a także uspokoić ich i dodać otuchy – oświadczył.

- Hm, masz rację, przyjacielu. Słuchajcie wszyscy! – Harry zwrócił się do zgromadzonych w Wielkiej Sali – Nie lękajcie się. Musicie być silni fizycznie, umysłowo i magicznie. Nie dajcie ponieść się złym emocjom i strachowi – zawołał – Strach jest siłą Riddle'a! Damy radę pokonać jego zwolenników! Co z tego, że Voldemort ma większą armię od naszej?! My go pokonamy na fest! Teraz poproszę tutaj następujące osoby. Niech podejdą: Kingsley Shacklebolt, władca Mrocznych Druidów, czyli mój ojciec, James Potter i jego żona Lily – lekkie zamieszanie wśród zgromadzonych, ale Harry to zignorował – Poproszę jeszcze władcę Białych Druidów, Andrew Welsona, władcę wampirów Ralpha Pettigrew, królowę elfów Cassidy Snape, Remusa Lupina oraz moi ch przyjaciół z Gwardii Dumbledore'a, Hermionę Granger, Rona Weasley'a i Draco Malfoy'a, no i oczywiście moje rodzeństwo Jacka i Nicole – wymienieni podeszli po kolei do Harry'ego – Dobrze. Percy Levender oraz siostry Clare i Elyon Trudeau pójdą do komnaty obok. W Sali niech zostaną Remus, nasi rodzice i Kingsley. Oni będą pilnować uczniów wraz z nauczycielami. Reszta pójdzie za mną – Harry poprowadził ich do komnaty, gdzie kiedyś był razem z zawodnikami w swojej czwartej klasie.

- Ee... Harry? – odezwał się ktoś z tłumu.

- Tak? – zapytał.

- Coś się dzieje z twoim bratem – to była Parvatii Patill. Wszyscy obok Harry'ego rzucili się ku Jackowi.

- No nie! Znowu!? – jęczał Harry, nachylając się nad nim – Jack! Jack! Obudź się! Nie czas na spanie! Mamy wojnę!!! – wołał go zielonooki. Nic nie dały jego krzyki. Chłopak spał kamiennym snem, jakby był w śpiączce. Nie miał nawet siły na to by samemu nie zasnąć, a było dość późno. Percy zbliżył do braci i powiedział zielonookiemu do ucha, cichym głosem:

- Harry... - odezwał się szeptem. Ten spojrzał na niego lekko zdenerwowanym spojrzeniem – Musimy czekać. Zabierzemy go do środka i poczekamy aż wypowie przepowiednię – poradził. Harry dopiero po trzech chwilach wstał i powiedział:

- Zabierzmy go do środka – oznajmił, starając się nie upaść na duchu. Wziął się w garść i wszedł do pomieszczenia, a reszta podążyła za nim.

~~*~~

Tymczasem Jack starał się zrozumieć to, co przed sobą miał, a raczej KOGO. Przed nim stał dziwny nieznany mu mężczyzna o czarnych włosach i szaro-niebieskich oczach. Obok niego był ojciec Nicole. Tom Riddle Jr.  Czerwonooki wydawał się go bać i był jakiś skulony w sobie. To nie było podobne do niego. 'Chyba... To chyba jego pan'. Pomyślał Jack. 'Chyba, że to ten sławny Mistrz Mistrzów, o którym mówiły te wszystkie proroctwa'. Stwierdził. Jednak trochę się mylił co świadczyło to, że ów mężczyzna przemówił:

- Jacobie Potter, mylisz się co do Mistrza Mistrzów. To nie on a prawdziwy Lord Lordów jest jego panem. Ten, którego widzisz – wskazał na siebie – Jest poprzednim Czarnym Lordem, gdyż twój dziadek zabrał mu Pierścień Lordów, który daje nieziemską moc. Potęgę Piekła. Strzeż się go, gdyż
, i tu cytuję proroctwo: Powróci dawny wróg Podróżnika W czasie. Strzeż się dawny Wybrańcze, bo on nie będzie miał litości dla twego dziadka – wyjaśnił mężczyzna. Jack był bardzo, ale to bardzo zdumiony, że coś łączy jakiegoś nieznanego mu Lorda z jego bratem z przyszłości. Nagle scena zniknęła, a on powrócił ponownie do zamku.

~~*~~

Hogwart... Boczna komnata...

Gdy przyjaciele weszli do środka i zamknęli drzwi, Harry zaczął mówić:

- Percy, powiedz Elyon, by wytworzyła ekran, aby obserwować całe błonia z Hogwartem i jego terenami włącznie oraz niech pokaże, co robi Voldemort i jego poplecznicy – poprosił go.
- Elyon, słyszałaś. Zrób to, co powiedział Harry i obserwuj co się dzieje na terenach Hogwartu i pokaż co robi Riddle – nakazał jej Percy.

- Tak jest – powiedziała i wykonała jego polecenie. Tymczasem Harry zwrócił się do reszty.

- Słuchajcie, każde z was dostanie za... – Harry urwał, bo James zwrócił się do niego podnieconym głosem:

- Harry! Jack się budzi! – Wybraniec westchnął teatralnie i podszedł do ojca, który był przy drugim synu.

- Jack? Jesteś z nami? – zapytała Lily. Gładząc go delikatnie policzku. Jack otworzył szeroko oczy i rozejrzał się. Wodził wzrokiem po zgromadzonych. W końcu zlokalizował Percy'ego i Elyon, moment potem wyrecytował:

- Powróci dawny wróg Podróżnika W czasie. Strzeż się dawny Wybrańcze, bo on nie będzie miał litości dla twego dziadka – wyrecytował. Percy i Elyon patrzyli na Jacka przez równą minutę, a potem na siebie.

- 'Elyon, czy ty myślisz o tym samym co ja?'. Zapytał się jej telepatycznie.

- 'Chyba tak, ale trzeba się upewnić'. Stwierdziła także telepatycznie. Oboje kiwnęli głowami.

- Harry, możesz kontynuować – zwróciła się do Harry'ego pstrykając Jackowi przed oczami. Harry kiwnął głową i kontynuował.

- Każde z was otrzyma zadanie i to od teraz. Kingsley, będziesz głównodowodzącym naszych wojsk. Masz mnie informować o wszystkim co się dzieje w Hogwarcie. Będziesz miał pieczę nad armią czarodziejów. Nad poszczególnymi magicznymi stworzeniami będą mieć pieczę Cassidy, tata, Andrew i Ralph – wyjaśnił.

- A czemu jeden z nas nie może mieć pieczy nad wszystkimi druidami? – spytał James.

- Bo Mroczni Druidzi ci na to nie pozwolą. Zbyt krótko cię znają – wyjaśnił Andrew Rogaczowi.

- A no tak – odpowiedział inteligentnie drapiąc się po karku.

- A co my mamy robić? – spytał Draco.

- Wy będziecie dowodzić GD. Ze względu, że Hermiona dziś urodzi wraz z Eleine i Mary zastąpicie Hermi. Ty i Ron tymczasowo mnie zastąpicie w dowództwie GD. Porozmawiajcie z Luną, Ginny i Nevillem. Poprosicie Kingsley'a, a on aurorów byście uzgodnili między sobą strategię walki i obronę Hogwartu. Przede wszystkim nie możemy wpuścić Śmierciożerców i Riddle'a do zamku, gdy nasze dziewczyny rodzą. Trzeba zaryglować tajne wejścia do zamku i najwyższe wierze oraz nałożyć osłonę – zaproponował.

- Harry, a co z barierą, którą wytworzyliście z Jackiem i Nicole? Jest przecież mocna – przypomniał Ron. W tym momencie z przerażeniem w głosie odezwała się Elyon

- Nie. Nie będzie już tak mocna – oświadczyła, a w jej oczach widać było czysty strach.

- Jak to? – spytał Percy, spojrzawszy w jej kierunku.

- Spójrzcie. - pokazała na jeden z małych ekranów. Wszyscy podeszli do niego. Zobaczyli tam Voldemorta i jakiegoś nieznanego im mężczyznę. Powiększyła go by mogli widzieć lepiej co tam się dzieje...

- Już go gdzieś widziałem... – wymamrotał Jack.

~~*~~

Kilkanaście minut wcześniej... Poza terenami Hogwartu... Blisko znanej nam Chaty...

Wąską drogą szła wysoka i szczupła postać. Miała nałożony na głowę kaptur tak głęboko, że nie widać było twarzy. Zapadała już noc, a on kierował się ku wysokiemu trochę chwiejącemu się domowi. W mroku nocy owy dom odpychał zwykłych mugoli, a także i czarodziei, ale takich jak on i jego podobnych przyciągał. Na pierwszy rzut oka mógłby być opuszczony, ale to tylko pozory, gdyż wyczuwał w nim ludzi. Gdy stanął przed budynkiem, przyglądał mu się przez długi czas. W końcu ruszył w kierunku drzwi. Zobaczył tam postać ubraną w czarną szatę, a twarz zasłaniała mu maska w kształcie czaszki.

- Kim jesteś? – spytała postać przy drzwiach, gdy się do niej zbliżył.
- Zaprowadź mnie do Lorda Voldemorta – nakazała postać jednocześnie machnąwszy ręką przed jego twarzą. Oczy Śmierciożercy nagle stały się przezroczyste, a on się wyprostował.

- Tak jest, panie. Proszę, idź za mną – powiedział jak w letargu. Szli minutę. Śmierciożerca zaprowadził ową postać na schody, gdzie poprowadził przybysza do ostatnich drzwi na końcu korytarza – Proszę, panie. Za tymi drzwiami przebywa mój pan – powiedział, pokazując na owe drzwi.

- Otwórz mi je i wróć na swoje stanowisko – rozkazał cichym mrocznym głosem. Śmierciożerca otworzył je i zawrócił, schodząc schodami w dół. Tymczasem postać weszła do pokoju i patrzyła jak Riddle buszuje po całym pokoju zdenerwowany i zbulwersowany. Wiele rzeczy było porozrzucanych po pomieszczeniu. Totalny nieład. W pomieszczeniu przebywał jeszcze blond włosy mężczyzna. Zrobił kilka kroków ku niemu i gestem dał znać, by cicho wyszedł. Blondyn kierował się chyłkiem najciszej jak mógł, jednak nie zrobił tego dość szybko, dyskretnie i cicho gdyż Voldemort spytał ostrzegawczo (najwyraźniej jeszcze nie zauważył przybysza):

- Lucjuszu, gdzie się wybierasz? – spytał Riddle. 'Czujny, jak zawsze. Jednak nie do końca, skoro mnie jeszcze nie wyczuł'. Stwierdził przybysz w myślach. Lucjusz spojrzał na nowo przybyłego z przerażeniem na twarzy. Ten kiwnął głową na znak, by odpowiedział.

- Ja, panie? Nigdzie. Ja tylko... chciałem... do łazienki... – odpowiedział wymijająco.

- Doprawdy? – spytał, spojrzawszy w kierunku Lucjusza – .Jakoś ci... – nagle urwał, gdy zauważył kogoś, kogo się nie spodziewał od wielu, wielu lat. Jego wzrok był w nim i tylko w nim utkwiony na bardzo długo, jakby go hipnotyzował, jakby stracił mowę.

- Tom – szepnął mężczyzna lodowatym głosem zdejmując kaptur z głowy. (w tym samym czasie Elyon powiadomiła Percy'ego o tym mężczyźnie, a reszta się zgromadziła wokół ekranu). Miał on czarne włosy i bladą twarz. Koloru oczu nie można było określić. Między niebieskim a szarym. Czaiła się w nich żądza i mrok.




- Ty... ty jesteś... – wyjąkał Riddle.

- Panie, kim jest ten człowiek? – odezwał się Lucjusz.

- Milcz! Miej szacunek do niego, głupcze! – warknął w kierunku Malfoy'a – To jest poprzedni Lord Lordów! Doman Salvatore! – wyjaśnił – Lordzie! – zawołał, padając przed nim na jedno kolano i zniżając głowę – Co mogę dla ciebie uczynić, mój panie? – spytał przymilnym głosem, który do niego w ogóle nie pasował.

- Pomożesz mi odzyskać moją, kiedyś odebraną moc, Tom – szepnął, po chwili mówił dalej – Pierścień Lorda Lordów dawał mi władzę – Umilkł na chwilę, ale przemówił dopiero wtedy, gdy stanął przy oknie – potęgę i moc wszystkich poprzednich Lordów. – zrobił kilka kroków – Zabiję tego, kto mi go odebrał! – oświadczył, po czym dodał, z nienawiścią zaciskając dłonie w pięść: – Matthew Evans! – syknął ostatnie imię i nazwisko. Jego głos mógłby ciąć stal.

- Oczywiście, panie mój! Pomogę ci. A co z Harrym Potterem? On jest jego wnukiem, panie. Czy jego też chcesz zabić? On przyczynił się do mojej klęski i chciałbym... – urwał, gdyż Lord krzyknął, odwróciwszy głowę w jego kierunku:

- MILCZ, IDIOTO! – zagrzmiał. Wokół jego postaci pojawiła czarna aura, która spowodowała lekkie trzęsienie budynku. Podszedł do Riddle'a szybkim krokiem. Chwycił go mocno za gardło i ścisnął miażdżąc mu krtań – Nie podzielam tego, że utraciłeś moc i ciało szesnaście lat temu na trzynaście lat! – tu go puścił – Jednak ci pomogę – tu omiótł pomieszczenie swoim bystrym wzrokiem, a wokół jego postaci pojawiła się bordowa poświata – bo ten bachor posiada potężną moc z przeszłości, która spowodowała, że trafiłem tutaj – budynek przestał się nagle trząść.

- Moc... z przeszłości? – spytał Voldemort, masując się w miejscu, gdzie jego pan go ścisnął. Po chwili przypomniał sobie słowa przepowiedni i zaczął ją na głos recytować: – "Kobieta urodzi trzy osoby ze szlachetnego rodu, ale z mężczyzny półkrwi osieroconego przez rodziców i nieznającego miłości, jednak nie z tego czasu...". Ta część mówi o mnie, a także mojej córce Lily Evans i trójce młodych Potterów – szepnął – Co było dalej...? "...Dostaną się oni do różnych domów, gdyż mają różne cechy i w różnych warunkach się wychowali...". No tak, cała trójka są w różnych domach. Ten cały Zbawiciel Świata jest w Gryffindorze, jego brat w Hufflepuffie, Nicole była w Ravenclawie – powiedział i dalej zaczął recytować przepowiednię –"...Trójka ta zostaną obdarzeni mocami nadprzyrodzonymi...". Hm, zdołali zdjąć moją barierę i nałożyć nową i potężniejszą, której nie umiem obejść – powiedział w zamyśleniu.

- Sam widzisz. Są potężni – stwierdził Mroczny Lord. Voldemort spojrzał na niego zaskoczony.

- "...Jedno z dzieci Strażniczką dwójki się stanie i ochraniać Wybrańca Losu musi...". Strażniczka... Wiem kto to. To moja córka, a Wybrańcem jest Harry Potter – stwierdził.

- Jak brzmi następna część? – spytał Lord.

- "...Drugie dziecko bliźniakiem Wybrańca jest, ale ducha jego ochrania...". To chyba Jacob Potter, jego bliźniak i przyrodni brat Nicole – powiedział Riddle – Dalej jest: "...Trzecie dziecko Wybrańcem się stał bezwolnie, a jego zadaniem pokonać Czarnego Pana los..."


- I już wiadomo! Ostatnim dzieckiem jest Zbawiciel Świata. Ta część odnosi się do waszej wspólnej przepowiedni wygłoszonej ponad siedemnaście lat temu. On ma cię pokonać w ostatecznym pojedynku. Jest dalsza część przepowiedni? – spytał mężczyzna.

- Tak, Lordzie. Cytuję: "... Oddzielnie są słabi, ale razem stworzą barierę, która niczego nie przebije. Zostaną przeniesieni do przeszłości i ją stworzą, by chronić szkołę magii po wieki... Mroczna Dusza sprowadzona będzie razem z nimi, ale żadne z nich nie będzie o tym wiedzieć... Dzięki niej Wybraniec pokona Czarnego Pana swoich czasów..." – wyrecytował.

- Mam rozumieć, że cała trójka już zdołali przenieść się do przeszłości i zabrali z niej Mroczną Duszę? – spytał zaskoczony Lord Lordów.

- Najwyraźniej, Lordzie. Co robimy? – spytał. Mężczyzna patrzył na niego przez równą minutę w milczeniu, aż w końcu oświadczył:

- Za godzinę przybędzie tu trzystu moich zwolenników. Twoi Śmierciożercy mają być gotowi na przyjęcie ich godnie. Poinformuj ich o tym kim jestem i o moich planach. Lecz jeśli będą się źle wobec mnie lub nich zachowywać lub oni mnie znieważą albo obrażą – podszedł do niego bliżej wyciągając nóż zza pasa i przyłożył mu go do gardła – to ty pierwszy poczujesz mój gniew, a wiesz jak potrafię karać nawet bez magii i doskonale wiesz, że wasza magia na mnie nie działa. Kiedyś sam się o tym przekonałeś na własnej skórze, prawda, Riddle? – zagroził mu.

- Tak, Lordzie. Wiem o tym – odpowiedział, przełykając ślinę wpatrując w odbicie swoich oczu w nożu jego Pana. Lord czuł drżenie jego ciała. Czuł satysfakcję z jego strachu.

- O północy powiadomisz ponownie hogwartczyków, ale tym razem zażądasz nie Potterów, ale Matta Evansa. Powiesz, by przyszedł do Wrzeszczącej Chaty. Sam. A co do Harry'ego Pottera są to wasze prywatne porachunki i ta wojna mi się przyda, aby zdobyć Pierścień Lorda Lordów. Zresztą chciałbym się zmierzyć z tym chłopakiem. Sprawdzić jego umiejętności – oświadczył.

- Panie, muszę cię ostrzec, że w Hogwarcie jest Percivald Levender przyszłe Ja Wybawcy Świata – odezwał się pospiesznie Czarny Pan.

- Och, naprawdę? – mężczyzna uśmiechnął przebiegle – To się dobrze składa. Jeśli zabijesz Harry'ego Pottera jego także zniszczymy – tu się zaśmiał potwornie.

~~*~~

Tymczasem w zamku... W tajemnej komnacie...

Wszyscy byli przerażeni sceną jaka zaistniała na ich oczach.

- O Boże! - pisnęła Clare.

- To niemożliwe! On nie mógł... – Percy przerwał swoją wypowiedź, gdyż wilkołak spytał:

- Kto to był? – spytał Remus.
- Nikt z was nam nie uwierzy – powiedział powoli Percy, dalej gapiąc się na dawnego Lorda Lordów, śmiejącego się do rozpuku. W jego głosie słychać było prawdziwe przerażenie jakiego żadne z nich nie słyszało odkąd go poznali – Remusie, zawołaj Matta Evansa! Szybko! – zawołał. Wilkołak wyszedł trochę zdziwiony.

- Percy, co się dzieje? – spytał Jack.

- Musimy zmienić plany, Harry. Ten mężczyzna jest niezmiernie niebezpieczny. I to bardzo...

- Co się dzieje? – spytał pan Evans, wracając z Remusem. Percy natychmiast do niego podszedł i powiedział cicho kilka słów, po czym poprowadził do ekranu. Twarz mężczyzny wyrażała strach, przerażenie i panikę.

- O nie... Nie! Tylko nie on! – zawołał, cofając się.

- Dziadku, co się stało? Kim jest ten mężczyzna? Znasz go? – spytał Harry. Pan Evans spojrzał na niego, potem odpowiedział:

- Harry, ten mężczyzna to... Doman Salvatore. Poprzedni Lord Lordów! To z jego palca zdjąłem ten pierścień. Wtedy znałem go jako Diamonda Sharona – wyjaśnił, pokazując na czarnowłosego bladego mężczyznę na ekranie.

- Percy, możemy porozmawiać na osobności? – poprosiła go Elyon.

- Tak, o co chodzi? – spytał. Stanęli przy kominku.

- Bo widzisz, Riddle zdradził cicho Lucjuszowi prawdziwą tożsamość Salvatore. Nikt tego nie usłyszał albo nie zwrócił uwagi, prócz Lucjusza, Mrocznego Lorda i mnie. Nie uwierzysz, ale Salvatore był kiedyś ojcem Albusa. Percival Dumbledore. I chce on odebrać Pierścień Mattowi, a tym samym czarodziejską moc, którą został obdarzony po założeniu go. Jeśli to zrobi wszyscy będą w śmiertelnym niebezpieczeństwie, a nie jesteśmy jeszcze gotowi na powrót Mistrza Mistrzów. Nikt nie jest. Potrzebujemy wszelkiej pomocy, Percy. Pięciu Wybrańców Mocy jeszcze się nie narodziło, a dziś po północy pewnie się urodzą. Zresztą będą niemowlętami i z pewnością ich zabije wraz z matkami. Musimy gdzieś zamknąć Salvatore lub udaremnić mu zdobycie Pierścienia – zakończyła Elyon.

- Chcesz dać mi do zrozumienia, że... trzeba zniszczyć Pierścień Lordów? – spytał z niedowierzaniem.

- Tak, albo gdzieś zamknąć Salvatore tak, by nie mógł użyć swoich mocy i wydostania się stamtąd tam, gdzie go zamkniemy – wyjaśniła.

- Jaki masz pomysł? – spytał.

- W czasach Założycieli czytałam w jednej z ksiąg o niewypowiedzianych przepowiedniach. Doczytałam się, że może się tak stać iż tylko elf, druid, wampir, Wybraniec Losu, ktoś, kto zdradził czystą krew i się zaprzyjaźnił w XX wieku z Wybrańcem, ktoś bliski Mrocznemu Lordowi oraz Pani Czasu mogą go zamknąć w Pierścieniu Lordów. Jednak trzeba to zrobić w odpowiednim miejscu, w odpowiednim czasie i przez odpowiednie osoby – wyjaśniła.

- Gdzie, kiedy i kto? – dopytywał się pół wampir z nadzieją w głosie.

- Doczytałam się, że ma się to stać w Roku Tygrysa, gdy księżyc będzie błękitny pod koniec lat '90 w XX wieku – odparła.

- XX wiek? Czyli to teraz, ale który to miesiąc? – dopytywał się zniecierpliwiony mężczyzna. Elyon popatrzyła na niego chwilę, po czym z lekkim uśmiechem na twarzy ujęła jego lewą rękę i pokazała na zegarek – No tak – Percy kliknął na jeden z przycisków, po czym powiedział do niego: – Pokaż kalendarz chiński i nanieś go na gregoriański – nakazał. Zegarek pokazał oba kalendarze – Pokaż tylko czerwiec – powiedział. Po chwili ukazał się odpowiedni miesiąc – Masz rację, Elyon. Mamy dziś Rok Tygrysa – wyszeptał, widząc napis – Pokaż cykl najbliższej pełni błękitnego księżyca – nakazał zegarkowi. Ten mu go pokazał – Najbliższa Błękitna Pełnia Księżyca będzie dziś, ale księżyc nie jest jeszcze cały. Trochę mu brakowało. Ile brakuje do całkowitej pełni księżyca? – spytał się zegarka.

- 3 godziny, 47 minut i 7 sekund – odpowiedział zegarek.

- Co ile czasu księżyc zmienia swoją barwę na błękitną? – spytał.

- Wtedy, gdy nastają złe czasy, czyli co 50 lat, czasem co 100 lat – odpowiedział.

- Kiedy była ostatnia Błękitna Pełnia? – spytał znowu.

- W 1890 roku.

- Czy Percival Dumbledore i Doman Salvatore mają coś ze sobą wspólnego? – zapytał Levender.

- Tak. W dniu, gdy zmarł Percival Dumbledore, tego samego dnia narodził się Doman Salvatore. Oni są tą samą i jedną osobą. Jego słudzy z piekła go ożywili używając starożytnego zaklęcia z dziedziny piekielnej magii i tak został stworzony Doman Salvatore. Jednak przez sto lat był nieaktywny, bo jego moce, ciało i mózg przez to były uśpione aż do dnia, gdy przybył do zamku Matthew Evans i zabrał mu Pierścień Lordów sam stając się Lordem Lordów. Znowu został uśpiony aż do dnia klęski ostatniego Czarnego Pana. Gdy utracił swą moc i ciało Doman Salvatore zaczął odzyskiwać z miesiąca na miesiąc moc a z czasem pamięć. Dopiero w tym roku... – wyjaśnił zegarek, ale nie skończył, gdyż Percy szepnął kończąc jego wypowiedź:

- Jego moc sięgnęła zenitu. Jest potężniejszy niż wcześniej – wyszeptał – Historia sprzed stu lat się powtarza – jęknął.

- Co tak szepczecie? – odezwał się Remus. Percy podskoczył.

- My... Eee... My musimy coś wam powiedzieć – zaczął nieśmiało, gdy Elyon wróciła do Clare, która stała przy ekranie i przyglądała się mu – Ten Salvatore jest bardzo niebezpieczny i...

- Co tu dużo gadać, Percy! Salvatore był moim poprzednikiem! – krzyknął pan Evans – Z tego co pamiętam ma on potężną armię demonów i Mrocznych Elfów – oznajmił Matt.

- Tylko Mroczna Dusza może go, a tym samym je, pokonać. Może się też stać bronią, która może nas unicestwić – wyjaśnił Percy.

- Jednak jej nie mamy, bo została usunięta z pierścienia Morgany Le Fay, a ona sama rozproszyła cząstki pierścienia i umieściła je na swoich miejscach – oświadczył.
- Masz rację, dziadku – odezwał się Harry – Byłem tego świadkiem jak i Voldemort oraz Percy, pan Riddle, Peter Pettigrew, a także Regina Hoof. Oczyściliśmy ją ze złości i gniewu jakie miała w sobie. Jednak niedawno razem z Jackiem i Nicole, za radą i pomocą tej oto Elyon przenieśliśmy się do przeszłości w czasy Założycieli Hogwartu. Jak głosi fragment przepowiedni: "...Zostaną przeniesieni do przeszłości i ją stworzą, by chronić szkołę magii po wieki... Mroczna Dusza sprowadzona będzie razem z nimi, ale żadne z nich nie będzie o tym wiedzieć... Dzięki niej Wybraniec pokona Czarnego Pana swoich czasów..."  – wyrecytował.

- Ach tak, rozumiem. Więc gdzie jest ta Mroczna Dusza? – spytał Welson

- We mnie – odpowiedział Harry.

- I co teraz zrobimy? – spytała Cas.

- Hm, Elyon, kiedy armia Salvatore'a ma przyjść? – spytał Percy.

- Będą tu za jakieś czterdzieści minut – odpowiedziała.

- Ilu ich jest? – spytał Harry.

- W sumie licząc... około trzystu – odparła.

- ILE???? – krzyknęli wszyscy.

- 3 setki.

- Pięknie. Nie dość, że mamy na głowie dementorów i trzystu Śmierciożerców Riddle'a, to jeszcze drugie tyle osób z armii jego pana. I jeszcze w dodatku mamy czterdzieści minut, by uspokoić wszystkich, zorganizować się i ustawić wszystkich po całym zamku i błoniach – powiedział z ironią Percy.

- Percy, a centaury? Może one nam pomogą? – zaproponował Harry.

- E tam! One są zbyt dumne. Dobra, chodźmy, mamy mało czasu – i poszli.



________________________________
* Clare to zdrobnienie od Clarence.

4 komentarze:

Lynx pisze...

Fajny rozdział :)
Mam ogromną prośbę.... dotyczy ona opublikowania rozdziału 42 na moim blogu dnia 02.05
(powód wiadomo jaki - moja wycieczka do Grecji) nie bd mieć jak go wstawić... Tak więc bardzo proszę.
Aaa.. i proszę również o skomentowanie rozdziału 40 (obydwie prośby dotyczą bloga - HP i AJ 1 i 2/ ND)
Z góry dziękuję.
Pozdrawiam i Życzę Wesołych Świąt Wielkanocnych!

Klara pisze...

Hej, zapraszam serdecznie na stronę poświęconą fanom Harry'ego Pottera:)
http://www.humic.aaf.pl/news.php

Unknown pisze...

Rozdział 7 już jest :)
Zapraszam do czytania i proszę o opinię :)
|| http://jednoczesniedwieosoby.blogspot.com

Lynx pisze...

Proszę o skomentowanie rozdziałów: 41 i 42 na Harry Potter i AJ 1 i 2/ Nowe Dzieje. :)
Oraz o skomentowanie tych blogów:
http://przygody-hp.blogspot.com/
http://harry-potter-syn-snapea.blogspot.com/
http://z-zycia-wybranca.blogspot.com/
Bardzo mi na tym zależy, gdyż nie wiem czy dobrze to piszę i wgl.
Pozdrawiam.

Tablica ogłoszeń

UWAGA!
Opowiadanie zostało przeniesione z poprawakami na wattpad.com. Szukajcie nicku: Cessidy84.


P.S. Byłabym wdzięczna, gdyby ktoś jeszcze raz przeczytał opowiadanie, bo pojawiły się poprawki.