Klik
- Odtąd stałyście się siostrami – powiedzieli zgodnie Harry i Percy. Obie kobiety spojrzały po sobie.
- Oni mają rację. Jesteśmy jakby siostrami. Słuchaj, od teraz będziemy
cię nazywać Clarence Trudeau. Ja będę nosić to samo nazwisko, gdyż jako
siostry musimy nosić je wspólnie
–
wyjaśniła Elyon.
- A co z Noyle?
–
spytała Clare*.
- Ona też musi nosić to nazwisko. Zresztą nią się nie przejmuj. Nie może
wychodzić z między wymiarowego. To nakaz naszego ojca. Nie pamiętasz?
- Pamiętam, ale
–
tu zawahała się trochę
–
nie sądzisz, Elyon,
że ona może się na nas zemścić za to, że zamiast niej ja tu jestem?
–
spytała.
- Chyba masz rację. Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie
–
westchnęła.
- Dobra, dziewczyny. Koniec tych babskich pogaduszek. Trzeba jak
najszybciej zebrać ludzi i sprowadzić ich do Hogwartu. Wszyscy czekają
–
przerwał im Percy.
- On ma rację
–
powiedział Harry
–
Trzeba najpierw zobaczyć jaka
jest sytuacja w zamku. Chodźcie!
–
zawołał
–
Hej, widzieliście
gdzieś Nicole?
–
spytałm, idąc po schodach do Sali Wejściowej.
- Poszła z panną Hamilton do Wielkiej Sali
–
odpowiedziała Elyon.
- Ach tak. Dobra, chodźmy
–
Więc poszli tam. Zobaczyli w środku mnóstwo
osób, głównie uczniów Hogwartu. Byli także nauczyciele. Harry zauważył
członków Gwardii, Armii i Zakonu. Machnął na swoich
towarzyszy, by poszli za nim. Jego wejście zwróciło uwagę każdego.
Wszyscy do niego podeszli. Pierwsi zbliżyli się przyjaciele.
- Harry!
–
to był Draco.
- Stary!
–
wrzasnął Ron. Obaj rzucili do niego
–
Harry, co tu się dzieje? Czemu przybył tu Zakon Feniksa oraz tyle osób. Za to członkom GD pozwolono pozostać w Sali? – dopytywał się jego przyjaciel.
- Mało tego
–
wtórował mu Draco
–
Sprowadzono tu niejaką Armię Hogwartu,
która istniała za czasów naszych rodziców i prawdopodobnie są tu jakieś
magiczne stworzenia. Harry, co to ma wszystko znaczyć? I gdzie jest
Dumbledore? Czemu tym wszystkim nie rozporządza? I gdzie jest Hermiona?
–
Draco zadawał pytanie za pytaniem, nie dając byłemu Gryfonowi się
odezwać.
- Właśnie! Gdzie są nasze dziewczyny!? – dopytywał się Ron.
- Mary, Eleine i Hermiona są bezpieczne u mojego dziadka w Grodzie.
Nic im nie jest. Urodzą u niego w zamku, a reszty zaraz się dowiecie.
Chodźcie z nami
–
poprosił
–
Percy, Elyon, Clare, wy też – nie
mając wyboru poszli za nim. Gdy zbliżyli się do podium podszedł do nich
Lupin.
- Harry, co się dzieje?
–
spytał.
- Chcę to właśnie wszystkim wyjaśnić, Remusie
–
odparł. Mężczyzna spojrzał na niego i powiedział:
- Może ich uprzedzę, że jesteś dowódcą Zakonu Feniksa?
–
zaproponował.
- Remusie, tu już nie ma podziału. Wróg stoi u bram. Trzeba działać
–
oświadczył.
- Masz rację, ale najpierw ich uprzedzę, że chcesz przemówić. Dobrze? – poprosił.
- No dobrze – westchnął. Remus wszedł na podium i oświadczył:
- Słuchajcie!
–
wszyscy zgromadzeni spojrzeli w kierunku wilkołaka
–
Nadeszły ciężkie czasy. Potrzebujemy także dobrego przywódcy. Ja się
do tego niestety nie nadaję. Postanowiłem ostatecznie zrezygnować ze
stanowiska dowódcy ZF
–
wiele głosów zawodu
–
Chcę je jednak przekazać komuś, komu się
narzuca to stanowisko od bardzo dawana
–
tu zamilkł na chwilę
–
Przekazuję to stanowisko... Harry'emu Jamesowi Potterowi
–
lekkie zamieszanie
wśród zgromadzonych, ale i tak rozległy się pojedyncze oklaski najpierw
wśród przyjaciół, potem Gryfonów, Puchonów, Krukonów oraz Zakonu, Armii i Gwardii,
a potem reszty ludzi i stworzeń. Nagle mężczyzna wyciągnął ręce na
znak, by przerwali te brawa
–
Harry powie co nam grozi i czemu nas
tu wezwał. Harry, zapraszam cię na podium
–
oświadczył i zaczął
klaskać, a reszta poszła w jego ślady. Harry wszedł niepewnie na podium.
- Dziękuję, Remusie. Cóż, nie spodziewałem się takiego obrotu sprawy i
takiego aplauzu, ale to było do przewidzenia
–
tu uśmiechnął się pod
nosem. Nie którzy zaśmiali się. Harry podniósł rękę by zamilkli
–
Więc tak, sprowadziłem was tutaj wszystkich, gdyż nadchodzi wojna
między dobrem a złem. Wróg stoi u bram Hogwartu
–
tu poruszenie wśród
zgromadzonych.
- Ile ich jest?
–
spytał ktoś z tłumu.
- I kto stoi u bram? – zapytała inna osoba.
- Około trzech setek Śmierciożerców z Voldemortem na czele
–
wyjaśnił Harry.
- A my jaką armią dysponujemy?
–
spytała Alina Anderson.
- Wliczając w to uczniów 6 i 7 klasy, nauczycieli, aurorów, elfów, druidów, wampirów, Zakon Feniksa, starszych i obecnych członków z Gwardii Dumbledore'a, Armię Hogwartu, a także Amazonki mojego dziadka Matta to około 450 – przeliczył Harry.
- Harry, a nie zapomniałeś, że Riddle ma jeszcze po swojej stronie dementorów?
–
zauważyła Aurelia.
- Wiem, ale z nimi sobie poradzimy – powiedział.
- Ale, Harry, ty poradziłeś sobie z setką w trzeciej lasie i to przez
przypadek, ale jeśli jest ich tysiące?
–
zawołał Ron. Znowu poruszenie.
- Em... Masz rację, Ron, to już jest problem. Tu się przydadzą osoby znające perfekcyjnie zaklęcie Patronusa
i dobrze nad nim panuje. Musimy także sprowadzić jak najwięcej naszych
sprzymierzeńców z innych krajów. Czy w Wielkiej Sali są Regina i Roger
Hoofowie?
–
spytał.
- Tak, jesteśmy
–
odezwała się Regina, machając ręką.
- Podejdźcie tu. Levender także
–
poprosił. Cała trójka weszła na
podium
–
Posłuchajcie
–
zwrócił się do zgromadzonych. Miał coś
jeszcze powiedzieć, ale urwał, gdyż rozległ się zimny głos, a w tym
samym momencie Harry'ego i Percy'ego zaczęły boleć blizny. Upadli na
kolana. Głos brzmiał jakby od wewnątrz zamku, a nie z zewnątrz:
- Wiem, że się szykujecie do walki! Nie uda się wam! Nie pokonacie mnie! Wydajcie mi rodzeństwo Potter, a szczególnie waszego Zbawiciela Świata!
Jeśli tego nie zrobicie zabije każdego mężczyznę, każdą kobietę i każde
dziecko oraz magiczne stworzenia jakie napotkam na swojej drodze a
zechce ich ochronić! Macie czas do północy! A teraz zwracam się do
ciebie, Harry Potterze. Przepowiednia musi się wypełnić, wiesz o tym.
Wypełnij swoje przeznaczenie. Jeśli tego nie zrobisz zabiję wszystkich,
kto mi się nawinie pod różdżkę!! Nawet jeśli miałaby być to moja
rodzina! Masz czas do północy!
–
głos umilkł. Zrobiło się cicho
jak makiem zasiał. Wszyscy patrzyli w milczeniu na Harry'ego i
Percy'ego. Jeden wstawał z pomocą Clare, a drugi z pomocą Elyon.
- Nic wam nie jest?
–
spytały zgodnie.
- Nie – odpowiedzieli także jednocześnie. Spojrzeli po sobie i zaśmiali się ponuro.
- On się niecierpliwi
–
westchnął pół-wampir.
- Taa
–
westchnął Harry
–
Percy, masz jakiś pomysł?
–
spytał
Harry swego przyszłego Ja. Ten myślał przez chwilę, aż w końcu oznajmił:
- Uważam, że trzeba się zorganizować, a także uspokoić ich i dodać otuchy
–
oświadczył.
- Hm, masz rację, przyjacielu. Słuchajcie wszyscy!
–
Harry zwrócił
się do zgromadzonych w Wielkiej Sali
–
Nie lękajcie się. Musicie być
silni fizycznie, umysłowo i magicznie. Nie dajcie ponieść się złym
emocjom i strachowi
–
zawołał
–
Strach jest siłą Riddle'a! Damy
radę pokonać jego zwolenników! Co z tego, że Voldemort ma większą armię
od naszej?! My go pokonamy na fest! Teraz poproszę tutaj następujące
osoby. Niech podejdą: Kingsley Shacklebolt, władca Mrocznych Druidów,
czyli mój ojciec, James Potter i jego żona Lily
–
lekkie zamieszanie
wśród zgromadzonych, ale Harry to zignorował
–
Poproszę jeszcze
władcę Białych Druidów, Andrew Welsona, władcę wampirów Ralpha
Pettigrew, królowę elfów Cassidy Snape, Remusa Lupina oraz moi ch
przyjaciół z Gwardii Dumbledore'a, Hermionę Granger, Rona Weasley'a i Draco
Malfoy'a, no i oczywiście moje rodzeństwo Jacka i Nicole
–
wymienieni
podeszli po kolei do Harry'ego – Dobrze. Percy Levender oraz siostry
Clare i Elyon Trudeau pójdą do komnaty obok. W Sali niech zostaną
Remus, nasi rodzice i Kingsley. Oni będą pilnować uczniów wraz z
nauczycielami. Reszta pójdzie za mną
–
Harry poprowadził ich do komnaty,
gdzie kiedyś był razem z zawodnikami w swojej czwartej klasie.
- Ee... Harry?
–
odezwał się ktoś z tłumu.
- Tak?
–
zapytał.
- Coś się dzieje z twoim bratem – to była Parvatii Patill. Wszyscy obok Harry'ego rzucili się ku Jackowi.
- No nie! Znowu!? – jęczał Harry, nachylając się nad nim – Jack! Jack! Obudź się! Nie czas na spanie! Mamy wojnę!!! – wołał go zielonooki. Nic nie dały jego krzyki. Chłopak spał kamiennym
snem, jakby był w śpiączce. Nie miał nawet siły na to by samemu nie
zasnąć, a było dość późno. Percy zbliżył do braci i powiedział
zielonookiemu do ucha, cichym głosem:
- Harry... - odezwał się szeptem. Ten spojrzał na niego lekko
zdenerwowanym spojrzeniem – Musimy czekać. Zabierzemy go do środka i
poczekamy aż wypowie przepowiednię – poradził. Harry dopiero po trzech
chwilach wstał i powiedział:
- Zabierzmy go do środka – oznajmił, starając się nie upaść na duchu.
Wziął się w garść i wszedł do pomieszczenia, a reszta podążyła za nim.
~~*~~
Tymczasem Jack starał się zrozumieć to, co przed sobą miał, a raczej KOGO.
Przed nim stał dziwny nieznany mu mężczyzna o czarnych włosach i
szaro-niebieskich oczach. Obok niego był ojciec Nicole. Tom Riddle Jr.
Czerwonooki wydawał się go bać i był jakiś skulony w sobie. To nie było
podobne do niego. 'Chyba... To chyba jego pan'. Pomyślał Jack. 'Chyba, że to ten sławny Mistrz Mistrzów, o którym mówiły te wszystkie proroctwa'. Stwierdził. Jednak trochę się mylił co świadczyło to, że ów mężczyzna przemówił:
- Jacobie Potter, mylisz się co do Mistrza Mistrzów. To nie on a prawdziwy Lord Lordów jest jego panem. Ten, którego widzisz – wskazał na siebie
–
Jest
poprzednim Czarnym Lordem, gdyż twój dziadek zabrał mu Pierścień
Lordów, który daje nieziemską moc. Potęgę Piekła. Strzeż się go, gdyż, i tu cytuję proroctwo: Powróci dawny wróg Podróżnika W czasie. Strzeż się dawny Wybrańcze, bo on nie będzie miał litości dla twego dziadka
–
wyjaśnił mężczyzna. Jack był bardzo, ale to bardzo zdumiony, że coś
łączy jakiegoś nieznanego mu Lorda z jego bratem z przyszłości. Nagle
scena zniknęła, a on powrócił ponownie do zamku.
~~*~~
Hogwart... Boczna komnata...
Gdy przyjaciele weszli do środka i zamknęli drzwi, Harry zaczął
mówić:
- Percy, powiedz Elyon, by wytworzyła ekran, aby obserwować
całe błonia z Hogwartem i jego terenami włącznie oraz niech pokaże, co
robi Voldemort i jego poplecznicy – poprosił go.
- Elyon, słyszałaś. Zrób to, co powiedział Harry i obserwuj co się
dzieje na terenach Hogwartu i pokaż co robi Riddle
–
nakazał jej Percy.
- Tak jest
–
powiedziała i wykonała jego polecenie. Tymczasem Harry zwrócił się do reszty.
- Słuchajcie, każde z was dostanie za...
–
Harry urwał, bo James zwrócił się do niego podnieconym głosem:
- Harry! Jack się budzi!
–
Wybraniec westchnął teatralnie i podszedł do ojca, który był przy drugim synu.
- Jack? Jesteś z nami?
–
zapytała Lily. Gładząc go delikatnie policzku.
Jack otworzył szeroko oczy i rozejrzał się. Wodził wzrokiem po
zgromadzonych. W końcu zlokalizował Percy'ego i Elyon, moment potem
wyrecytował:
-
Powróci dawny wróg Podróżnika W czasie. Strzeż się dawny Wybrańcze, bo on nie będzie miał litości dla twego dziadka
–
wyrecytował. Percy i Elyon patrzyli na Jacka przez równą minutę, a potem na siebie.
- 'Elyon, czy ty myślisz o tym samym co ja?'. Zapytał się jej telepatycznie.
- 'Chyba tak, ale trzeba się upewnić'. Stwierdziła także telepatycznie. Oboje kiwnęli głowami.
- Harry,
możesz kontynuować
–
zwróciła się do Harry'ego pstrykając Jackowi przed
oczami. Harry kiwnął głową i kontynuował.
- Każde z was otrzyma zadanie i to od teraz. Kingsley, będziesz głównodowodzącym naszych wojsk. Masz mnie informować o wszystkim co się
dzieje w Hogwarcie. Będziesz miał pieczę nad armią czarodziejów. Nad
poszczególnymi magicznymi stworzeniami będą mieć pieczę Cassidy, tata,
Andrew i Ralph – wyjaśnił.
- A czemu jeden z nas nie może mieć pieczy nad wszystkimi druidami?
–
spytał James.
- Bo Mroczni Druidzi ci na to nie pozwolą. Zbyt krótko cię znają
–
wyjaśnił Andrew Rogaczowi.
- A no tak – odpowiedział inteligentnie drapiąc się po karku.
- A co my mamy robić? – spytał Draco.
- Wy będziecie dowodzić GD. Ze względu, że Hermiona dziś urodzi wraz z Eleine i Mary zastąpicie Hermi. Ty i Ron tymczasowo mnie zastąpicie w dowództwie GD.
Porozmawiajcie z Luną, Ginny i Nevillem. Poprosicie Kingsley'a, a on
aurorów byście uzgodnili między sobą strategię walki i obronę Hogwartu.
Przede wszystkim nie możemy wpuścić Śmierciożerców i Riddle'a do zamku, gdy nasze dziewczyny rodzą.
Trzeba zaryglować tajne wejścia do zamku i najwyższe wierze oraz nałożyć
osłonę
–
zaproponował.
- Harry, a co z barierą, którą wytworzyliście z Jackiem i Nicole? Jest
przecież mocna – przypomniał Ron. W tym momencie z przerażeniem w
głosie odezwała się Elyon
- Nie. Nie będzie już tak mocna
–
oświadczyła, a w jej oczach widać było czysty strach.
- Jak to?
–
spytał Percy, spojrzawszy w jej kierunku.
- Spójrzcie. - pokazała na jeden z małych ekranów. Wszyscy podeszli do
niego. Zobaczyli tam Voldemorta i jakiegoś nieznanego im mężczyznę.
Powiększyła go by mogli widzieć lepiej co tam się dzieje...
- Już go gdzieś widziałem...
–
wymamrotał Jack.
~~*~~
Kilkanaście minut wcześniej... Poza terenami Hogwartu... Blisko znanej nam Chaty...
Wąską drogą szła wysoka i szczupła postać. Miała nałożony na
głowę kaptur tak głęboko, że nie widać było twarzy. Zapadała już noc, a
on kierował się ku wysokiemu trochę chwiejącemu się domowi. W mroku nocy
owy dom odpychał zwykłych mugoli, a także i czarodziei, ale takich jak on
i jego podobnych przyciągał. Na pierwszy rzut oka mógłby być
opuszczony, ale to tylko pozory, gdyż wyczuwał w nim ludzi. Gdy stanął
przed budynkiem, przyglądał mu się przez długi czas. W końcu ruszył w
kierunku drzwi. Zobaczył tam postać ubraną w czarną szatę, a twarz
zasłaniała mu maska w kształcie czaszki.
- Kim jesteś?
–
spytała postać przy drzwiach, gdy się do niej zbliżył.
- Zaprowadź mnie do Lorda Voldemorta
–
nakazała postać jednocześnie
machnąwszy ręką przed jego twarzą. Oczy Śmierciożercy nagle stały się
przezroczyste, a on się wyprostował.
- Tak jest, panie. Proszę, idź za mną
–
powiedział jak w letargu.
Szli minutę. Śmierciożerca zaprowadził ową postać na schody, gdzie
poprowadził przybysza do ostatnich drzwi na końcu korytarza
–
Proszę,
panie. Za tymi drzwiami przebywa mój pan
–
powiedział, pokazując na owe
drzwi.
- Otwórz mi je i wróć na swoje stanowisko
–
rozkazał cichym mrocznym
głosem. Śmierciożerca otworzył je i zawrócił, schodząc schodami w dół.
Tymczasem postać weszła do pokoju i patrzyła jak Riddle buszuje po całym
pokoju zdenerwowany i zbulwersowany. Wiele rzeczy było porozrzucanych
po pomieszczeniu. Totalny nieład. W pomieszczeniu przebywał jeszcze
blond włosy mężczyzna. Zrobił kilka kroków ku niemu i gestem dał znać,
by cicho wyszedł. Blondyn kierował się chyłkiem najciszej jak mógł,
jednak nie zrobił tego dość szybko, dyskretnie i cicho gdyż Voldemort
spytał ostrzegawczo (najwyraźniej jeszcze nie zauważył przybysza):
- Lucjuszu, gdzie się wybierasz? – spytał Riddle. 'Czujny, jak zawsze. Jednak nie do końca, skoro mnie jeszcze nie wyczuł'. Stwierdził przybysz w myślach. Lucjusz spojrzał na nowo przybyłego z
przerażeniem na twarzy. Ten kiwnął głową na znak, by odpowiedział.
- Ja, panie? Nigdzie. Ja tylko... chciałem... do łazienki...
–
odpowiedział wymijająco.
- Doprawdy?
–
spytał, spojrzawszy w kierunku Lucjusza
–
.Jakoś
ci...
–
nagle urwał, gdy zauważył kogoś, kogo się nie spodziewał od
wielu, wielu lat. Jego wzrok był w nim i tylko w nim utkwiony na bardzo
długo, jakby go hipnotyzował, jakby stracił mowę.
- Tom – szepnął mężczyzna lodowatym głosem zdejmując kaptur z głowy. (w tym samym czasie Elyon powiadomiła Percy'ego o tym mężczyźnie, a reszta się zgromadziła wokół ekranu).
Miał on czarne włosy i bladą twarz. Koloru oczu nie można było
określić. Między niebieskim a szarym. Czaiła się w nich żądza i mrok.
- Ty... ty jesteś... – wyjąkał Riddle.
- Panie, kim jest ten człowiek? – odezwał się Lucjusz.
-
Milcz! Miej szacunek do niego, głupcze! – warknął w kierunku
Malfoy'a – To jest poprzedni Lord Lordów! Doman Salvatore! –
wyjaśnił – Lordzie! – zawołał, padając przed nim na jedno kolano i
zniżając głowę – Co mogę dla ciebie uczynić, mój panie? – spytał
przymilnym głosem, który do niego w ogóle nie pasował.
-
Pomożesz mi odzyskać moją, kiedyś odebraną moc, Tom – szepnął, po
chwili mówił dalej – Pierścień Lorda Lordów dawał mi władzę –
Umilkł na chwilę, ale przemówił dopiero wtedy, gdy stanął przy oknie –
potęgę i moc wszystkich poprzednich Lordów. – zrobił kilka kroków –
Zabiję tego, kto mi go odebrał! – oświadczył, po czym dodał, z
nienawiścią zaciskając dłonie w pięść: – Matthew Evans! – syknął
ostatnie imię i nazwisko. Jego głos mógłby ciąć stal.
-
Oczywiście, panie mój! Pomogę ci. A co z Harrym Potterem? On jest jego
wnukiem, panie. Czy jego też chcesz zabić? On przyczynił się do mojej
klęski i chciałbym... – urwał, gdyż Lord krzyknął, odwróciwszy głowę w
jego kierunku:
- MILCZ, IDIOTO! – zagrzmiał. Wokół jego
postaci pojawiła czarna aura, która spowodowała lekkie trzęsienie
budynku. Podszedł do Riddle'a szybkim krokiem. Chwycił go mocno za
gardło i ścisnął miażdżąc mu krtań – Nie podzielam tego, że
utraciłeś moc i ciało szesnaście lat temu na trzynaście lat! – tu go
puścił – Jednak ci pomogę – tu omiótł pomieszczenie swoim bystrym
wzrokiem, a wokół jego postaci pojawiła się bordowa poświata – bo
ten bachor posiada potężną moc z przeszłości, która spowodowała, że
trafiłem tutaj – budynek przestał się nagle trząść.
-
Moc... z przeszłości? – spytał Voldemort, masując się w miejscu,
gdzie jego pan go ścisnął. Po chwili przypomniał sobie słowa
przepowiedni i zaczął ją na głos recytować: – "Kobieta urodzi
trzy osoby ze szlachetnego rodu, ale z mężczyzny półkrwi osieroconego
przez rodziców i nieznającego miłości, jednak nie z tego czasu...". Ta część mówi o mnie, a także mojej córce Lily Evans i trójce młodych Potterów – szepnął – Co było dalej...? "...Dostaną się oni do różnych domów, gdyż mają różne cechy i w różnych warunkach się wychowali...". No tak, cała trójka są w różnych domach. Ten cały Zbawiciel Świata
jest w Gryffindorze, jego brat w Hufflepuffie, Nicole była w
Ravenclawie – powiedział i dalej zaczął recytować przepowiednię –"...Trójka ta zostaną obdarzeni mocami nadprzyrodzonymi...". Hm, zdołali zdjąć moją barierę i nałożyć nową i potężniejszą, której nie umiem obejść – powiedział w zamyśleniu.
- Sam widzisz. Są potężni – stwierdził Mroczny Lord. Voldemort spojrzał na niego zaskoczony.
- "...Jedno z dzieci Strażniczką dwójki się stanie i ochraniać Wybrańca Losu musi...". Strażniczka... Wiem kto to. To moja córka, a Wybrańcem jest Harry Potter – stwierdził.
- Jak brzmi następna część? – spytał Lord.
- "...Drugie dziecko bliźniakiem Wybrańca jest, ale ducha jego ochrania...". To chyba Jacob Potter, jego bliźniak i przyrodni brat Nicole – powiedział Riddle – Dalej jest: "...Trzecie dziecko Wybrańcem się stał bezwolnie, a jego zadaniem pokonać Czarnego Pana los..."
- I już wiadomo! Ostatnim dzieckiem jest Zbawiciel Świata.
Ta część odnosi się do waszej wspólnej przepowiedni wygłoszonej ponad
siedemnaście lat temu. On ma cię pokonać w ostatecznym pojedynku. Jest
dalsza część przepowiedni? – spytał mężczyzna.
- Tak, Lordzie. Cytuję: "... Oddzielnie są słabi, ale razem stworzą barierę, która niczego nie przebije. Zostaną przeniesieni do przeszłości i ją stworzą, by chronić szkołę magii po wieki... Mroczna Dusza sprowadzona będzie razem z nimi, ale żadne z nich nie będzie o tym wiedzieć... Dzięki niej Wybraniec pokona Czarnego Pana swoich czasów..." – wyrecytował.
- Mam rozumieć, że cała trójka już zdołali przenieść się do przeszłości i zabrali z niej Mroczną Duszę?
–
spytał zaskoczony Lord Lordów.
- Najwyraźniej, Lordzie. Co robimy?
–
spytał. Mężczyzna patrzył na niego przez równą minutę w milczeniu, aż w końcu oświadczył:
- Za godzinę przybędzie tu trzystu moich zwolenników. Twoi Śmierciożercy
mają być gotowi na przyjęcie ich godnie. Poinformuj ich o tym kim jestem
i o moich planach. Lecz jeśli będą się źle wobec mnie lub nich
zachowywać lub oni mnie znieważą albo obrażą
–
podszedł do niego
bliżej wyciągając nóż zza pasa i przyłożył mu go do gardła
–
to ty
pierwszy poczujesz mój gniew, a wiesz jak potrafię karać nawet bez magii
i doskonale wiesz, że wasza magia na mnie nie działa. Kiedyś sam się o
tym przekonałeś na własnej skórze, prawda, Riddle?
–
zagroził mu.
- Tak, Lordzie. Wiem o tym – odpowiedział, przełykając ślinę wpatrując w
odbicie swoich oczu w nożu jego Pana. Lord czuł drżenie jego ciała.
Czuł satysfakcję z jego strachu.
- O północy powiadomisz ponownie hogwartczyków, ale tym razem zażądasz
nie Potterów, ale Matta Evansa. Powiesz, by przyszedł do Wrzeszczącej
Chaty. Sam. A co do Harry'ego Pottera są to wasze prywatne porachunki i
ta wojna mi się przyda, aby zdobyć Pierścień Lorda Lordów. Zresztą chciałbym się zmierzyć z tym chłopakiem. Sprawdzić jego
umiejętności
–
oświadczył.
- Panie, muszę cię ostrzec, że w Hogwarcie jest Percivald Levender przyszłe Ja Wybawcy Świata – odezwał się pospiesznie Czarny Pan.
- Och, naprawdę? – mężczyzna uśmiechnął przebiegle – To się
dobrze składa. Jeśli zabijesz Harry'ego Pottera jego także zniszczymy
–
tu się zaśmiał potwornie.
~~*~~
Tymczasem w zamku... W tajemnej komnacie...
Wszyscy byli przerażeni sceną jaka zaistniała na ich oczach.
- O Boże! - pisnęła Clare.
- To niemożliwe! On nie mógł... – Percy przerwał swoją wypowiedź, gdyż wilkołak spytał:
- Kto to był? – spytał Remus.
- Nikt z was nam nie uwierzy
–
powiedział powoli Percy, dalej gapiąc
się na dawnego Lorda Lordów, śmiejącego się do rozpuku. W jego głosie
słychać było prawdziwe przerażenie jakiego żadne z nich nie słyszało
odkąd go poznali
–
Remusie, zawołaj Matta Evansa! Szybko!
–
zawołał.
Wilkołak wyszedł trochę zdziwiony.
- Percy, co się dzieje?
–
spytał Jack.
- Musimy zmienić plany, Harry. Ten mężczyzna jest niezmiernie niebezpieczny. I to bardzo...
- Co się dzieje?
–
spytał pan Evans, wracając z Remusem. Percy
natychmiast do niego podszedł i powiedział cicho kilka słów, po czym
poprowadził do ekranu. Twarz mężczyzny wyrażała strach, przerażenie i
panikę.
- O nie... Nie! Tylko nie on! – zawołał, cofając się.
- Dziadku, co się stało? Kim jest ten mężczyzna? Znasz go?
–
spytał Harry. Pan Evans spojrzał na niego, potem odpowiedział:
- Harry, ten mężczyzna to... Doman Salvatore. Poprzedni Lord Lordów! To z
jego palca zdjąłem ten pierścień. Wtedy znałem go jako Diamonda
Sharona
–
wyjaśnił, pokazując na czarnowłosego bladego mężczyznę na
ekranie.
- Percy, możemy porozmawiać na osobności?
–
poprosiła go Elyon.
- Tak, o co chodzi?
–
spytał. Stanęli przy kominku.
- Bo widzisz, Riddle zdradził cicho Lucjuszowi prawdziwą tożsamość
Salvatore. Nikt tego nie usłyszał albo nie zwrócił uwagi, prócz
Lucjusza, Mrocznego Lorda i mnie. Nie uwierzysz, ale Salvatore był
kiedyś ojcem Albusa. Percival Dumbledore. I chce on odebrać Pierścień
Mattowi, a tym samym czarodziejską moc, którą został obdarzony po
założeniu go. Jeśli to zrobi wszyscy będą w śmiertelnym
niebezpieczeństwie, a nie jesteśmy jeszcze gotowi na powrót Mistrza
Mistrzów. Nikt nie jest. Potrzebujemy wszelkiej pomocy, Percy. Pięciu
Wybrańców Mocy jeszcze się nie narodziło, a dziś po północy pewnie się
urodzą. Zresztą będą niemowlętami i z pewnością ich zabije wraz z
matkami. Musimy gdzieś zamknąć Salvatore lub udaremnić mu zdobycie
Pierścienia
–
zakończyła Elyon.
- Chcesz dać mi do zrozumienia, że... trzeba zniszczyć Pierścień Lordów?
–
spytał z niedowierzaniem.
- Tak, albo gdzieś zamknąć Salvatore tak, by nie mógł użyć swoich mocy i
wydostania się stamtąd tam, gdzie go zamkniemy
–
wyjaśniła.
- Jaki masz pomysł?
–
spytał.
- W czasach Założycieli
czytałam w jednej z ksiąg o niewypowiedzianych przepowiedniach.
Doczytałam się, że może się tak stać iż tylko elf, druid, wampir, Wybraniec Losu, ktoś, kto zdradził czystą krew i się zaprzyjaźnił w XX wieku z Wybrańcem,
ktoś bliski Mrocznemu Lordowi oraz Pani Czasu mogą go zamknąć w
Pierścieniu Lordów. Jednak trzeba to zrobić w odpowiednim miejscu, w
odpowiednim czasie i przez odpowiednie osoby
–
wyjaśniła.
- Gdzie, kiedy i kto?
–
dopytywał się pół wampir z nadzieją w głosie.
- Doczytałam się, że ma się to stać w Roku Tygrysa, gdy księżyc będzie błękitny pod koniec lat '90 w XX wieku
–
odparła.
- XX wiek? Czyli to teraz, ale który to miesiąc? – dopytywał się
zniecierpliwiony mężczyzna. Elyon popatrzyła na niego chwilę, po czym z
lekkim uśmiechem na twarzy ujęła jego lewą rękę i pokazała na zegarek
–
No tak
–
Percy kliknął na jeden z przycisków, po czym powiedział
do niego:
–
Pokaż kalendarz chiński i nanieś go na gregoriański
–
nakazał. Zegarek pokazał oba kalendarze
–
Pokaż tylko czerwiec
–
powiedział. Po chwili ukazał się odpowiedni miesiąc
–
Masz rację,
Elyon. Mamy dziś Rok Tygrysa
–
wyszeptał, widząc napis
–
Pokaż
cykl najbliższej pełni błękitnego księżyca
–
nakazał zegarkowi. Ten mu go
pokazał
–
Najbliższa Błękitna Pełnia Księżyca będzie dziś, ale
księżyc nie jest jeszcze cały. Trochę mu brakowało. Ile brakuje do
całkowitej pełni księżyca?
–
spytał się zegarka.
- 3 godziny, 47 minut i 7 sekund
–
odpowiedział zegarek.
- Co ile czasu księżyc zmienia swoją barwę na błękitną?
–
spytał.
- Wtedy, gdy nastają złe czasy, czyli co 50 lat, czasem co 100 lat
–
odpowiedział.
- Kiedy była ostatnia Błękitna Pełnia?
–
spytał znowu.
- W 1890 roku.
- Czy Percival Dumbledore i Doman Salvatore mają coś ze sobą wspólnego?
–
zapytał Levender.
- Tak.
W dniu, gdy zmarł Percival Dumbledore, tego samego dnia narodził się
Doman Salvatore. Oni są tą samą i jedną osobą. Jego słudzy z piekła go ożywili
używając starożytnego zaklęcia z dziedziny piekielnej magii i tak został
stworzony Doman Salvatore. Jednak przez sto lat był nieaktywny, bo jego moce, ciało i mózg przez to były uśpione aż
do dnia, gdy przybył do zamku Matthew Evans i zabrał mu Pierścień
Lordów sam stając się Lordem Lordów. Znowu został uśpiony aż do dnia
klęski ostatniego Czarnego Pana. Gdy utracił swą moc i ciało Doman
Salvatore zaczął odzyskiwać z miesiąca na miesiąc moc a z czasem pamięć.
Dopiero w tym roku...
–
wyjaśnił zegarek, ale nie skończył, gdyż Percy szepnął kończąc jego wypowiedź:
- Jego moc sięgnęła zenitu. Jest potężniejszy niż wcześniej
–
wyszeptał
–
Historia sprzed stu lat się powtarza
–
jęknął.
- Co tak szepczecie?
–
odezwał się Remus. Percy podskoczył.
- My... Eee... My musimy coś wam powiedzieć
–
zaczął nieśmiało, gdy
Elyon wróciła do Clare, która stała przy ekranie i przyglądała się mu
–
Ten Salvatore jest bardzo niebezpieczny i...
- Co tu dużo gadać, Percy! Salvatore był moim poprzednikiem! – krzyknął pan Evans
–
Z tego co pamiętam ma on potężną armię demonów i
Mrocznych Elfów
–
oznajmił Matt.
- Tylko Mroczna Dusza może go, a tym samym je, pokonać. Może się też stać bronią, która może nas unicestwić
–
wyjaśnił Percy.
- Jednak jej nie mamy, bo została usunięta z pierścienia Morgany Le Fay,
a ona sama rozproszyła cząstki pierścienia i umieściła je na swoich
miejscach
–
oświadczył.
- Masz rację, dziadku – odezwał się Harry
–
Byłem tego
świadkiem jak i Voldemort oraz Percy, pan Riddle, Peter Pettigrew, a
także Regina Hoof. Oczyściliśmy ją ze złości i gniewu jakie miała w
sobie. Jednak niedawno razem z Jackiem i Nicole, za radą i pomocą tej
oto Elyon przenieśliśmy się do przeszłości w czasy Założycieli Hogwartu. Jak głosi fragment przepowiedni:
"...Zostaną przeniesieni do przeszłości i ją stworzą, by chronić szkołę magii po wieki... Mroczna Dusza sprowadzona będzie razem z nimi, ale żadne z nich nie będzie o tym wiedzieć... Dzięki niej Wybraniec pokona Czarnego Pana swoich czasów..." – wyrecytował.
- Ach tak, rozumiem. Więc gdzie jest ta Mroczna Dusza? – spytał Welson
- We mnie
–
odpowiedział Harry.
- I co teraz zrobimy?
–
spytała Cas.
- Hm, Elyon, kiedy armia Salvatore'a ma przyjść? – spytał Percy.
- Będą tu za jakieś czterdzieści minut
–
odpowiedziała.
- Ilu ich jest?
–
spytał Harry.
- W sumie licząc... około trzystu
–
odparła.
- ILE???? – krzyknęli wszyscy.
- 3 setki.
- Pięknie. Nie dość, że mamy na głowie dementorów i trzystu
Śmierciożerców Riddle'a, to jeszcze drugie tyle osób z armii jego pana. I
jeszcze w dodatku mamy czterdzieści minut, by uspokoić wszystkich,
zorganizować się i ustawić wszystkich po całym zamku i błoniach – powiedział z ironią Percy.
- Percy, a centaury? Może one nam pomogą? – zaproponował Harry.
- E tam! One są zbyt dumne. Dobra, chodźmy, mamy mało czasu – i poszli.
________________________________
* Clare to zdrobnienie od Clarence.
4 komentarze:
Fajny rozdział :)
Mam ogromną prośbę.... dotyczy ona opublikowania rozdziału 42 na moim blogu dnia 02.05
(powód wiadomo jaki - moja wycieczka do Grecji) nie bd mieć jak go wstawić... Tak więc bardzo proszę.
Aaa.. i proszę również o skomentowanie rozdziału 40 (obydwie prośby dotyczą bloga - HP i AJ 1 i 2/ ND)
Z góry dziękuję.
Pozdrawiam i Życzę Wesołych Świąt Wielkanocnych!
Hej, zapraszam serdecznie na stronę poświęconą fanom Harry'ego Pottera:)
http://www.humic.aaf.pl/news.php
Rozdział 7 już jest :)
Zapraszam do czytania i proszę o opinię :)
|| http://jednoczesniedwieosoby.blogspot.com
Proszę o skomentowanie rozdziałów: 41 i 42 na Harry Potter i AJ 1 i 2/ Nowe Dzieje. :)
Oraz o skomentowanie tych blogów:
http://przygody-hp.blogspot.com/
http://harry-potter-syn-snapea.blogspot.com/
http://z-zycia-wybranca.blogspot.com/
Bardzo mi na tym zależy, gdyż nie wiem czy dobrze to piszę i wgl.
Pozdrawiam.
Prześlij komentarz