Moja lista przebojów 2

21 października 2012

Rozdział 8 - Wyniki, narada, Cassidy i rozmowa


Klik

Trzy dni później...
        Remus Lupin siedział przy stole w kuchni popijając kawę. Do środka weszła pani Parker i dyrektorka.
- Witam, drogie panie. Czy w czymś pomóc? - spytał zauważywszy je.
- Tak, Remusie. Przyniosłam listy z Hogwartu dla młodzieży oraz dla panien Parker. Czy mógłbyś im je zanieść? - odpowiedziała dyrektorka.
- Dobrze. Zaniosę im. - odparł Lunatyk wstając.
- Dziękuję i do widzenia. - odparła Minerwa i wyszła. Aurelia popatrzyła na mężczyznę, a ten na nią.
- To co? Idziemy? - spytał. Kobieta kiwnęła głową.
        W między czasie na piętrze, w pokoju chłopców trwała "bitwa na poduszki". Hermiona starała się jak mogła przerwać tą dzieciną i bezsensowną zabawę.
- Przestańcie! Słyszycie!? Jesteśmy dorośli, więc...! - nie dokończyła, bo dostała poduszką prosto w twarz od Freda. Tak więc, chcąc nie chcąc dołączyła się do zabawy waląc pierwszą lepszą osobę jaka jej się nawinęła. Chciała odpłacić pięknym za nadobne. Rzuciła w kierunku Freda, ale ten uchylił się przed nią i poduszka trafiła w znanego nam wszystkim wilkołaka, który właśnie otworzył drzwi do pokoju. Miał właśnie coś powiedzieć, gdy ta poduszka walnęła go w twarz czyniąc z tego komiczny obrazek. Gdy poduszka spadła na podłogę miał najpierw zaskoczoną minę, a potem nachmurzoną. Patrzył na każde z nich. Wszyscy zamarli. Każdy wiedział, że z tym mężczyzną nie warto zadzierać, zwłaszcza podczas pełni księżyca, bo mogłoby się to źle skończyć.
- Widzę, że się dobrze bawicie... - Chwycił za klamkę i dodał: - ...Więc nie obchodzą was wyniki SUM-ów. - Wszyscy jak na komendę spoważnieli i odłożyli poduszki, które mieli w dłoniach. Podeszli jak jeden mąż do wilkołaka i powiedzieli zgodnie:
- Przepraszamy, Remusie! To się więcej nie powtórzy! - zawołali zgodnie, a Ginny dodała miłym, uprzejmym i przepraszającym głosem:
- Czy dasz nam wyniki SUM-ów? - spytała błagalnie z oczami psiaka. Lupin patrzył na nich przez kilka chwil. Gdy zobaczył ich "psie miny" uległ i wręczył je rudowłosej. Wszyscy brali po kolei swoje koperty od Ginny. A napisane na nich było tak:

Szanowny panie Potter.
        O to pana wyniki Standardowych Umiejętności Magicznych zdawanych na szóstym roku.
Skala ocen:

Oceny pozytywne:
W - Wybitny
Z - Zadowalający
P - Powyżej Oczekiwań

Oceny negatywne:
N - Nędzny
O - Okropny
T - Troll
Przedmiot - Ocena
Historia Magii - O

Transmutacja - P
Zielarstwo - Z
Zaklęcia - W
Eliksiry - W
Astronomia - Z
Obrona Przed Czarną Magią - W+
Wróżbiarstwo - N
Zdał pan 6/8 przedmiotów.
Gratulacje.

Chcę poinformować, że są nowe przedmioty, na które może pan uczęszczać dodatkowo w tak trudnym dla nas czasie. Oto one:

Klub Pojedynków
Lekcje Czarnej Magii
Obrona Przed Śmierciożercami

Aurelia Parker powiadomiła mnie, że nie chce zostać nauczycielką OPCM (zaproponowałam jej tą posadę, lecz dziś rano odmówiła). Chciałabym panu zaproponować to stanowisko. Jeśli się pan zgodzi, proszę o przybycie dziś wieczór na rozmowę do gabinetu dyrektorskiego w Hogwarcie. Będą tam jeszcze dwie osoby.
Z wyrazami szacunku
Minerwa McGonagall
Dyrektorka

Harry'ego zatkało. Postanowił przemyśleć to.

Szanowny panie Weasley.
        Oto pana wyniki Standardowych Umiejętności Magicznych zdawanych na szóstym roku.

Skala ocen:

Oceny pozytywne:
W - Wybitny
Z - Zadowalający
P - Powyżej Oczekiwań

Oceny negatywne:
N - Nędzny
O - Okropny
T - Troll

Przedmiot - Ocena
Historia Magii - O
Transmutacja - P
Zaklęcia - P
Zielarstwo - Z-
Eliksiry - W-
Astronomia - Z
Obrona Przed Czarna Magią - Z+
Wróżbiarstwo - O

Zdał pan 6/8 przedmiotów.

Gratuluje.

Chcę poinformować, że są nowe przedmioty, na które może pan uczęszczać dodatkowo w tak trudnym dla nas czasie. Oto one:

Klub Pojedynków
Lekcje Czarnej Magii
Obrona Przed Śmierciożercami

Chcę również poinformować, że został pan Prefektem Naczelnym Gryffindoru(!?). W kopercie znajdzie pan odznakę Prefekta.
Z wyrazami szacunku,Minerwa McGonagall
Dyrektorka

Ron sięgnął do koperty i wyjął z niej odznakę Prefekta Naczelnego. Chłopaka zatkało. Nie mógł się zgodzić. Miał misję do wykonania. Musiał z Harrym i Hermioną odnaleźć Horkruksy Voldemorta. Musiał iść na rozmowę do dyrektorki. Jednak coś mu mówiło aby tego nie robić.


Szanowna panno Granger.
        Oto pani wyniki Standardowych Umiejętności Magicznych zdawanych przez panią na szóstym roku.

Skala ocen:

Oceny pozytywne:
W - Wybitny
Z - Zadowalający
P - Powyżej Oczekiwań

Oceny negatywne:
N - Nędzny
O - Okropny
T - Troll

Przedmiot - Ocena
Historia Magii - W
Transmutacja - W
Zielarstwo - W
Eliksiry - W
Astronomia - W
Obrona Przed Czarną Magią - P/W
Starożytne Runy - W
Numerologia - W
Zaklęcia - W
Opieka Nad Magicznymi Stworzeniami - W

Gratulacje.Zdała pani wszystkie wybrane przez panią przedmioty.

Chcę poinformować, że są nowe przedmioty, na które może pan uczęszczać dodatkowo w tak trudnym dla nas czasie. Oto one:

Klub Pojedynków - (Skrót: KP)
Lekcje Czarnej Magii - (Skrót: LCM)
Obrona Przed Śmierciożercami - (Skrót: OPŚ)

Z wyrazami szacunku
Minerwa McGonagall
Dyrektorka

Szanowna panno Weasley.
        Oto pani wyniki Standardowych Umiejętności Magicznych zdawanych na piątym roku.

Skala ocen:

Oceny pozytywne:
W - Wybitny
Z - Zadowalający
P - Powyżej Oczekiwań

Oceny negatywne:
N - Nędzny
O - Okropny
T - Troll

Przedmiot - Ocena
Historia Magii - Z
Transmutacja - W
Zielarstwo - W
Eliksiry - W
Astronomia - P
Obrona Przed Czarna Magią - W
Opieka Nad Magicznymi Stworzeniami - Z
Mugoloznawstwo - Z
Zaklęcia - W

Gratuluje.

Zdała pani wszystkie przez panią wybrane przedmioty.

Chcę poinformować, że są nowe przedmioty, na które może pan uczęszczać dodatkowo w tak trudnym dla nas czasie. Oto one:


Klub Pojedynków - (Skrót: KP)
Lekcje Czarnej Magii - (Skrót: LCM)
Obrona Przed Śmierciożercami - (Skrót: OPŚ)
Z wyrazami szacunku
Minerwa McGonagall
Dyrektorka

Treść listów Eleine i Mary była nieco inna, ale podobna.

Szanowne panny Parker.
        Wasza mama poinformowała nas... mnie, że będziecie w tym roku uczęszczać do Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Jeśli się panie zgodzą, to informuję, że pociąg odjeżdża z peronu 9 i ¾ ze stacji Kings Cross o godzinie 11:00 w Londynie. Chcę poinformować też, że będziecie miały przydział z innymi pierwszorocznymi.
        Jeśli chodzi o uczęszczanie na zajęcia, to proszę o przysłanie sów do 20 sierpnia z listą przedmiotów, na które chciały by panny uczęszczać. Oto one:

Transmutacja
Zaklęcia i Uroki
Eliksiry i antidota
Zielarstwo
Historia Magii
Obrona Przed Czarną Magią

Dodatkowe od trzeciej klasy:
Numerologia
Starożytne Runy
Mugoloznawstwo
Wróżbiarstwo
Opieka Nad Magicznymi Stworzeniami

Chcę poinformować, że są nowe przedmioty, na które mogą panie uczęszczać dodatkowo w tak trudnym dla nas czasie. Oto one:

Klub Pojedynków
Lekcje Czarnej Magii
Gwardia Dumbledore'a
Obrona Przed Śmierciożercami
Powodzenia w nauce.
Z wyrazami szacunku
Minerwa McGonagall
Dyrektorka

- Hura, hura, hura! Mogę zostać aurorem! - krzyczał Harry.
- Ja też!... - zawołał Ron. - ...A ty Ginny? - zwrócił się już spokojniej do siostry.
- Ja nie. Mam Powyżej Oczekiwań z Transmutacji. A ty Hermiono? - spytała ruda przyjaciółkę.
- Ja mogłabym zostać aurorem, ale jakoś mnie to nie kręci. Wolałabym rozwinąć Stowarzyszenie W.E.S.Z. - odparła.
- A ty znowu z tą wszą? Daj spokój, Hermiono, bo... - nie dokończył, bo dostał kuksa od Harry'ego. - ...Ała! A to za co!?
- Przestań, Ron. To, że Hermiona założyła Stowarzyszenie W.E.S.Z. nie znaczy, że masz jej dokuczać z tego powodu, co nie? Nie zapominaj, że Stworek specjalnie posłał Syriusza do Departamentu Tajemnic, by mnie ratować, a czym się skończyło? Jego śmiercią! Więc z łaski swojej przestań jej dokuczać. Zgoda? - zielonooki patrzył prosto w oczy przyjacielowi, a Ron odwzajemniał to spojrzenie. Po chwili Weasley odezwał się ze złośliwym błyskiem w oku:
- Dobra, Potter!... - Wszyscy podskoczyli na te dwa słowa. - ...Jak sobie chcesz, ale nie jesteś już moim przyjacielem!... - Zrobiło się cicho. Ron patrzył na wszystkich groźnie. Potem podszedł do drzwi i powiedział po przez pokój do Hermiony. - ...Jesteś kompletną idiotką, Granger zadając się z tym Potterem, ty nędzna szlamo!... - Wszyscy zgromadzeni, prócz Rona, aż krzyknęli z przerażenia. - ...Zrywam z tobą!... - w oczach Hermiony pojawiły się łzy, które spłynęły jej po policzku opadając na podłogę. Aurelia miała zrobić krok ku młodemu Weasley'owi, ale Harry ją powstrzymał chwytając ją za rękę, nie pozwalając dojść do rudzielca. - ...Dobre posunięcie, Potter... - powiedział z jadem w głosie. - ...A co do ciebie, Granger, to nigdy cię nie kochałem, ale wiedz, że twoje siostrzyczki wkrótce dołączą do waszego ojczulka i poprą jego ideę! - W tym momencie Harry zawołał:
- Auccio, Ron... - Rudowłosy podleciał do Harry'ego wbrew swojej woli. Wybraniec chwycił przyjaciela za lewe ramię wołając do reszty. - ...Trzymajcie go, bo się wyrywa!... - krzyknął. Rzeczywiście, Ron Weasley wyrywał się. John i Remus przytrzymali zdenerwowanego rudzielca, a Harry odwinął jego rękaw. Gdy to uczynił wszyscy byli zaskoczeni tym, że nie miał Mrocznego Znaku na lewym przedramieniu. - ...Mary, czy możesz zajrzeć do jego umysłu i sprawdzić co tak naprawdę zamierza? - poprosił. Dziewczyna skinęła głową i wzięła się do pracy. Trwało to kilka sekund. Gdy skończyła zwróciła się do Harry'ego:
- Niestety tak, Harry. Ron jednak chce wszystko powiedzieć naszemu ojcu i o wszystkich planach Zakonu, ale coś mi tu nie gra. Bo widzicie, czuję u Rona ciemną siłę, ale też jakby wampirzą. To tak jakby ktoś rzucił na niego zły urok - odparła.
- Co robimy? - spytał John.
- Myślę, że moglibyśmy zmodyfikować mu pamięć. - zaproponowała Eleine.
- Może po prostu mnie puścicie?! - syknął Ron, próbując się wyrwać z uścisku byłego nauczyciela i młodego Parkera. Wszyscy patrzyli po sobie, potem Harry oznajmił:
- Zwiążcie go. Zwołać wszystkich. Narada Zakonu. - rozkazał Harry.
- Drętwota!... - poleciało zaklęcie. Ron zwisł w ramionach Remusa i Johna tracąc przytomność. - ...Teraz możemy iść. - oświadczyła Eleine. Jak powiedziała tak zrobili. Poszli do kuchni.
Pół godziny później...
        Cały Zakon był już w pomieszczeniu. Ci, którzy nie byli świadkami małej kłótni Tria pytali raz po raz: "O co chodzi?"; "Dlaczego Ron jest związany?" (przenieśli go do salonu i położyli na sofie) W końcu Moody zapytał:
- Harry, co się dzieje? Dlaczego twój przyjaciel jest nieprzytomny i związany? - spytał.
- Dlatego, by mu udaremnić pójście "do Voldemorta". - zrobiło się cicho.
- A jakie są ku temu dowody? Czy ma Mroczny Znak na przedramieniu? - spytał "Szalonooki".
- Sęk w tym,... że nie ma. Lecz zauważ, Alastorze, że powiedziałem: "Do Voldemorta", a nie: "Do jego pana". Wniosek z tego taki, że Ron chciał się do niego przyłączyć i wyjawić plany Zakonu. Najgorsze jednak jest to, że Ron zna treść CAŁEJ przepowiedni dotyczącej mnie i jego. Jeśli chcemy, by Riddle nie znał jej całej nie możemy pozwolić, by do niego poszedł bez naszej zgody. - wyjaśnił dowódca.
- Ale jest problem. - odezwała się Mary pokazując na przedramię i Hermionę.
- Jaki? - spytał Lupin nie rozumiejąc znaków dziewczyny.
- No właśnie. Dzięki za przypomnienie, Mary. Otóż, jak wiecie jestem Śmierciożercą, ale niedawno dowiedziałem się, z pewnych źródeł, że także... jest nim Hermiona. - oznajmił. Poniektórych zdziwiła, a nawet przeraziła ta wiadomość.
- Co z tym zrobimy? Nie możemy was wtrącić do Azkabanu. - zauważył pan Weasley.
- Dziękuję panu... - tu Harry i Hermiona uśmiechnęli się jednocześnie. - ...Jednak Voldemort dał mnie i Hermionie zadanie, a ono nam się wcale a wcale nie spodoba. W szczególności państwu. - spojrzał na Molly i Arthura Weasley'ów.
- Dlaczego? Co to za zadanie? - dopytywała się Molly. Harry i Hermiona spojrzeli po sobie ze smutkiem i skrępowaniem.
- Ee, więc ojciec nam rozkazał... - zaczęła Hermiona, a Harry wtrącił się:
- Gdy byłem w celi osłabiony po torturach. - zaznaczył Harry.
- Byśmy... eee... zaprowadzili Rona... do niego. - wyjaśniła Hermiona jąkając się. Efekt był natychmiastowy. Na dwie sekundy zapadła cisza, a potem... pani Weasley zemdlała, jej mąż próbował ją ocucić warcząc na Harry'ego i Hermionę. Remus oraz Aurelia krzyczeli na Harry'ego coś w stylu: co wy sobie myślicie, by zawierać takie układy z takim facetem? Moody jak to Moody milczał i patrzył na nich groźnie swoim zdrowym okiem. Ginny opadła na krzesło i siedziała cicho, bliźniacy rozdziawili usta, a reszta Zakonu milczeli nie wiedząc nie wiedząc co na ten temat powiedzieć. W końcu odezwał się "Szalonooki":
- A właściwie po co macie go do niego zaprowadzić? - spytał. Zaległa cisza i wszyscy skupili wzrok na Potterze i Granger.
- Dokładnie nie wiemy, ale mamy podejrzenie, że chce także zrobić go Śmierciożercą, by mnie osłabić psychicznie przeciągając moich przyjaciół na jego stronę. - wyjaśnił Harry.
- Więc, co robimy? - spytał ktoś.


~~*~~

Inna część kraju... Pewna znana nam para...
       Całą tą sytuację oglądała pewna dwójka przyjaciół, ale nikt nie wiedział kim oni są. Jedno było pewne: nie podobało im się pomysł z zaprowadzeniem Rona do Voldemorta. Nie mogli jednak się wtrącić puki Harry Potter ich nie odnajdzie i nie pozna ich prawdziwych zamiarów.

~~*~~

Wróćmy jednak do domu Blacków...
        Przez kilkanaście minut nikt nic nie mówił myśląc nad rozwiązaniem problemu. Cisza była nie przyjemna. Nagle odezwała się Hermiona:
- Harry, chyba mam pomysł... - Wszyscy spojrzeli na brązowowłosą. - ...Pamiętasz, że twoja mama oddała za ciebie życie dając jednocześnie ochronę, której Voldemort nie potrafił ominąć? - spytała.
- Tak, to prawda, ale jak to może pomóc Ronowi? - zdziwił się.
- Zaraz wyjaśnię. 16 lat temu Voldemort został pozbawiony mocy i ciała tylko dlatego, że twoja mama oddała za ciebie życie osłaniając cię własnym ciałem, prawda?... - Potter kiwnął w milczeniu głową, a Hermiona kontynuowała. - ...Ron ma z tym wspólnego to, że mój ojciec... - w tym momencie dziewczyna usłyszała chrząkniecie ze strony swoich sióstr i natychmiast się poprawiła. - ...Przepraszam... NASZ ojciec mógł kogoś nasłać, by rzucił na Rona urok. - odparła.
- Co sugerujesz? - spytał Harry. Granger uśmiechnęła się.
- Jeśli dobrze pamiętam opowiadałeś mnie i Ronowi kilka tygodni temu to, że właśnie miłość do Syriusza uratowała cię od całkowitego opętania przez Riddle'a w czerwcu w Ministerstwie, gdy pobiegłeś za Lastringe do Atrium. I być może on rzucił na Rona Imperiusa, lub wszedł w jego ciało i manipuluje nim na odległość. - Gdy Hermiona zakończyła swój monolog zrobiło się jeszcze bardziej na chwilę cicho niż wcześniej.
- Niby jak mógł w niego wejść?... - spytał. - ...Przecież ten dom jest chroniony wieloma pradawnymi zaklęciami Blacków. Dumbledore rzucił dodatkowe zaklęcia ochronne na ten dom, jak np. Zaklęcie Fideliusa, które rzucił na siebie, lub ktoś rzucił na niego stając się w ten sposób Strażnikiem Tajemnicy miejsca Kwatery Zakonu Feniksa. - wyjaśnił pan Weasley.
- Musimy go wyzwolić z pod jego władzy. - oznajmiła Aurelia.
- Jaki masz pomysł, kochanie? - spytał Lupin (wszyscy zachichotali, pomimo sytuacji). Kobieta uśmiechnęła się tajemniczo nie zwracając uwagi na resztę.
- To moja mała tajemnica, Remusie, ale jeśli tak ładnie prosicie to wam ją wyjawię... - i posłała mu oczko. Mężczyzna zarumienił się. Wszyscy mieli takie miny jakby wojna miała się skończyć już teraz. Pani Parker wstała i podeszła do kominka. Wzięła garść połyskującego proszku Fiuu z garnuszka stojącego na gzymsie, wrzuciła go w płomienie i zawołała. - ...Cassidy, muszę z tobą pogadać! Przybądź do domu Blacków w Londynie! - Ogień zmienił barwę z purpurowego na szmaragdowy i wzniósł się nad kobietą. Chwilę potem w płomieniach pojawiła się głowa pięknej kobiety o niebieskich oczach, gładkiej cerze i długich blond włosach włosach.


- Aurla*, co się dzieje? Coś się stało? - spytała patrząc na koleżankę.
- Tak, stało się, Cas. Przyjaciel mojego siostrzeńca, Ronald Weasley jest prawdopodobnie pod Imperiusem... - wskazała na nieprzytomnego nieopodal leżącego chłopaka. Kobieta, nazywana Cas spojrzała na rudzielca i nagle zauważyła Harry'ego stojącego przy nim. - ...Chce on powiedzieć o planach Zakonu i przyłączyć się do Ga... - nie dokończyła, bo kobieta, do której mówiła już była w pomieszczeniu. Była to wysoka około 35 lat kobieta. Stała obok Aurelii i patrzyła prosto na zielonookiego jak na jakieś bóstwo. Po chwili zrobiła jeden krok z pytaniem:
- Ty jesteś Harry James Potter, syn Lily Evans i Jamesa Pottera? - spytała.
- Tak. A pani to kto? - spytał Ten.
- Cassidy Lusynda Snape. Jestem władczynią elfów miasta zwanego Erpegia w Ameryce Południowej. - Cisza trwała tak długo, że aż Aurelia powiedziała:
- Cas, może byś wzięła się do roboty, co? - spytała.
- Och, tak. Masz rację, Aurlo... - Elfka podeszła do Rona i wyjęła różdżkę. W tym samym momencie Harry, Hermiona i Ginny zagrodzili jej drogę. Blond włosa popatrzyła na nich ze zdziwieniem. - ...O co chodzi? Przecież chcecie, by wasz przyjaciel był z powrotem sobą. - powiedział nieco zaskoczona ich zachowaniem.
- Tak, chcemy, lecz jesteś Snape'em, a my im nie ufamy. - oświadczył Harry.
- Ach, oto chodzi. Nie do końca jestem z ich rodziny, gdyż jestem żoną Severusa. Straciłam z nim kontakt 18 lat temu. Gdy Snape'owie dowiedzieli się, że nie popieram Voldemorta wyklęli mnie i skreślili ze swojego drzewa genologicznego. - oświadczyła Cas.
- A w jaki sposób stałaś się władczynią elfów? - spytała Hermiona.
- Dwanaście lat temu przybyłam do nich. Była już tam Aurelia ze swoimi córkami i zaprzyjaźniłyśmy się. Czy teraz mi pozwolicie uratować Ronalda Weasley'a? - spytała.
- A skąd wiesz o Zakonie? - spytała Ginny.
- Wiem o was praktycznie wszystko. Nie tylko o Zakonie Feniksa, ale też Gwardii Dumbledore'a i Armii Hogwartu**. Znałam Albusa Dumbledore'a. Gdy miałam problemy pomagał mi. - wyjaśniła. Wszyscy zgromadzeni naradzili się (prócz Aurelii, Cassidy i Rona, który, ten ostatni był wciąż nie przytomny). Obie usłyszały zdania takie jak: "I co robimy?"; "Możemy jej ufać?"; "Przecież to Snape, a Snape'om się nie ufa!"; "Pozwolimy jej na to, by tknęła Rona?"; itp. Pani Parker niewytrzymała i zawołała na cały głos:
- Posłuchajcie mnie wszyscy!! Cassidy co prawda jest żoną Severusa Snape'a, ale to nie znaczy, że macie ją porównywać do Śmierciożerców i oskarżać ją o coś czego nie zrobiła!... - zawołała już nie na żarty zdenerwowana czarnowłosa. - ...Albo jej zaufacie i pozwolicie na działanie, albo rzucę na was klątwę lub urok! Mało tego obudzę Rona, rozwiążę go, puszczę do Voldemorta i będzie po krzyku! Ron powie o planach Zakonu Tomowi! Albo pozwolicie jej na zdjęcie tego przeklętego zaklęcia, albo zrobię wam krzywdę!... - wykrzyknęła im prosto w twarz. - ...Chociaż tego nie chcę... - wymamrotała cicho. Młodzi byli wstrząśnięci wybuchem Aurelii, a starsi po prostu skamienieli. W końcu Harry, Hermiona i Ginny wystąpili przed elfkę i powiedzieli jedno po drugim:
- Dobrze. - oświadczył Harry.
- Zgadzamy się. - dodała Ginny.
- Pomóż mu. - poprosiła Hermiona, potem odsunęli się na boki robiąc przejście elfce. Cassidy uśmiechnęła się, pogratulowała przyjaciółce i podeszła do rudzielca. Sprawdziła jego stan i obudziła go. Chłopak otworzył oczy i rozejrzał się dookoła. Po czym niespodziewanie wstał, wyjął różdżkę i wycelował w pierwszą lepszą osobę jaką była Eleine. Już miał objąć ramieniem jej szyję, gdy pani Snape wyciągnęła rękę w jego kierunku i zawołała:
- Stój!... - Ron usłuchał jej i zatrzymał się, ale wciąż celował w Eleine różdżką. W głosie kobiety był taki ton, że młodzieniec ustąpił, a u reszty osób w pomieszczeniu zjeżyły się włosy na karku. Elfka wymamrotała dziwne słowa w języku elfim przy czym robiąc jakieś ruchy. Z tego co powiedziała Aurelia wynikało, że to elfi rytuał. Gdy Ron na chwile zasnął Cassidy powiedziała. - ...Więc tak, proszę o pozostanie tylko najbliższych temu chłopcu osób... - Jak powiedziała tak zrobili. Cały Zakon wyszedł, a zostali tylko: Weasley'owie, Harry i Hermiona, no i prowadząca czyli pani Snape. Ta ostatnia zmieniła swój ubiór na niebieski ze złotym obramowaniem i elfim herbem: Drzewo na jasno-niebieskim tle, a wokół niego porozrzucane zielone liście. Wyjęła różdżkę. - ...Exire pron quicumque daemonium abscedere evanenescere infinitas longe sedare animus vita rabur... -(tł.: "Niech wyjdzie z ciebie ten demon, który tkwi w tobie i przywróci duszę żywą i silną"). Teraz powiedziała po angielsku. - ...Confuviate***... - ponownie wykonała skomplikowany ruch rękoma. Dokładnie mówiąc: uniosła lewą rękę w górę, a prawą dzierżącą różdżkę skierowała przed siebie, po czym powiedziała szybko, patrząc Ronowi prosto w twarz, który się obudził, ale był jakby w transie. Patrzył srebrnowłosej prosto w oczy niewidzącym wzrokiem. - ...Zapomnij, że chcesz się przyłączyć do Lorda Voldemorta, powiedzieć mu o planach Zakonu Feniksa i Gwardii Dumbledore'a, oraz przepowiedni dotyczącej Harry'ego Pottera i Lorda Voldemorta. Będziesz posłuszny wyżej wymienionym Organizacjom, a przyjaciołom będziesz wierny, przyjacielski, kochany, uczciwy i będziesz im doradzał w przeróżnych sprawach, ale nie do przesady. Będziesz zawierał przyjaźnie z osobami najmniej tego godnymi, dobre i przeciwne Czarnej Magii oraz idei Toma Riddle'a II. Nie będziesz zawierał przyjaźni z żadnymi tyranami na świecie. Będziesz się dużo uczyć, by pomóc swojemu przyjacielowi Harry'emu Potterowi w wykonaniu jego zadania. - Po wyrecytowanej formułce opadła na najbliższe krzesło i napiła się gorącego płynu z kubka, który podała jej Aurelia, a Ron upadał w między czasie na posadzkę. Przyjaciele sprawdzili jego stan i po chwili stwierdzili, że jest nieprzytomny.
- Hej! On jest nieprzytomny! Coś ty mu zrobiła?! - spytała Hermiona blond kobietę, która jak gdyby nigdy nic piła z kubka jakiś parujący płyn. Ta spojrzała na nią z nad kubka i odpowiedziała:
- To skutek uboczny tego zaklęcia. Spokojnie,... - upiła trochę płynu i dokończyła. - ...przeżyje, a obudzi się za jakąś minutę. - wyjaśniła.
        Ronald Weasley leżał na podłodze nieprzytomny, a zgromadzeni chodzili w tą i z powrotem po salonie czekając na odpowiednią chwilę. Wszyscy, nie pomijając pani Snape i pani Parker zastanawiali się w myślach: "Czy to zaklęcie zadziała?".
        Gdy Ron w końcu się obudził zgromadzeni wstrzymali oddechy myśląc o tym samym: "Czy będzie taki jak dawniej?"; "Czy się powiodło?"; "Czy podniesie różdżkę?"; "Czy zaatakuje?". Lecz nic takiego się nie stało. W zamian za to rudzielec wstał i rozejrzał się wokoło, a zauważając ich przerażone spojrzenia spytał:
- Stało się coś?... - Cisza. - ...Czemu się tak na mnie patrzycie? Zobaczyliście Voldemorta, czy co?... - Teraz dopiero zrobiło się cicho (jeśli w ogóle to możliwe). Trwała ona co najmniej dobre pięć sekund. Pierwszą osobą jaka się otrząsnęła z zasłyszanych ostatnich dwóch zdań była... Hermiona. Podeszła do chłopaka i... pocałowała go w usta, aż go zatkało. Trwali tak jakąś minutę. W końcu rudzielec odsunął się od brązowowłosej i spytał. - ...Czy ktoś mi wreszcie powie, co się tu dzieje?! I czemu się na mnie gapicie? - lekko zdenerwował się rudzielec.
- Ja ci powiem... - wtrąciła się Aurelia. Ten spojrzał na nią. - ...Byłeś pod silnym i trwałym wampirzym urokiem, a można go zdjąć tylko elfim rytuałem, który odprawiła moja stara przyjaciółka, Cassidy Snape. - oznajmiła pokazując na wyżej wymienioną. Ron patrzył na obie kobiety, na Aurelię i na Cassidy, potem zawołała dość głośno:
- Kolejny Snape w Zakonie Feniksa!?! Na dodatek w Głównej Kwaterze...!?! - urwał, bo jego była dziewczyna powiedziała szybko:
- Ron, zaczekaj! Wyjaśnimy ci kim ona jest, jak się tu znalazła i czemu musiała zrzucić z ciebie zaklęcie! - uspokajała go Hermiona. Chłopak spojrzał na swoją byłą dziewczynę spode łba. Po czym usadowił się na najbliższym krześle i kiwnął głową zachęcając do wyjaśnień. Wszyscy odetchnęli z ulgi, a Aurelia opowiedziała całą historię przyjaciółki i to co się tu wydarzyło.
        Po 10 minutach rudowłosy spojrzał na elfkę i oświadczył:
- No dobra, pani Snape. Przepraszam cię... - wyciągnął ku niej rękę, po czym dodał. - ...i dziękuję.

~~*~~

        Tego wieczoru Harry siedział na łóżku zastawiając się czy przyjąć posadę, o której była mowa w liście od McGonagall.
- Harry, czy coś się stało? - rozległ się głos Johna wchodzącego do ich pokoju. Kroki Parkera były tak ciche, a Harry był tak pogrążony w swoich myślach, że nie usłyszał nawet otwieranych drzwi.
- Nie. Nic się nie stało. - odparł nie patrząc na niego, a ton jego głosu nie był zbyt przekonujący.
- Przecież widzę. Powiedz mi co się stało, Harry? - poprosił mężczyzna. Młodzieniec popatrzył na przyjaciela.
- No dobra, powiem. Dostałem propozycję posady nauczyciela Obrony w Hogwarcie. Mam się stawić za godzinę w gabinecie McGonagall. - wyjaśnił.
- To przecież dobra wiadomość, ale dlaczego tak się martwisz? To dobra posada. - zdziwił się Parker. - "Najwyraźniej nie wie o klątwie" - pomyślał Potter, a potem odpowiedział mu na głos:
- Z jednej strony tak, ale z drugiej nie. Bo widzisz, John posada nauczyciela Obrony jest przeklęta. Każdy nauczyciel podejmujący się tej posady albo umrze, bądź stanie się z nim coś tak poważnego, że zrezygnuje ze strachu lub dla dobra innych pod koniec roku. Tak było z Remusem Lupinem. Snape powiedział Ślizgonom, że on jest wilkołakiem. Odszedł z obawy, że rodzice uczniów zaczną go straszyć, czy coś w tym stylu. Dlatego się waham. Jeśli ktoś dowie się, że jestem Śmierciożercą przybędą aurorzy i mnie zamkną w Azkabanie. Nikt nie może się o tym dowiedzieć. Wiecie o tym tyko wy oraz Voldemort i sami Śmierciożercy. - oświadczył.
- Aha. Może ja pójdę za ciebie? - zaproponował mężczyzna siadając obok niego.
- Nie, John. Już napisałem McGonagall, po odejściu Cassidy, że przyjdę, ale pod warunkiem, że się zastanowię przez ten czas. - oznajmił.
- Czy ktoś jeszcze wie o tym? - spytał.
- Nie. Nikt nie wie, że dostałem propozycje posady nauczyciela. Postanowiłem, że gdy się podejmę tej pracy to im powiem, a najlepiej dopiero w szkole. - oświadczył.
        Rozmawiali tak przez godzinę, aż w końcu Harry musiał już iść. Zszedł na dół i skierował się do kuchni, gdzie podszedł do kominka. Miał szczęście, że nikogo nie było. Wziął z gzymsu garść proszku Fiuu i wrzucił w płomienie wołając adres swojego celu podróży i wskoczył do kominka.
        Po paru chwilach znalazł się na dywaniku gabinetu dyrektorki McGonagall. - ...Dobry wieczór, pani dyrektor. Przepraszam za spóźnienie. - powiedział od progu. Dopiero teraz zauważył, że przed biurkiem stały trzy krzesła. Dwa były już zajęte. Na pierwszym siedział rudy mężczyzna o fiołkowych oczach.


A na drugim dziewczyna o piwnych oczach i rudych jak wiewiórka włosach.


Ze zdjęć jakie posiadał, na których byli jego rodzice zdawało by się, że wyglądała jak jego matka w młodszej wersji.
- Nic nie szkodzi, panie Potter. Usiądź proszę... - Chłopak tak zrobił. Dziewczyna lekko się poruszyła i tylko na niego spojrzała krótko, ale nic więcej nie zrobiła. - ...Panie Potter, jak napisałam panu w liście, będą tu jeszcze dwie osoby. Przedstawiam panu Davida Michaela Blackhorse'a i Shalie Lilianne McGray. Proszę państwa przedstawiam wam Harry'ego Jamesa Pottera. Proszę teraz zaprezentować się. Tylko jedno z was będzie tu nauczycielem OPCM-u. - oświadczyła surowo.
        Każde z nich opowiadało o sobie bardzo szczegółowo. Harry przyjrzał się dłużej pannie McGray. Wydawało mu się, że widział gdzieś Shalie. W jej oczach zauważył coś znajomego. Ale co? Tego Potter nie wiedział. Bez przerwy na niego nerwowo zerkała.
        Gdy mężczyzna opowiadał o sobie dowiedział się, że pan Blackhorse ma córkę i oboje pracują w ministerstwie. On, jako auror, a ona jako modyfikatora, ale zanim Lord powrócił do życia pracowała jako uzdrowicielka w św. Mungu.
        Z kolei panna McGray od trzech lat pracuje jako aurorka. Jej rodzice zginęli, gdy miała trzy lata. Wie, że ma dwóch braci, którzy są bliźniakami. Obaj obecnie są gdzieś w Europie, a ona sama wychowywała się w Irlandii. Dużo podróżuje nabierając doświadczenia. Gdy napomniała o braciach łzy jej napłynęły do oczu i spojrzała trochę dłużej na Pottera. - ...Tak więc widzi pani, muszę mieć tę posadę, by znaleźć braci. Proszę, pani dyrektor. - poprosiła.
- Pomyślę, panno McGray. Panie Potter, a jaki jest pana cel, by mieć tę posadę? - profesorka zwróciła się do najmłodszego. Cała trójka na niego spojrzała oczekując opowieści.
- Widzi, pani, pani dyrektor mówiłem już parę godzin temu o moim celu. Więc pani wie jaka jest powaga sprawy. Tak, więc proszę o bezterminowe przeszukanie biblioteki i całej szkoły na temat Voldemorta... - Tu wszyscy się wzdrygnęli, ale Wybraniec nie zwrócił na to uwagi i kontynuował. - ...Mogli by mi pomóc również moi przyjaciele, ale jeśli chodzi o pana Blackhorse'a i pannę McGray to myślę, że do czegoś się przydadzą. Jeśli pani mnie przyjmie na to stanowisko, to na pewno znajdzie pani im jakieś zajęcie w Hogwarcie. Tak na pocieszenie. - spojrzał na nich oboje i uśmiechnął się. Oni też odwzajemnili uśmiechy. Dyrektorka popatrzyła na całą trójkę, a potem na Pottera.
- Dobrze, Harry, masz tę posadę, ale wiesz czego się podejmujesz i jakie jest ku temu ryzyko? - spytała zmartwiona.
- Tak, Minerwo. Wiem i jestem świadomy ryzyka. - oświadczył wstając.
- Dobrze, witamy w gronie nauczycielskim, profesorze Potter... - Kobieta obeszła biurko i uścisnęła mu rękę. - ...Powiadomię was, gdy znajdę jakieś zajęcia.
- Nie, Minerwo. Mam dla nich zajęcia. Pamiętasz co napisałaś w moich wynikach SUM-ów? Klub Pojedynków, Lekcje Czarnej Magii i Obrona Przed Śmierciożercami. Pasuje wam? - zwrócił się do dwojga pozostałych. Ci spojrzeli po sobie, lecz to Shalie odpowiedziała za nich oboje:
- Nie, Harry. Dziękujemy za dobre chęci, ale odmówimy... - Po czym zrobiła coś dziwnego. Otóż, podeszła do młodego Pottera i pocałowała go w czoło, potem dodała ciszej, o dziwo, w mowie węży: - "...Wiem, że rozumiesz ten język, Harry. Kiedyś się jeszcze spotkamy. Obiecuję. Myślę, że stanie się to już wkrótce i w najmniej spodziewanym momencie. Dowiesz się też kim jestem dla ciebie. Nie mów nikomu o tym, co ci teraz powiedziałam. Do zobaczenia, mój bracie." - Harry, lekko zszokowany patrzył na nią z niedowierzaniem. Gdy skończyła swoją wężową przemowę wyszła bez słowa zamykając za sobą cicho drzwi. Wszyscy w pomieszczeniu byli zaskoczeni tą sytuacją.
- Harry, co ona powiedziała? - spytała kobieta.
- N-nic takiego. - Na tym rozmowa się zakończyła i rozeszli się do siebie.


_________________________________
Od autorki:
* Aurla to zdrobnienie od Aurelii.
** Armia Hogwartu jest organizacją założoną przez rodziców Harry'ego i jego przyjaciół.
*** Confuvate - jest połączeniem Confundus i Olibviate.

2 komentarze:

Lynx pisze...

Przepraszam Cię że tak krótko skomentuję ale cóż jest 19:44... :)
A więc rozdział mnie bardzo wciągnął... Był bardzo ciekawy...
oraz życzę sporej ilości weny... :)
Pozdrawiam
Małgosia
PS na mym blogu powstał chyba 8 rozdział pt.: "Wspomnienia i nowa miłość"

Żywek pisze...

Nie ma czegoś takiego jak SUMY na 6 roku!

Tablica ogłoszeń

UWAGA!
Opowiadanie zostało przeniesione z poprawakami na wattpad.com. Szukajcie nicku: Cessidy84.


P.S. Byłabym wdzięczna, gdyby ktoś jeszcze raz przeczytał opowiadanie, bo pojawiły się poprawki.