Moja lista przebojów 2

25 listopada 2012

Rozdział 12 - Przydział i rozmowa

Klik

Alina wyszła z szeregu i usiadła na stołku.
- Hmm... Ciekawe. Podobnie jak u Harry'ego Pottera, ale nieco inaczej. Tak, mnóstwo inteligencji, odwagi, upartości, zaradności i zdecydowania, ale też chytrości... Ciekawe... Gdzie, by ją przydzielić?... - zastanawiała się Tiara. - "Jak u Harry'ego? Dziwne" - pomyślała Alina. - ...Już wiem! Gryffindor! - To ostatnie słowo Tiara zawołała na całą Salę. Stół Gryfonów był pod wrażeniem.
         Jeszcze kilka osób dostało przydział i w końcu nastało nazwisko:
- Dumbledore, Allan. - Harry wytrzeszczył oczy i spojrzał na chłopaka, który szedł ku niemu. Miał blond włosy i piwne oczy.


Allan usiadł na stołku i czekał. Po chwili Tiara zawołała na cały głos:
- Gryffindor! - Stół Gryfonów zatrząsł się od oklasków. Harry spojrzał na następne nazwisko i aż jęknął z wrażenia i wydukał cicho (ale nie tak cicho, by nie usłyszeli go w pomieszczeniu).
- Dumbledore, Nicolas. - wyszeptał Harry. Chłopak, wręcz przeciwny do swojego brata (ale czy brata?) usiadł na stołku. Posiadał brązowe włosy, czarne oczy i bladą cerę.


Gdy Tiara ledwo dotknęła jego głowy zawołała:
- Slytherin! - Zrobiło się na chwilę cicho, a potem ogłuszające oklaski od strony stołu Ślizgonów. Potem coraz liczniejsze i głośniejsze. Gdy oklaski ucichły Harry powiedział to samo nazwisko, ale inne imię:
- Dumbledore, Rosemary! - Harry'ego chyba nic już nie mogło zdziwić. Wyszła dziewczyna o kasztanowych włosach i dziwnie znajomych niebieskich oczach. Takie same jak u byłego dyrektora, tyle że młodsza i przeciwna wersja.


Rose usiadła na stołku i wstała, gdy Tiara wrzasnęła:
- Gryffindor!
Doszedł do litery "H"...
         - Hoof, Geandley! - Wyszła dziewczyna o szatynowych włosach i czarnych oczach.


Wyglądała na jakieś 16 lat. Usiadła na stołku i czekała.
- Hmm... Bardzo interesujące. Inteligencja, zaradność, trochę Puchona, ale dobra. Niech będzie: Ravenclaw! - Stół Krukonów zawył z radości.
- Hoof, March! - Wyszedł chłopak na oko 15 lat. Miał brązowe włosy i czarne oczy.


- Ravenclaw!
         Po jakiś czasie Harry zobaczył znajome nazwisko:
- Malfoy, Shopie. - (czytaj: Szołpii) Wyszła dziewczynka o długich prostych blond włosach i ciemnoszarych oczach.

 


Na pierwszy rzut oka była bardzo ładna i niewinnie wyglądała. Lecz jak to się mówi: Pozory mylą. Panna Malfoy usiadła na stołku i tak jak w przypadku Nicka, Tiara ledwo co dotknęła jej głowy, gdy krzyknęła:
- Slytherin! - Dziewczynka wstała i w podskokach pobiegła rozpromieniona do Dracona. Harry'emu wydawało się, że są bardzo zaprzyjaźnieni. - "Ciekawe" - pomyślał i dalej czytał.
         Po jakimś czasie nastała kolej na siostry Parker. Pierwsza wystąpiła Eleine. Czarnooka usiadła na stołku i czekała na decyzje Tiary.
- Ciekawe. Zaradność, zdecydowanie, trochę Ślizgona, wierna, pilna, opiekuńcza i kochliwa. Dobra, niech stracę! Hufflepuff!
- CO!? - wrzasnęła Hermiona, gdy tylko usłyszała nazwę domu, do którego pasuje niebieskooka.
- Uspokój się, Hermiono. To nie koniec świata, że twoja siostra jest w innym domu niż ty. - pocieszał swoją dziewczynę Ron.
- Ale przecież to moja siostra! A rodzina powinna być razem! - załkała panna Granger.
- Tak, to prawda. Tak jest w przypadku mojej rodziny... - powiedział Ron, ale po chwili dodał. - ...A pamiętasz bliźniaczki Patill? One są w różnych domach. Z tymi Dumbledore'ami jest tak samo.
- No tak. Masz rację. - burknęła Hermiona i przytuliła się do swojego chłopaka.
- Czy dobrze usłyszałam? Parker jest twoją siostrą? - spytała Lavender Brown.
- Tak, ale to długa historia. - odparła Hermiona.
- I nie zbyt, by ci się spodobała. - dokończył Ron. W tym momencie usiadła na stołku Mary. Siedziała chwilę potem zeszła smutna na twarzy, gdy Tiara zawołała:
- Ravenclaw! - W tym momencie, co było zaskakujące, brązowooka zemdlała.
- Hermiono! - zawołał Ron. Harry przypadkiem to zauważył. Telepatycznie powiedział do przyjaciela.
- "Ron, zanieś ją do wieży i zostań z nią. I nie reaguj, gdy odzywam się do ciebie telepatycznie!" - Ron spojrzał na przyjaciela i kiwnął głową. Po czym wziął na ręce swoją dziewczynę i zniknął za rogiem korytarza. W tym samym czasie Minerwa zwróciła się do Harry'ego:
- Potter, chodź tu na chwilę. - zielonooki zrobił to.
- Co się stało, pani dyrektor?
- Możesz mi powiedzieć, co się stało pannie Granger? - spytała dyrektorka.
- Hermiona tylko zemdlała, proszę pani. Myślę, że nie zbyt przyjęła informację, że wszystkie trzy, Hermiona, Mary i Eleine są w różnych domach. Są siostrami, na dodatek trojaczkami. Pomimo, że tak krótko się znają przywiązały się do siebie. Ron zaniósł ją do wieży. Powiedziałem mu telepatycznie, by tam ją zaniósł i został z nią. - odpowiedział.
- Rozumiem. Kto więc zaprowadzi nowych Gryfonów do wieży? Przecież pan Weasley i panna Granger są Prefektami. W tym pan Weasley jest Naczelnym Prefektem. - poinformowała go kobieta. Harry popatrzył na nią chwilę po czym odpowiedział z uśmiechem:
- Ja to zrobię. - oznajmił
- Dobrze. Przeprowadzaj dalej Ceremonię. - Harry skinął głową i wrócił do przydzielania.
- Riddle, Marvolo! - Wystąpił młodzieniec na oko 17 lat. Miał jasną cerę, blond włosy i rażąco zielone oczy.


- Och, naprawdę ciekawe. Mnóstwo inteligencji, odwagi, zimnej krwi, ale też dumy... Interesujące. Niech będzie,... Gryffindor! - Marvolo zsiadł ze stołka i usiadł obok Ginny, która z kolei wstała szybko i usiadła obok Colina i Denisa Creevey'ów. Harry, nie zwracając uwagi na sytuację przy swoim dawnym stole, czytał dalej.
- Riddle, Tom III?... - zdziwił się Harry. Spojrzał przed siebie i zobaczył totalne przeciwieństwo poprzedniego osobnika. Ciemna karnacja, czarne włosy i oczy. Było w nich widać rządzę mordu i nienawiści na stojącym przed nim osobnikiem (mowa o Harrym). Najgorsze było to, że Harry'ego zaczęła boleć blizna, z każdą chwilą, gdy do niego podchodził. A gdy tylko ich spojrzenia się spotkały Mroczny Znak Harry’ego zaczął dawać się we znaki. Na dodatek widział go już wcześniej podczas swojej inicjacji na Śmierciożercę. Riddle usiadł na stołku i czekał chwilę. Potem Tiara wrzasnęła na cały głos:
- Slytherin! - Młodzieniec uśmiechnięty od ucha do ucha usiadł obok rodzeństwa Malfoy'ów.
         Gdy po paru minutach Harry skończył czytać długą listę, zaniósł Tiarę, pergamin i stołek do bocznej komnaty. Po czym usiadł przy stole prezydialnym obok Minerwy.
- Witam was w nowym roku szkolnym. Mam dla was pewne wiadomości, ale zanim je ogłoszę najpierw zjedzmy te pyszne potrawy! Smacznego! - oznajmiła profesor McGonagall.
         Wszyscy byli zaciekawieni dlaczego ich Harry Potter siedzi z nauczycielami, a nie przy stole Gryfonów. Nie którzy podejrzewali, że może być on nauczycielem lub coś kombinuje. W połowie posiłku Mary zwróciła się do Harry'ego telepatycznie:
- "Harry, dlaczego usiadłeś przy stole nauczycielskim, a nie przy przyjaciołach?" - spytała.
- "Dowiesz się po kolacji. Bądź cierpliwa, Mary" - odpowiedział nie przerywając jedzenia.
- "Dobra"

~~*~~

Tymczasem w innej części zamku...
         Gdy Ron szedł korytarzami Hogwartu bardzo się martwił o swoją dziewczynę i poprzysiągł zawsze ją chronić. Gdy doszedł do portretu Grubej Damy nie miał odwagi wypowiedzieć TEGO hasła. Stał tak kilka minut, uprzednio położywszy dziewczynę na posadzce. W końcu Hermiona się obudziła, a widząc co się dzieje i gdzie się znajdują, powiedziała słabo do portretu:
- Lord Voldemort. - Gruba Dama usłyszała jej cichy oraz słaby głosik i otworzyła przejście. Rudzielec lekko drgnął, gdy zobaczył, że portret się otwiera, ale wziął pannę Granger na ręce i przeszedł przez dziurę za portretem usadowiwszy Grangerównę w fotelu. Spojrzał na nią. Siedziała lekko się chwiejąc.
- Dzięki, Ron. Jesteś kochany.
- Nie ma za co, Hermiono. - Dziewczyna patrzyła na swojego chłopaka i oświadczyła:
- Wciąż nie możesz wymówić jego imienia, Ron. To jest oburzające! Jeśli jeszcze raz, coś się takiego wydarzy zerwę z tobą. - zawołała.
- Ale, Hermiono, nie możesz. Za bardzo się kochamy.
- Wiem, Ron. Mam chyba pomysł. Jeśli wypowiesz jego imię bez śladu lęku, to zaplanuję kilka Prób dla Malfoy'a. - oświadczyła.
- Dla Malfoy'a? - spytał z niedowierzaniem.
- Tak. Przez ostatni rok zauważyłam w jego zachowaniu, że zaczął się po kryjomu mi przyglądać, ale ze względu na to, że miał misję do spełnienia daną od Voldemorta... - tu Ron się wzdrygnął. Dziewczyna spojrzała na niego z lekką złością. - ...Muszę go sprawdzić, ale incognito. Najpierw naucz się wypowiadać imię Lorda Voldemorta na głos bez lęku, a potem niech najpierw Malfoy się do nas dołączy, a potem się zobaczy. - W tym momencie weszło kilka osób przez wejście do Pokoju. Ron podszedł do Lavender Brown i Parvati Patill.
- Hej, dziewczyny, wiecie oczywiście, że Hermiona zemdlała na uczcie, prawda? - spytał dla pewności.
- Ron, nic mi nie jest... Aj! - i spadła z fotela próbując wstać.
- Hermiona! - Ron i dziewczyny podbiegli do brązowowłosej, podnieśli ją i ponownie usadowili w fotelu.
- Zanieście ją do waszego dormitorium. Jest najwyraźniej osłabiona, ale wystarczy tylko, że odpocznie. - Lavender i Parvati usłuchały polecenia kolegi, który był Prefektem Naczelnym. Zaprowadziły Hermionę na górę, ale gdy były na szczycie, ta ostatnia powiedziała:
- Niedługo przyjdzie tu Harry. I wiesz co? Jest on nauczycielem Obrony.
- COOO?! - wrzasnęli jednocześnie Ron i Hermiona. Ron był tak zszokowany, że już więcej nic nie chciało mu się powiedzieć. Poszedł do swojego dormitorium bez słowa.
         Po paru minutach weszli do środka inni jego lokatorzy. Rudy nawet nie zwrócił na nich uwagi, ale słyszał jednym uchem jak to są zaskoczeni, że ich kolega z klasy jest ich nauczycielem, a drugim wypuczał. Nagle do pomieszczenia weszło dwóch młodzieńców...

~~*~~

Trochę wcześniej... Wielka Sala... Po kolacji...
         Minerwa wstała i oznajmiła:
- Drodzy uczniowie i nauczyciele. Nasz dozorca, pan Filch prosił bym przypomniała, że magia na korytarzach jest zabroniona. Chodzenie po korytarzach po godzinach nocnych także jest wzbronione. Wyjątkiem są Prefekci, Prefekci Naczelni, nauczyciele i aurorzy. Mam też i dobrą wiadomość. Chcę oznajmić, że w tym roku nauczycielem Obrony Przed Czarną Magią będzie... Harry Potter!... - Zrobiło się zamieszanie jak i wśród uczniów oraz wśród nauczycieli. Kobieta podniosła głos. - ...Chcę również poinformować, że pan Potter będzie opiekunem domu Gryffindor.
- Minerwo, czy mogę coś powiedzieć? - odezwał się wyżej zainteresowany.
- Tak, oczywiście, profesorze Potter. - odpowiedziała dyrektorka i usiadła. Harry wstał, okrążył stół, stanął na podium i oznajmił:
- Dziękuję, Minerwo.... - spojrzał na wszystkich w Sali i zaczął mówić: - ...Drodzy nauczyciele i uczniowie nazywam się... a zresztą i tak nie muszę się przedstawiać, bo każdy mnie tu zna... - tu rozległo się kilka chichotów, a Harry tylko się uśmiechnął figlarnie. - ...Cóż, przebywam w świecie czarodziejów już siódmy rok, a tyle się nauczyłem. W tym roku postaram się was nauczyć czegoś czego się sam nauczyłem w wakacje. Czemu przyjąłem stanowisko nauczyciela OPCM? Nie powiem dlaczego. Zamiast dyrektor McGonagall ja powiem kto ma prowadzić Klub Pojedynków, Lekcje Czarnej Magii, Gwardię Dumbledore'a i Obronę Przed Śmierciożercami... - "Przecież miałam to właśnie powiedzieć" - pomyślała Minerwa, ale nic nie powiedziała. Harry przecież robił to za nią. - ...Otóż, Klub Pojedynków będą prowadzić moi przyjaciele: Hermiona Granger, Ronald Weasley, Marylene i Eleine Parker. Będą mieć takie same prawa jak inni nauczyciele. Będą mogli odejmować i dodawać punkty, a także karać szlabanem. Jeśli chodzi o Lekcje Czarnej Magii te zajęcia będą prowadzić Percy Levender i Jonathan Parker. Tak, drodzy przyjaciele, ten ostatni to brat Mary, Eleine i Hermiony... - pokazał na mężczyzn, którzy weszli do pomieszczenia za stołem nauczycielskim. - ...Obronę Przed Śmierciożercami będziemy prowadzić wspólnie lub dwoje z nas... Każdy z was słyszał o organizacji zwanej Gwardią Dumbledore'a. Te zajęcia będę prowadzić wspólnie z Ronem i Hermioną, czasem z Percym Levenderem lub Johnem Parkerem. Dziękuję za udzielnie mi głosu. Allan i Rose Dumbledore, a także Marvolo Riddle i Alina Anderson proszę by poszli za mną i pierwszorocznymi, a reszcie życzę dobranoc. - zakończył Harry kierując się do wyjścia. Dyrektorka patrzyła za młodzieńcem, po czym wstała i oznajmiła:
- Słyszeliście co powiedział profesor Potter? Do łóżek! - Gdy Harry przechodził koło swojego dawnego stołu wszyscy jego koledzy-uczniowie z Gryffindoru zasypali go pytaniami takimi jak: "Czemu nam nie powiedziałeś?!"; "Trzymałeś to w tajemnicy przez tak długo!"; "To nie fair!"; "Ciekawe jak zareaguje Ron?" - I tak w kółko. Nawet Mary i Eleine, które go złapały na schodach spytały:
- Czemu nam nie powiedziałeś? - zawołały zgodnie. Na ich twarzach widniał zachwyt i zawód jednocześnie. Jednak on powiedział, że pogada o tym na najbliższej lekcji z siódmą klasą, potem skierował się ku schodom z nowymi Gryfonami ku portretowi Grubej Damy na siódmym piętrze. Gdy stanęli przed portretem wymienionej kobiety ta spytała:
- Hasło? - Harry odpowiedział:
- Lord Voldemort... - Uczniowie wzdrygnęli się na dźwięk tego imienia, ale kobieta nie. Gdy weszli Harry stanął po środku Pokoju Wspólnego i powiedział na wstępie. - ...Zapamiętajcie to hasło, bo inaczej tu nie wejdziecie i nie powiedzcie nikomu, kto nie jest Gryfonem, tego hasła. Zapamiętajcie też to zdanie: "Strach przed imieniem zwiększa strach przed tym, kto je nosi". A teraz tak, dormitoria chłopców są po lewej stronie, a dziewcząt są po prawej. Wasze rzeczy już tam na was czekają. Dobranoc wszystkim... - Harry poszedł na górę do dormitorium chłopców siódmego roku wraz z Marvolem (W tym samym czasie chłopcy rozmawiali o Harrym - z wyjątkiem Rona). Powiedział mu, że od dziś może zająć jego posłanie. Harry zobaczył swoich byłych współlokatorów. Gdy go zobaczyli zamarli na moment. Młody nauczyciel przez chwilę patrzył na nich. - ...Niespodzianka. - powiedział jak gdyby nigdy nic.
- Taa. - zachichotał Seamus pierwszy otrząsając się z szoku.
- Dla mnie to bomba. - powiedział Neville.
- Jestem pod wrażeniem, profesorze. - oświadczył Dean.
- Dzięki... - powiedział zielonooki. Spojrzał teraz na swojego wciąż milczącego przyjaciela. - ...A co ty masz do powiedzenia, Ron? - Ten zwrócił na niego wzrok. Patrzył w jego zielone oczy przez chwilę, a potem podszedł do niego w milczeniu i oświadczył:
- Gratuluję ci, stary. - wyciągnął ku niemu rękę. W jego głosie nie było słychać zazdrości, tak jak na czwartym roku, ale prawdziwe słowa i nawet się uśmiechnął. Harry również odwzajemnił uśmiech i przytulił go jak brata.
- Dzięki, Ron. A gdzie jest Hermiona? - spytał, gdy go puścił.
- W swoim dormitorium. Dziewczyny się nią zajęły, gdy wchodziłem na górę.
- Ach tak. Czy powiedziały jej o tym kim jestem? - spytał.
- Tak. A nawet wykrzyczały jak były na klatce schodowej. - odparł zaśmiał się Seamus. Harry uśmiechnął się.
- Chodź, Ron. Pójdziemy po nią i pannę Anderson, a potem do mojego gabinetu. Obejrzymy go sobie. - powiedział.
- Ale Harry, przecież słyszałeś co powiedziała Hermiona dwa lata temu. Że... - urwał, bo Harry dokończył za niego.
- Że chłopcom nie można wchodzić do dormitorium dziewcząt, "...bo to taki staroświecki zwyczaj". To prawda, Ron. Czytałem o tym w "Historii Hogwartu", ale nie mów o tym Hermionie... - tu mrugnął okiem. - ...Ale jest sposób na wejście do ich "królestwa", bo widzisz, chłopcom tam nie można wchodzić bez pomocy, którejś z dziewczyn, albo jeśli nie zna się odpowiedniego zaklęcia niwelującego ochronę rzuconą na schody. Teraz rozumiesz? - wyjaśnił Wybraniec.
- Rozumiem. - odpowiedział Weasley.
- Panie Riddle, proszę pójść z nami. - zwrócił się do blondyna, który się właśnie rozpakowywał i szykował się do kąpieli. Więc poszli. Stanęli przed schodami prowadzących do wyżej wymienionego dormitorium. Młody nauczyciel wyjął różdżkę i wycelował w schody. Wymamrotał kilka dobrze dobranych słów i po chwili weszli na samą górę. Zapukali do sosnowych drzwi z napisem "siódmy rok" i weszli. Gdy tylko stanęli w intensywnie czerwonozłotym pokoju zobaczyli, że dziewczyny są już w koszulach nocnych. Pierwsza podeszła do nich Parvati Patill w jasnofioletowej piżamie w złote gwiazdki.
- Czego chcecie? I jak tu się dostaliście? - Harry uśmiechnął się drwiąco i odpowiedział:
- Panno Patill, czy nie zauważyła pani, że stoi przed panią nauczyciel i ma się do niego zwracać z szacunkiem? - spytał z drwiącym uśmieszkiem na ustach.
- Harry, przestań! To, że jesteś nauczycielem nie znaczy, że pozjadałeś cały regulamin szkolny! Poza tym słyszeliśmy każde słowo z ust Sam Wiesz Kogo. - zawołała.
- Nie, Parvati... - wszyscy spojrzeli w kierunku Aliny, która wyłoniła się z łazienki w różowej koszuli nocnej. na piersi widniały dwa białe misie. - ...Nie słyszałaś tylko jednego zdania. Gdy Voldemort... - skrzywienie miny dziewczyny. - ...mówił do Harry'ego w mowie węży. Ja wiem co mówił do niego. - oznajmiła Alina.
- A skąd wiesz co On mówił do Harry'ego? - spytała Lavender. Dziewczyna spojrzała na nią i odpowiedziała:
- Bo jestem jego wnuczką i znam mowę węży... - Spojrzała na zielonookiego. - "...Prawda, Harry?" - Te dwa ostatnie słowa wypowiedziała w mowie węży. Dziewczyny i Ron aż krzyknęli z zaskoczenia, lecz była jedna osoba, która nie była tym zaskoczona. To niesamowite, ale Marvolo Riddle stał za Harrym ze skrzyżowanymi rękoma na piersi i powiedział do młodego nauczyciela w wyżej wymienionym języku:
- "Profesorze Potter, miał pan nas gdzieś zaprowadzić, czyż nie?" - Ten, gdy to usłyszał spojrzał na niego, po czym zwrócił się do reszty mówiąc po angielsku:
- Hermiona, Alina, Ron i Marvolo pójdziecie ze mną, do mojego gabinetu. Muszę z wami pogadać. - I wyszli.
         W drodze do owego gabinetu Harry i Marvolo rozmawiali ze sobą w ogonku.
- "Jak to się stało, że ty i Tom jesteście tacy różni w charakterze, wyglądzie i znacie mowę węży?" - spytał Potter.
- "A skąd wiesz, że mój brat ją zna?" - odpowiedział pytaniem na pytanie Riddle (rozmawiali w wężowym języku).
- "Domyśliłem się, bo gdy on się do mnie zbliżył podczas Ceremonii, czułem ból blizny, a to oznacza, że jesteście JEGO krewnymi" - Riddle uśmiechnął się.
- "Jesteśmy jego synami. Spotkaliśmy się dopiero sześć lat temu. Wychowywały nas różne rodziny, jednak mamy tych samych rodziców. Powiedz, czy przy mnie boli cię blizna?" - spytał.
- "Nie, przy tobie mnie nie boli. I to jest właśnie dziwne" - odparł i zamyślił się. Jak na razie na tym rozmowa się skończyła. Szli dalej.
         Gabinet Harry'ego mieścił się na czwartym piętrze. Gdy weszli do środka, aż ich zatkało z wrażenia. Nawet właściciela. Nie był tutaj odkąd odeszła Dolores Umbrige. Miał zbyt wiele spraw do załatwienia. Pomieszczenie było w barwach Założycieli (szkarłatno-złote, szmaragdowo-srebrne, niebiesko-brązowe i żółto-czarne). Ściany były nie rażąco czerwone, bardziej bordowe z obramowaniem złotym. Sufit niebieski z obramowaniem brązowym. Meble były z mahoniu, dębu i sosny. Firany miały kolor jasno zielonym, a zasłony ciemno-żółte mieniące się w słońcu lub w świetle świec z herbem Hogwartu. ów herb mienił się w blasku słońca za dnia oraz od blasku księżyca w nocy. Na ścianach wisiały też ozdoby oraz zdjęcia wszystkich byłych nauczycieli tego przedmiotu, a było ich sporo. Na niektórych widział Remusa Lupina i Alastora Moody'ego, ale też Umbrige, Quirella i Snape'a, a także Lockcharta. Zauważył też piękną młodą kobietę o dziwnie znajomych oczach. Miała kasztanowe długie włosy.


Przed oknem stało dębowe biurko, a przed nim piękny ozdobny obrotowy fotel. Przed kominkiem stało kilka krzeseł, foteli i puf. Na prawo od wejścia stały drzwi. - "Prawdopodobnie prowadzą do sypialni..." - Po prawej stronie stały drugie drzwi. - "...Chyba prowadzą do  biblioteki" - pomyślał zielonooki młodzieniec.
- Proszę, usiądźcie... - powiedział Harry, gdy już nacieszył się widokiem gabinetu zasiadając za biurkiem. - ...Poprosiłem was tu, by z wami pogadać, ale... chyba kogoś jeszcze brakuje... - Wstał i podszedł do kominka. Wziął z gzymsu szczyptę proszku Fiuu i wrzucił w płomienie. - ...Pokój Wspólny Krukonów! Poproście Marylene Parker, by przyszła do gabinetu nauczyciela Obrony... - Gdy szmaragdowe płomienie zgasły znowu wziął szczyptę proszku i powtórzył proces. - ... Pokój Wspólny Puchonów! Poproście Eleine Parker, by przyszła do gabinetu nauczyciela Obrony... - Czekali kilka minut. Gdy w końcu rozległo się pukanie do drzwi Harry powiedział. - ...Proszę wejść. - Dziewczyny weszły do środka.
- Wzywałeś nas, Har, eee... profesorze? - spytała Eleine.
- Usiądźcie, dziewczyny... - wskazał na dwa fotele obok Marvola. - ...Jedna ogólna zasada dotycząca tego, że jestem nauczycielem Obrony. Gdy jesteśmy sami mówcie mi po imieniu, ale gdy są wokół nas inni uczniowie lub nauczyciele, z wyjątkiem McGonagall i znani nam aurorzy, to mówcie mi per "profesorze". Zrozumieliście? - spytał.
- Tak. - zawołali.
- "Tak" co? - spytał.
- Tak jest, profesorze, Potter. - odpowiedzieli chórem. Harry uśmiechnął się, a chwilę potem śmiał się razem z przyjaciółmi.
- Teraz tak na poważnie... - przerwał im, a ci umilkli. - ...Poprosiłem was tu ponieważ, jak wiecie posada nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią jest wciąż przeklęta, bo Lord Voldemort wciąż żyje. Podjąłem się tego stanowiska ponieważ Dumbledore poprosił mnie, bym odszukał Horkruksy, a bez waszej pomocy mi się nie uda... - spojrzał na Riddle'a. - ...Stało się coś, panie Riddle? - spytał, bo zauważył, że chłopak chce coś powiedzieć.
- Tak szczerze?... - spytał Ten. Harry kiwnął twierdząco głową. - ...Bo widzi pan, profesorze Potter...
- Mów mi Harry, Marvolo. - przerwał mu nauczyciel.
- Dobrze,... Harry. No więc, ja, oraz moi bracia i kuzynka dopiero w tym roku przybyliśmy do szkoły i nic nie wiedzieliśmy o tobie dopóki nie zajrzałem do twojego umysłu i...
- Stop! Kiedy zajrzałeś? - dopytywał się młody nauczyciel prostując się w fotelu.
- Jak przyszedłeś do naszego dormitorium najwyraźniej nie strzegłeś swojego umysłu... - nie skończył, bo Harry wstał i zmierzył go "spojrzeniem bazyliszka" .
- A kto ci pozwolił grzebać w moim mózgu?! - warknął Wybraniec.
- Chcę zauważyć, że ty też to zrobiłeś z moim ojcem. - zauważył czym zaskoczył Pottera.
- Skąd wiesz? - zdziwił się Harry.
- Od momentu, gdy przybyłeś do Wielkiej Sali z pierwszakami, moimi braćmi, siostrą, Aliną Anderson i Dumbledore'ami, to już byłem w twoim umyśle. Zobaczyłem wspomnienie, że zrobiłeś to samo z Lordem Voldemortem, czyli z moim ojcem. - wyjaśnił.
- Powtórzę raz jeszcze: Kto ci pozwolił na grzebanie w moim umyśle? - spytał przez zaciśnięte zęby. Jasnowłosy patrzył na rozgniewanego nauczyciela ze zwieszoną głową. Unikał jego wzroku, gdyż tak mu przypominał jego ojca. Wziął głęboki i uspokajający oddech, po czym odpowiedział:
- Tom Riddle III. - odpowiedział cicho.
- Słucham? Kto? - spytała Alina.
- Jest... było trzech Tomów. Mój dziad, czyli ojciec mojego ojca, Tom Riddle I. Mój ojciec, czyli Tom Riddle II, bardziej wam znany wam jako Lord Voldemort, oraz mój bliźniak, Tom Riddle III, ale ty go znasz jako Teronit. - odparł roztrzęsionym głosem. Harry zaczął chodzić w tą i z powrotem. Po jakimś czasie zapytał, już nieco spokojniejszym tonem:
- Jak blisko z bratem jesteście w stosunkach? - zapytał.
- Jak blisko? Jesteśmy przyjaciółmi i kochamy się jak bracia! - zawołał Ten. Harry zmierzył go wzrokiem.
- Ja myślę, że on cię tylko wykorzystuje. Zerwij z nim kontakt i nie donoś mu o mnie oraz moich planach, co zapewne robisz. Zapewne donosi waszemu ojcu o wszystkim na mój temat. Nie mogę na to pozwolić. Jako nauczyciel nie mam prawa zabraniać ci na przyjaźnieniem się z nim, ale jako kuzyn... muszę ci tego zabronić. - stwierdził.
- Ale Harry, nie możesz! - zawołała panna Anderson.
- Niby czemu, Alino?
- Marvolo, Tom i Daniel Riddle są dziećmi Voldemorta, a Geandley, March, Agnes i Alastor Hoof są dziećmi jego siostry bliźniaczki, a my jego wnukami. Praktycznie mamy mniejsze prawa. - wyjaśniła.
- Więc chcesz, by był taki jak Peter? Zdradziecki i chamski? - spytał Ron.
- Kim jest ten Peter? - spytali jednocześnie Alina i Marvolo. Wszyscy spojrzeli na nauczyciela.
- Peter Pettigrew, zwany też Glizdogonem, jest sługą Lorda. Lecz... - wyjaśniła Hermiona, ale nie dokończyła, bo coś sobie uświadomiła. - ...Harry. - wyszeptała.
- Co takiego, Hermiono? - Dziewczyna spojrzała najpierw na Marvola, a potem na siostry oraz Alinę i z powrotem na Harry'ego.
- Harry,... Tom III, Marvolo i Daniel Riddle oraz Alina Anderson, Geandley, March, Agnes i Alastor Hoof są moimi, Mary, Eleine i Johna rodzeństwem przyrodnimi. Mamy różne matki, ale tego samego ojca lub jesteśmy spokrewnieni. - Riddle spojrzał na kuzynkę, a potem na Harry'ego.
- Czy to jakiś żart?! - spytał.
- PRZESTAŃCIE WSZYSCY!!... - zdenerwował się nauczyciel. - ...To nie czas i miejsce, by gadać o naszym pokrewieństwie! Sprowadziłem was tu, bo pod koniec roku umrę!... - Wrzasnął na cały gabinet. Zrobiło się cicho. Nikt nie uronił ani jedno słowa. Przez dłuższą chwilę było cicho. Potter myślał przez ten czas, co powiedzieć, a potem oznajmił. - ...Marvolo, myślę, że będę musiał ci jednak pozwolić na kontakt z bratem, lecz donoś mi o wszystkim, co robicie, a już szczególnie sam Tom i wasz ojciec. To co robi, gdzie chodzi i z kim się spotyka, a nawet co robi, w którejkolwiek ŁAZIENCE. Rozumiesz?... - Riddle patrzył na nowo upieczonego nauczyciela, potem kiwnął twierdząco głową. - ...Dobra, możesz iść. Resztę instrukcji dostaniesz później. Spotkanie też uzgodnimy... - Gdy blond włosy był już na korytarzu Harry natychmiast wstał i dogonił go. - ...Poczekaj jeszcze. Podaj mi lewą rękę. - poprosił. Marvolo zrobił to, a zielonooki odwinął mu rękaw. Po chwili odetchnął z ulgą, gdyż nie było tam Mrocznego Znaku. Nawet, gdy użył zaklęcia ujawniającego. Pozwolił Marvolowi wrócić do wieży, po czym wrócił do gabinetu. Usiadł za biurkiem. Był przygnębiony, więc Weasley spytał:
- Coś się stało, Harry? - Ten spojrzał na przyjaciela i odparł:
- Nie, Ron. Poprosiłem go tylko, by podał mi swoje lewe ramię... - Hermiona i Alina wstrzymały oddechy. - ...Nie miał Znaku. - stwierdził uspokajając Gryfonów. Hermiona odetchnęła z ulgą.
         Rozmawiali jeszcze kilka minut, po czym przyjaciele rozeszli się do siebie. Sypialnia Pottera była wyłącznie w kolorach Gryffindoru i Slytherinu, a zwłaszcza łóżko. Rzeczy młodego profesora stały przy jego nogach. Wybraniec usiadł na jego rogu i rozmyślał.
- Co ja najlepszego zrobiłem godząc się na przyjęcie tego stanowiska? Chyba mi odbiło. - Po tych słowach wszedł do łazienki. Wziął kąpiel, umył zęby, podszedł do kufra i wyjął czarną szatę z kapturem. Potem wyszedł.

1 komentarz:

Lynx pisze...

REWELACJA!
No znów trudność z dobraniem odpowiednich słów by wyrazić radość! Ten rozdział jest genialny!
Przepraszam że krótko, ale jak pisałam wcześniej BRAK SŁÓW bo takie to cudne opo!
Pozdrawiam Małgosia!

Tablica ogłoszeń

UWAGA!
Opowiadanie zostało przeniesione z poprawakami na wattpad.com. Szukajcie nicku: Cessidy84.


P.S. Byłabym wdzięczna, gdyby ktoś jeszcze raz przeczytał opowiadanie, bo pojawiły się poprawki.