Moja lista przebojów 2

20 stycznia 2013

Rozdział 20 - Bliźniaczka-medium

Klik

          Pewna kobieta posiadająca ciemno-brązowe włosy i czarne jak noc oczy wyglądała na 33 lata, ale naprawdę miała dwa razy więcej z hakiem.


Nie była ona zwyczajną kobietą. W innym świecie była spokrewniona z kimś bardzo znanym w świecie magii. Z kimś kogo każdy czarodziej i czarownica bali się nawet wypowiadać jego imię, a co dopiero spotkać twarzą w twarz. Nie znała go i niewiele wiedziała o nim. Czuła jednak podświadomie, iż kiedyś spotkała tego człowieka, gdyż czasem widywała go w swoich snach. W roku 1998 miała już 72 lata. Nie wyglądała jednak na staruszkę i nie rozumiała dlaczego tak długo żyje oraz czemu się nie starzeje. Jednak czuła, że kiedyś wyjaśni się ta zagadka. Od połowy lat '40-tych przez co najmniej 30 lat mieszkała w Polsce, gdzie poznała przystojnego rudego mężczyznę i zakochała się w nim. Długo nie mogli mieć dzieci, ale w końcu się udało. Znalazła tam pracę jako psycholog policyjny. W tym zawodzie przepracowała 15 lat, po czym zmieniła fach i przez 13 lat była agentką specjalną w FBI. W instytucji tej szybko awansowała. W związku z tym musiała z całą rodziną przenieść się do Anglii i mieszka tam do chwili obecnej. Jej mąż - Roger znalazł pracę w banku jako szef i właściciel. Ich dwójka dziećmi - Agnes i Alastor byli wówczas zbyt młodzi, by chodzić do szkoły.

~~*~~

Wróćmy jednak do naszej bohaterki... Rok 1975... Trzeci tydzień grudnia...
          Regina Hoof* (czytaj: Redżina Huf) obudziła się z dziwnym uczuciem. Miała wrażenie, że coś się dziś stanie złego... i niebezpiecznego. Coś, co może zaważyć o jej losie. Leżała na łóżku w takim zamyśleniu jakieś dziesięć minut. Postanowiła jednak wstać i zjeść w końcu późny obiad, najpierw jednak wykonała toaletę i zeszła na dół. Jedząc, myślała o swoim dotychczasowym życiu.
          Jej rodzice byli wspaniałymi ludźmi i kochała ich bardzo. Ojciec, Lukas** był stomatologiem, a matka, Isabella**, kapitanem policji. Miała jeszcze młodszą siostrę, Amelię, która była nauczycielką matematyki w szkole podstawowej. Sądziła, że niema już rodzeństwa, ale jak to się mówi: Nic nigdy nic nie wiadomo. Oczywiście, że miała przyjaciół, ale to nie to samo. Czuła, że ktoś jest jeszcze w jej rodzinie i życiu, ale nie miała pojęcia kto to może być. Nie powiedzieli jej, że jest adoptowana do czasu, gdy ukończyła 17 lat. Jednak dzisiejszego dnia spotka ją coś nadzwyczajnego i niewyjaśnionego. Coś, czego zwykły człowiek nie mógł zobaczyć i wytłumaczyć logicznie. Tego wieczoru w jej życiu pojawi się pewien mężczyzna,.. a nawet dwóch...
          Po kolacji wyszła na zewnątrz i wykonała dwugodzinny wieczorny jogging. Podczas biegu zastanawiała się czy jest ktoś bliski jej sercu z wyjątkiem rodziców, męża, dzieci, siostry i przyjaciół. Niedaleko swego domu poczuła nagły i ostry ból ulokowany w skroniach. Poczuła, że ktoś się wkrada do jej umysłu. Na początku nie wiedziała, co robić. Postanowiła usiąść i oprzeć się o drzewo. Miała wrażenie, że musi wygonić intruza ze swojego umysłu. Nie wiedziała jak to zrobi, ale instynkt podpowiadał, żeby odepchnąć go siłą woli i wyobrazić sobie silny mur ochronny.
          Zawsze sądziła, że jest kobietą najzwyklejszą jaka może się trafić. Odkąd pamiętała posiadała, jak to mówią Mugole, nadprzyrodzone zdolności. Umiała wyganiać intruzów z umysłu i jakoś manipulować ich myślami. Potrafiła też przewidywać przyszłość, gdyż była medium (do końca nie była tego JESZCZE pewna). Powiedziano jej to w agencji PSI - jej tzw. przypadek był jednak inny. Poczuła, że wygonienie intruza ze swojego umysłu, to coś ważnego i istotnego dla jej obecnego stanu. Intruz wdzierał się głębiej i głębiej, aż spowodował mocniejszy ból w skroniach. Na początku walczyła z bólem, ale nie mogła wytrzymać. Ból wzmógł się trzykrotnie i nie mogła powstrzymać się od krzyku. Nagle, w jej głowie, odezwał się zimny, pozornie uprzejmy głos:
- "Witaj, Regino. Wszędzie cię szukałem. Mam dla ciebie propozycję. Czy zechciałabyś przyłączyć się do mnie, do najpotężniejszego czarnoksiężnika tych czasów? Byłabyś potężna i sławna. Czy się zgadzasz?" - spytał głos.
- Ale... kim ty... jesteś? I-i c-c-co... chcesz ode... mnie? - spytała na głos jąkając i starając się, mimo bólu, cokolwiek mówić.
- "Jestem Lord Voldemort. Jestem potężnym czarodziejem. A ty jesteś moją zaginioną bliźniaczką, również czarodziejką. Przyłącz się do mnie? Wszystko będzie łatwiejsze i lepsze, gdy będziemy razem mieszkać i się do mnie przyłączysz. Wszystko ci wyjaśnię jeśli się zgodzisz" - oznajmił zimny głos.
- Nie... Nie! Nie przyłączę się! Nie przyłącze się do osoby, która zadaje swojej rodzinie cierpienie!... - Głos zadał jej niewyobrażalny ból. Był on ulokowany głównie w skroniach. Kobieta wrzasnęła jeszcze głośniej, aż upadła całym ciałem na chodnik, a potem zawołała na całe gardło. - ...NIE! NIE PRZYŁĄCZĘ SIĘ DO CIEBIE LORDZIE VOLDEMORT! SŁYSZYSZ?! NIGDY TEGO NIE ZROBIĘ! NIE MOŻESZ MNIE DO TEGO ZMUSIĆ! JESTEM PRZECIEŻ TWOJĄ SIOSTRĄ!!! - Ból był tak ogromny, że na chwilę straciła przytomność.
Po chwili...
           Jakieś delikatne ręce podniosły ją. Ten ktoś zaniósł do jej domu. Słyszała jakieś szumy i głosy wokół siebie, ale nic z tego nie rozumiała. Ostatnie co zapamiętała, to piwne oczy trzymającego ją mężczyzny, potem ogarnęła ją ciemność.

~~*~~

Kilka godzin później...
          Regina obudziła się we własnym łóżku w swojej sypialni. Otworzyła swoje czarne oczy i rozejrzała się nieprzytomnie dookoła. Była to jej sypialnia, ale miała wrażenie, że ktoś jest tu jeszcze. I nie myliła się. W cieniu stał dobrze zbudowany młody mężczyzna o pół długich, do ramion słomianych włosach i piwnych paciorkowatych oczach. Podszedł do czarnookiej i powiedział:
- Dobry wieczór. Myślałem, że się już nie obudzisz. Spałaś ponad 4 godziny. Zdążyłem rozejrzeć się po twoim domu. - powiedział na przywitanie.
- Kim jesteś? - spytała nie dbając o coś takiego, jak: "Dzień dobry".
- Ale ze mnie gapa. Nie przedstawiałem się. Nazywam się Alastor Frank Moody... - tu się skłonił. - ...Jestem czarodziejem, jak ty. - dodał.
- Co takiego? To nie sen? - zapytała próbując się podnieść.
- Nie, to nie jest sen, pani Hoof... - odparł. - ...Moja droga, pomyśl przez chwilę. Przeanalizujmy twój życiorys. Czy nie zauważyłaś, że wokół ciebie dzieją się dziwne rzeczy? Np.: W szkole gimnazjalnej w Polsce zamieniłaś włosy nauczycielki z blond na soczyście zielone. W pracy radzisz sobie o wiele lepiej, niż inni, no i szybciej. Czy nie zauważyłaś, że szybko dostałaś awans, oraz, że czujesz się w Anglii jak w domu? Jesteś brytyjską czarownicą Regino Riddle. - oświadczył akceptując nazwisko.
- Ale ja mam na nazwisko Hoof, a nie Riddle. - speszyła się kobieta.
- Tu się z tobą zgadzam. Wyszłaś za mąż za Brytyjczyka. Twoim panieńskim nazwiskiem było Wornch***, polskie i Mugolskie, ale przed narodzinami twoja prawdziwa matka nosiła nazwisko Gaunt. Musisz wiedzieć, że Meropa Gaunt urodziła jeszcze jedno dziecko, chłopca, Toma Riddle'a Juniora. Wasze prawdziwe nazwisko - Riddle też jest Mugolskie, lecz z kolei brytyjskie. Meropa była czarownicą czystej krwi z rodu Salazara Slytherina i wyszła za Mugola Toma Christophera Riddle'a. W ten sposób, i ty, i Tom jesteście półkrwi czarodziejami. Twój przypadek jest jednak inny... - popatrzył na nią uważnie i dokończył. - ...Ktoś wymazał ci pamięć wiele lat temu i nie pamiętasz, że byłaś kiedyś czarownicą i chodziłaś z bratem do szkoły magii zwanej Hogwart. Teraz obecnie uważasz się za Mugolkę i charłaka jednocześnie. Charłak to osoba urodzona w magicznej rodzinie, ale nie posiadająca czarodziejskich zdolności. Bycie charłakiem to nie jest wstyd. Za to Mugol to osoba nieposiadających magicznych zdolności... - objaśnił, po czym mówił dalej: - ...Albus zdawał sobie sprawę, że jeśli twój brat dowie się o tobie będzie źle. Jednak się w jakiś sposób dowiedział i dlatego muszę cię stąd zabrać w bezpieczniejsze miejsce. - oświadczył na koniec.
- Dlaczego? - spytała.
- Widzisz,... - mężczyzna podszedł do niej uważnie się jej przyglądając. - ...twój brat zmienił swoje imię dawno temu na Lord Voldemort. Dowiedział się o tobie i nie jesteś już tutaj bezpieczna, co świadczyły twoje wrzaski na ulicy. Nikt kto nie miał styczności, choćby pisemnej, czyli nie przeczytał o nim i nie słyszał o jego czynach nie wiedziałby kim on jest... - zaznaczył. - ...Krzyczałaś jego imię i powiedziałaś, że, tu cytuję: "Nie przyłączę się do osoby, która zadaje swojej rodzinie cierpienie". I to zagwarantowało, że jesteś z nim związana i sprzeciwiłaś się mu. Tu masz eliksiry: regenerujący, uspakajający i przeciwbólowy. Wyjdź na zewnątrz. Uspokój sąsiadów i swoich kolegów z pracy. Potem zadzwoń do wszystkich swoich znajomych z zawiadomieniem, że wyjeżdżasz na bardzo długo. - oświadczył.
- Jak długo? - spytała z przerażeniem biorąc od niego eliksiry.
- To zależy już od Albusa. Teraz idź, a ja spakuje twoje najpotrzebniejsze rzeczy. Idź już. - Kobieta wyszła. Rozejrzała się po podwórku i oznajmiła, widząc swoich sąsiadów, przyjaciół i kolegów z pracy:
- Przepraszam was, ale muszę wyjechać na bardzo długo. Nie wiem kiedy wrócę. - Jeden z agentów FBI odezwał się:
- Ale, Regino, co się tak właściwie stało? Czemu krzyczałaś? Wymawiałaś jakieś imię. Jakiegoś Lorda. - Kobieta spojrzała na niego i odwróciła się ku domowi. W oknie zobaczyła Moody'ego, który najwyraźniej przysłuchiwał się rozmowie. Gdy ich oczy się spotkały auror pokręcił głową dając znak, by nie mówiła o tym, co powiedział na jej i jego temat, a także temat jej brata. Tak więc, kobieta spojrzała z powrotem na zgromadzonych.
- Najwyraźniej majaczyłam. Od rana źle się czułam i myślałam, że mi to przejdzie do wieczora, ale nie przeszło. Przyszedł jednak pan Moody i mi dał coś na uspokojenie i teraz lepiej się już czuję. Proszę was, idźcie już do siebie. Proszę jednak byście zadzwonili do moich przyjaciół i rodziny, powiadamiając o moim wyjeździe. - poprosiła.
- I proszę nikomu nie mówić co tu się stało... - odezwał się Moody zza jej pleców. Wszyscy kiwnęli głowami, a Alastor i Regina wrócili do domu. - ...Bardzo dobrze sobie poradziłaś. Sam lepiej nie dałbym rady. Musiałbym sprowadzać oddział modyfikatorów. - stwierdził na odchodnym.
- Kogo? - zdziwiła się, patrząc na niego.
- Jest to oddział, który modyfikuje pamięć Mugolom, gdy zadają niewygodne pytania lub podejrzewają ludzi, takich jak my, o czary. - wyjaśnił.
- Aha. Jeśli jesteś czarodziejem, to też musisz mieć jakieś zajęcie. - zauważyła.
- Jesteś spostrzegawcza, Regino. Od piętnastu lat jestem łowcą czarnoksiężników tzw. aurorem. - wyjaśnił.
- Alastorze, czy opowiesz mi, coś więcej o magicznym świecie? - poprosiła.
- Tak, ale dopiero w Hogwarcie. - odparł mężczyzna.
- Czyli gdzie?
- Weź te rzeczy ja wezmę te i ruszamy. - powiedział tylko, po czym mężczyzna chwycił ją za ramię i zniknęli.

~~*~~

          Moody deportował Reginę pod bramę terenów Hogwartu. Idąc przez błonia kierowali się do zamku. Po jednej i po drugiej stronie ścieżki aż ku polanie był las o nienaturalnie wysokich drzewach. Zgodnie z obietnicą Moody opowiedział pani Hoof o magicznym świecie. Regina rozglądała się wokoło pytając raz po raz o wszystko co widziała wokół siebie. Gdy znaleźli się w zamku skierowali się do gabinetu dyrektora. Ostatnim pytaniem jakie zadała było:
- Jak długo istnieje zamek? - spytała.
- Od około tysiąca lat... - odpowiedział Alastor. Szli korytarzami zamku. Stanęli w końcu przed kamienną chimerą. Moody podał hasło, a widząc zdziwienie kobiety wyjaśnił: - ...Prawie wszystko co jest w tym zamku: wejścia do Pokoi Wspólnych dla uczniów, nie które gabinety nauczycieli czy do sal lekcyjnych itd. mają swoje hasło. Zmieniamy je od czasu do czasu. Nawet stopnie schodów mają fałszywy schodek, a trzeba o nim pamiętać, bo inaczej się w nim ugrzęźnie... O, już jesteśmy. - oznajmił stając przed drzwiami gabinetu dyrektora. Już miał zapukać, gdy nagle rozległ się za drzwiami jakiś młodzieńczy głos...
**** - Jest pan, jak zwykle wszechwiedzącym, Dumbledore. - ów głos był zimny i brzmiał jakby mówił to młody mężczyzna. Obojga zmroziło krew w żyłach. Spojrzeli po sobie. Kobieta miała strach w oczach, a mężczyzna obawę. Spojrzeli z powrotem na drzwi słuchając dalszej rozmowy.
- Och nie, mam tylko zaprzyjaźnionych barmanów w okolicy... - odrzekł swobodnie starczy głos, najwyraźniej Dumbledore'a. - ...A teraz, Tom... - usłyszeli odstawiający przedmiot na biurko. Rozległ się dźwięk wyprostowania się w fotelu. - ...porozmawiajmy szczerze. Dlaczego przyszedłeś tu nocą, w towarzystwie swoich popleczników, by prosić o posadę, której jak obaj dobrze wiemy, wcale nie chcesz? - Wyżej zainteresowany okazał chłodne zainteresowanie. Regina zajrzała do środka bardzo ostrożnie. W fotelu przed biurkiem dostrzegła wysokiego, przystojnego czarnowłosego młodzieńca odwróconego tyłem do drzwi oraz starca, siedzącego przy biurku wpatrującego się w chłopaka z wielkim zainteresowaniem i uwagą. Jego oczy zamigały, gdy spostrzegł lekko uchylone drzwi i kobietę w nim.
- Posadę, której nie chcę? Przeciwnie, Dumbledore, bardzo jej pragnę. - powiedział z urazą.
- Och, wiem, chcesz wrócić do Hogwartu, ale nie chcesz nauczać, podobnie jak wtedy, gdy miałeś osiemnaście lat. O co Ci naprawdę chodzi, Tom? Dlaczego choć raz nie spróbujesz o to poprosić otwarcie? - Lord uśmiechnął się drwiąco.
- Skoro nie chce pan dać mi tej posady...
- Oczywiście, że nie chcę. I nie sądzę, byś choć przez chwilę tego ode mnie oczekiwał. Przybyłeś tu jednak, poprosiłeś, musiałeś mieć w tym swój cel. - stwierdził. Voldemort wstał. Mimo braku mocy Regina wyczuła wokół brata złą aurę. Wyczuła też, że lada chwila wyjdzie, więc schowała się obok drzwi wraz z aurorem. Już miała się stąd zmywać, gdy usłyszała dalszą część rozmowy:
- To pańskie ostatnie słowo? - spytał młody mężczyzna.
- Tak. - odrzekł Dumbledore, również wstając.
- Więc nie mamy sobie nic więcej do powiedzenia. - oświadczył
- Nie, nie mamy... - powiedział dyrektor, a na jego twarzy pojawił się głęboki smutek. - ...Dawno minął czas, gdy mogłem cię przestraszyć płonącą szafą i zmusić, byś zadośćuczynił ofiarom swoich przestępstw. Ale tak bym pragnął, Tom... tak bym pragnął...**** - Regina usłyszała lekki ruch ręki, ale stwierdziła iż jej się to wydawało. Usłyszała, że młodzieniec kieruje się do drzwi. Na korytarzu spojrzenia obu bliźniąt spotkały się na chwilę, a potem chłopak spostrzegł mężczyznę obok niej. Następnie, jak gdyby nigdy nic, poszedł dalej. Gdy ten spojrzał na nią przez chwilę usłyszała w głowie coś takiego jak:
- "Regino, pójdź ze mną, nie pożałujesz tego. Dumbledore zapewne chce cię przekabacić na swoją stronę. Chodź ze mną, nie pożałujesz. Będziemy mieszkać ze sobą jak rodzina. Czekam na ciebie na końcu korytarza. Zastanów się nad tym przez ten czas" - Regina zamrugała oczami. Oniemiała, gdy usłyszała te zdania i śledziła go wzrokiem jak przechodził obok nich. Kilka sekund potem zwróciła się do Moody'ego:
- Choć ze mną, tak na wszelki wypadek. - poprosiła.
- Po co? I gdzie? - zapytał z zaskoczeniem.
- Tom powiedział mi, żebym z nim poszła porozmawiać. Nie jestem pewna czy iść, czy też nie. W końcu to mój brat, ale słysząc jego rozmowę z dyrektorem zdałam sobie sprawę, że jest jednak zły, lecz jest moją rodziną. Czy pójdziesz ze mną jako obstawa? - Mężczyzna rozważał prośbę.
- No dobra, ale trzeba powiadomić Albusa. - powiedział.
- Dobrze, idź go powiadom, a ja pójdę do Toma. Zgoda?
- Nie, nie mogę ci na to pozwolić. On jest niebezpieczny. Poczekaj tu na mnie chwilę, dobrze? - Kobieta kiwnęła głową. Piwnooki wszedł do gabinetu dyrektora i opowiedział, co się wydarzyło. Dwie chwile potem, Moody wyszedł lekko zmartwiony. Oboje wyszli na korytarz.
          Po środku korytarza stał młody Lord Voldemort. Gdy ten spostrzegł Reginę zrobił dwa kroki ku niej, lecz gdy zauważył Moody'ego tuż za nią zatrzymał się. Zastanawiał się czy on go przypadkiem nie zaatakuje, ale to nie on pierwszy przemówił, ale pani Hoof:
- Witaj, Tom. - przywitała się. Czerwonooki spojrzał na siostrę. Już miał wyjąć różdżkę, gdy zerknął na Alastora, więc się powstrzymał, gdyż ten przemówił:
- Jeśli chcesz z nią rozmawiać, to ja muszę być przy tym. Inaczej możemy się pożegnać już teraz. - oświadczył groźnym tonem.
- Co chcesz przez to powiedzieć, Moody? - ten zimny głos był taki sam jak wtedy, gdy rozmawiał z nią na ulicy.
- To, że twoja siostra uważa się za Mugolkę, a nie za czarownicę półkrwi. Mało tego nie potrafi czarować. Nie ma różdżki i nie potrafi się bronić, więc jestem jej obstawą, gdyby ci się zachciało ją zabrać lub zaatakować. - Lord popatrzył najpierw na siostrę, a następnie na mężczyznę.
- Dobra, ale nie wtrącaj się do naszej rozmowy... - piwnooki kiwnął głową. - ...Więc jak, Regino? Czy chcesz się do...?
- Nie, Tom. Nie przyłączę się. - przerwała mu.
- Dlaczego? - spytał.
- Słyszałam twoją rozmowę z Dumbledore'm. Wnioskując z obecnej sytuacji, włączając w to twoją przeszłość, obecną działalność i to, co mi zrobiłeś dzisiaj na ulicy nie mogę się zgodzić na bycie twoim poplecznikiem. Akceptuje to, że jesteśmy rodziną, ale niestety i z wielkim żalem nie przyłączę się oraz nie będę z tobą mieszkać. - Tom II popatrzył na nią ze złością. Siląc się na spokój powiedział do niej w mowie węży:
- "Wiem, że chcesz mieć prawdziwą rodzinę, widzę to w twoich oczach, siostro. Zrobię wszystko byśmy byli razem, jak rodzina. Bez względu gdzie Cię ukryją, znajdę cię" - oświadczył młodzieniec. Moody, co prawda nic nie zrozumiał z tego co Riddle powiedział do Reginy, ale z twarzy młodego mężczyzny mógł wyczytać, że to było coś naprawdę ważnego. Riddle był najwyraźniej wściekły, gdy siostra mu odmówiła. Gdy Lord skończył mówić odwrócił się na piecie i zniknął za rogiem korytarza. Auror odetchnął z ulgi i zaprowadził kobietę do gabinetu Albusa. Gdy dyrektor ją zobaczył najpierw się zdziwił i po chwili uśmiechnął się.
- Witaj, Regino Riddle... Chciałem powiedzieć: Witaj, Regino Hoof. - poprawił się dyrektor.
- Myślę, dyrektorze, że jednak przyjmę nazwisko Riddle, ale muszę chyba jednak najpierw porozmawiać z mężem i dziećmi w tej kwestii czy by się na to zgodzili... - oznajmiła ze smutkiem. - ...Chyba mogę im powiedzieć, że jestem spokrewniona z Tomem Marvolo Riddlem? - spytała patrząc na starca.
- Myślę, że mogłabyś, ale skąd wiesz jak się naprawdę nazywa? - spytał.
- Nie wiem. Od dziecka mam takie dziwne przeczucia i wpadam w dziwne transy. Czasami je zapisuję, gdy je pamiętam. Mam to wszystko w domu, a odkąd poznałam Rogera on je zapisuje, gdyż nie daje rady już ich zapisywać, bo są coraz głębsze i zapominam co się ze mną dzieje... - wyjaśniła. - ...Wciągu ostatnich piętnastu lat to się nasiliło, a od rana miałam dziwne uczucie, że coś się dziś stanie. - oświadczyła.
- No i stało się... - uśmiechnął się Moody. Kobieta także się uśmiechnęła. - ...Spotkałaś brata. Jednak mnie zastanawia jedna rzecz: kto mógł rzucić na ciebie zaklęcie zapomnienia? - spytał.
- Właśnie... - odezwał się Albus. - ...Pamiętam jak się uczyłaś tutaj z Tomem. Byłaś w Gryffindorze i trzymałaś się niejakiego Alexandra Wodsona, a nie długo potem Shavanne Van Raichand. Pamiętasz? - spytał Dumbledore. Regina patrzyła na dyrektora przez kilka chwil. Miała wrażenie, że zna te nazwiska. Coś jej mówiły.
- Alex! Shava!... - zawołała nagle zdawszy sobie sprawę kim oni są. Kobiecie coś mówiły te imiona, ale za żadne skarby świata nie mogła sobie przypomnieć gdzie je słyszała i jak oni wyglądają. - ...Przykro mi... Nie przypomnę sobie. - powiedziała siadając na najbliższym krześle z rezygnacją.
- Może ja pomogę? - rozległ się czyjś głos od drzwi. Wszyscy troje spojrzeli w tamtą stronę i zobaczyli blond włosego mężczyznę. Nagle kobieta wstała i powiedziała:
- Ja... Już cię gdzieś widziałam. - szepnęła.
- Oczywiście, Regino, że mnie znasz. - uśmiechnął się nieznajomy.
- Panie Wodson, co pan tu robi?... - dyrektor nie skończył, gdyż Regina powiedziała:
- To nie jest Alexander Wodson!... - pisnęła. - ...To Percivald Nicolas Harold James Levender! Przyszły Ja Harry'ego Pottera, który się jeszcze nie narodził!... - zawołała podchodząc do niego. Po chwili zawołała: - ...Już rozumiem!... - dodała z rozszerzonymi oczami. - ...Te wizje i transy, które miałam wciągu ostatnich piętnastu lat były zwiastunem, tego, że już narodzili rodzice młodego Pottera! - zawołała.
- Brawo, Regino. Przypomniałaś sobie cel, ale czy moc ci powróci? - spytał Percy.
- Moc? - spytał Moody.
- Tak. To ja zmodyfikowałem pamięć Reginie, a także jej bratu i mężowi tuż po szkole. Nie pamiętali nic co ich łączyło ze sobą, a także mnie i naszych przyjaciół. Zapomniała również o tym, że posiadała czarodziejską moc od urodzenia. Teraz jej moc będzie powracać, gdyż Tom ją odnalazł co spowoduje stopniowy powrót mocy i pamięć. - wyjaśnił.
- Powrót mocy i pamięć? - zdziwił się Moody.
- Tak. Puki Voldemort nie przypomniał sobie o niej była bezpieczna jak i jej mąż oraz ich dzieci. Pamiętasz, Regino jak twoja praca musiała przenieść się do Anglii?... - spytał Percy kobiety. Ta kiwnęła głową. - ...Czuwałem nad tobą i poprosiłem twoich przyjaciół z policji i FBI, by twoją pracę przenieść do Anglii. Musiałaś także przenieść tutaj swoją rodzinę i tak też zrobiłaś. Poprosiłem brytyjskiego Ministra Magii, by przydzielił do ochrony najlepszego aurora, by miał cię na oku... - wskazał na Alastora. - ...Alastora Moody'ego. Zamieszkałaś w jego dzielnicy, by miał nad tobą pieczę. Jednak... - tu westchnął. - ...Voldemort dowiedział się o tobie w jakiś sposób... - Levender podszedł do okna i popatrzył na zimowy i ciemny krajobraz za oknem. - ...Trzeba będzie działać. Zrobić wszystko byś była bezpieczna i pomocna dla Harry'ego oraz Zakonu Feniksa. - odparł Percy. Kobieta podeszła do przyjaciela i z lekkim uśmiechem odparła:
- Zrobię wszystko, aby Harry pokonał mojego brata. Nie pozwolę, by zabijał całą rzeszę ludzi... - powiedziała i przytuliła go. - ...Musisz mi tylko pomóc przypomnieć sobie co robiłam w szkole i bym odzyskała moc. - oświadczyła.
- Czy jesteś pewna tej decyzji? - spytał Moody. Kobieta spojrzała na aurora i odparła:
- Tak, jestem pewna. Jednak czuję, że jeśli mój brat dowie się, że mam siostrę, dzieci i męża to wykorzysta ich przeciwko mnie i zrobi wszystko, by przeciągnąć ich na swoją stronę lub mnie szantażować poprzez nich bym do niego przyszła i została u niego. - Mężczyźni spojrzeli najpierw na siebie, po czym na nią.
- Nieźle się orientujesz w sytuacji, Regino. Może będziesz pracować w ministerstwie jako śledczy?
- Dziękuję, dyrektorze. Zastanowię się. Alastorze, czy pójdziesz do mojego domu i opowiesz, wraz ze mną mojej rodzinie kim jestem? - spytała mężczyzny.
- Oczywiście. - Pożegnali się z dyrektorem oraz Percym i wyszli. Skierowali się do Zakazanego Lasu, stamtąd poszli poza granice Hogwartu, gdzie Alastor deportował się z nią do jej domu.

~~*~~

          Do godziny 8:35 rano, następnego ranka, czekali na rodzinę pani Hoof, rozmawiając o magicznym świecie. Auror opowiadał i wyjaśniał wiele rzeczy. W końcu do pomieszczenia weszły dwie małe osóbki. Chłopiec i dziewczynka, a tuż za nimi mężczyzna o rudych włosach i jasnoniebieskich oczach.


- Regina, co za ulga! Nic ci nie jest? Dostaliśmy wiadomość od twoich kolegów z pracy, że źle się czujesz. Co się st...?... - nie dokończył, bo zauważył Moody'ego. - ...Kim jest ten mężczyzna, i co tu robi?
- Roger, uspokój się. Jak widzisz, nic mi już nie jest. To jest Alastor Moody. Mieszka nie daleko nas. Pomógł mi dojść do siebie. I... chcemy wam coś powiedzieć. - powiedziała ze smutkiem Regina, trzymając na kolanach rudowłosą dziewczynkę.
- A co takiego, kochanie?
- Najpierw usiądź, bo to jest dość, hmm... dziwne. Dowiedziałam się o tym wczoraj wieczorem. - zająknęła się.
- Co się stało? - nie ustępował mąż. Ale to nie ona odpowiedziała, lecz auror:
- Regina i ja jesteśmy czarodziejami. Gdy wyszła za ciebie, a na pewno jesteś Mugolem, to i wasze dzieci też są czarodziejami. Mugol jest to osoba nie obdarzona magicznymi umiejętnościami. - Roger zesztywniał z zaskoczenia, gapiąc się na nich, a potem pobiegł na górę.
- Roger! Gdzie idziesz!?... - zawołała jego żona biegnąc za nim zostawiając rudą dziewczynkę. Znalazła go w ich sypialni. Siedział w kącie. - ...Roger?... - wyszeptała łagodnie, podchodząc do niego powoli. Mężczyzna spojrzał na nią. Drżał ze strachu, a gdy usłyszał jej nie pewny i zatroskany głos zwrócił na nią wzrok. - ...Roger, jestem chyba charłakiem. - niebieskooki spojrzał na nią spytawszy:
- Co to jest ten cały charłak?
- Jest to osoba, która urodziła się w magicznej rodzinie, ale nie posiada magicznych zdolności. Opowiem ci wszystko, ale zejdź na dół, proszę. Opowiemy ci o wszystkim. - poprosiła błagalnie.
- Nic mi nie zrobisz? Znaczy się, czy nie zamienisz mnie w ropuchę, karalucha, czy coś takiego? - spytał z przerażeniem.
- Ależ nie, Roger. Nie zrobię ci tego. Zresztą i tak nie posiadam różdżki. - zaśmiała się.
- A-a Moody?
- On też nic ci nie zrobi. Obiecuję ci to. - uśmiechnęła się i po chwili przytuliła. Chwilę tak siedzieli, po czym zeszli na dół. I Regina, i Alastor opowiedzieli całe zdarzenie z wczorajszej rozmowy w domu jak i w Hogwarcie.
           Przez resztę dnia, głównie Moody opowiadał o magicznym świecie. Został aż do kolacji. Postanowili, że się zaprzyjaźnią. Od tego czasu często przychodził nich albo oni do niego dowiadując się czegoś nowego o magicznym świecie lub przedmiotach i odwrotnie. Dowiadywali się z gazet co robi Voldemort, a także od Moody'ego. Za to Regina spotykała się często z Percym Levenderem, by sobie przypomnieć szkolne lata w magicznej szkole.

~~*~~

Czas mijał...
          Wciągu całego swojego życia Regina bywała w transach i zapisywała je lub jej mąż, ale były to krótkie teksty i tyczyły się głównie rodziny lub przyjaciół. Teraz, odkąd poznała brata wypowiadała zdania coraz częściej i to kilkanaście razy w roku. Jednak jedna przepowiednia powtarzała się co roku. Mówiła zawsze o tym samym: Że każdy nauczyciel OPCM-u w szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwart, nie powróci na to stanowisko już nigdy. Było tak i tym razem, jednak ta przepowiednia się różniła od poprzednich...


~~*~~

31 lipca 1980... Koło godziny 16:30...
          W gabinecie dyrektora Hogwartu trwała dyskusja na temat, że już piąty rok z rzędu piąty nauczyciel OPCM-u oświadczył (z wrzaskiem), że rezygnuje z posady. Odkąd Regina dowiedziała się o swoim bliźniaku okazało się, że rzeczywiście była medium. Tego dnia kobieta wypowiedziała dłuższą przepowiednię...
- Albusie!... - odezwała się przerażona kobieta przerywając rozmowę Dumbledore'a z jej mężem na temat "fascynujących przedmiotów szkolnych" - jak to określił Roger oraz Numerologii i Runów. - ...To znowu się zaczyna!... - Nagle zesztywniała i zaczęła mówić monotonnym, pozbawionym emocji głosem. Zupełnie nie swoim. Albus i Roger spojrzeli na nią i słuchali. - ..."Co rok będzie tak samo.... Każdy nauczyciel na przeklętej posadzie odejdzie i nie będzie chciał wracać ponownie... Ale oto nadchodzi ratunek dla świata Mugoli i czarodziejów! Dziś narodzi się dziecię z rodziców znienawidzonych rodów, który osłabi, a potem pokona Zło chodzące po tym świecie... Ludzkość będzie ocalona na 13 lat, a ich czujność osłabiona będzie przez to... Feniksie, co 150 dyrektorem jesteś, zjednocz ludzi wiernych i gotowych na śmierć... Osoby najmniej spodziewane przez ciebie i twoich zwolenników pokonają Zło na zawsze... Zaufaj Wybrańcowi i jego przyjaciołom, a może kiedyś cię ocalą przed Mrokiem"***** - Po ostatnim zdaniu zemdlała. Jej mąż natychmiast zareagował. Chwycił ją pod ramiona, udaremniając upadek i położył na sofie.
- Albusie, co to może oznaczać? Tak długiej przepowiedni nigdy jeszcze nie wypowiadała nawet przede mną! - zawołał spojrzawszy na niego. Dyrektor popatrzył na rudowłosego w zamyśleniu. Roger miał rację. Regina Hoof nigdy nie wypowiadała przepowiedni złożonej z dziesięciu zdań! Zazwyczaj składała się z co najmniej jednego, dwóch, góra trzech wersów, ale nie aż dziesięciu!
- Umiesz zinterpretować tą przepowiednię? - spytał.
- Myślę, że tak. Spójrzmy... - zerknął na pergamin, na którym widniały słowa jego żony chwile temu wypowiedziane. - ...Dwa pierwsze zdania mówią o tym samym, co w ostatnich latach, a kolejne mówią o ratunku ze strony jakiegoś chłopca "...z rodziców znienawidzonych rodów...", jak same słowa mówią. Dalej jest: "...Dziś narodzi się dziecię z rodziców znienawidzonych rodów...". To chyba oznacza, że ten ktoś dziś się urodzi z dwóch rodów, ale nienawidzonych? Co to znaczy? - spytał.
- Hm... Myślę, że to wskazówka. Chodzi tu o rody magiczne. Ród Godryka i Salazara przez setki lat się nienawidzili i były sprzeczki, więc uważam, że rodzice muszą pochodzić z tych dwóch rodów. - wyjaśnił.
- Kto to może być? - spytał Roger.
- Hm... Jedyna rodzina jak mi przychodzi na myśl, mimo że oboje byli w Gryffindorze to Lily Evans i James Potter. Lily jest w ciąży w dziewiątym miesiącu, lecz Alice Longbottom także... - objaśnił. - ...Jak jest dalej? - spytał na koniec.
- Em... Przepowiednia mówi też o osłabionej czujności ze strony ludzkości ze świata czarodziejów i Mugoli. Czyli po prostu jak to Zło zostanie pokonane, to najwyraźniej powróci, a społeczeństwo czarodziejów będzie osłabione wojskowo. Dokładniej mówiąc, zginiemy, jeżeli nic nie zrobimy. Musimy działać, Albusie, by być gotowym na ostateczny atak. Zastanawia mnie dlaczego w przepowiedni jest wspomniany "Feniks"? - zauważył.
- Chyba wiem. Stworzyłem kilka lat temu pewną organizację i nazwałem ją Zakonem Feniksa. Feniks to ja. Moim patronusem także jest feniks. - oświadczył.
- Ach tak. Rozumiem. Spójrzmy... Ostatnie dwa zdania mówią o osobach, którzy są na tyle bystrzy, błyskotliwi oraz przebiegli, by pokonać lub choćby przechytrzyć wroga. Wspomina też jakiegoś Wybrańca. - wyjaśnił Roger. Odkąd dowiedział się, że jego żona jest medium zaczął interesować się interpretowaniem takiego rodzaju przepowiedniami, bo od czasu do czasu nieświadomie wypowiadała proroctwa. Zaczął je zapisywać, a także przed kim i kiedy została wypowiadania dana przepowiednia. Na początku ich nie rozumiał, lecz gdy poznał prawdziwe pochodzenie swej żony, zaczął dokładniej sprawdzać te przepowiednie i czytać o takich rzeczach. W tym momencie kobieta się obudziła i zapytała na powitanie dość głośno:
- Jaką wypowiedziałam przepowiednię??... - Obaj mężczyźni spojrzeli najpierw na nią, a potem po sobie, po chwili jednak dyrektor wyrecytował proroctwo. Regina wytrzeszczyła oczy już samą ilością zdań jakie dziesięć minut temu wypowiedziała. - ...To niemożliwe! - wydyszała.
          Tego samego wieczoru urodzili się dwaj chłopcy: Harry James Potter i jego brat, Jack Matthew Potter. Urodził się także Neville Longbottom. Rok później rodzice Potterów zostali zamordowani.
          Od dnia śmierci państwa Potter Regina, wraz rodziną zamieszkała w Dolinie Godryka nr 12 na jakiś czas... Ale, gdy dowiedziała się, że Lily i James żyją, Zakon zarządził, by zamieszkali w Surrey, w sąsiedztwie z Dursley'ami, by mieli na nich oko.


___________________________
Od autorki:
* Hoof - Jest to nazwisko mojej koleżanki w Anglii. Martha, bardzo cię przepraszam, że pożyczyłam sobie twoje nazwisko. Mam nadzieje, że mi wybaczysz, i przeczytasz rozdział i bardzo cię przepraszam, że wykorzystałam twoje nazwisko bez twojej wiedzy.
** Lukas i Isabella - Łukasz to imię mojego starszego brata, a Iza jest jego żoną. Te posady, które są wymienione w rozdziale są wymyślone. Te imiona są oczywiście zmienione na angielskie, ale Regina uważała ich wciąż za polaków i oczywiście za PRAWDZIWYCH rodziców.
*** Jest to fragment z "Harry Potter i Książę Półkrwi". Trochę go zmieniłam, ale tylko ze względu na moją opowieść. Jest to pokazane oczami Reginy.
**** Wornch - Jest to nazwisko mojej znajomej terapeutki Moniki Wornch, która mieszka w moim mieście. Monika, serdecznie ci dziękuję, że pozwoliłaś mi pożyczyć twoje nazwisko i mam nadzieję, że ten rozdział ci się spodobał.
***** Jak przeczytaliście, Regina jest medium i co jakiś czas wypowiada przepowiednie. Zaprzyjaźni się z Harrym i jego przyjaciółmi. Przepowiednie będą się pojawiały co jakiś czas w rozdziałach i będą mieć znaczenie dla opo.

1 komentarz:

Lynx pisze...

Hmm... Rozdział zresztą jak zwykle wspaniały! :P Już się nie doczekam dalszych części! Zwykle czytam wolniej ale ten rozdział całkiem szybko przeczytałam :P... Ooo przepowiednieeee? wkrótce się pogubię która jest którą :D Ale co tam... najwyżej będę czytać od nowa xDee...
Pozdrawiam...

Tablica ogłoszeń

UWAGA!
Opowiadanie zostało przeniesione z poprawakami na wattpad.com. Szukajcie nicku: Cessidy84.


P.S. Byłabym wdzięczna, gdyby ktoś jeszcze raz przeczytał opowiadanie, bo pojawiły się poprawki.