Nie mów o tym nikomu, bo marny ich los!
Wódz zadrżał jeszcze bardziej.
Po przeczytaniu listu Zakon osłupiał.
Na palcu nosił sygnet z błękitnym kamieniem i coś w rodzaju złotej spirali.
Ów młodzieniec, jak gdyby nigdy nic, usiadł na krześle obok miejscówki, na której usiadł po chwili Harry.
- Moi drodzy – zaczął – Jak widzicie, jest tu dwóch nowych członków Zakonu Feniksa, syn wodza druidów Alexander Welson i mój brat Jacob Potte – Obaj młodzieńcy skinęli głowami na znak szacunku i powitania. Jack wciąż nie mógł się pozbierać. Postanowił przerwać Wybrańcowi pytając:
- Harry, czy możesz mi w końcu powiedzieć, co tu jest grane? – zapytał trochę zbyt agresywnie.- Ja ci powiem – wtrąciła się Aurelia – Po pierwsze: Harry jest dowódcą Zakonu Feniksa. A po drugie: Twój brat właśnie was obu uratował z rąk Lorda Voldemorta, nie narażając się na tortury zarówno twoje jak ciebie i twojego przyjaciela. Dostaliśmy cynk, że zostaliście porwani. Dowiedzieliśmy się tego z listu od Elizy Pettigrew – poinformowała go kobieta.
- Ale nie o to mi chodziło. Tego zdążyłem się domyśleć. Harry, co miało znaczyć odniesienie się do Voldemorta? Zwróciłeś się do niego per "panie". Czyżby mój rodzony brat był JEGO sługą? – oburzył się szatyn. Zrobiło się cicho. Po chwili Harry powiedział do niego:- Widzisz, Jack, jest prawdą, że jestem Śmierciożercą, ale musisz zrozumieć, że mnie do tego zmusił poprzez Hermionę. - poinformował brata dowódca wskazując na przyjaciółkę.
- Możesz to sprecyzować? – Poprosił Jack lekko zezłoszczony. Harry popatrzył na niego i spytał:- Czy mogę ci na tyle ufać, byś nikomu tego nie powtarzał, prócz osobom tu zgromadzonym? – odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Chronisz swoje informacje, czy swój tyłek? – Zielonooki zapatrzył się na brata zdziwiony i odparł:- Chronię nie tylko swoje informacje, ale też rodzinę i przyjaciół. Musisz wiedzieć, Jack, że Voldemort nie zrobiłby ci krzywdy, bo złożył mi Przysięgę Wieczystą. Przysiągł, że nie skrzywdzi swojej oraz mojej rodziny, a także moich przyjaciół – odparł zielonooki.
- I ty mu wierzysz? – spytał ten.- Tak. W końcu złożył Przysięgę, a jej nie można złamać, bo się wtedy umiera – Jack patrzył na brata. Po chwili zadał kolejne pytanie:
- Od kiedy jesteś dowódcą Zakonu? – Był to ten sam ton głosu, który miał Ron zaraz po wyrzuceniu nazwiska Harry'ego z Czary Ognia podczas Turnieju Trójmagicznego.- W testamencie Albusa Dumbledore'a było napisane, że przepisał mi kilka rzeczy, w tym dowództwo nad Zakonu Feniksa. A ten dom... – pokazał ręką kuchnię – jest po moim ojcu chrzestnym, Syriuszu Blacku. On również mi go przepisał. Ach, jeszcze coś. Jestem nauczycielem Obrony Przed... – nie skoczył, bo Jack patrzył na Harry'ego ze zmrużonymi oczami i wybiegł jak szalony płacząc głośno. Wszyscy przysłuchiwali się rozmowie obu braci. Po niektórzy niebyli zaskoczeni zachowaniem Jacka – Jack, zaczekaj! Jack! – krzyknął Potter-Gryfon, ale ten nawet nie odpowiedział.
Znaleziono piwnookiego w pokoju Hardodzioba. Harry, wraz z przyjaciółmi (Ronem, Hermioną, Eleine, Mary, Ginny, Alexem, Marvolem i Draconem – którzy, ci dwaj ostatni dołączali do Zakonu zaraz po pogodzeniu się z młodym Malfoy'em) podeszli do niego zastanawiając się jak zacząć rozmowę. W końcu Harry podszedł do szatyna i spytał:- Jack, dlaczego wybiegłeś z salonu? – Ten nie odpowiedział, dalej karmiąc hipogryfa. Harry spróbował ponownie – Jack, co...? – nie dokończył, bo szatyn wstał i stanął dalej, po drodze uderzając brata, dość brutalnie, w ramię. Zabolało. Harry westchnął. Przyjaciele nauczyciela stali przy drzwiach obserwując tę scenę. Tylko Alex był przy szatynie pocieszając go. Hermiona zdała sobie sprawę z powagi sytuacji i wraz z Ronem podeszli do Jacka.
- Jack... ty jesteś zazdrosny – bardziej stwierdziła niż zapytała panna Granger. Chłopak dopiero wtedy spojrzał na Gryfonkę.- Tak. Jestem zazdrosny. Zadowolona? – Wszyscy patrzyli nie na Hermionę, ale na Rona. Ten zapatrzył się na Harry'ego, który był chyba w depresji. Mało brakowało, aby się rozpłakał. Ron wziął sprawę w swoje ręce, mówiąc:
- Posłuchaj, Jack, ja też kiedyś byłem zazdrosny o Harry'ego, tak, jak ty teraz. Jest sławny, przystojny i odważny jak nikt inny. Zawiera przyjaźnie z najmniej godnymi uwagi ludźmi. Ma dobre serce, a mnie zawsze odtrącano na bok. Mam siostrę oraz pięciu braci i zawsze z nim rywalizowałem. Po przybyciu do Hogwartu przez pierwsze trzy lata jakoś znosiłem odtrącanie w towarzystwie jego fanów, ale na czwartym roku nie mogłem wytrzymać – wyjaśnił.- Dlaczego? – spytał blondyn, gdyż Jack za bardzo płakał, ale obaj przysłuchiwali się opowieści rudzielca.
- Na czwartym roku odbył się Turniej Trójmagiczny. Harry w nim uczestniczył. Nie chciał tego, ale musiał przejść przez wszystkie trzy zadania. Wzniesiono wtedy nowe reguły. Nikt kto nie ukończył 17-stu lat nie mógł uczestniczyć w Turnieju. Bał się uczestnictwa. Najgorsze było w tym to, że Puchar Trójmagiczny zamieniono w świstoklik. Za jego pomocą Harry przeniósł się na cmentarz, gdzie spoczywa ojciec Voldemorta oraz dziadkowie. Tam Lord zdołał odzyskać swe dawne ciało, a przede wszystkim moc, a teraz robi wszystko by odzyskać potęgę i władzę, jaką utracił 16-ście lat temu. Harry walczył z nim i wygrał trzeci raz w życiu. Pomagaliśmy mu przez cały rok w przebrnięciu przez ten Turniej, nie zdając sobie sprawy z tego, że pomagamy tej gadzinie – wyjaśniła Hermiona, a Ron wtórował jej, mówiąc:- Rok później polecieliśmy na Testralach razem z Luną Lovegood i Nevillem Longbottomem do Ministerstwa Magii, by przeszkodzić Śmierciożercom w przechwyceniu przepowiedni dotyczącej Harry'ego i Voldemorta – ta informacja przykuła uwagę Jacka – Udało się nam to. Przepowiednia się rozbiła, ale Syriusz niestety wpadł za Zasłonę Śmierci, a kilka miesięcy temu zmarł Albus Dumbledore, i to nami bardzo wstrząsnęło. Dlatego Harry został dowódcą Zakonu – zakończyła Ron.
- Teraz rozumiem – piwnooki spojrzał na brata. Ten odwzajemnił spojrzenie – Harry, chodź tu – Zrobił to – Harry, ja naprawdę nie wiedziałem. Czy wybaczysz mi? – Wybraniec popatrzył na brata i odpowiedział z uśmiechem: - Tak, Jack. Wybaczam ci – uścisnęli sobie ręce, a potem przytulili jak bracia – Teraz chodź, przedstawię ci wszystkich. - powiedział obejmując go za szyje ramieniem. Wrócili do salonu. Wszyscy patrzyli z niepokojem na braci Potter.- Już w porządku. Wyjaśnili sobie wszystko. - poinformował ich Ron. Wszyscy zgromadzeni odetchnęli z ulgą.
- Jack, przedstawiam ci członków Zakonu Feniksa. To jest Alastor "Szalonooki" Moody, emerytowany auror. W Hogwarcie był na naszym czwartym roku nauczycielem OPCM-u, ale został porwany i... ee... Nie będę obierał w szczegóły. Powiem ci później, dobra?- Dobra, Harry – powiedział z uśmiechem.
- To jest Remus Lupin. Był nauczycielem na trzecim roku, też Obrony. Jest również przyjacielem naszych rodziców i jest... ee... To jest Minerwa McGonagall, dyrektorka Hogwartu – Remus odetchnął z ulgi, gdy zielonooki nie powiedział, jaką ma przypadłość. Harry przedstawił jeszcze kilka osób, aż doszedł do przyjaciół i rodziny – To są: Bill, Charlie, Percy, Ron, Ginny, Fred i George Weasley'owie. Hermiona Granger jest dziewczyną Dracona. Eleine Parker, moja dziewczyna, Mary i John jej rodzeństwo, ale mają na nazwisko Parker. To dłuższa historia i również później ci ją opowiem, gdy będziemy mieć więcej czasu. To jest Aurelia, ich matka i moja matka chrzestna. Marvolo Riddle, Geandley i Marco Hoof, Draco Malfoy, Percy Levender. Jest on moim przyszłym Ja. To jest Ashe Wilson, to Peter i Lora Pettigrew. Peter jest przyjacielem Remusa, Syriusza i naszych rodziców, ale wolę nie obierać jeszcze w szczegóły. To później – oświadczył.
- Super – zdołał tylko powiedzieć Jack.
- Jack, chcę cię o coś zapytać. - zaczął niepewnie były Gryfon.
- O co? – spytał.
- Eliza napisała, że podobno posiadasz jakieś zdolności. Możesz mi powiedzieć co to za zdolności? – zapytał Harry.
- Cóż, bracie, skoro Voldemort o nich wie... – tu podrapał się po karku – to uważam, że najwyższy czas byś i ty się o nich dowiedział. Jestem Przepowiadaczem Snów – wyjaśnił.
- Czym jesteś? – zapytała Mary.
- Przepowiadacze Snów to osoby bardzo rzadko spotykane. Przepowiadają przyszłość poprzez swoje sny. Każdy Przepowiadacz jest inny. Inaczej mówiąc w moim przypadku jest tak, że śnię co się wydarzy w najbliższej lub dalszej przyszłości. Po przebudzeniu recytuję w transie coś w rodzaju proroctwa, czyli zdanie, co zrobi dana osoba lub mogę przepowiedzieć czyjeś nadejście. Np. prawdziwe medium umieją wygłosić jakieś proroctwo. Najczęściej tyczy się to jakiejś konkretnej osoby lub osób no i czasu. Ja mogę np. przepowiedzieć nadejście jakiegoś kataklizmu czy większej wojny dając jakieś zagadki i wskazówki poprzez swoje sny – wyjaśnił.
- Zgadzam się z Jackiem – odezwał się Alex.
- Co macie na myśli? – spytała Aurelia, patrząc to na jednego to na drugiego.
- To, że Jack już wypowiedział trzy proroctwa, które po części się sprawdziły – wtrącił się, jak dotąd milczący Percy Levender, znudzonym tonem.
- Jak one brzmią? – spytał Remus.
- Pierwsze to: "Naznaczony zostanie przez Czarnego Pana Mrocznym Znakiem, ale on nie będzie mu służyć" – wyrecytował Alex.
- Co to znaczy? – spytał ktoś ze zgromadzonych.
- To chyba oznacza... mnie – odparł Harry – Voldemort naznaczył mnie, czyli zrobił mi ten znak – pokazał na bliznę – ale także zostałem Śmierciożrcą, lecz od kilku godzin nie chcę już mu służyć. Co rano budzę się z myślą: "Czemu się na to zgodziłem?".
- Rozumiem. Kiedy wygłosiłeś tę przepowiednię? – zapytał Moody Jacka. Chłopak pomyślał chwilę, po czym odparł:
- Pamiętam, że czułem wtedy niewyobrażalny ból na całym ciele. Jakbym...
- Jakby rzucono na ciebie Cruciatusa? – spytał Harry, kończąc za niego zdanie, gdyż domyślił się, kiedy mniej-więcej to się wydarzyło.
- Właśnie. I to silny. Trwało to ze dwie minuty. Potem zasnąłem i zobaczyłem ciebie wśród Śmierciożerców. Widziałem doskonale twoją twarz. Twoje rysy twarzy, kolor oczu, usta, a nawet bliznę. Potem usłyszałem nieznany mi głos. Wychodził jakby znikąd. Wypowiedział tę właśnie przepowiednię. Z góry padało jasne dwu kolorowe światło. Szmaragdowe i szkarłatne. Padało na ciebie. Wiedziałem, że to ty jesteś tym Naznaczonym. Czułem z tobą nieznaną dziwną więź. Miałem wrażenie, że cię znam, ale i nie znam jednocześnie – wyjaśnił.
- Rozumiem. Jack, musiałeś mieć wizję zaraz po tym, jak byłem torturowany przez Riddle'a w wakacje za pierwszym razem. Powiedz, jaka była druga wizja? – spytał.
- Hm... Druga była inna. Dotyczyła medalionów – odparł.
- Pamiętasz kiedy to było dokładniej? – zapytała Hermiona. Ten spojrzał na nią trochę zaskoczonym wzrokiem, zastanawiając się nad wspomnieniem.
- Była późna noc – zaczął – Około trzeciej – dodał – Nie czułem bólu, ale obudziło mnie co innego. Jakaś moc. Jakby ktoś się z kimś kontaktował – wyjaśnił.
- Już wiem! – zawołała niespodziewanie Mary, a wszyscy na nią spojrzeli.
- Co wiesz? – spytała Hermiona, spojrzawszy na nią.
- Jack miał wizję wtedy, gdy ty kontaktowałaś się naszym z ojcem. Dotykałaś wtedy medalionu! On mówił do ciebie w myślach! Jack to wyczuł i miał wtedy sen. Jack, co było w tym śnie? – spytała Eleine.
- Em... Widziałem dużo osób. Harry'ego...
- Poczekaj, Jack, ja wymienię, bo ty mówiłeś w transie. Jack widział Voldemorta, Wybrańca Z Przyszłości, trzy anielice, która jedna z nich jest naznaczona – Alex wskazał na Hermionę, a po chwili kontynuował – ciebie, Harry, Strażniczkę bliźniąt, siostrę duchową niejakiego Teronita, dzieci Reginy Hoof, bliźniaków Riddle'ów oraz matkę i córkę Gaunt – wyliczał Alex.
- Rozumiem, a jak brzmi ta przepowiednia? – zapytał Lupin.
- "Magiczne przedmioty zostaną podarowane przez Czarnego Pana swym potomkom i krewnym, które po połączeniu się stworzą pięć innych potężniejszych." – wyrecytował Andy.
- A trzecia przepowiednia? – spytał Harry zafascynowany treściami proroctw.
- Brzmi ona tak: "Wybraniec Z Przyszłości odnalazł się. Przyłączy się on do swego przeszłego Ja." – powiedział Jack.
- Kiedy to było? – spytała Aurelia. Levender patrzył na niego nieodgadnionym wzrokiem.
- Gdzieś w wakacje. Czyli ty jesteś przyszłym Ja Harry'ego, a jednocześnie Wybrańcem Z Przyszłości? – spytał Jack Percy'ego Levendera.
- Tak – odpowiedział ten.
- Czyli jesteś tak jakby moim drugim bratem – zaśmiał się Jack.
- Cóż, można to tak ująć – uśmiechnął się Percy.
- Jack, czy wiadomo kiedy wypowiesz kolejną przepowiednię? – spytała Ginny.
- Nie. Nigdy nie wiem kiedy i gdzie mogę zasnąć i po przebudzeniu wyrecytować proroctwo, a także co może to spowodować. To może być cokolwiek. Jakieś słowo, sytuacja... – Jack miał coś jeszcze powiedzieć, gdy pan Welson go uprzedził mówiąc:
- Harry, przepraszam, że przerwę miłą atmosferę, ale przybyłem tu, by ci coś powiedzieć, a dokładniej powiedziawszy: ostrzec – oświadczył.
- Przed czym? – spytał wyżej wymieniony, poważniejąc nieco.
- Czy pamiętasz eliksir, który dostałeś od Johna i Ashe'a? – spytał dla pewności druid.
- Tak, pamiętam. Ale w czym rzecz? – odparł.
- Widzisz, ten eliksir daje nie tylko ochronę przed czarno magicznymi zaklęciami i ofiarowuje pewne zdolności, lecz ma pewną lukę. I to jest ten uboczny skutek eliksiru, o którym nie powiedziałem Ashe'owi ze względu na to, by cię nie martwić – oznajmił ze smutkiem.
- Co to za uboczny skutek? – spytał nauczyciel.
- Widzisz, Eliksir Druidów ma tę wadę, że ten, kto go wypije, oczywiście będzie miał ochronę i zdolności, ale jeśli osoba będzie kogoś nienawidzić lub choćby się zdenerwuje w najmniejszym stopniu, to eliksir powoli będzie przestawał działać. Ale to też zależy od nasilenia się tej nienawiści czy złości. Nie wiem, jakie są dolegliwości, ale trzeba naprawdę uważać. Wiem jednak, że ten urok, który rzucił twój brat – spojrzał na Marvola – to zaklęcie zostanie jakby uderzone rykoszetem zwielokrotnioną mocą. Być może prowadzić będzie do zgonu – wyjaśnił.
- Stop! Zaczekaj! Zdenerwowałem się po obiedzie i wtedy, gdy poszedłem do Voldemorta z Nickiem Dumbledorem i Tomem Riddle'm III. Poczułem się słabo, ale wciąż stałem na nogach – lekko spanikował dowódca.
- I jak się czujesz? – spytał pan Welson.
- Jakoś się trzymam – odparł jak gdyby nigdy nic.
Bardzo cię przepraszam za wszystko. Nie tylko namówiłam mojego młodszego brata, Petera na przyłączenia się do Voldemorta już w szkole, ale też na umyślne porwanie twojego bliźniaka Jacka i syna druidów Alexa z wioski, gdzie przebywali. Proszę, wybacz mi.
Elizabeth Pettigrew
P.S. Pozdrów ode mnie moją rodzinę i cały Zakon.
'Tak, jest dobrze'. Pomyślała, po czym rzuciła takie zaklęcie, by tylko adresat i nadawca mogli przeczytać prawdziwą treść.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz