Moja lista przebojów 2

6 stycznia 2013

Rozdział 18 - Bliźniak i znaki

Klik

Inna część kraju... Znany ma druid...
         Czterdziestoletni mężczyzna siedział na swoim tronie zastanawiając się czy dobrze zrobił dając Ashe'owi Wilsonowi Eliksir Druidów. Musiał spotkać się z Potterem-Gryfonem. I to natychmiast! Właśnie miał się podnosić, gdy do pomieszczenia weszła smukła ciemnowłosa kobieta o orzechowych oczach.


- Witaj, Andrew. Co tam u ciebie? - spytała swoim radosnym głosem, pełnym szczęścia.
- Och, Loro, nie wiem co robić. - powiedział zmęczonym i wystraszonym głosem. Kobieta popatrzyła na wodza, podeszła do niego i spytała:
- Andy, co się stało? Powiedz mi. - Mężczyzna spojrzał na nią i spytał:
- Pamiętasz ten eliksir, który kilka tygodni temu poprosiłem byś uwarzyła, bo miałem dziwne przeczucie, że komuś pomoże? - spytał.
- Tak, pamiętam. Ale co się stało? I dlaczego miałam go uwarzyć? - Druid spojrzał na kobietę, przeszedł się po pomieszczeniu i odpowiedział:
- Parę dni temu dałem go Ashe'owi Wilsonowi, by ten dał choremu młodzieńcowi, który z kolei dostał potężnym czarno magicznym zaklęciem zwanym Zaklęciem Nienawiści. - wyjaśnił.
- Och! To straszne! A dlaczego się tym tak zamartwiasz? Nie znasz tego chorego chłopaka przecież. - mężczyzna zerknął na Lorę i odpowiedział:
- Sądzę, że znam. Ashe dał go Harry'emu Potterowi. Problem jest taki, że nie powiedziałem Ashe'owi o skutku ubocznym. Muszę do nich iść i im to powiedzieć, a tym samym ostrzec! - Skierował się do wyjścia. Nagle podeszła do niego Lora chwyciwszy go za ramię oznajmiła:
- Idę z tobą. - postanowiła. Andy spojrzał na żonę i odparł z uśmiechem:
- Dobrze, chodź. - I poszli. Byli przy bramie, gdy dogonił ich jeden z druidów.
- Panie! Złe wieści! - zawołał.
- David, co się dzieje? - spytał wódz.
- Panie... - wydyszał blond włosy młodzieniec o zielonych oczach próbując złapać oddech.


- ...Panie, porwano... porwano Jacka i Alexa! Nie znalazłem żadnych śladów! - Wódz zadrżał konwulsyjnie i wydukał:
- M-m mój syn?... Czy ten ktoś,... przynajmniej zostawił... jakiś list? - spytał z nadzieją w głosie.
- Tak, panie. Proszę, oto on. - druid zwany Davidem podał złożoną kartkę pergaminu, a było tam napisane tak:

Do wodza Białych Druidów.
       Przynieś eliksir, który pomógł Harry'emu Potterowi powrócić do zdrowia, bo twój syn i brat Harry'ego Pottera zginą. Wiem, że Zbawiciel Świata ma brata, lecz bracia Potterowie nie wiedzą o swoim istnieniu.
Nie mów o tym nikomu, bo marny ich los!
E.P.

Wódz zadrżał jeszcze bardziej.
- Trzeba kogoś powiadomić! - powiedział cicho przerażonym głosem i równie takim samym przerażeniem wymalowanym na twarzy.
- Idźmy do Hogwartu. Mój syn, Peter powiedział mi, że Harry Potter jest dowódcą Zakonu Feniksa. Możemy do niego pójść. - Jak powiedziała Lora tak zrobili. Poza wrotami wioski deportowali się do Zakazanego Lasu w Hogwarcie.

~~*~~

Gdzie indziej...
         Podczas zebrana Zakonu Harry opowiedział co się wydarzyło dzisiejszej nocy we Dworze. Spotkanie trwało od pół godziny. Trwała dyskusja nie tylko na ten temat, ale też na temat pojawienia się w tym domu Glizdogona. Była ona bardzo ożywiona.
- Czy nikomu nie powiesz o miejscu zebrań Zakonu? - spytał Remus.
- Nie, Remusie, nic nie powiem Voldemortowi. Dopóki nie dostałem listu od ojca nie wiedziałem, że Eliza jest po jego stronie, więc postanowiłem odejść na zawsze, ale musiałem to zrobić dyskretnie i niezauważenie. Ostatnio bez przerwy ode mnie coś chcieli, więc nie mogłem nic zrobić bez zwracania na siebie uwagi. - wyjaśnił Glizdogon. Na co wszyscy, nie wyłączając dowódcy, po paru chwilach zaczęli klaskać. Peter uśmiechnął się promiennie.

~~*~~

         Tymczasem na błoniach Hogwartu Andy Welson i Lora Pettigrew doszli do zamku zastanawiając się: Gdzie może być Harry Potter?
- Wiem! Deportujmy się prosto do niego! - oświadczył Andy po dziesięciu minutach. Byli daleko od punktu deportacyjnego.
- Ale jak? Przecież w zamku i na jego terenach nie można się teleportować. - przypomniała Lora.
- Wiem, ale ja mogę. Wypiłem trochę tego eliksiru dość dawno temu i mogę to zrobić. Na mnie też kiedyś rzucono takiego typu zaklęcie. Chodź. - chwycił ją za ramię i zniknęli. Pojawili się po środku salonu w domu Blacków. Wszyscy, z wyjątkiem Ashe'a i Johna przestraszyli się i już mieli wyjmować różdżki, gdyby nie to, co zrobili młodzieńcy. A konkretniej podeszli do wodza, skłonili się, a Ashe spytał:
- Panie, co cię sprowadza do Kwatery Głównej Zakonu Feniksa? - Druid popatrzył na niego i odparł:
- Szukam Harry'ego Jamesa Pottera. Mam do niego sprawę. - wyjaśnił. Harry powstał ze swojego miejsca i oznajmił:
- To ja. Czy to pan jest wodzem druidów, który sporządził dla mnie Eliksir Druidzki? - zapytał.
- Tak, ja jestem wodzem druidów, ale to nie ja sporządziłem eliksir. - odparł.
- Więc kto go uwarzył? - spytał Remus.
- Ja... - odezwała się Lora. - ...To ja go uwarzyłam. Przepraszam, nie przedstawiłam się. Nazywam się Loreine Judy Pettigrew i jak widzę jest tutaj również mój młodszy syn. - Lora spojrzała na szczurkowatego mężczyznę stojącego obok Remusa. Młody Pettigrew wyjrzał zza przed ostatniego ŻYJĄCEGO Huncwota i nie pewnie podszedł do niej. Po chwili jednak rzucił się ku kobiecie płacząc głośno.
- Mamo! Och, mamo! Myślałem, że nie żyjesz! - piszczał Glizdogon.
- Mój drogi chłopcze, później porozmawiamy. Teraz wódz ma coś do powiedzenia twojemu przyjacielowi. - oznajmiła kobieta.
- A co takiego? - spytała Hermiona. Lora wypuściła z rąk syna. Podeszła do pana Welsona, wzięła z jego ręki kawałek pergaminu, podała Harry'emu list i bez słowa cofnęła się czekając na jego reakcję. Harry popatrzył najpierw na kobietę z niepewnością, a potem na list, który zamienił się z białego na złoty. Czytając go, Potter z każdym słowem zaczął wytrzeszczać oczy coraz bardziej. Po chwili łzy, ni smutku, ni goryczy, ni złości, czy gniewu zaczęły wypływać z kącików jego oczu. Z wrażenia usiadł na krześle. Po chwili przeraził się, i to nie na żarty! Gdy skończył czytać pergamin wyleciał mu ręki, a potem... rozpłakał się jak małe dziecko.
- Harry!... - zawołała Eleine. - ...Harry, co się dzieje?! - w odpowiedzi podał jej list wciąż płacząc i nie patrząc nikomu w twarz. Czarnooka zamarła po przeczytaniu listu i objęła go pocieszająco. W tym momencie podszedł do nich Remus i przeczytał na głos list.

Drogi Harry,
       Nazywam się Elizabeth Pettigrew i jestem starszą siostrą Glizdogona. Muszę cię powiadomić, że w mieście druidów mieszkał od dwóch lat twój brat-bliźniak Jacob. Wcześniej mieszkał gdzie indziej w rodzinie czarodziejów. Muszę cię także poinformować, że przyłączyłam się do Lorda Voldemorta i kazał mi wraz z grupą Śmierciożerców nie tylko zabić mojego brata Petera na znak lojalności, ale i porwać twojego brata. Jego przyjaciel, Alex, syn wodza Białych Druidów, próbował mu pomóc, więc by nie wzbudzać podejrzeń u śmierciojadów musieliśmy i jego porwać. Nie wiem co dokładnie planuje Riddle, ale coś czuję, że ma to związek ze zdolnością jaką posiada twój brat. Musisz go ratować, Harry!! Mam do ciebie bardzo dużą prośbę. Gdy się zjawisz, by ratować Jacka i jego przyjaciela nie daj po sobie poznać, że mnie znasz i wiesz o tym wszystkim. Będę ci o wszystkim donosić z samego źródła, czyli od Voldemorta. Daj mi tylko znać w jaki sposób.
Pozdrawiam
Eliza.
P.S. Na ten list zostało rzucone zaklęcie, by osoby trzecie, czyli Śmierciożercy lub osoby, którym nie ufasz albo osoby, które nie są w Zakonie Feniksa nie widziały treści listu. Każdy kto spojrzy na kartkę zobaczy inną treść lub po prostu pustą kartkę.

Po przeczytaniu listu Zakon osłupiał.
- Nie wiedziałeś, że masz brata? - spytał Ron przyjaciela po chwili milczenia. Wybraniec pokręcił przecząco głową w milczeniu, wciąż płacząc i wtulając się w tors Eleine.
- Co robimy? - spytała Mary.
Było cicho. Nikt się nie odzywał od piętnastu minut. W końcu Harry nie wytrzymał. Wstał, wyczarował Lusterko Dwukierunkowe, schował je do kieszeni i zniknął.

~~*~~

Piekielny Dwór...
         Pojawił się tuż przed klatką, w którym siedział młodzieniec o takich samych czarnych rozczochranych włosach, tych samych rysach twarzy, ale oczy miał piwne i nie nosił okularów.


Na palcu nosił sygnet z błękitnym kamieniem i coś w rodzaju złotej spirali.


Byłby kopią stojącego przed nim młodzieńca, gdyby nie kolor oczu, brak blizny i brak okularów. Piwnooki wstał i jednocześnie z Harrym podszedł do prętów klatki. Obaj stali i patrzyli na siebie z niedowierzaniem. W końcu piwnooki spytał:
- Kim jesteś? - spytał ten. Harry popatrzył na niego dziwiąc się, że go nie znał, po chwili odpowiedział.
- Nazywam się Harry James Potter. A ty? - spytał. Czarnowłosy zdziwił się.
- Jestem Jacob Matthew Potter. Wydaje mi się, że jesteśmy rodziną, gdyż posiadamy to samo nazwisko. Ile masz lat? - W ich głowach pojawiło się to samo pytanie: - "Czy jest moją rodziną, której nigdy nie miałem?"
- Mam 17 lat. Poza tym, Jack jestem bardzo sławnym i zapewne chciałbyś mieć sławnego brata? - Harry uśmiechnął się lekko.
- Czyli jesteś tym sławnym Wybrańcem. Chłopcem, Który Przeżył... - Jack nie dokończył, gdyż ktoś wtrącił się do jego zdania:
- Ale też i tym, który pomógł przywrócić ciało i moc Czarnemu Panu trzy lata temu. - Obaj się obejrzeli ku drzwiom zauważając blond włosą kobietę. Miała na sobie czarną szatę Śmierciożercy.
- Kim jesteś? - spytał Harry.
- Elizabeth Loreine Pettigrew. Ty, jak mniemam, jesteś tym sławnym Wybrańcem, prawda?
- Tak. A ty jesteś zdrajczynią! Glizdogon powiedział mi kim jesteś i do kogo się przyłączyłaś! Gdzie jest Alex Welson? - spytał na koniec. Ta popatrzyła na niego i spytała:
- Ten Glizdogon? Mówisz pewnie Peterze. Moim młodszym bracie. Jest parszywym zdrajcą! Zdradził naszego pana dzisiaj! Pomogłeś mu uciec. Wiesz, że nasz pan ma zamiar cię ukarać? - spytała z szaleńczym uśmiechem na twarzy. - "Jej zacięcie bardzo przypomina mi Bellę" - pomyślał ze zgrozą Harry.
- Podziwiam zdolność wypowiadania tylu zdań naraz. - odezwał się Jack.
- Zamknij się!! - wrzasnęła kobieta.
- Uważaj na to, co mówisz, robisz i przy kim, bo może się to źle dla ciebie skończyć, panno Pettigrew. - syknął zielonooki. Eliza podeszła do niego.
- "Elizo, w kieszeni mam Lusterko Dwukierunkowe. Dzięki niemu będziesz mogła się ze mną kontaktować bez używania listów. Wystarczy, że wypowiesz moje imię do Lusterka, a gdy chcesz skończyć rozmowę wystarczy schować je do kieszeni lub obrócić je szybą w dół" - objaśnił jej telepatycznie. Kobieta zbliżyła się do niego jeszcze bardziej, a ten wyjął dyskretnie z kieszeni Lusterko i podał jej. Potem zrobił kilka kroków w kierunku klatki. - ...Jack, w porządku? - spytał.
- Tak... - odparł. - ...Co jej dałeś? - zapytał.
- Później ci powiem. Musimy stąd uciekać. - powiedział, lecz ich rozmowę usłyszał inny głos, który zawołał:
- Expelliarmus!... - Jego różdżka, która znajdowała się w wewnętrznej kieszeni, poleciała ku drzwiom i znalazła się w ręku spodziewanej osoby, jaką był Voldzio*. Gdy Ten zaczął się zbliżać do całej trójki, w czym jedna uklękła i oddała mu cześć Harry'ego zaczęła piec blizna z każdym krokiem czarnoksiężnika. Lecz nawet się nie cofnął. - ...Harry, mój drogi chłopcze, jak miło cię znowu widzieć w moich skromnych progach. Przyszedłeś się zapoznać z panną Pettigrew, czy dołączyć do brata w klatce? - Harry zatrząsł się z frustracji. Jest nie dobrze. Wypowiedział jego imię, więc jest źle.
- Ani to, ani to. Chcę tylko stąd wydostać Alexa Welsona i mojego brata, Jacka. Nic więcej. - oznajmił.
- Ach, odnalazłeś swego braciszka. A po co ci Welson? - spytał Lord przeciągając sylaby patrząc na niego z odległości pięciu metrów. Harry patrzył na niego ze złością rozważając odpowiedź.
- Matka Elizy i Petera, przyjaźni się z wodzem druidów, który ma syna Alexa, którego z kolei również porwałeś i mojego brata. Pozwól nam odejść. - Lord podszedł szybko do Harry'ego, który nie mógł się nawet ruszyć ze strachu, który zaczynał go opanowywać od środka. Czarny Pan chwycił mocno twarz Harry'ego. Ten wytrzymał ból, lecz, co jest zaskakujące, Jack też poczuł ból. W związku z tym chwycił się za prawą część swojego czoła i również jęknął z bólu padając na kolana, jakby nie spodziewał się takiego obrotu zdarzeń. Mężczyzna puścił z zaskoczenia brodę zielonookiego, gdyż zaciekawił go odruch piwnookiego, zresztą Harry'ego też. Lord dotknął jeszcze raz policzka zielonookiego Pottera. Obaj młodzieńcy jęknęli z bólu równocześnie.
- Ciekawe. - szepnął.
- Czy możesz przestać mnie dotykać? - rozległ się głos Harry'ego. Riddle spojrzał na niego i cofnął rękę.
- Dobrze, Harry... - chłopak jęknął znowu patrząc na niego z góry, gdyż klęczał u jego stóp. - ...Możesz iść i zabrać brata oraz młodego Welsona, ale pamiętaj jakie zadanie ci powierzyłem. - Ten spojrzał na Lorda spode łba. Wstając odparł urażonym głosem:
- Tak jest.
- "Tak jest" co? - spytał śpiewająco Tom II.
- Tak jest, panie. - powiedział z niecierpliwieniem Harry, nie patrząc na niego.
- Bardzo dobrze. Możecie iść. - Jack wytrzeszczył oczy na brata, gdy usłyszał jego słowa skierowane do Riddle'a. Był wciąż w takim stanie, gdy obaj znaleźli się na Grimmauld Place 12. Wszystkich zaskoczył fakt, iż bliźniacy byli prawie kropka w kropkę podobni do siebie. Obaj mieli włosy tego samego koloru oraz tak samo rozczochrane, ale oczy mieli innego koloru. Jack w dodatku nie posiadał okularów. Tacy podobni, a tacy inni. Zanim ktokolwiek ze zgromadzonych zdołał cokolwiek powiedzieć Harry ponownie zniknął. Jednak po dwóch chwilach pojawił się ponownie. Przybył z jasnowłosym młodzieńcem o oczach koloru sopli lodu.


Ów młodzieniec, jak gdyby nigdy nic, usiadł na krześle obok miejscówki, na której usiadł po chwili Harry.
- Moi drodzy... - zaczął. - ...Jak widzicie, jest tu dwóch nowych członków Zakonu Feniksa, syn wodza druidów Alexander Welson i mój brat Jacob Potter. - Obaj młodzieńcy skinęli głowami na znak szacunku i powitania. Jack wciąż nie mógł się pozbierać. Postanowił przerwać Wybrańcowi pytając:
- Harry, czy możesz mi w końcu powiedzieć, co tu jest grane? - zapytał trochę zbyt agresywnie.
- Ja ci powiem... - wtrąciła się Aurelia. - ...Po pierwsze: Harry jest dowódcą Zakonu Feniksa. A po drugie: Twój brat właśnie was obu uratował z rąk Lorda Voldemorta. Dostaliśmy cynk, że zostaliście porwani. Dowiedzieliśmy się tego z listu od Elizy Pettigrew. - poinformowała go kobieta.
- Ale nie oto mi chodziło. Tego zdążyłem się domyśleć. Harry, co miało znaczyć odniesienie się do Voldemorta? Zwróciłeś się do niego per "panie". Czyżby mój rodzony brat był JEGO sługą? - oburzył się szatyn. Zrobiło się cicho. Po chwili Harry powiedział do niego:
- Widzisz, Jack, jest prawdą, że jestem Śmierciożercą, ale musisz zrozumieć, że mnie do tego zmusił,... w pewnym sensie. - poinformował brata dowódca ZF.
- Możesz to sprecyzować? - Poprosił Jack lekko zezłoszczony. Harry popatrzył na niego i spytał:
- Czy mogę ci na tyle ufać, byś nikomu tego nie powtarzał, prócz osobom tu zgromadzonym? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Chronisz swoje informacje, czy swój tyłek? - Zielonooki zapatrzył się na brata zdziwiony i odparł:
- Chronię nie tylko swoje informacje, ale też rodzinę i przyjaciół. Musisz wiedzieć, Jack, że Voldemort nie zrobiłby ci krzywdy, bo złożył mi Przysięgę Wieczystą. Przysiągł, że nie skrzywdzi swojej oraz mojej rodziny, a także moich przyjaciół. - odparł zielonooki.
- I ty mu wierzysz? - spytał Ten.
- Tak. W końcu złożył Przysięgę, a jej nie można złamać, bo się wtedy umiera. - Jack patrzył na brata. Po chwili zadał kolejne pytanie:
- Od kiedy jesteś dowódcą Zakonu? - Był to ten sam ton głosu, który miał Ron zaraz po wyrzuceniu nazwiska Harry'ego z Czary Ognia podczas Turnieju Trójmagicznego.
- W testamencie Albusa Dumbledore'a było napisane, że przepisał mi kilka rzeczy, w tym dowództwo Zakonu Feniksa. A ten dom... - pokazał ręką kuchnię. - ...jest po moim ojcu chrzestnym, Syriuszu Blacku. On również mi go przepisał. Ach, jeszcze coś. Jestem nauczycielem Obrony Przed... - nie skoczył, bo Jack patrzył na Harry'ego ze zmrużonymi oczami i wybiegł jak szalony płacząc głośno. Wszyscy przysłuchiwali się rozmowie obu braci. Po niektórzy niebyli zaskoczeni zachowaniem Jacka. - ...Jack, zaczekaj! Jack!... - krzyknął Potter-Gryfon, ale ten nawet nie odpowiedział.
         Znaleziono piwnookiego w pokoju Hardodzioba. Harry, wraz z przyjaciółmi (Ronem, Hermioną, Eleine, Mary, Ginny, Alexem, Marvolem i Draconem - którzy, ci dwaj ostatni dołączali do Zakonu zaraz po pogodzeniu się z młodym Malfoy'em) podeszli do niego zastanawiając się jak zacząć rozmowę. W końcu Harry podszedł do szatyna i spytał:
- Jack, dlaczego wybiegłeś z salonu?... - Ten nie odpowiedział, dalej karmiąc hipogryfa. Harry spróbował ponownie. - ...Jack, co...? - nie dokończył, bo szatyn wstał i stanął dalej, po drodze uderzając brata, dość brutalnie, w ramię. Zabolało. Harry westchnął. Przyjaciele nauczyciela stali przy drzwiach obserwując tą scenę. Tylko Alex był przy szatynie pocieszając go. Hermiona zdała sobie sprawę z powagi sytuacji i wraz z Ronem podeszli do Jacka.
- Jack,... ty jesteś zazdrosny. - bardziej stwierdziła niż zapytała panna Granger. Chłopak dopiero wtedy spojrzał na Gryfonkę.
- Tak. Jestem zazdrosny. Zadowolona? - Wszyscy patrzyli nie na Hermionę, ale na Rona. Ten zapatrzył się na Harry'ego, który był chyba w depresji. Mało brakowało aby się rozpłakał. Ron wziął sprawę w swoje ręce mówiąc:
- Posłuchaj, Jack, ja też kiedyś byłem zazdrosny o Harry'ego, tak jak ty teraz. Był sławny, przystojny i odważny jak nikt inny. Zawierał przyjaźnie z najmniej godnymi uwagi ludźmi. Miał dobre serce, a mnie zawsze odtrącano na bok. Mam siostrę oraz pięciu braci i zawsze z nim rywalizowałem. Po przybyciu do Hogwartu przez pierwsze trzy lata jakoś znosiłem odtrącanie w towarzystwie jego fanów, ale na czwartym roku nie mogłem wytrzymać. - wyjaśnił.
- Dlaczego? - spytał blondyn, gdyż Jack za bardzo płakał, ale obaj przysłuchiwali się opowieści rudzielca.
- Na czwartym roku odbył się Turniej Trójmagiczny. Harry w nim uczestniczył. Nie chciał tego, ale musiał przejść przez wszystkie trzy zadania. Wzniesiono wtedy nowe reguły. Nikt kto nie ukończył 17-stu lat nie mógł uczestniczyć w Turnieju. Bał się uczestnictwa. Najgorsze było w tym to, że Puchar Trójmagiczny zamieniono w świstoklik. Za jego pomocą Harry przeniósł się na cmentarz, gdzie spoczywał ojciec Voldemorta oraz dziadkowie. A Lord zdołał odzyskać swe dawne ciało, a przede wszystko moc, a teraz robi wszystko by odzyskać potęgę i władzę jaką utracił 16-ście lat temu. Harry walczył z nim i wygrał trzeci raz w życiu. Pomagaliśmy mu przez cały rok w przebrnięciu przez ten Turniej nie zdając sobie sprawy z tego, że pomagamy Gadowi. - wyjaśniła Hermiona, a Ron wtórował jej mówiąc:
- Rok później polecieliśmy na Testralach razem z Luną Lovegood i Nevillem Longbottomem do Ministerstwa Magii, by przeszkodzić Śmierciożercom w przechwyceniu przepowiedni dotyczącej Harry'ego i Voldemorta... - ta informacja przykuła uwagę Jacka. - ...Udało się nam to. Przepowiednia się rozbiła, ale Syriusz niestety wpadł za Zasłonę Śmierci, a kilka miesięcy temu zmarł Albus Dumbledore, i to nami bardzo wstrząsnęło. Dlatego Harry został dowódcą Zakonu. - zakończyła Ron.
- Teraz rozumiem... - piwnooki spojrzał na brata. Ten odwzajemnił spojrzenie. - ...Harry, chodź tu... - Zrobił to. - ...Harry, ja naprawdę nie wiedziałem. Czy wybaczysz mi? - Wybraniec popatrzył na brata i odpowiedział z uśmiechem:
- Tak, Jack. Wybaczam ci... - uścisnęli sobie ręce, a potem przytulili jak bracia. - ...Teraz chodź, przedstawię ci wszystkich. - powiedział obejmując go za szyje ramieniem. Wrócili do salonu. Wszyscy patrzyli z niepokojem na braci Potter.
- Już w porządku. Wyjaśnili sobie wszystko. - poinformował ich Ron. Wszyscy zgromadzeni odetchnęli z ulgą.
- Jack, przedstawiam ci członków Zakonu Feniksa. To jest Alastor "Szalonooki" Moody, emerytowany auror. W Hogwarcie był na naszym czwartym roku nauczycielem OPCM, ale został porwany i... ee... Nie będę obierał w szczegóły. Powiem ci później, dobra?
- Dobra, Harry. - powiedział z uśmiechem.
- To jest Remus Lupin. Był nauczycielem na trzecim roku, też Obrony. Jest również przyjacielem naszych rodziców i jest... ee... To jest Minerwa McGonagall, dyrektorka Hogwartu... - Remus odetchnął z ulgi, gdy zielonooki nie powiedział jaką ma przypadłość. Harry przedstawił jeszcze kilka osób, aż doszedł do przyjaciół i rodziny. - ...To są: Bill, Charlie, Percy, Ron, Ginny, Fred i George Weasley'owie. Hermiona Granger jest dziewczyną Dracona. Eleine Parker, moja dziewczyna, Mary i John jej rodzeństwo, ale mają na nazwisko Parker. To dłuższa historia i również później ci ją opowiem, gdy będziemy mieć więcej czasu. To jest Aurelia, ich matka i moja matka chrzestna. Marvolo Riddle, Geandley i March Hoof, Draco Malfoy, Percy Levender. Jest on moim przyszłym Ja. To jest Ashe Wilson, to Peter i Lora Pettigrew. Peter jest przyjacielem Remusa, Syriusza i naszych rodziców, ale wolę nie obierać jeszcze w szczegóły. To później. - oświadczył.
- Super. - zdołał tylko powiedzieć Jack.
- Jack, chcę cię o coś zapytać. - zaczął niepewnie Gryfon.
- O co? - spytał.
- Eliza napisała, że podobno posiadasz jakieś zdolności. Możesz mi powiedzieć co to za zdolności? - zapytał Harry.
- Cóż, bracie. Skoro Voldemort o nich wie... - tu podrapał się po karku. - ...to uważam, że najwyższy czas byś i ty się o nich dowiedział. Jestem Przepowiadaczem Snów. - wyjaśnił.
- Czym jesteś? - zapytała Mary.
- Przepowiadacze Snów to osoby bardzo rzadko spotykane. Przepowiadają przyszłość poprzez swoje sny. Każdy Przepowiadacz jest inny. Inaczej mówiąc w moim przypadku jest tak, że śnię co się wydarzy w najbliższej lub dalszej przyszłości. Po przebudzeniu recytuję w transie coś w rodzaju proroctwa, czyli zdanie co zrobi dana osoba lub mogę przepowiedzieć czyjeś nadejście. Np. prawdziwe medium umieją wygłosić jakieś proroctwo. Najczęściej tyczy się to jakiejś konkretnej osoby lub osób. Ja mogę np. przepowiedzieć nadejście jakiegoś kataklizmu czy większej wojny dając jakieś zagadki i wskazówki poprzez swoje sny. - wyjaśnił.
- Zgadzam się z Jackiem. - odezwał się Alex.
- Co macie na myśli? - spytała Aurelia to na jednego to na drugiego.
- To, że Jack już wypowiedział trzy proroctwa, które po części się sprawdziły. - wyjaśnił Percy Levender.
- Jak one brzmią? - spytał Remus.
- Pierwsze to: "Naznaczony zostanie przez Czarnego Pana Mrocznym Znakiem, ale on nie będzie mu służyć". - wyrecytował Alex.
- Co to znaczy? - spytał ktoś ze zgromadzonych.
- To chyba oznacza... mnie... - odparł Harry. - ...Voldemort naznaczył mnie, czyli zrobił mi Mroczny Znak, ale nie chciałem mu służyć. Co rano budzę się z myślą: "Czemu się na to zgodziłem?". Poza tym naznaczył mnie szesnaście lat temu. - pokazał na bliznę.
- Rozumiem. Kiedy wygłosiłeś tą przepowiednię? - zapytał Moody Jacka. Chłopak pomyślał chwilę, po czym odparł:
- Pamiętam, że czułem wtedy nie wyobrażalny ból na całym ciele. Jakby...
- Jakby rzucono na ciebie Cruciatusa? - spytał Harry kończąc za niego zdanie, gdyż domyślił się kiedy mniej-więcej to się wydarzyło.
- Właśnie. I to silny. Trwało to ze dwie minuty. Potem zasnąłem i zobaczyłem ciebie wśród Śmierciożerców. Widziałem doskonale twoją twarz. Twoje rysy twarzy. Kolor oczu, usta, a nawet bliznę. Potem usłyszałem nieznany mi głos. Wychodził jakby znikąd. Wypowiedział tą właśnie przepowiednię. Z góry padało jasne dwu kolorowe światło. Szmaragdowe i szkarłatne. Padało na ciebie. Wiedziałem, że to ty jesteś tym Naznaczonym. Czułem z tobą nieznaną dziwną więź. Miałem wrażenie, że cię znam, ale i nie znam jednocześnie. - wyjaśnił.
- Rozumiem. Jack, musiałeś mieć wizję zaraz po tym, jak byłem torturowany przez Riddle'a w wakacje. Powiedz, jaka była druga wizja? - spytał.
- Hm... Druga była inna. Dotyczyła medalionów. - odparł.
- Pamiętasz kiedy to było dokładniej? - zapytała Hermiona. Ten spojrzał na nią trochę zaskoczonym wzrokiem zastanawiając się nad wspomnieniem.
- Była późna noc... - zaczął. - ...Około trzeciej... - dodał. - ..Nie czułem bólu, ale obudziło mnie co innego. Jakaś moc. Jakby ktoś się z kimś kontaktował. - wyjaśnił.
- Już wiem! - zawołała niespodziewanie Mary.
- Co wiesz? - spytała Hermiona spojrzawszy na nią.
- Jack miał wizję wtedy, gdy ty kontaktowałaś się naszym z ojcem. Dotykałaś wtedy medalionu! On mówił do ciebie w myślach! Jack to wyczuł i miał wtedy sen. Jack, co było w tym śnie? - spytała Eleine.
- Em... Widziałem dużo osób. Harry'ego...
- Poczekaj, Jack, ja wymienię, bo ty mówiłeś w transie. Jack widział Voldemorta, Wybrańca Z Przyszłości, trzy anielice, która jedna z nich jest naznaczona,... - Alex wskazał na Hermionę, a po chwili kontynuował. - ...ciebie, Harry, Strażniczkę bliźniąt, siostrę duchową niejakiego Teronita, dzieci Reginy Hoof, bliźniaków Riddle'ów oraz matkę i córkę Gaunt. - wyliczał Alex.
- Rozumiem, a jak brzmi ta przepowiednia? - zapytał Lupin.
- "Magiczne przedmioty zostaną podarowane przez Czarnego Pana swym potomkom i krewnym, które po połączeniu się stworzą pięć innych potężniejszych." - wyrecytował Andy.
- A trzecia przepowiednia? - spytał Harry zafascynowany treściami proroctw.
- Brzmi ona tak: "Wybraniec Z Przyszłości odnalazł się. Przyłączy się on do swego przeszłego Ja." - powiedział Jack.
- Kiedy to było? - spytała Aurelia. Levender patrzył na niego nieodgadnionym wzrokiem.
- Gdzieś w wakacje. Czyli ty jesteś przyszłym Ja Harry'ego, a jednocześnie Wybrańcem Z Przyszłości? - spytał Jack Percy'ego Levendera.
- Tak. - odpowiedział ten.
- Czyli jesteś tak jakby moim drugim bratem. - zaśmiał się Jack.
- Cóż, można to tak ująć. - uśmiechnął się Percy.
- Jack, czy wiadomo kiedy wypowiesz kolejną przepowiednię? - spytała Ginny.
- Nie. Nigdy nie wiem kiedy i gdzie mogę zasnąć i po przebudzeniu wyrecytować proroctwo, a także co może to spowodować. To może być cokolwiek. Jakieś słowo, sytuacja... - Jack miał coś jeszcze powiedzieć, gdy pan Welson go uprzedził mówiąc:
- Harry, przepraszam, że przerwę miłą atmosferę, ale przybyłem tu, by ci coś powiedzieć, a dokładniej powiedziawszy: ostrzec. - oświadczył.
- Przed czym? - spytał wyżej wymieniony poważniejąc nieco.
- Czy pamiętasz eliksir, który dostałeś od Johna i Ashe'a? - spytał dla pewności druid.
- Tak, pamiętam. Ale w czym rzecz? - odparł.
- Widzisz, ten eliksir daje nie tylko ochronę przed czarno magicznymi zaklęciami i ofiarowuje pewne zdolności, lecz ma pewną lukę. I to jest ten uboczny skutek eliksiru, o którym nie powiedziałem Ashe'owi ze względu na to, by cię nie martwić. - oznajmił ze smutkiem.
- Co to za uboczny skutek? - spytał nauczyciel.
- Widzisz, Eliksir Druidów ma tę wadę, że ten kto go wypije oczywiście będzie miał ochronę i zdolności, ale jeśli osoba będzie kogoś nienawidzić lub choćby się zdenerwuje w najmniejszym stopniu, to eliksir powoli będzie przestawał działać. Ale to też zależy od nasilenia się tej nienawiści czy złości. Nie wiem jakie są dolegliwości, ale trzeba naprawdę uważać. Wiem jednak, że ten urok, który rzucił twój brat... - spojrzał na Marvola. - ...to zaklęcie zostanie jakby uderzone rykoszetem zwielokrotnioną mocą. Być może prowadzić będzie do zgonu. - wyjaśnił.
- Stop! Zaczekaj! Zdenerwowałem się po obiedzie, wtedy, gdy poszedłem do Voldemorta z Nickiem Dumbledorem i Tomem Riddle'm III. Poczułem się słabo, ale wciąż stałem na nogach. - lekko spanikował dowódca.
- I jak się czujesz? - spytał pan Welson.
- Jakoś się trzymam. - odparł jak gdyby nigdy nic.

~~*~~

Tymczasem w Piekielnym Dworze...        
         Elizabeth Pettigrew chodziła w tą i z powrotem po swoim pokoju. Dwie i pół godziny temu wysłała list do wodza druidów z niby groźbą, ale tak naprawdę była to ukryta informacja skierowana do Harry'ego Pottera. Wiedziała, że wódz pokaże go Potterowi. List informował o odnalezieniu bliźniaka Wybrańca, prośby o odbiciu go i zachowaniu się jak gdyby nigdy nic w związku z Jackiem i Alexem, którzy tam będą na niego czekać i Lorda, co Harry zrobił perfekcyjnie. Była z niego zadowolona niezmiernie. Nie mogła sobie wybaczyć, że się do Riddle'a przyłączyła z własnej woli. Musiała pogadać z chłopakiem i swoją rodziną, ale w tajemnicy przed swoim panem. Rzuciła się do biurka, gdzie leżały pergamin, pióro i kałamarz. Zaczęła pisać następujący list:

Harry!
       Bardzo cię przepraszam za wszystko. Nie tylko namówiłam mojego młodszego brata, Petera na przyłączenia się do Voldemorta już w szkole, ale też na umyślne porwanie twojego bliźniaka Jacka i syna druidów Alexa z wioski, gdzie przebywali. Proszę, wybacz mi.
Dziękuję ci za Lusterko Dwukierunkowe, które mi dałeś oraz za dyskrecje twoją i twego brata. Mam nadzieję, że obaj jesteście szczęśliwi swoją obecnością.
Do zobaczenia
Elizabeth Pettigrew
P.S. Pozdrów ode mnie moją rodzinę i cały Zakon.

- "Tak, jest dobrze" - pomyślała, po czym rzuciła takie zaklęcie, by tylko adresat i nadawca mogli przeczytać prawdziwą treść.



______________________________________________________________
Od autorki:
* Voldzio - Nie... no nie! Ja zaraz padnę ze śmiechu!! Kocham to przezwisko!!! Czasami się śmiejecie na dźwięk tego skrótu?

Brak komentarzy:

Tablica ogłoszeń

UWAGA!
Opowiadanie zostało przeniesione z poprawakami na wattpad.com. Szukajcie nicku: Cessidy84.


P.S. Byłabym wdzięczna, gdyby ktoś jeszcze raz przeczytał opowiadanie, bo pojawiły się poprawki.