Moja lista przebojów 2

10 lutego 2013

Rozdział 23 - Tajemnica Levendera, kolejny sprzymierzeniec i poszukiwania

Klik

         Po chwili dołączyli do niego Jack i... Percy. Wszyscy trzej byli wzruszeni tym miejscem. Dopiero po jakichś dwóch minutach wszyscy zauważyli dziwne zachowanie Percy'ego. Szedł wzdłuż budynku zrujnowanego domu Potterów, a gdy skierowali się na pobliski cmentarz tylko kilka osób zauważyło, że roni łzy rozglądając się po okolicy.
- Percy, co się stało, że płaczesz? - spytał Harry zauważając iż idzie wzdłuż jednej z alejek patrząc na jakiś nagrobek.
- "Widzisz, Harry na tym cmentarzu spoczywają moi rodzice" - załkał. Wypowiedział to zdanie w mowie węży. Z całego Zakonu Feniksa i Gwardii Dumbledore'a tylko Harry, Marvolo, Alina, Hermiona, Mary, Eleine i Aurelia zrozumieli co powiedział pół-wampir.
- Skąd znasz tą mowę? - zdziwiła się Hermiona.
- Widzisz, Hermi, przybywam z przyszłości. Nie jestem prawdziwym wampirem i nie jestem tym kim jestem teraz... Nie! To nie jest odpowiedni moment na zwierzanie się i omawianie mojej tragicznej przeszłości! - tu padł na kolana przy jednym z nagrobków i mimowolnie zadrżał. Hermiona podeszła do niego, położyła dłoń na jego ramieniu i spytała z łagodnie:
- Jeśli rzeczywiście przybywasz z przyszłości to powiedz nam jak się naprawdę nazywasz? - Mężczyzna spojrzał na pannę Granger załzawionym wzrokiem. Po chwili oznajmił:
- Hermi, zawsze zadawałaś bardzo intrygujące i czasem zabawne pytania. Byłaś bardzo mądrą i dobrą dziewczyną jaką kiedykolwiek spotkałem w życiu. Ty i Ron byliście moimi najlepszymi i zaufanymi przyjaciółmi jakich kiedykolwiek miałem w całym moim życiu. - powiedział ze łzami w oczach.
- O czym ty mówisz, Percy? - spytała. Ten westchnął i odparł:
- Czy jesteście na tyle gotowi, by poznać moją prawdziwą tożsamość? - spytał dla pewności, a kolejna łza wyleciała mu z oka.
- Tak. - odparł Harry za wszystkich. Mężczyzna popatrzył na niego dziwnym wzrokiem, po czym oznajmił przyglądając się nagrobkom:
- Tak naprawdę nazywam się... - chwila ciszy. Percy westchnął i wydusił z siebie: - ...Harry James Potter... - wszystkich zatkało. - ...i... jestem twoją przyszłością, Harry... - zwrócił się do Wybrańca. Nikt nie wiedział co powiedzieć. Milczeli kilka dobrych chwil. - ...Chcecie dowodu? - dodał spojrzawszy na resztę, a wszyscy kiwnęli głowami. Ten wstał, otarł łzy i oznajmił.
- Pierwszym dowodem jest to, że przemówiłem do Harry'ego w mowie węży, a tylko kilka osób w tym stuleciu zna tą umiejętność. Są nimi głównie dziedzice Slytherina. Ja się do nich nie zaliczam... w pewnym sensie. Jestem Podwójnym Dziedzicem. Jak chcecie zapytajcie mnie o coś, co by wiedział tylko i wyłącznie Harry Potter. - zasugerował.
- Pokaż nam lewe przedramię... - zaproponował Moody. Percy tak zrobił. Odwinął je i okazało się, że nie było tam Mrocznego Znaku. - ...A prawe? - poprosił auror. Percy odwinął je i ukazał im się Znak, lecz przepołowiony.
- Tylko ja i Teronit mamy na tym przedramieniu Mroczny Znak. - powiedział Percy.
- To prawda. - przyznał mu rację Harry pokazując na swoje prawe przedramię.
- Voldemort zrobił mi go kilka dni po tym jak Hermiona mnie odwiedziła w celi w Piekielnym Dworze. Torturował mnie co najmniej dwa może trzy tygodnie zanim ty Hermiono przekonałaś mnie bym się do niego przyłączył. Było to w lochach. - objaśnił.
- Mówi prawdę... - powiedziała Hermiona. - ...Tak rzeczywiście było.
- Percy, jeśli rzeczywiście jesteś Harrym Potterem z przyszłości, to dla pewności powiedz o czym opowiadał Harry w drugiej klasie po pierwszym spotkaniu Klubu Pojedynków w Pokoju Wspólnym? - spytał Ron.
- Było to w dniu, gdy wszyscy, cała szkoła, dowiedzieli się, że jestem wężousty. Opowiadałem wam o boa dusicielu jak napuściłem go rok wcześniej na mojego kuzyna Dudley'a w zoo. Nie wiedziałem co wtedy robię w terrarium. Wydawało mi się, że słyszałem jego głos, ale musiało mi się to chyba przesłyszeć. Rok potem zorientowałem się, że nie mogło, gdyż znam mowę węży... - stwierdził, ale po chwili dodał: - ...Hermiono, opowiadałaś nam, mnie i Ronowi, że tylko dziedzice Slytherina znali tą mowę i dlatego godłem Slytherinu jest wąż. - objaśnił.
- Zgadza się! - zawołali jednocześnie Ron i Hermiona.
- Ja nie jestem jeszcze do końca przekonany... - zamyślił Remus, po czym spytał: - ...Percy, powiedz nam jaki kształt przybiera twój patronus i dlaczego? - spytał.
- Jelenia. Mój ojciec, James Joseph Potter zmieniał się w niego za szkolnych lat. Dlatego nazwaliście go Rogaczem. Syriusz, Peter i mój ojciec zmieniali się w zwierzęta tylko dla tego, że ty, Remusie zostałeś pogryziony przez wilkołaka, gdy byłeś bardzo mały. Chcieli dotrzymać ci towarzystwa nie tylko jako ludzie, ale także jako zwierzęta. Wałęsaliście się po Hogsmeade w nocy podczas każdej pełni księżyca. Peter zmieniał się w szczura i zdradził was mówiąc Riddle'owi o miejscu pobytu Potterów. To on był ich Strażnikiem Tajemnicy i wiedział gdzie mieszkają, a Syriusz przemieniał się w psa. Został niesłusznie zesłany do Azkabanu za zabicie dwunastu Mugoli i jednego czarodzieja, a naprawdę zabił ich Peter 16-ście lat temu dzień po zabiciu moich rodziców. Remusie, gdy byłeś nauczycielem OPCM-u cztery lata temu na koniec roku, gdy Peter i Syriusz poprzedniej nocy uciekli z Hogwartu, powiedziałeś mi, że w jelenia najczęściej zmieniał się mój ojciec i właśnie dlatego nazwaliście go Rogaczem. Ty byłeś Lunatykiem, Peter Glizdogonem, a Syriusz był Łapą. Te pseudonimy widnieją na Mapie Huncwotów. Jest to mapa Hogwartu przedstawiająca każde miejsce w zamku, jego tereny i każdą żywą osobę, nawet jeśli będzie pod inną postacią czy pod peleryną-niewidką. Opowiedzieliście nam to wszystko we Wrzeszczącej Chacie.. - spojrzał na Harry'ego. - ...Tego samego dnia, ale kilka godzin wcześniej została wygłoszona przepowiednia, że sługa Voldemorta ucieknie przed północą i pomoże mu odzyskać moc... - spojrzał na Petera. - ...I rzeczywiście, rok później Voldemort odzyskał ją poprzez kość swego zmarłego ojca, ciało swego sługi, którym był Glizdogon i moją krew, gdy byłem Harrym. Stało się to na cmentarzu niedaleko Little Hangleton przy nagrobku ojca Voldemorta. - oświadczył pan Levender.
- Zgadza się. - powiedzieli jednocześnie z uśmiechem Glizdogon, Lunatyk, Harry, Hermiona i Ron. Jack patrzył na Percy'ego niepewnie. Nagle zawołał:
- Słuchajcie, coś mi się przypomniało. "Wybraniec Z Przyszłości odnajdzie się i przyłączy do swego przeszłego Ja"!! - krzyknął ostatnie zdanie.
- Co? - spytali wszyscy.
- "Wybraniec Z Przyszłości..."... - powtórzył spojrzawszy na nich. - ...Harry jest tym Wybrańcem. Teraz sobie przypomniałem, że wyrecytowałem w wakacje przepowiednię o Wybrańcu Z Przyszłości. Percy pochodzi właśnie z niej. Jest on Harrym w przyszłości. Z tego co mi opowiadaliście był atak na Pokątną w wakacje i pewnie wtedy spotkaliście się po raz pierwszy z Levenderem, gdy atakował razem z garstką wampirów Pokątną. Przepowiednia ta mówi, że się do nas przyłączysz i od tamtego czasu jesteś z nami. Zapewne, gdy powiedziałeś, że się zgadzasz na przyłączenie do Zakonu Feniksa ja wyrecytowałem proroctwo mimo, że byłem wiele mil od was. Trenowałem wtedy z Alexem walkę na miecze w mieście druidów i właśnie na mnie natarł, gdy ja niespodziewanie upadłem i zasnąłem. Z tego co mi mówił Al spałem z pół godziny, a potem powiedziałem proroctwo o Wybrańcu Z Przyszłości, czyli o tobie, Percivaldzie. - oświadczył Jack patrząc na wyżej wymienionego.
- Jack ma rację. - potwierdził Alex z uśmiechem. Nagle rozległ się głos Petera dwie alejki dalej:
- Hej! Znalazłem ich groby! - zawołał Pettigrew. Wszyscy pobiegli do wskazanego miejsca. Stanęli przy nagrobku w kształcie serca, a napisane było na nim tak:

Lily Potter
Ur.
30 I 1960 r.
Zm. 31 X 1981 r.

James Potter
Ur.
27 III 1960 r.
Zm. 31 X 1981 r.


Połączeni na zawsze. Kochający rodzice i przyjaciele. Poświęcili się dla swych synów Harolda i Jacoba oraz jedynej córki - Nicolette.

"Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony"

Harry i Jack patrzyli na nagrobek niewidzącym wzrokiem. - "Mamy... siostrę??" - pomyśleli jednocześnie bracia.
- "Tak, chłopcy. Macie. Wkrótce Los Przeznaczenia was z nią zetknie" - rozległ się telepatyczny głos Percy'ego bezbłędnie odgadując ich myśli, zresztą ich twarze mówiły same za siebie. Obaj bracia spojrzeli po sobie zdziwieni, po czym spojrzeli na trzeciego "brata".
- "Jak ją rozpoznamy?" - spytał telepatycznie Harry.
- "Będzie podobna do waszej matki, lecz będzie mieć w oczach coś, co nie pasuje ani do Potterów ani do Evansów. Bardziej do Voldemorta" - wyjaśnił.
- Rozumiem... - szepnął Harry, po chwili westchnął i dodał wciąż patrząc na grób rodziców. - ..."Percy, czy możesz otworzyć grób i wylewitować ich trumny?" - poprosił mówiąc do wyżej wymienionego tym razem w mowie węży. Percy popatrzył na siebie z przeszłości (czyt. Harry'ego) i uśmiechnął się promiennie po przez łzy. Kiwnął głową i podszedł do nagrobka.
- Percy, co ty robisz? - spytał Ashe widząc, że mężczyzna wyjmuje różdżkę celując nią w ziemię pod nagrobkiem.
- Niech Harry wam powie. - powiedział tylko, a następnie machnął różdżką i po chwili w ziemi pojawiła się dziura na dwa metry w dół. Wszyscy spojrzeli na Wybrańca w tym czasie, gdy dwie trumny uniosły się w górę i zostały postawione na ziemi między trzema braćmi. Harry wyjaśnił, że zaniesie ich w jakieś bezpieczne miejsce.
- Co teraz? - dopytywał się Remus. Wszyscy spojrzeli na Wybrańca. Ten popatrzył na zgromadzonych i oświadczył:
- Najpierw zanieśmy naszych rodziców do Kwatery... - oświadczył stanąwszy obok Jacka. - ...Potem zdecydujemy co dalej.
- Harry, Jack, Percy, a może zaniesiemy ich do miasta druidów...? - zasugerował John, ale urwał, gdy ci zawołali jednocześnie.
- ABSOLUTNIE NIE MA MOWY!!! - Wszyscy aż podskoczyli i umilkli natychmiast. Coś czuli, że nie warto zadzierać z ostatnimi potomkami Lily i Jamesa Potter. Sekundę potem deportowali się do Kwatery razem z trumnami państwa Potter.
Londyn... Dom Blacków...
         Na miejscu wszyscy poszli za braćmi, którzy kierowali się na strych. Między nimi lewitowały dwie trumny. Percy postawił je po środku pomieszczenia, uprzednio wyczarowując dwa podłużne cokoły zaklęciem niewerbalnym. Percy, Jack i Harry zaczęli sprzątać pomieszczenie. Następnie udekorowali go tak, by panowała żałobna atmosfera. Po chwili również John i Ashe dołączyli się do nich. Wszędzie były czarne świece i pachnidła. Całe pomieszczenie wyglądało jak pokój Voldemorta, ale nigdzie nie było krwi i tej atmosfery przerażenia.
- Proszę, aby tu zostali: Weasley'owie, Harry, Jack, Ashe, Hermiona i Parkerowie, a resztę proszę wyjście ze strychu. - oświadczył Levender. Większość wyszła. Percy patrzył na trumny niewidzącym spojrzeniem, a po chwili podszedł do pierwszej i otworzył ją. W środku były strasznie śmierdzące szczątki Jamesa Pottera (poznali je po pozostałościach ubrania), ale Percy nie przejął się tym zbytnio i nawet nie zareagował. Wycelował różdżkę w owe szczątki i wyrecytował zaklęcie:
- Deixi que els seus restes cap enrere, deixar que es converteixin nou!*! - W ciągu trzech kolejny chwil owe szczątki zaczęły się formować w ciało Rogacza niczym nieuszkodzonego ani żadną raną, czy blizną. Tak samo zrobił ze szczątkami Lily. John wyczarował dla nich porządne i czyste ubrania. Gdy skończyli owe ciała niczym się nie wyróżniały pomijając fakt, że były martwe, nieruchome, blade i zimne. Pierwsza odezwała się Aurelia spytawszy, wciąż patrząc na ciało swojej siostry-bliźniaczki:
- W jakim języku jest to zaklęcie? - Ten spojrzał na swoją matkę chrzestną i odpowiedział:
- Po katalońsku. Nauczyłem się go zanim jeszcze miałem dzieci oraz zanim stałem się Percym. Miałem wtedy mniej niż 30 lat. To dość trudne zaklęcie, równie trudne jak aportacja na terenie Hogwartu. - wyjaśnił.
- A ile miałeś lat, gdy stałeś się Percym? - spytał Jack.
- 35. - odparł odwróciwszy wzrok kierując je na rodziców.
- A tak właściwie... dlaczego zmieniłem tożsamość? - spytał z zainteresowaniem Wybraniec. Pół-wampir westchnął.
- Zmieniłem nazwisko z kilku powodów... - zaczął wpatrując się w Jamesa. - ...Po pierwsze: Gdy przybyłem do tych czasów nie mogłem używać swojego prawdziwego imienia i nazwiska, co nie? Stworzyłem dla siebie nową tożsamość,... - tu uśmiechnął się lekko do Harry'ego. - ...Wykorzystałem imię i nazwisko moich znajomych z domu Gryffindor. "Percivald" po Percivalu Dumledore. Na końcu imienia dodałem tylko literę "d". Swoje prawdziwe pierwsze i drugie imiona dodałem do nowej tożsamości i dodałem trzecie po pewnym moim świętej pamięci przyjacielu. Nazwisko "Levender" pożyczyłem od Lavender Brown. W nazwisku zmieniłem tylko drugą literę. "A" zmieniłem na "E". Po drugie: Voldemort wraz ze swoim panem panoszyli się po całym świecie, więc musiałem coś z tym zrobić. Nie tylko postanowiłem przenieść się w czasie i zmienić nazwisko, ale też nauczyć się myśleć jak prawdziwy Śmierciożerca lub jak Voldemort, już nie mówiąc o jego mistrzu. Między mną a Riddle'm nie istniała więź puki się nie narodził Harry... - znowu westchnął. - ...Gdy się pojawił blizna dawała o sobie znać z dnia na dzień.... - wskazał na czoło, gdzie był ślad po bliźnie**. - ...więc musiałem coś z tym zrobić. Zgłębiłem Oklumencję, Legilimencję, Telepatię i Czarną Magię, oraz wampirzą tak dobrze jak on sam. Nauczyłem się też wielu innych zaklęć. Starożytnych, czarno-magicznych, itp. Oraz przydatnych zaklęć jak to, które przed chwilą pokazałem, a także uzdrowicielskich. Jak zauważyliście nie mówię o nim "Czarny Pan", prawda? Odzwyczaiłem się. Zmieniałem co jakiś czas tożsamość jak i wygląd aby wtopić się w tłum i nie zwrócić na siebie uwagi. - wyjaśnił.
         Po opowieści Percy'ego Zakon wrócił do siebie. Profesor McGonagall wróciła do szkoły jak i Harry oraz szkolna spółka. Jeden druid i dwóch wampirów postanowili zostać na wszelki wypadek w Hogwarcie. Każde z nich siedziało w swoich kwaterach lub dormitoriach rozmyślając o minionym wieczorze, aż w końcu zasnęli.
         Zaklęcie Pętli Czasu działało tylko na ich kwatery, więc wstali po kilku godzinach. W zamku minęła zaledwie jedna minuta. Gdy je zdjęli zaraz po śniadaniu Harry i spółka wyruszyli w różne strony. Hermiona poszła do Horacego po cztery składniki Eliksiru Wielosokowego.
- Dzień dobry, profesorze Slughorn. - przywitała się wchodząc do gabinetu profesora w lochach.
- Witam, panno Granger. W czym mogę pomóc? - spytał uprzejmie.
- Profesorze, mam do pana prośbę. Otóż, potrzebuję kilku składników będącego składem Eliksiru Wielosokowego, bo Harry... to znaczy... profesor Potter ich potrzebuje, by uwarzyć inny eliksir. - Nauczyciel popatrzył na dziewczynę.
- A jakie to są składniki?
- Muchy siatkoskrzydłe, sproszkowany róg dwórożca, rdest ptasi i skórka boomslanga. - wyliczała brązowowłosa.
- Rozumiem. Dobrze, ale powiedz, co to za eliksir, który Harry chce uwarzyć? - spytał grzebiąc w szafkach.
- Jego składniki pojawiają się co pięćdziesiąt lat oraz może go uwarzyć tylko Podwójny Dziedzic i... - nie dokończyła, bo nauczyciel zawołał:
- Podwójny Dziedzic?! Co pięćdziesiąt lat?! To znaczy, że Harry chce,... znaczy się, Harry ma uwarzyć Eliksir Wskrzeszenia!! Nie wiedziałem, że to on jest tym Dziedzicem!... - Zaczął chodzić w tą i z powrotem. Po kilku minutach oświadczył. - ...Dobrze, zgoda. Dam ci je, ale pod warunkiem, że będę w tym uczestniczył, zgoda?
- Profesorze, to nie ode mnie zależy kto ma w tym uczestniczyć. Poza tym Harry ma go uwarzyć z najbardziej znienawidzoną osobą przez cztery i pół miesiąca. - speszyła się Gryfonka.
- Rozumiem. Słyszałem, że to Harry jest teraz dowódcą Zakonu. Zgadza się?
- Tak, zgadza się. - odparła Hermiona.
- Ech, no dobrze. Masz. - mężczyzna podał dziewczynie składniki. Hermiona podziękowała i wyszła.
Tymczasem na błoniach...
         Ron szedł przez błonia do chatki pół olbrzyma. Zapukał do drzwi. Odpowiedziało mu najpierw basowe szczeknięcia psa.
- Kieł, spokój! Leżeć, mówię, leżeć! - Drzwi otworzyły się i zobaczył ogromną postać Rubeusa - Strażnika Kluczy, gajowego Hogwartu i nauczyciela Opieki Nad Magicznymi Stworzeniami.
- Cześć, Hagrid. Miło cię widzieć ponownie. Możemy pogadać, to dość ważna sprawa. - wydusił z siebie rudzielec.
- Dobra, właź... - powiedział. - ...Więc, o co chodzi? - spytał, gdy podał młodzieńcowi herbatę.
- Harry chce ożywić swoich rodziców oraz Założycieli Hogwartu i Merlina, ale wszystko zaczęło się od porwania Hermiony w te wakacje... - Ron opowiedział o wszystkim kończąc na prawdziwej tożsamości Percy'ego Levendera na cmentarzu w Dolinie Godryka.
- Niesamowite!... - zdołał powiedzieć Hagrid i sięgnął po 5 włosów z ogona jednorożca, gdyż chłopak wspomniał, że są mu one potrzebne do eliksiru. - ...Teraz rozumiem jego zapał do eliksirów. Masz i powodzenia. - Ron podziękował i wyszedł.
W domu Albusa...
         "Szalonooki" deportował się z Zakazanego Lasu do domu Dumbledore'a. Skierował się do jego pokoju. Nagle zauważył, że jest coś nie tak. Przedpokój był w porządku, ale korytarz na piętrze był zrujnowany. - "Najwyraźniej, zanim Voldemort przyprowadził Albusa do Piekielnego Dworu musiała się tu stoczyć mała walka" - przemknęło aurorowi przez głowę. Skierował się do sypialni przyjaciela i zobaczył, że pomieszczenie jest nienaruszone. Żadnego rumowiska czy połamanych mebli, a nawet rozbitych szyb. Zajrzał do reszty pomieszczeń, gdy wszedł do ostatniego zobaczył rumowisko. Nawet gołym okiem widoczne były ślady Czarnej Magii, a zwłaszcza tuż nad podłogą przy jakimś fotelu.
- Cholera jasna! Muszę powiadomić Harry'ego! Ale najpierw pióra. - Podszedł do żerdzi feniksa i poprosił grzecznie o trzy pióra. Dał mu je, po czym auror deportował się do Londynu, gdzie przebywał Harry.
Gdzie indziej...
         Ashe deportował się do swego królestwa. Skierował się do ogromnego pałacu w kolorze czarnego marmuru i czerwonego dachu. Wszedł do wielkiego holu, a potem do Sali Tronowej, gdzie na przeciw stał tron ze złoto-czarno-czerwonego atłasu.
- Witam, wasza wysokość. - przywitał się klęcząc przed nim na jedno kolano i chyląc przed nim głowę z szacunkiem.
- Witaj, Ashtonie*** Wilsonie. Co cię do mnie sprowadza? - Ashe spojrzał królowi w oczy i odpowiedział:
- Panie, Harry Potter chce uwarzyć Eliksir Wskrzeszenia, a jeden ze składników to Krew Czystego Zła. Harry uważa, że to musi być ktoś od nas. - wyjaśnił.
- Rozumiem, a co z krwią Voldemorta? - spytał przyglądając się klęczącemu.
- Niestety, wasza wysokość, ale jego krew jest przeznaczona do innego celu. Właściwie jego krew to Krew Tego, Który Nie... - urwał, by po chwili zawołać. - ...O, rany! To dlatego John dwa razy pobrał krew Lorda! Uważał, że może nam się przydać już nie długo! Przewidział to. - zawołał.
- Możesz to wyjaśnić? - poprosił król. Ashe wstał i odpowiedział:
- Tak, oczywiście, panie. Po pierwsze: Harry jest nauczycielem OPCM-u. Po drugie: Chłopak był umierający, gdyż jeden z jego rówieśników rzucił na niego Zaklęcie Nienawiści podczas pierwszej lekcji z siódmą klasą. Postanowiliśmy poprosić druidów o jakiś eliksir od nich, bo tylko to mogło mu pomóc. A decydujący składnik tego eliksiru, to cząstka najbardziej w świecie znienawidzonej osoby dla poszkodowanego. Wraz z Johnem Parkerem poszliśmy do Piekielnego Dworu, by zdobyć ten składnik. Pobrałem krew Lordowi, a John drugi raz sugerując, że może nam się kiedyś przydać. - zakończył młodzieniec.
- A kto go uwarzył?
- Loreine Pettigrew, matka Petera i Elizabeth Pettigrew. Ten eliksir nazywany jest Eliksirem Druidzkim. - odpowiedział Wilson.
- Elixir de la Salud y Esperanza****... - zamyślił się król. - ...Rozumiem. Zaraz, gdzie on jest?... - zastanawiał się na głos król. - ...Już wiem. Chodź ze mną. - Przez całą drogę król mamrotał coś nie wyraźnie, ale Ashe'a to akurat nie obchodziło, zresztą i tak król mówił w nieznanym mu języku, którego nie mógł zrozumieć. Ważny był teraz ten składnik.
         Szli chyba z dziesięć minut, aż do najgłębszego lochu. Gdy wreszcie stanęli przed jakimiś czarnymi okutymi w łańcuchy drzwiami i przeszli przez nie. W środku było mroczno, zimno i wilgotno. Mało tego czuć było krwią i potem. Ashe mimowolnie wzdrygnął się.
- Zostań tu i nie ruszaj się stąd. Ja to załatwię... - Król zrobił ledwo dwa kroki, gdy chwilę potem z góry przyleciał nietoperz, który po chwili zmienił się w bladą wysoką postać w czerwono-czarnej szacie. Król wyciągnął różdżkę i wycelował nią w wampira. Nie trudno było odgadnąć, że był to Dracula*****. W mgnieniu oka "władca wampirów" rzucił się na bladą postać przed sobą i po chwili już pobierał mu krew z żyły strzykawką. Wstał i podszedł do Ashe'a stojącego przy drzwiach pozostawiając pół przytomnego Draculę na posadzce. - ...Chodź ze mną, chcę ci coś jeszcze dać... - powiedział król jakby mówił o pogodzie ocierając pot z czoła, po czym wyszli pozostawiając już nieprzytomnego wampira. Skierowali się do kwater króla. Tam władca dał młodszemu dziwny róg.


- ...To jest Kaeshel***** nasz największy skarb. Wystarczy w niego zadudnić, a wampiry zjawią się na wezwanie. Działa tylko na słuch wampirów. - oświadczył.
- Rozumiem, panie. Ale... dlaczego to robisz? - Król westchnął. Podszedł do okna i odpowiedział:
- Riddle pozabijał wczoraj wieczorem kilku moich zwolenników, przyjaciół oraz moją najdroższą córkę Casandrę. Pomimo, że niektórzy z nas się do niego przyłączyli w tym ja postanowiliśmy się zbuntować i przejść na tą dobrą stronę. Ashe, proszę,... - tu się odwrócił do młodzieńca błagalnie. - ...sprowadź tu Harry'ego Pottera. Chcę z nim porozmawiać, dobrze? - Młodszy popatrzył na swojego pana myśląc intensywnie. - "Wampiry po dobrej stronie? Niesamowite! Co to powiedział Percy: "...nie jestem prawdziwym wampirem"? A to by znaczyło, że Harry tu się będzie uczył!" - pomyślał Wilson.
- Dobrze, powiem mu to i przekażę prezent od ciebie. Do zobaczenia, panie. - oznajmił biorąc również fiolkę z krwią Draculi i zniknął z pola widzenia króla, pojawiając się po środku kuchni domu Blacków.
Gdzieś na łące... Wiele mil od Hogwartu...
         March Hoof miał w ręku książkę ze spisem wszystkich gatunków róż z całego świata. Tych z Mugolskiego i z czarodziejskiego. Mówił Lupinowi, które ma brać, a które są trujące i niebezpieczne. Informował także, na które ma uważać, a które są bezpieczne. Brali po trzy płatki z każdego gatunku. Robili to już od dobrych trzech godzin. W końcu postanowili wrócić do Londynu, gdy upewnili się, że to już wszystkie.
Londyn... W tym samym czasie...
         Harry siedział w salonie rozmyślając nad usłyszanymi informacjami zaledwie trzy godziny wcześniej. W pomieszczeniu byli też: Draco z Hermioną, którzy rozmawiali na temat rodziny Malfoy'ów; Ginny, Eleine i Mary plotkowały o trendach czarodziejskiej mody; Jack, Fred i George grali w Eksplodującego Durnia, oraz John, Percy i Aurelia, którzy rozmawiali cicho w kącie wymieniając się informacjami. Nagle ich rozmowę przerwały cztery trzaski. Jeden za drugim. W pomieszczeniu pojawili się: Ashe, Alastor, March i Remus. Zrobiło się cicho. Harry wstał uśmiechając się, po czym spojrzał na wszystkich.
- Narada Zakonu. Teraz... - Tak zrobili. Usiedli przy stole w kuchni czekali na jego słowa. - ...Poczekajmy jeszcze na resztę. - oświadczył. Więc czekali nic nie mówiąc.
Po dziesięciu minutach...
         Po niedługim czasie do pomieszczenia weszły dwie osoby: Minerwa i Severus.
- Witaj, Severusie. Dzień dobry, Minerwo. - przywitał przybyszów Harry.
- Witaj, Harry. - odpowiedzieli zgodnie.
- Siadajcie, proszę... - powiedział i dodał. - ...Więc powiedzcie, co was zatrzymało? - zwrócił się do Ashe'a, Marcha, Remusa i "Szalonookiego".
- Przeszukiwałem cały dom Albusa i znalazłem coś dziwnego. Cały dom, prócz korytarza na piętrze i reszty pokoi, był w porządku. Nie było w nich żadnego bałaganu, ani żadnego śladu po jakiejkolwiek magii, ale w ostatnim znalazłem ślad Czarnej Magii. - wszystkich zaskoczyła ta wiadomość.
- Co chcesz przez to powiedzieć, Alastorze? - spytała Minerwa.
- To, że zanim pojawiliśmy się w Piekielnym Dworze w pokoju Voldemorta musiało coś się wydarzyć w domu Albusa. - oznajmił. Wszyscy popatrzyli na aurora zaskoczeni.
- Rozumiem. Zajmiemy się tym później. Ashe, teraz ty. Słuchamy. - zwrócił się do wyżej wymienionego.
- Poszedłem do króla wampirów w północnej części królestwa. Dał mi krew Draculi, ale też coś niezwykłego. Ofiarował mi róg o nazwie: Kaeshel. Powiedział, że wampiry przybędą, gdy się w niego zadni. - oświadczył podając dowódcy niezwykły róg.
- Inaczej mówiąc, mamy nowego sprzymierzeńca. - Bardziej stwierdził niż zapytał Ron.
- Zgadza się, ale dlaczego się do nas przyłączył? Słyszałam, że wampiry to bezlitosne stworzenia. - powiedziała Eleine zerkając na Ashe'a i Percy'ego z niepokojem.
- Wyjaśnił, że kilkoro z jego sprzymierzeńców, a dokładniej jego przyjaciele, paru strażników oraz jego córka, zostali zabici przez Voldemorta ubiegłej nocy. - poinformował Ashe.
- Ach, teraz wiadomo dlaczego nie mogłem zlokalizować tych ataków... - powiedział Harry w zamyśleniu. - ...Fred, George czy macie już swoje gadżety, o które prosiłem po przez Rona? - spytał bliźniaków Weasley'ów.
- Tak, Harry. - odpowiedzieli zgodnie, a George dodał:
- Jutro po południu przybędzie dostawa i będziemy mieć dla wszystkich. - oświadczył.
- Rozumiem. Dobra, zbierajcie się. Dziś w nocy gdzieś pójdziemy. - oświadczył kierując te słowa do swych przyjaciół. Wstał i zniknął. W miejscu, gdzie chwilę temu stał Podwójny Dziedzic pojawił się pergamin z piórem feniksa. Minerwa wzięła list i przeczytała go głos:

Do Aurelii:

Zanieś składniki, które już mamy do Doliny Godryka, a dokładniej do mojego dawnego domu. Tam uwarzymy Eliksir. Mam nadzieję, że się cieszysz z tego, że przywrócę do życia moich rodziców, a szczególnie twoją siostrę a moją matkę? Tak? To dobrze.

Tu Aurelia uśmiechnęła się.

Do Severusa, Johna, Percy'ego, Ashe'a i Petera:

Przygotujcie w moim domu stanowisko na warzenie Eliksiru. Ma być wszystko gotowe do mojego przybycia.

Do Mistrza Eliksirów:

Severusie, mam nadzieję, że Voldemort nie zorientował się, że nie ma cię w Piekielnym Dworze? Pójdź do niego i wyjaśnij mu, że odnalazłem już większość składników. Przeproś go również w imieniu Ashe'a i Johna za zabranie mu krwi. Była konieczna jako składnik do eliksiru. Powiedz także, że nie będę warzyć eliksiru we Dworze, ale w innym miejscu. Nie mów gdzie. Niech sam się domyśli.

Do Percy'ego Levendera:

Myślę, że to ty powinieneś uwarzyć Elixir de la Salud y Esperanza. Jesteś przecież mną w przyszłości, a jednocześnie Podwójnym Dziedzicem o czystym sercu. Zrób to dla mnie, naszej rodziny, przyjaciół, znajomych, dla twojej żony, dzieci i osób, które cierpiały z JEGO rąk. No i dla siebie.

Do Jacka, Rona, Hermiony i Draco:

Zastąpcie mnie dzisiaj jako nauczyciele na lekcjach, zwłaszcza ty, Jack. Zasłużyłeś sobie na to.
Dziś jest poniedziałek, więc są lekcje z klasą najmniej przeze mnie lubianą. Pozwiedzałem: "Najmniej lubianą"? To chyba najłagodniejsze dla nich. Co tu dużo mówić! Dziś mam mieć lekcje z siódmą klasą!! PO PROSTU HORROR, APOKALIPSA, KONIEC ŚWIATA!!...

Tu wszyscy się zaśmiali zgodnie rozumiejąc co miał na myśli.

...Mam nadzieję, że was docenią i nie będą wariować. Nie mówcie reszcie klas dlaczego mnie nie ma. Zgoda?
Do Marvolo, Eleine i Mary:

Pomożecie im. Podzielcie się jakoś obowiązkami. Jeśli jakiś Ślizgon (z wyjątkiem Dracona) coś by knuł przeciwko nim (wiecie o kogo mi chodzi), brońcie ich za wszelką cenę pod moją nie obecność, zwłaszcza Hermionę, Mary i Eleine. Zróbcie to dla mnie. Nie jako dowódcy ZF i GD, czy przyjaciela, lecz dla osoby, która jako jedyna ma moc pokonania Lorda tych czasów.

Do Albusa Dumbledore'a:

Gdy czytałem jeszcze raz Tą Księgę zauważyłem, że przy każdym z eliksirów, które mogą ożywiać zmarłych, a zwłaszcza przy Eliksirze Wskrzeszenia jest wzmianka o Kamieniu Wskrzeszenia. Mógłby pan profesor dowiedzieć się czegoś więcej na temat tego przedmiotu?

Do GD:

Słuchajcie. Teraz są ciężkie czasy, ale wszystko będzie dobrze. Obiecuję. Przyjdźcie dziś po kolacji do mojego gabinetu. Teraz idę odpocząć od tego wszystkiego i przemyśleć pewne sprawy.
Do zobaczenia później.
Harry

Gdy wszyscy zgromadzeni usłyszeli swoje instrukcje rozeszli się do siebie bez słowa. Jedni się teleportowali, inni wrócili siecią Fiuu, a jeszcze inni świstoklikiem.

~~*~~

         Od tamtej pory wydarzyło się wiele rzeczy. Np. Jack, Draco Ron i Hermiona zastępowali przyjaciela na lekcjach. Tylko oni mieli ulgi na resztę lekcji. Wszystkie klasy jakie miały z Harrym zajęcia dziwili się, że jest tu przeciwieństwo Wybrańca (chodzi o oczy, brak okularów i blizny).
Daleko od Hogwartu...
         W dawnym domu Potterów, w którym w te wakacje mieszkała Alina Anderson z Ashem, było dość tłoczno. Każdy robił wszystko, by dom wyglądał jak z przed 16-stu lat. (W wakacje były tu generalne porządki. Przecież cały dom był zrujnowany wtedy! I musiał być przystosowany dla tej dwójki) Teraz robili wszystko, by wyglądał jak dawniej. Remus i Peter wychodzili z siebie. To oni dowodzili całą tą eskapadą. Obaj pamiętali, gdzie co było, w końcu często tu przychodzili za życia przyjaciół. Najbardziej kłopotliwym miejscem do odbudowy był pokój Harry'ego, gdzie wtedy przebywał ostatnio Voldemort, a Lily w tym pokoju zginęła i Harry został "naznaczony". Severus chciał, by tam właśnie warzono eliksir, by moc eliksiru była większa, a Remus chciał by go robiono na strychu, natomiast Percy chciał, by to zrobili w pokoju jego rodziców, a Peter tylko pomagał (jak zwykle). Sporu nie rozstrzygnięto. Zgodzili się więc na to, by poprosić oto gospodarza.
Z godzinę później... Hogwart... Pokój obok sypialni Harry'ego...
         Potter przeglądał album ze zdjęciami rodziców od dobrych dwóch godzin, gdy nagle w okno zapukała sowa. Podszedł do niego niezbyt chętnie. Otworzył je i wpuścił płomykówkę Laelia (sowa Aliny). Miała przywiązany do nóżki pergamin, a było na nim napisane tak:

Cześć, Harry,
         Mamy mały problem z wyborem miejsca do warzenia twojego Eliksiru. Czy pomożesz nam w tym? Zaproponuj nam miejsce. Każdy z nas chce gdzie indziej go warzyć. Za to Peter tylko nam "pomaga"(jak zwykle)

Harry zastanawiał się przez chwilę wpatrując się w pergamin. W końcu chwycił za pergamin i pióro. Zamoczył jego końcówkę w kałamarzu i napisał następujący list:

Przyjaciele,
           Myślę, że najlepszym miejscem na warzenie Eliksiru jest piwnica. Dlatego, że osoby "nie wtajemniczone" mogą wejść do pomieszczeń wymienionych przez was. I dlatego uważam, że najlepszym miejscem jest właśnie piwnica. Na wszelki wypadek rzućcie też zaklęcia antywłamaniowe i informujące o tym, że ktoś niepożądany zbliża się do domu.
Pozdrawiam
H.P.

Potter przywiązał list do nóżki Laelii, która następnie odleciała w ciemne niebo. Chłopak wciąż i wciąż przetrawiał zasłyszane kilka dni temu informacje. Percy jako on sam w przyszłości. Zobaczenie swojego dawnego domu, ujrzenie szczątków swych zmarłych rodziców oraz nadzieja na ich powrotu do życia, a jednocześnie odzyskanie CAŁEJ rodziny - Pytanie czy na pewno całej? Na nagrobku była wspomniana nie jaka Nicolette i podobno była ich siostrą - ale czy to prawda? Były jednak inne minusy całej tej sytuacji np.: jak on ma powiedzieć rodzicom, że Łapa nie żyje? Czy nawet, gdyby odzyskał rodziców, to jednak nie będzie ich najlepszego przyjaciela. Co prawda byli Remus i Peter, ale to nie to samo co Syriusz! Gdyby nie było wśród nich jego ojca chrzestnego, i że to przez niego nie żyje oraz gdyby dowiedzieli się w jakich okolicznościach zginął - rodzice by go zabili (Nie dosłownie. Najwyżej by nakrzyczeli lub nie odzywaliby się do niego). Musiał więc coś z tym zrobić, ale nie wiedział co.
         Gdy nadeszła pora kolacji postanowił wreszcie coś zejść. Był głodny jak nie wiadomo co. W końcu nie jadł cały dzień! Szedł korytarzem myśląc o dwóch sprawach: Jakby tu wskrzesić Syriusza, a przede wszystkim jak wejść do kotary w Sali Śmierci Departamentu Tajemnic w Ministerstwie Magii, nie tracąc przy tym życia? Oraz: Jak wykorzystać Eliksir do swoich celów i nie wzbudzając tym samym podejrzeń Voldemorta? Gdy wszedł do Wielkiej Sali nikt nie zwrócił na niego uwagi, prócz kilku osób: Rona, Hermiony, Eleine, Mary, Jacka, Ginny, Marvolo, Dracona, Marcha i Alexa. Wybraniec usiadł przy stole prezydialnym i zaczął jeść.
         - "Harry, dobrze się czujesz? Wyglądasz jakoś blado" - Usłyszał zmartwiony głos Eleine po kilkunastu minutach ciszy między przyjaciółmi.
- "Nic mi nie jest, El. Nie mogę się po prostu pozbierać po tamtej nocy. Dowiedziałem się przecież, że Percy Levender jest moim przyszłym Ja. I do tego świadomość, że odzyskam rodziców. Mam nadzieję, że plan się powiedzie, a Voldemort się o tym nie dowie" - odpowiedział jej Harry również telepatycznie. Nagle rozległ się inny głos, również kobiecy:
- "A może byś wskrzesił też matkę Aliny?" - zaproponowała Mary. Harry spojrzał w kierunku stołu Krukonów. Brunetka patrzyła w jego kierunku kątem oka.
- "Być może..." - tu westchnął. - "...Nie mogę wskrzeszać wszystkich ot tak np. matki Aliny. Przykro mi. Poza tym pogadamy po kolacji. Powiedz reszcie, czyli: Ronowi, Hermionie, Eleine, Jackowi, Ginny, Marchowi, Marvolowi, Alexowi oraz reszcie GD. Musimy pogadać nie tylko o wskrzeszaniu zmarłych, ale też o Geandley i Reginie Hoof. Do zobaczenia" - oświadczył na koniec. Skończywszy posiłek skierował się do swego gabinetu. Idąc między stołami Hufflepuffu i Ravenclawu podszedł do swojego brata.
- Możemy pogadać u mnie? - poprosił.
- Dobrze, Harry. - powiedział Jack. Gdy weszli do gabinetu śmiali się do rozpuku, bo Harry powiedział jedną z anegdot o Bellatriks w Roli Głównej. Ich miny jednak natychmiast zrzedły, bo wyżej zainteresowana stała prawie po środku gabinetu ciut wkurzona. - "Ups! Chyba to usłyszała" - pomyśleli zgodnie. Stali w jednym miejscu gapiąc się na nią.
- Chyba jest wkurzona. - stwierdził szeptem Jack. Harry skinął głową na potwierdzenie jego słów.
- Co tu robisz, Lestrange? - spytał Harry starając się zachować spokój.
- Wyluzuj, Potter. Czarny Pan cię wzywa do siebie. Przysłała mnie po ciebie. - oznajmiła.
- A czemu nie wezwał mnie po przez bliznę lub Znak? - spytał podejrzliwie.
- Skąd mam wiedzieć? Sam go zapytaj - powiedziała robiąc trzy kroki ku niemu. Zielonooki zmrużył oczy. Wycelował w nią różdżkę.
- Nie zbliżaj się. - Ta spojrzała na Wybrańca i zatrzymała się. Harry myślał bardzo szybko. Pomyślał by jego brat powiadomił resztę. W tym momencie jak na życzenie kątem oka zobaczył, że Jack chce czmychnąć z gabinetu, więc zwrócił się do brata telepatycznie (robili to dość często, gdy w pobliżu był ktoś tak nie pożądany jak Bella, czy Ślizgoni z wyjątkiem Dracona):
- "Wezwij tu wszystkich. I niech tu na mnie zaczekają, dobra? Ja ją czymś zajmę" - przekazał mu telepatycznie, a ten skinął nie zauważalnie mu głową i szybko wyszedł.
- Zaraz, a ty gdzie idziesz?! - zawołała kobieta celując w zamknięte drzwi, za którymi zniknął Puchon.
- A co cię to obchodzi, Lestrange?? - zawołał Harry stanąwszy na drodze do drzwi, by jej udaremnić pójście za jego bratem. - ...Nawet nie próbuj iść za nim. Pójdę z tobą do Voldemorta. No, na co czekasz? Prowadź! - zawołał Wybraniec.
- Ale Czarny Pan chce widzieć was obu. - stwierdziła z chytrym uśmieszkiem przyklejonym do twarzy.
- Doprawdy? - spytał z udawaną ciekawością, gdyż podejrzewał dlaczego chce Jacka. - ...Ale Jack nie ma na sobie stempelka... - powiedział ze złością. - ...Więc on nie ma prawa u niego przesiadywać jako sługa, ale jako zakładnik. W związku z tym, nie będę narażać swego brata na niebezpieczeństwo! No już, zaprowadź mnie do Voldemorta! - krzyknął.
         Tymczasem Jack biegł ile sił w nogach do gabinetu McGonagall. Gdy po minucie czy dwóch znalazł się w jej gabinecie zawołał zamiast powitania:
- Pani profesor!! Bellatriks Lestrange jest w gabinecie Harry'ego! Powiedział, by sprowadzić resztę i pójść do jego gabinetu! - Kobieta natychmiast zareagowała. Zerwała się i zapytała:
- Kogo chce aby wezwać? - spytała idąc ku wyjściu z pomieszczenia.
- Rona Weasley'a, Hermionę Granger, Mary, Eleine i Johna Parkerów, Marvolo Riddle'a, Marcha Hoofa, Percy'ego Levendera, Ashe'a Wilsona i panią! - odpowiedział na wydechu.
- Rozumiem. Ja powiadomię Parkera, Wilsona i Levendera, a ty zwołaj resztę. Tu masz moje Lusterko Dwukierunkowe. Wystarczy, że wypowiesz imię osoby, z którą chcesz rozmawiać. Możesz nawet rozmawiać z kilkoma na raz. Dobra, ja idę. Do zobaczenia, panie Potter. - oświadczyła i wyszła. Jack spojrzał w Lusterko. Wziął głęboki wdech i powiedział do niego:
- Ron, Hermiona, Mary, Eleine, Marvolo i March. - Chwilę potem w szybie Lusterka pojawiło się sześć twarzy.
- Jack? Co się dzieje? - spytała Hermiona.
- Słuchajcie, bo to ważne. Bellatriks Lastringe jest w gabinecie Harry'ego! Kazał mi was powiadomić o tym. McGonagall zaraz tam będzie z Ashem, Percym i Johnem. Nie zadawajcie głupich pytań i lećcie tam! Ja już tam idę! - Jak powiedział tak zrobił. Pognał z powrotem do gabinetu swego brata mając nadzieję, że zdąży.
W międzyczasie w owym gabinecie...
         - Potter, czemu nie chcesz być przy boku Czarnego Pana jak ja, a na dodatek pozbyć się swych przyjaciół? - spytała czarnowłosa kobieta.
- Czemu!? Przecież sama znasz już odpowiedź na to pytanie! Nie przyłączę się na stałe!! Mało brakowało, by jego siostra, Regina przeszła na jego stronę! Całe szczęście, że już wcześniej się opierała. Ale dziwi mnie, że nie zdał sobie wcześniej sprawy iż ma siostrę. - powiedział jakby w zamyśleniu.
- Może go o to zapytasz?
- Zgoda. Poczekaj, muszę powiadomić resztę, że idę do niego. - oświadczył, ale Bella chwyciła go szybko i niespodziewanie za ramię i pociągnęła do kominka ze słowami:
- NIE, POTTER! Pójdziesz do niego teraz! I nikogo nie powiadomisz! - wrzuciła garść połyskującego proszku Fiuu w purpurowe płomienie. Owe płomienie urosły nad Bellą i wraz z Harrym zniknęła pojawiwszy się w pokoju Lorda.
- Na Wielkiego Merlina! - zawołała McGonagall pierwsza pojawiając się w gabinecie.
- Harry jest już u Voldemorta! - dodał Jack wpadając tuż za nią. Reszta podążyła za nim
- Spóźniliśmy się!... - krzyknęła Eleine wbiegając do gabinetu jako ostatnia. Patrzyli teraz na zielone płomienie w kominku jak zmieniają barwę na purpurową. - ...Spóźniliśmy się! - pisnęła dziewczyna Harry'ego przytulając się do Rona, który stał tuż obok niej.
Piekielny Dwór...
         - Harry, znowu się widzimy. Lastringe, dobrze się spisałaś. - rozległ się głos Lorda nieopodal nich. I zanim Harry się zorientował poczuł mocnego Cruciatusa. Zaczął się wić i wrzeszczeć. Trwało to jakieś pięć minut.
Hogwart...
         W gabinecie Jack, Eleine i Percy również wrzeszczeli.- Co się dzieje? - spytał Jack drżąc strasznie.
- Harry cierpi... - odpowiedziała Mary nachylając się nad siostrą. - ...A Percy wraz z nim, bo są jedną i tą samą osobą. Eleine wyczuwa to, co Harry, bo jest z nim połączona zaklęciem elfickim, ale ty nie wiem czemu...  - wyjaśniła spojrzawszy kątem oka na Puchona. - ...El, wytrzymaj.
           W Piekielnym Dworze Riddle skończył torturować Harry'ego. Ten trząsł się strasznie u jego stóp. Gdy mógł wreszcie mówić spytał:.
- Za co to??... Może za to, że... walnąłem cię... tyloma... zaklęciami ostatnim... razem, co? - spytał słabym głosem łapiąc co chwila powietrze.
- Jakbyś zgadł. - odpowiedział z uśmiechem na ustach stojąc tuż nad nim.
- Czego ode mnie chcesz? - spytał próbując wstać.
- Czy zacząłeś sporządzać eliksir? - rozległ się głos Teronita. Harry spojrzał na niego spode łba. Patrzył ze złością teraz na mężczyznę. Wkurzało go to, że wciąż zadają mu to pytanie. - "To staje się denerwujące" - pomyślał.
- Szykuję już miejsce na warzenie go. Poza tym,... nie mam jeszcze trzech składników. - oświadczył ze złością.
- Jakich? - spytał Voldemort siadając na swoim czarnym tronie.
- Dokładnie nie pamiętam, ale... dziś mam zamiar... iść po Szczątki Sławnych Ludzi, które są jednym... ze składników. Są podobno ukryte... w Hogwarcie. - oświadczył, a jego głos był urywany spowodowane krzykami. Odczuwał jeszcze ból, który spowodowany był otwarciem ran z poprzednich tortur. Mało tego dochodził silny ból blizny.
- Rozumiem. Możesz iść. - powiedział ten
- Panie, jeszcze jedno. Daj mi eliksir post cruciatusowy i na krwawienie. - poprosił Potter.
- A po co? - spytał śmiejąc się przebiegle.
- Nie będę mógł się aportować w takim stanie. Jeśli nie chcesz mi go dać, to niech Bella mnie deportuje do Zakazanego Lasu, a potem jakoś sam się dostanę do zamku... - spojrzał na nią. - ...Czy mogłabyś mnie deportować do Zakazanego Lasu? - spytał.
- Będziesz mnie oto błagać? - spytała drwiąco.
- Nigdy nie będę was o nic błagać!!... - warknął, po czym wyjął różdżkę i przylewitował odpowiednie eliksiry lecznicze. - ...Sam wrócę... - Po tym oświadczeniu napił się po kolei każdego z nich. Gdy po paru chwilach skończył pić stanął już pewniej na nogach, ale wciąż odczuwał ból po zaklęciu. - ...Do zobaczenia, Tom. - I zniknął zanim ten zdążył choćby zareagować.
         Pojawił się po środku swojego gabinetu. Zastał tam swych przyjaciół.- Już wam mówię dlaczego ten kretyn mnie wezwał. - odparł i opowiedział im co się stało. Gdy skończył uśmiechnął się blado.
- Harry, czy mógłbyś mi dać Zwierciadło Dwukierunkowe, takie samo jak ma profesor McGonagall oraz reszta? - poprosił Jack.
- To ty nie masz jeszcze tego Lusterka? - spytał z niedowierzaniem.
- Najwyraźniej nie. - odparł szatyn wzruszając ramionami.
- Dobra. Percy, mógłbyś? Nie mam dość sił. - Ten skinął głową i machnął różdżką. Podszedł do Jacka i podał mu je.
- Dzięki, Percy. - Zielonooki popatrzył na wszystkich i oznajmił:
- Kochani, bardzo przepraszam, że tak to się potoczyło, ale w zasadzie nie stało się nic poważniejszego. Przejdźmy do rzeczy. Najpierw eliksir. Otóż, musimy wybrać najbardziej znaczące dla nas osoby, które zabił Voldemort i jego sługusy, by ich przywrócić do życia. Spiszcie imiona i nazwiska, a ja zdecyduje czy ich ożywiać, czy też nie. Zgoda?
- Zgoda. - odpowiedzieli zgodnie.
- Dobra, kolejna sprawa. Geandley i Regina. Co prawda mają być u Toma do końca grudnia i wrócić na Nowy Rok, ale uważam, że powinniśmy coś z tym zrobić. Jeśli on coś im zrobi niedoczekanie jego!... - Nikt się nie odezwał. Cisza trwała dwie chwile. - ...Wszyscy za mną. - i wyszedł na korytarz. Zaprowadził ich do Pokoju Wspólnego Gryffindoru.
- Harry, po co nas tu przyprowadziłeś? - spytała Minerwa.
- Już wam wyjaśniam. Gdy byłem w Komnacie Tajemnic rozmawiałem ze Slytherinem. Powiedział mi, że wie gdzie są szczątki, Jego, a także Godryka, Roweny i Helgi. A są pod każdym z Pokoi Wspólnych. - wyjaśnił. Wszystkich zatkało.
- Chodźmy do każdego z nich! - zawołał Ron i wybiegł z pomieszczenia.
- Jak już wiecie Merlina też chcę przywrócić do życia, ale Salazar wspomniał, że muszę sam znaleźć jego szczątki. Posłuchajcie, musimy wydostać je i znaleźć im odpowiednie miejsce, tak żeby nikt się nie zorientował, że coś jest nie tak i co one tu robią. Więc tak, Marvolo i ja wydostaniemy szczątki Salazara z Pokoju Wspólnego Ślizgonów, bo może mieć to coś wspólnego z mową węży. John, Mary i March pójdą do Pokoju Wspólnego Krukonów i wyjmą szczątki Ravenclaw. Jack, Eleine i Ashe pójdą po szczątki Helgi. Ron, Hermiona, Alina oraz Minerwa zostaniecie tutaj i weźmiecie szczątki Godryka. Przyniesiecie ich do mojego gabinetu, no i oczywiście napiszecie, które są które. Rozumiecie? Percy przywróci im dawną postać. - oznajmił.
- A co ze szczątkami Merlina? - spytał Marvolo.
- Hmm... myślę, że John, Ashe i Percy poszukają ich. Coś czuje, że są tu, w Hogwarcie. Ale to na końcu. Teraz zajmijmy się szczątkami Założycieli.
- A nie lepiej, byśmy poszli wszyscy? - zaproponował March.
- Eee... No dobra, niech ci będzie. Jeśli znajdziemy szczątki Merlina zanieśmy je do mojego gabinetu. A więc,... do roboty! - I się rozeszli.
        O godzinie 2:47 w nocy wszyscy przyjaciele nauczyciela OPCM, w tym Minerwa McGonagall, wpatrywali się w szczątki czterech Założycieli.


_____________________________
Od autorki:
* Z tłumaczenia katalońskiego oznacza: "Niech wasze szczątki powrócą, niech staną się nowe!".
** Ślad po bliźnie - Percy, a raczej już nie Harry, znalazł sposób, by jego blizna nie była widoczna. Nie wykorzystywał do tego Eliksiru Wielosokowego czy mugolskich sposobów, tego możecie być pewni na 100%! Użył do tego specjalnego zaklęcia nauczonego u elfów. Uczył się, gdy wyjechał na siedem lat za granicę i doskonalił to zaklęcie w podróży.
*** Pełne imię Ashe'a.
**** Oznacza z katalońskiego: Eliksir Zdrowia I Nadziei.
***** W mojej opowieści Dracula jest mało groźny niż w opowieściach o nim. A Król jest władcą wampirów.
****** Kaeshel, jak wyżej napisałam jest magicznym rogiem wampirów, który działa na podświadomość i umysły wampirów. Król od czasu do czasu wzywa ich na apelację. Teraz król dał go Ashe'owi, by wzywać wampiry do walki z siłami ciemności.

1 komentarz:

Lynx pisze...

Świetny rozdział...
Ale teraz ja znalazłam tylko jeden błąd bo zazwyczaj na to nie zwracam uwagi...
CYTUJĘ: "- Percy, jeśli rzeczywiście jesteś Harrym Potterem z przyszłości, to dla pewności powiedz jaki eliksir uwarzyłam wraz z Harrym i Ronem na drugim roku, i po co? - poprosił Ron."
^ chyba powinna to mówić Hermiona...
Więcej nie znalazłam ^ _ ^
Treść interesująca i w ogóle :D
Czekam na nową notkę :)
Pozdrawiam... :)

Tablica ogłoszeń

UWAGA!
Opowiadanie zostało przeniesione z poprawakami na wattpad.com. Szukajcie nicku: Cessidy84.


P.S. Byłabym wdzięczna, gdyby ktoś jeszcze raz przeczytał opowiadanie, bo pojawiły się poprawki.