Moja lista przebojów 2

5 maja 2013

Rozdział 34 - Bal, animagia, Druga Próba Draco i wezwanie

Klik

- No nieźle. Więc jak, stajemy się animagami? - spytała Mary entuzjastycznym tonem.
- Wy nie, Mary. Ty razem z Eleine i Hermioną jesteście w ciąży, a gdybyście się przetransformowały było by źle dla dzieci. - powiedział rozsądnie Ron.
- Obiecujemy wam, że jak już urodzicie i jak już lepiej się poczujecie nauczymy was animagii. Zgoda? - zasugerował Harry.
- Zgoda. - i wyszły we trzy. Za to Harry, Ron, Ashe, Percy i Draco poszli do jakiejś wolnej nieużywanej klasy i uczyli się tej jakże trudnej sztuki. Ile im to zajmie?

~~*~~

Jakiś czas później...
           Nasi bohaterowie wciąż nie mogli się przemienić w żadne zwierzę. Oczywiście każdy już wiedział w co się chce zmienić. Ron w panterę rudą czupryną, a Draco w zielonego smoka. Za to Harry miał dylemat. Zastanawiał się nad trzema zwierzętami: feniks, pies i jeleń. Ashe tylko ich naprowadzał, bo sam też jest animagiem, a zmieniał się w biało-czarnego orła. Percy za to przyglądał się każdemu z nich, ale jego wzrok skupiał się szczególnie na Harrym.
           Po kilku godzinach nauki tylko dwójce "prawie" udało się przemienić w swoje animagiczne postacie.
- Bardzo dobrze, Draco. Już prawie ci się udało. Ron, ty też dobrze, ale wciąż widać ci włosy na głowie. Harry, a ty wciąż nie możesz się zdecydować w co chcesz się zmienić? - mówił Ashe do każdego z chłopców. Gdy ostatnie zdanie zostało skierowane do młodego nauczyciela ten spojrzał na niego spode łba. Podszedł do okna i zapatrzył się w krajobraz za nim. Była to prawda. Harry nie mógł zdecydować się, w które zwierzę chciałby się zmienić. Co prawda, wybrał już same zwierzęta, ale każde z nich przypominało mu kogoś. Pies przypominał mu Syriusza Blacka. Jeleń swojego ojca, Jamesa Pottera, a feniks Albusa Dumbledore'a, swojego mentora i dobrego przyjaciela. Drżał lekko.
- Harry, czy coś się stało? - rozległ się głos Percy'ego tuż za nim. Ten spojrzał na niego i odparł spojrzawszy znowu na krajobraz za oknem.
- "Nie jestem pewien..." - szepnął w mowie węży. - "...Bo widzisz, Percy, nie mogę się zdecydować, w które zwierzę się zmienić. Wybrałem trzy zwierzęta: Pies, feniks i jeleń. Każde z tych zwierząt..."
- "Przypominają ci zmarłe kochane osoby..." - wpadł mu w słowo Levender. - "...Też miałem taki dylemat. Harry, wiesz jak rozwiązałem ten problem?..." - Harry spojrzał na niego pytającym spojrzeniem. - "...Zdecydowałem się na wszystkie trzy..." - odparł uśmiechając się. Ten spojrzał na niego zaskoczony. - "...Nie martw się, przejdzie ci. Weź się w garść, moje przeszłe Ja i zrób to. Zdecyduj się na..."
- Możecie przestać syczeć? - przerwał im Ashe stojący po drugiej stronie pomieszczenia. Gdy obaj się obejrzeli za siebie zobaczyli twarze trzech przyjaciół nieco przerażonych. Obaj stwierdzili nagle, że rozmawiali wciąż w mowie węży.
- Dziwnie to wygląda z zewnątrz, gdy się rozmawia w tym języku, który nie jest lubiany przez większość ludzi, a inni go nie rozumieją. - stwierdził Ron.
- Przepraszamy, ale chcieliśmy pogadać na osobności, ale już skończyliśmy. - wyjaśnił Percy. Gryfon, Puchon i Ślizgon popatrzyli na nich chwilę i wrócili do ćwiczeń. Harry jeszcze chwile patrzył w okno, aż się odezwał:
- Ashe, czy jest jakieś zaklęcie, które umożliwia przemianę w więcej niż w jedno zwierzę? - spytał Harry. Ten spojrzał na niego i odpowiedział:
- Tak, jest takie. A co? Chcesz się zmieniać w kilka zwierząt? - spytał Ashe.
- Tak. Jak brzmi to zaklęcie? - spytał Potter.
- Num Commutatio Animal. Musisz mocno się skupić i wyobrazić sobie po kolei każde ze zwierząt. Chcesz spróbować? - odparł.
- Tak. Spróbuję. - wziął głęboki oddech, wycelował w siebie różdżką i powiedział w myślach: - "Num Commutatio Animal" - następnie pomyślał o trzech zwierzętach. Nagle Wybraniec poczuł wiatr we włosach i rozsadzającą radość. Już chwilę potem zmienił się w każde z tych zwierząt po kolei. Najpierw w czarnego dużego brytana z czupryną na głowie,



potem w białego jelenia z czarnymi rogami,



a na końcu w szkarłatno-złotego feniksa.



Każde ze zwierząt miało mieniącą się kolorami tęczy, prawie nie widoczną maleńką różnobarwną różę na czole i szkarłatną spiralę.


Harry był pod każdą postacią 5-10 sekund. Najkrótsza była postać feniksa (5 sekund). Po ostatniej przemianie zielonooki powrócił do ludzkiej postaci. Zachwiał się i mało brakowało, a przewrócił by się. Przyjaciele pomogli mu usadowić się w fotelu. Ashe podał mu szybko szklankę z wodą.
- Harry, dobrze się czujesz? - spytał podając mu ją.
- Chyba tak... - odparł upiwszy łyka ze szklanki. Gdy spojrzał w bok zobaczył podnoszącego się chwiejnie Percy'ego, któremu pomagał wstać Draco. - ...Percy, nic ci nie jest? - spytał spojrzawszy w jego kierunku.
- Nie, nic. Tak będzie się działo za każdym razem, gdy tobie się coś stanie, a tym bardziej, gdy będziesz torturowany czy zemdlejesz na więcej niż 2 minuty. A najgorsze będzie, gdy umrzesz, bo i ja umrę. Ty i Ja to jedna osoba. Pamiętaj. - Harry nic nie odpowiedział tylko upił jeszcze trochę wody ze szklanki.
- Lepiej chodźmy spać. McGonagall zabiłaby nas, gdy przyjdziemy niewyspani na bal. - odezwał się rozsądnie Draco. Wszyscy mu przyznali rację i poszli do siebie. Percy i Ashe wrócili świstoklikiem do swoich domów. Ron i Draco poszli do swoich Pokoi Wspólnych, a Harry do swoich kwater na czwartym piętrze.

~~*~~

Późne popołudnie... Inne miejsce...
           Alastor Hoof właśnie wychodził z łazienki i podszedł do szafy. Otworzył drzwi i rozejrzał się po niej. Znalazł odpowiednie dla siebie ubranie. Czarną wyjściową szatę.
- Al, idziesz na ten bal w Hogwarcie? - rozległ się głos jego siostry z łazienki. Ten odparł patrząc na szatę:
- Tak, idę. A ty? - spytał.
- No jasne! - zawołała.
           O godzinie 17:45 wszyscy uczniowie i nauczyciele w Hogwarcie spotkali się ze swoimi partnerami, tudzież partnerkami w Sali Wejściowej. Draco rozglądał się dookoła szukając swojej wybranki serca. Nie wiedział jak będzie wyglądać, ale podała mu tylko małą wskazówkę, że będzie ubrana na błękitno. Tak, więc teraz rozglądał się w poszukiwaniu tegoż koloru. W końcu ją ujrzał. Wyglądała prześlicznie. Hermiona przyciemniła nieco kolor włosów, tak że wyglądała jak jej dwie siostry, ale rozróżniało ją tylko to, że miała bardziej poskręcane loczki na bardzo drobno i roztrzepała wokół głowy, tak aby nie przysłaniały jej za bardzo twarzy. Za ucho wsunęła kwiat lilii, który czarami zabarwiła na jasny róż, a pod wpływem światła zamienił się w błękitny kolor. Na sobie miała zaś piękną, przylegającą do ciała sukienkę w kolorze łagodnego błękitu, która była przeplatana na łagodny różowy kolor. Suknia sięgała jej z przodu lekko za kolana, z tyłu zaś prawie do kostek, przy czym jej brzegi były postrzępione.
           Panna Granger również nie wiedziała jak ubierze się Draco. To on miał ją znaleźć. Więc mogła tylko przyglądać się ludziom stojącym dookoła. W końcu po kilku minutach zobaczyła przystojnego młodzieńca, który zmierzał w jej kierunku.
           Draco przefarbował zaklęciem swoje blond włosy na kolor, który dziewczyna określiła mianem mlecznej czekolady. Ubrany był w białą koszulę i również białe spodnie z obramowaniem srebrnym i krwistoczerwonym. Do tego miał buty koloru złotego, a podeszwy miał soczyście zielone. Malfoy podszedł do dziewczyny i spytał lekko zachrypniętym głosem:
- Hermiona, to ty? - spytał.
- Tak, to ja. Draco? - upewniła się, choć była niemal pewna, że to on. Podpowiadało jej serce, które na jego widok zaczynało bić szybciej. Gdy młodzieniec usłyszał ten piękny melodyjny głos ujął jej dłoń i ucałował jej wierzch na co para stojąca obok skwitowała śmiechem, a widząc ich pytające miny jedna z dziewczyn spytała:
- Nie poznajecie nas? To ja, Eleine, a to Harry. - tu wskazała na towarzysza i teraz śmiała się już cała czwórka. Nie trudno jednak się dziwić, że ani Hermiona, ani Draco nie poznali swoich przyjaciół.
           Eleine skróciła sobie trochę przednie włosy robiąc sobie grzywkę. Resztę blond włosów rozpuściła i wpięła krwistoczerwoną różę. Makijaż miała naprawdę delikatny, prawie niewidoczny, tylko jasny puder i bezbarwny błyszczyk. Na sobie miała suknię z gorsetem koloru delikatnego różu, u góry przy dekolcie były w rządku małe różyczki koloru krwistoczerwonego. Suknia od pasa rozszerzała się ku dołowi i łagodnie opadała ku ziemi. Obok niej, obejmując ją w tali stał jej narzeczony (oświadczył się jej w ubiegłym tygodniu w kawiarni, gdy był wypad o Hogsmeade).
           Harry wydłużył swoje włosy i trochę pojaśniał je. Założył też soczewki tak aby wyglądał jak jego brat. Ubrany był w swoją wyjściową szatę. Harry stał za Eleine, która opierała się lekko o jego pierś i obejmował ją w tali.
- Jejciu! Harry, wyglądasz oszałamiająco! - powiedział Draco z podziwem, na co ten odwzajemnił się komplementem mówiąc:
- Za to z ciebie prawdziwy książę! Dziewczyny padną na twój widok. - wyszczerzył się w uśmiechu Wybraniec, na co Ślizgon objął stojącą obok niego Hermionę mówiąc przy tym z uśmiechem:
- Hermiona mi w zupełności wystarczy. - Gdy do Eleine i Harry'ego dotarły słowa "blondyna" szybko rzucili się ku parze, by złożyć im gratulacje. Zrozumieli, że Draco oświadczył się pannie Granger zobaczywszy jej pierścionek zaręczynowy.


           - Nie wiecie, gdzie jest Jack, Ginny, Ron i Mary? - spytała po kilku minutach milczenia Hermiona patrząc po przyjaciołach. Ci tylko wzruszyli ramionami i kręcąc przecząco głowami.
- Nawet nie wiem, z kim przyjdą. Myślałam, że ty przyjdziesz z Ronem, a Draco z jakąś Ślizgonką, a tu taka heca! - zauważyła Eleine.
- Hm... Ciężko ich będzie znaleźć... - mruknął Harry i po chwili zastanowienia dodał. - ...Chociaż, Ginny na pewno nie zmieni koloru włosów, a w Hogwarcie rudowłosych dziewcząt jest mało. - na jego słowa przyjaciele przyznali mu rację i rozejrzeli się w poszukiwaniu płomienno-rudych włosów. I już po chwili zobaczyli takową głowę.
           Panna Weasley miała proste długie, prawie do pasa, ogniste włosy z lekko przydługą grzywką. Na sobie miała żółtą lśniącą sukienkę na ramiączka rozszerzaną od pasa w dół, która sięgała jej kolan. Na rękach, od nadgarstków, aż po łokcie miała dopasowane do sukienki koronowane ozdobne rękawiczki. Na nogach zaś miała błyszczące, jasno-beżowe rajstopy. A na stopach miała lekko żółte pantofle. Nie będąc pewna czy to na pewno ona, Hermiona podeszła do rudowłosej i spytała:
- Ginny? To ty? - Na co dziewczyna spojrzała na nią z uśmiechem i skinąwszy głową spytała:
- Hermi? - i już po chwili witała się z resztą przyjaciół. Nie musieli też szukać już Rona, bo Ginny się z nim widziała i szybko udało im się go odszukać.
           Ron w ogóle nie był podobny do siebie. Włosy miał bardziej żółto-pomarańczowe, niż rude. Sięgały mu one łopatek, a dwa kosmyki swobodnie opadały po obu stronach twarzy. Widać było, że się bardziej opalił. Na sobie miał nową szatę wyjściową, którą kupili mu jego bracia Fred i George po czwartym roku. Szata była czarna, a koszula biała jak śnieg. Rudzielec przyszedł na bal z... Marylene. A jako, że był to jej pierwszy PRAWDZIWY bal w Hogwarcie, postanowiła wyglądać jak bóstwo. I tak też wyglądała.
           Mary przedłużyła swoje gęste czarne jak heban włosy tak, że teraz sięgały jej za pas, opadając prostą kaskadą na plecy. Różem delikatnie podkreśliła kości policzkowe, aby nadać twarzy poważniejszy wygląd, usta pomalowała karminową (odcień pomiędzy czerwienią a różem) pomadką. Ubrała się w zwiewną czerwoną suknię, która z przodu "otwierała" się i ukazywała jej nogi lekko za kolana z tyłu sięgając do stóp. Suknia była przewiązana w tali długą wijącą się za nią białą szarfą. Na szarfie miała serduszka. Tak jak chciała, wyglądała zjawiskowo.
- No to, co, tańczymy? - spytała Eleine wszystkich, gdy popłynęły pierwsze takty muzyki. Harry uśmiechnął się tylko do swojej wybranki, po czym złapał ją jedną ręką w tali, a drugą za dłoń i w tańcu pełnym miłości ruszyli na parkiet. To samo zrobili Hermiona i Draco oraz Mary i Ron. Za to Ginny została poproszona do tańca przez Marvolo Riddle'a. Nie pewnie zgodziła się na taniec.
           Po kilkunastu tańcach pod rząd Eleine usiadła wraz z Harrym przy jednym ze stolików. Cieszyli się sobą nawzajem siedząc naprzeciw siebie wpatrując się sobie w oczy.
- Kocham cię, wiesz o tym? - przerwał ciszę Harry całując jej dłoń i patrząc prosto w jej czarne oczęta.
- Wiem. Ja też. - odpowiedziała tylko dziewczyna i pochyliła się nad stolikiem, by złożyć na jego ustach pocałunek.
- Przepraszam, mogę prosić do tańca twoją wybrankę? - spytał Draco pojawiając się koło nich z roześmianą Hermioną. Nie przejmując się licznymi pełnymi dezaprobaty spojrzeniami Harry'ego wyciągnął w jej kierunku rękę, by ta ją wzięła.
- Jasne. - powiedziała tylko Eleine i już po chwili zniknęli mu z oczu wirując w tańcu z "blondynem".
- Może też zatańczymy? - zaproponował Harry spoglądając na przyjaciółkę z rozbrajającym uśmiechem i już po chwili tulił ją do siebie w tańcu.
           Trwaliby tak do końca melodii, gdyby nie zamieszanie dochodzące gdzieś z lewej strony Sali. Harry przeczuwając kłopoty przeprosił dziewczynę i skierował się w stronę zamieszania, by po chwili zobaczyć sprawców kłótni. Teronit, Draco, Shopie oraz Eleine, przy czym ta ostatnia próbowała się uwolnić z uścisku Riddle'a patrząc przy tym błagalnie na młodego Malfoy'a. Ten jednak nie chciał działać zbyt pochopnie i na razie tylko stał próbując przemówić koledze z domu do rozumu:
- Puść ją! - warknął.
- Weź wyluzuj, Draco, chcę z nią tylko potańczyć. - powiedział z ironią Ślizgon przyciskając Puchonkę jeszcze bardziej do siebie.
- Nie widzisz, że tańczy ze mną? - spytał coraz bardziej zdenerwowany Draco patrząc na chłopaka z chęcią mordu w oczach. Riddle bynajmniej się nie przestraszył. Spojrzał na niego z obleśnym uśmieszkiem mówiąc:
- Malfoy, to tylko szlama. Znajdź sobie inną dziewczynę, a ją zostaw dla innych! Pilnujesz jej jakby była dzieckiem! Daj jej trochę swobody! - odparł.
- O nie, dzieckiem to ona na pewno nie jest i szlamą także. Z tego co mi wiadomo, to jest kobietą z krwi i kości. I wyobraź sobie, że ja jej nie pilnuje. Wiedz również, że jest ona córką twojego ojca. To twoja przyrodnia siostra, idioto. - zauważył Draco z lekkim uśmieszkiem.
- To niby dlaczego nie mogę z nią zatańczyć? - spytał patrząc na niego.
- A czy ja ci bronię z nią tańczyć?... - spytał zdziwiony Draco wywołując tym pytaniem zdziwienie u wszystkich nie pomijając nauczycieli, dlatego szybko wyjaśnił. - ...Nawet nie spytałeś jej, czy w ogóle chce z tobą tańczyć, debilu! - warknął przez zaciśnięte zęby arystokrata. Na co ten spojrzał na niego jak na wariata i spytał:
- A po co pytać? Obiecała ze mną iść na bal, więc chyba mam prawo z nią tańczyć, co?
- Ele przyszła z tobą na bal? To dziwne, bo wydawało mi się, że przyszła z kimś innym. - zauważył Draco.
- Tak? A z kim?
- Ze mną. - wtrącił się Harry, który od kilku minut przysłuchiwał się kłótni i teraz postanowił interweniować. Riddle spojrzał w kierunku osoby, która wypowiedziała te dwa słowa. Ludzie się rozstąpili ukazując nauczyciela Obrony. Podchodził wolnym krokiem ku nim.
- Z tobą, Potter? A to ci dowcip! I pewnie znowu wciśniesz mi kit, że chcecie się pobrać! A to dobre! - wyśmiał ich Riddle-Ślizgon. I w momencie, gdy zaczął się zaśmiewać z własnych słów Eleine kopnęła go w krocze, nadepnęła na stopę i już chwilę później stała obok Harry'ego, który z litością w oczach wpatrywał się na zwijającego się z bólu młodzieńca.
- I jeszcze jedno, żeby wszystko było jasne: Już wkrótce z Harrym zamierzamy się pobrać... - powiedziała dziewczyna, a wszyscy zebrani wokół nich, wraz z młodymi Malfoy'ami spojrzeli na nich ze zdziwieni widząc pierścionek z pięknym, lśniącym brylantem.
 


- ...Jestem już zaręczona, idioto. Harry oświadczył mi się tydzień temu w Hogsmeade! - dodała widząc niedowierzanie na twarzach zebranych.
- A teraz, skoro już wszystko jest jasne proponuje dać nam spokój i bawić się dalej. - zauważył Harry do zgromadzonych i razem ze swoją narzeczoną, Draconem i Hermioną skierował się do stolika. Po chwili dołączyli do nich również Jack, Ginny, Ron, Marvolo i Mary.
- Stary, ale mu powiedziałeś! Miałeś dobry pomysł z tym narzeczeństwem. Ty i Eleine będziecie się pobierać! A to ci dopiero dowcip! A ten palant w to uwierzył! - zaśmiewał się Ron biorąc słowa przyjaciela jako żart.
- Ron, my naprawdę jesteśmy... - zaczął Harry, ale rudzielec mu przerwał dopowiadając swoją wersję:
- Przyjaciółmi. Wiem, że między wami nic nie ma. Jak oni mogli uwierzyć, że ty i Eleine...?
- Ron, to prawda. Oni narzeczonymi! - powiedziała stanowczo Mary akceptując słowo "są".
- Wiem, wiem... - przytaknął jej Weasley i dopiero po chwili dotarło do niego co powiedziała jego dziewczyna, więc przestał się śmiać i spojrzał na Pottera jak na wariatę. - ...CO TAKIEGO?! TY I ELEINE?? - wykrzyknął tak głośno, że wszyscy spojrzeli w ich stronę. Hermiona wiedząc, że bez szczerej rozmowy się nie obejdzie wstała. Pociągnęła za sobą Draco oraz Rona i skierowała się ku wyjściu z Wielkiej Sali. Reszta przyjaciół poszli za nimi.
           Gryfonka zaprowadziła ich do Pokoju Życzeń, który przybrał postać eleganckiego salonu we wszystkich barwach Założycieli.
- Siadajcie, musimy sobie wyjaśnić to i owo, żeby nie było niedomówień. - Po jej słowach wszyscy bez sprzeciwu usiedli na wygodnych kanapach, które ukształtowane były w literę "U".
- Kto pierwszy? - spytała Ginny, gdy cisza zaczęła się przeciągać.
- To może my zaczniemy... - westchnął Harry, a widząc ich spojrzenia mówił dalej. - ...Tydzień temu ja i Eleine poszliśmy do Hogsmeade i tam poprosiłem ją o rękę, a potem wyruszyliśmy do Krainy Elfów. Tam poznaliśmy się bliżej. Byliśmy tam trzy lata. Jedna godzina tu to jeden rok tam. Poznałem jej wszystkie wady i zalety, zdolności i zainteresowania, ale przede wszystkim charakter i serce... - czarnowłosy mówiąc to patrzył na blond Parkerównę zamglonymi oczyma wspominając tamte chwile. - ...Zakochałem się w niej po uszy. Co do ciąży została ona przeniesiona z płodu Eleine do pewnego urządzenia elfów na nasz czas pobytu u nich. Gdy wróciliśmy z powrotem został przeniesiony do jej brzucha. Co do zakochania... Nie było to zauroczenie jakim darzyłem Cho, a później, nie gniewaj się proszę, Ginny. To była miłość. Ta najprawdziwsza i najpiękniejsza ze wszystkich możliwych uczuć... - tu przerwał na chwilę, by pocałować Eleine i mówił dalej. - ...Wyznałem jej swoje uczucia i... poprosiłem ją o rękę dopiero w Hogsmeade i ofiarowałem jej pierścionek. - wyjaśnił.
- Więc jesteście narzeczonymi od trzech lat licząc czas u elfów? - wtrącił swoje pytanie Ron nie mogąc się powstrzymać, za co został obrzucony karcącym spojrzeniem przez Hermionę i Mary.
- Ja, rzecz jasna, zgodziłam się, bo przez te lata w Krainie Elfów również się w nim zakochałam... - kontynuowała Ele. - ...Harry zaproponował, żebyśmy wzięli ślub, ale chcielibyśmy abyście byli na nim. Postanowiliśmy, że przybędziemy tam dopiero w Święta Bożego Narodzenia. - wyjaśniła.
- Ale kto wam go udzieli? Przecież nie ukończyliście szkoły! Tak jak my wszyscy i nikt nie udzieli wam ślubu! - nie wytrzymała Ginny patrząc na blondynkę jak na wariatkę.
- Daj wyjaśnić, Ginny. Przebywając w Krainie Efów ja i Mary po paru latach wypiliśmy z naszą mamą pewien eliksir, który umożliwił nam bycie pół elfkami, a elfy mają inne zwyczaje. Harry od niedawna jest pół-elfem, a także pół-druidem, a tym samym pół-człowiekiem. Za niedługo będzie pół-wampirem. W Krainie Elfów nie liczy się wiek, ale miłość i dojrzałość umysłu oraz serca. Zaraz po oświadczynach udaliśmy się z Harrym do Paryża skąd przeszliśmy do Lumière D'espoir*, Królestwa Elfów. Inna ich nazwa to Erpegia. Powiadomiliśmy królową efów, że się tam pobierzemy. Tam weźmiemy ślub, który jest ważny zarówno w świecie elfów, czarodziejów jak i Mugoli. - dodała jeszcze na koniec widząc, że Marvolo chce o coś zapytać.
- I to wszystko? Po prostu pojedziecie do elfów i weźmiecie po kryjomu ślub?... - spytał zdziwiony Ron i spytał jeszcze zaczepnie. - ...A zamierzaliście nas o tym w ogóle kiedyś poinformować? Jesteśmy z Hermioną twoimi najlepszymi przyjaciółmi od lat, a ty nam nic nie powiedziałeś? - spytał z zawodem w głosie.
- To nie tak... - zaprzeczył Harry chcąc się wytłumaczyć. W końcu wszyscy pogodzili się z faktem, że Harry i Eleine mają być małżeństwem.
           Gdy po półgodzinie wszyscy ochłonęli zaczęli składać im gratulacje.
- Dobra, skoro już tę sprawę wyjaśniliśmy to żeby nie było więcej niedomówień chcielibyśmy ogłosić nasze zaręczyny. - odezwał się Draco.
- Wasze, czyli czyje? - spytała zdziwiona Ginny, patrząc na "blondyna" podejrzliwie.
- Nasze, czyli moje i...
- Moje. - wtrąciła Hermiona przytulając się do narzeczonego.
- Nie spodziewałam się! - zawołała rudowłosa i rzuciła się na nich składając im gratulacje. Wszyscy radowali się razem z nimi życząc im szczęścia. Wszystkie dziewczęta patrzyły z zachwytem na pierścionek Hermiony.
- Jeszcze jedna mała sprawa. Draco,... - Hermiona spojrzała na Ślizgona. - ...Chcę ci coś powiedzieć. Otóż, w Wielkiej Sali udowodniłeś ponownie swoją lojalność. Tym razem wobec mojej rodziny i przyjaciół. Przeszedłeś Drugą Próbę, kochanie. - oświadczyła Hermi.
- Naprawdę? Och, cieszę się! - zawołał młody Malfoy i przytulił ją po raz kolejny. Gdy już wszyscy wszystko sobie wyjaśnili wrócili na bal, który powoli zbliżał się ku końcowi. Przez resztę nocy świetnie się bawili i nic już nie zakłócało tej zabawie.
           Następnego dnia profesor Dumbledore poprosił do gabinetu Harry'ego i Eleine i oświadczył, że był szczerze zdumiony, gdy na balu doszły do niego wieści o tym, że jeden z nauczycieli i jedna z uczennic są zaręczeni i chcą się pobrać w najbliższym czasie. Po rozmowie z narzeczonymi wszystko jednak zaakceptował wiedząc, że skoro podjęli takie kroki musiała to być miłość. Dostali też oczywiście wspólne dormitorium w prywatnych kwaterach Harry'ego ponieważ mężczyzna, mimo że już nie młody, wyobraził sobie jak i gdzie narzeczeni spędzają noce. W ten sposób chciał uniknąć skandalu. Nie obyło się, rzecz jasna też bez kary za to, że go nie poinformowali. Tylko Eleine zostały odebrane punkty, ale ich to akurat nie obchodziło. Ważne, że byli od teraz razem  nie musieli tego ukrywać przed nikim.

~~*~~

Zmieniamy miejsce...
           Tego wieczora do pokoju Voldemorta w jego Dworze weszło dwóch młodzieńców. Jeden miał czarne włosy, a drugi kasztanowe. Voldemort zauważywszy ich poruszył się.
- Och, chłopcy. Co was do mnie sprowadza? - spytał. Obaj podeszli do niego i jednocześnie uklęknęli na jego kolano. Pierwszy odezwał się Nick:
- Panie, chcemy cię powiadomić o zajściu, które zaszło wczoraj w Hogwarcie. - oświadczył. Mężczyzna popatrzył na nich.
- Co tam się stało? - spytał. Na jego pytanie odpowiedział jego syn:
- Ojcze, wczoraj odbył bal. Harry Potter oświadczył nam, że jedna z twoich córek Eleine Parker jest jego narzeczoną i zauważyłem, że jest w ciąży. - wyjaśnił. Czarny Pan popatrzył na nich.
- Więc będę dziadkiem... - uśmiechnął się w dziwny sposób. - ..Dobra robota, chłopcy. Synu, podejdź tu... - nakazał. Ten wstał i podszedł do ojca. - ...Wyciągnij prawą rękę. - Chłopak tak zrobił. Lord chwycił jego nadgarstek lewą ręką, a prawą odgarnął rękaw. Po chwili przycisnął kciukiem przepołowiony Mroczny Znak. Czarnowłosy Riddle syknął z bólu.

~~*~~

Nieco wcześniej w kwaterach nauczyciela Obrony...
           Eleine siedziała na kolanach swojego narzeczonego przytulając się do niego, a Harry zastanawiał się nad zagadką Horkruksów. Nagle jego rozmyślenia przerwał ostry ból na prawym przedramieniu, jakby ktoś przyłożył tam nagle i niespodziewanie gorący pręt wyjęty prosto z ognia. Jęknął chwyciwszy się za ramię. Potter dobrze wiedział co, to oznacza. Voldemort go wzywał.
- Kochanie, dobrze się czujesz? - spytała blondynka. Harry spojrzał w zmartwioną twarz swojej narzeczonej, po czym podniósł się delikatnie tak, żeby Eleine mogła zejść z jego kolan i zaczął ubierać się w szaty Śmierciożercy. Eleine cały czas przyglądała mu się zmartwiona nie wiedząc jak może mu pomóc. Tymczasem Harry, który starał się zawsze w takich sytuacjach zachowywać zimną krew opanowanym głosem powiedział:
- Ele, skarbie, muszę iść. Nie wiem czy wrócę, ale na pewno pogadam sobie z Lordem jak trzeba i wrócę najszybciej jak będę mógł. Poinformuj dyrektora gdzie poszedłem i obserwuj co robię... - tu uśmiechnął się do dziewczyny uspokajająco. Szybkim ruchem wziął do ręki maskę Śmierciożercy i posyłając przyszłej matce ich dziecka blady uśmiech. Pocałował ją w usta, po czym podszedł do kominka, wrzucił garść proszku Fiuu wołając do kominka. - ...Piekielny Dwór! - pomachał dziewczynie i zniknął w płomieniach.



_______________________________
 Od autorki:
* Lumière D'espoir - z francuskiego oznacza "Światło Nadziei".

1 komentarz:

Lynx pisze...

CUDO <3

PS Kiedy indziej dodam dłuższy kom. bo jak na razie z powodów wymienionych w odpowiedzi na kom. nie miałam czasu pisać dłuższego. Po za tym jest późno ;(

Tablica ogłoszeń

UWAGA!
Opowiadanie zostało przeniesione z poprawakami na wattpad.com. Szukajcie nicku: Cessidy84.


P.S. Byłabym wdzięczna, gdyby ktoś jeszcze raz przeczytał opowiadanie, bo pojawiły się poprawki.