Moja lista przebojów 2

12 maja 2013

Rozdział 35 - Wizyta, artykuł i związek trzech braci

Klik

~ Telepatia

' - Myśli.

 

 

Po drugiej stronie kraju; Piekielny Dwór; W tym samym momencie...

- Idźcie, chłopcy. Uważajcie, by Potter was nie zauważył – oświadczył Riddle. Obaj Ślizgoni najszybciej jak mogli wyszli niepostrzeżenie z pokoju ich pana.

 

~~*~~

 

Na piątym piętrze... 

Pokój, w jakim się znalazł Harry był ciemny. Ciemność mroziła mu krew w żyłach. Mimo, że przeszywały go dreszcze wyszedł z pokoju i pobiegł ku pokojowi Lorda. W jednej ręce trzymał różdżkę, a drugą zakładał pospiesznie białą maskę. Szedł korytarzem na trzecie piętro. Nagle coś zwróciło jego uwagę na końcu korytarza. Zobaczył kogoś w oddali. Po chodzie zauważył, że nie był to ani Lord, ani żaden ze Śmierciożerców. Tylko...

- Alastor, to ty? – zdziwił się chłopak, zdejmując maskę rozpoznając młodzieńca.

- Harry? A to dobre! Myślałem, że to jakiś syn Śmierciożercy – powiedział z ulgą.

- Alastorze, ja naprawdę jestem Śmierciożercą. Zobacz – i pokazał mu Znak.

- Więc... więc idziesz do niego? Ale po co? – spytał zaskoczony.

- Jak to "po co"? Wezwał mnie – wyjaśnił, wzruszając ramionami, jakby to była najzwyklejsza rzecz na świecie – A ty, co tu robisz? – spytał podejrzliwie.

- Ja? Ja śledzę swojego wuja dla dyrektora Dumbledore'a. Ot co – powiedział skromnie.

- Chcesz powiedzieć, że nie jesteś po jego stronie? – spytał dla pewności były Gryfon.

- Ależ oczywiście, że nie jestem, Harry – odparł, szczerząc zęby w uśmiechu.

- Czego więc się dowiedziałeś o nim szpiegując go?

- Dowiedziałem się, że on... A zresztą sam zobaczysz. Chodź – i poszli na trzecie piętro, co jakiś czas sprawdzając, czy nikt ich nie obserwuje lub nie śledzi, aż dotarli do odpowiedniego pokoju. Teraz nie mogli nawet rozmawiać na głos, więc użyli telepatii.

~ Teraz ~ powiedział Alastor do Harry'ego telepatycznie ~ wejdziesz tam i zdasz raport, ale nie wspominaj o mnie ani słowem. Gdyby cię torturował za spóźnienie, nie daj się, dobra? ~ Harry skinął głową ~ Gotów? ~ Harry znowu skinął. Zobaczył, że młody Hoof rzuca na siebie zaklęcie NiN i znika, a on sam zapukał do drzwi pokoju Lorda.

- Spóźniłeś się, Potter – warknął zamiast powitania, gdy ten wszedł.

- Będę przychodził kiedy mi... – urwał i odskoczył szybko na bok, bo Voldemort rzucił w jego kierunku Cruciatusa – Jeśli chcesz wiedzieć, czemu mnie tak długo nie było, to wyjaśniam, że był ku temu pewien powód – odparł z lekką złością. Po chwili milczenia Wybraniec spytał – Po co mnie wezwałeś, panie? – zapytał.

- Dowiedziałem się, że Eleine jest w ciąży i to z tobą – zaczął. Harry popatrzył na niego trochę zaskoczony. Tylko hogwarczycy o tym wiedzieli – i że jesteście zaręczeni – Harry wytrzeszczył oczy. To także wiedzieli hogwarczycy – Kiedy będzie ślub? Chciałbym być obecny – tu uśmiechnął się chytrze – No wiesz, jako ojciec panny młodej – zachichotał na koniec, spojrzawszy na niego swymi czerwonymi oczami. To Harry'ego przeraziło z deka. Tylko osoby na balu wiedziały o zaręczynach Harry'ego i Eleine, a ostatnio dowiedzieli się o tym... Tom III i Shopie Malfoy'owie! Zapewne Teronit musiał powiedzieć Nickowi! I musieli tu przyjść przed nim. 'Idioci!' – Coś nie tak, chłopcze? Jesteś przerażony tak bardzo, jakbyś zobaczył ducha – powiedział z niepokojącym uśmiechem na twarzy.

- Ja... Od kogo się dowiedziałeś, że Eleine jest w ciąży, i że poprosiłem ją o rękę? – spytał.

- Od Teronita i Volturie*. Ty mi jednak powiedz, kiedy zamierzałeś powiedzieć mi o waszych zaręczynach? – spytał Riddle. Harry przez chwilę nie chciał mu mówić, ale ze względu na Przysięgę musiał się przełamać, więc oświadczył:

- To zaczęło się dwa tygodnie temu – zaczął – Poprosiłem Hermionę i Johna, by pomogli mi wybrać pierścionek zaręczynowy dla Eleine. Tydzień temu w weekend poszliśmy do Magicznej Menażerii. Wybraliśmy się do jubilera i tam kupiliśmy pierścionek. Wszystko dokładnie obmyśliliśmy we troje. Miałem się oświadczyć w kawiarni podczas wypadu do Hogsmeade tydzień później. - wyjaśnił. 'Czemu ja mu to mówię? Cholera jasna! Będę musiał do niego mówić per "tato"! Katastrofa! Przecież moim przeznaczeniem jest go zabić. Co pomyślałaby Eleine?'. Pomyślał, gdy zapadło milczenie.

- Co było dalej? Zgodziła się? – zapytał.

- T-tak, panie. Zgodziła. Jednak ślub weźmiemy w Krainie Elfów w Boże Narodzenie, gdyż Eleine urodzi przed ukończeniem szkoły – wyjaśnił.

- To nie jest zbyt rozsądne, a ja nie zostałem zaproszony – powiedział, przeciągając słowa. Mężczyzna zmrużył oczy, które lekko się zaświeciły czerwienią. Harry wstrzymał oddech – Jednak wybaczę ci ze względu na to, że Eleine jest moją córką, że jest w ciąży oraz będę mieć dziedzica. Chcę dobrze dla niej – powiedział w zamyśleniu – 'Co ja słyszę? Riddle chce zrobić coś dobrego dla swojej rodziny? Świat się wali!'. Pomyślał Harry – Potter, co z eliksirem? – zadał pytanie, ściągając młodzieńca "na ziemię".

- Ach tak. Eliksir Rasur jeszcze nie został skończony – odparł. Voldemort patrzył na niego z lekką podejrzliwością, ale nic nie powiedział na to stwierdzenie, za to spytał:

- Powiedz, czy naprawdę rozmawiałeś z Założycielami i Merlinem? – Ten był lekko zdziwiony tym pytaniem, ale czuł, co się święci. Odpowiedział pytaniem na pytanie:

- A dlaczego cię to interesuje, panie? – spytał.

- Dlatego, że jestem dziedzicem Slytherina... - 'Też mi nowina'. Pomyślał z ironią Harry – i jak wiesz jednym z Założycieli jest Salazar Slytherin i...

- I jak podejrzewam, chcesz się z nim spotkać – wszedł mu w zdanie – Tak. Rozmawiałem z nimi. Muszę cię zmartwić, panie, bo widzisz, Salazar, jak i reszta w tym Merlin zawarli ze mną Magiczny Kontrakt. Obiecali mi, że gdy zostaną przywróceni do życia Salazar, nie będzie się sprzeczał z żadnym z nich, a zwłaszcza z Gryffindorem. Zrobił to ze względu na trzy sprawy. Po pierwsze: że będzie żył, po drugie: to, że jestem jego pół-potomkiem i po trzecie: będzie zawdzięczał mi życie. Będzie miał u mnie dług wdzięczności jak Glizdogon cztery lata temu – wyjaśnił. Harry czuł, że blizna zaczyna go lekko piec, ale nie zwrócił na to większej uwagi. Będąc w Krainie Elfów i w Wiosce Druidów nauczył się odporności na ból, ale ból spowodowany dotykiem Riddle to już inna sprawa. Doznał tego bólu w wakacje przez równe dwa tygodnie.

- Zaprowadź mnie do Salazara Slytherina – zażądał Lord.

- Jeszcze czego! Może jeszcze mam ci otworzyć Komnatę Tajemnic z własnej woli i uwolnić bazyliszka? A może zabić ci Albusa Dumbledore'a? Mowy nie ma! – zawołał zielonooki, odwracając się od niego plecami. Już miał iść ku drzwiom, gdy nagle poczuł mocniejszy ból w czole. Zwolnił trochę chwyciwszy się za czoło jęcząc. Idąc czuł się bardzo słaby.

- Wiesz doskonale, Harry – chłopak zatrzymał się i znieruchomiał. - 'O, cholera!'. Pomyślał Harry z przerażeniem – że nie wyjdziesz stąd, dopóki ci na to nie pozwolę – warknął. Potter powoli odwrócił się i zobaczył, że Czarny Pan podchodzi do niego z wyciągniętą różdżką ku niemu. Zielonooki zaczął się cofać ku drzwiom, lekko oszołomiony nie wiedząc, co robić. Nagle wpadł mu do głowy pomysł, co prawda lekko zwariowany, ale to jednak coś, niż siedzieć tu i czekać aż Riddle go dotknie.

- Alastorze, mam mały kłopot. Możesz mi pomóc? – spytał głośno.

- Co, Harry? – zaśmiał się potwornie – Potrzebujesz pomocy? Wzywasz Alastora Moody'ego? Przecież on nie żyje! – tu zaśmiał się szaleńczo.

- Czy ty myślisz, że Harry wzywa Alastora "Szalonookiego" Moody'ego? A może wzywa jakiegoś innego Alastora? – rozległ się głos jego wybawcy. Harry odetchnął głęboko z ulgi, bo zobaczył młodego Hoofa stojącego tuż za Tomem II. Ten, co dla Harry'ego było zaskoczeniem, przeraził się i powoli odwrócił ku młodzieńcowi. Voldemort miał rozszerzone oczy, jakby się obawiał ataku, ale to przerażenie było jednak nieco inne. Lord patrzył na siostrzeńca z wyraźnym strachem.

- T-to ty, Alas-Alastorze?? C-co ty t-tu r-robisz? – Jego głos diametralnie się zmienił. Był teraz piskliwy, jak u kobiety i jąkał się. Harry lekko się zaśmiał z uciechy na ten widok. W tym momencie Alastor przekazał telepatyczną wiadomość Harry'emu:

~ Harry, wracaj do Hogwartu zanim zda sobie sprawę, że jeszcze tu jesteś. Ja go czymś zajmę ~ Chłopakowi nie trzeba było tego powtarzać dwa razy. Wyszedł cicho na korytarz, potem pobiegł na piąte piętro, by wejść do pokoju, gdzie był kominek, by po przez niego wrócić do swojej kwatery w Hogwarcie.

 

~~*~~

 

Z powrotem w Hogwarcie...

Gdy wrócił zobaczył, że nikogo tu było.

- Widocznie Eleine poszła spać – stwierdził, spojrzawszy na zegarek. Była 2:47 w nocy – Też się położę – stwierdził i skierował się do sypialni, ale zatrzymał się przy drzwiach, bo usłyszał, jak z kominka wychodzi jakaś postać. Po chwili odprężył się, bo ową postacią był Alastor Hoof – Uff! To ty, Alastorze. I jak? Był przerażony? – spytał Potter.

- No jasne! Jeszcze się trzasnął, gdy wychodziłem. Już sama moja obecność sprawia, że drży ze strachu. Ale cały sekret jest w tym, że przypominam mu jego ojca z wyglądu i głosu. Stał w pomieszczeniu, jakby zobaczył ducha – tu zachichotał – Mama uważa, że nie powinienem gnębić wuja, ale ja uważam, że jest tyranem i nie powinien być uznawany za człowieka, pomimo, że chce doświadczyć wszystkich ludzkich uczuć... Och! A propos! Pokażę ci coś, co pokazała mi Agnes. Dostałem to dziś rano. Agnes napisała do Żonglera, a on napisał to na pierwszej stronie! Posłuchaj – i wyjął jakieś kolorowe czasopismo. Rozprostował je i przeczytał na głos:

 

Dobry czy zły?

Czy kiedyś zastanawialiście się:

 

Jaki był Lord Voldemort przed przybyciem do Hogwartu? Czy chcecie się dowiedzieć, jaki był w szkole? Zastanawialiście się, jaki był potem? Kiedy się stał Czarnym Panem? Dlaczego tak długo żyje? I w jaki sposób można go pokonać? Oraz kto to może uczynić?

Zapraszamy do czytania dwóch artykułów o nim napisanych przez jego siostrzenicę.

 

*"Nie ma ludzi złych, są tylko ludzie nieszczęśliwi"

  Te wspaniałe słowa niech będą wstępem do tego tekstu. Tekstu o CZŁOWIEKU, który wprowadził istny chaos i zawieruchę w świecie czarodziei i Mugoli. Tą osobą jest oczywiście Lord Voldemort. Pod tym jakże złowieszczo brzmiącym pseudonimem ukrywa się jedna z najokrutniejszych postaci świata czarodziei – Tom Marvolo Riddle.
 

Jak wiemy "marvel" znaczy cud. "riddle" - zagadka. Więc Tom Marvolo Riddle jest człowiekiem-zagadką. Człowiekiem popychanym przez czyste ludzkie uczucia. Tom Riddle II był sierotą. Jego rodzice zmarli w "tajemniczych okolicznościach". Ja jednak ujawnię prawdę o swym wuju.

 Tak naprawdę matka mego wuja zmarła przy porodzie, a ojca Voldemort zabił tylko i wyłącznie z zemsty na nim, gdyż nie tolerował magii, a tym samym swego syna, gdyż był czarodziejem. Bał się go. Bał się także magii.
 

Młody Tom był wychowywany przez niejakiego Percivalda Levendera w jego domu do dnia, gdy dostał list z Hogwartu mając jedenaście lat. Od tej chwili nadzieja w nim odżyła na nowo. Stał się szczęśliwym człowiekiem, a dom Levendera był dla niego jedynie miejscem, gdzie spędzał wakacje i odliczał czas do nowego roku szkolnego.
 

Później ludzkie uczucia zaczęły nim władać i "Chciał więcej, niż kiedykolwiek mógł pomyśleć". Stał się Lordem Voldemortem, najpotężniejszym Czarnym Panem swoich czasów. Gdy skończył około 16 lat zabił swego ojca i dziadków. Zbiegiem lat powołał sługi i nazwał ich Śmierciożercami, którzy zapragnęli się do niego dołączyć i chcieli być tak potężni jak on – uczyć się od niego i mu służyć. Jedni dołączyli się do niego dobrowolnie, inni zostali zaszantażowani, a jeszcze inni zmanipulowani. Jednak miał coś w rodzaju rodziny, o której tak marzył. Nareszcie mógł w pełni rozkoszować się ludzkimi uczuciami.
 

Na pewno niejeden z was zastanawiał się kiedyś, jak wyglądały czasy w latach około 1946-1981, gdy Voldemort przemierzał ziemię i próbował zapanować nad światem czarodziei i mugoli.

Strach...

Niepewność...

Nieufność...

Te trzy ludzkie uczucia towarzyszyły nam zapewne w czasie za jego panowania. Cóż, jak to powiedział ktoś:

- "Strach jest dla tych, co nie mają wiary w siebie".

Spójrzmy teraz na ten świat z innej strony. Tak, drodzy przyjaciele. Ze strony Lorda Voldemorta. Odetchnijcie ci, którzy szybko sobie czegoś takiego nie wyobrazili. Dla tych, którzy takiej fantazji nie mają, tłumaczę, że poczuliśmy przypływ:

Energii...

Potęgi...

Władzy...

Któż z nas nie marzył o tym, choć przez chwilę? Znam osobiście dwie osoby, które dobrowolnie się do niego przyłączyli. Był nim mój brat stryjeczny Tom Riddle III, jeden z synów Voldemorta oraz jego przyjaciel Nicolas Dumbledore wnuk Albusa Dumbledore'a.

A wracając do rzeczy... Spójrzmy na to tak:

Większość Śmierciożerców przyłączyła się do mego wuja ze... strachu. A ci, którzy do strachu nie umieli się przyznać, nazywali to urokami (czytaj: Imperius). Tak, niesamowity jest ten Lord Voldemort. Jak potężną osobą musiał on być, skoro lękała się go większość czarodziejów? Ale zarazem jaki majestat musiał on budzić. Słyszałam kiedyś słowa, że Voldemort nie może być człowiekiem, skoro dopuścił się takiego okrucieństwa.

Powiedz sam sobie: Ktoś cię mocno zranił. Jaka jest twoja pierwsza reakcja?Gniew – odpowiesz, jeśli się nie zastanowisz.

Czy gniew jest ludzkim uczuciem? Ależ oczywiście!

A teraz wyobraź sobie, że masz olbrzymią wiedzę i siłę. Wszyscy się ciebie boją i chcą być jak najbliżej ciebie. Pasuje ci to? Zapewne w jakiejś części tak.

W końcu chęć dominacji jest też cechą ludzką.

Czy kiedykolwiek chciałeś być w czymś najlepszy? Na przykład w nauce, czy w quidditchu.

Chciałeś.

W końcu ambicja to cecha ludzka.

Czy nie myślałeś kiedyś, że wspaniale, by było, żeby każdy o tobie słyszał i wiedział o tobie?

Chciałeś.

W końcu chęć sławy to cecha ludzka.

Czy nie myślałeś kiedyś TYLKO o sobie? O tym, żeby mieć wszystko dla siebie?

Chciałeś.

W końcu egoizm to cecha ludzka.

Tak więc Lord Voldemort jest człowiekiem takim, jak my. I to nawet człowiekiem dążącym do perfekcji, bo chce zaspokoić i doznać wszystkich ludzkich cech.

Teraz spójrzcie na jego wojnę. Po co ją toczył i dalej toczy? Tylko po to, aby zaspokoić cechy ludzkie.

Teraz pokażę wam coś:

Lordem Voldemortem kieruje gniew – jest nieczystym czarodziejem, a dla niego, pół krwi dziedzica rodu Salazara Slytherina, to hańba. Voldemort pragnął władzy. Chciał, aby wszyscy się go bali. Chciał, żeby każdy bił przed nim pokłony. Lord Voldemort pragnął być najsilniejszym i najpotężniejszym czarodziejem. Chciał, żeby nikt nie śmiał mu się równać. To były jego ambicje. 

Tom Riddle II pragnął też, żeby każdy słyszał o nim i o jego czynach. Żeby każdy wiedział, kim on jest. Pragnął sławy. Voldemort nie myślał o innych. Mordował i niszczył, a wszystko to dla jego przyjemności i osiągnięcia upragnionego celu. Tak, Tom Marvolo Riddle był egoistą.

A więc, podsumowując to, co wyżej napisałam:

Lord Voldemort nie jest wcale okrutną bestią, pragnął mordu. Jest po prostu człowiekiem, który chciał za dużo. Chciał wszystkiego doświadczyć.
Lord Voldemort – to człowiek, tak, jak ty i ja.
*


Dalej był artykuł o innej treści, ale równie ciekawy:

 

Jak można się mu przeciwstawić?

 

*Tajemnica pokonania zła, a może głupota, niektórych czarodziei?

Wszyscy mówią o tym, że aby pokonać zło potrzeba niezwykłej mocy, że zwykły czarodziej nic nie może zrobić działając w pojedynkę przeciw sile Lorda Voldemorta.

Ale czy tak musi być?

Czy czarodzieje mają biernie patrzeć na to, co się dzieje w ich świecie?
Świecie, który sami stworzyli? Czy mamy się poddać i patrzeć jak Lord Voldemort zabija wszystkich dookoła? Zastanówcie się, czy chcecie wrócić do siebie i ujrzeć nad swoim domem Mroczny Znak?

Jak na razie niewielu z was robi cokolwiek, aby zapobiec zagładzie świata czarodziejskiego (mowa o Knocie). Wiem, jakie są tego powody. Boicie się zrobić jakiś krok przeciw Niemu, bo uważacie, że wtedy was zabije, ale czy nic nie robiąc też nie jesteście zagrożeni? Myślicie, że jeśli jesteście neutralni nic wam się nie stanie, ale czy to prawda?

Wyobraźcie sobie taką sytuację:

Nie opowiadacie się po żadnej stronie. Myślicie, że jesteście bezpieczni, w końcu po, co ktoś ma wam coś robić, skoro nikomu w niczym nie zagrażacie? Pewnego dnia wracacie spokojnie sobie do domu po pracy lub od przyjaciół i co widzicie? Nad waszym domem wisi Mroczny Znak! Wchodzicie do środka, mając nadzieję, że to jednak jakaś pomyłka... No bo w końcu NIC nie zrobiliście! Wchodzicie i dociera do was, że jednak to nie była żadna pomyłka. W mieszkaniu znajdujecie swoich bliskich lub znajomych zamordowanych i całych we krwi. Zastanawiacie się: Co poszło nie tak? Dlaczego zwolennicy Lorda Voldemorta zaatakowali wasz dom, waszą rodzinę, przyjaciół i znajomych?

 Odpowiedź na wasze pytania jest prosta i dla mnie OCZYWISTA: Śmierciożercy albo chcieli się zabawić, (w końcu dla nich tortury i mord są jedną z najlepszych przyjemności), albo Lord Voldemort uznał, że jesteście np. Jak oni to mówią: zwykłymi "szlamami" lub "zdrajcami krwi" i nie zasługujecie na jego łaskę albo zagrażacie mu (jak w przypadku Lily i Jamesa Potterów).

 A teraz zastanówcie się i sami oceńcie, co się bardziej opłaca: Śmierć jako... tchórze (inaczej tego nie potrafię określić), wiedząc w chwili śmierci, że nic nie uczyniliście, aby pokonać zło. Czy śmierć w roli bohatera, wiedząc w chwili śmierci, że zrobiliście wszystko, co było w waszej mocy?

Nie wiem, do jakiego doszliście wniosku, ja nie chcę was namawiać do niczego, bo to nie ma sensu, ale moim zdaniem walka ze sługami ciemności to obowiązek KAŻDEGO czarodzieja i czarownicy! No, bo kto ma pokonać Śmierciożerców? Sami nie znikną!

Dlatego potrzebna jest pomoc każdego, absolutnie KAŻDEGO obywatela magicznego! Mężczyzny czy kobiety, a nawet młodego czarodzieja w wieku szkolnym. Jak kiedyś powiedział nam pewien stary i mądry człowiek:

- "Skoro Lord Voldemort powrócił, będziemy na tyle silni, na, ile będziemy zjednoczeni, i na tyle słabi, na, ile będziemy podzieleni. Lord Voldemort posiada wielki talent do siania niezgody i wrogości. Możemy mu przeciwstawić się tylko równej sile więzi przyjaźni i zaufania" – Słowa te są bardzo ważne dzisiaj i kto o nich zapomni biedny będzie. Te słowa powinny być mottem nie tylko czarodziei i czarownic, ale wszystkich ludzi!


Ludzie!

Niczym są różnice w zwyczajach i języku jeśli mamy takie same cele i otwieramy przed sobą serca! Pamiętajcie o tym i wspierajcie się nawzajem! Nie jesteście sami na świecie, nie musicie też sami walczyć z siłami ciemności! Jest wiele Organizacji, Stowarzyszeń, Bractw, Zakonów i Grup, które istnieją po to, by walczyć z Lordem Voldemortem i jego zwolennikami. Rozejrzyjcie się wokoło, a na pewno ktoś wam pomoże! Nie dotyczy to tylko dorosłych, pełnoletnich obywateli. Każdy uczeń Szkoły Magii, powinien zdać sobie sprawę z tego, że w razie niebezpieczeństwa MUSI umieć się bronić i jako tako walczyć, aby nie dać się zabić!

Ludzie! Pamiętajcie, że nasza siła jest w JEDNOŚCI!!!**

 

Szerzej o Czarnym Panie:

  Lord Voldemort urodził się 31 grudnia 1926 roku. Urodził się w sierocińcu, w zimnego Sylwestra, a godzinę po jego narodzinach zmarła jego matka – czarownica, ojciec był mugolem. Matka młodego Toma nadała synowi imię i nazwisko Tom Riddle – po ojcu, a drugie imię Marvolo – po jego dziadku.

Ostatnimi dziedzicami Salazara Slytherina byli Gauntowie. Marvolo, Morfin i Meropa. Ojciec Voldemorta odszedł od żony, gdy urodziła go w sierocińcu. Opiekował się nią aż do porodu. Jednak Tom Jr. nie wychował się tam, ale był wychowywany przez zdolnego czarodzieja – Percivalda Levendera – przyjaciela Albusa Dumbledore'a. Z pewnych źródeł wiem, że podobno Tom miał bliźniaczkę o imieniu Regina, ale to tylko pogłoski. Gdy Tom Jr miał szesnaście lat otworzył Komnatę Tajemnic, którą zbudował za swoich czasów Slytherin. Pozostawił bazyliszka, jako strażnika, a po tysiącu latach Tom obudził go i wypuścił, by ten petryfikował uczniów w szkole, aż w końcu jedną z uczennic zabił. Skończyło się na oskarżeniu Rubeusa Hagrida za otwarcie Komnaty. Pan W 1993 Hagrid został uniewinniony, dopiero, gdy Harry Potter dowiedział się o prawdziwej tożsamości Voldemorta i pokonał nie tylko bazyliszka, ale też zniszczył dziennik Riddle'a, który posiadał za szkolnych lat ukrywając swoją szesnatoletnia tożsamość.

O Meropie Riddle:

Meropa Riddle z domu Gaunt była córką Marvola Gaunta. Wychowana była wśród buszu bez ciepła rodzinnego. Ojciec uważał córkę za charłaka, ale ona po prostu była przez niego terroryzowana. Dlatego nie mogła wyzwolić swojej czarodziejskiej mocy, w dodatku była pomiatana przez swojego starszego brata Morfina i ojca. Została wolna, dopiero gdy obaj zostali aresztowani i zesłani na jakiś czas do Azkabanu. Morfin za złamanie prawa czarodziejów i znęcanie się nad mugolem, a Marvolo za stawianie oporu pracowników Ministerstwa Magii.

Meropa nie była urodziwa; miała matowe włosy i szarą karnację, a do tego miała zeza, a jej oczy patrzyły w innych kierunkach. Od wielu lat podkochiwała się w szlachcicu – Tomie Riddle'u I. Mugol jednak nie zwracał na nią uwagi, gdyż odznaczał się urodą, za to panien mu nie brakowało. Meropa nie mogła wykorzystać magicznej mocy, którą mimo po odejściu brata i ojca odzyskała. Jednak postanowiła uwarzyć najsilniejszy eliksir miłosny nazywany amortencją. Podała ją młodzieńcowi, gdy spragniony przejeżdżał obok jej chaty. Wkrótce potem uciekli razem do Londynu. Przez około rok Meropa podawała mu systematycznie eliksir. Gdy okazało się, że kobieta jest w ciąży, postanowiła odstawić "lekarstwo" podawane ukochanemu. Niestety myliła się, myśląc, że naprawdę ją pokochał. Gdy nastał piąty miesiąc ciąży, wyjawiła sekret, ale i tak Tom dał jej ultimatum, że jeśli przestanie mu podawać eliksir zostanie przy niej, aż do porodu oraz, gdy ich dziecko się urodzi, oddadzą go do przytułku.

W dniu porodu udali się do sierocińca, by tam urodziła, jednak urodziła nie jedno, ale dwoje dzieci – syna i córkę. Pani Riddle zmarła godzinę po porodzie. Syna nazwała Tom Marvolo Riddle, a córkę Regina Meropa Riddle. Jej syn zmienił imię na Lord Voldemort, gdyż dowiedział się, że jego ojciec był mugolem. (od autorki: Co do Reginy. Ta bohaterka została przeze mnie wymyślona na potrzebę opowiadania).

 

Co było potem?

Wiemy, że mając osiemnaście lat poprosił dyrektora Hogwartu Dippeta o posadę nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią. Odmówił mu, twierdząc, że jest za młody i powiedział mu, by przyszedł za kilka lat. Gdy za drugim razem przybył do szkoły, by prosić dyrektora o posadę, to zobaczył tam nie Dippeta, ale Dumbledore'a. Zapytał go, czy mógłby pracować w szkole jako nauczyciel Obrony, ale Albus także się nie zgodził, wiedząc o jego złych postępkach. Tom II przeklął tę posadę, a w międzyczasie coś schował w szkole. Zaklęcie będzie działać dopóty, dopuki Voldemort nie dostanie tej posady.

 

Wiemy również o magicznych przedmiotach, które zaczarował i umieścił tam cząstki swojej duszy. Nazywane są one horkruksami. Oto one:

Dziennik Riddle'a – zniszczony przez Harry'ego Pottera.

Pierścień Slytherina – zniszczony przez Albusa Dumbledore'a.

Czara Helgi zniszczona przez Matta Evansa.

Medalion Slytherina– zniszczony.

Diadem Roweny – zniszczony przez samego Riddle'a zaklęciem uśmiercającym

Harry Potter – żyje

Wąż Nagini – zabił siebie

Lord Voldemort żyje

 

Te przedmioty czarodzieje nazywają horkruksami, ale niewiele osób z tego społeczeństwa wie o nich.

 

Co było później (od roku 1980):

Tom Riddle II dowiedział się, że istnieje przepowiednia o nim i o Harrym Potterze, ale znał tylko początek przepowiedni i przez to, na korzyść społeczeństwa czarodziejów rok później, utracił swą moc i ciało na kilkanaście lat.

10 lat później spotkał w Albanii pewnego czarodzieja, który w tamtym roku miał uczyć w Hogwarcie Obrony Przed Czarną Magią. Zawładnął nim, by ukraść z podziemi banku Gringotta Kamień Filozoficzny. Pod koniec tego samego roku Harry Potter zapobiegł wykradzeniu z podziemi Hogwartu (w których Albus ukrył ów Kamień) i w ten sposób po raz pierwszy doszło do ich spotkania (było to teoretycznie drugie spotkanie).

3 lata później (nie licząc spotkania w Komnacie Tajemnic, rok po spotkaniu w ostatniej Komnacie na zakazanym trzecim piętrze) opierając się informacjami od pewnej czarownicy z Ministerstwa Magii, posługując się Turniejem Trójmagicznym i swoim wiernym Śmierciożercą wciągnął młodego Pottera w ten Turniej, by chłopak dotknął świstoklika, którym okazał się być Puchar Trójmagiczny. Przeniósł go prosto do niego, by odzyskać swą moc i ciało (było to już trzecie spotkanie).

Dowiedział się też, kilka miesięcy po swoim powrocie, że między nim a Harrym istnieje pewnego rodzaju więź. Wcześniej nie zdawał sobie z tego sprawy, że ona istnieje i że chłopak ma w sobie cząstkę jego duszy.

Pół roku później w czerwcu sprowokował Harry'ego, by poszedł do Ministerstwa Magii. Zastawił tam na niego pułapkę. Chciał dostać poprzez Harry'ego przepowiednię dotyczącą ich obu. Prawie by mu się to udało, ale nie dość, że przepowiednia została roztrzaskana, to jeszcze spowodował, że ujawnił się przed Ministrem Magii – Korneliuszem Knotem. W ten sposób całe społeczeństwo czarodziejów dowiedzieli się, że on jednak powrócił.

Podpisano:

Agnes Regina Hoof


- Teraz rozumiesz o, co jej chodziło, z tym że jest kompletnym idiotą i egoistą? spytał Alastor, śmiejąc się, gdy Harry na niego spojrzał.

- Tak, wiem. Dasz mi to czasopismo? poprosił.

- Oczywiście. Poza tym Agnes chciała, bym ci go dał powiedział ze śmiechem i wyszedł, żegnając się z nauczycielem Obrony.

Następnego dnia nie tylko w Żonglerze, a nawet w Proroku Codziennym pojawił się artykuł Agnes Hoof. Wszyscy, i w Hogwarcie (ze Ślzgonami włącznie), i poza nim (głównie Śmierciożercy) zastanawiali się czy dobrze robią będąc neutralnym lub choćby po prostu złym i popierając jego ideę.

Albus Dumbledore, za radą Reginy postanowił, że napisze do osób, którzy napisali do byłej Gryfonki, by porozmawiać z osobami, które napisały do niej z prośbą i radą przyłączenia się do jakieś Organizacji, Stowarzyszenia, Bractwa, Zakonu lub Grupy.

 

~~*~~

 

Tego wieczora w Piekielnym Dworze...

- NIECH JĄ PIEKŁO POCHŁONIE!!! ryknął, gniotąc gazetę i wrzucając ją w ogień w kominku – Dlaczego to napisała?!? Jak mogła mi coś takiego zrobić!?! I to własnemu wujowi!!! Wszyscy mi się sprzeciwią!!! I. TO. ZA. JEJ. SPRAWĄ!!... - krzyknął – Muszę coś z tym zrobić! Muszę! Może moje córki? Może rodzeństwo Potterów? Ale co z tym eliksirem? Obiecałem temu gnojkowi, że pomogę mu ożywić ich rodziców...! JASNY GWINT! CZEMU SIĘ NA TO ZGODZIŁEM?! CZEMU??? – wrzeszczał Lord w kółko od dobrej godziny chodząc w tę i z powrotem po pokoju.

Czarny Pan półtorej godziny temu dostał do rąk Prorok Codzienny, w którym był ten artykuł, który teraz leżał w kominku spalony na popiół.

- Malfoy, sprowadź mi tu moją siostrzenicę, Agnes Hoof! Teraz! Migiem! rozkazał Lord. Lucjusz natychmiast wyszedł z budynku i deportował się z lasu do domu Hoofów.

~~*~~

Najwierniejszy sługa Lorda Voldemorta, a jednocześnie szpieg Dumbledore'a stanął przed domem w kolorze jasno-beżowym i ciemnobrązowym oraz dachu koloru szarego wpadającego w jasno-niebieski. Wszedł do środka bez pukania. Rozejrzał się po pomieszczeniu, ale nikogo tu nie było. Wyszedł więc na zewnątrz. Już miał się deportować, gdy nagle zauważył cztery postacie idące w jego kierunku. Schował się. Byli blisko niego, ale nie zauważyli go. Po chwili wyszedł zza krzaków, powiedziawszy:

- Witam – przywitał się Malfoy niby uprzejmie – Mój pan czeka na Ciebie, panno Hoof – Malfoy i bliźnięta wyjęli jednocześnie różdżki, a ich rodzice pobiegli do domu chowając się.

- Nigdzie z tobą nie pójdę! – odparła odważnie Agnes.

- Czyżby? – spytał Malfoy, a za jego plecami aportowało się 10-ciu Śmierciożerców. Bliźnięta zastanawiali się co zrobić.

- Expelliarmus! – wykrzyknął Alastor.

- Błąd, chłopcze – powiedział Lucjusz i rzucił w niego zaklęciem – Crucio! – W tym samym czasie to samo zaklęcie krzyknęło jeszcze trzech Śmierciożerców. Alastor upadł na ziemię i zaczął się wić i krzyczeć.

- Al! – krzyknęła Agnes. Nagle reszta Śmierciożerców rzucili w nią jednocześnie Cruciatusa.

- Jesteś nasza – powiedział Malfoy do drążcej młodej panny Hoof – Zabierzcie ją – powiedział do dwóch towarzyszy. Dziewczyna się oczywiście opierała, więc ją ogłuszyli uderzając po mugolsku w kark. Po czym wszyscy zniknęli.

 

~~*~~

 

Piekielny Dwór... Jedno z pomieszczeń...

Agnes ocknęła się w ciemnym pomieszczeniu. Rozpoznała to miejsce. Wiedziała w jakim budynku się znajduje. Było to jedno z wielu pomieszczeń w Piekielnym Dworze. Wszystko ją bolało i nie mogła się ruszyć. Musieli wcześniej rzucać w nią wiele zaklęć torturujących tak silnych, że jakikolwiek ruch sprawił jej ból. Nagle przypomniała sobie co się stało: Spacer... Śmierciożercy... Atak... Cruciatus na jej brata... Uderzenie... Poruszyła się.

- Obudziła się. Powiadomcie Czarnego Pana – powiedział nieznany dziewczynie mężczyzna. Po chwili usłyszała kroki.

- Witam, moja droga siostrzenico – powiedział chłodny głos, który Agnes dobrze znała. Należał on do Lorda Voldemorta; jej wuja.

- Witaj, wuju – powiedziała równie chłodno ruda – Czego chcesz? – spytała, próbując usiąść.

- Zachowuj się, moja panno. Mam ci coś do powiedzenia. Przedwczoraj pojawił się artykuł w Żonglerze, a niedługo potem także i w Proroku Codziennym. Był tam artykuł twojego autorstwa na mój temat oraz mojego rodu i... Horkruksów. Napisałaś dużo rzeczy. ZA DUŻO! – warknął.

- Myślałam, że chciałeś, by o tobie wiedziano, wuju – zauważyła.

- Tym samym spowodowałaś, że niektórzy moi Śmierciożercy przestali mi być posłuszni – ciągnął Czarny Pan, udając, że nie usłyszał jej słów – a nawet mnie opuścili. Lecz ich nie zabiłem. Inni odeszli z własnej woli, a dokładniej przestali przychodzić na moje wezwania lub po prostu uciekli z Dworu. Ci, którzy zdążyli uciec przyłączyli się już zapewne do Zakonu Feniksa – zastanawiał się na głos.

- I dobrze ci tak! Dobrze, że tak zrobili – odparła Agnes. Voldemort wyciągnął różdżkę i już miał wypowiedzieć zaklęcie, gdy Agnes wyciągnęła ku niemu szybko rękę (mimo bólu) i powiedziała głośno:

- BUFFO! – Różdżka w ręku Lorda najpierw zadrżała niepokojąco, a potem eksplodowała z hukiem. Dziewczyna, cicho chichocząc, wstała chwiejnie na nogi i powiedziała, celując rękę przed siebie i powiedziała już spokojniej – Accio, różdżka – Jej różdżka przylewitowała z kieszeni Lorda do niej. Następnie deportowała się i zniknęła z pola widzenia. I tyle ją tu widziano.

 

~~*~~

 

Dom Hoofów; Salon...
- Na miłość boską! Agnes! Nic ci nie jest?? Nie zrobił ci nic złego? – panikował jej ociec, gdy ją zobaczył pojawiającą się pośrodku salonu lekko chwiejącą się.

- Nie, tato. Nic mi nie jest, ale wiesz, mam dobrą wiadomość – oznajmiła ruda, siadając z pomocą brata w fotelu.

- Jaką? – spytali wszyscy.

- Zniszczyłam różdżkę wuja – oświadczyła, szczerząc zęby. Wszystkich na moment zatkało, a potem pan Hoof pobiegł na górę. Wrócił po minucie, niosąc jakąś starą księgę.

- Co to jest, skarbie? – spytała Regina, wpatrując się w przedmiot.

- W tej księdze jest informacja o potężnych zaklęciach niszczących magiczne przedmioty. O jest! "Jak zniszczyć, odnowić oraz jak stworzyć różdżkę". Posłuchajcie...

"Jeśli chce się zniszczyć różdżkę potrzeba:

* Niezwykłej chęci zniszczenia jej,

* Powiązania z osobą, której chce się zniszczyć różdżkę. Np. musisz być rodziną, bądź złączonym więzami krwi.

* I niezwykłych umiejętności.

Jest wiele zaklęć niszczące różdżki, ale najsilniejsze jest zaklęcie Buffo. Niszczy w dwie sekundy z wielkim hukiem. Do zniszczenia potrzeba jeszcze ogromnej nienawiści do osoby, która dzierży różdżkę..."

Mężczyzna spojrzał na córkę.

- Jakiego zaklęcia użyłaś? – spytał jej ojciec.

- Właśnie zaklęcia Buffo. Różdżka eksplodowała z hukiem. Ale co, to ma do rzeczy, tato? – spytała.

- Już wyjaśniam – powiedział i czytał dalej:

"Jak odbudować różdżkę?

  Aby odbudować zniszczoną różdżkę przez zaklęcie Buffo potrzeba legendarnego Berła Śmierci nazywanego też Różdżką Przeznaczenia lub po prostu Czarną Różdżką.

Czym jest tak naprawdę Czarną Różdżka?

Różdżka Ta jest jednym z trzech Insygniów Śmierci, które najłatwiej jest wyśledzić ze względu na sposób w jaki przechodzi z rąk do rąk. Znaczy to, że właściciel Różdżki Przeznaczenia musi zdobyć Ją na swoim przeciwniku, jeśli chce być Jej prawowitym właścicielem i by Ona go słuchała. Słyszano, że Różdżka Ta trafiła do rąk Egberta Zuchwałego, który zabił Emerycka Złego. O Gedorlcie, który zmarł we własnej piwnicy po tym, jak jego syn, Hereward, zabrał mu Różdżkę. O strasznym Loksjasie, który zdobył ową Różdżkę na Barnabaszu Deverillu, zabijając go.

Karty historii świata czarodziejów poznaczone są krwistymi śladem Berła Śmierci.

Kto wie, gdzie jest teraz Ta Różdżka?

Ślad urywa się na Arkusie i Liwiuszu. Któż może powiedzieć, który z nich naprawdę pokonał Loksjasa i zabrał mu Różdżkę? I któż wie, kto z kolei ich mógł pokonać? Historia milczy na ten temat.

Kto stworzył Czarną Różdżkę?

Różdżkę Przeznaczenia stworzył Antioch Peverell wkrótce po Założycielach Hogwartu. Dziś nie wiadomo kto ją teraz posiada. Antioch miał jeszcze dwóch braci – Kadmusa i Ignotusa. Drugi z braci stworzył Kamień Wskrzeszenia, a trzeci Pelerynę-Niewidkę. W trójkę byli potężnymi czarodziejami, a stworzone przez nich przedmioty zaginęły i dotąd nie wiadomo gdzie są. Wiadomo, że Kamień Wskrzeszenia posiadała ostatnio rodzina Gauntów w Pierścieniu między XIX a XX w. Za to Peleryna-Niewidka, jak ustalił w swojej rodzinie Ignotus, przechodziła z pokolenia na pokolenie. Z ojca na syna, z matki na córkę, aż do ostatniego potomka Ignotusa Peverella. Harry'ego Jamesa Pottera..."

Pan Hoof spojrzał na swoją rodzinę.

- Rozumiecie? Nie warto odnawiać jego różdżki, bo mógłby zdobyć TAMTĄ Różdżkę! A jest to niebezpieczne! Z jednej strony dobrze, że to zrobiłaś, ale z drugiej źle. Są dwa powody ku temu drugiemu. Po pierwsze: Harry Potter i Lord Voldemort mieli w swoich różdżkach rdzeń od tego samego feniksa. Feniksa Albusa. Niszcząc jedną z nich pozbawiasz ochrony przed rzuceniem zaklęcia drugiej, czyli Priori Incantatem. W tym przypadku jest właśnie źle, bo Harry nie ma już tej ochrony w pojedynku, gdyby Voldemort zdobył Różdżkę Przeznaczenia. Po drugie: Voldemort jest bardziej doświadczony w pojedynkach niż Harry, więc tu musimy pomóc młodemu nauczycielowi – wyjaśnił Roger.

 

~~*~~

 

Kilka minut wcześniej; Piekielny Dwór...

Voldemort gapił się na swoją ukochaną różdżkę jak wybucha, a potem na siostrzenicę jak znika zadowolona ze swojego sukcesu. Gapił się na niczym nieuzbrojoną rękę ze strachem w oczach, a złość narastała w nim. Potem, gdy się otrząsnął wrzasnął na cały głos:

- NIE!!! TO NIEMOŻLIWE!!! JAK ONA MOGŁA MI TO ZROBIĆ!?! NIECH JA JĄ DORWĘ W SWOJE RĘCE!!! – krzyczał jak opętany.

 

~~*~~

 

W tym samym czasie, zarówno Harry – w swoim gabinecie, jak i Jack – w dormitorium chłopców Hufflepuffu oraz Percy Levender – w swoim domu – cierpieli. Harry wrzeszczał bardzo głośno, Jack trząsł się i ledwo mówił, za to Percy pocił się, wytrzymując ból ich obu. Eleine ledwo oddychała.

 Tymczasem Nicole wyczuła coś niepokojącego. Wydawało jej się, że ktoś z jej bliskich cierpi. Wyjęła Lusterko Dwukierunkowe i powiedziała do niego:

- Jack – Twarz jej brata-Puchona pojawiła się w szybie Lusterka, ale zauważyła, że nie mógł nic powiedzieć, ale zanim odłożyła Lusterko, zobaczyła, że ktoś inny pojawia się w szybce.

- Pomocy! Jack jęczy i nie może nic powiedzieć! Jakby miał odebrany głos! Przyjdź do piwnic w Hogwarcie jak najszybciej! Będę tam czekał – Dziewczyna, o nic więcej nie pytając i nie zastawiając się, kim jest ten chłopak, podbiegła do kominka i zawoła do niego wrzucając garść proszku Fiuu do paleniska:

- Hogwart, Pokój Wspólny Hufflepuffu! – i zanim Ernie zdążył dobiec do wyjścia już była w Pokoju – Gdzie jest mój brat? – spytała, zamiast powitania. Puchon spojrzał na nią zaskoczony i zaprowadził ją do dormitorium chłopców siódmego roku – O matko! Jack! – krzyknęła na cały głos, widząc jego stan. Podbiegła do niego i chwyciła jego rękę – Jack, braciszku! Co ci jest?! – Ale chłopak nie mógł nic powiedzieć, ale za to mógł trochę się poruszać. Tak, więc pokazał na czoło – Nie wiem, co to znaczy, Jack – powiedziała z żalem, ale chłopak uporczywie pokazywał na prawą stronę część czoła. Dziewczyna nic z tego niezrozumiała.

- Proszę pani, chyba wiem, co Jack chce powiedzieć. On chce dać nam do zrozumienia, że to ma coś związanego z Harrym, bo w tym miejscu ma bliznę – Ledwo to powiedział, gdy Nicole poczuła ciepło w kieszeni, a na stoliku nocnym Lusterko Jacka zadrżało, jak telefon komórkowy. Ruda wyjęła swoje Lusterko i spytała:

- Kto tam? – po chwili zobaczyła zmartwione i przerażone twarze Granger, Weasley'a i Dumbledore'a – Dyrektor Dumbledore? Ron? Hermiona? Co się stało? – spytała, gdy ich zobaczyła. Ci milczeli. Pierwszy odezwał się Albus:

- Harry'emu coś jest. Bez przerwy krzyczy i wije się, jakby ktoś go torturował – odparł.

- Z Jackiem jest podobnie. Jęczy i nic nie może powiedzieć.... Zaraz... coś mi się przypomniało. Percy Levender opowiadał mi kiedyś, że gdy Harry'emu coś jest to i jemu również. Myślę, że z Jackiem jest podobnie, w końcu Harry i on są bliźniakami, tak jak Percy i Harry. Ale uważam, że prawdziwe źródło jest w Piekielnym Dworze, u Voldemorta. - wyjaśniła.

- Gdzie??? – krzyknęli jednocześnie.

- W Piekielnym Dworze. Coś musiało wzburzyć mego ojca. Trzeba tam iść i go uspokoić, ale nie wiem, kto tam pójdzie – posmutniała.

- Ja to zrobię – rozległ się kobiecy głos tuż za Nicole i Ernie'm. Wszyscy w pomieszczeniu obejrzeli w kierunku drzwi. Stała tam kobieta w średnim wieku. Tylko Nicole ją rozpoznała.

- Pani Hoof...

- Jaka znów "pani"? – oburzyła się lekko – Jestem przecież waszą ciocią. Nie pamiętasz? – przypomniała jej, uśmiechając się.

- Rzeczywiście – wymamrotała – Ciociu Regino, co tu robisz? – spytała.

- Nie czas na wyjaśnienia, Nicki. Jack jest chory, a jego stan jest coraz bardziej poważniejszy, a trzeba działać szybko. Ja pójdę do mojego brata i uspokoję go, a wy zanieście Jacka do Skrzydła Szpitalnego. Tam jest też Harry. Musisz do niego iść, a przy okazji zaniesiesz tam drugiego brata. Obaj cię potrzebują. Mój bratanek, Daniel pomoże im – powiedziała i wyszła z dormitorium. Nicki wyszła, lewitując obok siebie jednego ze swych barci na niewidzialnych noszach do Skrzydła Szpitalnego, a tuż za nią szli Ernie, Susan i Hanna.

Gdy dotarli na miejsce do całej czwórki podeszli szybko pani Pomfrey oraz chłopak o brązowych włosach i niebieskich oczach. 'Najwyraźniej to Daniel Riddle, starszy syn mego ojca i jeden z moich przyrodnich braci'. Pomyślała Nicole, podchodząc do najbliższego łóżka, gdzie leżał Harry. Tymczasem Daniel spojrzał na trzęsącego się coraz bardziej Puchona. Dotknął jedną ręką okolic jego płuc, a drugą prawą stronę jego czoła. Trwało to dwie chwile. Najpierw nastała napięta cisza, a potem pod dłońmi chłopaka rozbłysło błękitno-białe światło. Po chwili Jack przestał się trząść, ale oddech wciąż miał nie równy. Rudej nieco ulżyło, ale był jeszcze jeden problem: Harry. Podeszła do niego i sprawdziła, co mu jest. Również ciężko oddychał. Miał zamknięte oczy. Jego stan był nieco gorszy, ale stabilny.

- Co mu jest? – spytała Nicole. Na jej pytane odpowiedziała pielęgniarka:

- Profesor Potter ma gorączkę, i... – nie dokończyła, bo Ruda położyła dłoń na czole byłego Gryfona i stwierdziła, że czoło ma bardzo ciepłe, ale tylko w miejscu, gdzie jest blizna, na dodatek pocił się.

- Jak można mu pomóc? – spytała kobiety.

- Właściwie... to nie wiem. Mogę zwalczyć gorączkę i dawać eliksiry uspakajające. Nic więcej – stwierdziła.

- Ja wiem, gdzie leży problem – odezwał się po raz pierwszy Daniel.

- Gdzie?? – spytała była Krukonka.

- Moja ciotka, Regina powiedziała mi, że jej córka, Agnes została porwana całkiem niedawno przez naszego ojca, ale zdołała uciec. Powiedziała mi też, że Agnes zniszczyła mu różdżkę z piórem feniksa. Sądzę, że dlatego się wściekł, bo nie miał nic, co pomogłoby mu zabić Harry'ego Pottera. Jego złość i wściekłość są w tej chwili tak silne, że Harry poczuł to, a tym samym również Jack, w końcu są bliźniakami. A co do Percy'ego Levendera – tu westchnął – to uważam, że on też cierpi, dlatego, że obaj z Harrym są tą samą osobą, tyle że Percy jest jego przyszłością. Zresztą już to przecież wiesz – odpowiedział, wzruszając ramionami. Miał rację. Nie miała wyjścia, jak tylko czekać i mieć nadzieję, że jej ciotka przekona jej ojca, by się uspokoił.

 

~~*~~

 

Zmieniamy miejsce... Okolice Piekielnego Dworu...

Regina stała na skraju lasu, zastanawiając się, co zrobić, by uspokoić swego brata. Była słabsza magicznie od Toma, ale miała wprawę jeśli chodzi o pojedynki. Jej magia była wciąż za słaba, nawet wtedy, gdy odzyskała pamięć trzy lata temu. Wyczuła bardzo potężną moc 16 lat temu i z dnia na dzień wzrastała. Nie miała jednak szansy w starciu z bratem w magicznym pojedynku, co innego jego słudzy. Miała już wprawę z nimi, gdy wraz z jej młodszą córką Geandley została w tym Dworze w zamian za Harry'ego na kilka tygodni. Była mu wdzięczna, gdy je uratował. Co miała zrobić? Nie mogła poprosić ani swojego starszego syna, Alastora, a już w szczególności jego bliźniaczki Agnes o pomoc, bo Lord by ją zabił za zniszczenie jego różdżki. Marco, jej drugi syn też odpada, gdyż był za młody na starcie z wujem. Był jeszcze jej bratanek, Daniel, ale on jest teraz w Hogwarcie i pomaga Potterom. Gdyby mogła, poprosiłaby Albusa, czy kogokolwiek z Zakonu, lecz pogorszyłoby to obecną sytuację. Śmierciożerców było za wielu. Może powinna porozmawiać z bratem telepatycznie? Nie. Lepiej nie. To byłoby zbyt niebezpieczne dla niej. Miała w tym doświadczenie. A może Percy lub Aurelia? Nie, to bez sensu! Gdyby ta ostatnia zginęła Harry, Jack i Nicole, a także Marylene, Eleine i Jonathan oraz Hermiona by ją zabili. Dosłownie!

Jeszcze kilka minut stała w ciszy, aż w końcu ruszyła ku budynkowi, zastanawiając się, jak jej brat zareaguje na jej widok? Zbliżała się coraz bardziej do gotyckich drzwi Dworu. Była już blisko, gdy nagle przed nią stanęli strażnicy. Zatrzymała się z lekką paniką, lecz tylko w duchu, a na twarz nałożyła beznamiętną maskę.

- Kim jesteś i co tu robisz? – warknął jeden z nich, celując w nią różdżką. Kobieta na chwile nic nie mówiła, ale w końcu odpowiedziała:

- Jestem siostrą-bliźniaczką Lorda Voldemorta, czyli waszego Pana. Nazywam się Regina Hoof d omu Riddle. Wpuście mnie, chcę z nim porozmawiać jak rodzina. Nie mam przy sobie różdżki – oświadczyła. Miała nadzieję, że plan się powiedzie.

- Czekaj tu. Powiadomię go – i zniknął w ciemnym korytarzu. Więc kobieta czekała kilka minut z drugim mężczyzną u boku w totalnej ciszy. Pierwszy mężczyzna wrócił po dwóch minutach, mówiąc – Chodź ze mną – nakazał. Regina poszła za nim. Weszli na piętro do biura Riddle'a. Śmierciożerca zapukał i wszedł, usłyszawszy komendę:

- Wejść! – Gdy weszli Śmierciożerca powiedział:

- Panie, przyprowadziłem Reginę Hoof – odparł kłaniając się.

- Dobrze. Wyjdź, a ty zostań – powiedział wskazując najpierw na Śmierciożercę, a potem na swą siostrę. Gdy drzwi się zamknęły oboje patrzyli na siebie przez równą minutę w kompletnej ciszy – W jakiej sprawie do mnie przyszłaś i to z własnej woli? – spytał w końcu. Regina patrzyła na niego zastanawiając się jak zacząć rozmowę. Jeśli powie, że Harry, Jack i Percy cierpią ucieszy go to. Jak ma mu to powiedzieć nie denerwując go przy tym i wyjść z tego cało, a równocześnie pomóc bliźniakom Potter i Levenderowi?

- Więc ja... ja chciałam ci powiedzieć, że Harry i Jack Potter oraz Percy Levender cierpią nieustanne katusze z powodu, że ty się wściekłeś na moją córkę, Agnes tylko dlatego, że zniszczyła ci różdżkę – w tym momencie oczy Voldemorta rozjarzyły się czerwienią, co ją na chwilę przestraszyło – Wiem, że zrobiła źle, ale z drugiej strony uważam, że zrobiła dobrze... – urwała, bo Lord wstał i podszedł do niej. Chwycił jej podbródek zimnymi placami i powiedział:

- Nienawidzę, gdy ktoś mi się sprzeciwia, a już zwłaszcza ty. A co do twoich dzieci, a już szczególnie Agnes to nienawidzę jej tak bardzo jak Wybawcy Świata, gdyż to ona zniszczyła mi różdżkę i... – z kolei on urwał, bo Regina powiedziała:

- Wiem jaką różdżkę powinieneś zdobyć – powiedziała, chwyciwszy jego dłoń i w następnej chwili puszczając ją – ale w zamian musisz mi coś obiecać – oświadczyła pospiesznie. Tom patrzył na siostrę, zastawiając się nad tym, co mu powiedziała.

- Co mam ci obiecać? – spytał z podejrzliwością po chwili milczenia.

- Zostawisz zarówno mojego męża jak i nasze dzieci: Daniela, Alastora, Agnes, Geandley, Marco, Toma III i Marvola, oraz moich przybranych rodziców, Lukasa i Isabelle no i moją siostrę przyrodnią, Amelię. Ja, w zamian pokażę ci książkę, gdzie jest napisane wiele informacji o pewnej potężnej i niezwyciężonej Różdżce. Limit czasu jest do końca roku szkolnego. Zgadzasz się? – spytała, patrząc na niego. Mężczyzna był jednocześnie podekscytowany na wiadomość o potężnej Różdżce, a jednocześnie zdziwiony, że jego siostra chce mu w tym pomóc. Nigdy na nic się zgadzała, a już w szczególności na przyłączenie się do niego.

- Zgodzę się – szepnął. Kobieta uśmiechnęła się, ale chwilę potem przestała, gdy usłyszała to zdanie: – jeśli ty zamieszkasz ze mną oraz otrzymasz Mroczny Znak – Patrzyli na siebie przez chwilę, aż w końcu kobieta odpowiedziała:

- Zgoda – Puścił jej podbródek i uścisnął jej rękę na zapieczętowanie Kontraktu.

- Jeszcze jedna sprawa. Gdy ty się denerwujesz, to Harry czuje to poprzez bliznę, a Jack się trzęsie, za to Percy poci się wytrzymując ból ich obu. Im bardziej targają tobą emocje, tym silniej oni odczuwają ból, więc prosiłabym cię byś się uspokoił w tej chwili – poinformowała go, cofając się o kilka kroków, by jej nie dotknął. Mężczyzna wpatrywał się w nią intensywnie i zaczął się uspakajać.

 

~~*~~

 

Hogwart; Skrzydło Szpitalne...

Zarówno jak i Harry, tak i Jack przestali nagle drżeć. Ich oddechy stabilizowały się. Jednocześnie otworzyli oczy.

- Co się dzieje? – spytał Puchon, a zaraz po nim odezwał się nauczyciel OPCM.

- Gdzie ja jestem? – spytał Harry.

- Jack! Harry! Jak dobrze, że nic wam nie jest! – rozległ się rozradowany głos ich siostry.

- A co nam się stało? Pamiętam okropny ból w czole i chyba zemdlałem – powiedział Harry, pocierając ręką głowę. Za to Jack powiedział:

- Ja czułem, jak robi mi zimno, a potem się trząsłem. Pamiętam też jak przyszłaś do mojego dormitorium – spojrzał na Nicole – Co tak właściwie się stało? Bo wydaje mi się, że gdy Harry czuje ból blizny to i ja odczuwam to, co on. Co to znaczy? – spytał Jack. Wszyscy byli zaskoczeni tym faktem. Nagle Nicole wyjęła Lusterko i powiedziała do niego:

- Percy Levender – Twarz mężczyzny po chwili pojawiała się.

- Kto tam? – spytał lekko nieprzytomnym głosem.

- To ja, Nicole. Chcę spytać, jak się czujesz, Percy? Pytam, bo Harry i Jack niedawno cierpieli. Jesteś przecież przyszłością Harry'ego, więc i tobie musiało coś się stać. Powiedz mi, jak się czujesz, bracie? – Mężczyzna patrzył na rudą młodą kobietę. Miał wrażenie, że widzi w niej swoją matkę w młodszej wersji, wyjątkiem były oczy. Jego wzrok rozmarzył się na chwilę.

- Widzisz Nicki, poprzez emocje Voldemorta obojętnie czy złość, gniew, nienawiść czy podniecenie Harry odczuwa ból blizny bez względu na odległość między bliźniakami a Tomem. Jack nie tylko drży, ale także odczuwa jego ból. A ja? Cóż, ja tylko mdleje lub się pocę, bo cała moc tych emocji idzie z całą mocą na Harry'ego, przechodzi przez Jacka, ale z mniejszą siłą. Na mnie idzie wszystko na raz. Nie martw się o mnie. Jestem do tego przyzwyczajony. Odczuwałem większe bóle. Teraz już lepiej się czuję. Do zobaczenia, Nicki, moja starsza siostrzyczko. Nasza Strażniczko – jego twarz zniknęła z Lusterka. Ruda spojrzała na wszystkich z wielkim zdziwieniem.

- To niesamowite! Widać, że jesteście we trzech połączeni z Voldemortem – powiedziała Nicole.

- Ślizgoński kretyn – burknęli jednocześnie z nie smakiem Harry i Jack. Wszyscy się zaśmiali zgodnie.



__________________________________
Od autorki:
* Te artykuły są skopiowane i przerobione na potrzebę autorki tego opowiadania. Z góry przepraszam prawdziwe autorki tych artykułów.

Brak komentarzy:

Tablica ogłoszeń

UWAGA!
Opowiadanie zostało przeniesione z poprawakami na wattpad.com. Szukajcie nicku: Cessidy84.


P.S. Byłabym wdzięczna, gdyby ktoś jeszcze raz przeczytał opowiadanie, bo pojawiły się poprawki.