Moja lista przebojów 2

21 lipca 2013

Rozdział 6 (43) - Złoty Puchar

Klik


Na chwilę zmieniamy bohaterów... Parę godzin później... Londyn...
          Ładna szatynka o czarnych oczach i azjatyckiej urody zmierzała ulicą w kierunku domu z antykami.


Od dawna się interesowała starociami mimo tak młodego wieku. Nazywała się Jacqueline Kuchemoto (czytaj: Dżekłelin Kaczimoto). Miała ona 18 lat. Rok temu ukończyła Japońską Akademię Magii (w skrócie: JAM) w swym ojczystym kraju, a nie dawno, zaledwie pół roku temu, przeniosła się z bratem Sai'm do Anglii.
          Sai Kuchemoto jest japońskim aurorem, a ze względu, że Japonia i Anglia w Mugolskim i czarodziejskim świecie są sojusznikami zaproponowano mu, by reprezentował swój kraj w Anglii. W ten oto sposób przybył z siostrą tu do Londynu. Kochała ona zarówno swój kraj oraz magiczne stare antyki, a także zaczęła kochać Anglię. On sam znalazł pracę w tutejszym ministerstwie, a Jacqueline szukała jej już od dawna i właśnie natrafiła na swoją życiową szansę. Antyki! To było coś fascynującego! Sam też musiał przyznać, że nie widział jeszcze osoby tak zafascynowanej starymi przedmiotami. Nadzwyczajne było to, że umiała odróżniać magiczne przedmioty od zwykłych Mugolskich oraz dostrzegała aury wokół przedmiotów.
          Jacqueline szła ulicą już kilka minut, aż zatrzymała się przed owym domem antycznym i po chwili weszła do środka. Rozglądnęła się dookoła. Pomieszczenie było ogromne. Przypomniała katedrę. Wokół siebie dostrzegła meble i obrazy oraz zwykłe przedmioty jak puchary do picia czy biżuterie. Nic ciekawego dla Mugoli, którzy nimi się nie interesują, a zwłaszcza nie wyczuwają w nich magii. Dla niej jednak to nic trudnego. Kochała starocie, zwłaszcza te magiczne. Chodziła po całym domu podziwiając przeróżne meble i mebelki; stoły i stołki; krzesła i krzesełka; obrazy i obrazki; zdjęcia i autoportrety, itp. Nagle zobaczyła dziwną rzecz. Był to przepiękny Złoty Puchar. Podbiegła do Niego szybkim krokiem i się Mu przyjrzała z bliska. Był zrobiony z czystego złota. Miał ingrediencje "HH" i miało zwierzę. Borsuka.


Nie miała wątpliwości, że należał do słynnej Helgi Hufflepuff, jednej z Założycieli Hogwartu.
- W czym mogę panience pomóc? - rozległ się miły męski głos tuż za nią. Dziewczyna obejrzała się i zobaczyła mężczyznę na oko 35 lat.
- Co...? Ach tak, przepraszam. Słyszałam, że brakuje wam pracowników. Chciałabym się tutaj zatrudnić. Czy może znalazłaby się dla mnie jakaś praca? Chciałam się też spytać czy ten Puchar jest na sprzedaż? - spytała wskazując na Przedmiot. Mężczyzna popatrzył na nią nieco podejrzanie, w końcu powiedział:
- Proszę za mną. - i zaprowadził dziewczynę na zaplecze. Zaprowadził młodą kobietę do gabinetu dyrektora. Mężczyzna zapukał dwa razy knykciem w drzwi.
- Proszę wejść. - rozległ się inny męski głos. Oboje weszli.
- Przepraszam, panie dyrektorze. Ta młoda panienka przyszła w sprawie pracy. - poinformował.
- Ach tak. Jak się panienka nazywa? - spytał dyrek.
- Jacqueline Megara Kuchemoto, proszę pana. - odpowiedziała kłaniając się.
- Hm... - mężczyzna wzrokował ją od stóp go głów. - ...Ma pani jakieś kwalifikacje? - spytał.
- Oczywiście... - odparła. - ...Mam je tutaj. - wyjęła z torebki nie dużą teczkę ze wzorem drzewa kwitnącej jabłoni i podała mężczyźnie.



Ten otworzył ją i przejrzał papiery.
- Panno Kuchemoto, może mi panienka powiedzieć czemu chciałaby pracować u nas? - spytał.
- Fascynują mnie starocie z czasów króla Artura. Rozpoznałam jeden z artefaktów u was. Jest to Złoty Puchar z ingrediencjami "HH". Był na nim borsuk i napis: "Kto ma olej w głowie, temu dość po słowie". Sądzę, że należał do niejakiej Helgi Hufflepuff. - odparła patrząc na dyrektora. Mężczyzna patrzył na nią z zachwytem, ale drugi wpatrywał się w nią z zaskoczeniem.
- Imponujące, panno Kuchemoto. Co może pani jeszcze powiedzieć o tym Pucharze? - spytał.
- No cóż,... - dziewczyna zamyśliła się, po czym usiadła i zaczęła wymieniać: - ...słyszałam i czytałam, że wszystkie przedmioty należące do pani Hufflepuff i jej przyjaciół miały niezwykłe właściwości. Szczególnie te osobiste. Jak np. Diadem Roweny Ravenclaw, czy Medalion i Pierścień Salazara Slytherina, czy choćby miecz i pierścień Godryka Gryffindora. - wyjaśniła. Mężczyzna uśmiechnął się.
- Więc dobrze. Jest pani przyjęta, panno Kuchemoto. - dziewczyna nie mogła się powstrzymać od szerokiego uśmiechu. Wyciągnęła rękę ku mężczyźnie, a ten ją uścisnął.
- Dziękuję, panu. - powiedziała z entuzjazmem.
- Nie ma za co. Tak się składa, że w naszej firmie w chwili przyjęcia do pracy dajemy jeden dowolny przedmiot za darmo. - wyjaśnił. Dziewczynę uradowało to i zawołała:
- Mogę wybrać sobie co chcę i zabrać ze sobą do domu i to za darmo?? - spytała z niedowierzaniem i z jeszcze większym uśmiechem na twarzy. W jej oczach widać było iskry szczęścia. Mężczyzna skinął głową na potwierdzenie jej słów. Dziewczyna rozpromieniła się.
- Proszę za mną... - powiedział. Zaprowadził dziewczynę do głównego holu, gdzie były wystawione przeróżne artefakty. - ...Proszę sobie wybrać co pani chce z tego, co tu się znajduje. - powiedział do Jacqueline pokazując na hol ręką. Japonka szczęśliwa na twarzy podeszła do złotego Pucharu Helgi i powiedziała:
- Chcę ten Puchar. - oświadczyła stanowczo. Obaj mężczyźni nieco byli zdziwieni. W końcu dyrek oświadczył:
- Zgoda. Puchar Helgi Hufflepuff od teraz należy do pani. - powiedział uroczyście.
- Dziękuję, panu. - powiedziała biorąc z szafki magiczny Artefakt. Wiedziała, że musi go stąd zabrać jak najszybciej, gdyż jakiemuś Mugolowi może coś się stać.
- Kiedy może pani zacząć? - spytał dyrektor. Panna Kuchemoto zamyśliła się na chwilę, po czym odpowiedziała:
- Od tego poniedziałku. - odpowiedziała. Mężczyzna wyciągnął rękę ponownie w jej kierunku. Ta ją uścisnęła, skłoniła się jak na Japonkę przystało i wyszła biorąc Puchar ze sobą.
          Szła ulicą podziwiając swój drogocenny skarb. Gdy przyszła do domu postawiła Go na stole. Jej i Sai'ego dom był prawie w całości w stylu angielskim, ale były fragmenty japońskie np. ich sypialnie i łóżka (czyli poduszka i kołdra zamiast prawdziwego łóżka) oraz ogródek, gdzie było dużo drzew wiśni.

 
Posłanie Jackie


 Posłanie Sai'ego

Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Jacqueline poszła do przedpokoju i otworzyła owe drzwi.
- Jackie*, skarbie! - byli to wujostwo dziewczyny i jej brata. Anne i Peter Ghoh.
- Ciocia An? Wujek Pet? Co wy tu robicie? - spytała się ich ściskając każde z osobna.
- Przyszliśmy odwiedzić naszą kochaną Jackie! - pisnęła pani Ghoh podając jej pudełko z czerwoną kokardą.
- A także złożyć jej sto lat z okazji 18 urodzin**! - zawołał pan Ghoh podając jej kwiaty, a konkretnie białe i czerwone róże.
- Och, dziękuję, wuju! Są piękne! - uśmiechnęła się. Wzięła od nich prezent oraz kwiaty i zaprowadziła do salonu, a sama poszła do kuchni. Przygotowała wodę na herbatę, wyjęła trzy filiżanki i ciasteczka oraz ciasto biszkoptowe. Położyła je na dwóch talerzach, a filiżanki z herbatą obok. Gdy położyła to wszystko na tacy zaniosła do salonu. Będąc już w owym pomieszczeniu zauważyła dopiero przy stole, że jej ciotka trzyma Coś w ręce.
- Skąd To masz, kochana? - w głosie pana Ghoha było słychać powagę, zaniepokojenie i przerażenie. Jackie spojrzała na wuja. Ten wskazywał na Puchar, który trzymała Anne.
- Z Domu Antycznego. Jest tu, nie daleko... - odpowiedziała. Państwo Ghoh spojrzeli po sobie. Wiedzieli czym jest Ten Przedmiot. - ...Czy coś się stało?... - spytała się ich biorąc od ciotki Puchar i napełniając Go sokiem z pomarańczy. Zanim którekolwiek z nich zareagowało Jackie napiła się łyka z Pucharu.
- NIE! JACKIE!! NIE PIJ Z NIEGO!!! - ryknął jej wuj. Było jednak za późno, gdyż brunetka skończyła pić i spytała:
- Dlaczego? - spytała głupio, ale nie mogła nic więcej powiedzieć, gdyż zaczęła się krztusić, a potem dusić. Puchar wypadł z jej rąk wylewając jego zawartość. Płyn zamienił się w czarną maź. Po chwili dziewczyna upadła na podłogę próbując nabrać powietrza.
- JACQUELINE!!... - ryknęła Anne i podbiegła do niej. - ...Jacq*! Jacq, skarbie! Powiedz coś!... - wołała zrozpaczona Anne, ale dziewczyna nie odezwała się. Nie mogła nic powiedzieć, gdyż w tym momencie zemdlała. Cała pobladła. - ...Peter, trzeba ją zanieść do szpitala! - zawołała do męża.
- Ale którego? Nie możemy jej zanieść do Mugolskiego, nie zrozumieli by. Poza tym uzdrowiciele ze świętego Munga też tego nie zrozumieją co było przyczyną. Poza tym to czarna magia, trzeba coś zrobić aby ją zniszczyć. - oświadczył mężczyzna.
- Ale jeśli nic nie zrobimy ona umrze!... - zawoła zrozpaczona biorąc głowę siostrzenicy i tuląc ją do swojej piersi. W jej oczach szkliły się łzy. Nagle do pokoju wszedł inny mężczyzna. Był to wysoki 25-letni młodzieniec. Miał rozczochrane czarne włosy wpadające w granat i równie czarne oczy. Był ubrany w zwykły szary sweter.


Gdy zobaczył swoje wujostwo uśmiechnął się promiennie, ale gdy zobaczył ich twarze we łzach zaniepokoił się. - ...Sai! Dzięki Bogu! - zawołał Peter.
- Co się stało, wuju? Ktoś umarł?... - spytał z uśmiechem na twarzy, ale dopiero teraz zauważył głowę siostry wtuloną w głowę jego ciotki. - ...Co jej się stało? - spytał podchodząc do dziewczyny i klęcząc przy niej.
- Kupiła w domu antycznym Puchar Helgi Hufflepuff. Wiedzieliśmy czym On jest. Puchar jest Horkruksem Sami Wiecie Kogo i napiła się z Niego nie wiedząc czym On jest. Ostrzegaliśmy ją, by nie piła z niego, ale było już za późno. Po wypiciu zaczęła się krztusić, a potem dusić. Następnie upadła i zemdlała. - wyjaśnił pan Ghoh.
- Kiedy to się stało? - spytał badając różdżką stan Jackie.
- Z dwie minuty temu. - odparła zrozpaczona kobieta.
- Musimy ją zanieść Munga, i to szybko. - powiedział biorąc siostrę na ręce.
- Ale dlaczego? Czy ma jakieś poważniejsze obrażenia? - spytał Peter.
- O, tak. Ma obrażenia wewnętrzne. Trzeba ją jak najszybciej zanieść do szpitala zanim będzie za późno! Nie ma co zwlekać. - powiedział z powagą. Anne i Peter byli charłakami, więc chwycili Sai'ego za ramiona i deportowali się prosto do Świętego Munga.
          Gdy tam się znaleźli natychmiast podeszli do sekretarki.
- Dzień dobry. W czym mogę pomóc? - spytała patrząc na nich nawet nie zauważając nieprzytomnej Jackie.
- Proszę pomóc mojej siostrze. - powiedział Sai pokazując na wyżej wymienioną. Kobieta spojrzała na dziewczynę i natychmiast podeszła do młodzieńca wyjmując różdżkę. Gdy się zbliżyła przesunęła końcem różdżki wzdłuż ciała dziewczyny.
- Jest bardzo źle. Ma wewnętrzne obrażenia, straciła mnóstwo krwi, ma wewnętrzne siniaki i zadrapania i... Och! Ma wstrząs mózgu. Musi się nią zająć najlepszy uzdrowiciel. Chodźcie za mną. - oświadczyła, więc poszli za nią. Weszli schodami na górę, a dokładniej.


Piętro czwarte
URAZY POZAZAKLĘCIOWE
(uroki, nieusuwalne klątwy, niewłaściwe zastosowanie zaklęcia)


Szli wzdłuż korytarza aż do jakiejś sali. Kobieta weszła tam, coś szepnęła jakiemuś uzdrowicielowi i wyszli oboje na korytarz. Mężczyzna był stary, pod 60-kę. Podszedł do nich i zobaczywszy nieprzytomną dziewczynę powiedział tubalnym, ale miłym głosem:
- Zanieśmy ją na intensywną terapię, a najlepiej na ojon. Tam zajmą się nią nasi najlepsi uzdrowiciele. Chodźcie za mną... - i poszli do końca korytarza. Tam weszli do jakiejś białej sali. - ...Proszę ją tu położyć... - poprosił mężczyzna pokazując na łóżko. Sai tak zrobił. - ...Proszę ich stąd wyprowadzić, musimy mieć spokój. - powiedział na koniec starszy mężczyzna. Więc kobieta wyprowadziła Sai'ego i Ghohów z sali.
- Proszę mi teraz powiedzieć kim państwo są? - swoje pytanie sekretarka skierowała do Sai'ego.
- Nazywa się ona Jacqueline Kuchemoto. Ja jestem jej bratem i nazywam się Sai Kuchemoto. To moje wujostwo, Anne i Peter Ghohowie. Jesteśmy jej najbliższą rodziną. Nasi rodzice zostali zamordowani w 1979 roku przez zwolenników Lorda i od tamtego czasu opiekujemy się sobą nawzajem. - wyjaśnił Sai.
- A co się stało pana siostrze? - spytała pielęgniarka. Sai spojrzał na nią i odpowiedział drżącym głosem:
- Właściwie... to nie wiem. Stało się to dwie minuty przed moim przybyciem do naszego domu. Wujostwo to wie, byli przy tym. - odpowiedział. Tak więc Peter odpowiedział na jej pytanie.
- W Londynie nie daleko ich domu jest dom antyczny. Jest to taki budynek, w którym są stare przedmioty. Mugole je kupują... - wyjaśnił mężczyzna. Kobieta tylko kiwnęła głową zachęcając do dalszych wyjaśnień. - ...No więc, przyszliśmy do Jacq, by złożyć jej życzenia urodzinowe i wręczyć kwiaty. Poszła do kuchni i szykowała herbatę, a Anne w między czasie zauważyła mały Puchar podobny do tego, który miała za swych czasów Helga Hufflepuff. Anne przyglądała się mu. Jacq powiedziała nam, że kupiła go w tym Domu. - wyjaśnił.
- Gdy z niego wypiła sok to zaczęła się najpierw krztusić, a potem dusić, a na końcu upadła i na koniec zemdlała. - dodała Anne.
- Rozumiem. Sądzę, że na ten Puchar zostało rzucone zaklęcia czarno magiczne wyższego stopnia. - wyjaśniła kobieta i weszła do sali zamykając za sobą drzwi.
- Muszę wiedzieć co dokładnie się wydarzyło. - zakomunikował Sai wujostwu i zniknął.
Pojawił się chwilę potem w domu antycznym...
          Sai miał pewien dar odziedziczony po matce. Umiał wyczuć złowrogą magię z przedmiotów i osób, a nawet widział kolory aur. Im bardziej ciemniejszy jest kolor tym przedmiot lub osoba są bardziej czarno magiczne lub złe. Rozglądał się dookoła widząc różne kolory. Nagle zobaczył mężczyznę idącego ku niemu. Skierował się do niego i bez żadnego przywitania powiedział
- Była tu moja siostra, Jacqueline Kuchemoto. Dostała od was mały Puchar. Puchar Helgi Hufflepuff. - oświadczył.
- Zgadza się. A czy coś się stało? - spytał koleś.
- Oczywiście, że tak!... - zawołał - ...Moja siostra jest teraz na intensywnej terapii! O, przepraszam,... JEST NA OJONIE i nie wiadomo czy przeżyje! Chcę wiedzieć skąd wzięliście ten Puchar?? - spytał zbliżając się do mężczyzny z nożem.
- Ja... no.. Znalazłem go kilka dni temu... na chodniku... przy Dziurawym Kotle... - jąkał się, ale przerwał mu Sai.
- Uuu, zaraz. Poczekaj... Powiedziałeś "Dziurawy Kocioł"? Przecież tylko czarodzieje i charłaki go widzą... Chyba, że... chyba, że jesteś czarodziejem! I...
- Jestem charłakiem... - przerwał mu mężczyzna. - ...Pochodzę z rodziny czarodziejów, ale nie uczęszczałem do Hogwartu, bo nie ujawniałem do końca magicznych zdolności. Osoby takie jak my widzimy magiczne budynki takie jak np. Dziurawy Kocioł czy peron 9 i 3/4 oraz dementorów... - wyjaśnił, po czym dodał: - ...Chodź, porozmawiamy gdzie indziej. - poradził mu mężczyzna.
- Nie. Mam innym pomysł. Pójdziesz razem ze mną do Świętego Munga i zobaczysz co się stało z moją siostrą!... - i chwycił go za ramię, a chwilę potem zniknęli pojawiając się obok Ghohów, którzy siedzieli na krzesłach w poczekalni. Mężczyzna, którego trzymał Sai rozglądał się dookoła. - ...Chodź. - warknął Ten i poprowadził mężczyznę do szyby, za którą było pomieszczenie z łóżkiem, na którym leżała wciąż nieprzytomna Jackie.
- Co jej się stało? - spytał.
- A nie wiesz? - spytał pan Ghoh.
- Nie. Nie wiem. - odparł.
- A więc ci powiem. Moja siostra nie wiedząc, że na Pucharze ciąży jakaś czarno magiczna klątwa wypiła z niego sok. Z tego co mi mówili wujostwo, to zaczęła się krztusić, potem dusić, następnie upadła i zemdlała. Jest w tym stanie do teraz... - wyjaśnił. - ...Zadowolony? - spytał na koniec.
- Nie... - odparł. - ...Nie wiedziałem. Myślałem, że to zwykły Puchar za czasów Założycieli Hogwartu. - tłumaczył się usiadłszy na krześle zakrywszy twarz. Widać było, że był załamany. - "Nie powinienem pozwolić brać tego Pucharu..." - pomyślał z rozpaczą patrząc poprzez załzawione oczy na stań dziewczyny. - "...Z drugiej jednak strony nie powinienem także kraść Pucharu z ulicy" - dodał.
          Po kilku minutach przyszedł ten sam uzdrowiciel. Państwo Ghoh i Sai wstali jednocześnie i podeszli do starszego mężczyzny. Drugi mężczyzna siedział dalej pogrążony w swoich myślach i nawet nie słuchał tego co mówił uzdrowiciel:
- Źle z nią. Uleczyliśmy wewnętrzne obrażenia, ale z mózgiem jest źle. Panna Kuchemoto jest w głębokiej śpiączce. Nie wiadomo kiedy się obudzi. - odparł patrząc na rodzinę pacjentki smutnym wzrokiem.


____________________________________________
Od autorki:
* Jacq i Jackie - to zdrobnienie od Jacqueline.
** Jackie miała 18-ste urodziny dwa dni temu.

1 komentarz:

Lynx pisze...

Przepraszam, że znów krótko komentuję, ale przez około tydzień będę miała gościa i nie będę mogła pisać na blogu itd. Od jutra tak dokładniej (od 23.07)
Co do rozdziału jest świetny ^^

Tablica ogłoszeń

UWAGA!
Opowiadanie zostało przeniesione z poprawakami na wattpad.com. Szukajcie nicku: Cessidy84.


P.S. Byłabym wdzięczna, gdyby ktoś jeszcze raz przeczytał opowiadanie, bo pojawiły się poprawki.