Moja lista przebojów 2

28 lipca 2013

Rozdział 7 (44) - Pucharu c.d. i walka z dwoma Horkruksami

Klik


          Sai i jego wujostwo zastanawiali się od dłuższego czasu co zrobić z tak niebezpiecznym przedmiotem jakim jest Puchar Helgi Hufflepuff, który Voldemort zamienił w swojego Horkruksa, i który stał teraz na stole w salonie w ich domu.
- Już wiem! - zawołała niespodziewanie pani Ghoh prostując się w fotelu. Obaj mężczyźni aż podskoczyli na nagły głos kobiety.
- Co wiesz, An? - spytał Peter.
- Sarah mówiła nam, że Harry Potter szuka Horkruksów. Chce je zniszczyć. Jeśli damy Potterowi Puchar będzie chciał Go zniszczyć. Musimy mu tylko ten Puchar tylko dostarczyć. - wyjaśniła.
- Wprost genialne, ciociu! A jak zamierzasz ten Puchar mu zanieść? - spytał cynicznie Sai.
- Ty to zrobisz. - odpowiedziała.
- Ja? - zdziwił się.
- Ty, w przeciwieństwie do nas jesteś czarodziejem i możesz się teleportować. - Anne uśmiechnęła się. Młodzieniec westchnął z dezaprobaty.
- No dobrze. Pójdę do niego, ale nie wiem gdzie on teraz może być. - powieszał z rezygnacją w głosie. Państwo Ghoh patrzyli na niego zdziwieni. Następnie pan Ghoh uśmiechnął się lekko i powiedział do siostrzeńca.
- Musisz się do niego bezpośrednio teleportować. Pomyśl o nim a pojawisz się przed nim. - zaproponował jego wuj.
- Faktycznie. Dzięki, wuju. - Sai wziął Puchar, schował do kieszeni i już po chwili zniknął z pola widzenia.

~~*~~

Ameryka Południowa... Brazylia...
          Pojawił się na jakiejś polanie po środku lasu, na którego horyzoncie stał olbrzymi zamek. Zastanawiał się dlaczego tutaj się pojawił, a nie przed Potterem? - "Być może jest w tym zamku, a teren budynku może jest pod działaniem zaklęcia anty deportacyjnego i nienaszolnaści..." - zastanawiał się. Skierował swe kroki ku niemu.
          Szedł już dobrą godzinę, a nie zbliżył się do niego, co rzadko się mu zdarzało, bo od miejsca, w którym się aportował do zamku dzieliło około 0,5 mili. Normalnie doszedł by w ciągu dwóch minut, ale tak nie było. Mało tego znajdował się w dżungli. - "...Najwyraźniej to Amazonia..." - pomyślał. Po drodze napotykał przeszkody, więc zajęło mu dużo czasu, by przez to wszystko przejść.
          Po piętnastu minutach niespodziewanie z gąszczy wyleciała strzała. Mając nie tylko moc wyczuwania ciemnych mocy, ale też instynkt zagrażający życiu i Szukającego chwycił strzałę w locie i rozejrzał się dookoła. Wyczuł, że jest tu dużo ludzi, a sądząc po ładnym zapachu były to kobiety.
- Wiem, że tu jesteście. Pokażcie się. Nic wam nie zrobię, przybyłem w pokoju. Nie jestem Śmierciożercą, ani żadnym Lordem. - oświadczył. Po kilku chwilach wyszło z zarośli kilkanaście kobiet. Szczupłe, wysokie i uzbrojone.


Każdy mężczyzna mógłby się w nich zakochać, gdyby nie fakt, że każda miała na twarzy maskę:


- "...To Amazonki, strażniczki Ciernistego Grodu" - pomyślał Sai patrząc na nie. Nagle jedna z nich wystąpiła z szeregu i przemówiła groźnym tonem:
- Kim jesteś i czego chcesz? - spytała celując w niego dzidą na końcu, której widniał dziwny symbol. Przypominał węża, ale wężem nie był. Po pierwsze: był z rubinów, a po drugie: za bardzo był poskręcany i nie miał oczu, tylko dziwny rubin w kształcie łzy. Sai nigdy w życiu go nie widział, albo raczej widział, lecz nie mógł sobie przypomnieć gdzie go widział.


Otrząsnął się z szoku i odpowiedział na zadane pytanie:
- Nazywam się Sai Kuchemoto. Przybyłem do Lorda Lordów w ważnej sprawie. Wiem, że, jest tu jeden z jego wnuków. Przybyłem prawdę mówiąc właśnie do Harry'ego Pottera. - odpowiedział.
- Co to za sprawa? - spytała inna Amazonka.
- Na moją siostrę rzucono czarno magiczny urok poprzez Puchar, który w dawnych czasach należał do Helgi Hufflepuff... - pokazał go. - ...Lord Voldemort zamienił ten Puchar w jednego ze swych Horkruksów. Jackie, moja siostra wypiwszy z Niego trafiła do Świętego Munga i jest w bardzo ciężkim stanie. Od 36 godzin jest w śpiączce i nie wiadomo czy się obudzi... - tu zwiesił głowę oraz strzałę. Zakrył twarz i się rozpłakał. - ...Uzdrowiciele nie dają jej szans na przeżycie. Chcę dać ten Puchar Harry'emu Potterowi, by mógł go zniszczyć w zamian za pomóc mojej siostrze. - wyjaśnił.
- Rozumiem. Dobrze, zaprowadzimy cię do młodego Pottera... - Sai uradowany już chciał iść w kierunku zamku, ale gdy zrobił krok inne kobiety wycelowały w niego naciągając cięciwy łuków z tym samym dziwnym symbolem. - ...ale musisz nam udowodnić, że jesteś godzien stanąć przed naszym panem. - powiedziała ta sama kobieta. Sai zaniepokoił się.
- Ale jak? - spytał młodzieniec.
- Na początek oddaj różdżkę. - nakazała inna kobieta wyciągając rękę po ową rzecz.
- Ale jak mam wam udowodnić, że jestem godzien stanąć przed Lordem Lordów? - spytał oddając różdżkę.
- Każdym sposobem, ale nie magicznym. Ten teren, aż do jego granic jest całkowicie Mugolski, ale ze względu, że jest to teren Ciernistego Grodu należącego do naszego Mistrza są tu środki magiczne, które chronią nas przed intruzami. Fakt, że przybyłeś tu dzięki teleportacji wykazałeś tym samym wielką moc. Wielu ginie już po samym przybyciu. - odparła.
- Jak to? - spytał z zaskoczeniem.
- Dlatego, że tylko osoby mające choćby zbliżona moc do mocy naszego pana lub jego potomków mogą tu przybyć omijając inne zaklęcia chroniące. Lord Voldemort ma prawo tu przybyć, bo jest sługą Czarnego Lorda. Więc my go nie sprawdzamy...
- A powinnyście. - wpadł w jej słowo.
- Co masz na myśli? - spytała podejrzliwie.
- A to, że gdyby zabił waszego pana, Riddle mógłby zyskać wielką moc. W ten sposób nikt by nie chronił Ciernistego Grodu, domu Matta Evansa i jego żony. Tak, wiem kim jest wasz pan. Wiem, że pokonał poprzedniego Lorda kilkadziesiąt lat temu. Jeśli dobrze pamiętam nazywał się Doman Winchester. Znam Legilimencję i odczytałem wasze myśli. Czy to dość bym poszedł do Evansa i porozmawiał z nim oraz z Harrym Potterem? - spytał z uśmiechem. Kobiety popatrzyły na niego niezbyt pewnie. Po czym radziły się. W końcu jedna z nich powiedziała:
- Tak. Chodź z nami. - powiedziała chwyciwszy go za ramię. Poszli w kierunki Grodu przez gąszcz drzew.
          Szli kilka minut, aż w końcu stanęli przed drzwiami owego zamku. Był ogromny, gdy stanęło się u jego wrót. Jedna z kobiet otworzyła wrota i wprowadziła młodzieńca do środka.
- Zostań tu i poczekaj. - nakazała wchodząc po najbliższych schodach i znikając mu z oczu.

~~*~~

Tymczasem w jednym z pokoi...
          Nicole i Jack rozmawiali ze swoją babcią na temat wyruszenia w dalszą podróż Świętej Trójcy i ich przyjaciół.
- Sądzę, kochani, że powinniście zabrać waszego dziadka. On się zna najlepiej na czarnej magii, a już w szczególności na tej, którą zna Tom Riddle II, bo w końcu uczył się jeszcze u niego po zabiciu poprzedniego Lor... - urwała, bo nagle rozległo się pukanie do drzwi. Wszyscy zamarli patrząc w tamtym kierunku. Pani Evans podeszła do drzwi spytała. - ...Kto tam? Przedstaw się! - zawołała.
- To ja, Abelia. Mam wiadomość dla Czarnego Lorda i jego wnuka. - odpowiedziała. Jo spojrzała na dwoje z trójki wnuków.
- Dobrze. Wejdź. - powiedziała i otworzyła drzwi.
- Pani. - powiedziała kłaniając się.
- Co się stało, Abelio? Co to za wiadomość dla mego męża? - spytała nieco zdziwiona.
- Na dole czeka młodzieniec, który twierdzi, że posiada Puchar słynnej Hufflepuff i, że jest on Horkruksem. - odpowiedziała. Panią Evans zatkało jeszcze bardziej.
- Przyprowadź natychmiast waszego dziadka i Harry'ego... - nakazała Jackowi. Ten w mgnieniu oka wyszedł. - ...A ty przyprowadź tu tego młodzieńca. - dodała spojrzawszy na Amazonkę. Ta też wyszła. Gdy zniknęła za drzwiami przybyli Harry i Matt.
- O, co chodzi, babciu? - spytał Harry. Kobieta spojrzała na niego lekko wystraszona i podekscytowana jednocześnie.
- Mamy okazję pozbyć się kolejnego Horkruksa, kochani. - oznajmiła z lekkim uśmiechem na twarzy. W tym momencie ponownie rozległo się pukanie do drzwi.
- Proszę wejść. - zawołał Lord. Abelia weszła prowadząc wysokiego młodzieńca.
- Jak się nazywasz, młodzieńcze? - spytała Matt zamiast powitania.
- Sailey Taylor Kuchemoto, proszę pana. - odpowiedział.
- Twierdzisz, że posiadasz Puchar Helgi Hufflepuff. Pokaż nam go. - nakazała Joanne. Sai wyjął przedmiot pokazując Go wszystkim. Harry rozpoznał ów Artefakt.
- Dziadku, to On! Gdzie Go znalazłeś?? - zawołał Harry podbiegając do młodzieńca, ale zatrzymała go siostra.
- Harry, stój! On może być Śmierciożercą! - stwierdziła.
- Nie przesadzaj, Nicki. Niby jak? Niema Mrocznego Znaku, ani nie jest ubrany jak Śmierciożerca... - odparł. - ...Panie Kuchemoto, niech nam pan powie skąd pan Ten Puchar wziął? - zapytał Harry podnieconym głosem patrząc na młodzieńca.
- Zacznę od tego, że to nie ja go znalazłem, tylko pracownik domu antycznego, który sprzedał mojej siostrze, Jackie. - odparł.
- W jaki sposób? - spytał tym razem Matt.
- Moja siostra od zawsze interesowała się magicznymi starociami, zwłaszcza tymi z czasów Założycieli Hogwartu. Z tego czego się dowiedziałem od wujostwa to dostała go w Domu Antycznym w Londynie, nie daleko naszego domu. Niestety nie zdawała sobie sprawy czym on jest. Napiła się z niego i zachorowała. Jej stan pogarsza się z godziny na godzinę. Zapadła w śpiączkę nie całe dwie doby temu. Ciocia An przypomniała sobie o Sarah Moon, która opowiadała jej i wujowi Peterowi, że ty Harry Potterze szukasz Horkruksów i chcesz... - wyjaśnił, ale urwał, bo Jack się wtrącił mówiąc:
- Oo, cofnij płytę, Kuchemoto. Powiedziałeś Sarah Moon? - spytał zaskoczony tą wiadomością, że jeszcze ktoś wie o tych przedmiotach i tej dziewczynie.
- Czy twoje wujostwo przypadkiem nazywają się Anne i Peter Ghoh? - spytał Harry.
- Tak. - odpowiedział.
- I pomyślałeś, że dając go nam zniszczylibyśmy Horkruksa, a przy okazji poprosisz nas o wyleczenie twojej siostry? - spytał z nie małym zaskoczeniem Lord Lordów.
- Tak... - odpowiedział. - ...Jeśli by się nie udało, to czy i tak mi pomożecie wyleczyć ją? Kocham Jackie jak nikogo innego. Poza wujostwem i siostrą nie mam nikogo na świecie. - powiedział ze smutkiem. Wszyscy spojrzeli na niego współczująco.
- No dobrze. Pomożemy ci, ale najpierw zniszczymy Horkruksa. - oświadczył Matt. Młodzieniec skinął głową promieniejąc z radości i sięgnął ręką po różdżkę w kierunku Abelii. Ta spojrzała na niego krzywo, ale oddała mu różdżkę. W między czasie Jack położył Puchar na podłodze i cofnął się jak inni, co byli w pomieszczeniu.
- Jak wypuścimy Riddle'a? - spytał Jack. Wystąpił Sai zbliżając się na bezpieczną odległość do przedmiotu gotów w każdej chwili odskoczyć. Wyciągnął różdżkę i stuknął w Puchar.
- Adaperire*! - To co się zdarzyło chwilę potem trwało w ułamku sekundy. Najpierw rozległ się ogłuszający ryk, następnie rozszalał się potężny wicher, potem Sai'ego odrzuciło do tyłu. Tymczasem Nicole niespodziewanie uniosła się w górę jak w transie. Po pokoju latały: kartki, łóżko, pościel i meble. Nicole krzyczała potwornie. Apokalipsa. Koniec świata. Z gardła dziewczyny dobiegł się głos tak straszny, że Sai'em, Jackowi, Harry'emu i państwu Evans, którzy zmagali się z wichurą, krew ścięło w żyłach:
- Harry Potterze!! ZGINIESZ, CZY TEGO CHCESZ, CZY NIE!! - Rudowłosa rzuciła się na Wybrańca.
- NIE!! - Jack ryzykując życiem, skoczył w kierunku brata w ostatniej chwili zwalając się na niego i odturlowując po podłodze na bok. Obaj cudem uniknęli drewnianego łóżka, które świsnęło im nad ich głowami. Jack poczuł jak paznokcie siostry przejechały mu przez policzek. Krew trysnęła strumieniem, ale adrenalina nie pozwoliła chłopakowi poczuć bólu.
- Jack, uważaj!... - krzyk mężczyzny, prawdopodobnie ich dziadka, uświadomił Jackowi, że za długo stał w jednym miejscu. Uświadomiło mu to także po części drewniany nocny stolik, który uderzył go boleśnie w nogę. - ...ARPEGNEO! - Już nie wiadomo co się właściwie dzieje. Wszystko fruwało w powietrzu z prędkością rozszalałego cyklonu.
          Sai półprzytomny czuł, że zaraz oszaleje. Jak przez mgłę widział, że młoda Potterówna wrzeszczy coś. Wszyscy zobaczyli jak z ciała Rudej wyłonił się Tom Marvolo Riddle. Śmiał się potwornie wśród całego tego zgiełku. Nagle zauważył też twarz Harry'ego Pottera. Zdawał się zapałać taką wściekłością, że omal sam nie uniósł się w powietrze.
- Wiedziałem, że nie jesteś typem inteligenta, Potter, ale żeby być aż takim idiotą, to trzeba mieć wrodzony talent!... - dobiegł ich ten sam głos, ale z drugiej strony pomieszczenia. Był to drugi Riddle. - ...Ty, ludzka szmato, nie jesteś mi już potrzebna! - Wszyscy zobaczyli jak na zwolnionym filmie. Nicole została odrzucona niewidzialną siłą, gdzieś w drugi koniec pokoju, po czym z głuchym łupnięciem uderza w ścianę i osuwa się na posadzkę. Nawet stąd widzieli krew, która spłynęła w ślad za nią po ścianie. Nie wiedzieli co się właściwie dzieje. Dwóch Riddle'ów walczyło z naszymi bohaterami. Obaj byli silni.
Jack nie wiedział już co się właściwie dzieje w pokoju wśród tego całego zamieszania. Jęknął głucho widząc Riddle'a i siostrę jak przeleciała tuż nad nim, omal nie taranując go. Wyszarpnął różdżkę i już miał ruszyć do ataku, gdy to, co walnęło go z całej siły w okolice nerek całkowicie odebrało mu resztki przytomności. Wokół niego zapanowała niczym nie zmącona czerń.
          Tymczasem Harry już nad sobą nie panował. Chcąc pomścić zarówno brata jak i siostrę rzucił się na Riddle'a, który wcześniej wyszedł z ciała Nicole, z różdżką niczym szpadą.
- SECTUMSEMPRA! - ryknął zachrypnięty, czując tak silną nienawiść, że omal go nie rozsadziło.
W międzyczasie pierwszy Riddle śmiał się jak szaleniec. Śmiał się podle. Nagle ni stąd, ni zowąd Harry wylądował na nim. Różdżki nie były już potrzebne.
- Nie wiesz, kiedy skończyć?! - wrzasnął Riddle zamykając nadgarstki chłopaka w niewyobrażalnym uścisku.
- Ja ci powiem! A NAWET POKAŻĘ! - zawołał ten drugi Riddle. Potworny, wręcz niewyobrażalny ból dźgnął Harry'ego w bliznę. Przed oczami mu pojaśniało, nawet nie wiedział czy wrzeszczy. Coś liliowego błysnęło mu w oczach. Słyszał wrzask, jakieś zaklęcia i uścisk, stalowy uścisk obu Horkruksów. To czym dostał niespodziewanie w głowę sprawiło, że stracił oddech, czucie w ciele i... przytomność.


_____________________________________
Od autorki:
*
Adaperire - łac. Ujawnić.

3 komentarze:

Lynx pisze...

Nie mam pojęcia kiedy ostatnio komentowałam... Rozdział cudny ♥
Muszę przyznać jak zawsze ^^
Jakoś straciłam wenę do bloga HP i AJ / ND
ale zaczęłam pisać kolejnego <na razie piszę same rozdziały dopiero później dodam bloga i zacznę je dodawać ;D...
Pozdrawiam,
Gosia

Lynx pisze...

Zapraszam na mojego bloga dodałam nowy post pt.: WAŻNE INFORMACJE!
Z góry dziękuję ;*
Pozdrawiam,
Małgosia

Lynx pisze...

Zapraszam na mojego bloga: Po Bitwie o Hogwart, na nim pojawił się już Prolog ^^

Tablica ogłoszeń

UWAGA!
Opowiadanie zostało przeniesione z poprawakami na wattpad.com. Szukajcie nicku: Cessidy84.


P.S. Byłabym wdzięczna, gdyby ktoś jeszcze raz przeczytał opowiadanie, bo pojawiły się poprawki.