- Czemu mu rozkazujesz?! – zawołał James, zbliżywszy się do Riddle'a z wycelowaną w niego różdżką.
- James, uspokój się – prosił Syriusz, próbując go odsunąć od Riddle'a.
- Rozkazuję, bo ma to! – syknął Voldemort, chwytając brutalnie i niespodziewanie prawą rękę Harry'ego. Voldemort odwinął mu rękaw powyżej łokcia, gdy ten przechodził obok niego, by wejść po schodach na górę. Harry jęknął z bólu. Syriusz i starsi Potterowie aż krzyknęli. Na przedramieniu widniał przepołowiony Mroczny Znak! Harry załkał cicho, unikając spojrzeń rodziców i Syriusza. Tylko wyżej wymieni przerazili się, że Harry Potter ma Znak Voldemorta. Najwyraźniej nikt ich o tym nie powiadomił. Lord uśmiechnął się z satysfakcją – Nie powiedziałeś im, prawda? – spytał, patrząc na Wybrańca z chytrym uśmieszkiem. Chwycił jego twarz i obrócił ją tak, by mogli patrzeć sobie w oczy. Harry znowu jęknął i upadł na kolana przed nim, szlochając cicho – Nie powiedziałeś swoim własnym rodzicom i ojcu chrzestnemu, że jesteś Śmierciożercą i moją Prawą Ręką? – spytał z triumfem na twarzy. Harry zadrżał i z trudem powiedział.
- Miałem powiedzieć... a-ale nie... nie było okazji – szepnął ochryple. Voldemort wiedział o, co biega.
- Pójdziesz ze mną – Puścił jego twarz. Pomógł mu wstać, chwyciwszy za drugie ramię i wykręcił je do tyłu. Już miał się deportować, gdy James chwycił ramię Riddle'a i próbował odepchnął go od syna – Co chcesz zrobić? – spytał Czarny Pan, uśmiechając się złośliwie nawet na niego nie patrząc, ale stojąc w tym samym miejscu.
- Chcę uwolnić od ciebie Harry'ego, który jest Jedyną Nadzieją Świata Czarodziei i Mugoli. Puść mojego syna, albo coś ci zrobię! – zagroził, dotykając końcem różdżki jego pleców. Voldemort zmrużył oczy, ale nie puścił młodzieńca. Obrócił głowę za siebie. Wszyscy celowali w niego różdżkami, czekając to na ruch Voldemorta, to na komendę młodego Pottera-Gryfona, który był ich przywódcą.
- Dobra. Wygraliście tę bitwę, ale nie wojnę, a ty, Harry wyjedziesz tak czy owak. Dopilnuję tego – i puścił go. Ten aż upadł na czworaka trzęsąc się z bólu – Idziemy do twojego pokoju! – i kopnął go. Znowu jęk. Wszyscy, a zwłaszcza Potterowie (prócz Nicole, która nie była w stanie się ruszyć ze strachu tuląc się do Laili), Aurelia i Syriusz mieli na czerwonookiego się rzucić, gdyby nie Harry. Podniósł rękę, powstrzymując od tego, co wszyscy mieli zamiar teraz zrobić.
- STOP!! Dajcie spokój!! Jeśli Voldemort chce, bym wyjechał z kraju, to wyjadę na te cztery miesiące. A ty – zwrócił się do Riddle'a podniesionym tonem – odsuń się i daj mi spokojnie iść. Dobra? – Lord spojrzał na młodego mężczyznę, przeszywającym wzrokiem. Po czym odsunął się, przepuszczając go. Harry wstał i skierował się chwiejnie ku schodom w korytarzu. Cały czas szedł za nim Lord. Tylko, niektórzy poszli za nimi. Byli to: Percy, James, Lily, Ashe, Peter, Jack i (z pewnym oporem) Nicole. Reszta zostali na dole. W końcu, gdy byli na szczycie schodów Harry nie wytrzymał i warknął – Mam małą prośbę: Czy mógłbyś tak blisko mnie nie stać?! Głowa mnie od ciebie boli! – syknął. Lord zmrużył oczy i już miał do niego podejść, gdyby nie to, że Harry sam się oddalił, wchodząc do swojego pokoju. Gdy był już w środku, zachwiał się lekko, ale nie upadł. Za każdym razem, gdy wchodził do tego pokoju, czuł, co prawda miłą i niesamowitą moc w pokoju (miłość), ale też było coś mrocznego (Zaklęcie Uśmiercające) i to właśnie z tego powodu się zachwiał, chociaż na początku tego nie podejrzewał. Zrobił jeszcze kilka kroków, gdy zatrzymał się i odwrócił ku drzwiom. Zobaczył, jak reszta wchodzi. W ogóle nie zareagowali, prócz Lily. Lecz, gdy Lord przestąpił jeden krok przez próg inaczej zareagował. A dokładniej: chwycił się za głowę i zaczął trząść się konwulsyjnie. Remus i James podeszli do niego, ale Harry i Lily dali znak by go zostawili.
~~*~~
W tym samym czasie... W Londynie w jednym z budynków...
- O nie... Nie! – krzyknęła Regina, prostując się.
- Pani Hoof? – odezwał się ktoś obok niej, gdyż miała zamazany obraz przed oczami, ale słyszała – Nic pani nie jest? – spytał ten ktoś.
- Proszę... podać... mi...
- Wodę? – podsunęła wypowiedź jakaś kobieta z jej drugiej strony.
- Nie... Kartkę! Proszę mi podać mi kartkę i coś do pisania! Szybko! – jęknęła. Ktoś jej podał. Regina wzięła po omacku do ręki długopis i uniosła nad kartką, którą jej podsunięto. Wpadła nagle w trans i zaczęła rysować. Po kilku chwilach skończyła. Gdy ból w skroniach minął, mogła wreszcie zobaczyć, co narysowała – O matko! Narysowałam... To przecież... O rety... – spojrzała na zgromadzonych – Wybaczcie, muszę iść. Koniec spotkania – i wyszła.
- Ale Regino...! – zawołała za nią jej przyjaciółka.
- Wybacz, Alice, ale to prywatna sprawa i nie dotyczy was, ale mego brata i pewnego rodzeństwa. Muszę iść do mojego przyjaciela. Wybaczcie – oświadczyła w progu, a po skończonej wypowiedzi wyleciała jak strzała z budynku wciąż trzymając rysunek. Skręciła w jakiś zaułek, rozejrzała się upewniając się, że nikt nie patrzy i deportowała się.
~~*~~
Wróćmy do
Doliny Godryka...
- Co mu jest? – spytała Nicole.
- Trzeba go
stąd wyprowadzić! – zawołał Peter.
- Jego?! Ale... – wybełkotał Jack.
- Peter ma rację. Lepiej by było, gdybyśmy wyprowadzili go stąd – odezwała się młodsza Ruda – Szybciej, bo on cierpi! – zawołała, widząc, że Voldemort jęknął głośno i upadł całym ciałem na podłogę. Najwyraźniej nie mógł kontaktować ani ruszyć się poprzez ten ból. Nikt nie miał odwagi podejść do Czarnego Pana bojąc się ataku z jego strony (mógł przecież udawać i ich zabić). W końcu Harry założył grube rękawiczki i dał znak ojcu, by pomógł mu go stąd wyprowadzić. Tak zrobili. Obaj wyprowadzili czerwonookiego z pokoju. Już w korytarzu Tom II mógł oddychać, ale wciąż drżał.
- Co się stało? – spytał Peter.
- Nie wiem – szepnął niezbyt wyraźnie, nie zdając sobie sprawy na to, kto zadaje pytania i zapominając, gdzie się znajduje.
- Ja chyba wiem – odezwał się Ashe – W tym pokoju wszystko się zaczęło – Wszyscy spojrzeli na niego, nawet Riddle, choć niezbyt nieprzytomnie – W tym pokoju zaatakowałeś Harry'ego ponad 16 lat temu, dając mu "...moc, której nie znasz...", i której doświadczyłeś na własnej skórze. Straciłeś wtedy ciało i moc na 13 lat. Zapewne ta właśnie moc, którą obdarzyła Harry'ego Lily, dając mu tym samym ochronę, której nie mogłeś przez ten czas obejść, rozprzestrzeniła się po całym pokoju. Ściany domu były zbyt grube, by moc miłości mogła przeniknąć na całą Dolinę Godryka. Lily i James nie żyli, więc ta moc musiała gdzieś się podziać. W tym domu tylko Harry żył, więc moc miłości weszła w jego ciało, zanim twoja Cząstka Duszy weszła w niego. Za to Avada przeszła przez ściany domu, czego skutkiem była zniszczona ściana w pokoju Harry'ego i rozprzestrzeniła się na całą dolinę. Dlatego jest tak ponura pogoda od ponad 16-stu lat. Jeśli chodzi o ciebie, to chyba na tą moc miłości tak zareagowałeś, a Harry na moc Avady – wytłumaczył Wilson. W międzyczasie, gdy Ashe opowiadał Voldemortowi sytuację, Harry pakował się, a Jack i Percy pomagali mu, szepczącmu przerózne rady, a gdy Lord deportował się do Piekielnego Dworu zeszli na dół. Tam Harry pożegnał się z przyjaciółmi, rodziną i Slytherinem.
- Ron, Hermiono, Nicole, Jack wy spróbujcie odnaleźć Nagini, węża Voldemorta. Dobrze? Tylko on, poza mną i samy Voldemortem zostaliśmy, jako jego Horkruksy. Liczę na was. Spotkamy się za cztery miesiące. Cześć – i zniknął. Sekundę potem pojawiły w salonie dwie osoby.
- Regina? Szalonooki? Co wy tu robicie? – spytał Percy nowo przybyłych.
- Percy! Dobrze, że jesteś! – zawołała, podbiegając do niego.
- Regina, co się stało? – spytał zaniepokojony Levender.
- Musisz na to spojrzeć – zawołała pani Hoof, pokazując mu rysunek.
- Co to? – spytał, wziąwszy go.
- To Lady... – Regina nie skończyła, gdyż oczy Percy'ego rozszerzyły się z małą nutą przerażenia.
- Morgana Le Fay. Ale o co chodzi? – spytał, spojrzawszy na nią.
# Percy # zwróciła się do niego w języku polskim. # Ona powróci! Mroczna Dusza powróci! # tu Percy podniósł raptownie głowę, a na jego twarzy pojawiło się prawdziwe przerażenie.
# Pierścień Ciemności Morgany! # szepnął zakrywszy usta.
# Tak. Nie można dopuścić, by trzy części pierścionka zaręczynowego Morgany się połączyły ponownie! Nie można! To doprowadzi do katastrofy! Dzięki niemu Lady Morgana powróci! # zawołała. Percy milczał przez dobrą minutę. W końcu uśmiechnął się lekko.
- Zostaw to Harry'emu – odezwał się tym razem po angielsku, spokojnym głosem, ale czuć było zaniepokojenie – On sobie poradzi. Wierzę w to i wiem – szepnął. Jego twarz była nieodgadniona.
- Ale Harry nie wie, gdzie one są – powiedziała także po angielsku.
- To prawda, ale ja wiem – oświadczył, ale szybko dodał – Jak powiedziałem: zostaw to Harry'emu. Poradzi sobie. Teraz wracaj do domu i się nie przejmuj. Gdyby coś się działo lub wypowiedziałabyś przepowiednię albo twoja córka, daj nam znać – oświadczył.
- Regino, muszę ci coś powiedzieć – odezwał się Jack.
- Co takiego? – spytała, spojrzawszy na niego. Jack opowiedział o dwóch ostatnich swoich sennych proroctwach. Regina była nie mało zaskoczona tą opowieścią – Więc Harry nie wróci przez najbliższe cztery miesiące, bo idzie na trening? – spytała dla pewności.
- Tak, Regino. Nie możemy nic na to poradzić – odezwał się Percy – To jego przeznaczenie. Droga Przeznaczenia, którą wyznaczył mu Los – podszedł do niej i położył dłoń na ramieniu – Nie martw się, Harry wróci cały i zdrowy z treningów. To mu pomoże w pokonaniu poprzedniego Lorda – zapewniał ją. Kobieta przez chwilę stała nieruchomo, a potem wtuliła się w dawnego opiekuna.
- Mam nadzieje, że pokonacie ich – szepnęła.
- Uda nam się, Regino. Wracaj do domu i się nie przejmuj – poradził jej.
~~*~~
Tymczasem...
Harry deportował się do południowej części Ameryki Południowej, gdzie czekały na niego elfy. W Erpegii krainie elfów Harry nauczył się panować nad dodatkowymi umiejętnościami, które były w nim ukryte. Np. takich jak: Do pewnego stopnia posługiwania się mocą 5 żywiołów i mocą 8 planet. Oraz nauczył się zaklęć takich jak:
ACIPITER GENTILUS – zaklęcie to powoduje, że przeciwnik zostaje pokonany swoim własnym najgorszym koszmarem.
BLOODBLONDS – Jest to potężne zaklęcie obronne. Najczęściej używane przy obronie rodziny przed kimś, kto nie zaznał miłości. Dziedzina Żywiołu Miłości.
CAMELLIA SINENSISTO – starożytne zaklęcie, które może rzucić tylko bardzo potężny czarodziej.
Działanie: Przeciwnik zostaje pozbawiony wszystkich organów wewnętrznych.
CICONIA NIGRA – oplata przeciwnika winoroślami, które mają dziesięciocentymetrowe kolce. Zaklęcie z dziedziny magii Żywiołu Ziemi.
CRUCIOSEMPRA – Nie zbyt skomplikowane. Połączenie Cruciatusa i Sectusempry. Czujesz jednocześnie ból oraz leci ci krew z przeciętych ran.
DIADEMA ANTILLARUM – zaklęcie to powoduje, że przeciwnik zostaje przebity zatrutymi sztyletami. Ponadto rywal umiera w strasznych męczarniach. Nieumiejętne rzucenie tego zaklęcia powoduje, że działa ono na rzucającego.
DRACONIFORS – zaklęcie to przemienia smocze statuetki w małe żywe latające smoki, którymi można sterować przez krótki okres czasu.
GRYMINU – Zaklęcie to jest podobne do Verdute Miterno. Identycznie, jak ono wyczarowuje deszcz, lecz z tą różnicą, że to jest deszcz płomieni. Bardzo silnych i bardzo wysokich, że ugaszanie zwykłą wodą tu nie wystarczyłoby. Można je zniwelować tylko przez osobę władającą Żywiołem Wody. Dziedzina magii Żywiołu Ognia.
NUTAFO – Powoduje silny ból, jednocześnie nie zostawiając na ofierze żadnych śladów. Atakuje głównie umysł, przesyłając do niego informację, która część ciała rzekomo boli.
LOVELESS – Jest to najsilniejsze zaklęcie tarczy z dziedziny Żywiołu Miłości. Sprawia, że zaklęcie, które zostaje skierowane na ciebie wchłaniają się zwiększając moc tarczy oraz siłę magiczną czarodzieja. Można użyć go, gdy twoje uczucia są sprzeczne z formułą zaklęcia. Wtedy można zrobić wszystko.
PEVOSTE – Zaklęcie Porażenia Piorunem. Powoduje chwilowe utracenia przytomności i jakby rzeczywiście trafił cię piorun.
PLEGADIS FALCINELOUS – jest to najpotężniejsze starożytne zaklęcie. Powoduje ono wysysanie duszy z wroga przez osobę obdarzona Żywiołem Ognia. Ponadto przeciwnik nie umiera, lecz żyje ze świadomością, że nigdy nie będzie szczęśliwy. Coś w rodzaju efektu zbyt bliskiego kontaktu z dementorami. Dziedzina magii Żywiołu Ognia.
RIENT – Klątwa Utraty Orientacji. Ofiara nie wie, gdzie się znajduje. Może od dłuższego czasu przebywać w tym samym pomieszczeniu, a i tak będzie zdezorientowana.
RIOVALLAR – zaklęcie obezwładniające. Obezwładnia przeciwnika tak, że ten nie może się poruszyć. Inny rodzaj Zaklęcia Paraliżującego. Np. Drętwoty czy Petrifikusa Totalusa.
TETREO UNOGALLUS – powoduje utratę wzroku i słuchu. Potężny mag, rzucając je może spowodować, że nieprzyjacielowi zostają wypalone oczy.
SLENDOMINO – powoduje, że ofiara jest unieruchomiona i powoduje poparzenia w tym samym czasie.
VERITAS – Zaklęcie to jest uznawane za czarno magiczne, ponieważ powoduje silny ból i "wyrywa" z człowieka prawdę. Jeśli osoba nim potraktowana będzie kłamała, to z każdym jej kłamstwem niewielkie szczypczyki utkwione w jej piersi będą boleśnie się zaciskać. Czasami może to spowodować śmierć, ale w połączeniu z Veritaserum jest to mało prawdopodobne.
1 komentarz:
Rozdział świetny. Przepraszam że krótko ale chyba mam wenę *o*.....
Prześlij komentarz