Po pewny czasie Harry zaczął coś czuć. Była to potężna i niesamowita magia! Otworzy łoczy i zobaczył przed sobą kauczuk, a w nim długie strzały z włoskami koloru srebrnego i złotego. Był też piękny łuk do kompletu.
Obok nich lewitował piękny srebrny miecz z czerwoną rękojeścią i rubinem przy stali.
- O, kurde! – wyrwało mu się. Najwyraźniej te cztery rzeczy do niego pasowały. Podziękował elfowi i teleportował się do wioski druidów.
~~*~~
Pojawił się bezpośrednio w centrum wioski. Szedł ku największemu budynkowi, pozdrawiając tubylców, czasami z kimś zamieniwszy kilka słów. Niektórzy zagadywali go i pytali, skąd ma gitarę lub miecz czy łuk. On odpowiadał, że od elfów. Gdy stanął przed strażnikiem, który stał nieopodal domu wodza, ten spytał:
- Przedstaw się – nakazał.
- Nazywam się Harry James Potter – przedstawił się Harry.
- W jakiej sprawie przyszedłeś, Harry Potterze? – spytał strażnik.
-
Przyszedłem do waszego wodza w bardzo ważnej sprawie. Będę o tym... –
urwał, bo z namiotu wyszedł młodzieniec – Witaj, Alex. Nie w szkole? –
spytał.
- Nie. Musiałem wrócić do wioski. Ojciec właśnie
dostał pilną wiadomość od Cassidy Snape. Dotyczy ona ciebie. Wejdź –
wyjaśnił. Alex wprowadził naszego bohatera do szałasu, prowadząc do
tronu, na którym siedział wódz druidów – Ojcze – powiedział Alex,
skłoniwszy się z szacunkiem.
- Mów, synu – odezwał się wódz, gdy ten stanął przed nim.
- Ojcze, przybył Harry Potter – powiedział, pokazując na niego. Harry wystąpił i się skłonił.
- Witamy, panie Potter – przywitał go wódz z uśmiechem.
- Witaj, panie. Wiesz, w jakiej sprawie przybyłem? – spytał, od razu przechodząc do rzeczy.
-
Tak, chłopcze. Przybyłeś po drugą część pierścionka Morgany. Cas mnie o
tym poinformowała. Widzę, że Legolas podarował ci odpowiednie rzeczy do
przejścia przez próby – powiedział, zauważając miecz, gitarę, łuk i
strzały efów – Od nas dostaniesz także trzy próby. Tyle samo, ile masz
oręży, gdyż łuk i strzały stanowią jedność. Pierwsza próba to walka na
miecze z naszym najlepszym wojownikiem. Drugą: musisz pójść do Lasu
Mrocznych Druidów i coś przynieść. Później ci powiem co to takiego.
Trzecią próbą będzie zagranie solo na scenie dla mojego ludu podczas
koncertu bez ćwiczenia ich wcześniej – oświadczył wódz. Harry'ego
zatkało kompletnie. Pierwsze dwie próby przejdzie bez problemu, ale
ostatnia...
- Mam śpiewać wasze piosenki? I to solo?! Ale ja
nie znam druidzkiego!! Mało tego nie bardzo umiem śpiewać! – zawołał,
zapominając o manierach.
- Kto tu mówi o języku druidzkim? I kto mówi, że masz śpiewać nasze piosenki? – zaśmiał się wódz – Damy ci piosenki, ale nie nasze. Każda próba odbędzie się w określonych odstępach czasu. Walka na miecze odbędzie się jutro w południe. Twoim przeciwnikiem będzie Grafin, przyjaciel Alexa od najmłodszych lat – wyjaśnił wódź. Klasnął w dłonie i po chwili przyszedł ów druid. Grafin nie był zbyt wysoki ani zbyt niski. Był trochę wyższy od niego. Miał słomiane włosy i niebieskie bystre oczy. Trochę muskułów. Twarz miał zachęcającą.
- Witaj, Grafinie. - przywitał się Harry, wyciągając pierwszy ku niemu rękę. Ten odwzajemnił uścisk. Harry aż jęknął bezgłośnie. Uścisk Grafina był bardzo mocny. Mało nie zmiażdżył mu kości u dłoni.
- Witaj, Harry Potterze. Dużo słyszałem o tobie – przywitał się.
- Alex, zaprowadź pana Pottera do twojego namiotu. Grafin i Harry niech
się przygotują do jutrzejszej walki – nakazał pan Welson.
- Oczywiście, ojcze – skłonił się i wyszedł. Harry zrobił to samo i poszedł w ślady za Alexem. Poszli do jego szałasu, który wewnątrz wyglądał bardziej jak mieszkanie.
- Tu mieszkasz? – spytał po pięciu minutach marszu.
- Tak. Będziesz spał na kanapie. Tam jest łazienka, potem pokażę ci, gdzie jemy. Następnie pokażę ci, gdzie możesz potrenować – wyjaśnił.
- A ty nie będziesz ze mną trenował? – zdziwił się Harry.
- Nie, bo muszę być przy Grafinie. Jest moim przyjacielem. Wiesz doskonale, że przyjaciół się nie opuszcza – odparł.
- Ach tak. A wiesz, po co mam iść do tamtego Lasu? – spytał.
- Nie mam pojęcia. Co do walki z Grafinem nie będę ci kibicował, ani nie będę pomagać ci na sobie ćwiczyć. Ćwicz z kimś innym – odparł.
- Krótko mówiąc: Chcesz być wierny przyjacielowi niż mi pomagać? – stwierdził.
- Tak. Mimo że jestem uczniem Hogwartu, a ty moim nauczycielem to wolę być wierny przyjacielowi. Idę do niego. Cześć – i już szedł ku drzwiom szałasu.
- Ale, Alex, twój ojciec powiedział, że... – Harry nie dokończył zdania, gdyż Gryfon zniknął w głębi lasu – Trudno – powiedział i wyszedł.
Potter znał te tereny, więc Alex nie musiał go oprowadzać po okolicach. Był tu, gdy przybył wraz z Davidem Dursley'em w wakacje. Nie mając wyboru musiał kogoś poszukać, by mógł potrenować. Wyjął miecz z pochwy i poszedł na tereny treningowe, które mieściły się po drugiej stronie wioski.
Dotarł na miejsce po kilku minutach. Trzymając miecz w ręce szukał wzrokiem pojedynczego wojownika obserwując pojedynkujące się pary. Widział też Alexa, jak obserwuje Grafina. Był świetny. Nie wiedział, czy zdoła go w ogóle pokonać. Stał tak i obserwował Grafina, gdy nagle wyczuł, że ktoś nadchodzi od tyłu. Odczekał aż będzie dość blisko. Małymi ruchami ręką chwycił obiema rękami ostrożne za rękojeść miecza, gdy nagle...
Obrót! Świst! Brzdęk!
Dwa miecze się zetknęły.
- Tak witasz swojego przyszłego Ja? – rozległ się czyjś znajomy głos. Tego, kogo zaatakował Harry był...
- Percy?! – Przed nim stał Percy Levender jak żywy, a towarzyszyli mu – Ashe? John? Co wy tu robicie? Myślałem, że jesteście w Londynie – zdziwił się, opuszczając miecz.
- Byliśmy, ale nie mogliśmy do ciebie dotrzeć, gdyż byłeś jeszcze u elfów – oznajmił Ashe.
- Gdy byłeś poza krainą od razu deportowałeś się tutaj, a na nas nie zwracałeś uwagi, gdy tu dotarliśmy – dodał John.
- Gdy poszedłeś z Alexem do jego namiotu my poszliśmy do wodza i spytaliśmy go czy mogliśmy pomóc ci w treningach. Zasugerowałem nawet, że ja mógłbym cię trenować – zakończył Percy.
- Naprawdę? I jak? Zgodził się? – zadawał pytanie za pytaniem, patrząc na nich uradowany. Percy parzył na niego, jakby widział tę scenę przez zamgloną szybę. On stojący przed nim z tym samym błyskiem zachwytu w oku.
- Nie, Harry. Ja nie będę cię trenował. Ani Ashe, ani też John – odparł ze smutkiem, spoglądając na kłócących się ojca i syna. Obserwował to wszystko także Grafin.
- Więc kto? – spytał.
- Ja – rozległ się głos Alexa. Tylko trójka z czwórki spojrzeli na osobę stojącą dziesięć metrów od nich.
- Ty, Alex? – spytał Potter, spojrzawszy na niego, jak idzie z ojcem u boku. Wzrok Gryfona był spuszczony. Wszyscy skłonili się na widok wodza, a ten powiedział:
- Powstańcie i posłuchajcie mnie. Pan Potter będzie trenowany przez mojego syna, gdyż jest on jednym z dwóch najlepszych wojowników w wiosce i najlepszy w trenowaniu innych. Poza tym, gdy jest on blisko swojego przyjaciela, Grafin strasznie się rozprasza i nie radzi sobie. Dlatego moją decyzją jest to, by Alex pomagał panu Potterowi we wszystkim, nawet w śpiewaniu. Wy mu także pomożecie – oznajmił wódz.
- Ależ, ojcze! – buntował się Alex.
- Taka jest moja wola, synu. Bez dyskusji – uciął Andrew.
- Jesteś niesprawiedliwy! Grafin jest moim najlepszym przyjacielem, a ty nawet nie dorastasz mu do pięt! – zawołał.
- Nie przeginaj, chłopcze – warknął wódz.
- Nie przeginam, tylko mówię, jak jest! Mało tego wuj Ralph jest o wiele lepszy, niż ty! Jemu także nie dorastasz do pięt! Jesteś głupcem, że nie chcesz... – nie dokończył, bo Andrew Welson chlasnął go po twarzy z tak zwanego liścia, po czym chwycił za kołnierz i powiedział tak cicho, że tylko Harry i Percy to usłyszeli:
- Jeszcze raz nazwiesz mnie głupcem, a pożałujesz, że się urodziłeś chłopcze. Masz szlaban! Nie będziesz uczestniczył w żadnych próbach. Zamknę cię i nie wyjdziesz aż do koncertu. Nikt cię nie będzie odwiedzać. Nikt! Nawet Grafin. Odizoluje cię od każdego. Tylko ja będę mieć prawo zbliżać się do ciebie, a teraz pójdziesz ze mną – syknął i zaprowadził Alexa do swojego namiotu.
- O co mu chodziło? – spytał Ashe, gdy byli poza zasięgiem głosu i wzroku.
- Kim jest Ralph? – to pytanie zadał Harry.
- Ralph to starszy brat Andy'ego – odpowiedział Percy, nie patrząc na nich.
- Co? – spytali wszyscy.
- Jak to? Nie znacie go? Harry widziałeś go już przecież. Byłeś u niego, a nawet podjąłeś u niego praktyki – przypomniał mu Percy. Harry wpatrywał się w Levendera przez chwilę, próbując sobie przypomnieć, o jakiego Ralpha chodzi. Jedyny Ralph, jakiego znał to...
- Nie masz chyba na myśli Ralpha Pettigrewa, ojca Petera i Elizy? – spytał Harry z niedowierzaniem.
- Posłuchaj uważnie, Harry: Andrew Welson jest wdowcem i samotnie wychowuje syna – zaczął John – Matka Alexa umarła przy porodzie. Miała na imię Silvia. Jest mu bardzo ciężko. Po jej śmierci popadł w depresję i nie może sobie z tym poradzić – po wypowiedzi Parkera wtrącił się Levender:
- Z kolei Ralph Pettigrew jest królem wampirów. Lora jest macochą Elizy i Petera, których zdążyłeś już poznać – wyjaśnił Percy.
- Ale... ale co Andy i Ralph mają ze sobą wspólnego i tym, co powiedział Alex? – spytał Harry.
- Wspólne mają ze sobą swoich rodziców, którzy, jedno było druidem, a drugie wampirem – wyjaśnił Percy. Harry spojrzał na niego zaskoczony.
- Ale jak to możliwe? Skoro mają różne nazwiska, to jak mogą być rodzonymi braćmi? - zawołał.
- To, że ich matka wyszła za mąż Marcela Wilsona. Wiele lat temu, a dokładniej po tym jak Glizdogon zdradził Potterów Ralph i Andrew strasznie się pokłócili nie tylko w sprawie Potterów i zdrady Petera, ale i o swój rodowód – wyjaśnił John.
- Jak to? – spytał Ashe.
- Nasza matka była druidką, a ojciec wampirem – na to pytanie odpowiedział wódz, który najwyraźniej ich podsłuchiwał. Wszyscy czterej spojrzeli na niego – Była to zakazana miłość. Rodzice uciekli ze swoich królestw i wzięli potajemnie ślub. Dlatego wkrótce po ich śmierci trzeba było postanowić kto ma gdzie rządzić – wyjaśnił.
- Panie! – zawołali, jednocześnie kłaniając się.
- Och, dajcie już spokój. Wstańcie – nakazał. Ci wstali – Wracając do sprawy. Postanowiono, że ja stanę się wodzem druidów, a Ralph królem wampirów. To dziedziczne – westchnął – Skoro trochę już o mnie wiecie, wyjaśnię wam przynajmniej, dlaczego zmieniłem nazwisko. Zmieniłem je dlatego, by nas nie porównywano. Na początku byliśmy tacy sami. Byliśmy jak bliźniacy. Kochaliśmy się, jak na braci przystało. Mijały lata. W 1955 roku Ralphowi urodziła się Elizabeth. Cieszył się jak małe dziecko. Zostałem jej ojcem chrzestnym, a Cassidy matką chrzestną – oświadczył i westchnął ponownie – Pięć lat później urodził się Peter. Gdy Peter osiągnął pełnoletność – tu zrobił krótką pauzę – dowiedziałem się od jednego z aurorów, że mój jedyny bratanek stał się Śmierciożercą! Powiedziałem o tym Ralphowi, a on powiedział Elizie. Dowiedzieliśmy się, że i ona jest po jego stronie! – załkał.
- Panie Welson, proszę mnie wysłuchać – odezwał się Harry – Eliza nie jest po jego stronie. Ona jest naszym szpiegiem. Przekazuje nam informacje z samego źródła – wyjaśnił.
- Ale, Harry... – odezwał się Ashe.
- O co chodzi? – spytał.
- Nie pamiętasz? Voldemort porwał połowę z nas, w tym Elizabeth – wyjaśnił Ashe.
- Świetnie – sarknął Harry – Więc co zrobimy? Musimy ich ich odbić. - oświadczył.
- Nie, Harry. Ty nie. Ty musisz zająć się pierścieniem Morgany oraz próbami. Nie zajmuj się teraz przeszłością rodziny Pettigrew, tylko skup się na treningach oraz próbach. Ja zostanę, a John wróci do Londynu i uspokoi wasze matki – oświadczył Percy.
- Jak to? Co im jest? – spytał.
- Wychodzą z siebie ze zmartwienia o swoje dzieci – wyjaśnił.
- No tak. Hermiona, Mary i Eleine także u niego są – zauważył Harry.
- Właśnie – skwitował.
- To uspokój także Rona. Ej, a kto prowadzi lekcje OPCM? – spytał.
- Lupin, na zmianę z twoim ojcem, gdyż po pełni musi odpocząć – odpowiedział John.
- Ach tak. To dobrze – powiedział z uśmiechem.
- Potter, idź trenować, bo marnujesz cenny czas – oświadczył wódz i odszedł. Wszyscy czterej patrzyli na oddalającego się wodza druidów z wielkim szokiem.
- Ej, no. Widzieliście wy go. Najpierw płakał jak dziecko, a teraz zachowuje się normalnie. Dziwny jest – powiedział Ashe.
- Ale ma rację. Powinienem wziąć się do roboty. Percy, pomożesz mi? – spytał.
- Jasne, że tak! Weź miecz i zaczynajmy trening – oświadczył. Harry wyjął z pochwy miecz i przygotował się do pojedynku.
Chwilę potem... Stadion...
Trenowali dość długo i nie zauważyli, że słońce już zachodziło. Ashe kibicował im. Percy wiedział jakie kiedyś popełniał pomyłki na swych pierwszych prawdziwych ćwiczeniach i starał się, aby jego przeszły Ja w fechtunku poprawiał je, a sam zauważał, co jest nie tak. Pamiętał też, że z godzinę wcześniej on jako Harry walczył ze swoją idealną kopią w labiryncie podczas próby Merlina. Coraz więcej pamiętał. Elyon naprowadzała go na wiele ścieżek, aby przypomniał sobie swą przeszłość, a zarazem przyszłość. Musiał jednak tę ścieżkę przebyć sam. Powiedziała mu tylko, że pamięć powróci, gdy stanie twarzą w twarz z przeznaczeniem, które mu je odebrało. I tak się teraz działo. Pomaganie w treningu samu siebie przypominało mu o próbach Założycieli i Merlina. O pierścionku zaręczynowym Morgany. Odkąd Regina pokazała mu szkic, na którym była Lady Morgana z koroną na głowie zapaliła mu się świeca w jego pamięci. Z czasem ta świeca przeobrażała się w żarówkę i zwiększała się jaśniejąc coraz bardziej. Jednak na początku działo się to bardzo powoli. Gdy pojawili się Salvatore, Dumbledore, Voldemort, potem jego rodzice, a na końcu Harry wspomnienia wracały jak szalone. Nie mógł ich posklejać. Obecnie najważniejsze było teraz, by trenować swego przeszłego Ja do pierwszej części drugiej próby. Próby u druidów. Do fechtunku z Grafinem.
Trzy godziny później...
- Dalej, Harry! Postaraj się mnie pokonać! To jak bułka z masłem! – zawołał Levender z drugiej strony stadionu. Zbliżał się zmierzch, a Percy wciąż był rześki i nawet się nie zmęczył, a raczej starał się tego nie okazywać. Harry ledwo trzymał się na nogach, nie mówiąc już o trzymaniu miecza. Nagle Percy pobiegł ku niemu i zaatakował go, a Harry zablokował mieczem. Trzymał rękojeść miecza mocno resztkami sił nie pozwalając mu siebie pokonać. Roześmiał się w duchu.'Siebie pokonać. Zabawnie nawet to zabrzmiało'. Harry natychmiast się zganił mówiąc do siebie w myślach. 'Nie! Przestań, Harry! Nie rozpraszaj się! Musisz ćwiczyć, by zaliczyć próbę!'. Pomyślał. Skupił się mocno i naparł na przeciwnika, po czym rzucił nim. Ten upadł na ziemię. Percy patrzył, jak Harry się zbliża. Potter wymierzył w niego końcem klingi.
- Poddajesz się? – spytał młodszy, dysząc. Chwilę potem Percy uśmiechnął się.
- Bardzo dobrze, Harry – oświadczył. Wstał i stanął przed nim. Wyjął z kieszeni fiolkę z jakimś pomarańczowym płynem.
- Co to? – spytał podając mu fiolkę.
- To mój wynalazek uwarzony w czasach Założycieli – wyjaśnił.
- Jak on działa? – spytał Ashe.
- Uzupełnia energię szybciej niż napój energetyczny bez względu, w jakim stanie jest człowiek. Uzupełnia także krew, jeśli jest się poważnie rannym. Używałem tego eliksiru na wojnie przeciw Morganie i Slytherinowi – wyjaśnił.
- A co w nim jest? – spytał Harry.
- Dużo składników. Przede wszystkim wiele składników wzmacniających. Połączyłem też zaklęcia wampirów, druidów i elfów. Przeciętni czarodzieje nie umieliby przyrządzić tak skomplikowanego eliksiru. Prawdę mówiąc dziś jest on zakazany według obecnego prawa. Lecz tak naprawdę nie jest, gdyż nic o nim nie wiedzą. Jest on całkowicie bezpieczny. Są tu składniki czarno magiczne, ale gdy się je zastosuje do dobrych celów... – nie dokończył, gdyż Harry wpadł mu w słowo:
- Mogą uratować życie – zakończył.
- Właśnie. Nie zawsze czarna magia musi być zła. Tak powiedział mi Sal – stwierdził Percy – Wypij to, Harry, a jutro z rana jeszcze poćwiczysz, zdrzemniesz się z godzinę i pójdziesz na pierwszy etap próby – zasugerował Percy. Harry tak zrobił. Eliksir miał owocowy smak z bąbelkami.
- Nawet dobre – powiedział – Och! – chwycił się za brzuch. Nagle poczuł się syty i napełniony energią. Chwycił miecz i zaczął nim wymachiwać na lewo i prawo.
- Co mu jest? – spytał Ashe Percy'ego, gdy pół-wampir przysiadł się do niego na trybunach.
- Nic. Zaraz mu przejdzie. To chwilowe – powiedział, ale sam nie wiedział, ile to potrwa. Wiedział doskonale, że u każdego inaczej działa ten eliksir.
~~*~~
Pół godziny później...
- Widzieliście? – zawołał Harry, gdy wbił ostrze miecza w kukłę ćwiczebną.
- Nie uważasz, że to zbyt długo trwa, jak na niego? – spytał Ashe.
- Zaraz się zmęczy. Patrzcie – powiedział, gdy zielonooki z rozmachem przedzielił kukłę na pół – Trzy – liczył – Dwa, jeden – Nagle Harry zachwiał się i upadł. Ashe podbiegł do młodzieńca i nachylił się.
- Jest nie przytomny! – zawołał, badając go. Levender podbiegł do nich – Percy, co mu jest?! – zawołał w panice.
- W skrócie? – spytał ten. Ashe skinął głową.
- W eliksirze było dużo mandragory i innych pobudzających. Były też inne składniki, które są skuteczne, ale powodują skutki uboczne. Inaczej mówiąc: Harry nie kontrolował swoich ruchów i zapomniał o swojej misji. Pomogę mu. Przede wszystkim musi odpocząć. Nie podam mu już tego eliksiru, gdyż można go podawać tylko dwa razy w życiu. Raz, gdy jest się bardzo zmęczonym, a drugi, gdy jest się na łożu śmierci. Nie jest się tak szybkim. Po prostu zdrowiejesz – wyjaśnił.
- Czyli jest to coś w rodzaju przeciwności do Wywaru Żywej Śmierci? – spytał, gdy szli do domu Alexa.
- Tak, ale zmieniłem jego skład i można teraz podawać go tylko dwa razy w życiu. Podałem go Harry'emu tylko po to, by mógł jutro walczyć. Walczył przez wiele godzin i bez wytchnienia stał nad kociołkami sporządzając eliksiry – oświadczył.
- A co z tobą? Dobrze się czujesz? – spytał Ashe.
- Tak – odpowiedział z uśmiechem. Po wejściu do kwater Alexa zdziwili się, że on tam był.
- Alex? – spytali jednocześnie.
- Co tu robisz? Widzieliśmy, jak twój ojciec zabierał cię do siebie. Był bardzo zdenerwowany – oświadczył Percy. Chłopak popatrzył na nich chwilę, po czym powiedział:
- Ojciec wybaczy mi ten wybryk pod warunkiem, że nie będę się zbliżał do Grafina aż do zakończenia próby Harry'ego. Nakazał mi pomagać Harry'emu we wszystkim – wyjaśnił – Tak przy okazji co mu jest? - spytał, spojrzawszy na nieprzytomnego Harry'ego.
- Zmęczył się. Trzeba go zanieść do łóżka. Masz jakieś dodatkowe pokoje? – spytał Percy.
- Tak. Mam. Chodźcie – zaprowadził ich na górne piętro. Postanowił, że każdy z nich będzie spał w inny pokoju. Poszli spać z zamiarem wstania o brzasku.
Następnego dnia...
- Harry, wstawaj! – zawołał Ashe, ale Wybraniec nawet nie drgnął.
- Co mu jest? – spytał Alex ze zmartwieniem.
- Spokojnie. Ja go obudzę. Cofnijcie się – nakazał. Chwycił różdżkę, dotknął jej końcem strun głosowych, wziął głęboki oddech i zawołał: – Wstawaj, ty leniu patentowany!!!! Pora przyszykować śniadanie dla Dudziaczka!!!! – ryknął głosem wuja Vernona. Harry jak oparzony wstał i zaczął rozglądać się dookoła.
- Co się dzieje?! – spytał głupio. Wszyscy zaczęli się śmiać, nawet Percy – Hej! – zawołał i walnął ich poduszką – To nie było zabawne! – krzyknął oburzony.
- Było! Ha! Ha! Ha! – zaśmiał się Percy, zgrabnie omijając lot poduszki.
- Śmiejesz się z samego siebie? – zauważył Harry. Zrobiło się na chwilę cicho.
- To cios po niżej pasa, Harry – oświadczył – Koniec zabawy. Czas byś coś zjadł i poszedł jeszcze rozgrzać się przed próbą – powiedział i skierował się do wyjścia.
- A kiedy ta próba? – spytał, wstając bardzo szybko.
- Za pół godziny – usłyszał głos Percy'ego z dołu. Harry spojrzał na zegarek. Była godzina 11:33! Miał niecałe pół godziny na kąpiel, ubranie się, jedzenie i trening! I już go nie było, aż się za nim kurzyło. Był tak szybki, że oko ludzkie nie mogło za nim nadążyć. Śmigał jak szalony, nawet tego nie zauważywszy.
- Harry! – wołał do niego Ashe co chwilę.
- Co? – spytał, gdy się w końcu zatrzymał.
- Zatrzymaj się!
- Nie mogę! Muszę zdążyć i...
- Właśnie w tym sęk! Śmigasz jak szalony po... tym... eliksirze – Nagle coś mu zaświtało w głowie – Percy! Eliksir! Ten eliksir daje kopa! – krzyknął Ashe.
- Dałeś mu go specjalnie, by mógł zdążyć się przygotować! Jest szybki jak błyskawica! – zawołał Alex.
- Zgadza się. - odparł z szerokim uśmiechem na twarzy, wchodząc powoli po schodach.
- Wybaczcie, ale muszę się przyszykować – powiedział Harry i zniknął. Pozostał po nim tylko podmuch wiatru. Wszyscy to poczuli.
Gdy po 10 minutach Harry był gotowy do wyjścia poszli na trening. Teraz zaczęła się jatka. Harry machał mieczem szybko i zwinnie, a biegał szybciej od błyskawicy. Alex i Ashe w ogóle nie nadążali nad ruchami Potterów. Harry był szybki, to fakt, ale Percy był trzy razy szybszy od Harry'ego ze względu na doświadczenie. Pojedynkowali się w bardzo szybkim tempie. Ashe i Alex musieli coś zrobić, by i oni mogli zobaczyć ich ruchy. Zbliżała się godzina pierwszego etapu, więc trzeba było kończyć trening. Ashe i Alex podeszli do Levendera.
- Percy, mamy do ciebie prośbę – odezwał się Ashe.
- Chcecie mnie poprosić o ten sam eliksir? – spytał, nie przerywając machnięć miecza Harry'ego.
- Nie. Chcemy cię prosić, żebyś coś zrobił, by wszyscy widzieli ruchy Harry'ego lub żeby trochę spowolnić go. Nie sądzisz, że oszukujemy? Chciałeś, by był silniejszy i sprawniejszy, co nie? – spytał Alex.
- Ale nie przesadzajmy – dodał Ashe. Percy zatrzymał się na chwilę myśląc i jakby od niechcenia omijając kolejny cios Pottera.
- No dobrze, przesadziłem trochę. Zwolnię go zaklęciem – podeszli do Harry'ego.
- Jestem już gotowy. Mogę już zaczynać pojedynek – powiedział. Nawet głos miał szybszy. Tymczasem Percy wycelował w niego różdżką i wypowiedział szeptem przeciw zaklęcie. Harry zesztywniał, po chwili upadł.
- Zaraz się obudzi – uspakajał ich, gdy ci nachylali się nad nim. I rzeczywiście, Harry się ocknął po pół minucie.
- Co się stało? – spytał, dotykając głowy – Kręci mi się w głowie. Percy, czemu to zrobiłeś? – spytał przypominając sobie co zrobił jego przyszły Ja. Ten obejrzał się i spojrzał na niego.
- Zrobiłem to, gdyż muszą być wyrównane szanse. Jesteś szybki, ale nie tak jak poprzednio. Teraz jest tak, jakbyś przeszedł tutaj pół szkolenia pod względem szybkości. Pół szkolenia trwa co najmniej 40 lat. To ci pomoże w drugim etapie, bo tam trzeba być zwinnym i szybkim. Poza tym, by być tak szybkim musisz wyćwiczyć żywioł powietrza, który ćwiczyłeś w królestwie wampirów ostatnim razem, ale nie do końca i możesz być pewien, że będziesz tam go używać. Mało tego, by być tak szybkim i zwinnym jak ja musisz ćwiczyć go nieustannie. Dlatego dałem ci ten eliksir – wyjaśnił.
- Rozumiem.
- Chłopaki! Zobaczcie, idą! – zawołał Ashe. Wszyscy spojrzeli w kierunku wyjścia. Brązowowłosy miał rację. Wszyscy druidzi na czele z wodzem szli w kierunku trybun.
- Harry, musisz się przebrać, a ty Alex musisz iść do ojca – oświadczył Percy.
- Masz rację. Idę – i pobiegł w kierunku wyjścia. Harry wraz z Ashem i Percym poszli do przebieralni.
Niedługo potem...
Pół-wampir miał szczęście, że pamiętał, jak należy odpowiednio ubrać rycerza druidzkiego. Trwało to niespełna 10 minut. Ostatnią rzeczą, jaką Harry dostał był miecz u pasa, który chłopak dostał od elfów.
- Dziwnie się w tym czuję – powiedział Harry, przyglądając się sobie w lustrze.
- Wiem, jakie to uczucie, ale się nie przejmuj. Trochę będą cię krępować ruchy, ale potem przyzwyczaisz się – pocieszył go. Nagle rozbrzmiał sygnał, a do namiotu wszedł Ashe ze słowami:
- Już czas – oświadczył Wilson.
- Dzięki, Ashe. Powiedz wodzowi, że zaraz wyjdziemy – powiedział Percy do przyjaciela. Gdy tamten wyszedł Levender zwrócił się do Harry'ego: – I jak? Jesteś gotów, aby zmierzyć się z Grafinem? – spytał. Harry podszedł do kotary odzielającą go od wyjścia i zobaczył na trybunach wszystkich druidów, a na najwyższym podium Alexa i jego ojca siedzących w swoich tronach. Zauważył też Lorę.
- Percy, jak ja mam walczyć z przyjacielem mojego ucznia? – spytał.
- Och, Harry. Alex nie jest teraz uczniem Hogwartu. Teraz jest jednym druidów – oświadczył.
- Wiem, ale...
- Harry, posłuchaj, masz wątpliwości, ale nie możesz się stresować. Musisz się skupić na tym co się teraz dzieje, czyli na pojedynku z Grafinem. Wiem, że ci się uda go pokonać i przejść wszystkie próby – pocieszał go, klepiąc po ramieniu.
- Dzięki – powiedział z uśmiechem na twarzy i wyszedł. W biegu wyjął miecz i ruszył od razu do walki. Był szybki. Grafin nie spodziewał się tak szybkiego natarcia ze strony Pottera. Walczyli ze sobą zaciekle. Grafin nie mógł za nim nadążyć, mógł tylko się bronić. Percy był dumny ze swojego "ucznia". Ciągle nacierał na przeciwnika, nie dając mu szansy zaatakować lub odetchnąć.
- Stop! Panie Potter, proszę się zatrzymać. Po kolei – zawołał wódz. Harry zahamował piętami o piach, by się zatrzymać.
- Wybacz, panie. To się nie powtórzy – powiedział.
- Mam nadzieję. Dobrze, tak więc podejdźcie do siebie i podajcie sobie ręce – nakazał władca. Ci bez wahania zrobili tak, jak nakazał wódz. Podali sobie ręce na przywitanie – Teraz stańcie dziesięć kroków od siebie i przygotujcie się do walki. Na mój znak zaczniecie pojedynek. Zrozumieliście? – spytał.
- Tak! – zawołali jednocześnie. Wykonali polecenie wodza i stanęli dziesięć kroków od siebie. Pierwszy wyciągnął broń Grafin i, na znak wodza, zaatakował Harry'ego. Potter natychmiast zrobił to samo i "rzucił się" na swojego przeciwnika. Grafin zrobił unik i zaczął zadawać mieczem ciosy, które to Harry z łatwością odpychał lub unikał. Po chwili walka przerodziła się w jeszcze większy terror. Nie był to zwykły pojedynek. Była to raczej zażarta walka, w której najważniejszym celem było zwycięstwo, a także poniżenie swojego przeciwnika.
~~*~~
Harry był już lekko zmęczony. Walka trwała już dobre trzy godziny, a wódz nawet nie zarządził przerwy. Jednak dawał z siebie wszystko i za wszelką cenę chciał przejść pierwszy etap. Przemknęło mu przez głowę: Jak u licha Percy panuje nad oddechem, wysiłkiem oraz tempem podczas walki? On ledwo stał na nogach po takim czasie. Ten eliksir był świetny. Był szybki, ale nie tak, jak po cofnięciu zaklęciem. Musiał się skupić. Postanowił uderzyć z innej strony Grafina. Wyprowadził cios z prawej strony, jednak Grafin go zablokował i prawie trafiłby w brzuch, gdyby nie szybkie zablokowanie Harry'ego i kolejne natarcie na przeciwnika. Wybraniec próbował wszystkich ciosów, jednak za każdym razem, gdy atakował Grafina ten z łatwością je odpychał. W końcu wkurzony Harry nie wytrzymał i swoim dwuręcznym mieczem uderzył Grafina z całej siły w lewe ramię. Grafin z okrzykiem bólu wypuścił miecz i upadł na ziemię. Harry, wykorzystując sytuację podszedł szybkim krokiem do niego i przyłożył miecz do jego szyi.
- Poddajesz się? – spytał zadyszany Harry.
- Nie – odpowiedział stanowczo Grafin. Próbując wstać, szukał po omacku swojego miecza. Harry zmusił go do wstania. Stanął za nim i przyłożył jeszcze bardziej klingę do szyi.
- Powtórzę: Poddajesz się? – powtórzył pytanie:
- Tak – odparł, wiedząc, że nie ma już szans. Młody Potter stał chwilę z poważną miną, aż w końcu uśmiechnął się. Włożył miecz do pochwy przy biodrze i pomógł mu wstać. Grafin stanął przed nim i wpatrywał się w to, co robił Harry. Z pomocą pierścienia na prawym palcu Harry wyleczył jego zranione ramię.
- Wygrywa pan Potter! – ogłosił z mieszaniną podziwu i niedowierzania wódz.
- Gratulacje. Pokonałeś mnie – rzekł przegrany, uścisnąwszy mu dłoń.
- Nie martw się. Następnym razem ty wygrasz – pocieszył go Wybraniec.
- Możliwe. Chyba tylko jak dasz mi fory – mruknął rozbawiony Grafin.
- Oj, hola, hola nie ma tak łatwo – pogroził palcem Harry, na co wszyscy, włącznie z Grafinem i wodzem, zaczęli się śmiać. Gdy już wszyscy się uspokoili, głos zabrał Grafin.
- Dziękuje, Harry. To był naprawdę wspaniały pojedynek. Jeszcze w życiu tak nie walczyłem. Nas druidów ciężko jest pokonać. Masz wrodzony talent do fechtunku. Mam nadzieje, że jeszcze kiedyś razem powalczymy – odparł zafascynowany druid.
- Ja też. Poza tym miałem dobrego nauczyciela – przybił piątkę z Percym, który zbliżył się do niego z Ashem.
3 komentarze:
Zanim zacznę czytać to w kołczanie zazwyczaj nie ma łuków tylko strzały :)
Chyba nie dokończę bo muszę się uczyć, uczyć i jeszcze raz uczyć ;/
Dzięki za zauważenie. Już poprawiłam
Fajny rozdział :) Powiem prosto z mostu: jeden z lepszych ^.^
Muszę kończyć... Jutro mam spr. z biologii ;/
Proszę o skomentowanie rozdziału na HP i Ślizgoni :)
Pozdrawiam i życzę weny!
Prześlij komentarz