Gdy po dziesięciu minutach wrócił do lasu natychmiast znalazł się w ramionach ojca.
- Jak ja się o ciebie martwiłem! - zawołał.
- Przepraszam, tato. - powiedział. Gdy w końcu go puścił pokazał kamień.
- Harry, czyś ty zwariował?? Przecież...!
- Tato, uspokój się. Gdy uczyłem się u wampirów dostałem od nich prezent. Amulet Constantine'a. Ma podobno magiczne właściwości i chronił mnie przed wieloma zaklęciami. Zastąpiłem go nim, by wziąć Serce Chamberlain. Nie wiem przez ile czasu jaskinia wytrzyma, ale mam nadzieję, że na tyle długo, by połączyć trzy części pierścienia i podarować go wam. - wyjaśnił. James był pod wrażeniem pomysłu syna.
- To naprawdę genialny pomysł, Harry! Idź, zaliczyłeś próbę. - oświadczył.
- Dzięki.
- Chwileczkę. A co z napisem na kamieniu? - odezwał się Percy przypominając o swojej obecności.
- A no tak. - wszyscy trzej nachylili się nad przedmiotem:
如果十年有人很幸运,没有精神也没有鬼不敢勾引他。
- W wolnym tłumaczeniu oznacza: Jeśli ktoś przez dziesięć lat miał szczęście, to ani duchy, ani upiory nie ośmielą się go zaczepić. - przetłumaczył James.
- Znasz druidzki? - zdziwił się Harry patrząc na ojca.
- Oczywiście. Musiałem się go nauczyć, gdy stałem się wodzem. To starożytny druidzki. Rzadko używany w dzisiejszych czasach. - wyjaśnił.
- Potwierdzam. - odezwał się Percy.
- Dobrze. Percy, idziemy. Do zobaczenia, tato. - pożegnał się i razem z Percym poszli w głąb lasu
- Poczekajcie. Pójdę z wami. Znam drogę. - powiedział.
- Dzięki, tato. - powiedzieli zgodnie.
- Ale przy granicy Białych i Mrocznych Druidów będę musiał tutaj wrócić. Voldemort nie może mnie dopaść, ale gdy nastanie czas walki moi ludzie natychmiast przybędą z pomocą. Dasz mi znać, Harry? - poprosił, gdy szli przez las ku wiosce Białych Druidów.
- Oczywiście. Poproszę też oto Andrew. - powiedział Harry.
- Wspaniale. Porozmawiam z nim oraz z moimi ludźmi. Tak właściwie jest to konflikt między nami, druidami. - wyjaśnił.
- Mam pytanie. Od kiedy jesteś wodzem Mrocznych Druidów? - zapytał Harry.
- Od niedawna, zaraz po tym jak uciekłem od Voldemorta. W tradycji Mrocznych Druidów jest to, że jeśli ktoś zabije lub pokona obecnego wodza w otwartej walce staje się następnym wodzem. Przybłąkałem się z Piekielnego Dworu, który mieści się za tym wzgórzem. - wskazał na wschód. Widać było tam nie duże wzgórze, na którym widać było zamek. Harry go poznał. Przeraził się z deka.
- O matko. Jesteśmy tak blisko NIEGO? - spytał z niedowierzaniem.
- Tak. - odparł. Po chwili zorientował się co powiedział James.
- Chwila moment! Uciekłeś z Dworu??... - krzyknął. - ...To da się z niego uciec? - zdziwił się.
- Tak. - odparł mężczyzna.
- Ktoś jeszcze uciekł? - spytał Percy.
- Tak... - odparł. - ...Remus, dwóch urzędników z ministerstwa, paru nieznanych mi ludzi, Glizdogon, Nicole, Mary, Eleine, Hermiona, Agnes, Geandley, Regina i Roger Hoofowie, Daniel i March Riddle oraz paru innych ludzi. Nie tylko czarodzieje, ale też Mugole. Uciekliśmy w nocy, gdy wszyscy Śmierciożercy poszli do Hogwartu. Większość uciekła do Londynu lub do swoich domów. Ja miałem mniej szczęścia. Torturowali mnie. Całe szczęście, że lasy druidów są chronione przed czarnoksiężnikami i intruzami bardzo starymi zaklęciami. - wyjaśnił.
- Kiedy uciekliście? - spytał Harry.
- Ja uciekłem miesiąc temu a reszta tydzień temu. - odparł.
- Mieliście szczęście. - powiedział Percy.
- Tak. Mieliśmy. - odparł.
- Czemu nie wróciłeś do Londynu lub do Doliny Godryka? - spytał Harry.
- Nie mogłem... - odparł James zatrzymując się spojrzawszy gdzieś w ziemię jakby była jakimś interesującym zjawiskiem. - ...Gdy raz stajesz się wodzem Mrocznych Druidów... - spojrzał teraz na horyzont na wschodzie. - ...stajesz się nim aż do śmierci lub do momentu, gdy ktoś cię pokona w walce. - wyjaśnił ze smutną miną.
- Ale, tato, jesteś nieśmiertelny poprzez Eliksir Wskrzeszenia... - odparł. - ...Percy, mam pytanie, czy nie dało by się czegoś z tym eliksirem zrobić? - spytał.
- Na przykład?
- No... na przykład żeby ci, których wskrzesiłem stali się na powrót śmiertelnikami. - wyjaśnił.
- Hm, chyba wiem co masz na myśli. Będą tego jednak konsekwencje, Harry. Gdy pozbawisz ich nieśmiertelności postarzeją się jakby minęło tyle czasu ile obecnie minęło lub zachorują. To zależy od organizmu i czasu... - westchnął. - ...Eliksir jest silny, ale trzeba pamiętać o skutkach ubocznych, Harry. Tak jak w przypadku Syriusza, który umarł wkrótce po podaniu leku, gdyż został wyprowadzony z Łuku Śmierci. Był poturbowany, ale żył. Podałeś eliksir żyjącemu, by go wyleczyć, a to nie jest zbyt dobry pomysł. Sam tego doświadczyłem podając mojemu przyjacielowi ten Eliksir. Wkrótce potem, podczas walki mimo dobrego zdrowia zmarł. - wyjaśnił.
- Więc co można zrobić by uniknąć skutków ubocznych tego eliksiru? - spytał James.
- Nie uwierzycie mi, ale potrzeba właśnie tego amuletu, którego użył Harry, by powstrzymać zawaleniu się jaskini. - oświadczył.
- Więc idźmy po niego! - zawołał Harry.
- Poczekaj, Harry. Nie możesz wrócić do jaskini... - zawołał Percy. - ...Amulet Constantine'a ma kilka właściwości. Pierwszą: ochrania tego, kto go nosi przed wieloma zaklęciami, głównie przed czarno-magicznymi. Po drugie: Gdy byłeś w jaskini to nie jagody odstraszyły wtedy te bestie od ciebie, ale moc amuletu. Po trzecie: Amulet ma właściwości zastępcze, czyli tak jak zrobiłeś na skale. Zastąpiłeś go Sercem Chamberlaina na Amulet Constantine'a. Oba przedmioty mają zbliżoną moc do siebie. Dlatego jaskinia się jeszcze nie zawaliła, ale się wkrótce zawali. - wyjaśnił.
- Więc co zrobimy? - spytał James.
- Trzeba się spieszyć. Harry musi jak najszybciej dotrzeć do wioski Andy'ego i zaśpiewać podczas koncertu, by mógł się przemieć w drugą część pierścienia Morgany. Nie masz zbyt wiele czasu. Poza tym musisz iść jeszcze do królestwa wampirów i odnaleźć trzecią część. Trzeba je połączyć, a potrzeba do tego trzech osób. Mnie, Morgany i Teronita. Ach, i po czwarte: Amulet Constantine'a ma właśnie te właściwości pozbawiające nieśmiertelność bez skutków ubocznych. - wyjaśnił Percy.
- Więc jednak to o Teronita chodzi. - zawołał Harry
- Tak... - odpowiedział Levender. - ...Opowiem ci wszystko po drodze. - dodał. Harry natychmiast pożegnał się z ojcem i razem z Percym pobiegł ku wiosce Białych Druidów.
Szli trochę krócej niż wcześniej. Może dlatego, że znali drogę, a Harry miał Kamień Łez. Gdy znaleźli się na miejscu Harry coś zauważył na jednej z tabliczek.
Field of Hope
- Co to znaczy Field of...? - zaczął Harry, ale nie skończył, gdyż Percy zakrył mu usta mówiąc cicho:
- Nie wypowiadaj tej nazwy na głos! - syknął.
- Czemu? - zdziwił się, gdy ten go natychmiast puścił obawiając się połączenia.
- Bo, gdy je wypowiesz zaklęcie, które zostało na początku czasu rzucone na tą wioskę zostanie zdjęte. Nazywamy ją po prostu Wioską Białych Druidów. Mroczni Druidzi też mają swoją nazwę i też jej nie wypowiadają. Nie wiadomo co się stanie, gdy wypowie ją Podwójny Dziedzic. Sam nie próbowałem. Zakazano mi. - oświadczył.
Gdy dotarli do namiotu Andy'ego, by się zameldować u niego zobaczyli wodza i Alexa rozmawiających ze sobą.
- Wybacz, panie, że przeszkadzamy, ale chcieliśmy cię tylko powiadomić iż wróciliśmy od Mrocznych Druidów. Jestem gotowy do zaśpiewania na koncercie. - oświadczył Harry klęcząc na jedno kolano. Mężczyzna spojrzał na nich i nic nie mówiąc machnął ręką na nich na znak, by za nimi poszli. Szli za nim aż do ogromnej polany, na której druidzi stawiali podium dla muzyków i widzów.
- O rany! - zawołali jednocześnie Percy i Harry widząc tak wspaniałą scenę. Obaj podbiegli do niej i wskoczyli zwinnie na podium.
- Wspaniałe!... - zachwycił się Harry rozglądając się po trybunach. - ...Hej, Alex, gdzie moja gitara? - spytał zwracając się do Gryfona.
- Tutaj, Harry. - odparł chwyciwszy gitarę Harry'ego. Wszedł na podium i podał mu ją. Harry ją chwycił i zaczął grać.
- Co za piękna melodia. - powiedział z westchnieniem Andy.
- To prawda. Dźwięki z tej gitary przypominają mi świat Mugoli... - westchnął jego syn.
- To przecież... - Percy patrzył na dziwnie zachowujących się druidów i na Harry'ego grającego skoczną Mugolską muzykę. - ...Harry! Przestań grać! - krzyknął Percy.
- Dlaczego? - spytał wykonując jego polecenie. Druidzi nagle zaczęli się buntować i podchodzić do nich z wymierzonymi pięściami.
- Zaraz ci wyjaśnię. Daj mi tę gitarę. Coś ci pokażę. - Percy zaczął grać Elficką spokojną piosenkę pt. "Gdzie nie ma róż".
Druidzi przestali się denerwować.
- Co się stało? - spytał Andy.
- Nic nie pamiętam. - dodał Alex. Percy zwrócił się do Harry'ego:
- Posłuchaj uważnie, Harry. Po pierwsze: To jest magiczna gitara i nie można na niej grać byle jakiej muzyki. Pod drugie: Jej melodia działa na magiczne stworzenia. Szczególnie na elfów, bo zostały przez nie stworzone. Na druidów też działa, jak zauważyłeś, agresywnie, bo oni zrobili drewno. Jedynym lekarstwem jest spokojna muzyka wypływająca z serca z tego samego instrumentu pod warunkiem, że go nie zniszczą. - wyjaśnił.
- To wolę nie wiedzieć jak działa na wampiry... - zniesmaczył się Harry.
- Cóż, na nich działa odstraszająco, ale z jeszcze większym apetytem mają na ciebie chrapkę. Będą na ciebie polować puki się nie zmęczysz lub nie pozbędziesz się gitary. - objaśnił. Harry nic już więcej nie powiedział na ten temat tylko spojrzał na wodza. Zbliżył się do niego i z wahaniem powiedział:
- Ja-ja chciałem przeprosić za to, co się stało przed chwilą na scenie.
- Nie musisz, Harry... - odezwał się Alex. - ...Grałeś świetnie.
- To prawda. - poparł syna Andy.
- Dzięki. Percy, a jak będzie działać melodia z mojej gitary podczas, gdy się pojawią trzy gwiazdy Amberlis w sierpie księżyca? - spytał Harry.
- To już inna para kaloszy, Harry. Ta chwila jest chwilą szczególną dla druidów. Wodzu, wyjaśnisz? - poprosił Percy.
- Oczywiście, panie Levender. Otóż, Harry, jak wiesz gwiazdy Amberlis w sierpie księżyca pojawiają się raz na jakiś czas. Wtedy świętujemy pewne wydarzenie. Pojawiają się na ziemi trzy boginie Amberlis. Amderla, Adurla i Asollra. Zesłały nam moc i wiedzę, którą my druidzi posiadamy do dziś. Druidzi, elfy i wampiry. Każda z tych ras świętuje dzień gwiazd Amberlis i przybycie wielkiej mocy. - wyjaśnił.
- Wodzu, kiedy ostatnio ta moc się pojawiła? - spytał Harry.
- W pierwszej połowie tego stulecia. - odpowiedział.
- A kto otrzymał moc tych gwiazd?
- Pewien Mugol. - odparł Andy.
- Matt... - wyszeptał Percy. - ...Dobra. Już wiem o, co chodzi. Harry chodź, musisz poćwiczyć na gitarze. Proszę byście nam nie przeszkadzali aż do rozpoczęcia koncertu. - powiedział do Alexa i chwyciwszy Harry'ego za ramię zaprowadził go do kwater Alexa. Tam dorobił dodatkowy pokój i nafaszerował go zaklęciami, by ich nikt nie podsłuchał.
~~*~~
Ćwiczyli długie godziny. Koncert miał się odbyć o 20:00, a oni grali już od 15:06.
Godzina 17:48...
- Harry dobrze ci idzie, ale musisz postarać się jeszcze bardziej. - pouczał go Levender.
- Ale, Percy, nie wiem jaką piosenkę mam wybrać. - jęczał Harry.
- Harry, ile razy to mówiłem! Oni dadzą ci piosenki. Masz się tylko zapoznać z tekstem i nutami. Będziesz mieć na to pięć minut. - westchnął Percy.
- Ale ty wiesz co mi dadzą. Powiedz mi. Proszę. - błagał Harry.
- Nie mogę. - oświadczył cierpliwie.
- A, o której będę grał? - spytał.
- Koncert zaczyna się punkt 20:00, więc Gwiazdy Amberlis pojawią się we trzy o 21:28. Wódz da ci tekst piosenek pięć minut wcześniej. Zresztą i tak przy twoim talencie poradzisz sobie. Idzie ci coraz lepiej. - Percy uśmiechnął się.
Ćwiczyli więc dalej...
Harry pocieszony słowami swojego przyszłego Ja grał na gitarze lepiej i zwinniej, prawie tak dobrze jak on sam, ale daleko było mu do doskonałości i jego talentu. Nie mógł wydobyć z gitary melodii płynącej z serca. Harry nadal nie rozumiał o, co mu chodziło z tym wydobywaniem melodii z serca, by grać tak dobrze jak on.
Zbliżała się godzina pół do dwudziestej. Percy grał właśnie piosenkę zespołu Lucem, a Harry próbował go naśladować, gdy wtem rozległo się pukanie do drzwi pokoju Pottera i Levendera.
- Kto tam? - spytał Harry.
- Harry, Percy, czas wyjść. Za pół godziny rozpocznie się koncert! - zawołał.
- Dobrze, zaraz przyjdziemy, Alex! - zawołał Harry.
- Harry, on nas nie słyszy. - przypomniał mu Percy.
- Och, no tak... - Harry podszedł do drzwi i otworzył je. - ...Zaraz przyjdziemy... O kurde! - wyrwało mu się. To, co zszokowało zielonookiego to... strój chłopaka. Alex był ubrany tak:
- Harry, co tak stoisz w przejściu? - spytał Percy.
- Spójrz. - Harry pokazał na Alexa.
- Alex, wyglądasz... szałowo! - zawołał.
- A wy jeszcze nie gotowi? - spytał.
- Ja... ten... tego... Dopiero skończyliśmy próbę. - tłumaczył się Harry.
- Ech. Czas byś się przebrał. Muszę z was zrobić bóstwo i to wciągu pół godziny! - zawołał. Chwycił ich za ramiona i poprowadził gdzieś. Wyprowadził ich ze swoich kwater i wszedł do jakiegoś namiotu.
- Madowe, katastrofa! Harry właśnie skończył próbę, ale nie zdążył się jeszcze przebrać. Jego nauczyciel też. Zrobisz coś z nimi? Za pół godziny jest koncert, a Harry ma zaśpiewać i to solo na tym koncercie. - wyjaśnił. Madowe była druidką o pięknych długich brązowych falowanych włosach i fiołkowych oczach. Na sobie miała śliczną fioletową sukienkę, a w pasie obwiązała sobie wstążkę, która wiła się za nią.
- Rozumiem. Panie Potter niech pan tu usiądzie. Zajmę się najpierw panem. - oświadczyła melancholijnym głosem.
Zaczęła od ubioru poprzez buty a skończyła na włosach. Ostateczny efekt wyglądał tak:
- Madowe, skończyłaś? - spytał zniecierpliwiony Alex po dwudziestu minutach.
- Tak, książę... - odparła kobieta. - ...Gotowe. - oświadczyła.
- Doskonale. Chłopaki, idziemy pośpiewać! - zawołał.
- Więc idźmy. - i pobiegli na scenę. Alex zaprowadził ich za kulisy. Harry zobaczył tylko kawałek sceny. Wyglądała teraz wspaniale. Trybuny były zapełnione ludźmi, a scena wyglądała fantastycznie.
Gdy weszli do odpowiedniej gabloty z napisem "Sonix" zobaczyli jeszcze trzy osoby.
- Cześć, chłopaki. Przyprowadziłem zgubę i jego nauczyciela. Zobaczcie jak go ubrała i uczesała Madowe! - zawoła Alex. Wymienieni spojrzeli w ich stronę, a po chwili podbiegli do nich.
- Ale czadowo! - zawołał pierwszy ze strasznie rozczochranymi jasno rudymi włosami i piwnymi oczami.
- No wprost szałowo! - zawołał drugi. Miał on ciemno-fioletowe włosy i piwne oczy.
Trzecią osobą była dziewczyna.
- Wspaniale wyglądasz! Madowe naprawdę się postarała!... - zawała dziewczyna. - ...Przepraszam, nie przedstawiłam się. Nazywam się Sonia. Sonia Dolovas. Gitara basowa i wokal... - Dziewczyna posiadała białe krótkie włosy i szare oczy.
- ..To jest Hages Gradeas, perkusja... - wskazała na blondyna. - ...A ten tu to Kevin Drew, klawisze i wokal. Każde z nas pochodzi z innego państwa. - wyjaśniła.
- Chwalipięta. - skomentował Alex.
- No i nasz Alex Welson. Gitara prowadząca i wokal. - dodała skromnie Sonia.
- Dobra! Dość tego dobrego! Idziemy już! - zawołał Alex i skierował się ku wyjściu. Harry i Percy spojrzeli po sobie. Obaj wzruszyli tylko ramionami i poszli za nim. Reszta poszli ich śladami. Sonia wzięła tylko swoją gitarę. Reszta miała swoje instrumenty przygotowane i podłączone już na scenie.
- Harry, ty i Percy zaczekajcie na widowni. - poinformował młodzieńca Alex zatrzymując go przed wejściem na scenę.
- Dobrze. - powiedział Harry.
- Chodź, Harry... - rozległ się głos Percy'ego tuż za nim. Ten zaprowadził go niedaleko podium. - ...Nie patrz w niebo. - nakazał, gdy siadali na krzesłach.
- Czemu? - spytał chcąc tam spojrzeć.
- Bo właśnie ukazuje się pierwsza gwiazda Amberlis. Wciągu niecałej godziny ukaże się kolejna, a potem następna. Gdy pojawią się wszystkie trzy, a potem ukaże się poświata będzie to znak, że zbliża się czas, i że za chwilę trzecia gwiazda wychyli się z sierpa i wtedy ty wystąpisz. Nikt nie powinien potrzeć na sierp, gdy pojawiają się te gwiazdy. - przestrzegł.
- Dobra, dobra. Zrozumiałem. Mogę w końcu posłuchać jak Sonix śpiewają? - spytał. Percy westchnął i skinął głową. Tak więc Harry pobiegł w głąb widowni i oglądał wyczyn Alexa. Był całkiem niezły jak i reszta zespołu
- Super! - zawołał Harry. Gdy Gryfon skończyli śpiewać. Po skończonej piosence stanął przed mikrofonem i zaczął swoją przemowę:
- Witajcie przyjaciele druidzi oraz drodzy goście! Czy dobrze się bawicie? - zawołał.
- Tak! - krzyknęli wszyscy.
- To dobrze. Teraz zaśpiewamy coś innego. - oświadczył. Podszedł do swojego zespołu i szepnął im coś, po czym wrócił do mikrofonu. Zaczął grać.
Ponad godzinę później...
Alex i jego ekipa zaśpiewali jeszcze kilka piosenek aż stało się to, o czym mówił Percy. Pojawiła się biała poświata
- To znak gwiazd Amberlis! - krzyknął ktoś.
- Harry, już czas! Chodź tu!... - zawołał Alex w jego kierunku. Harry pobiegł za kulisy. Napotkał tam Sonię i Alexa. - ...Harry, słuchaj, masz pięć minut, by zapoznać się z tekstami tych piosenek oraz muzyką, a także je zapamiętać i zagrać na scenie... - oświadczył Alex podając masę papierów z nutami i tekstami jakiegoś zespołu. Gdy zlokalizował pierwszą stronę i zobaczył nazwę zespołu i o mało nie zemdlał z wrażenia. Lucem!!!! Przejrzał szybko wszystkie piosenki. Spodobała mu się jedna. "Bezczas". Podszedł do sceny i czekał aż piosenka, którą śpiewał Alex z zespołem się skończy. Wziął gitarę i czekał. Zauważył, że Alex spojrzał w jego stronę. - ...A teraz, kochani całkiem świeża krew! Harry James Potter! Zapraszamy na scenę! Pan Potter zaśpiewa nam jedną z piosenek zespołu Lucem. Harry, co nam zaśpiewasz? - spytał Alex, gdy ten zbliżył się do niego. Harry wziął do ręki mikrofon i odpowiedział:
- Zaśpiewam piosenkę "Bezczas". - odpowiedział.
- Wspaniale. Więc zapraszamy. - Alex skierował się ku zespołowi i chwycił swoją gitarę. Harry lekko wystraszony wziął swoją i wpatrywał się w widownię. Jednak coś się stało. Z sierpa księżyca wyleciał promień i uderzył w niego. Na chwilę jego oczy zalśniły jasnym światłem, gdy spojrzał w gwiazdy, następnie chwycił pewniej gitarę i zaczął grać i śpiewać.
Gdy skończył powiedział do mikrofonu monotonnym nieswoim głosem:
- Tę piosenkę dedykuję mojej ukochanej Aliannie. Usłysz mnie moja najmilsza... - po czym powiał lekki wiatr, który wszyscy poczuli. Jego palce poruszały się w rytm owego wiatru i zaczął zaśpiewać kolejną piosenkę:
W rytm tej piosenki wiatr łagodnie niósł się po okolicy.
- Kim jest Alianna? - spytał Kevin.
- Przecież Harry kocha Eleine... - szepnął Percy. - ...Chyba, że to... Chwileczkę!
- Percy, o co chodzi? - spytał Kevin jako jedyny z zespołu nie będąc magicznym stworzeniem.
- Kevin? Co tu robisz? - dopytywał się patrząc na niego.
- Ja... tego... Reszta dziwnie się zachowuje... Jakoś inaczej. - wyjaśnił.
- Nie jesteś magiczny, znaczy się, nie jesteś ani wampirem, ani druidem, a także elfem. Czyli jesteś czarodziejem. Moc gitary nie działa na ciebie, gdy pojawiają się gwiazdy. - stwierdził.
- To prawda, ale czemu gwiazdy Amberlis nie mają na mnie wpływu? - spytał.
- Bo na nie patrzysz oraz nikt nie rzucił na ciebie uroku. No właśnie! Urok! Tu chodzi o rzucenie uroku przez czarnoksiężnika!... - spojrzał na Harry'ego. - ...Kto był pierwszym właścicielem gitary? - zadał retoryczne pytanie Percy spojrzawszy na Kevina.
- Nie wiem. - odpowiedział szczerze chłopak.
- A ja wiem! Godryk Gryffindor! Mało tego Harry jest wcieleniem Godryka! To dlatego powiedział, tu cytuję: "Tę piosenkę dedykuję mojej ukochanej Aliannie. Usłysz mnie, najmilsza." Żoną Godryka była Alianna Sabrina O'Sullivan. Za pierwszym razem nie skojarzyłem o kogo może chodzić. Pomyślałem o Aliannie Gaunt, ale ona była w końcu jego przyjaciółką i żyje w tych czasach, ale on się zakochał w jej córce. Marthcie Aliannie Gaunt. - wyjaśnił. W tym momencie skończyła się piosenka i zaczęła kolejna, która Percy'ego zainteresowała.
Druidzi zaczęli klaskać jak oszalali, a Percy stał, gdzie stał gapiąc się na Harry'ego oniemiały.
- Percy, czy wszystko w porządku? - spytał Kevin.
- Ja... ja... skomponowałem muzykę do tej piosenki... A-a Tom II słowa... - wyszeptał.
- Słucham? Przecież to było ponad pięćdziesiąt lat temu! - zawołał. Percy nie zwracając uwagi na Kevina kontynuował.
- Byłem menadżerem i współautorem wszystkich piosenek zespołu Lucem. Pisałem i komponowałem, niektóre piosenki, a reszta tekst. - wyjaśnił. Gdy ostatnia nuta piosenki umilkła nagle z nieba wyleciały trzy promienie i zawisły przed Harrym ukazując trzy gwiazdy, które po chwili połączyły się w jedną. Ten odłożył gitarę i wyciągnął rękę. Na jego dłoni pojawił się kamień w kształcie gwiazdy z białym kamieniem po środku.
Nagle światło cofnęło się do nieba, a oczy Harry'ego przybrały ponownie barwę zieleni. Percy, Andy i Alex oraz inni członkowie zespołu Sonix podbiegli do niego i zajrzeli przez ramię.
- Co to? - rozległo się pytanie.
- Co się stało? - to było już drugie pytanie zadane przez kogoś z publiczności.
- Proszę państwa, ogłaszam pół godziną przerwę! - zawołał wódz. Zespół Sonix oraz Andy, Harry i Percy poszli do kwater zespołu i zamknęli za sobą drzwi.
- Jak myślicie, co to jest? - spytała Sonia już w kwaterach.
- Nie wiem. - odparł Alex.
- Percy, może ty wiesz co to jest? - spytał Harry.
- Hm... Skoro wyszło to z gwiazd Amberlis musi mieć to z nimi związek. Andy, mówiłeś o trzech boginiach, tak? - spytał.
- Tak. Miały dać znak nadejścia wielkiej mocy. - wyjaśnił.
- Hm... - Percy zastanawiał się przez chwilę chodząc w tą i z powrotem przypominając sobie co się wtedy zdarzyło, gdy on tu był jako Harry. Wziął do ręki kamień i przyjrzał się mu. - ...Elyon! - krzyknął w obcym języku po minucie chodzenia w tą i z powrotem. Przed nimi pojawiła się blond włosa kobieta.
- Słucham, Percy? - przemówiła swoim pięknym urzekającym głosem.
- Elyon, możesz nam powiedzieć co to za kamień i do czego on służy? Mamy nie wiele czasu. - poprosił. Kobieta spojrzała na kamień i po chwili pisnęła z zachwytu.
- O rany! To przecież... - zakryła usta.
- No, co to jest, Elyon? - spytał Harry. Kobieta spojrzała na niego i zapytała:
- Słyszeliście o boginiach Amberlis? - spytała.
- Tak. Gwiazdy Amberlis to właśnie one. Trzeba zagrać na gitarze wytworzonych z magii elfów i drewna druidów głosem Podwójnego Dziedzica. - oświadczył Harry.
- A kto je wyzwolił? - spytała.
- Ja grając na gitarze na dzisiejszym koncercie. - odpowiedział.
- To jesteś, kochanieńki, zgubiony! - zawołała.
- Dlaczego? - spytał Alex.
- Dlatego, że jeśli wciągu 24 godzin nie ukończy próby u wampirów umrze! A wraz z tobą wszystkie magiczne stworzenia i czarodzieje, w tym twój ojciec i rodzeństwo, a nawet Voldemort! - zawołała z przerażeniem w głosie. Wszystkich przeraziła ta wiadomość nie pomijając Percy'ego. Ten po chwili wyjaśnił:
- Gwiazdy Amberlis dadzą ci siłę, Harry, by pokonać zło. Musisz uważać, bo z każdym użyciem będziesz tracić siły witalne. - wyjaśnił. Wszyscy spojrzeli na Elyon, a potem na siebie, a na końcu na Harry'ego. Ten gapił się na kobietę przerażony.
- Wodzu, zbierz wszystkich swoich najbardziej zaufanych i najlepszych ludzi i idź do miasta Mrocznych Druidów. Spotkajcie się z moim ojcem. - oświadczył.
- Co mamy zrobić? - spytał mężczyzna, gdy Harry szedł ku namiotowi Alexa. Harry obejrzał się i odparł:
- Niech się zakradną do Piekielnego Dworu i odbiją tylu ludzi ilu się da. Wyleczcie ich i niech idą do Hogwartu. Trzeba bronić Hogwart przed Riddlem. Wiem, że Voldemort chce go przejąć. Oczywiście ci, którzy są czarodziejami i są po naszej stronie niech go bronią. Rannych Mugoli odeślijcie do Świętego Munga. Niech ich wyleczą, a potem zmodyfikują pamięć i odeślą do domów. Informujcie mnie na bieżąco. Percy, odwołaj Elyon. Na razie się nam nie przyda. Wezwiemy ją w razie potrzeby. - oświadczył.
- Dobrze. Elyon, mogłabyś? - spytał.
- Tak. - i chwilę potem już jej nie było znikając w blasku światła. Pożegnali się z druidami i deportowali się do ponurej doliny, gdzie w oddali stał równie ponury zamek.
4 komentarze:
Rozdział nawet fajny , ale te zdjęcia okropne!
"Szczerość, co nie? :)"
Zdjęcia takie powinny być, gdyż odpowiadają atmosferze rozdziału. Jednak dzięki za komentarz. ;)
Jestem tu po raz pierwszy. Opowiadanie świetne :) z niecierpliwością czekam na następną część :D
Było by mi miło, gdyby anonimy jednak się podpisywali normalnym imieniem lub pseudo. Będę wtedy wiedzieć do kogo się zwracać.
Pozdrawiam
Ala
Prześlij komentarz