- TO BYŁO WSPANIAŁE! - wrzasnął Alex biegnąc ku nim od trybun. Jego głos słychać było już od wejścia na stadion. Tuż za nim szedł jego ojciec z jakąś kobietą.
- Dziękuję, Alex. - powiedział Harry uścisnąwszy go jak brata. Alex podszedł do przyjaciela i powiedział:
- Dostałeś łupnia od mojego nauczyciela. - zaśmiał się.
- Masz rację, Al. - odparł Grafin opierając się o miecz. Widać było, że się zmęczył. Nie dziwcie się! Obaj walczyli dobre trzy godziny!
- Widzę, że jesteście w dobrych humorach, chłopcy. - rozległ się głos wodza.
- Tak, panie. - odezwał się Grafin kłaniając się wraz z resztą towarzyszy.
- To dobrze. Panie Potter, dziś o 19:00 proszę przyjść na ucztę. Mój syn zaprowadzi pana, gdzie się ona odbędzie. Uzgodnię z panem i z pana przyjaciółmi następny etap próby. Do tego czasu proszę odpocząć. - powiedział i odszedł wraz z tajemniczą kobietą.
- Czego on może od ciebie chcieć? - zastanawiał się Ashe podchodząc do nich.
- Z pewnością chodzi o drugi etap próby... - stwierdził Harry. - ...O pójście do Lasu Mrocznych Druidów. - wyjaśnił.
- Ale poco masz tam iść? - spytał o dziwo Alex.
- Ja chyba wiem. - odezwał się Grafin.
- Po co? - spytali wszyscy.
- W tym lesie rządzi niezwykle potężny wódz. W jednej z jaskiń na jego terytorium znajduje się pewien tajemniczy magiczny kamień. - odpowiedział. Percy podskoczył, a na jego twarzy pojawił się niepokój. Nikt tego jednak nie zauważył.
- A kim była ta kobieta? - spytał Harry przyglądając się oddalającej się kobiecie.
- To szwagierka Andrew... - odpowiedział Percy "odrywając się" od ponurych myśli. - ...Żona Ralpha i macocha Petera oraz Elizabeth. Ma na imię Loreine. - wyjaśnił.
- Ach tak. A dlaczego ona tu przyszła? - spytał, gdy szli do kwater Alexa, by mogli odpocząć.
- Może masz z nią iść do tego Lasu? - zasugerował Grafin.
- Nie, Grafinie. Uważam, że trzeba będzie szukać tego kamienia w tamtym Lesie i to sam masz tam iść. - wyjaśnił Alex.
- Twój ojciec wspomniał coś o uczcie. Gdzie ona ma odbyć? - spytał Harry.
- W największym namiocie zaraz po namiocie mego ojca. W namiocie konferencyjnym. Gdy nadejdzie czas zaprowadzimy cię tam z Grafinem. Do tego czasu musisz odpocząć, a potem się przygotować. - odparł.
- Przygotować? Ale jak? - spytał Harry.
- Po pierwsze musisz się wykąpać. - zaprowadził młodzieńca do łazienki. Tam Harry wykąpał się i umył zęby. Właśnie nakładał koszulę, gdy wszedł Alex. Zobaczywszy co zakłada natychmiast zdjął ją i kazał założyć inną.
Zbliżała się godzina 19:00, gdy Harry miał na sobie to:
Harry spojrzał w lustro wiszące na ścianie i przejrzał się w nim.
- No, nieźle. Naprawdę super strój mi wybrałeś, Alex. Podoba mi się. - powiedział.
- To chodźmy. - oświadczył Alex.
- Idźcie. My zaraz przyjdziemy. - powiedział Percy zerkając na Lusterko Dwukierunkowe.
- Co się dzieje? - spytał Harry widząc zaniepokojone twarze przyjaciół.
- Nic, Harry. Wódz cię wzywa. Musisz iść przecież. Alex, Grafin zabierzcie go stąd. - próbował się wykręcić Ashe, ale nie bardzo mu to wychodziło. Było wiadomo, że głos z Lusterka było słychać tylko wtedy, gdy jego właściciel pozwalał osobie stojącej obok na słuchanie. Jednak Harry był przeszłością Percy'ego, więc słyszał co mówiła osoba z Lusterka. Podszedł do niego i nachylił się nad nim. W szybie widniała twarz Geandley.
- ...Przejęli wschodni mur. Porwali profesor McGonagall oraz Alinę i większość uczniów, a także porwał Mary, Hermionę, Eleine, Alastora, a także Marcha i Agnes Hoofów, Aliannę i Marthę Gaunt, Nicole Potter, Marvolo i Daniela Riddle'ów. - wymieniała. Harry zaczął kojarzyć te osoby.
- Moment, ja wiem co on zamierza! On chce mnie wywabić z kryjówki i odebrać części do połączenia pierścionka Morgany! To są osoby, które posiadają pierścienie bądź medaliony, a także jego syn i on sam. Brakuje mu mnie i Geandley. Ashe, wracaj tam i chroń ją. Percy, ty zostaniesz ze mną i pomożesz mi w próbie. - oświadczył.
- Dobrze, Harry. - powiedzieli jednocześnie Percy i Ashe. Po chwili ten drugi zniknął.
- Alex, Grafin, prowadźcie mnie do wodza. - poprosił. Obaj młodzieńcy zaprowadzili Harry'ego i Percy'ego do jednego z największych namiotów w mieście. Weszli do środka. Wewnątrz było pięknie. Dwa długie stoły. Jeden dla dworzan, a drugi dla wodza, Alexa i Lory.
- Witajcie, drodzy goście. Siadajcie... - przywitał ich Andrew pokazując im dwa krzesła po swoich obu stronach. Obaj usiedli dziękując mu. - ...A gdzie Ashe Wilson? - spytał wódz.
- Ashe musiał wracać do Hogwartu w bardzo ważnej sprawie, panie. - odpowiedział Percy.
- Voldemort zaatakował Hogwart. - dodał szybko Harry. Nagle zrobiło się cicho.
- To bardzo źle. - stwierdził pan Welson.
- Muszę do nich iść i im pomóc! - zawołał Harry wstając i biegnąc ku wyjściu. Był już w progu, gdy...
- Zatrzymajcie go! - zawołał mężczyzna. Kilku strażników chwyciło go za ramiona i zaprowadziło przed oblicze wodza.
- Puszczajcie mnie!... - krzyknął. - ...Tak traktujesz gości, panie? - spytał z oburzeniem.
- Panie Potter, nie może pan odejść aż do zakończenia próby, czyli przez trzy dni.
- TRZY DNI??? Oni tam zginą!!! - wrzasnął.
- Uspokój się, Potter. Wiedz, że rzuciliśmy zaklęcie Pętli Czasu na wioskę i okolice. Tam minie sekunda. Wysłałem list do Ralpha z prośbą, by tak samo zrobił i byś nie tracił czasu. Co do próby jutro z rana odbędzie się druga część próby. Dopóki jest czas zjedz i wypocznij. - odparł.
- Na czym będzie ona polegać? - zapytał z lekką ulgą w głosie. Strażnicy puścili go, bo przestał się szamotać.
- Próba odbędzie się w lesie, ale nie byle jakim, a w Lesie Mrocznych Druidów. Strzeż się, bo oni nie lubią intruzów, a w szczególności czarodziejów z czystym sercem. Twoim zadaniem jest odnalezienie Kamienia Łez, który pod wpływem muzyki zmieni się w drugą część pierścienia Morgany. Ale to nie ma być byle jaka muzyka. Musi być ona zaśpiewana głosem Podwójnego Dziedzica, gdy trzy gwiazdy Amberlis pojawią się przy sierpie księżyca w noc przesilenia. Damy ci piosenki. Będzie to dopiero za trzy dni. Jutro o pianiu koguta masz być gotowy do drugiej części próby. Teraz żegnam. - oświadczył. Gdy wyszli skierowali się do strumienia pół kilometra od wioski.
- Percy, dobrze się czujesz? - spytał Harry widząc zaniepokojenie na jego twarzy. Percy tylko na niego zerknął krótko, ale odpowiedział:
- Harry, jest nie dobrze. - odezwał się cicho po minucie milczenia i wpatrywania się w taflę jeziora. Harry wpatrywał się w niego z niepokojem na twarzy.
- Czemu? - spytał.
- Gwiazdy Amberlis mają zły wpływ na ludzi. Na większość magicznych stworzeń działają dobrze, ale na ludzi źle. Andy wie, że jesteś Podwójnym Dziedzicem, gdyż powiedział mu o tym Alex. - wyjaśnił.
- Ale czym są te gwiazdy? Co one mogą wywołać? Powiedz mi tyle ile możesz. - poprosił Harry. Percy wpatrywał się w odbicie sierpa księżyca w jeziorze zapadając się we wspomnienia.
- U zwykłych ludzi... - zaczął powoli. - ...może wywołać sen tak głęboki, że nie możesz się z niego obudzić. Śpiący wierzy we wszystko co się tam dzieje aż zapadnie w sen tak głęboki, że nie można go wybudzić. Nic go nie może obudzić poza najpotężniejszym czarodziejami, którzy znają przeciw zaklęcie... - (od autorki: ten kto oglądał odcinek 12 serialu "Miecz Prawdy 1" wie o, co mi chodzi). - ...U czarodziei wywołuje niewyobrażalne tortury. Im silniejszy fizycznie tym słabszy wpływ gwiazd. Im silniejszy magicznie tym silniejsze tortury. Im silniejszy umysłowo tym mocniejszy wpływ gwiazd oraz tortury aż w końcu zapada w sen podobny do efektu eliksiru snu nieprzespanego. - odparł.
- A co ma do tego muzyka? - spytał Harry.
- To ma do tego, że tu chodzi o specyficzną muzykę. Nie wszyscy mogą zaśpiewać na koncercie druidów. Gwiazdy Amberlis uaktywniają się pod wpływem głosu osoby urodzonej w magiczną noc lub rodziców znienawidzonych rodów, w twoim przypadku Lily i Jamesa Potterów połączonym z mocą Salazara Slytherina. Czyli Podwójnego Dziedzica. - wyjaśnił.
- To znaczy, że jeśli zaśpiewam jakąkolwiek piosenkę w odpowiednim czasie i miejscu...
- To pojawi się druga część pierścienia... - dokończył z lekkim uśmiechem. Już Harry chciał się uśmiechnąć, gdy Percy dodał: - ...Muszę cię jednak ostrzec, Harry. - szepnął.
- Przed czym? - spytał z lekką paniką.
- Piosenki druidów są inne niż czarodziejów. Znaczy się... Alex lubi inne piosenki niż jego rodacy. - powiedział.
- Jak to? - zdziwił się.
- Ponad pięćdziesiąt lat temu został założony zespół muzyczny. Nazywali się Lucem, co po łacinie znaczy Światło i Mrok. Byliśmy w jednej klasie i staliśmy się najlepszymi przyjaciółmi. Ja za to byłem ich menadżerem. - wyjaśnił.
- Co oni mają ze mną wspólnego? - spytał.
- Podczas, gdy ty i Alex zajmowaliście się ubieraniem się i przygotowaniami do uczty spytałem Grafina czy mogę zajrzeć do pokoju Alexa. Zgodził się pod warunkiem, że zrobię to szybko. Zobaczyłem tam wiele zdjęć tego zespołu i nie uwierzysz co jeszcze zobaczyłem. Chodź, pokażę ci... - machnął na niego ręką. - ...Wszyscy są na uczcie, więc nie będą nam przeszkadzać. - zaprowadził Harry'ego do pokoju Alexa. Zobaczyli na ścianach jego pokoju mnóstwo plakatów, a także gadżety i figurki tegoż zespołu. Lucem. To, co Harry zobaczył na nich było zaskakujące. Wśród nich były dwie znane mu osoby.
- To niemożliwe! Ale numer! To pani Hoof i Voldemort. Kto by pomyślał! Ale reszty osób nie znam. Kim oni są? - spytał będąc kompletnie zaskoczony przyglądając się plakatom, figurkom i wieloma płytami.
- Rozumiem. Mam jedno pytanie. Gdy już odszukam wszystkie części pierścienia to, co mam z nimi zrobić? - spytał.
- Dobre pytanie. Pewne prastare proroctwo mówi, że połączyć je mogą tylko trzy osoby z trzech różnych rodów. Wśród nich jest Morgana, a kolejnym jest...
- Poczekaj chwilę, wyrecytuj mi to proroctwo. Powiedz też kiedy zostało wygłoszone i przez kogo? - przerwał mu Harry. Percy westchnął siląc się na spokój i cierpliwość. Czy tak się czuł tamten Percy, gdy zadał to samo pytanie?
- Zostało wygłoszone przez samego Lucyfera przed Merlinem. Podróżował po świecie nabierając doświadczenia. Natrafił na miasto druidów i spytał ich czy mógłby się u nich uczyć. Zgodzili się. Uczył się ze 20 lat. W ich bibliotece natrafił na księgozbiór o przepowiedniach i przyszłych wybrańcach. Nakryto go trzy dni przed odejściem. Zdążył dowiedzieć się na tyle dużo, by przekazać mi wiedzę z jednej z ksiąg. Wygnali go zaraz po tym zdarzeniu i zakazano powrotu. Dotrzymał słowa. Od tego dnia posyłał tylko posłańców... - oznajmił. - ...Gdy wracał od nich była już noc. Przenocował w jakieś jaskini. Rozpalił ognisko, gdy po kilku minutach pojawił się w nim on. Lucyfer. Z tego co mi opowiadał Merlin pojawił się przed nim w czarnej pelerynie z kapturem i wyglądał jak śmierć. Takie odniósł pierwsze wrażenie. Jednak, gdy zdjął kaptur wyglądał jak zwykły człowiek. - dodał.
- Wciąż mi nie powiedziałeś jak brzmi ta przepowiednia. - oburzył się Harry.
- Przepraszam. Więc przepowiednia brzmi tak: "Gdy na nieboskłonie pojawią się trzy gwiazdy Amberlis przy sierpie księżyca w XX wieku w Roku Tygrysa dwa dni później Czarny Pan wychyli moc swą i spróbuje zawładnąć światem! Nikt nie da mu rady! Tylko moc Mrocznej Duszy pokona go. Jednak była rozdzielona od wieków. By złączyć trzy części pierścienia Pani Mroku potrzeba: odwagi, mądrości i żywiołów natury. Tylko Wybraniec Losu może go odnaleźć. Tylko Wybraniec może go zniszczyć. I tylko Wybraniec może pokonać Czarnego Pana! Ale tylko trzy osoby mogą złączyć pierścienie! Mroczna kochanka z przeszłości. Podróżujący w czasie Wybraniec. I Bliźniak Duchowy będący synem Czarnego Pana. Czy podzielone kamienie zostaną połączone, mimo że Wybraniec i ostatni Czarny Pan są wrogami? I czy ojciec młodego Lorda przezwycięży kontrolującą go czarownicę?" - Nastała cisza podczas, której Harry próbował interpretować przepowiednię.
- Co Lucyfer mu powiedział po wyrecytowaniu przepowiedni? - spytał powoli.
- Wyjaśnił mu, że tu nie chodzi o żadnego z Założycieli tylko o Wybrańca z Przyszłości, który ma pokonać Czarnego Pana swoich czasów. Wszystko zresztą jest wyjaśnione w przepowiedni. - oświadczył.
- Hm..."Gdy na nieboskłonie pojawią się trzy gwiazdy Amberlis przy sierpie księżyca w XX wieku w Roku Tygrysa dwa dni później Czarny Pan wychyli moc swą i spróbuje zawładnąć światem! ..." to za pięć dni. Muszę się pospieszyć i dowiedzieć się co tam się dzieje! - zawołał. Już chciał się deportować, gdy Percy chwycił go za ramię powstrzymując go.
- Nie, Harry. Nie możesz tam iść. Voldemort zabije cię na miejscu. Aurelia wszystkim się zajmie. Dałeś jej dowództwo pod twoją nie obecność. Poza tym Ashe wszystko jej wyjaśni. Przekazałem mu wszystkie potrzebne informacje wcześniej, nawet na temat tej przepowiedni. Niczym się nie martw. Wszystkim się zająłem i...
- A co z Mary, Eleine i Hermioną?? One są w ciąży! Voldemort je porwał! - krzyknął.
- Uspokój się. - prosił.
- Jak mam się uspokoić!? Jeśli im coś się stanie lub zrobi jakąś krzywdę będzie to moja wina! - zawołał wyrywając swoje ramię z jego objęć.
- On im nic nie zrobi aż do dnia narodzin dzieci. - odparł.
- Jak to? - spytał.
- Już wyjaśniam. Zanim zmieniliśmy Pętlę Czasu czas mijał tu inaczej. Na zewnątrz mijały dni tu minuty. Teraz tam mijają sekundy, a tu mijają dni. Spokojnie możesz trenować nie martwiąc się o to, że tracisz czas. - wyjaśnił Percy.
- To dlatego pan Welson mnie zatrzymał, by zaklęcie Pętli Czasu nie zniknęło. - szepnął Harry.
- Dokładnie. - powiedział Percy skinąwszy głową.
- Kiedy ono zniknie? - spytał.
- Dopóki nie zakończysz tu próby nikt nie może opuścić krainy druidów, czyli jeszcze...
- Trzy dni... - dokończył za niego Harry. - ...Czyli jeśli znajdę wszystkie trzy części pierścienia i osoby, które mają je połączyć to będę znał dzień narodzin mojego dziecka i dzień klęski Voldemorta? A co z Horkruksami? On musi zniszczyć cząstkę duszy tkwiącą we mnie. - zauważył Potter.
- Wiem, ale to tylko kwestia czasu, Harry. Musisz się nauczyć wielu rzeczy. Potrzebujesz jeszcze trzech rzeczy: odwagi, mądrości i żywiołów natury. To pierwsze nabyłeś wciągu ostatnich siedmiu lat. - mówiąc to uśmiechnął się.
- To prawda, ale mądrości raczej nie. - zasmucił się.
- I tu masz rację. Może trzeba kogoś mądrego? Pomyśl. Kto się nadaje? - poradził Percy.
Harry myślał długo chodząc w tą i z powrotem po pokoju Alexa. Nagle przypomniał sobie, że chodzi tu o pierścień Morgany, a ona była kochana przez...
- Wiem! Merlin! - zawołał.
- Brawo, Harry. Bardzo dobrze. Masz osobę mądrą. Teraz pomyśl o osobie, która ma żywioły natury. - oświadczył.
- Ale ja je posiadam. - zauważył.
- Wiem, ale ty nie możesz. Ty masz za zadanie odnaleźć części pierścienia. Poza tym jesteś odważny, więc nie możesz tak czy owak. - wyjaśnił.
- A ty? - spytał.
- Ja nie mogę, Harry. Ja będę tym, który podróżuje w czasie. Potrzebujesz jeszcze Morgany, czyli osoby z przeszłości. Jak mówi ten fragment "...Mrocznej kochanki z przeszłości...". Morgana była kochanką Merlina i przeszła na złą stronę. - wyjaśnił.
- No tak... - zamyślił się Harry. - ...A co z tym Bliźniakiem Duchowym będący wiernym synem Czarnego Pana i będącym jego Prawą Ręką? O kogo może chodzić?... - spytał. - ...On ma wielu synów. - powiedział z rezygnacją.
- Wiem o tym, ale trzeba najpierw przestudiować genologię czarodziejów i zawęzić poszukiwania... - oświadczył. - ...Wiem Harry, że ty jesteś bliźniakiem duchowym Ginny, a Alina Anderson bliźniaczką duchową Toma Riddle'a III. Poza tym ty, Harry jesteś wcieleniem Godryka Gryffindora, a Ginny jego młodszej siostry Ginewry Gryffindor. Tak na marginesie. Znałem ją osobiście. Dlatego jesteście rodzeństwem duchowym. - wyjaśnił.
- Rety. A co z Teronitem i Aliną? - spytał.
- Z nimi jest podobnie. Tom jest reinkarnacją Salazara Slytherina, tak jak ty Godryka. Za to Alina jest wcieleniem Roweny Ravenclaw mimo, że jest w innym domu. - oświadczył.
- No jasne! Wystarczy pokazać Morganie Założycieli i...
- Nie, Harry... - przerwał mu spokojnie Percy. - ...Najlepiej będzie jeśli ci powiem co trzeba zrobić, bo nie dojdziesz do tego sam i nie przerywaj mi. Percy z mojej przyszłości powiedział mi i mam zamiar tobie to powiedzieć. Wiem, że nic tego nie zmieni. Trzeba do tego jak wiesz trzech osób oraz odwagi, mądrości i żywiołów natury. Jednak nie musi tu chodzić o osobę, ale o prawdziwą naturę, która nam będzie sprzyjać. Ogień, woda, powietrze i ziemia. Co do serca, to ktoś musi się poświecić, czyli...? - specjalnie nie dokończył zdania, by Harry sam je dokończył.
- Muszę się poświęcić. - odparł.
- Dokładnie! Voldemort musi zniszczyć swoją cząstkę duszy tkwiącą w tobie. Czyli musi uderzyć cię Avadą drugi raz. Bądź spokojny. Przeżyjesz. Wejdziemy w chwilową śpiączkę. Ty, ja, Voldemort, Jack i Eleine. - objaśnił.
- Co wy tu robicie? - rozległ się głos Alexa. Obaj obejrzeli się w stronę drzwi i zobaczyli właściciela pokoju.
- Wybacz, Alex. Mmm... my już idziemy. Masz fajny zespół. - powiedział Harry i wyszedł tak szybko jak tylko mógł, a zrobił to bardzo szybko.
- Zgadzam się z Harrym. Cześć. - powiedział Percy, po tym oświadczeniu wyszedł tak szybko jak Harry, który był już w swoim pokoju.
~~*~~
Jak zapowiedział wódz o pianiu koguta wszyscy, nie pomijając nikogo, zgromadzili się na Głównym Placu.
- Czy wszyscy są? - spytał Andrew rozglądając się po wszystkich.
- Tak, panie! - zawołali wszyscy.
- A gdzie są pan Potter, pan Levender oraz mój syn? - spytał.
- Jesteśmy, panie! - odpowiedział za wszystkich Percy biegnąc od strony domu Alexa.
- Dobrze. Panie Potter proszę tu podejść... - powiedział. Harry podszedł do wodza i skłonił się nisko. - ...Mroczni Druidzi nie lubią Jasnych Druidów. Zawsze strzelają w nas, gdy się zbliżymy do ich granic i nie puszczają. Przepuszczą tylko kogoś ze znakiem stworzonym dzięki czarnej magii. Obojętnie czy przez czarodziejów czy przez druidów, elfów czy wampirów. Ważne, że przez czarną lub mroczną magię. Pokaż nam swoje przedramię, Potter. Jeśli chcesz przejść przez Las Mrocznych Druidów pokaż nam go. - nakazał mężczyzna. Po chwili wahania Harry pokazał Mroczny Znak. Prawie wszyscy wstrzymali oddechy.
- Skąd pan wiedział, że jestem Śmierciożercą? - spytał. W tym momencie odezwał się młody Welson:
- Ja powiedziałem ojcu, a dowiedziałem się tego przypadkiem. Pewnego wieczoru śledziłem cię, gdy szedłeś do Zakazanego Lasu i deportowałeś się stamtąd. Domyśliłem się, że coś kombinujesz i deportowałem się za granicami Zakazanego Lasu. Pomyślałem o tobie i... - wyjaśnił, ale przerwał mu Harry.
- Dobra. Nie kończ. Zrozumiałem. Po prostu śledziłeś mnie. Mam nadzieję, że wróciłeś jak najszybciej do szkoły?... - spytał. Ten skinął twierdząco głową patrząc w inny punkt. Harry odetchnął. Nie chciał mieć go na sumieniu. Już w szczególności, gdy mówił o tym przed całą wioską. Alex będzie miał co mówić ojcu po tym, jak odejdzie. - ...Panie, jak mam dojść do Lasu Mrocznych Druidów? - spytał Harry.
- Nigrumcor cię tam zaprowadzi. - odpowiedział wódz i wskazał na jednego z druidów. Ten wystąpił ukazując się wszystkim. Percy zamarł rozpoznając go. - "O nie! To on!..." - pomyślał z przerażeniem na twarzy i nawet nie próbował go ukryć. Podszedł do wodza skłoniwszy się. Nim tamten się odezwał oznajmił:
- Panie, jeśli pozwolisz... - odezwał się Percy. - ...Czy mógłbym towarzyszyć Harry'emu w tej podróży? Oczywiście nie będę pomagać mu bezpośrednio w zadaniu. - dodał, a sekundę potem dodał już telepatycznie do Harry'ego:
- "Harry, słuchaj i nie przerywaj mi. Wiem kim jest ten druid. To Nigrumcor Megadżul, szpieg Mrocznych Druidów. Nie można mu ufać. Ma za zadanie cię przeciągnąć na swoją stronę wszelkimi możliwymi sposobami. W taki sposób stwarzają siebie. Zaprowadzają do swojego lasu sprytem i z Białych Druidów robią Mrocznych Druidów lub sprzymierzeńców Voldemorta. Percy'ego z mojej przyszłości nie było przy mnie, gdy ja do nich poszedłem, więc ci mówię, że on ma zamiar zaprowadzić cię do nich. Będzie tam Śmierciożerca. Ogłuszy cię i zaprowadzi prosto w łapy Voldemorta. Nigrumcor spróbuje się z tobą zaprzyjaźnić. Spróbuj, ale bądź czujny. Jeśli się nie uda ucieknie się do czarno magicznych sztuczek, które mogą nawet mnie dotyczyć. Dlatego chcę iść z tobą, by do tego nie dopuścić. Nie możemy pozwolić, by ktoś dowiedział się o moim udziale. Musisz dojść do Kamienia Łez, ale nie możesz iść do ich wioski za jego pośrednictwem. Nie możemy go jednak zabić, bo ich to automatycznie zaalarmuje. Znajdą nas i zabiją na miejscu. Rozumiesz?" - wyjaśnił mu. Harry niezauważalnie kiwnął głową spojrzawszy w kierunku Percy'ego.
- Panie, zgadzam się, by Percy mi towarzyszył. - odezwał się Harry po chwili milczenia, podczas którego Percy przekazał tę informację.
- Dobrze. Nigrumcor, miej na nich oko, dobrze? - poprosił.
- Tak jest, panie. - oświadczył skłoniwszy się. Skierowali się ku skrajowi lasu. - "...To ja raczej będę mieć oko na ciebie, Megadżul" - pomyślał Percy.
~~*~~
Szli już dobrą godzinę, gdy Nigrumcor zaczął marudzić.
- Mam dość! Percy, kiedy znajdziemy jakąś wskazówkę do Kamienia Łez?? - oburzył się siadając na jakimś kamieniu.
- Nigrumcor ma rację, Percy. Miałeś nam powiedzieć, gdzie szukać wskazówek. Błąkamy się już od godziny i nic nie znaleźliśmy. Trzymam ten głupi kompas i nic! - zawołał.
- Uspokójcie się. Tylko spokój nam pomoże, a także Harry oraz kompas, który użyczył nam wódz. - oświadczył wskazując na Harry'ego, który trzymał w dłoni dziwny kompas.
- Ale jak mam go użyć?... - spytał spojrzawszy na Percy'ego. - ...Próbuję i próbuję! I nic!... - zawołał niecierpliwie. Percy westchnął z dezaprobaty i powtórzył cierpliwie:
- Powtórzę to ostatni raz. Kompas jest wewnętrzną mocą czarodzieja, który ją posiada, albo, jak w twoim przypadku także żywiołów, skupiając w twoim ciele. Działa wtedy, gdy się SKUPISZ. Jeśli chcesz znaleźć ten kamień musisz się skupić na nim i tylko na nim. Pokazałem ci go wcześniej. Teraz musisz skoncentrować się na żywiołach. Zamknij oczy, uspokój nerwy i ciało tak jak w Oklumencji. Dodam, że musisz zjednoczyć się z naturą. Wszystko wokół ma swój własny język. Niech przemówi do ciebie. Co słyszysz? - spytał. Harry wsłuchał się we wszystko co było wokół niego. Byli w lesie. Słyszał kapanie wody, szum wiatru i trawy. Powoli, bardzo powoli ukląkł mając wciąż wyciągniętą rękę i zamknięte oczy dotknął wolną ręką ziemi. Czuł jak ziemia przyjemnie drży. Po minucie coś usłyszał, jakby drżenie, które dotykało jego ciało i umysłu: Idź na zachód aż do strumienia. Tam znajdziesz Kamień Łez. Jest on w podziemnej jaskini w jednej ze skał.
- Wiem, gdzie jest Kamień Łez! - krzyknął. Wyciągnął kompas w kierunku zachodu i nagle wskazówka zadziałała. Poszedł w tamtą stronę. Percy najpierw się uśmiechnął, ale gdy zobaczył minę Nigrumcora przestał.
~~*~~
Szli dwie godziny przez lasy, łąki i rzeczki aż doszli do strumienia, który Harry widział w wizji.
- To tutaj. Jesteśmy na miejscu... - oświadczył. - ...Kompas wskazuje na tę jaskinię. - dodał.
- Harry, padnij! - krzyknął niespodziewanie Percy.
- Dlacze...? - zaczął, ale chwilę potem był już przygwożdżony ramieniem przyjaciela, gdyż ten pociągnął go w dół unikając trzech strzał lecących w ich stronę. Podniósł się trochę. Zobaczył postacie w brązowych pelerynach i kapturach narzuconych na twarz. Mieli w rękach łuki z napiętymi cięciwami i strzały w nich.
- Kim jesteście? Czego tu szukacie? - zawołał, któryś z nich. Harry szybko przeliczył postacie. Było ich ze dwudziestu. Spojrzał w bok. Był przy nim tylko Percy. Nigrumcor gdzieś zniknął.
- Gdzie Nigrumcor? - spytał cicho.
- Zwiał zanim zaatakowali. - odpowiedział zgryźliwie.
- Co robimy? - zapytał.
- Znam ich, więc wiem co robić. Rób to co ja. - oświadczył.
- Percy, czekaj. To moja próba, więc może ja powinienem z nimi porozmawiać? - szepnął. Percy zawahał się. Znał ich, ale Harry w końcu miał rację. To była jego próba, ale oni mogli go zabić już za samo wtargnięcie na ich teren, a co dopiero za wzięcie ich skarbu, który dawał im nieśmiertelność, siłę i moc.
- Dobrze, ale powiedz im, że dasz im pierścień Morgany. Kamień Łez będzie jego częścią. Dasz im go po pokonaniu Voldemorta, wypędzenia Mrocznej Duszy z pierścienia, a także oczyszczenia mroku z ciała Morgany, dobrze? - poprosił.
- Dobrze... - odpowiedział i powoli wstał z podniesionymi rękoma. - ...Poddajemy się!... - zawołał ku druidom. - ...Chcemy audiencji u waszego wodza!... - zawołał. - ...Niech wasz wódz tu przyjdzie. - oświadczył. Jeden z druidów zbliżył się do nich.
- Po co chcecie z nim rozmawiać? I jak się nazywasz? - spytał ten nie miłym tonem.
- Nazywam się Harry James Potter, a ten tu, to mój przyjaciel Percivald Nicolas Harold James Levender... - przedstawił ich obu. - ...Jesteśmy czarodziejami i przyszliśmy w sprawie Kamienia Łez... - nagle druid wyjął miecz, ale Percy był tak szybki, że wyjął swój sekundę wcześniej. Harry też był szybki i wyjął łuk celując w druida końcówkę strzały.
- Potter, Levender, nie bądźcie głupi. Moi ludzie przewyższają was liczebnie. Nie macie szans. - oświadczył ich dowódca. Harry i Percy spojrzeli na siebie i rozumiejąc się bez słów wycelowali swoje oręża i jak z bicza strzelił pognali ku druidom. Zanim ich kapitan (jak zdołali zauważyć) zdołał mrugnąć okiem połowa z nich leżeli na ziemi martwi i cali we krwi.
- Mówiłeś coś? - spytał Harry celując w niego mieczem. Ten spojrzał na swoich towarzyszy broni. Nagle rozległy się pojedyncze oklaski. Wszyscy trzej obejrzeli się w stronę jaskini i zobaczyli ciemną postać idącą w ich stronę. Harry wycelował w niego koniec strzały. Po chwili wyłoniła się z cienia postać. Kapitan Mrocznych Druidów padł na kolano tuż przed nim. Percy dopiero po chwili także ukląkł. Tylko Harry stał samotnie pośród 20 trupów oraz dwóch klęczących.
- Brawo, chłopcy. Właśnie pokonaliście mój najlepszy oddział. Leary, Percy, powstańcie. Chodźcie ze mną. Pan, panie Potter, też. - powiedział.
- Nie. Powiedz mi kim jesteś? - zapytał.
- Harry! Miej trochę szacunku! To wódz Mrocznych Druidów! I...
- I twój ojciec. - dokończył spokojnie druid nagle, nie wiadomo jak, stanąwszy przed nim.
- Co? - zdziwił się. Druid zdjął kaptur i ukazała się przed nimi twarz... WŁASNEGO OJCA!? Jamesa Josepha Pottera.
- Percy, powiedz, że to jakiś żart! - zawołał Harry opuszczając strzałę i łuk patrząc na niego z wyrzutem.
- Wybacz, Harry, ale to nie jest żart... - kręcąc głową. - ...Tak samo zareagowałem. I wiesz co? Zabawnie wtedy wyglądałem. - dodał chichocząc patrząc na niego.
- To nie jest zabawne, Percy!... - zawołał. - ...Tato, potrzebuję Kamienia Łez. - wyjaśnił olewając swojego przeszłego Ja zaśmiewającego się do łez.
- Wiem. Przeczuwałem, że kiedyś to nastąpi. Wiedz jednak, że to nie będzie łatwe. Rozmawiałem z Andym Welsonem dwie godziny temu i dowiedziałem o próbach. Nie dawno wróciłem od Cassidy Snape i dowiedziałem się, że także u niej byłeś i wyszedłeś cało z prób. Jestem z ciebie taki dumny, synu. - po czym przytulił go. Harry tuląc się do jego torsu czuł bicie serca Jamesa w jego piersi. Wiedział już, że to jego ojciec. Cały i żywy.
- Tato, muszę zdobyć ten kamień. To ważne dla mnie. Dla całego świata. Za trzy dni Voldemort przejmie kontrolę nad całym światem. Tylko moc Mrocznej Duszy, która jest w pierścieniu Morgany może go pokonać. Jednak on jest podzielony na trzy części. Jedną mam, druga jest przemieniona w Kamień Łez, który prawdopodobnie jest w tej jaskini... - wskazał na nią. - ...Pod wpływem głosu Podwójnego Dziedzica, którym jestem ja kamień się przemieni w drugą część pierścienia. Wrócę do Andrew i zaśpiewam...
- Podczas, gdy na niebie Gwiazdy Amberlis pojawią się na niebie w sierpie księżyca. Pojawią się jutro... - szepnął. - ...Dobrze, Harry. Chodź ze mną. Nie ma czasu... - zaprowadził syna do jaskini chwyciwszy go za rękę. Percy poszedł za nimi. Szli kilka minut aż dotarli do rozwidlenia. Tu się zatrzymali. James zwrócił się do zielonookiego: - ...Harry, słuchaj uważnie, wejdziesz tam sam. Bez nikogo. Możesz użyć wszystkiego. Nawet pierścienia danego od Ralpha, miecza Godryka, strzał, ale pod żadnym pozorem nie używaj magii oraz się nie odzywaj ani słowem. Tam są stworzenia, które są ślepe, ale mają wyczulony zmysł słuchu i węchu. Zmylić je mogą jagody. Masz i posmaruj się nimi. Będziesz śmierdzieć, ale odejdą od ciebie jeśli będziesz siedział nieruchomo. Poza tym nie można ich skrzywdzić, bo są to święte stworzenia dla Mrocznych Druidów. Kamień Łez jest w górze strumienia na skale... - wskazał na niego. - ...Bardzo trudno go zdobyć. Nie jeden śmiałek próbował wejść na skałę, ale lądował zawsze na ziemi. - wyjaśnił.
- Ty też? - spytał Percy.
- Tak. Ja też... - odparł. - ...Harry, idź już. Nie masz wiele czasu. Przesilenie jest jutro, a musisz mieć jeszcze czas na wypoczynek i poćwiczenie na gitarze. - powiedział James.
- Masz rację, tato. Idę. Do zobaczenia. - i poszedł. Gdy zniknął w ciemnościach James rozpłakał się.
- Co ja narobiłem! Prowadzę go na śmierć! - szepnął.
- Tato, nie zapominaj, że jestem jego przyszłością. Chodźmy stąd. Tu jest niebezpiecznie. Porozmawiamy gdzie indziej. Jeśli chcesz mogę ci pokazać z bezpiecznej odległości co on robi w tej jaskini. - oświadczył Percy. Pan Potter spojrzał na niego i uśmiechnął się. Poszli do jego kwater.
Tymczasem Harry szedł ciemnym korytarzem świecąc sobie różdżką szukając przejścia ku ścianie. Do Kamienia. Szedł długo. Nie mógł się teleportować. Najwyraźniej na cały Las Mrocznych Druidów oraz na jaskinię zostało rzucone zaklęcie anty deportacyjne. Ojciec nie pozwolił mu używać nawet magii. Więc jak ma się bronić. Pozwolił używać broni białej, a także pierścienia danego od Ralpha, ale w nim jest przecież magia. Nagle usłyszał jakiś dziwny dźwięk, który zbliżał się ku niemu. Po kilku chwilach usłyszał warczenie.
- "Harry zgaś różdżkę! Szybko! Schowaj się i nie ruszaj za żadne skarby świata!" - usłyszał głos swojego ojca. Bez zbędnego gadania i sprzeciwu Harry zaczął szukać kryjówki. Znalazł ją dwie chwile potem i natychmiast zgasił różdżkę. Jednak bestia nie zaprzestała i węszyła dalej. Jak nakazał James Harry znieruchomiał i był cicho. Bestia szukała go długo aż wywęszyła jagody, których nie lubiła. Odeszła od niego natychmiast. Gdy Harry upewnił się, że odeszła wstał.
- "Czy to coś... poszło sobie?" - spytał w myślach.
- "Tak" - odpowiedział Percy. Harry szedł dalej przyświecając sobie różdżką.
Doszedł do ściany po godzinie napotykając co chwila te dziwne stworzenia jeszcze kilka razy. Stanął przy ścianie skalnej i zastanawiał się jak na nią wejść.
- "Percy, jak mogę tam wejść nie mając lin i nie używając magii?" - spytał telepatycznie.
- "Użyj pierścienia danego od Ralpha. Pomyśl: harpun i wyceluj w górę" - poradził Percy.
- "Mówisz, że wystarczy pomyśleć o czymś i się pojawi, tak?" - upewnił się.
- "Tak" - odparł
- "Masz jakiś pomysł, synu?" - spytał James.
- "Tak. Sami zobaczcie." - powiedział w myślach, następnie wyciągnął ku ziemi pierścień, po czym pomyślał: - "Sprzęt wspinaczkowy" - Z wnętrza pierścienia wyleciał promień, który uformował się w torbę do wspinaczki.
- "No nieźle, Harry!" - powiedział do niego telepatycznie James. Harry wyjmował wszystko co było potrzebne do wspinaczki. Miał uczucie, że wiedział co robić. Nałożył to wszystko wciągu pięciu minut.
- Jeszcze tylko kask i jestem gotowy. - powiedział do siebie. Założył go i stanął przed ścianą. Rozluźnił ręce oraz ramiona i zaczął wchodzić po ścianie wkładając zabezpieczenia do ściany, by nie spaść. Nagle, gdy jego noga stanęła na luźnym kamieniu trochę obleciał go strach, ale w ostatniej chwili zreflektował się i wspinał się dalej.
Wchodził około pół godziny. Wspinaczka była męcząca i trudna, ale udana. Harry zobaczył w końcu swój cel. Nie był jednak to Kamień Łez, ale coś przezroczystego i przypominające łzę...
Wyciągnął rękę i spróbował to coś chwycić, ale nie zdołał. Spróbował pomyśleć jak to wziąć, gdy nagle coś niespodziewanego się stało. Zaczął lewitować. Zbliżył się powoli do kamienia i dotknął go pierścieniem u lewej ręki. Wrócił na ścianę, jednak coś znowu się stało. Jaskinia zaczęła się trząść i zawalać! W tym momencie usłyszał głos swojego ojca.
- "Harry, co się stało?" - spytał James.
- "Jaskinia się wali!..." - odparł. - "...To chyba z powodu, że wyjąłem ten dziwny przezroczysty kamień w kształcie łzy" - odparł.
- "Przezroczysty kamień w kształcie łzy?! SERCE CHAMBERLAIN!!!! HARRY, TO SERCE MOCY!! Bez niego druidzi są bezbronni i nie mają mocy! Wciągu doby do końca zaćmienia co do jednego umrą! Wszyscy!" - krzyknął.
- "Ale tato, na tym kamieniu jest napis w języku druidów. Idę do was" - odparł i się rozłączył. Nie odzywał się aż do wyjścia z jaskini. James nie wiedział jednak, że Harry pozostawił tam pewną małą niespodziankę, który uspokoił jaskinię na jakiś czas.
2 komentarze:
Fajny :)
Ja zapraszam do napisania 4-ech (już) komentarzy pod (już) czterema nowymi rozdziałami na HP i ND!
;D
Ach... co do tego całego szablonu to powtarzam po raz kolejny: Ja nie jestem szabloniarką nie umiem wszystkich kodów CSS zapisywać w pliku (bez podglądu)...Teraz nie mogę nic zmienić i popatrzeć jak to będzie kontrastować z resztą... Nie umiem tworzyć grafiki. (umiem co prawda edytować obrazy, zmieniać kolorystykę!) Dlatego prosiłabym o dodanie do Administratorów bloga (bo jak się jest dodanym do 'Autorów' to nic nie można zrobić w tym przypadku sprawdzić czy kody pasują do bloga)
Zrobiłam szablon i wysłałam maila (to jest pierwszy szablon jaki zrobiłam, więc proszę nie krytykować za bardzo)
Prześlij komentarz