Wszyscy ruszyli w swoje strony. Martha i Blair poszły do stajni, by sprawdzić, czy z końmi wszystko w porządku. Gotard wrócił do swojej pracowni. Cyryl i Hantor poszli przyszykować drobiazgi na podróż. Harry natomiast poszedł do spiżarni, by zdobyć czosnek. Gdy wrócił na dziedziniec i zobaczył Percy'ego wsiadającego na konia w bardzo zwinny sposób.
- Percy, nie wiedziałem, że jeździsz konno – zdziwił się. Ten spojrzał na niego.
- Harry, głuptasie, jestem twoim przyszłym Ja, nie zapominaj. Nauczyłem się jeździć konno już w średniowieczu, przed narodzinami Założycieli. Musiałem się tego nauczyć jak i walki bronią białą. Nie martw się. Pomogę ci w tym, a Elyon nauki języków – zaśmiał się.
- Gotowy? – rozległ się głos Cyryla.
- Tak – odparł Percy. – Harry, ty jeszcze nie gotów? Gdzie jest twój koń? – spytał.
- Ja... tego...
- Harry! Tu jesteś! – rozległ się głos Marthy – Szukałam cię wszędzie. Blair! Znalazłam naszego zgubę! – zawołała. Chwilę potem pojawiła się brązowowłosa dziewczyna prowadząc białego konia.
- Ciebie szukać to jak igły w stogu siana! – warknęła – A wy z czego się tak śmiejecie?! – krzyknęła na Cyryla i Hantora – Chcecie bym wyczarowała wam baletki, tak jak wy mnie i Marthcie?? – zawołała. Ci zaprzeczyli kręcą gwałtownie głowami w lewo i prawo.
- O, co chodzi z tymi baletkami? – spytał Harry Marthy, gdy wsiadał na konia z jej pomocą.
- Lepiej, żebyś nie wiedział – odparła uśmiechając się pod nosem.
- Wszyscy gotowi? – spytał Cyryl.
- Tak! – zawołała cała piątka.
- Dobra, więc ruszamy – oświadczyła Blair.
~~*~~
Inna część kraju... Pewien znany nam namiot...
Dwójka przyjaciół z tego samego domu siedzieli w namiocie, a trzecia pilnowała okolic jak to zasugerował im Wybraniec oraz rzucaniu wokół namiotu zaklęć ochronnych – to zasugerowała Hermiona Granger. Jeden z trójki nazywał się Jack, brat-bliźniak Harry'ego. Siedział wraz z Susan w namiocie robiąc coś do jedzenia i zamieniając co jakiś czas parę zdań z przyjaciółmi. Tym razem wachtę miał Ernie.
Po pewnym czasie rozległ się dźwięk i nawoływanie z namiotu. To Jack upadł na ziemię i krzyknął:
- Su-Susan! – wydyszał, nim stracił przytomność. Dziewczyna spojrzała w jego stronę i zakryła usta z przerażenia.
- Jack...? Jack! Ernie! Szybko, chodź tu! Jackowi coś jest! – wrzasnęła. Blondyn natychmiast przybiegł.
- Co się stało? – spytał.
- Nie wiem dokładnie. Siedziałam sobie spokojnie czytając książkę, gdy usłyszałam dziwny dźwięk i nawoływanie Jacka z drugiego końca namiotu. Gdy przybiegłam do niego leżał na podłodze – wyjaśniła. Ernie przebadał przyjaciela i stwierdził, że nie kontaktuje. Po prostu... zasnął.
- Jack wypowie niedługo przepowiednię – stwierdził z lekką obawą w oczach – Wiem co zrobimy – wyjął z kieszeni Lusterko Dwukierunkowe i powiedział do niego: – Regina Hoof – moment potem w szybie lusterka pojawiła się czarnowłosa kobieta.
- Słucham? – spytała.
- Pani Hoof, to znowu się stało! Jack znowu wypowie proroctwo! – oświadczył. Kobieta popatrzyła na niego przez moment, po czym powiedziała:
- Czekajcie na wybudzenie. Nie... – urwała, gdyż w tle usłyszeli coś, co zabrzmiało jak pukanie do drzwi – Wybaczcie, ale muszę kończyć. Skontaktuję się z wami później. Ernie, nie możesz budzić Jacka, to bardzo ważne. Sam się obudzi. Po przebudzeniu niech wypowie słowa przepowiedni, a potem pstryknij mu przed oczami. Do zobaczenia – i jej twarz zniknęła z szyby lusterka.
~~*~~
Tymczasem Jack...
Chłopak pojawił się w dziwnym miejscu. Nie wyglądało to na tereny Hogwartu ani też nie na miejsce do zaludnienia. Dziwnie się tu czuł. Po pewnym czasie, gdy chciał już wracać do rzeczywistości, zobaczył dziesięć metrów od siebie mężczyznę, a po chwili kobietę niewiele młodszą od mężczyzny. Jackowi zdawało się, że oboje dobrze się znają. Nagle zobaczył, że kobieta jakby wchłania się w jego ciało. Nagle mężczyzna zrobił trzy kroki ku Puchonowi i przemówił nie swoim głosem.
- Ojciec Lorda Voldemorta zostanie opętany przez mroczną kochankę z przeszłości – wyrecytował. 'Mroczna Kochanka?'. Zdziwił się Jack. 'Wydaje mi się, że chodzi tu o Morganę.' Zastanowił się w myślach. Nagle świat zawirował i znalazł się z powrotem w namiocie przy przyjaciołach.
~~*~~
Otworzył powoli oczy. Ernie i Susan zobaczyli, jak się porusza lekko, ale i tak patrzyli, jak zahipnotyzowani w jego oczy, które stały się mlecznobiałe, a źrenice jasno beżowe.
- Jack? – spytała dziewczyna. Chłopak spojrzał na nich i wyrecytował:
- "Ojciec Lorda Voldemorta zostanie opętany przez mroczną kochankę z przeszłości." – powiedział monotonnym głosem. Oboje popatrzyli po sobie. Ernie natychmiast zapisał treść proroctwa, a potem spytał przyjaciela:
- Jack, powiedz, co widziałeś? – spytał, nachylając się nad nim. Ten odpowiedział:
- Widziałem mężczyznę podobnego do Toma Riddle'a II. Potem młodą czarnowłosą kobietę w dziwnej szacie. Wyglądała jakby była jego córką. Następnie zobaczyłem, jak kobieta wchłania się w niego, a na koniec mężczyzna wyrecytował proroctwo – wyjaśnił. Oboje ponownie spojrzeli po sobie, po czym jego przyjaciel pstryknął mu przed twarzą. Jack zamrugał kilka razy oczami i podniósł się do pozycji siedzącej.
- Rany! – wyrwało mu się. Spojrzał na przyjaciół – Trzeba powiadomić Percy'ego i panią Hoof! – zawołał Jack.
- Spokojnie. Powiadomiłem już panią Hoof. Mamy czekać aż się odezwie – wyjaśnił.
- Ach tak. Rozumiem – odpowiedział w dość inteligentny sposób, ale czuć było w jego głosie zawód.
~~*~~
Nieopodal Lasu Mrocznych Druidów...
W Piekielnym Dworze do jednego z pokoi zmierzała wysoka postać w czarnej pelerynie. Jej twarz była całkowicie skryta pod kapturem. Gdy dotarła na miejsce weszła bez pukania.
- Tom! – zawołała kobieta z kąta, obejrzawszy się ku drzwiom – Co ja ci mówiłam? Masz pukać do mojego pokoju! A jak pukasz to masz czekać na zaproszenie! – zawoła. 'Charakterek odziedziczyła po ojcu. Skąd ja to wiem, skoro go nie znałem od urodzenia? Tylko ten jeden raz, gdy go zabijałem'. Pomyślał przybysz nazywany Tomem.
- Uspokój się. Przyniosłem ci jedzenie – oświadczył.
- Tak? – spytała, zmrużywszy oczy – Dzięki! – warknęła, po czym zabrała od niego tacę i zaczęła jeść, jakby zapominając o poprzednim zajściu. Gdy mężczyzna był przy wyjściu, kobieta ponownie się odezwała: – Tom, chciałabym o coś cię spytać – zaczęła powoli. Ten zatrzymał się na chwilę i odwrócił się ku niej, stojąc wciąż w tym samym miejscu – Usiądź proszę koło mnie i spójrz mi w oczy – poprosiła. Mężczyzna z malutkim wahaniem podszedł do niej i spytał.
- O co chodzi, Regino? – spytał, zdejmując kaptur i ukazując swoją bladą twarz. Był to bowiem, jak już się domyślacie, Voldemort.
- Słuchaj, nie mam zamiaru cię pytać, kiedy mnie wypuścisz, bo to bez sensu – zaczęła swoją przemowę. Voldemort uśmiechnął się pod nosem. Regina podeszła do okna, trzymając w ręku bułkę – Ale... ale bardzo bym chciała – znowu urwała, jakby zastawiając się nad dobraniem słów – Chcę znowu usłyszeć twój dawny głos, tak przepełniający serca wszystkich ludzi – oznajmiła, kładąc rękę na swojej piersi w okolicach serca.
- Mój... głos? – spytał powoli, nie zrozumiawszy o, co chodzi jego siostrze. Regina podeszła do niego szybkim krokiem i ujęła jego zimne dłonie, ale jej to najwyraźniej nie przeszkadzało.
- Tak, Tom, proszę cię. Zaśpiewaj dla mnie... Tak jak dawniej – poprosiła. Voldemort odsunął się od niej na kilka kroków, jakby był, że zarazi go jakimś zarazkiem.
- Zgłupiałaś!? – krzyknął oburzony.
- Tom, proszę! – zawołała, patrząc na niego błagalnie.
- Dlaczego chcesz, bym zaśpiewał? – spytał.
- Bo – tu się zawahała spuściwszy oczy – tylko to uratuje twoją prawdziwą duszę przed opętaniem przez Morganę – wyjaśniła cichym głosem, ale dodała już głośniej – Ona cię zabije! – krzyknęła, zaciskając dłonie w pięść – Nie będziesz mieć szans w pojedynku z nią! – zawołała – Nawet Merlin i Slytherin polegli z jej rąk w swoich czasach – wyjaśniła.
- Jak to? Nie rozumiem – zdziwił się.
- Nie wiesz, jak zginęli Salazar oraz Merlin? – spytała ze zdziwieniem Regina, spojrzawszy na niego.
- Wiem tylko o sprzeczce między Salazarem a Godrykiem. Wiem również, że Gryffindor zginął z rąk Slytherina, ale nie wiem, jak zginął nasz przodek. Chyba w jakiejś walce, co nie? – spytał.
- Tak, dokładnie. Zginął w walce – wyjaśniła Regina, kiwając głową.
- Ale... ale skąd ty to wiesz? – spytał z lekkim przerażeniem. Regina uśmiechnęła się przez łzy. Podeszła do niego, wyciągnęła rękę nad jego głową, a gdy zauważyła jego spojrzenie, wyjaśniła.
- Nie obawiaj się. Nic ci nie zrobię. Siedź spokojnie i zamknij oczy. Odpręż się – poprosiła.
- Co zamierzasz zrobić? – spytał.
- Ech... Zamierzam użyć swej zdolności przewidywania przyszłości, aby przenieść twój umysł do przeszłości byś mógł zobaczyć co się wtedy działo – wyjaśniła.
- Umiesz to zrobić? – spytał zaskoczony Voldemort.
- Tak – odparła.
- Ale to niemożliwe! Od kogo się tego nauczyłaś?? – zawołał.
- Od nikogo. Mam tę zdolność od urodzenia. Wystarczyło ją udoskonalić – wyjaśniła. W tym momencie drzwi się otworzyły i wszedł mężczyzna o znajomych rysach twarzy.
- Co tu się dzieje? – spytał.
- Och! – wyrwało się Reginie, widząc go. 'Jakby skóra zdjęta z twarzy Toma za młodu'. Pomyślała Regina. Nagle kobieta na chwilę zamarła. Obaj tego nie zauważyli, gdyż byli skupieni na patrzeniu sobie w oczy. Regina zobaczyła pewną scenę związaną z Morganą. 'O nie! Muszę ich powstrzymać!'
~ Percy, musisz wiedzieć, że mój ojciec tu jest! Został przywrócony do życia przez mojego brata! ~ Oświadczyła telepatycznie do dawnego opiekuna.
~ "Rozumiałem. Niedługo do ciebie przyjdę. Spróbuj ich zatrzymać ~ Powiedział telepatycznie.
- Co tu robisz? I kto cię wypuścił z lochów? – zawołał Voldemort, wstając wyjąwszy różdżkę.
- Tom, odłóż natychmiast tę różdżkę! – wrzasnęła Regina, stanąwszy pomiędzy nimi przywoławszy, nie wiadomo skąd, swoją.
- Czemu go bronisz? Nie znasz go – oświadczył, stając w pozycji gotowości.
- Mylisz się, bracie. Nie zapominaj, jakie mam zdolności. Umiem przewidywać przyszłość, a także na wzmiankę jakiegoś słowa lub na widok jakiejś osoby poznaje ich tożsamość i przeszłość, a czasem przyszłość. Znam tego mężczyznę i wiem, że ty także! W końcu sam go zabiłeś na moich i Percy'ego oczach w jego domu! Wykorzystałeś także jego kości trzy lata temu, by odzyskać ciało i dawną moc. Jednocześnie od tamtego czasu zaczęłam przypominać sobie, że chodziłam do Hogwartu razem z tobą i Percym. Założyliśmy zespół Lucem i dlatego proszę cię, byś zaśpiewał, gdyż ocali to twoją duszę przed Morganą Le Fay. Nawet twoje Horkruksy nie pomogą ci przetrwać! – wyjaśniła.
- Co? – spytał drugi mężczyzna.
- Tak właśnie było, ojcze. Bracie, wiem, że ten mężczyzna jest naszym biologicznym ojcem! Thomasem Christopherem Riddlem! – zawołała.
- Skąd znasz moje imiona i nazwisko? Chwileczkę, powiedziałaś, że znasz przyszłość, to by znaczyło, że wy oboje jesteście... moimi dziećmi? – spytał, nie dowierzając we własną odpowiedź – Ty jesteś Regina, a ty Tom? – spytał. Oboje spojrzeli na niego. Ich milczenie, które trwało minutę potwierdziło jego pytanie. Jednak Regina niewytrzymała i odpowiedziała:
- Tak, tato. Jednak Tom nie jest dobry, jak opowiadał mi Percy, nim dowiedziałam się całej prawdy – spuściła oczy – Ten budynek należy do niego. On nas tu więzi – wyjaśniła – Poza tym Tom jest wściekły na ciebie, że nie zaopiekowałeś się nami zaraz po śmierci mamy i nią samą – wyjaśniła.
- Rozumiem. Wybaczcie mi. Nie mogłem opiekować się wami obojgiem, jak należy, zważywszy, że wiedziałem o tobie, Tom więcej niż powinienem nim umarła Meropa – wyjaśnił.
- To znaczy? – spytał Voldemort podejrzliwie.
- To znaczy, że Percy Levender powiedział nam, mnie i waszej matce, kim będziesz w przyszłości, zanim umarła. Że staniesz się zły, że czarna magia tobą owładnie i nie będziesz odczuwać żadnych ludzkich uczuć dzięki swoim Horkruksom – wyjaśnił.
- Wiedział – szepnął Voldemort ze złością w głosie.
- Oczywiście, że wiedział – odezwała się Regina. Voldemort i pan Riddle spojrzeli na nią – ale to było dla bezpieczeństwa wszystkich oraz nie chciał dopuścić do przedwczesnej śmierci taty. Już szczególnie gdyby się dowiedział od Adama Kenta, że chcesz stworzyć Horkruksy – wyjaśniła. Voldemort zmrużył oczy i podszedł do niej.
- Dość tego! Za dużo wiesz! Levender także! Muszę...
- Jak ty się odzywasz do siostry? – zawołał pan Riddle ostrzegawczym tonem.
- No co? – spytała Regina swego brata nie zwracając na to, co powiedział ich ojciec – No co musisz zrobić? Chcesz mnie torturować? Może zabić? Mnie nie możesz zabić ani także torturować. Wiesz o tym. Zabijając mnie, umrzemy oboje, pamiętasz? – oświadczyła. Voldemort zmrużył oczy jeszcze bardziej, a Regina zważając na jego minę, kontynuowała: – Jesteśmy połączeni zaklęciem duchowym i bliźniaczym, które rzucił na nas Percy, zaraz po tym, jak nas przygarnął, gdy byliśmy niemowlętami. Mało tego jesteśmy bliźniakami, chociaż na to nie wygląda – tu zaśmiała się. Zapadała cisza.
Minuty mijały długo. Nikt się nie odzywał. W końcu
Regina spytała:
- Chwileczkę. Tom zadał dość ciekawe pytanie – spojrzała na ojca – W jaki
sposób zostałeś uwolniony z lochów? – spytała się go.
- Na dole jest grupa śmiałków, którzy nas uwolnili, a wśród nich jest Percy Levender i nie jaki Harry Potter oraz mnóstwo wampirów.
- CO TAKIEGO??? – krzyknęli jednocześnie Tom II i Regina i już po chwili nie było ich w pokoju.
- Co im się stało? – spytał sam siebie. Nagle rozległ się czyś głos dochodzący nie wiadomo skąd:
~ Pobiegli na dół, by zobaczyć czy to prawda, co im powiedziałeś ~ rozległ się czyjś kobiecy głos w jego głowie.
- Kim jesteś? I gdzie jesteś? - spytał, rozglądając się dookoła, ale nikogo nie zobaczył.
~ Jestem Morgana Le Fay i wkrótce będę potrzebować czyjegoś ciała do odrodzenia się. ~ wyjaśniła.
- Odrodzenia się? – spytał Tom I.
~ Tak. Harry Potter ma za zadanie odbić Aliannę Gaunt, kuzynkę twojej żony. Jest ona córką Marka Gaunta, który ten z kolei jest synem Morfina Gaunta, brata twojej żony, Meropy ~ wyjaśniła.
- Czyli jest moją cioteczną wnuczką – szepnął.
~ Tak.
- Ale co ty masz do tego, Morgano? – spytał Tom.
~ Nie mogę żyć bez ciała. Moim celem jest twoja żona. Gdy trzy części mojego pierścionka zostaną odnalezione przez Harry'ego Pottera poprosisz go o Eliksir Wskrzeszenia i odprawisz rytuał ~ wyjaśniła.
- Ale ja nie mam mocy. Nie jestem czarodziejem. Jestem mugolem – wyjaśnił.
~ Tu nie potrzeba czarodzieja, tylko bliskiej sercu osoby, w którą wejdę oraz eliksiru ~ wyjaśniła.
- Czyli ja? – spytał drżącym głosem.
~ Tak ~ odpowiedziała ~ Nie bez powodu do ciebie się odezwałam. - oświadczyła.
- Więc... więc co mam zrobić? – spytał.
~ Trzeba najpierw dowiedzieć się, gdzie jest ciało Meropy Gaunt ~ oświadczyła.
~ Potem ukradniesz Eliksir Wskrzeszenia... ~ wyjaśniła.
- Wybacz, że ci przerwę, ale zauważ, że nie jestem czarodziejem, a eliksir jest w Dolinie Godryka. Z tego co czytałem w "Historii Hogwartu" to tam się urodził sam Godryk. Tam też mieszkają rodzice Harry'ego Pottera. Tam się urodził i mieszkał przez rok, zanim zginęli, a on przeżył, a potem został oddany na wychowanie do swej ciotki od strony matki. Jesteśmy w zupełnie innym miejscu. Muszę poprosić kogoś, by mi pomógł. Regina mi nie pomoże, bo się domyśli, a mój syn Tom jest potężny i nie wiem, co by się stało, gdybym go poprosił o pomoc we wskrzeszeniu jego matki. Pewnie postawiłby mi jakieś warunki – westchnął.
~ Rozumiem. Zejdź na dół, ale bądź ostrożny, gdyż mogą cię uderzyć przypadkiem jakimś zaklęciem ~ objaśniła.
- Dobrze – powiedział i wyszedł. Zszedł na sam dół schodami aż do Hallu, gdzie toczyła się walka między dobrem a złem – O matko... To Tom, ale tego drugiego nie znam. Kto to? – szepnął.
~ To Harry Potter. Nie poznajesz? Trochę się zmienił ostatnimi czasy. Bardziej już przypomina Levendera, ale wciąż ma rysy Potterów, jednak widzę coś z Gryffindorów ~ wyjaśniła.
- Walczą... Ale czemu? – spytał Tom.
~ Ich losy zostały splecione jak nici pajęczyny. Wyczytałam to w swoich czasach, że dwaj czarodzieje z innej epoki będą walczyć ze sobą. Możesz się trochę zbliżyć, chciałabym posłuchać, bo rozmawiają ~ poprosiła. Mężczyzna zbliżył się ostrożnie. Oboje nasłuchiwali i oglądali pojedynek dwóch śmiertelnych wrogów. Co prawda pan Riddle nie znał żadnych z tych zaklęć, ale efekt był fenomenalny. Oczywiście Morgana znała zaklęcia i wyjaśniała mężczyźnie ich skutki.
Tymczasem w holu...
- Jak śmiałeś nasłać wampirów ze wschodu, by porwali Aliannę? – zapytał Harry, celując w Voldemorta różdżką.
- A co cię interesuje jakaś tam wampirzyca? – przedrzeźniał go
Voldemort.
- A zdziwiłbyś się, że mnie interesuje! To moja przyjaciółka! Znam ją od lat! Jest matką obecnej tu Marthy! – krzyknął. Voldemort trochę się zdziwił, gdyż spytał:
- W jaki niby sposób może być twoją przyjaciółką od lat? Przecież jest starsza od ciebie o dobre kilkanaście lat, a ty byłeś wtedy w szkole, a nie u wampirów – oświadczył.
- Wampiry nałożyli Pętlę Czasu. U nich rok jest równy godzinie u nas.
Trenowałem u nich trzy lata. Dlatego Kontrakt miał trwać do końca kwietnia –
wyjaśnił, po chwili kontynuował – Na miejscu poznałem Aliannę Gaunt.
Przyjaźniliśmy się przez cały mój pobyt u nich. Na końcu mojego treningu
okazało się, że zaszła w ciążę, nie ze mną niestety. Po prosiła mnie bym się
nią zajął podczas ciąży ze zwykłej przyjaźni. Gdy urodziła wróciłem na 18
godzin na Ziemię, by sprawdzić czy wszystko jest tu w porządku. Gdy ponownie
wróciłem do królestwa wampirów spotkałem się tam nie z Alianną, ale z Marthą.
Zostałem tam dwa lata, potem wróciłem razem z nimi do Doliny Godryka. Resztę
już znasz – wyjaśnił.
- Teraz rozumiem. Tak, czy owak nie pozwolę ci wyjść z tego Dworu z tyloma więźniami. Aliannę zabierz sobie, proszę bardzo, ale reszta zostaje – oświadczył. Harry zgrzytał zębami ze złości. Miał rzeczywiście problem. Chciał uratować wszystkich, w tym narzeczoną i jej matkę. Co prawda Śmierciożerców było dużo, ale więźniów było dwa razy więcej. Większość była czarodziejami, ale nie posiadali różdżek. Dużym minusem było to, że byli wycieńczeni po torturach, a rany i osłabienie uniemożliwiały im ucieczkę, ale to była połowa tych, co uciekła kilka dni temu. Kilkoro z nich już zdołało dziś uciec z pomocą McShmita i reszty.' Gdyby tylko udałoby się wezwać tu Zakon lub posiłki z Ministerstwa'. Pomyślał. Nagle przypomniał sobie słowa Elyon: "Wezwij mnie w razie potrzeby". Spojrzał na Percy'ego, a ten jakby instynktownie także na niego spojrzał. Chwilę na siebie patrzyli. Harry wpatrywał się w jego oczy i wypowiedział niemo "wezwij swoją Elyon". Percy kiwnął z uśmiechem głową. Harry przez kilka chwil milczał, ustawiając ręce najpierw przy swojej twarzy, a potem powoli je wyciągnął przed siebie.
- Potter, co robisz? – spytał Voldemort.
- Cicho bądź, Tom! – upomniał go Percy.
- Co on chce zrobić? – powtórzył cicho pytanie Tom I, kierując je do Morgany, ukryty nieopodal nich.
~ Nie
wiem dokładnie, ale Potter chyba zamierza rzucić zaklęcie Powietrznego
Pocisku. To dziedzina żywiołu powietrza. Tę dziedzinę magii posiadali wyłącznie
wybrani, w tym ja oraz bardzo potężni czarodzieje ~ wyjaśniła
~ Nie sądziłam, że taki młody chłopak umiałby rzucić to
zaklęcie. To bardzo zaawansowana magia ~ dodała.
- Dziś się mówi, że czasy się zmieniają – powiedział pan Riddle.
~ Masz
rację ~ Nagle Harry otworzył oczy i spojrzawszy prosto na
Voldemorta, po czym powiedział:
- Nie pozwolę więcej nikomu zginąć za mnie, a ty nigdy nikogo nie porwiesz! – po czym wypowiedział formułkę zaklęcia – Neteja bola de foc! – machnął ręką na wszystkich Śmierciożerców, a ci zostali odepchnięci w tył z taką siłą, że stracili dech w piersiach, a poniektórzy stracili przytomność. Na polu walki został tylko, co nie było zaskakujące, Voldemort. Mężczyzna dyszał, trzymając w prawej ręce różdżkę. Harry obserwował go uważnie. Drżał, ledwo trzymając się na nogach. Po chwili padł na kolana.
- Nie do wiary! – krzyknęła Martha z nie do wierzeniem w głosie.
- Widzieliście? – zawołał jakiś czarodziej.
- To niemożliwe! – wołali jeden po drugim. Harry tylko się uśmiechnął. Starszy Riddle jednak nie wiedział, co zrobić. Czy się ukrywać i obserwując dalej tę scenę, czy wybiec i pomóc synowi. Poza tym... gdzie jest Regina? Nigdzie jej nie widział.
- Morgano, gdzie jest moja córka? – spytał z lekką paniką.
~ Jest nie przytomna. Ktoś ją oszołomił podczas walki. Oboje są osłabieni. Jeśli ma ci pomóc musisz pomóc swemu synowi. Idź do niego ~ poradziła. Pan Riddle nie widząc innego wyjścia zrobił najgłupszą rzecz w życiu. Wybiegł na środek pomieszczenia i zawołał:
- Stop! Przestańcie! To nie ma sensu! – krzyknął, wyciągając ręce w kierunku Pottera.
- Co tu robisz? – spytał Voldemort zachrypniętym głosem, opierając się
rękami o posadzkę i próbując złapać oddech. Pan Riddle spojrzał na syna i
podbiegł do niego (co dla reszty było dziwne).
- Synu, nic ci nie jest? – spytał pan Riddle, nachylając się nad nim.
- To przecież... Tom Riddle senior! – zawołał ktoś.
- Ty przecież powinieneś nie żyć – zawołała Martha.
- Jednak żyję – oświadczył, spojrzawszy na nich – I chcę wam powiedzieć, że to, co zrobiliście mojemu synowi jest podłe! Nie pozwolę go więcej krzywdzić! – zawołał. Wszyscy byli zaskoczeni i zdziwieni jednocześnie. Wyciągnęli różdżki.
- Dlaczego go bronisz? Jesteś po jego stronie? Jesteś Śmierciożercą? –
spytał Harry.
- Nie. Nie jestem żadnych Śmierciożercą i nie służę mu – odparł. Odwrócił się do Voldemorta i pomógł mu wstać – Spotkałem go i Reginę dopiero dzisiaj. Nie widziałem ich odkąd się spotkaliśmy w moim domu, gdy mieli po 16 lat. Bronię go, bo jest moim jedynym synem i go kocham, jak ojciec powinien kochać swe dziecko – wyjaśnił.
- Ale on cię zabił i twoich rodziców także! Wykorzystał twoje kości i moją krew trzy lata temu – przypomniał Harry.
- Wiem, ale wybaczam mu to, mimo tak podłego czynu. Mam nadzieję –
spojrzał na Voldemorta, a on na niego – że i on mi wybaczy, że nie byłem w jego
życiu od początku. Tom, prawda była taka, że byłem przy Meropie, gdy zaszła w
ciążę z wami i zajmowałem się nią aż do jej śmierci – wyjaśnił.
- Więc... więc czemu się nami nie zająłeś? – spytał.
- Zapytaj Percy'ego Levendera. On zna odpowiedź na to pytanie –
odpowiedział mężczyzna. Voldemort odwrócił się ku wymienionej osobie.
- Levender, wyjaśnisz mi, o co chodzi? Czemu się mną i Reginą zająłeś, a mojemu ojcu zabroniłeś tego? – spytał Voldemort. Percy westchnął, po czym podszedł do Reginy i obudził ją. Wyjaśnił jej pokrótce jaka jest sytuacja. Kobieta kiwnęła głową.
- Dobrze, powiem ci i lepiej, by wszyscy to usłyszeli. Zgoda? –
oznajmił.
- No dobrze – westchnął Voldemort.
- Po pierwsze: Nie chciałem dopuścić do przedwczesnych komplikacji, jeśli chodziło o ciebie Voldemorcie, gdyż nie przewidziałem narodzin Reginy. Gdyby Regina wychowywała się razem z tobą byłoby krucho zarówno z nią, jak i z waszym ojcem. Mało tego nie wiedziałbyś, Tom jak panować nad emocjami małego czarodzieja w dodatku jeszcze dziedzica samego Slytherina, a oni są najgorsi ze wszystkich Założycieli Hogwartu – zamilkł na chwilę, by zaczerpnąć powietrza, po czym kontynuował – Wiedziałem, jaki się staniesz w przyszłości – zwrócił się do Voldemorta – więc musiałem się jakoś zabezpieczyć. Potrzebowałem kogoś zaufanego z twojego bliskiego otoczenia, ale nie twoich Śmierciożerców. Musiałem się zbliżyć do Reginy, by tym samym zbliżyć się do ciebie. Umiała przewidywać przyszłość, więc mogłem śledzić twoje poczynania. Pamiętasz, jak poszedłeś do domu waszego wuja? Przybyliśmy tam z Reginą wcześniej. Uprzedziliśmy go o twoim przybyciu i to, co miałeś zamiar zrobić – oświadczył.
- Regina wiedziała wcześniej ode mnie, kim się stanę!? – zawołał
Voldemort z przerażeniem – Wiedziała też, kim jestem dla niej!? – dodał.
- Tak – przyznała Regina, zmieszawszy się.
- Spiskowaliście oboje za moimi plecami przeciwko mnie! – zawołał.
- Synu, uspokój się! – zawołał pan Riddle.
- Cicho bądź, mugolu! – warknął do niego.
- Nie odzywaj się tak do naszego ojca! – zawołała Regina. Voldemort spojrzał na nią i skrzyżował ręce.
- Co za temperament – zaśmiała się Blair.
- Zgadzam się z tobą – powiedziała Martha, uśmiechnąwszy się po raz pierwszy, gdy tu przybyła.
- Voldemort, wracając do sprawy. Przyszedłem tu by zabrać stąd Aliannę. Jeśli tego nie zrobię nie zaliczę próby danej od Ralpha Pettigrew. Da mi wtedy w nagrodę, trzecią część pierścienia Morgany. Połączę wtedy trzy części pierścienionka – wyjaśnił.
- Pierścionek Morgany? Ciekawe po co ci on? – spytał Voldemort drwiąco.
- Po to, by przywołać Mroczną Duszę, która przywróci do życia Morganę, która ta z kolei pomoże mi pokonać ciebie – wyjaśnił z chytrym uśmieszkiem. Voldemort zaśmiał się bez cienia radości w głosie.
- Potter, Potter, Potter. Twoje zaklęcie żywiołu powietrza jak widać, mnie nie pokonało, a co dopiero Mroczna Dusza! A czy wiesz, że jeśli przywrócisz do życia Morganę Le Fay sprowadzisz na nas zagładę w postaci Mrocznej Duszy, gdyż w jej ciele i duszy jest ta Dusza? – oświadczył. Harry przeraził się nie na żarty.
- Oddaj Aliannę! – krzyknął, trzymając różdżkę przed sobą.
- A
proszę bardzo – pstryknął placem i chwilę potem w powietrzu pojawiła się
nieprzytomna młoda kobieta. Złapał ją w locie w ostatniej chwili. Nie ruszała
się.
- Alia! – krzyknął Harry.
- Mama! –
wrzasnęła Martha. Oboje pobiegli w jej kierunku, ale to, co się stało w
następnej chwili działo się bardzo szybko. Gdy Harry był już blisko
przyjaciółki Voldemort niespodziewanie chwycił go za ramię sprawiając mu
straszny ból. Percy wrzasnął w tym samym czasie i upadł. Ktoś nagle chwycił dla
bezpieczeństwa Marthę.
- Nie! – krzyknęła Martha – Puszczaj mnie, Blair! Muszę mamę i Harry'ego ratować!
- Puść
go, Tom! – zawołał jego ojciec. Voldemort wycelował w niego różdżką i spojrzał
na niego ostrym wzrokiem.
- Tato, zostaw go. Tom chce z Harrym tylko pogadać. Nie przeszkadzaj mu – wyjaśniła pospiesznie Regina ojcu.
Gdy
wszyscy się mniej więcej uspokoili Voldemort przesunął rękę do podbródka
Harry'ego tak, by ich oczy się spotkały.
- Potter, spójrz na mnie – rozkazał. Harry zrobił to bardzo powoli.
- Czemu
drży? I czemu się tak poci? I czemu pan Levender leży? – spytał pan Riddle.
Regina spojrzała na Percy'ego.
- Jest źle. Harry zużył dużo energii, używając powietrznych pocisków. Mało tego Voldemort dotknął go. Cholera, gdyby był tu Glizdogon – szepnęła, ale po chwili ożywiła się – Wiem. Psyt. Panno Hamilton, podejdź tu – szepnęła Regina. Dziewczyna zbliżyła się do niej bardzo ostrożnie.
-
Słucham? – spytała.
- Czy wampiry mogą się stąd bezszelestnie teleportować? – spytała.
- Tak. -
odpowiedziała, skinąwszy głową.
- Świetnie. Teleportuj mnie do Petera Pettigrew. Szybko – poprosiła.
- Proszę
mnie chwycić za ramię – powiedziała. Regina tak zrobiła. Po chwili zniknęły.
Dolina Godryka...
Znalazły się w zupełnie innym miejscu, a dokładnie w domu Potterów tuż przed Glizdogonem. Byli tam również Lily i Remus. James najwyraźniej był w pracy lub w Kwaterze.
- Przepraszam bardzo, ale to ważne. Przybywamy tu z Piekielnego Dworu. Mamy problem, a raczej Harry go ma. Czy pan Pettigrew mógłby z nami pójść? – poprosiła Regina, mówiąc te zdania bardzo szybko.
- A co się stało z Harrym? I co on tam robi? –
spytał Remus.
- Em... wpadł w pewne tarapaty. Mój brat go dotknął i... – nie dokończyła, bo
Lily i Remus zerknęli na siebie szybko i pobiegli bez słowa na korytarz. Regina
i Blair spojrzały na siebie i poszły za nimi. Okazało się, że Lily, Remus i
Peter poszli do jednego z pokoi. Na podłodze leżał w pozycji embrionalnej
chłopiec podobny do Harry'ego. Cierpiał.
- Co mu się stało? – spytała Blair. Nie uzyskała jednak odpowiedzi, za to rudowłosa kobieta spytała pani Hoof:
- Regino, powiedz nam, co się wydarzyło w Piekielnym Dworze? – poprosiła Lily nie odpowiadając na pytanie Blair. Regina zaczęła opowiadać po kolei, co się wydarzyło, a na końcu wyjaśniła swój plan – Rozumiem. Czyli potrzebujesz ostatniego składnika eliksiru zrobionego trzy lata temu na cmentarzu Little Hangleton – podsumował Remus – Ciała.
- Czyli mnie – wtrącił się Peter. Zaschło mu w ustach, gdy to mówił – Ciało, krew i kość. Jest tam Harry i wasz ojciec, Tom Riddle senior. Brakuje tylko mnie. Czyli ciała. Co mam zrobić? – spytał, patrząc na Reginę.
- Sądzę, by przerwać połączenie bólowe spowodowane przez mego brata i odwrócić jego bieg musicie jednocześnie dotknąć Voldemorta. - wyjaśniła.
- A nie potrzeba do tego jakiegoś zaklęcia? – spytała Blair.
- Nie. Zaklęciem jest samo dotknięcie i chęć zadania mu bólu bądź przerwania go – wyjaśniła Regina.
- Ale pan Riddle nie zechciałby zadawać bólu swemu jedynemu synowi – oświadczył Remus.
- Wiem, ale nie mamy wyboru – powiedziała Regina – Blair, teleportuje nas z powrotem do Piekielnego Dworu. Poprosimy kogoś, by tu przyszedł i teleportował was tam, ale zanim to zrobi wy sprowadźcie jak najszybciej Zakon Feniksa tutaj – poprosiła.
- Ale Regino, większość Zakonu jest w Hogwarcie. Inni poginęli lub się ukrywają – wyjaśniła.
- Hm, rozumiem. Więc trzeba wezwać aurorów. Niech jedno z was idzie do Ministerstwa i wyjaśni sprawę. Nie mówcie, że są tam wampiry, dobrze? Powiedzcie, że zostało nałożone zaklęcie anty teleportacyjne i tylko wybrani mogą je omijać, i że nie można tam ustawić świstoklików. Powiedzcie także, gdzie się wybieracie. Peter, chwyć Blair za ramię. Ona nas teleportuje. Wy tutaj poczekajcie. Niedługo kogoś wezwiemy – oświadczyła Regina i zniknęli bez dźwięku zwykle towarzyszące teleportacji.
Po chwili w innym miejscu; Trochę dalej od pola bitwy...
We trójkę
pojawili się w opustoszałym korytarzu.
- Uff, nikogo nie ma – powiedziała Blair, rozglądając się.
-
Słyszycie? – spytał Peter. Cała trójka umilkli.
- To krzyki – zauważyła Regina.
-
Czujecie? – spytała Blair.
- Co takiego? – zdziwiła się Regina.
- Krew.
Zapach krwi. To chyba... Tak... Moja ulubiona RH -! – zawołała. Regina i Peter
spojrzeli po sobie.
- Ona czuje krew? – spytał.
-
Pettigrew! Ona jest wampirem czystej krwi! Harry lub ktoś inny może być ranny i
krwawi! – zawołała. I jak najszybciej się dało pobiegli za Blair. Dogonili ją
tuż przed tym, jak zaczęła pić krew, ale niestety zaważyli ich.
- Glizdogon? – spytał Voldemort – Jak nie miło cię widzieć – zakpił – Och, i moja droga siostra. Expelliarmus! – zawołał. Różdżka, która była za jej pazuchą poleciała do jego ręki.
- Oddaj
moją różdżkę, Tom! – nakazała.
- Po co? – spytał obojętnie – Poza tym spójrz, droga siostro – machnął niedbale ręką po pomieszczeniu. Regina i Peter rozejrzeli się dookoła. Zauważyli, że nie było tu większości więźniów. Była tu za to Alianna, która lewitowała pod sufitem pół goła. Marthy nie widzieli nigdzie. McShmita także oraz jego przyjaciela i ojca Blair. Był jednak Harry, który bezwolnie klęczał u stóp Voldemorta. Coś było z nim nie tak. Voldemort trzymał przed nim rękę na wysokości czoła, a przy szyi Pottera był zauważyli sztylet. Był także Percy, który leżał pośrodku pomieszczenia. Oddychał, ale nie mógł się ruszyć. I.... KRWAWIŁ!
- Percy!
– krzyknęła, chcąc do niego podejść. Była już blisko, gdy Voldemort powiedział:
- Stój! – zawołał ostrzegawczo Voldemort.
- Nie
przeszkodzisz mi w zbliżeniu się do mojego przyjaciela i opiekuna! – warknęła i
już robiła kolejny krok, gdy Voldemort powiedział kolejne zdanie.
- Nie ruszaj się, bo zrobię krzywdę Potterowi, a tym samym twojemu twemu opiekunowi! – oświadczył. Regina zatrzymała się i spojrzała na brata. Jeśli nie wykona jego polecenia będzie z nią i jej przyjaciółmi krucho. Jeśli wykona jego polecenie, może przeżyją, ale jak u licha wydostać się stąd żywym i całym. No może i nie całym, ale żywym. Musi wydostać stąd Aliannę, Harry'ego, Percy'ego, Marthę i innych. Pewnie połowa z nich są w lochach lub uciekli. Musi spojrzeć w przyszłość, ale tak, by Voldemort tego się domyślił, że to robi.'Pomyślmy'. Rozejrzała się. Wzięła głęboki oddech, zamknęła oczy i skontaktowała się telepatycznie z przyjaciółmi.
~ "Alianno,
Percy i Harry, słyszycie mnie? ~ spytała.
~ Tak ~ odpowiedzieli jednocześnie.
~
Słuchajcie, muszę coś sprawdzić, a dokładniej chcę zajrzeć na chwilę w
przyszłość i zobaczyć, co się stanie, by temu zapobiec. Problem polega na tym,
by nikt tego nie zobaczył. Musicie odwrócić uwagę wszystkich ode mnie, a
szczególnie mego brata ~ wyjaśniła.
~ Mam pytanie. Czy to, co chcesz zrobić wymaga magii? ~ spytała Alia.
~ Nie. Tylko ziół i skupienia ~ wyjaśniła Regina.
~
Rozumiem. Rzucę na ciebie zaklęcie NiN, a Harry i Alia odwrócą uwagę od
ciebie Voldemorta i reszty ~ wyjaśnił.
~ Ale ty nie masz różdżki ~ przypomniała mu młoda kobieta.
~ Znam
magię Bezróżdżkową. Zaklęcie będzie słabsze, ale będzie działać ~
wyjaśnił.
~ Dobrze. Zgadzam się. Potrzebuję pięciu minut na koncentrację ~ oświadczyła.
~ Zgoda.
Pamiętaj, najsłabszy czar spowoduje cofniecie zaklęcia ~
oświadczył.
~ Tortury też ~ zauważyła Alianna.
~
Faktycznie. One też ~ przyznał jej rację Percy. Ta
rozmowa oczywiście trwała w bardzo szybkim tempie. Gdy w końcu Regina otworzyła
oczy. Usiadła na podłodze i czekała aż Percy rzuci na nią zaklęcie. Tymczasem
Harry zwrócił się do Voldemorta:
- Hej, Tom, po co to robisz? Dlaczego nas nie wypuścisz? – spytał.
-
Przecież wiesz, Potter. By mieć cię przy sobie – wyjaśnił.
- Tak? A po co więc ci twój? Możecie przecież żyć jak rodzina wraz z siostrą. Możecie poznać się bliżej, zbliżyć się – oświadczył.
- Tak, Harry ma rację – wtórowała mu Alianna – Ja nie znałam swojego ojca aż do 13 urodzin – wyjaśniła.
- Możecie się zamknąć? – spytał Voldemort.
- Nie, bo czemu? – spytał Harry.
- Bo... bo... – nie mógł wydusić słowa.
- Teraz – szepnął Percy. Jego głos był bardzo słaby. Wyciągnął w kierunku Reginy drżącą rękę i powiedział ochrypniętym głosem: – Carpe Diem! – szepnął. Nagle Regina zniknęła. Nikt na razie tego nie zauważył, prócz Alianny i Percy'ego, bo Harry był odwrócony tyłem do niej.
- Bo to jest dla ciebie smutny temat? Nie lubisz o tym mówić? A powinieneś. Wyrzuć to z siebie. Powiedz co cię gryzie na temat twojego ojca. Posłuchajmy. To jest bardzo ciekawe – powiedział Harry, wciąż drążąc temat.
~~*~~
Tymczasem Regina spojrzała w bliską przyszłość...
Ta sama sala... Ci sami ludzie... Ta sama sytuacja i ona... Stoi bez ruchu i patrzy na brata zła. Nie może nic zrobić, tylko przyglądać się scenie. Odczuła deja vu. Nagle ona sama podchodzi do Percy'ego, a Voldemort woła "Stój!". Zatrzymała się. Mówi, że nie zabroni jej w ratowaniu jej przyjaciół i opiekuna. Robi jeszcze kilka korków, ale on mówi: "Nie ruszaj się, bo zrobię krzywdę Potterowi, a tym samym twojemu twemu opiekunowi!" więc znowu się zatrzymała. Milczała. Nagle spostrzegła, że zamknęła oczy. Zdała sobie sprawę, że kontaktuje się telepatycznie z Percym, Alianną i Harrym. Po kilku chwilach Harry rozpoczął rozmowę z Voldemortem o jakiś tam różnych rzeczach. Nagle coś się stało. Przestrzeń się zakrzywiła i ruszyła do przodu. Pomieszczenie było takie same. Coś musiało się zdarzyć poza jej umysłem! Wzięła głęboki oddech. Pamiętając, że nie może używać zaklęć, klasnęła w dłonie trzy razy. Wyjęła jeden z liści, pomachała nim przed sobą i wypowiedziała skomplikowaną formułkę. Nagle coś się stało...
~~*~~
Przestrzeń powróciła do normalności. Otworzyła oczy i rozejrzała się. Zobaczyła tuż przed sobą Voldemorta. Nagle poleciał ku niej potężny Cruciatus. Kobieta krzyknęła.
- Cudnie – westchnęła, zanim w nią uderzył. Zaklęcie trwało kilka chwil.
Gdy się skończyło zawołał.
- Wstawaj! – warknął.
- Nie – odpowiedziała, dalej leżąc.
- Powiedziałem: wstawaj! – powtórzył.
- A ja powtórzę: nie – upierała się, wciąż leżąc. Voldemort wściekły
chwycił siostrę za ramię w dość brutalny sposób stawiając na nogi.
- To bolało! – zawołała.
- Miało boleć – odparł z chytrym uśmiechem na twarzy.
- Słuchaj, Tom...
- Nie będę cię słuchać! – oznajmił, odwracając się ku Potterowi.
- Będziesz! – zawołał Harry. Wszyscy na niego spojrzeli – To twoja siostra.
- Zamknij się, Potter! – krzyknął.
- Nie! – zawołał buntowniczo.
- Przestańcie obaj! Po co te walki?! – krzyknęła Regina.
- Nie wtrącaj się! – zawołał Voldemort i rzucił w nią zaklęciem, ale Harry wyczarował tarczę, która spowodowała, że Voldemort poleciał kawałek dalej.
- Słuchaj, Riddle – odezwał się Harry podchodząc do niego powolnym krokiem.
1 komentarz:
Dziś krótko, bo jutro do szkoły... a jest późno..
Rozdział fajny...
Zapraszam do skomentowania:
8 rozdziału na:
http://z-zycia-wybranca.blogspot.com/
i Prologu na nowym blogu:
http://przygody-hp.blogspot.com/
Ja muszę iść...
Pozdrawiam,
ϟ Ginny ϟ (piszę z innego konta, bo nie mam czasu przełączać)
Prześlij komentarz