Harry szedł powolnym krokiem, krzywiąc się co chwila z bólu.
- Jeśli uwolnisz przynajmniej kilkoro z nas, zrobię, co chcesz, nawet będę przychodzić do ciebie i donosił o planach Zakonu. Muszę jednak wykonać trzecią próbę u wampirów. Oni czekają na mnie i Aliannę. Proszę cię tylko o wypuszczenie moich przyjaciół – pokazał na nich, po czym wymienił ich: – a wśród nich są: Percy Levender, Peter Pettigrew, Martha i Alianna Gaunt, Hantor Pohatr, Cyryl McShmit, twoja siostra, Regina, Blair Hamilton, jej ojciec oraz ja – oświadczył.
- Ale, Potter, jeśli połączysz trzy części pierścionka, Morgana ona powróci do życia i nikt jej nie powstrzyma – wyjaśnił Voldemort.
- Jest sposób na jej powstrzymanie – odezwała się niespodziewanie Regina.
- Jest? Jaki? – spytał Harry, spojrzawszy na nią. Regina wstała powoli i podeszła do nich, a potem stanęła tuż obok Harry'ego, patrząc na brata swoimi czarnymi oczami, oznajmiając:
- Tom, wiesz, co musisz zrobić – stwierdziła, patrząc na niego nie twardym spojrzeniem, ale spokojnym i uprzejmym. Ten patrzył na nią przez chwilę swoimi czerwonymi oczami, jednak ona się nie przestraszyła, tylko stała, czekając na to, aż odpowie – Tom, proszę cię – prosiła po chwili milczenia.
- Ale ja... nie wiem – tu wstał i odwrócił wzrok od niej i Harry'ego – czy nadal to potrafię. Głos mi się zmienił od tamtego czasu – oświadczył i po raz pierwszy w oczach Toma Marvolo Riddle'a było widać, iż jest speszony i zmartwiony.
- Ale co musi zrobić? – spytał Harry. W tym momencie podszedł do nich Percy i podał Voldemortowi przedmiot. Wyglądem przypominał zwyczajną gitarę elektryczną, ale coś było w niej więcej. Czuć było od niej magię.
- To przecież moja gitara! – zawołał Harry.
- Nie, Harry. To gitara Toma Jr. Są podobne. Obie różnią się czterema szczegółami. Po pierwsze inaczej brzmią. Po drugie: na drewnie obu gitar są wasze inicjały, a inaczej się przecież nazywacie, co nie? Po trzecie: inny mają wpływ na magiczne stworzenia, mugoli i czarodziejów. I po czwarte: są innego koloru. Przypatrz się – Harry przyjrzał się tym szczegółom. Percy miał rację. Na drewnie gitary były inicjały Voldemorta T.M.R., a gitara była czarno-zielona, a jego samego biało-czerwona.
- Voldemort, muszę ci coś powiedzieć – odezwał się nie śmiało Harry.
- Co takiego? – spytał Riddle, przyglądając się swojej gitarze, jakby nie widział niczego poza nią.
- Gdy byłem u elfów dostałem gitarę podobną do twojej, ale koloru czerwonego, którą potem użyłem u druidów. Zorganizowano tam koncert. Miałem zagrać solo kilka piosenek. Pod koniec koncertu coś się stało. Stanąłem na podium i poczułem wtedy, jakbym był w jakimś transie. Potem mi powiedziano, że grałem piosenki jakiegoś zespołu z dawnych lat. Jeśli dobrze pamiętam nazywali się... Lucem – szepnął.
~~*~~
Kilka sekund wcześniej; Dom Potterów...
Jack obudził się, gdyż ból minął. Zszedł na dół, a zauważywszy, gdzie się znajduje, zbiegł po reszcie stopni. Był już w progu salonu i miał już coś powiedzieć, gdy nagle i niespodziewanie padł na kolana i upadł nieprzytomny na podłogę. Jego obecność zauważył jakichś auror. Nachylił się nad nim, sprawdzając jego stan.
- Panie Potter, może pan tu podejść? – powiedział głębokim głosem. Ten podszedł, a zobaczywszy swego drugiego syna, wziął go na ręce i położył na tapczanie.
- Czy on... śpi? – spytała jakaś aurorka.
- Muszę przyznać, że tak, ale nie obawiajcie się, to chwilowe – wyjaśnił im James, po czym spojrzał na swojego przyjaciela i żonę spojrzeniem pełnym obawy. Ci skinęli głową, gdyż wzrok mężczyzny mówił sam za siebie. Chłopak w tej chwili miał proroczy sen.
~~*~~
We śnie Jacka...
Puchon rozglądał się dookoła, nie wiedząc, gdzie się znajduje. Było ciemno, jak w grobie. Żadnego światła. Nagle pojawili się przed nim najpierw Harry, potem Voldemort, następnie słudzy Riddle'a, a na końcu jego ojciec i Morgana. Nie miał pojęcia, co się dzieje, ale czuł, że zaraz to się wyjaśni. Voldemort miał bardzo skwaszoną minę, Harry zresztą także. Jack zauważył, że Voldemort i Harry ściskają sobie dłonie. Nad ich dłońmi pojawiła się biała poświata. Puchon miał wrażenie, że jest to jakaś umowa lub Kontrakt. W momencie, gdy ta poświata się pojawiła, rozległ się głos:
- Wybraniec sprzymierzy się na jakiś czas ze swoim wrogiem – film się urwał i powrócił do swojego domu.
~~*~~
Dom Potterów...
Jack obudził się na tapczanie w salonie. Nad nim wisiały głowy jego rodziców i Remusa, a także aurorów. Spojrzał na nich lekko nieprzytomnym wzrokiem i wyrecytował:
- Wybraniec sprzymierzy się na jakiś czas ze swoim wrogiem – powiedział monotonnym głosem.
- Że co?? – zawołali, niektórzy aurorzy. Nikt im nie odpowiedział. James pstryknął synowi przed oczami.
- Synu, jak się czujesz? – spytał.
- Jako tako – westchnął, ale po chwili powiedział: – Tato, Harry... – urwał, gdyż Remus mu przerwał, mówiąc:
- Wiemy, Jack. Sprzymierzy się z Riddlem na jakiś czas. Skoro wypowiedziałeś proroctwo, ma to więc jakieś znaczenie dla bliskiej przyszłości. Zaczekajmy na bieg wydarzeń – oznajmił. Nikt już więcej nie powiedział.
~~*~~
Piekielny Dwór...
- COOOOO??? – krzyknęli jednocześnie Tom i Regina tak głośno, że wszyscy zakryli sobie uszy. Rozmawiali o piosenkach, które zagrał Harry na koncercie u druidów.
- Jakie
piosenki zagrałeś???? – dopytywał się Voldemort, chwyciwszy go za ramiona,
zapominając na chwilę o swojej gitarze.
- Ała!! To boli!! Puść mnie, to powiem!! – zawołał.
- Tom,
puść go! Nie widzisz, że zadajesz mu ból? – zawołała Regina, próbując go
odsunąć od Harry'ego. Voldemort puścił Pottera i spytał już spokojniej.
- Więc... ekhm... więc jakie piosenki śpiewałeś? – spytał zerkając, co chwilę kątem oka na siostrę i Percy'ego. Harry patrzył na całą trójkę.
- "Jak
zapomnieć" – zaczął, a Regina rozszerzyła oczy – "Bezczas"
i "Bezduszni" – wyliczał. Voldemort i Regina spojrzeli po
sobie. Jedno było zaskoczone, a drugie przerażone. Potem spojrzeli na...
Percy'ego, ale on patrzył z uśmiechem na Harry'ego. Nagle Percy usłyszał w
głowie telepatyczny głos swej matki:
~ Percy, słyszysz mnie?
~ Tak,
mamo. Co się stało? ~ spytał.
~ Jack wypowiedział dwie przepowiednie. Pierwsza to: "Ojciec Lorda Voldemorta zostanie opętany przez mroczną kochankę z przeszłości.", a druga to: "Wybraniec sprzymierzy się na jakiś czas ze swoim wrogiem". Wypowiedział je dzisiaj w małych odstępach czasu. Co robić? ~ spytała. Percy myślał przez krótką chwilę przypominając sobie, co się wtedy wydarzyło. Nagle przypomniał sobie kolejną przepowiednię, która zostanie dziś lub w najbliższym czasie wypowiedziana.
~ Czekajcie
na kolejny sen. Powinien być już wkrótce ~ odparł. W tym momencie
usłyszał bardzo głośny głos Pottera:
- Halo! Ziemia do Levendera!! – wrzasnął mu ktoś w ucho.
- Co? Co
się dzieje? – zapytał głupio, rozglądając się. Najwyraźniej odpłynął i niczego
nie słyszał.
- Pytaliśmy cię, dlaczego Harry akurat te piosenki zaśpiewał? – spytała Regina.
- Och, więc... eee... dlatego, że ma trzy osobowości – odparł.
- Osobowości? – spytał wyżej zainteresowany.
- Tak. Ty
sam, a także Godryk Gryffindor, bo jesteś jego wcieleniem oraz Salazar
Slytherin, gdyż Voldemort "...naznaczył cię równym sobie...".
Wy trzej, Godryk, Salazar i ty, Harry jesteście bardzo utalentowanymi muzykami.
Dlatego Gwiazdy Amberlis zadziałały na ciebie. Dały ci ten kamień, byś był
bezpieczny i chroniony jednocześnie, ale jak powiedziała Elyon miał ci także z
czasem odbierać siły witalne, więc musisz się pospieszyć i wracać do szkoły –
oświadczył.
- Co masz na myśli, że "mam wracać do szkoły"? – spytał Harry.
- To, że
bariera wokół królestwa wampirów zanika i trzeba się spieszyć. Jeśli zniknie,
wampiry ze wschodu będą miały niezłą ucztę – wyjaśnił z niesmakiem.
- Jak to zrobimy? – spytała Martha.
- Ale co?
– spytał Harry.
- No... to połączenie pierścionka – wyjaśniła.
- Po
pierwsze potrzebny jest nam twój syn, Voldemorcie – odezwał się Percy.
- Mój syn? – zdziwił się Voldemort – Który? – zapytał z zainteresowaniem.
- Teronit
– wyjaśnił – Potrzebne są trzy osoby do połączenia pierścionka. Niestety nie
mamy Morgany – zmartwił się Percy.
- Mamy – rozległ się czyjś głos. Z głębi korytarza wyszedł Tom Riddle senior.
- Tata? –
spytała Regina.
- Co ty tu jeszcze robisz, ojcze? – spytał Voldemort. Wszyscy spojrzeli nie na pana Riddle'a, ale na Lorda. Był to dziwny obrazek. Ojciec i syn wpatrywali w siebie po tylu latach, jak gdyby nigdy nic. Najdziwniejsze było to, że Voldemort zwrócił się do niego per "ojcze". Kompletny szok.
- Ekhm,
więc wyjaśnij nam, Thomasie – Percy zwrócił się do pana Riddle'a – Gdzie jest
Morgana? Przecież ona nie żyje od wielu stuleci – oświadczył.
- Ona żyje... we mnie – wszyscy oniemieli, a Percy zaczął coś podejrzewać – Mam z nią telepatyczny kontakt – 'No jasne!'. Pomyślał Percy – Pragnę ożywić moją żonę, a Morgana nam w tym pomoże – wyjaśnił – 'Przepowiednia Jacka'. Pomyślał Percy, a na jego twarzy pojawiło się przerażenie. 'Ona ma nad nim kontrolę, ale z zewnątrz tego nie widać'. Stwierdził w myślach. 'Coś muszę zrobić!'. Dodał w myślach.
- Przepraszam, że się wtrącę, ale niedawno Jack miał proroczy sen o Morganie i o tobie, ojcze. Treść przepowiedni brzmi: "Ojciec Lorda Voldemorta zostanie opętany przez mroczną kochankę z przeszłości" – wyrecytowała Regina.
- Zgadza
się – westchnął Percy – Zastanawiacie się się skąd ja to wiem? – dodał
zauważywszy ich miny – Dowiedziałem się przed chwilą o tym od swojej matki –
odezwał się Percy patrząc na pana Riddle'a z obawą, po czym spojrzał na
Voldemorta, następnie na Harry'ego, potem na Reginę i z powrotem na pana
Riddle'a – Thomasie, posłuchaj. Znałem osobiście Morganę Le Fay i wiem, że nie
ma dobrych zamiarów. Ona i jej siostra nauczyły Salazara czarnej magii i
manipulowały nim tak, by w końcu po kilku latach zabił swego najlepszego
przyjaciela i partnera w walce. Godryka i jego siostrę. Morgana zrobi
wszystko, by zniszczyć ponownie przyjaźń czwórki Założycieli. Jeśli twierdzisz,
że jedynym rozwiązaniem jest to, by zaufać tobie poprzez Morganę zrobimy tak
jak mówisz, ale możemy też użyć, któregoś z Założycieli lub Merlina, ale
wątpię, by to się udało – oznajmił.
- Dlaczego? – spytał Harry.
-
Dlatego, że pierścienia może użyć tylko Morgana lub osoba bliska sercu, której
potrzebne jest jej ciało. Jednak Morgana potrzebuje ciała, by użyć pierścienia,
dlatego potrzebny jest do tego nasz ojciec. Problem polega na tym, że jest
mugolem i potrzebuje do tego magii – wyjaśnił Voldemort.
- Niekoniecznie – odezwał się pan Riddle.
- Jak to?
– spytali wszyscy.
- Morgana powiedziała mi, że potrzebuje ciała Meropy, by w niego wejść i użyć tym samym swojego pierścienia. Potrzebuje też Eliksiru Wskrzeszenia, aby ożywić jej ciało, a nie duszę. Kogoś bliskiego sercu, czyli Merlina oraz czegoś, co jest esencją magii, ale z zewnątrz wygląda nie pozornie. Morgana mówi, że to może być jakiś przedmiot lub część osoby. Coś co jest magiczne i nie potrzeba do tego zaklęcia. To jest tak zwany Rytuał Przywracający Życie – wyjaśnił.
-
Rozumiem – odezwał się Percy – Chcesz nam uświadomić, że aby pokonać Morganę,
trzeba ją przywrócić do życia tak, jak Voldemorta do ciała? – spytał.
- Tak – odpowiedział pan Riddle.
- A skąd
pan wie, jak ciało pana syna zostało przywrócone do normalności? – spytał
Harry.
- Morgana mi powiedziała. W przeciwieństwie do Reginy, która przewiduje przyszłość, Morgana obserwuje przeszłość. Opowiedziała mi wszystko o was, lecz tylko to co wie – wyjaśnił.
- Ach tak
– szepnął Harry.
- O, nie! – krzyknęła Regina, nagle coś sobie przypomniawszy.
- Co się
stało? – spytał Percy. Kobieta zwróciła się do niego w innym języku, a
dokładniej w języku polskim, tak by nikt ich nie zrozumiał, a szczególnie jej
ojciec.
& Przypomniało mi się, że zostawiłam Potterów i Remusa Lupina w Dolinie Godryka razem aurorami! Miałam im przysłać jakiegoś wampira, by przysłał tutaj aurorów i nas uratowali oraz odesłali z powrotem do domu & wyjaśniła. Percy spojrzał na nią.
& Trzeba
kogoś tam podesłać i to jak najszybciej & oświadczył również w tym
języku.
- Znasz język polski? – spytał Harry Percy'ego.
- Tak –
odparł – Musisz się go nauczyć, Harry i to jak najszybciej – odpowiedział w
języku angielskim & Regino, z kim tam poszłaś? &
spytał w języku polskim.
& Z panną Hamilton & odparła także w tym języku wskazując na wampirkę.
-
Rozumiem. Więc McShmit tam pójdzie – następne zdanie powiedział już w jeszcze
innym języku % McShmit, idź z Peterem do Doliny Godryka nr 12.
Są tam Potterowie, Lupin i paru aurorów. Wyjaśnijcie im sytuację %
kolejne zdanie powiedział już po angielsku, zwracając się do Czarnego Pana: –
Voldemort, wybacz, że przejmę w twoim zamku inicjatywę dowodzenia, ale to jest
w tym momencie konieczne – oświadczył.
- Ale o co chodzi, Levender? – spytał w wężomowie. Percy westchnął teatralnie.
- Chodzi
o to, że Regina w tym całym rozgardiaszu powiadomiła aurorów, a oni są teraz
nam nie potrzebni. Będą nam zawadzać w obecnej sytuacji – wyjaśnił w
mowie węży, by Thomas, a tym bardziej Morgana, nie zrozumieli o czym
rozmawiają, gdyż wiedział, że Morgana nie rozumie żadnego z tych języków – Dochodzi
jeszcze próba Harry'ego. No właśnie! Alia. Prosiłbym cię byś ją szczególnie
wypuścił oraz Petera Pettigrew, Marthę Gaunt, Hantora Pohatra, Cyryla McShmita,
swoją siostrę, mnie, a także Blair Hamilton, jej ojca, no i Harry'ego –
oświadczył.
- Co wy jesteście tacy uparci na moją kuzynkę? – spytał Voldemort tym razem po angielsku.
- Bo ona
jest ważna dla mnie – odezwała się Martha. Voldemort spojrzał na nią.
- Ty jesteś Martha Gaunt? - spytał.
- Tak –
odpowiedziała.
- Jesteś spokrewniona z Morfinem Gauntem? – spytał.
- Tak. To
mój pradziadek. Morfin Gaunt miał syna Michaela, a on miał córkę Aliannę. A ja
jestem jej córką. Przybywam z królestwa wampirów, gdzie czas płynie inaczej –
wyjaśniła.
- Ach tak – mruknął.
- Dobra.
Voldemort, możesz odwołać swoich ludzi? Oni też będą nam zawadzać – poprosił
Percy.
- Pod warunkiem że ty odwołasz swoich – oświadczył.
- A czy
ty po tym wszystkim wypuścisz tych, których wymieniłem? – spytał. Voldemort
zmrużył oczy, po czym zaczął chodzić w tą i z powrotem ze skrzyżowanymi rękoma
z tyłu i myślał, co chwilę zatrzymując się i zerkając na Percy'ego.
W końcu po kilku minutach odparł:
- Dobrze.
Zgoda – Percy uśmiechnął się – ale – Percy przestał się uśmiechać – dopiero jak
skończymy to, co mamy zrobić i jak Potter skończy swoją próbę – oznajmił.
- A co z Teronitem? – spytał Harry.
- A no
tak. Jest on potrzebny. Dobra. On pójdzie z nami. Malfoy! – zawołał do
Lucjusza. Ten przybył natychmiast.
- Tak, panie? - spytał, skłoniwszy się przed nim.
- Odwołaj
wszystkich. Niech wracają do swoich domów. Wampirów też. Niech zostaną tylko
strażnicy – rozkazał. Malfoy trochę zdziwiony ruszył ku Śmierciożercom i
przekazał im rozkazy od ich pana, po czym oddalili się – Porozmawiamy w moim
gabinecie – powiedział zimnym głosem. Zaprowadził ich dwa piętra wyżej. Weszli
do jednego z pokoi. Był on duży i przestronny.
- Wow! – zawołali wszyscy.
- Jeszcze
tu nie byłem – powiedzieli jednocześnie Harry i Percy.
- Nie byłeś? – spytał Voldemort Percy'ego.
- W
sensie w tym gabinecie – poprawił się Percy.
- Ach tak. Rozumiem. Dobra, przejdźmy do rzeczy. Levender, kogo potrzebujesz od siebie do połączenia pierścionka Morgany? – spytał.
-
Przepowiednia mówi o trzech osobach. Z przeszłości, teraźniejszości i
przyszłości. Ja właściwie, pochodzę z każdych z tych czasów, ale bardziej
pasuję jako Podróżnik W Czasie, czyli do drugiej części przepowiedni –
wyjaśnił.
- Jak brzmi ta przepowiednia? – spytała Martha.
- Też się nad tym zastanawiam – odezwał się Voldemort. Wszyscy patrzyli na Percy'ego w oczekiwaniu, że im wyjaśni tę zagadkę. Ten spojrzał na każdego z osobna. Nie miał wyboru, jak wyrecytować przepowiednię. Wziął głęboki oddech i zaczął mówić.
- "Gdy
na nieboskłonie pojawią się trzy gwiazdy Amberlis przy sierpie księżyca dwa dni
później Czarny Pan wychyli zdolność swą, po czym spróbuje zawładnąć światem!
Nikt nie da mu rady! Tylko Moc Mrocznej Duszy pokona go. Jednak od
wieków jest podzielona na trzy kamienie rozproszone po świecie. By złączyć trzy
części pierścienia Morgany potrzeba: odwagi, mądrości i żywiołów natury. Tylko
Wybraniec Losu może go odnaleźć. Tylko Wybraniec może go zniszczyć. I tylko
Wybraniec może pokonać Czarnego Pana! Ale tylko trzy osoby mogą złączyć
kamienie! Mroczna Kochanka Z Przeszłości. Podróżujący W Czasie Wybraniec. I
Bliźniak Duchowy będący synem Czarnego Pana. Czy podzielone kamienie zostaną
połączone, mimo że Wybraniec i ostatni Czarny Pan są wrogami? I czy ojciec
ostatniego Czarnego Pana przezwycięży kontrolującą go czarownicę?" –
wyrecytował Percy.
- Kto jest Bliźniakiem Duchowym Teronita? – spytał z zaskoczeniem Voldemort. Percy spojrzał na niego z równym zaskoczeniem, po czym na Harry'ego i znowu na Voldemorta.
- Alina
Anderson – odparł.
- Co? A kto to? – spytał Voldemort.
- Ee... – zająknął się Percy.
- To moja
kuzynka ze strony matki – wtrącił się Harry – Moja matka ma brata Aidrene'a
Evansa, ale nie wiadomo dlaczego zmienił nazwisko na Anderson – powiedział
szybko, aby mu nikt nie przerwał – Kiedyś więziłeś tu Julie Anderson. To jego
żona i matka chrzestna Jacka, a także matka Aliny – wyjaśnił.
- Ach, teraz pamiętam. Twego brata także. Dobra, wracajmy do sprawy – podszedł do kominka i wrzucił garść Fiuu w płomienie i zawołał w ich kierunku: – Teronit! Przyjdź do mojego gabinetu. Tylko nie bądź zaskoczony widokiem osób, które u mnie będą – dodał. Następnie usiadł w swoim fotelu za biurkiem – Usiądźcie – powiedział.
- Nie.
Postoję – powiedzieli jednocześnie Harry i Percy. Coraz częściej mówili
jednocześnie.
- Ja także – oświadczyła Martha.
- Ja
usiądę. Padam z nóg – westchnęła Blair. Już siadała, ale Martha ją
powstrzymała. Wyjaśniła jej cicho, dlaczego nie powinna tego robić. Blair
natychmiast wstała.
- Więc ja także postoję – powiedział Cyryl, słysząc rozmowę dziewcząt.
- To ja
również – oświadczył Hantor.
- Bardzo dobrze – powiedział Voldemort.
-
Dlaczego nie chcecie usiąść? – spytał pan Riddle.
- Bo te fotele są pułapkami. Gdybyśmy w nich usiedli, a Voldemortowi by się coś nie spodobało przywiązałby nas do nich – wyjaśnił Harry.
- I nie
tylko – wtrącił Percy – Widziałem już te fotele. Używał ich Gridenwald –
oznajmił. Widząc jednak zainteresowanie na twarzach zgromadzonych dodał: –
Przypadkiem byłem u niego i wpadłem w pułapkę. Nie tylko przywiązał do fotela,
ale także potraktował prądem i jakimś zaklęciem, a tylko siedziałem w fotelu –
wyjaśnił. Nagle ktoś zapukał do drzwi.
- Wejdź, synu – zawołał Voldemort. Hantor i Blair, którzy stali przy drzwiach odsunęła się szybko.
-
Wzywałeś mnie, ojcze? – spytał chłopak.
- Tak. Rozejrzyj się i bądź spokojny – poradził.
-
Dlaczego mam się rozejrzeć? I czemu mam być spokojny? – spytał, rozglądając
się. Nagle zobaczył wielu ludzi, w tym Harry'ego.
- Potter? Co tu robisz? – spytał, wyciągając różdżkę.
-
Teronit! Schowaj różdżkę! – zawołał jego ojciec, gdy ten celował w Wybrańca.
- Ale ojcze! – zawołał Teronit.
- Bez
dyskusji, chłopcze! Oni są nietykalni! Wyjaśnię ci, dlaczego, ale usiądź! I to
już! – krzyknął.
- Tak, ojcze – powiedział chłopak, zwieszając głowę i usiadł posłusznie w fotelu przed biurkiem.
-
Zbliżcie się. Nie musicie siadać, ale się zbliżcie – poprosił Voldemort do
reszty zgromadzonych w pomieszczeniu.
- Czy mi się wydaje, Tom, że on jest twoim synem? – spytał pan Riddle.
- Tak –
odpowiedział – Na moje nie szczęście jego matka nazwała go moim imieniem. Ma
bliźniaka, którego nazwała po moim dziadku – wyjaśnił.
- To dlatego tak cię nazywają. Teraz rozumiem – zamyślił się Harry.
- Dobra,
nieważne. Mam wyjaśnić synowi, czemu go wezwałem – oświadczył.
- W porządku – powiedział Percy.
Tak więc
Voldemort po kolei opowiadał o, co chodzi. Czasami coś Percy lub Harry czy pan
Riddle dopowiadali.
- No dobrze, ale kim on jest? – spytał pokazując na pana Riddle'a.
- To mój
ojciec, czyli twój dziadek – odpowiedział Voldemort.
- Jak to? Przecież go zabiłeś wiele lat temu – stwierdził.
-
Przywróciłem go do życia dzięki Eliksirowi Wskrzeszenia – odezwał się Harry.
- I dzięki, któremu przywrócimy także twoją babcię, ale potrzebujemy jej ciała oraz magicznego przedmiotu – powiedział pan Riddle.
- Wiem! –
zawołał triumfalnie Harry.
- Co wiesz? - spytała Martha, trzymając się za pierś w okolicach serca, bo tak Harry ją przestraszył nagłym krzykiem. Harry zdjął z lewego palca pierścień i pokazał go.
-
Dostałem go od Merlina. Gdy byłem u elfów ukazywał mi drogę, jak przechodziłem
przez labirynt – wyjaśnił.
- To może się udać – powiedział pan Riddle w zamyśleniu.
- Więc co
teraz? – spytała Blair.
- Teraz musimy iść po ciało Meropy. Potter, gdzie masz Eliksir Wskrzeszenia? – spytał najstarszy Riddle.
- Tutaj –
odparł, wyjmując fiolkę zza pazuchy.
- Dobrze. Synu, jest jakieś miejsce, które nadaje się na rytuał? – spytał Voldemorta.
- A czy
to wymaga kotła i wody? – spytał Tom II. Pan Riddle chwilę milczał, aż
odpowiedział:
- Morgana mówi, że tak. I że to musi być na świeżym powietrzu – odparł.
- To mów
tak od razu! Idziemy na zewnątrz. Teronit, idź do pracowni Snape'a i weź
kociołek oraz ingrediencje – nakazał.
- Tak jest, ojcze – powiedział.
-
Teronit, zaczekaj – pan Riddle, zatrzymał go w połowie korytarza – Weź jeszcze
te składniki – poprosił dając mu małą kartkę z listą składników.
- No dobrze – powiedział.
- Możemy
iść – powiedział wróciwszy do Percy'ego i reszty.
Nieco później...
Ktoś
deportował się po ciało Meropy. Pan Riddle przygotował wodę w kociołku. Czekał
na Teronita ze składnikami do eliksiru. Harry też był gotowy ze swoim eliksirem
i pierścieniem.
- Harry,
mam złe przeczucia co do eliksiru Thomasa – odezwał się szeptem Percy.
- Jak to? – spytał Harry także szeptem.
-
Widzisz, Harry Thomas dał kartkę Teronitowi. Sądzę, że były tam składniki do
innego eliksiru. Jeśli są to składniki, o których myślę to jesteśmy w
niebezpieczeństwie. I to poważnym – wyjaśnił.
- Ale co masz na myśli? – spytał.
- Mam na myśli to, że lista składników, które dał pan Riddle swemu wnukowi są wzmocnieniem do Eliksiru Wskrzeszenia. Jak wiesz, twój eliksir może ożywiać zmarłych czyniąc ich jednocześnie nieśmiertelnymi. By Morgana nie weszła do ciała Meropy i mogła przeją kontrolę nad swoim ciałem oraz uśpić jej świadomość musisz z nią porozmawiać z dala od Thomasa. Z drugiej strony bez Morgany i mocy Mrocznej Duszy nie możemy pokonać Voldemorta – wyjaśnił.
- Więc co
zrobimy? – spytał Harry.
- Musimy skontaktować się ze świadomością Meropy, by użyła Żywiołu Miłości – wyjaśnił Percy.
- Żywiołu Miłości? – zdziwił się.
- Tak.
Ten żywioł ukazuje się przeważnie co drugie pokolenie lub można się go nauczyć
jeśli ma się ogromną moc i jest się dobrym, jak ty – wyjaśnił – O rety, spójrz.
Teronit idzie – wydyszał, widząc bruneta – Chodź – podeszli do czarnowłosego –
Teronit, pokaż tę listę – poprosił Percy. Przejrzał ją szybko i przeraził się –
Na Merlina! – spojrzał na fiolkę w ręku pana Riddle'a – Nie! – krzyknął i
wyrwał ją mu z ręki.
- Co robisz? - spytał oburzony Ślizgon.
-
Zgłupiałeś? – zawołał – TY chcesz ożywić Morganę i pozwolić, by świadomość
Meropy była uśpiona?! – wrzasnął.
- Jak to? – spytał pan Riddle.
- Co tu
się dzieje? – rozległ się głos Voldemorta.
- Spójrz – pokazał mu listę. Po chwili Voldemort spojrzał na Percy'ego.
- Nie
rozumiem o, co chodzi – powiedział.
- No tak. Nie znasz składu Eliksiru Wskrzeszenia – machnął różdżką, przywołując odpowiednią księgę. Otworzył na odpowiedniej stronie i pokazał skład. Voldemort przeczytał go. Po kilku chwilach wytrzeszczył oczy i spojrzał na ojca. Podszedł do niego i wyciągnął różdżkę, ale Percy chwycił jego szatę i pokręcił przecząco głową na znak, by tego nie robił – Nie rób tego, proszę. On nie zna takiego bólu. Poza tym jest nieśmiertelny. Im częściej będziesz rzucał zaklęcia torturujące na ludzi, którzy wypili Eliksir Wskrzeszenia, tym coraz więcej nieśmiertelności z nich zejdzie. Rzucisz w nich Avadą, nie zabijesz ich, ale tylko osłabisz nieśmiertelność. Jednak im częściej to będziesz robić, tym bardziej będziesz ich osłabiać aż w końcu skonają – wyjaśnił.
- Kiedy
będę wiedzieć, kiedy będą umierać? – spytał Voldemort. W jego głosie słychać
było podniecenie.
- Wokół ich ciał pojawi się kolorowa poświata, ale w ostatnich chwilach życia pojawi się na chwilę błękitną – wyjaśnił – Nikt jej nie widzi, prócz tych, co wypili ten eliksir. Oni widzą kolor błękitny tego eliksiru, a dla nas mieni się kolorami tęczy – wyjaśnił.
- Więc
czemu moi rodzice nie mienią się kolorami tęczy? – spytał Harry.
- Bo chodzi tu o eliksir – zaczął – Po wypiciu go ciało mieni się błękitnym kolorem, a dla nas on jest niewidzialny, co świadczy kolor eliksiru. Wokół ciała ludzi, którzy go wypili jest błękitna poświata. My ją widzimy jako barwę koloru tęczy, która jest widoczna w kociołku, gdy ważymy eliksir. Dla tych, co wypili ten eliksir widzą błękitną poświatę, a my jej nie widzimy, bo jesteśmy śmiertelni – wyjaśnił.
- Ale ja
jestem nieśmiertelny! – przypomniał mu ostrym tonem Voldemort. Percy westchnął
cierpliwie.
- Wiemy, ale ty stworzyłeś Horkruksy, a to jest tylko czarna magia. Eliksir Wskrzeszenia to jest połączenie wielu dziedzin i rodzaju magii. Nie tylko czarnej, ale także białej, druidzkiej, elfickiej, wampirzej oraz dodatek ziół i fragmentów stworzeń – wyjaśnił. W tym samym czasie żadne z nich nie zauważyło, że pan Riddle wlewał do kociołka składniki, które przyniósł mu jego wnuk. Percy zajmował się rozmową z Harry i Voldemortem. Pierwszy, który zauważył co robi Thomas Riddle był jego syn.
- Hej! –
krzyknął i chwycił go za nadgarstek. Niespodziewanie Tom II krzyknął. Cofnął
się i zgiął się wpół.
- Co się stało? – spytał Harry.
- Moja
ręka... parzy! – jęknął nie swoim głosem. Percy wyczarował garniec z zimną
wodą. Bez namysłu Voldemort włożył tam rękę. Woda zasyczała, a mężczyzna
odetchnął.
- Co się tak właściwie stało? – spytał Percy, próbując go nie dotknąć, ale próbując pomóc mu wstać.
- Ojciec
wkłada składniki! Właśnie włożył serce Ognistego Smoka! Chwyciłem go za
nadgarstek, aż nagle wszystkie kości jakby się poruszyły zadając mi ogromny
ból! Większy od eliksiru, który ma Snape, gdy przychodzi na zebrania, by kogoś
torturować – wyjaśnił.
- Kości? – zdziwił się Percy. Riddle kiwnął w milczeniu głową – Czy wasze skóry się zetknęły? – spytał z nie małym zaskoczeniem. Ten kiwnął ponownie milcząco głową – Zaraz wracam! Pilnujcie go! – zawołał, wskazując na Riddle'a seniora. Deportował się. Wrócił po kilku chwilach z Peterem – Chciałbym coś sprawdzić – zaczął. Podszedł do pana Riddle'a i chwycił za ramię i poprowadził go siłą do Voldemorta – Wyjaśnię co zamierzam zrobić. Jest takie czarno magiczne zaklęcie, które umożliwia powrót do ciała pod warunkiem, że masz wrogów, zmarłego ojca i wierne sługi, które odetną dla ciebie nawet głowę czy rękę. No i jest się pół żywy oraz jest czarnoksiężnikiem takim jak Voldemort – wyjaśnił panu Riddle'owi – A, i na tyle odważny, by użyć tego zaklęcia – wyjaśnił na koniec.
~ Lub
szalony ~ przekazał telepatyczny komentarz Harry. Percy tylko
uśmiechnął się półgębkiem.
- Zaklęcie trzech potężnych składników. Ciało, krew i kość – stwierdził pan Riddle.
- Tak –
potwierdził Percy.
- Ojcze, skąd ty...? – zaczął Voldemort, ale ten odpowiedział na niedokończone pytanie syna.
- Morgana
mi wyjaśniła o tym telepatycznie. To ona wymyśliła ten eliksir i zaklęcie –
wyjaśnił.
- Percy, co chciałeś sprawdzić? – spytał Peter.
- Dzięki
za przypomnienie, Peter. Voldemort, posłuchaj, to co teraz chcę sprawić sprawi
ci ból. Tę trójkę wykorzystałeś do stworzenia ciała i odzyskania mocy. Po
przywróceniu ciała oraz mocy dotyknąłeś Harry'ego i sprawiałeś mu ból nie
zadając sobie bólu. Jednak, gdy dotknąłeś skóry ojca spowodował tobie ból. Nie
wiem czemu. Pamiętasz co się stało w Dolinie Godryka za drugim razem, gdy tam
byłeś? – spytał patrząc na niego – Albo mi się wydawało, albo moc miłości
osłabiła cię tak, że Harry'ego i mnie mniej bolała blizna. Odczuliśmy mniejszy
ból. Harry, jak duży ból czułeś, gdy Voldemort cię dotykał po wizycie w twoim
domu? Czy taki sam jak wtedy na cmentarzu? – spytał. Harry zastanowił się przez
chwilę.
- Jeśli się nad tym tak teraz zastanowić... to rzeczywiście od tamtego czasu czułem słabszy. Dał się znieść – wyjaśnił.
-
Rozumiem. Proszę, by każdy z was po kolei podchodził do Voldemorta i dotknął
jego ciała – poprosił – A ty się na to zgodzisz. Chcę sprawdzić, czy to działa.
Czy ból działa w odwrotną stronę poprzez dotyk – wyjaśnił Percy, patrząc ostro
na Voldemorta.
- Ale Percy – odezwał się Harry – Jeśli ja dotknę Voldemorta ty też to poczujesz – zmartwił się.
- Nie
przejmuj się – powiedział, kręcąc sprzecznie głową – Nic mi nie będzie. Poza
tym oto właśnie chodzi – oświadczył.
- Co? – zdziwił się Voldemort.
- Chodzi
oto, żeby najpierw sprawdzić czy pojedynczo odczuwasz od nich ból, a jeśli nie,
to niech cię dotkną jednocześnie – wyjaśnił. Wszyscy czterej spojrzeli najpierw
na Percy'ego ze zdziwieniem, a potem po sobie. Tak zrobili. Jakie było ich
zdziwienie, że tylko Voldemort poczuł ból, a Harry nie.
- Jak to możliwe, że nic czuję? – spytał Harry, patrząc na swoją dłoń. Percy uśmiechnął się.
- Nie
czujesz, bo ja tu jestem. Dwóch Harrych nie może istnieć w tym samym miejscu,
gdy chodzi o ból takiej samej magii – wyjaśnił – Teraz dotknijcie go
jednocześnie – poradził – Pamiętajcie: musi być to w tej samej mikro sekundzie
– wyjaśnił, po czym dodał telepatycznie:
~ Myślcie o bólu, jaki chcecie mu zadać. Im bardziej o tym myślicie, tym większy on odczuje ból ~ przekazał. Tak zrobili, chociaż pan Riddle z pewny oporem. Nagle Voldemort zaczął krzyczeć i się cofnął. Patrzył na nich z lekkim strachem.
- Fajna
sztuczka, co nie? – spytał Percy, z figlarnym uśmiechem godnym Huncwota.
- Taa, bardzo zabawne – warknął na niego – Prawie zawału nie dostałem przez ten ból! – wrzasnął na Percy'ego, chwyciwszy go za poły szaty.
- Też mi
coś – prychnął.
- Uspokójcie się obaj! – zawołał Harry – Voldemort! Twój ojciec znowu siedzi przy kociołku! – dodał. Harry miał rację. Pan Riddle wkładał właśnie przedostatni składnik. W tym momencie ktoś się aportował. To był Teronit, a przyniósł trumnę. Położył ją na ziemi. Wszyscy zgromadzili się wokół niej, nawet Voldemort. Ten ostatni wyciągną rękę przesuwając koniuszkami palców wieko, po chwili otworzył ją. W środku były zgniłe szczątki. Po ubraniu można było poznać, że była to kobieta.
- Percy,
czy możesz przywrócić ciało tym szczątkom? – poprosił Harry. Wszyscy spojrzeli
na Harry'ego, a potem na Percy'ego.
- Umiesz to zrobić? – spytał Voldemort.
- Tak.
Robiłem to nie raz – wyjaśnił, po czym dodał: – Zrobiłem to, gdy przywracałem
do życia osoby, które Harry miał na liście, którą dała nam Alina Anderson. Było
to wtedy, gdy warzyliśmy Eliksir Wskrzeszenia. Tak naprawdę składniki tego
eliksiru zostały odkryte jeszcze przed Merlinem, Morganą i jej przyrodnią
siostrą. Było to już w czasach, gdy magia stawiała swoje pierwsze kroki. Tak
czytałem w księgach o historii magii – wyjaśnił.
- To znaczy, że ty przybyłeś tutaj przed narodzinami Założycieli Hogwartu i Merlinem? – spytał Voldemort.
- Nawet wcześniej. Przybyłem 100 lat przed nimi – odparł z lekkim uśmiechem – Poznałem Merlina, Morganę oraz Panią Jeziora – wyjaśnił – A także wszystkie magiczne stworzenia – oświadczył.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale prosiłbym pana Pottera o Eliksir Wskrzeszenia i jego pierścień – odezwał się pan Riddle. Harry, Percy, Voldemort i Peter spojrzeli na niego, po czym reszta spojrzeli na Harry'ego.
- Co? –
spytał głupio Harry.
- Daj mu je – szepnął Percy.
- Ale
Percy... nie możemy dopuścić, by Morgana wróciła! – zawołał. Nagle pan Riddle
podszedł do każdego z nich z wyjątkiem Harry'ego i wypowiedział jakieś słowa.
Brzmiało jak zaklęcie.
- Zabierzcie mu Pierścień Poszukiwań i Eliksir Wskrzeszenia – rozkazał. Chwilę potem wszyscy trzej zaczęli się zbliżać do Pottera. Nie panowali nad sobą.
- O nie –
wyszeptał, cofając się. Musiał się zastanowić, co robić. Spojrzał na mroczny
budynek. Pobiegł, ile sił w nogach do Piekielnego Dworu. Znalazł tam
Reginę, Cyryla, Hantora, Marthę i Blair.
- Pomóżcie mi! – krzyknął.
- Co się
stało? – spytał Hantor.
- Pan Riddle został opętany przez Morganę. Rzucił jakieś zaklęcie na Percy'ego, Petera i... nie uwierzycie, ale i na Voldemorta! Idą tu! – zawołał, słysząc szybkie kroki – Musimy się stąd wydostać i to jak najszybciej! Nie mogę się teleportować bez mojego rodzeństwa! Blair, Martho, Cyrylu, Hantorze, musicie mnie przenieść do królestwa wampirów. Szybko! – zawołał w panice.
- A co z
moją matką? – spytała Martha.
- No tak... Alia – jęknął – Dobra. Mam pomysł. Odszukam ją poprzez "Sokoli Wzrok". Osłaniajcie mnie – powiedział, zaciskając oczy, po chwili otworzył je. Patrzył swoim "Wzrokiem" wszędzie. Spojrzał w kierunku lochów. Zobaczył ją prawie na samym końcu lochów – Mam. Wiem, gdzie jest – powiedział, gdy zacisnął oczy i ponownie je otworzył – Idziemy – Pobiegli do lochów. Na pierwszym piętrze natknęli się na Petera, Voldemorta i Percy'ego.
- Ich tu
brakowało – warknęła Blair. Wyciągnęła różdżkę.
- Stop. Ja to załatwię – wziął głęboki oddech, zamknął oczy i ułożył ręce w geście modlitwy.
-
Uważajcie! Szykuje się do powietrznego ataku! – zawołał Percy.
- Osłaniajcie Harry'ego! – zawołała Martha. Ledwo dziewczyna wypowiedziała jego imię, gdy Harry krzyknął:
- Ostakoli
Riħ! – w tym samym momencie co Percy. Jednak Harry był szybszy. Voldemort,
Peter i Percy zostali odrzuceni kilkanaście metrów w tył – Biegnijmy, zanim
dojdą do siebie! – zawołał Harry. Pobieli dalej.
- Co to było za zaklęcie? – spytała Regina, biegnąc obok niego.
- Percy
ci powiedział. Zaklęcie Powietrzne z dziedziny żywiołów natury, a konkretniej,
powietrza. Nie jest to groźne zaklęcie. Odpycha przeciwnika na kilka metrów w
tył. Im silniejsza koncentracja tym silniej i dalej odrzuci przeciwnika
ogłuszając go – wyjaśnił. Gdy znaleźli się w lochach korytarz w nich był długi
i wąski z wieloma drzwiami po obu stronach.
- Teraz gdzie? – spytała Blair.
- Do
samego końca – odpowiedział Harry – Zaświećmy różdżki i niech ktoś zarygluje
drzwi, by oni tu nie weszli – rozkazał.
- Ja to zrobię – powiedział McShmit – Znam się na barierach. Zrobiłem tą przy granicy królestwa króla Ralpha. Na pewno nie przejdą – oznajmił.
- Dobrze.
Zrób to – poprosił Harry.
Szli korytarzem przez kilka minut, aż w końcu Martha się odezwała zadając nurtujące pytanie:
- Harry?
– odezwała się.
- O co chodzi? – spytał.
- Czy
wiesz, jak można zdjąć zaklęcie z Percy'ego, Voldemorta i Petera, które rzuciła
Morgana, skoro tylko Voldemort mógł je zdjąć swoim śpiewem i graniem? –
spytała.
- Nie wiem. Może chodziło tu melodię? Albo gitarę? Albo może o...
- Albo Slytherina? – podpowiedziała mu Blair.
- Co? –
spytali wszyscy.
- No nie! Nie znacie tej opowieści? Salazar też kochał się w Morganie, ale ona go zdradziła i zakochała się w Merlinie. To znana historia – oświadczyła.
- Doszło
do walki między nimi – wymamrotał Harry, zaczynając kojarzyć fakty z
przeszłości Levendera – Wykorzystała Salazara do swoich celów tak, jak teraz
robi to z waszym ojcem. Wykorzystuje go, by osiągnąć swój cel – powiedział
Harry i zatrzymał się.
- Co się stało, Harry? – spytała Martha.
- Zdałem
sobie sprawę, że pomagam Morganie – powiedział, jak w transie, patrząc w jeden
punkt.
- Harry, musisz to zrobić. Musisz iść po Alię i sprowadzić ją z powrotem do królestwa Ralpha. On ci da trzecią część pierścienia. Połączycie je i będzie wszystko dobrze – pocieszała go Martha.
- Nie.
Nie będzie dobrze. Morgana przejmie kontrolę nad światem – powiedział.
- Nie. Nie przejmie kontroli – rozległ się czyjś głos. Spojrzeli w stronę wyjścia. Zobaczyli Voldemorta, Petera i Percy'ego.
- Jak to:
nie przejmie kontroli? – spytał Harry, celując w nich różdżką. Reszta zrobiła
to samo.
- Bo ja jej w tym przeszkodzę – Riddle wyszczerzył zęby. Ten uśmiech był jeszcze bardziej przerażający, niż te, które dotąd widzieli – Morgana jest pod wpływem mocy Mrocznej Duszy, a ona kontroluje mego ojca. Nie wybaczę jej tego! To gorsze niż to, co ja robię – odezwał się Voldemort.'Nie do wiary!'. Pomyśleli jednocześnie Regina, Harry, Martha, Blair, Hantor i Cyryl.
- By
wyzwolić ją z pod jej wpływu, potrzebna jest muzyka i śpiew osoby, która zna
czarną magię. Jednak na początku nie była świadoma swoich umiejętności i jest
związana z osobą, która znała Morganę – wyjaśnił Percy.
- Miał talent muzyczny, który odkrył w latach młodzieńczych. Jest najpotężniejszym dziedzicem Slytherina swoich czasów. A przede wszystkim był znany za swoich szkolnych lat od innej strony – zakończył Voldemort, wyjąwszy swoją gitarę i tu poruszył delikatnie strunami gitary. Brzmiała inaczej, niż gitara Harry'ego. Poczuli przyjemny wiatr we włosach.
- Mam
jedno pytanie – odezwał się Harry.
- Tak? – spytał Voldemort, dalej poruszając delikatnie strunami swojej gitary.
- W jaki
sposób wyzwoliliście się spod wpływu Morgany? – spytał.
- No właśnie: Jak? – spytała Martha. Percy i Voldemort wyszczerzyli do nich zęby.
- Ni jak
– zaśmiał się Percy.
- Czarny Pan jest silny magicznie i wyzwolił się pierwszy. A potem pomógł nam się wyzwolić – wyjaśnił Peter.
-
Voldemort... wam pomógł?! – spytał Harry swego przeszłego Ja.
- Owszem – odparł Percy – Byliśmy kiedyś przyjaciółmi – dodał.
- Cieszę
się – odezwała się Regina z uśmiechem. Voldemort też się uśmiechnął.
- Dobra, idźmy – warknął trochę zirytowany Riddle. Więc poszli do przedostatniej celi. Wewnątrz niej była Alianna. Harry otworzył drzwi celi i zabrał przyjaciółkę. Dziewczyna przestraszyła się, gdy zobaczyła postać Voldemorta – Spokojnie. Zaraz ci wyjaśnię, czemu tu jest – uspakajał przyjaciółkę.
Harry
wyjaśniał pokrótce o, co chodzi. Wspomniał też o próbach, więc musiał też
powiedzieć o pierścionku Morgany i panu Riddle'u i to, co robi z nim Morgana.
- Chcesz mi powiedzieć, że jego ojciec chce wskrzesić Morganę i potrzebuje do tego ciała swojej żony? – podsumowała kobieta.
- Nie do
końca. Ja uważam, że pan Riddle jest opętany przez Morganę – wyjaśnił Harry.
- Och – wyrwało się dziewczynie, zakrywając usta.
- Muszę
cię odtransportować do królestwa wampirów – oświadczył.
- Harry, my to zrobimy – zaproponował swoją pomoc Percy.
- Nie. Wszyscy pójdziemy. Voldemort ze swoim ojcem i Peterem zostaną tutaj. Tylko go nie zabij, Voldemorcie. Regina, Percy, Martha, Cyryl, Hantor i Alia, pójdą ze mną. Pan Riddle sobie tu poczeka, aż wrócę. Muszę wrócić po trzecią część pierścionka. Bez niego Morgana nic nikomu nie zrobi – oświadczył. Czerwonooki zmrużył oczy ze złości. Skrzyżował tylko ręce. Harry tylko się cicho zaśmiał – Chodźmy – Wszyscy, których wymienił Harry wzięli się za ręce i deportowali się.
~~*~~
Nieopodal PIekielnego Dworu...
Pojawili
się przed obliczem króla Ralpha. Najwyraźniej wampiry umiały omijać te
wszystkie bariery albo bariera osłabła tak bardzo, że mogli aportować się tu
bezpośrednio.
- Pan Potter? Wrócił pan. Bardzo się cieszę. Och, panna Hamilton, pan Levender, pan McShmit, panny Gaunt, oraz pan Pohatr, ale tej nie znam. Kim pani jest? - spytał, zauważywszy Reginę. Kobieta wystąpiła. Skłoniła się przed królem.
- Witaj
panie. Jestem Regina Meropa Kasandra Hoof – przedstawiła się.
- Skąd pochodzisz, panno – urwał, gdyż kobieta mu przerwała mówiąc:
- Z całym szacunkiem, wasza wysokość, ale nie jestem panną lecz panią. Hoof to po mężu. Moje panieńskie nazwisko to Riddle, panie – wyjaśniła.
- Jesteś
spokrewniona z Tomem Marvolo Riddlem znanym też jako Lord Voldemort? – spytał.
- Tak. To mój brat-bliźniak – odpowiedziała. Poruszenie wśród zgromadzonych wampirów.
-
Uspokójcie się! To nie ważne z kim jest pani Hoof spokrewniona. Teraz ważne
jest to, że Harry Potter uratował Aliannę Gaunt i przyprowadził całą i zdrową!
Pani Hoof, może pani odejść. Panie Potter, podejdź, proszę – poprosił. Harry
zbliżył się – Opowiedz nam, jak zdołałeś wyzwolić Aliannę z rąk Voldemorta? –
spytał. Harry nie wiedział, co powiedzieć. Jeśli powie, że po prostu poszedł do
lochów i ją wyprowadził nie zaliczy próby. Trzeba też jakoś wyjaśnić tak długą
nieobecność.
- Panie, jeśli pozwolisz – odezwał się Percy klęcząc tuż przed tronem króla. Mężczyzna kiwnął głową, dając znać, by mówił – Mogę pokazać, co się działo w Piekielnym Dworze. Tylko proszę nie wyciągać pochopnych wniosków, gdyż Harry bardzo się starał. Było wiele przeszkód i trudności na naszej drodze – wyjaśnił.
- No dobrze. Pokaż. - powiedział król.
- Dziękuję. Przybądź Elyon! - ostatnie słowa zawołał w innym języku. Przed nim pojawiła się kobieta o blond włosach.
- No dobrze. Pokaż – powiedział król.
- Dziękuję. Przybądź Elyon! – ostatnie słowa zawołał w innym języku. Przed nim pojawiła się kobieta o blond włosach.
- Witaj, Percy – przywitała się, dygając.
- Witaj, Elyon. Chcę byś pokazała nam wszystkim, co się działo nie dawno w Piekielnym Dworze i na jego terenach – poprosił.
- Dobrze – kobieta wyszła na środek pomieszczenia i rozłożyła ręce, wyczarowując nimi ogromny ekran, po czym stanęła obok Percy'ego – Na twój znak – poinformowała.
- Czy jesteście gotowi zobaczyć to jeszcze raz? – spytał Percy przyjaciół. Ci spojrzeli po sobie, po chwili kiwnęli głowami – Elyon, włącz – zawołał. I jak deja vu przyjaciele oglądali to wszystko.
Seans trwał ze 1,5 godziny. Zapierało im dech w piersiach w odpowiednich momentach. W końcu, gdy się skończyło, a Elyon usunęła ekran i odeszła, Ralph spojrzał na Harry'ego w milczeniu. Po pewnym czasie poszedł ku jakiejś komnacie za tronem. Martha wtuliła się w matkę, Gloria w męża, a Blair w ich oboje. Percy podszedł do Harry'ego i położył swoją dłoń na jego ramieniu. Ten spojrzał na niego.
- Będzie dobrze – szepnął Percy, cofając szybko rękę.
- Tak sądzisz? – spytał z wahaniem. Percy kiwnął głową:
- Tak – odpowiedział – Spójrz – poradził czarnowłosy. Harry spojrzał w kierunku, w którym pokazał mu jego przyszły Ja. Zza tronu wyszedł Ralph. Podszedł do Harry'ego i pokazał im jakiś mały przedmiot. Był to medalion ukształtowany w serce, a kamień... kamień wyglądał jak diament. Błyszczał jak poranny poranek. Oplatały go diamenty.
- Co to? – spytał Harry.
- To
podarunek od Lory. Nosi nazwę: Coeur de l'océan, czyli Serce Oceanu.
Powiedziała, że mam go trzymać w zamknięciu, póki się nie zjawisz na zaliczenie
prób – oznajmił.
- Dlaczego? – spytał.
- Bo to
jest ostatnia część pierścienia – sięgnął po kamień i wyjął niebieski diament,
po czym dał Harry'emu. Kamień zgasł i wypadło z rąk króla. Nagle i
niespodziewanie wszystkie wampiry upadły.
- Co się stało? – spytał Harry. Nagle Percy padł na kolana.
- Harry!
One umierają! Musisz się spieszyć! Regino! Deportuj Harry'ego do Piekielnego
Dworu! Szybko! – wykrztusił.
- Co ci jest? – spytał Harry, pochylając się nad nim.
- Harry,
jestem pół wampirem. Wypiłem krew wampira, dlatego odczuwam ich ból i
cierpienie i dlatego także umieram. Ty jeszcze jej nie wypiłeś, więc nie
odczuwasz tego. W chwili wyjęcia samego kamienia resztka bariery zniknęła
całkowicie, więc możecie się swobodnie teleportować. Wampiry ze wschodu też
zapewne cierpią, więc was nie zaatakują. Macie nie wiele czasu! Mniej niż
godzinę. Idźcie – powiedział i stracił przytomność. Nagle Harry jęknął,
chwyciwszy się za pierś.
- Jest nie dobrze – stwierdziła Regina, przyglądając się im obu – Tobie też coś może się zaraz stać, Harry. Jeśli umrzesz Percy z pewnością także umrze. Chodź, musisz dostarczyć fragment medalionu, eliksir i twój pierścień memu ojcu – oświadczyła Regina.
- Masz
rację, ale to takie trudne – powiedział wstając.
- Wiem – powiedziała i wyciągnęła rękę tak, by mógł ją chwycić. Harry dopiero po chwili ją chwycił.
~~*~~
Gdy się pojawili u stóp Piekielnego Dworu nikogo nie zobaczyli na podwórku.
- Gdzie
są Peter, Voldemort i twój ojciec? – spytał Harry.
- Mnie nie pytaj, bo nie mam bladego pojęcia – odparła.
- Idźmy
dalej i wyjmijmy różdżki. Och, zapomniałem, że twój brat nam je zabrał... –
burknął Harry.
- Nie przejmuj się, Harry. Od czego masz pierścień podarowany od Ralpha – lekko się uśmiechnęła.
- No tak!
Faktycznie. Dzięki, Regino – powiedział Harry z uśmiechem. Weszli do budynku i
znaleźli się w holu. Na pierwszy rzut oka nikogo tu nie było, ale to były tylko
pozory, gdyż nagle poleciał ku nim pomarańczowy promień. Harry z instynktem
Szukającego przesunął za siebie Reginę i wycelował prawą rękę przed siebie i
zawołał: – Expelliarmus! – pokazała się tylko świetlista kula, która
skierowała się w jakiś cień, po chwili w ich stronę poleciała różdżka. Chwycił
ją w locie – Trzymaj – powiedział, dając ją kobiecie.
- A ty? – spytała.
- O mnie
się nie martw. Ja mam pierścień. Ochroni mnie – zapewnił ją – Ukaż się! –
zawołał w stronę osoby ,ukrywającej się w cieniu. Po chwili z cienia wyszła
ciemna postać. Zbliżyła się do nich i zdjęła kaptur ukazując swoją twarz. Był
to Peter.
- Czy mogę odzyskać różdżkę? – spytał.
-
Dlaczego? – spytała Regina.
- Bo mi jest potrzebna – wyjaśnił.
- Mnie
też – powiedziała Regina – Nie odzyskasz jej, puki ja nie odzyskam swojej –
oświadczyła. Peter popatrzył na nią i odwrócił się, powiedziawszy:
- Chodźcie za mną. Twój ojciec i brat na was czekają – wyjaśnił.
- Dobrze.
Prowadź – powiedział Harry. Peter zaprowadził ich na drugie piętro do
laboratorium Snape'a. Weszli do środka.
- Panie, przyprowadziłem ich – oznajmił. Nagle Regina zawołała:
- Expelliarmus!
– różdżki, które posiadał Voldemort przyleciały do Reginy – Harry, która to
twoja różdżka? – spytała Pottera.
- Ta – odpowiedział biorąc ją.
- To było nie fair, siostro – odezwał się Voldemort.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz