Moja lista przebojów 2

23 lutego 2014

Rozdział 36 (73) - Połączenie, śpiew Voldemorta i zerwanie rozejmu

Klik

Harry spojrzał na niego i powiedział:
- Wiem... - powiedział Harry i podszedł do niego biorąc od Reginy białą różdżkę. - ...Przepraszam,... - powiedział. - ...ale chcieliśmy odzyskać swoje różdżki. Masz... - podał mu jego różdżkę. - ...Wiesz dobrze, że na razie jesteśmy na tymczasowym rozejmie, potem z powrotem będziemy wrogami. Wiem, że wygram... - tu uśmiechnął się pod nosem. - ...Przygotuj się. Skończmy z tym, co mamy teraz zrobić. Przywróćmy waszą mamę do życia, a Morganę poślijmy do wszystkich diabłów. - powiedział z lekkim chichotem. Voldemort uśmiechnął się, ale nie tak jak zwykle, ale normalnie. Harry pierwszy raz zobaczył u niego taki uśmiech. Regina spojrzała na nich obu.
- I pomyśleć, że byliście kiedyś wrogami. - powiedziała z ironią.
- I nadal jesteśmy! - powiedzieli jednocześnie. Spojrzeli na siebie i zaśmiali się.
- Gotów, Potter? - spytał Voldemort.
- Tak. A ty jesteś gotów, Riddle? - spytał Harry.
- Tak. - odparł Voldemort. - "Kto by pomyślał, że tym razem się nie skrzywił na dźwięk swojego prawdziwego nazwiska." - pomyślał Harry.
- Więc idźmy. Gdzie jest ciało waszej mamy? - spytał Harry.
- Na końcu pomieszczenia. - odpowiedział Peter. Poszli tam, a Regina i Peter za nimi. Zastali na miejscu pana Riddle'a pochylającego się nad ciałem Meropy.
- Potter! Jesteś wreszcie. Masz trzecią część pierścienia? - spytał.
- Tak.
- Dobrze. Zajmijmy się... - nie skończył, bo Harry mu przerwał:
- Pojawił się problem. - wtrącił.
- Jaki? - spytał mężczyzna.
- Percy jest nieprzytomny... - Harry wyjął niebieski kamień. - ...Gdy król Ralph wyjął z medalionu ten kamień wszystkie wampiry nagle pomdlały. Percy ostatkiem sił zdołał mnie powiadomić co mam zrobić. - wyjaśnił.
- Pokaż mi go... - nakazał mu pan Riddle i wziął go od Harry'ego bez pytania. Przyjrzał się mu. - ...Powiedz, Potter czy wokół kamienia były diamenty formułujące się w serce? - spytał.
- Tak. - odparł.
- Czy on oszalał??? Takim sposobem poginie cały lud wampirów! Regino, wracaj tam i włóż kamień z powrotem do medalionu, potem wróć z nim oraz z Levenderem! - zawołał podając jej kamień. Kobieta natychmiast się deportowała.
Wróciła po kilku minutach...
          - Jestem i przyprowadziłam Percy'ego. Musiałam go trochę doprowadzić do porządku. - wyjaśniła.
- Dobrze. Synu, gdzie Teronit? - spytał pan Riddle Voldemorta.
- No tak. Glizdogonie, przyprowadź tutaj Teronita. Szybko. - rozkazał Voldemort.
- Tak jest, panie. - powiedział Peter i odszedł.
- Potter, użyjemy twojego eliksiru, by ożywić Meropę, ale zanim to zrobimy połączymy oba eliksiry. - oznajmił ojciec Voldemorta.
- Sądziłem, że trzeba go wzmocnić. Nie lepiej go wlać do osobnej fiolki? - zasugerował Harry.
- Harry ma rację. Tak będzie najrozsądniej. - odezwała się Regina.
- No dobra. Niech wam tam będzie. Dajcie jakąś fiolkę. - poprosił starszy Riddle. Tom II wyjął nie dużą fiolkę zza pazuchy. Harry wlał połowę eliksiru do niej. Pan Riddle wziął ją i napełnił resztę fiolki eliksirem z kotła. Gdy fiolka była pełna wlał ją bez wahania Meropie do ust. Oczy Meropy otworzy się po chwili. Jęknęła cicho. Gdy w końcu otworzyła pewniej oczy rozejrzała się dookoła.
- Gdzie ja... gdzie ja jestem? - spytała cicho.
- Harry,... - rozległ się głos Reginy przy jego uchu. Chwyciła go za ramię i pociągnęła do tyłu. - ...Posłuchaj, gdy spojrzałam w oczy mamy zobaczyłam bliską przyszłość. Mama zostanie opętana przez Morganę. Trzeba ją przekonać do tego, by użyła swojego żywiołu miłości przeciwko Morganie zanim ją opęta. Trzeba to zrobić jak najszybciej zanim będzie za późno. - wyjaśniła.
- Rozumiem. Czy jest teraz opętana? - spytał Harry.
- Teraz nie, ale w wizji zobaczyłam jak ojciec dotyka jej głowy, więc puki tego nie zrobi mamy szansę temu zapobiec. Trzeba ich rozdzielić na kilka chwil, bym z nią porozmawiała. Pomożecie mi? - spytała kierując to pytanie do Percy'ego, który stał u ich boku.
- Tak. Ja odsunę Voldemorta. - zaproponował Percy.
- A ja odsunę pana Riddle'a. Ty zajmij się Meropą. - powiedział Harry.
- Dobra. - zgodziła się, po czym podeszli do nich.
- Kochanie, jak się czujesz? - spytał pan Riddle wyciągając rękę ku jej głowie. - "O nie!" - zawołali jednocześnie w myślach w nie małej panice.
- Panie Riddle, opowie mi pan coś? - spytał Harry chwyciwszy go za rękę wymyślając coś na poczekaniu.
- Ale co? - spytał. - "No właśnie: "Co?"?" - pomyślał Harry.
- Proszę mi opowiedzieć jak się poznaliście z pana żoną? To bardzo ciekawe... - spytał Harry. - ...Zawsze chciałem wiedzieć coś więcej o życiu rodziców mojego wroga. Proszę mi o tym opowiedzieć. - poprosił. Na to stwierdzenie Harry poczuł lekki ból blizny, ale nie przejął się. Wiedział, że rozjuszył tym Voldemorta. Cóż, zawsze było do przewidzenia, że go podsłucha.
- No dobrze. Opowiem. - powiedział i stanęli gdzieś z boku.

~~*~~

Tymczasem Percy starał się jak mógł odsunąć Voldemorta od jego matki...
          - Ale o czym Regina chce z nią pogadać? - spytał Voldemort z lekkim sykiem.
- Nie mogę powiedzieć. Proszę cię tylko byśmy je zostawili same na kilka chwil. - wyjaśnił Percy.
- No dobrze, ale musisz się pospieszyć. Teronit zaraz tu przyjdzie. - przypomniał.
- Wiemy. - szepnęła Regina. Gdy Percy, Voldemort, Harry i pan Riddle odeszli kawałek Regina mogła wreszcie spokojnie z matką pogadać.
- Ty jesteś Regina? - spytała Meropa.
- Tak. - odparła.
- Jesteś moją córką. A gdzie jest mój syn, Tom? - spytała.
- To ten blady wysoki mężczyzna w czarnej szacie. - wyjaśniła pokazując na niego.
- Ojej. Nie jest podobny do ojca. - zmartwiła się przyglądając się mu.
- Och, mamo. Byli podobni jak dwie krople wody! Tyle, że użył czarnej magii, by zmienić wygląd. - wyjaśniła. Kobieta spojrzała na nią zaskoczona.
- O czym chciałaś ze mną porozmawiać? - spytała Meropa.
- Posłuchaj. Pamiętasz legendę o Morganie Le Fay? - spytała.
- Tak, pamiętam. To wiedźma ze średniowiecznej Anglii. Żyła w czasach Założycieli Hogwartu. Rozkochała w sobie wielu mężczyzn w tym Salazara Slytherina, ale ona sama kochała tylko Merlina Wielkiego. - wyjaśniła.
- Tak. Dokładnie. Problem jest taki, że Morgana żyje i ma kontakt telepatyczny z tatą, a właściwie żyje w nim jej duch. Dopóki tata jest zajęty rozmową z Harrym na razie jesteśmy bezpieczni. - oznajmiła.
- Rozumiem. Do czego zmierzasz, Regino? - spytała.
- Do tego, że zobaczyłam przyszłość. Morgana będzie próbowała tobą owładnąć, gdy tata dotknie twojej głowy. Wiem, że nasza rodzina co drugie pokolenie dziedziczy moc żywiołu miłości. Gdy tobą owładnie... spróbuj się... jej przeciwstawić... - wyjaśniła, ale nie do kończyła, gdyż nagle - niespodziewanie Regina upadła. Okazało się, że tuż za nią stał jej ojciec.
- Tom, co ty robisz? - spytała zaskoczona Meropa.
- To nie jest już twój mąż, Meropo! - zawołał Percy.
- On jest opętany przez Morganę! - krzyknął Voldemort. Nagle do pokoju wszedł Teronit.

~~*~~

Kilka minut wcześniej w domu Potterów...
          Lily i jedna z aurorek rozmawiały ze sobą. Najwyraźniej były zaprzyjaźnione i dawno się nie widziały. Ów aurorka miała czarne włosy i jasne niebieskie oczy. Była bardzo ładna.


Nagle do salonu wpadł Remus zawoławszy:
- Lily! Nancy! Jack znowu ma proroczy sen! - zawołał na wstępie.
- Gdzie on jest? - zapytała Lily biegnąc za przyjacielem.
- W swoim pokoju. Rozmawiał z Jamesem, gdy nagle zemdlał. - wyjaśnił. Cała trójka wpadła do pokoju Jacka i zobaczyli tam Jamesa siedzącego przy łóżku Pottera-Puchona. Chłopak był nieprzytomny i blady.
- Co się z nim dzieje? Już drugi raz tego samego dnia dziwnie się zachowuje. - spytała Nancy.
- Jack jest Przepowiadaczem Snów. - wyjaśniła Lily swojej przyjaciółce.
- Możemy coś z tym zrobić? - spytała zmartwionym głosem.
- Nie. Nic. Możemy tylko czekać aż się wybudzi i wypowie proroctwo. - wyjaśnił James. Nancy spojrzała na śpiącego Jacka. - "Jacob Potter Przepowiadaczem Snów. Kto by pomyślał, że jeszcze istnieją tacy ludzie. Coś na pewno się szykuje... Coś złego" - pomyślała z niepokojem kobieta.

~~*~~

Tymczasem Jack...
          Chłopak pojawił się w dziwnie znanym sobie miejscu. Wyglądało jak tereny Hogwartu, ale widział inny krajobraz, podobnie wyglądające wzgórza, a w oddali stał zamek łudząco podobny do szkoły Magii i Czarodziejstwa – Hogwart.
- Czy to Hogwart?... - spytał sam siebie. Nagle zobaczył nieopodal kobietę. Bardzo ładną kobietę. Miała ona czarne, długie i falujące włosy, a oczy miała niebieskie. Była odziana w biało-błękitną długą szatę. Zauważył na jej palcu pierścionek w kształcie serca. - ...Akwamaryn... - szepnął. - ...To Morgana. - stwierdził. Niespodziewanie pogoda się zmieniła i zawiał potężny wiatr. Nagle jedna z błyskawic uderzyła w kobietę, ale nic jej się nie stało, a zamiast pięknej kobiety pojawiła się inna kobieta o czarnych oczach i włosach spiętych w dziwny kok. Jej twarz wyrażała złość, nienawiść i agresję. Czuć było od niej mrok i zło. Jack zauważył, że jej pierścień zmienił się z błękitnego na czarny. Nie minęło piętnaście sekund, gdy zbliżyli się do kobiety Percy, Tom Riddle senior i jego wnuk Teronit. Rzucili w nią jakimś zaklęciem, a z ciała Morgany wyleciał ciemny dym i odleciał w niebo. Kobieta z powrotem stała się sobą. Cała czwórka zwrócili swoje twarze ku Jackowi i powiedzieli jednocześnie:
- Kochanka powróci do życia, a mroczna moc zniknie z jej ciała. - wyrecytowali.
- Dziwne. - szepnął Jack. Świat zamigotał i chłopak wrócił do rzeczywistości.

~~*~~

Pokój Jacka...
          Puchon obudził się. Najpierw jęknął dając o sobie znać. Potterowie, Nancy i Remus nachylili się nad nim.
- Jack? Dobrze się czujesz? - spytała zatroskana jego matka. Chłopak spojrzał na nią i w laturgu powiedział:
- Kochanka powróci do życia, a mroczna moc zniknie z jej ciała. - wyrecytował. Wszyscy czworo spojrzeli po sobie.
- Jack, co widziałeś? - spytał James powstrzymując Remusa od pstryknięcia mu przed oczami.
- Morganę le Fay, Percivalda Levendera, Toma Riddle'a seniora i jego wnuka Teronita. Stali na terenach Hogwartu za czasów Założycieli. Wszyscy troje rzucili w nią zaklęcie, by Mroczna Dusza z niej wyszła. - wyjaśnił. Ponownie spojrzeli po sobie.
- Trzeba natychmiast powiadomić Percy'ego. - postanowił Remus pstryknąwszy chłopcu przed oczami.
- Słusznie. Ja to zrobię. - oznajmiła Lily. Po czym zamknęła oczy i skontaktowała się z trzecim synem:
- "Percy słyszysz mnie?" - spytała.

~~*~~

U podnóża Piekielnego Dworu...
          - Jestem, ojcze. Wzywałeś? - spytał nie zwracając uwagi na sytuację przed nim.
- Teronit, podejdź tu. - odezwał się pan Riddle. Chłopak spojrzał w jego kierunku i zamarł.
- Co się tu dzieje? - spytał.
 - Podejdź do mnie, Teronicie... - powtórzył jego dziadek. Chłopak podszedł do niego zaskoczony. - ...Bardzo dobrze, a teraz wszyscy słuchajcie... - pan Riddle spojrzał na każdego po kolei. W jego oczach było widać jakiś dziwny błysk, a tęczówki oczu zmieniły się z brązowych na białe z obramowaniem krwisto-czerwonym. Widział tam złość i gniew.


 - ...Voldemort, Potter nie myślcie o użyciu swoich Pierścieni, a tobie, Potter niech przez myśl nie przejdzie o użyciu magii żywiołów. Levender nie myśl o użyciu zaklęcia NiN i innych zaklęć, których się uczyłeś, a także nie wyjmuj miecza Nibelungów*, bo pożałujecie... - to zaskoczyło Percy'ego tak bardzo, że aż usiadł zapominając o pułapce fotela. - ...Regino, wiesz co się wydarzy, więc wiesz także, że jeśli zrobisz jakiś niepotrzebny ruch... - tu uśmiechnął się chytrze. - ...Ach, Teronit, schowaj tą różdżkę. Nie ładnie. Teraz będziecie słuchać mnie. Synu, czy prócz nas jest ktoś jeszcze w tym zamku? - zwrócił się do Voldemorta.
- Prócz strażników i nas nikogo nie ma. - odpowiedział wyżej wymieniony.
- Dobrze. Potter, gdzie masz trzy części mojego pierścienia? - spytał pan Riddle. Harry spojrzał na Percy'ego. Ten kiwnął w milczeniu głową nie spojrzawszy na niego. Harry sięgnął do kieszeni i wyjął dwie rzeczy.



- Są tylko dwa. Gdzie trzeci? - spytał.
- Regina ma trzeci. - wyjaśnił.
- Proszę. - powiedziała podając mu go. Wziął je i spojrzał na nie.
- Oddzielnie dają nieśmiertelne życie i moc swojej rasie, ale połączone są dziesięciokrotnie silniejsze i dają władzę nad każdą z ras (druidów, wampirów i elfów) oraz nad czarodziejami, a także wszelkimi stworzeniami i każdym ze światów zarówno żywych jak i umarłych... - wyjaśnił. To zszokowało każdego z tu obecnych, szczególnie Levendera. Musiał mu przeszkodzić. Nikt nie mógł mieć władzy nad tymi kamieniami, nawet Lord Lordów, już nie mówiąc o Voldemorcie czy Salvatore. Zresztą i tak nie umieliby go użyć. - ...Teraz spokojnie i bez żadnych numerów wyjdziemy na zewnątrz, ale zanim to zrobimy oddacie mi swoje różdżki... - oświadczył. Tak zrobili. Wszyscy dali mu swoje różdżki, a raczej ci, którzy je posiadali, czyli wszyscy, prócz Petera i Harry'ego. Pan Riddle spojrzał na Harry'ego i jego pierścień na prawej ręce. - ...Co to za pierścień? - spytał.
- Pierścień mocy. Pomaga mi w razie potrzeby i mogę dzięki niemu posługiwać się magią jeśli bym został pozbawiony różdżki. Voldemort też taki ma. - odparł.
- Zdejmijcie je. - rozkazał.
- Nie możemy. - powiedzieli jednocześnie Harry i Voldemort.
- Dlaczego? - spytał.
- Bo jeśli je zdejmą umrą... - wyjaśnił Percy. - ...To nie są zwykłe pierścienie mocy. Są to pierścienie ofiarowane przez Założycieli Hogwartu. - wyjaśnił. Pan Riddle przez chwilę milczał. Najwyraźniej słuchał tego, co mówiła Morgana do Thomasa. W międzyczasie usłyszał ponownie głos Lily w swojej głowie:
- "Percy, słyszysz mnie?" - spytała.
- "Tak. Coś się stało? Znowu Jack ma sen?" - zapytał.
- "Zgadza się, a raczej już go miał. Wypowiedział przepowiednię o Morganie. Oto ona: "Kochanka powróci do życia, a mroczna moc zniknie z jej ciała"." - wyrecytowała.
- "Dzięki, mamo. Bardzo pomogłaś. Podziękuj Jackowi ode mnie." - powiedział w myślach. W tym momencie odezwał się ponownie pan Riddle.
- Dobra... - powiedział w końcu mężczyzna. - ...Wierzę wam, ale jeśli coś będziecie kombinować pożałujecie! Idziemy!... - zawołał. Wyprowadził ich na zewnątrz budynku. Wyszli kawałek za pagórki na pustą przestrzeń. Szli kilka minut. - ...Stójcie... - rozkazał zatrzymując się pośrodku polany. - ...Wy troje pójdziecie ze mną... - zwrócił się do Percy'ego, Teronita i Meropy. - ...a wy się odsuńcie. - nakazał do reszty. Tak uczynili. Meropa, Teronit i Percy zostali przy panu Riddle'u. Za to Harry, Voldemort, Regina i Peter stanęli w pewnym oddaleniu od nich.
- I co teraz?... - spytał cicho Harry. - ...Nie mamy różdżek. - jęknął.
- Regino, co powiedziałaś naszej matce? - zwrócił się Voldemort siostry.
- Na pewno chcesz wiedzieć? - spytała gapiąc się na rodziców i bratanka.
- Tak. - odpowiedział.
- Poradziłam jej by użyła mocy żywiołu miłości przeciwko Morganie. - wyjaśniła.
- COO TAKIEGO??? - krzyknęli jednocześnie Harry, Voldemort i Peter patrząc na nią.
- Moja matka miała tą zdolność!... - zawołał Harry patrząc na Voldemorta. - ...Przekazała mi ją do ciała i w ten sposób chroniła mnie przed tobą przez trzynaście lat!! - Cała trójka spojrzeli na Harry'ego.
- To by znaczyło, że twoja matka pochodzi z rodu Slytherina. - zamyślił się Voldemort.
- Trzeba będzie sprawdzić genealogię Założycieli. - oświadczył Harry.
- Spójrzcie! - zawołał Peter. Wszyscy spojrzeli w stronę pagórka. Pan Riddle coś robił. Trzy kamienie zmieniły się w trzy świetliste kule. W środku każdej z nich był jakiś znak.


- Czy wiecie co tam jest napisane? - spytała Regina.
- Ja wiem. - odezwał się Percy pojawiwszy obok nich jak duch.
- Więc powiedz, Wszechwiedzący Percivaldzie. - warknął zirytowany Voldemort.
- Uspokój się, Tom. - prosiła go siostra.
- Nic nie szkodzi, Regino. Na tym na górze jest napisane: Człowiek całe życie będzie spał, jeśli uwierzy we własne sny. Na drugim, czyli na tym na dole jest napisane: Jeśli ktoś przez dziesięć lat miał szczęście, to ani duchy, ani upiory nie ośmielą się go zaczepić. I na trzecim: Największym grzechem jest nie uratować ginącego życia... - przetłumaczył. - ...Każde z tych zdań jest w trzech różnych językach. Druidzkim, elfickim i wampirzym. - wyjaśnił.
- Co on teraz robi? - spytał Harry przyglądając się panu Riddle'owi.
- Tom teraz łączy części pierścienia poprzez Morganę, ale dodatkowo duch Morgany musi wejść do ciała Meropy, a to trwa. Widzicie tą poświatę obok niego? - spytał Percy.
- Tak. - odpowiedzieli wszyscy.
- To właśnie duchowa postać Morgany. Nie ma ona ciała. Im bardziej Meropa się opiera tym trudniej Morganie jest wejść do jej ciała i przejąć kontrolę nad nią i jej ciałem, a czasu mamy mało. - wyjaśnił.
- Mama nie zrozumiała polecenia. - wyszeptała Regina. Pobiegła w ich kierunku.
- Nie! Regina! Stój! - krzyknął Voldemort. Ale Regina nie słuchała. Podbiegła do matki nachyliła się nad nią. Szepnęła jej kilka słów zanim została odsunięta z powrotem na swoje miejsce przez ojca jakąś niewidzialną siłą.
- Pamiętaj, mamo!... - krzyknęła w mowie węży. - ...Zrób to dopiero podczas opętania! - zawołała.
- Wracaj na swoje miejsce i nie przeszkadzaj! - zawołał ostro ich ojciec. Kobieta jęknęła i stanęła obok brata, Harry'ego, Percy'ego i Petera. Po chwili zwróciła się do brata:
- Tom, proszę, zagraj i zaśpiewaj!... - prosiła patrząc na niego błagalnym wzrokiem. - ...W tobie cała nadzieja! Trzeba wyzwolić tatę spod kontroli Morgany i przenieść jej duszę do ciała mamy, by mogła użyć pierścienia a jednocześnie mama była sobą! - zawołała. Czerwonooki spojrzał na nią, po czym na Percy'ego, Harry'ego i Petera. W końcu spojrzał na rodziców oraz swego wiernego syna.
- Dobrze... - powiedział po minucie ciszy. Regina rozpromieniła się. - ...Ale zrobię to tylko ten jeden raz. - oświadczył.
- Dzięki!... - krzyknęła i przytuliła go. - ...Och, wybacz! Nie chciałam. To z emocji. - wymamrotała cofając się.
- W porządku... - powiedział przywołując dzięki pierścieniowi swoją gitarę. - ...Czego się nie robi dla siostry... - burknął.
- Chyba dla rodziny. - poprawił go Harry.
- Nie bądź no taki mądry, Potter. - prychnął Voldemort.
- Mogę cię o coś spytać? - odezwał się po chwili Harry.
- O co? - spytał nie patrząc na niego.
- Czy mogę z tobą zaśpiewać? - spytał. Voldemort spojrzał na Harry'ego zaskoczony.
- A umiesz? Nie tak jak na koncercie u druidów, ale w ogóle? - spytał.
- Cóż, kilka razy grałem w przedstawieniach teatralnych w podstawówce i gimnazjum. Śpiewaliśmy tam. Zdobywaliśmy kilka nagród. - wyjaśnił.
- Ale, Potter, mnie chodzi o prawdziwe zaśpiewanie piosenek solo na koncertach. - oznajmił.
- Cóż, kilka razy śpiewałem solo, ale nie bardzo mi wychodziło, bo kuzyn zawsze mnie rozpraszał swoim zachowaniem. Za to na tym koncercie naprawdę mi świetnie wyszło. - westchnął.
- Ech. Lepiej byś nie śpiewał ze mną. Potrenuj. Teraz mi nie przeszkadzaj. Muszę się skupić. - oznajmił i zrobił kilka kroków ku rodzicom i synowi. Harry chciał pójść za nim, ale Percy i Regina zatrzymali go. Spojrzał na nich zmartwiony.
- Harry, zostaw go. - poprosił go Regina.
- Dlaczego? - spytał.
- Tom ma rację. Musisz potrenować jeśli chcesz nauczyć się śpiewać, ale nie pod wpływem Gwiazd Amberlis, tylko na prawdę i to porządnie. - wyjaśnił Percy.
- Co? - rozległo się z dala pytanie.
- Co "co"? - odpowiedział pytaniem na pytanie Percy.
- Czy ja dobrze usłyszałem, że Potter grał na koncercie u druidów pod wpływem Gwiazd Amberlis? - spytał Voldemort.
- Tak. - odpowiedział Percy.
- Jak brzmiała ta przepowiednia? Ten fragment o gwiazdach? - spytał.
- "Gdy na nieboskłonie pojawią się trzy gwiazdy Amberlis przy sierpie księżyca dwa dni później Czarny Pan wychyli zdolność swą, po czym spróbuje zawładnąć światem!..." - wyrecytował Harry.
- Ile minęło czasu od koncertu a tym samym pojawienia się Gwiazd Amberlis? - spytał Voldemort.
- Ja wiem... - Wszyscy spojrzeli na Percy'ego, który spojrzał na... swój zegarek? - ...Z moich obliczeń wynika, że minęły dokładnie... dwa dni! - odpowiedział. Wszystkich zamurowało.
- Oto odpowiedź, Tom... - odezwała się Regina. - ...Znowu spoczywa na tobie obowiązek, by wypełnić przepowiednię, lecz tym razem musisz powstrzymać swoim śpiewem Morganę! - zawołała radośnie.
- Dobra. Potter, powiedz jak brzmi dalsza część przepowiedni? - spytał.
- "...Tylko Moc Mrocznej Duszy pokona go. Jednak od wieków jest podzielona na trzy kamienie rozproszone po świecie. By złączyć trzy części pierścienia Morgany potrzeba: odwagi, mądrości i żywiołów natury. Tylko Wybraniec Losu może go odnaleźć. Tylko Wybraniec może go zniszczyć. I tylko Wybraniec może pokonać Czarnego Pana! Ale tylko trzy osoby mogą złączyć pierścienie! Mroczna Kochanka Z Przeszłości. Podróżujący W Czasie Wybraniec. I Bliźniak Duchowy będący synem Czarnego Pana. Czy podzielone kamienie zostaną połączone mimo, że Wybraniec i ostatni Czarny Pan są wrogami? I czy ojciec młodego Lorda przezwycięży kontrolującą go czarownicę?" - wyrecytował.
- To znaczy, że musimy im pomóc. - odezwał się Percy.
- I to z własnej woli. - dodał Harry.
- A ja muszę swoją muzyką i śpiewem odpędzić ducha Morgany, a tym samym Mroczną Duszę, która jest w naszym ojcu. W dodatku nie pozwolić Morganie na przejęcia ciała naszej matki. - oświadczył Voldemort.
- Uda cię się, bracie. - dodawała mu otuchy Regina.
- Dzięki. - powiedział Tom II.
- Peter, zostań tu... - powiedział Harry. - ...To może być niebezpieczne, a ty Voldemorcie w odpowiednim momencie zagrasz i zaśpiewasz. - oświadczył.
- Powodzenia. - powiedział Peter.
- Dzięki. - odparł Riddle. Harry, Percy i Voldemort podeszli ku państwu Riddle i ich wnuka. Regina i Peter trzymali się na uboczu i obserwowali. Gdy tam szli Regina odezwała się do Glizdogona:
- Niecodzienny widok, co nie, Peter? - spytała Regina swojego towarzysza obserwując Harry'ego, Percy'ego i swego brata jak idą do jej ojca.
- To prawda, pani Hoof. - powiedział młodszy.
          Gdy cała trójka byli blisko pan Riddle spojrzał na nich.
- Czego? - spytał ostro.
- Em..., chcemy ci pomóc. - odezwał się nieśmiało Harry.
- Pomóc? W czym? - spytał mężczyzna.
- W połączeniu fragmentów pierścienia Morgany. - wyjaśnił Percy.
- Od dłuższego czasu nie możesz ich połączyć, gdyż potrzebujesz jeszcze dwóch osób, które je połączą. Duchowego Brata oraz Podróżnika W Czasie.
- Czyli kogo? - spytał.
- Teronit jest Duchowym Bliźniakiem Aliny Anderson, a ona z kolei jest córką Aidrene'a Andersona i biologicznym bratem matki Lily Potter, czyli mojej mamy. - wyjaśnił Harry.
- Są spokrewnieni ze mną, gdyż Lilianne Evans jest moją wnuczką, a Teronit jest moim synem. - wyjaśnił Voldemort.
- Dobrze. Bardzo dobrze. A Podróżnik W Czasie? - spytał.
- To ja... - oświadczył Percy. - ...Jestem przyszłością Harry'ego Pottera i podróżuję w czasie od bardzo dawna. Wiem kto jest w twoim ciele, Thomasie. Jest w tobie Morgana Le Fay... - oświadczył. - ...Wiem co kombinujesz, Morgano i ci się to nie uda. Pomogę ci połączyć Kamienie Mocy, ale nie pozwolę ci zabić ich. Oczyścimy cię z Mrocznej Duszy, ale oszczędź ich. - to zdanie wypowiedział w starożytnym języku.
- Gratuję błyskotliwości, Percivaldzie. Dziękuję ci. - podziękował w tym samym języku, a następne powiedział już po angielsku. - ...Obaj tu podejdźcie, a wy się cofnijcie... - nakazał Voldemortowi i Harry'emu. Obaj wykonali jego polecenie. - ...Teronit, Levender wyciągnijcie ręce do każdej z części. Skupcie się na swoim wnętrzu i mocy. Macie je czuć w sobie. Potter, gdy powiem podejdziesz tu. Powiem ci co masz zrobić. - oświadczył.
- Dobrze... - odparł. - ...Voldemort, trzeba coś zrobić. - szepnął do mężczyzny w mowie węży.
- Wiem. Sądzę, że muszę zaśpiewać wtedy, gdy Morgana będzie w ciele mej matki, ale co z pierścieniem? Nie można dopuścić do jego połączenia. - objaśnił także w tym języku.
- Ale o co chodzi z tym połączeniem pierścieni? - spytał Harry.
- Twój i jej pierścień nie mogą się połączyć, gdyż mają dużą moc. Za nim Morgana stała się zła była spokojną i miłą kobietą. W jej pierścieniu była moc władania nad każdym z żywiołów. Na dodatek była najpiękniejszą kobietą tamtych czasów. - wyjaśnił.
- Co ją takiego zmieniło? - spytał Harry.
- Z tego co pamiętam zmieniła ją jej przyrodnia siostra... - odparł Voldemort. - ...Morgause i zła czarownica Katherine. Wracając do rzeczywistości, muszę zaśpiewać zanim to się stanie. - wyjaśnił.
- Czyli kiedy? - spytał.
- Muszę poczekać na znak. - wyjaśnił.
- Znak?... - spytał Harry. Nagle młodzieniec przypomniał sobie trzy zdania z Kamieni. - ...Już rozumiem! Pamiętasz te zdania co przetłumaczył nam Percy widniejące na Kamieniach? - spytał. Wciąż rozmawiali wężomowie.
- Tak. "Człowiek całe życie będzie spał, jeśli uwierzy we własne sny". Co ma to do rzeczy? - spytał spojrzawszy na niego swoimi czerwonymi oczami.
- To zdanie odnosi się do tego jak mnie próbowałeś opętać w Atrium dwa lata temu! Pamiętasz? - spytał.
- Tak. Pamiętam. Prawie mi się udało, gdyby nie to uczucie do Blacka i twoich przyjaciół. - odparł Voldemort z irytacją.
- Uwierzyłem w to, że Syriusz jest w Departamencie Tajemnic, a naprawdę był bezpieczny w Kwaterze Głównej. - wyjaśnił.
- Ach tak, teraz rozumiem. - oświadczył z lekkim uśmiechem.
- Dalej jest: "Jeśli ktoś przez dziesięć lat miał szczęście, to ani duchy, ani upiory nie ośmielą się go zaczepić.". Ten napis był na Kamieniu druidzkim. To odnosi się do mnie. Przez dziesięć lat nie wiedziałem, że jestem czarodziejem. Byłem bezpieczny przed tobą nie wiedząc o swoim pochodzeniu i magicznym świecie. Następny tekst oznacza: "Największym grzechem jest nie uratować ginącego życia". Oznacza, że jeśli ktoś umiera to warto go uratować, nawet jeśli tego kogoś nie znamy. - wyjaśnił.
- Chcesz powiedzieć, że zamierzasz uratować moich rodziców przed Morganą, pomimo że wyrządziłem ci tyle krzywd? - spytał Voldemort tym razem w języku angielskim
- Tak. Nie warto teraz przejmować się takimi błahostkami jak zabicie moich rodziców czy morderstwa innych ludzi oraz zemsta na kimś. Jest potężniejszy wróg i mamy go przed sobą. Czytałem teksty twoich piosenek i stwierdzam iż są świetne. Musisz zaśpiewać przynajmniej dla swojej matki. Pokaż, że masz talent. - oświadczył Harry także w tym języku.
- Ale, Potter, większość tekstów pisał Levender. Ja tylko je śpiewałem. - wyjaśnił. Harry był zawiedziony.
- Rozumiem... - szepnął z zawodem na twarzy, ale po chwili spytał: - ...Którą piosenkę napisałeś i skomponowałeś samodzielnie? - spytał.
- "Bezduszni". - odparł.
- Świetnie! Więc musisz ją zaśpiewać! - zawołał. Nagle – niespodziewanie rozległ się w głowie Voldemorta głos... Meropy:
- "Synu, zaśpiewaj... Teraz... Pospiesz się, zanim... będzie za późno!..." - Meropa przekazał tą wiadomość telepatycznie.
- Potter, podejdź tu i daj pierścień. - rozległ się głos Morgany z ust pana Riddle'a. - "...Synu, pospiesz się!" - zawołała rozpaczliwie Meropa. Lord chwycił szybko gitarę, wyczarował krzesło i mikrofon. Poruszył kilka razy strunami gitary, po czym włączył mikrofon.
- Morgano, słyszysz mnie? - spytał Voldemort do mikrofonu. Pan Riddle spojrzał na niego.
- Czego chcesz, nie widzisz, że zajęty jestem? - spytał.
- Proszę bardzo. Rób to, co masz robić, ale najpierw wysłuchaj mej piosenki. - wyjaśnił i zaczął śpiewać, a jego głos diametralnie się zmienił. Teraz śpiewał tak czystym głosem jak nigdy w życiu. Regina była wzruszona.


- Nareszcie... - westchnęła Regina.
- Jest niezły. - powiedział Harry wpatrując się w niego jak zahipnotyzowany.
- Niezły? Jest wspaniały! Gdyby był tu Nigel, albo Roger! - westchnęła.
- A kim jest Nigel? - spytał Harry spojrzawszy na kobietę.
- To jeden z wokalistów naszego zespołu. Och, gdybyśmy wrócili na scenę... Gdyby Tom nie miał tak złej reputacji... było by inaczej... Był idolem każdej nastolatki, nawet po szkole.
- "Wcale nie..." - odezwał się w ich myślach Percy. - "...Nie pamiętasz co było po szkole, Regino? Co ci obiecałem?..." - spytał.
- No tak... - powiedziała smutno pani Hoof przypominając sobie ten moment.
- Co ci obiecał? - spytał Harry.
- Amnezję... Percy zmodyfikował mnie, a także Tomowi i Rogerowi pamięć. Straciliśmy wspomnienia zaraz po szkole na temat naszej znajomości. Jednak to wszystko powraca... - spojrzała na swoje ręce. - ...Magia w moim ciele powraca. Wspomnienia ze szkolnych lat również. Od dnia, gdy Tom wdarł się do mojego umysłu wiele lat temu magia wdarła się do mojego życia. Mało tego moje dzieci są czarodziejami. Odzyskałam zdolności czarodziejskie dopiero jak Tom odzyskał swoje ciało, czyli...
- Trzy lata temu pod koniec czerwca. - wtrącił się Harry. Słuchali teraz piosenki pod tytułem: "Roll With The Wind".


- Pamięć wróciła całkowicie. Nie wiem czy u Toma także wróciła, ale sądzę, że tak, skoro wdarł się do mojego umysł w 1975... - zauważyła. - ...Jest potężniejszy ode mnie i mógł przezwyciężyć zaklęcie niepamięci rzucone przez Percy'ego. To zaklęcie było inne niż Obliviate, gdyż połączył on z innym zaklęciem, którego nie znałam. - wyjaśniła.
- Teraz rozumiem skąd cię znał. No wiesz, wtedy, gdy cię zobaczyłem po raz pierwszy w jego domu. Chodziliście razem do Hogwartu... - powiedział przyglądając się Voldemortowi jak grał teraz na gitarze kolejną piosenkę.


- ...Powiedz, skąd wzięła się jego pasja do muzyki? - spytał Harry.
- Cóż,... - rozmarzyła się Regina. - ...było to jeszcze przed piątą klasą. Dowiedziałam się o tym zaraz po Uczcie Powitalnej. Wkrótce przed tym jak zabił naszego ojca i dziadków... - wyjaśniła, a z jej oczu poleciała pojedyncza łza. - ...Szłam wtedy do wierzy Gryfonów, gdy nagle usłyszałam od strony lochów jakąś melodię i cichy śpiew. Kierowałam się dźwiękami tej melodii. Była piękna i wpadała w ucho. Po jakimś czasie odnalazłam źródło tego dźwięku w jednej z sal. Zobaczyłam właśnie jego... - wskazała na Voldemorta. - ...Grał na fortepianie i nucił piosenkę. Weszłam ostrożnie do środka i słuchałam. Wszędzie było dużo instrumentów, a ja tego nie zauważyłam. Nie chcący zrobiłam trochę hałasu i mnie zauważył. Wystraszył mnie. Kazał mi przysiąc, żebym nikomu nie mówiła co tam zobaczyłam. Zaproponowałam mu, że stworzę mu zespół w zamian za dyskrecję. Miał tremę przed większą publiką... - tu zaśmiała się cicho. - ...Pomogłam mu ją przezwyciężyć. W zamian ja zrobiłam z niego gwiazdę i idola nastolatków!... - wyjaśniła. - ...Za to Percy stał się naszym menadżerem i kompozytorem. - wyjaśniła.
- Moment... Powiedziałaś gwiazdę? - spytał Harry.
- Tak. A co? - spytała Regina spojrzawszy na niego. Harry sięgnął do kieszeni i wyjął z niej Gwiazdę Amberlis. Świeciła jasnym światłem.
- Spójrz. Świeci. - powiedział.
- Rzeczywiście. Co to może znaczyć? - spytała. - "...Harry, daj ją Meropie zamiast twojego pierścienia. Szybko! Morgana właśnie wkłada go na jej palec! Zneutralizuje ona moc Mrocznej Duszy wraz ze śpiewem Voldemorta, gdy zbliżysz ją do Meropy. Pospiesz się! Nie utrzymam tego Kamienia dłużej!" - odezwał się Percy telepatycznie do niego. Harry spojrzał na swojego przyszłego Ja. Rzeczywiście. Percy ledwo trzymał się na nogach. Klęczał na jedno kolano. Teronit klęczał na dwa kolana. Za to pan Riddle stał pewnie na nogach. Trzeba było się spieszyć. Podbiegł szybko do Meropy, która siedziała między nimi. Przy niej lewitował duch Morgany. Wkładała na jej palec przezroczysty pierścień. Harry bez wahania przyłożył do jej dłoni Gwiazdę Amberlis. Nagle zabłysło jasne światło, które rozświetliło wszystko wokół. Dusza Morgany uniosła się w górę na kilkanaście metrów, a części pierścienia rozłączyły się. Unosiły się w powietrzu obracając się. Gdy zgasło światło wszyscy rozejrzeli się dookoła. Przed sobą zobaczyli postać Morgany Le Fay, ale była jakaś inna. Miała na sobie biało-błękitny strój. Kamienie lewitowały wokół jej ciała jak księżyce wokół swojej planety.



- Co się stało? - odezwał się pan Riddle. Miał zupełnie inny głos, a raczej swój.
- Tata?... - spytała z niedowierzaniem Regina. - ...To ty? Jesteś sobą? - spytała zbliżając się do niego powoli.
- A miałem być kimś innym? - odpowiedział pytaniem na pytanie. Najwyraźniej nic nie pamiętał.
- Ojcze, byłeś opętany przez Morganę, która była opętana przez moc Mrocznej Duszy. - wyjaśniła Regina.
- Och. Więc mogę was zapewnić, że jestem w 100% sobą. - zapewnił z uśmiechem.
- Cieszę się! - zawołała rzucając się mu w objęcia.
- Harry Potterze, Tomie Riddle'u Juniorze, Percivaldzie Levenderze... - rozległ się głos Morgany. We trzej spojrzeli na nią. - ...Dziękuję, że mnie ocaliliście. Serca zostaną odesłanie na swoje miejsca, a ja spocznę w spokoju na wieki w niebie. Moja dusza została oczyszczona. Teraz czas na waszą walkę. - oświadczyła.
- Morgano! Zaczekaj!... - zawołał Harry wstając i robiąc kilka kroków ku niej. Kobieta zatrzymała się. - ...W przepowiedni było powiedziane, że: "Gdy na nieboskłonie pojawią się trzy gwiazdy Amberlis przy sierpie księżyca dwa dni później Czarny Pan wychyli zdolność swą, po czym spróbuje zawładnąć światem! Nikt nie da mu rady!... Tylko moc Mrocznej Duszy pokona go. Jednak od wieków jest podzielona na trzy Kamienie rozproszone po świecie...". Tu cytuje zdanie: "...Tylko Moc Mrocznej Duszy pokona go.". Moc Mrocznej Duszy. Jak ja mam pokonać Voldemorta bez tej mocy? - spytał Harry.
- To, mój drogi, Harry,... - Harry zamarł. Powoli obrócił się ku Lordowi. - ...prowadzi do zerwania rozejmu między nami. - odezwał się Voldemort akceptując jego imię. - "Oż, w mordę!" - zawołał w myślach Harry cofając się.
- Tom, co robisz? - zawołała jego matka.
- Cicho bądź!... - krzyknął w jej stronę. - ...Koniec tego przedstawienia i... - nagle coś się stało. Voldemorta odepchnęła jakaś siła i upadł nieprzytomny na ziemię. To Morgana. Mimo, że była duchem miała moc.
- Harry Potterze, uciekaj z przyjaciółmi. Ja go zatrzymam. On mi i tak nic nie zrobi. W razie potrzeby lub kłopotów wezwij moje imię. - oświadczyła.
- Dzięki. Do zobaczenia, Morgano. - pożegnał ją. Chwycił Reginę, a ona ojca i deportowali się na Grimmauld Place 12.

3 komentarze:

Lynx pisze...

Fajny rozdział...
Ciekawe co dalej :)\
New rozdział na HP i ND
^^

Lynx pisze...

Czekam na kom na moim blogu :) (HP i AJ 1 i2/ ND)

Anonimowy pisze...

Cześć :D tu Sylwia z bloga hp-i-azyl-czasu.blog.onet.pl
Informuję, że w końcu zebrałam się, by założyć po długiej nieobecności obiecanego bloga, gdzie przedstawię swoją nową historię. Zainteresowanych zapraszam na :
history-written-of-heart.blogspot.com
Pozdrawiam ;)

Tablica ogłoszeń

UWAGA!
Opowiadanie zostało przeniesione z poprawakami na wattpad.com. Szukajcie nicku: Cessidy84.


P.S. Byłabym wdzięczna, gdyby ktoś jeszcze raz przeczytał opowiadanie, bo pojawiły się poprawki.