Moja lista przebojów 2

23 marca 2014

Rozdział 40 (77) - Samowyzwolenie

Klik

Godzinę wcześniej... W innym miejscu... Hogwart... Prywatna kwatera Voldemorta...
           Rudowłosa młoda Potter siedziała przy oknie i rozmyślała nad tym co powiedział jej nie dawno Harry: Trzymaj się, Nicole. Poślę kogoś po was. Nie wiedziała kto to będzie, ale ufała swemu bratu-Gryfonowi jak nikomu innemu. Jej obowiązkiem było chronić Wybrańca Losu, ale teraz role się odwróciły. To on ją chronił a nawet ratował. Musi. Muszą to zrobić. Muszą zniszczyć tą przeklętą barierę i wytworzyć nową. Tak głosi pradawna przepowiednia, o której opowiedziała jej Agnes Hoof, która ta przeczytała w jednej ze starych ksiąg prawdopodobnie wypowiedzianych przez jednego z Założycieli Hogwartu lub ktoś inny za ich czasów. Dowiedziała się o niej trzy miesiące temu i jako Strażniczka Wybrańca i Przepowiadacza Snów miała prawo o niej usłyszeć, jednak problem polegał na tym, że przepowiednia dotyczyła czterech osób. Jej samej, Jacka, Harry'ego i jakiejś dziewczyny, której na oczy nie widziała. Musiała się dowiedzieć kim ona jest. Drugi problem polegał na tym: Jak się stąd wydostać, by poinformować braci o niej? Voldemort wyczuwa, gdy próbuje czmychnąć i to z powodu tego medalionu na jej piersi. Spojrzała na niego. Gdyby nie on dawno mogła by uciec, a przez niego jest tu uwięziona. Nagle – niespodziewanie medalion zaczął drżeć. To oznaczało jedno: Riddle się zbliżał.
- O nie!... - wyszeptała.
- "Harry, słyszysz mnie?" - spytała w myślach panikującym głosem.
- "Tak, Nicole. Co się stało, że masz taki dziwny głos?" - spytał.
- "Harry, Voldemort idzie do swoich kwater. Ja w nich jestem. Spiesz się." - poradziła.
- "Dlaczego nie użyłaś Lusterka Dwukierunkowego?" - spytał.
- "Bo mógłby mnie usłyszeć, głuptasie. Posłuchaj, Agnes znalazła trzy miesiące temu księgę należącą prawdopodobnie, do któregoś z Założycieli Hogwartu. Niech ją przejrzy Percy Levender. Jest w niej przepowiednia o naszej trójce i jeszcze jednej dziewczynie, jakiejś księżniczce. Ta księga jest ukryta pod dębem, gdzie zawsze spotykali się nasi rodzice. Poznasz go po ich inicjałach. W Hogwarcie, Harry. Szybko, pospiesz się!" - wyjaśniła.
- Nicole, idziemy. - rozległ się głos Riddle'a wyrywając ją z rozmowy z bratem.
- Tak jest, panie. - powiedziała i poszła za nim. Zaprowadził młodszą Rudą do jego gabinetu i tam ją zostawił. Wiedziała, że nie może już się kontaktować z nikim. Nawet telepatycznie i to poprzez ten medalion na jej szyi, który jej dał Voldemort i jego rozkaz nie mogła nic zrobić. Była całkowicie mu oddana. Tak jak w Dolinie Godryka.
- "Wcale nie, Nicole" - rozległ się obcy głos w jej głowie.
- "Kim jesteś? I gdzie jesteś?" - spytała w myślach rozglądając dookoła.
- "Jestem Elyon. Przyjaciółka Percy'ego Levendera, czyli twojego brata z przyszłości. Posłuchaj uważnie. Po pierwsze: nie reaguj na mój głos, bo Voldemort zerka na ciebie..." - dodała. Nicole zerknęła tylko na ojca, który właśnie wszedł do gabinetu. Więc w skupieniu słuchała głosu kobiety w swojej głowie. - "...Ci którzy otrzymali podarunki od Riddle'a i przeobraziły się w pierścienie, medaliony bądź bransoletki czy kolczyki czy jakąkolwiek inną biżuterię może zostać przejęty przez Riddle'a dzięki Pierścieniu Nekromantów. Jedyną obroną przed nim jest twój medalion. Jest to dawna biżuteria Roweny. Odbija każdy rodzaj magii, nawet magicznych stworzeń i niweluje ich magię, nawet dementorów i każdego mrocznego stworzenia. Jest coś w rodzaju strażnika, a strażniczką jesteś ty" - oświadczyła.
- "Więc w jaki sposób mogę rozmawiać z tobą telepatycznie?" - spytała.
- "Voldemort nie manipuluje tobą. To tylko iluzja, tak na pokaz dla Harry'ego i waszych rodziców. Tak naprawdę nie kontrolował ciebie. Chciał aby każdy myślał, że jesteś pod jego kontrolą, by osiągnąć to, co chce. Ciebie i twoich trzech braci pod całkowitą kontrolą. Macie ogromną moc, gdy jesteście razem. Wiedział o tym i dlatego chciał ciebie mieć przy sobie, a wcześniej Harry'ego" - wyjaśniła Elyon.
- "Więc jak to możliwe, że mogę się z tobą kontaktować? Przecież na jego gabinet zostało rzucone zaklęcie przeciw telepatii i teleportacji" - spytała Nicole.
- "To dzięki twojemu medalionowi. Spójrz na niego. Tylko on ma taką moc. Moc Kontroli Umysłu. Dlatego stałaś się Strażniczką swoich braci oraz Panią Wiary I Nadziei W Życie" - wyjaśniła. Dziewczyna spojrzała na medalion. Świecił białym światłem.
- "Świeci. Czemu?" - zdziwiła się.
- "Bo nieświadomie używasz swojej mocy umysłu, za to Voldemort nie może przejąć kontroli nad twoim umysłem i wolą, gdy go nosisz. By się uwolnić stąd użyj Mocy Kontrolowania Umysłu. Siła woli to największa i najsilniejsza moc niewerbalno-bezróżdżkowa zaraz po sile miłości, która rzuciła wasza matka na Harry'ego. To twoja siła jako Strażniczki. Nie zdejmuj jednak medalionu, bo tam również kryje się twoja magiczna siła duchowa, tak jak siła duchowa Harry'ego kryje się w jego pierścieniu..." - wyjaśniła Elyon.
- Rozumiem. - powiedziała tym razem na głos.
- Mówiłaś coś? - spytał Voldemort spojrzawszy na nią.
- Nie. - odpowiedziała sucho.
- "...Skup się na kilku rzeczach: Na swojej magii wewnętrznej, swoim ego, miłości do swoich bliskich i temu, że chcesz się uwolnić. Być wolna jak ptak" - usłyszała łagodny głos Elyon w swojej głowie. Nicole tak zrobiła. Skupiła się najmocniej jak mogła. Zamknęła oczy i zacisnęła ręce na poręczy krzesła. Przypomniała sobie o swoich przybranych i prawdziwych rodzicach, przyrodnim rodzeństwie i przyjaciołach ze szkoły. Po chwili, która trwała chyba kilka sekund poczuła w sobie jak rozpiera ją jakaś wewnątrz siła. Nagle poczuła w sobie energię tak wielką, że stwierdziła iż może wszystko! Nagle bezwolnie jedna jej ręka chwyciła za medalion. Otworzyła oczy i spojrzała na siebie. Zauważyła, że wokół jej ciała jest niebieska poświata, a wiatr powiewał lekko jej włosami i szatą. Czuła, że może przenosić góry! Spojrzała na Voldemorta, po czym wstała, odwróciła się i skierowała do drzwi.
- Gdzie idziesz? - spytał ostro Riddle.
- Wychodzę. - odparła nie patrząc na niego.
- Po co i gdzie? - spytał wyciągnąwszy różdżkę.
- Co cię obchodzi gdzie idę? Moja sprawa. - odparła tym razem zimnym tonem.
- Zatrzymaj się! - zawołał, gdy była w połowie drogi do drzwi.
- Po co? - spytała ponownie.
- Rozkazuję ci! - zawołał. Nicole odwróciła się powoli i spojrzała na niego takim spojrzeniem, że mogłaby zabić, gdyby była bazyliszkiem.
- Nie masz już nade mną kontroli, ojcze... - odparła. Po chwili powiedziała. - ...Powiem ci gdzie idę. Idę pod bramę Hogwartu. - wyjaśniła.
- Po co chcesz tam iść? - spytał wstając i okrążając biurko.
- Phi! "Po co chcesz tam iść?"... - przedrzeźniała go. - ...Sam powinieneś się domyśleć. Moim i mych braci obowiązkiem i przeznaczeniem jest zdjąć barierę, Tom... - wyjaśniła z jadem w głosie jaki do niej nie pasował. - ...Są dwa sposoby na jej zdjęcie. Wiesz jakie, czyż nie? - spytała z wyższością. Voldemort popatrzył na nią z lekkim zaskoczeniem, a po chwili przerażeniem.
- Ty chyba nie myślisz o barierze?... - spytał. Ta kiwnęła głową. - ...To by znaczyło, że ty i twoi bracia chcecie wypełnić przepowiednię. - stwierdził.
- Zależy, o której przepowiedni mówisz. - powiedziała dziewczyna chłodnym głosem godnym Voldemorta.
- Mówię o przepowiedni związanej z nami oraz przenoszeniem się w czasie. Była tam też wspomniana Mroczna Dusza, że z którymś z was zostanie przyniesiona. - oświadczył Riddle. Nicole wpatrywała się w niego przez chwilę zaskoczona. Nie sądziła, że on zna takie szczegóły.
- Skąd to wiesz? Znasz całą przepowiednię? Skąd znasz szczegóły przepowiedni? - spytała tak szybko, że ledwo Voldemort zrozumiał co mówiła.
- Mam swoje źródła. - odpowiedział.
- Co to za źródła? Mów! - zawołała celując w niego palcem.
- Co ty możesz mi zrobić tą ręką? - spytał drwiąco. Rudowłosa zmrużyła oczy. W tym samym czasie co zaczął błyszczeć medalion zawołała:
- Expelliarmus!... - prędkość promienia była tak szybka, że Voldemort nie zdołał się odezwać ani ruszyć, a także zrobić uniku. Riddle poleciał do tyłu na ścianę za biurkiem. W tym samym czasie różdżka Nicole poleciała w jej kierunku. Chwyciła ją w locie jak Szukający Złotego Znicza podczas meczu. - ...Dzięki za różdżkę, Riddle. A teraz... do następnego razu. Na pewno się jeszcze zobaczymy. Cześć... - i wyszła zamykając za sobą drzwi. Dla pewności zamknęła go w gabinecie na wszystkie spusty oraz zablokowała kominek, okna, a także ściany. Jeśli znalazłby jakiś sposób na wyjście to tylko przez sufit lub podłogę, ale wtedy zniszczyłby postumenty zamku. Nicole zeszła schodami słysząc nawoływania czarownika i uderzenia w drzwi. Usłyszała także głośne dudnienie, jakby ktoś rzucił bombę. Poszła wzdłuż korytarza na siódme piętro. Wiedziała, że jest tam większość uczniów ukrywających się przed rodzeństwem Carrow, ale też sama musiała uważać na nich samych. Gdy tam dotarła przeszła wzdłuż ściany trzy razy myśląc o miejscu, gdzie można się ukryć przed Śmierciożercami. Po chwili pojawiły się drzwi. Weszła tam. Zaskoczyło ją, że nikogo tam nie zastała. - ...Dziwne. Powinien ktoś tu być... - zdziwiła się. - ...Pójdę lepiej do McGonagall. - Jak powiedziała, tak zrobiła. Zeszła trzy piętra niżej i zapukała do drzwi.
- Proszę wejść. - rozległ się głos profesorki.
- Dzień dobry, Minerwo. - przywitała się dziewczyna.
- Nicole?? Jak się wydostałaś z gabinetu dyrektora? Przecież Sama Wiesz Kto...
- Minerwo, ja właśnie w tej sprawie. Voldemort mnie zamknął w gabinecie, ale zdołałam się wydostać dzięki przyjaciółce Percy'ego Levendera. Elyon. To ona mi pomogła, a raczej doradziła mi co mam zrobić, by się wyzwolić z jego mocy i przypomniała kim jestem. - wyjaśniła.
- A co z Sama Wiesz Kim? - spytała profesorka.
- Proszę się na razie nim nie przejmować. Zamknęłam go w gabinecie dyrektora. Nikomu nie będzie zagrażał puki nie usuniemy bariery. Najsłabszymi punktami gabinetu dyrektora są sufit i podłoga, ale wtedy zawalą się jego postumenty, a tego byśmy nie chcieli, czyż nie? - wyjaśniła.
- Co sugerujesz? - spytała kobieta.
- Sugeruje by je wzmocnić pierścieniami, ale problem w tym, że najsilniejszy z czterech pierścieni jest wewnątrz gabinetu. Na palcu mego ojca. - oświadczyła ze smutkiem. Kobieta wpatrywała się w byłą uczennicę w zamyśleniu. Po pewnym czasie przypomniała sobie coś.
- Mam pewien pomysł, ale to się jemu nie spodoba. - powiedziała Minerwa.
- Jaki to pomysł? - spytała Nicole.
- Musimy pójść po młodego Malfoy'a. Z tego, co powiedział Merlin odebrać Pierścienie mogą tylko poprzedni właściciele Pierścieni, Założyciele, sam Merlin oraz obecny właściciel Pierścienia Merlina, czyli Draco Malfoy. - wyjaśniła Minerwa.
- No tak, masz rację. Muszę znaleźć Dracona. Gdzie on może teraz być? - spytała Nicole.
- Pewnie w Pokoju Wspólnym Slytherinu. - odparła.
- Dziękuję. Już po niego idę.
- Nicole, poczekaj chwilę. - odezwała się profesorka, gdy ta była już pięć jardów od drzwi.
- Tak, pani profesor? - spytała.
- Nawet jeśli udałoby się młodemu Malfoy'wi zdjąć Pierścień z palca Riddle'a to musisz znaleźć osobę z mową węży i podobnym charakterze, ale innej idei. - wyjaśniła kobieta.
- Nie rozumiem. - zdziwiła się Nicole.
- To proste. - odezwał się ktoś od drzwi. Obie spojrzały w tamą stronę. W progu drzwi stała Agnes Hoof. Na jej palcu, mimo cienia, połyskiwał szkarłatny Pierścień Gryffindora.
- Agnes! - zawołała Nicole podbiegając do niej.
- Nicole, jak miło cię widzieć. - powiedziała tuląc ją do siebie.
- Tak się bałam o ciebie! - pisnęła panna Potter. Agnes spojrzała na nią.
- Jak się wydostałaś z gabinetu mego wuja? - spytała.
- Pomogła mi Elyon. Rozmawiałyśmy telepatycznie. - wyjaśniła.
- Jak to? Przecież nic przez mury Hogwartu i jego terenów nie może przeniknąć, nawet telepatia. Szczególnie w gabinecie dyrektora. - oświadczyła Agnes.
- Więc jak? - spytała Minerwa.
- Elyon wyjaśniła mi, że to dzięki medalionowi, który podarował mi Voldemort. - wyjaśniła Nicole.
- Jak to? - spytała Minerwa.
- Objaśniła, że to, co dotąd robił ze mną mój ojciec było na pokaz. Czyli by pokazać Harry'emu, moim przyjaciołom i rodzinie jak może on manipulować ludźmi. - wyjaśniła.
- A tobą nie manipulował? - zastanawiała się na głos Agnes.
- Najpierw sądziłam, że tak. Jednak, gdy Elyon powiedziała mi iż odkąd miałam ten medalion Riddle nie miał nade mną całkowitej kontroli.
- Dlaczego? - spytała Minerwa. Nicole uśmiechnęła się.
- Każdy medalion, który podarował swemu dziedzicowi lub rodzinie nie może przejmować kontroli nad umysłem właściciela, której podarował. Voldemort je ukradł dlatego nie działały tak jak chciał. Poza tym istnieje tylko jeden taki przedmiot, który może pomimo barier ochronnych przedrzeć się przez nie za pomocą kontroli umysłu. Można wtedy rozmawiać z osobami poza barierą ochronną, odbić wszelkie zaklęcia, nawet te niewybaczalne, może też chronić przed dementorami, jak patronusy. Dlatego jestem Strażniczką moich braci. - wyjaśniła Nicole.
- Rany, to niesamowite. - wyrwało się obu kobietom.
- Gdzie jest ten medalion? - spytała z ciekawością Agnes. Nicole pokazała na swój medalion. Obie kobiety były pod wrażeniem.
- Tu chodzi o mój medalion...



- ...Gdy użyłam za pierwszym razem mocy medalionu przeciwko Voldemortowi ten zmienił kształt. - oświadczyła Nicole.
- Niesamowite. - westchnęła Minerwa.
- Dobra, dość tego dobrego. Trzeba już iść, Nicki. Twoi bracia na pewno już nie długo tu będą, a ja miałam cię właśnie o tym powiadomić. - oświadczyła Agnes.
- Naprawdę? - spytała.
- Tak. - odparła. We trzy skierowały się ku wyjściu, by powiadomić cały zamek.
- Mam do ciebie jedno pytanie, panno Hoof. - odezwała się profesor McGonagall idąc korytarzem na parterze.
- Słucham, Minerwo? - spytała była Gryfonka.
- Jak wydostałaś się z lochów? - spytała.
- Riddle posłał po mnie Śmierciożerców do mojego domu i przyprowadzili tutaj. Mojemu bratu, Alastorowi, udało się uciec i powiadomić Zakon Feniksa o sytuacji. Nie wiedział tylko gdzie mnie zanieśli. - wyjaśniła.
- To straszne! - jęknęła Nicole. Gdy weszły na kolejne piętro Minerwa wyczarowała trzy patronusy w kształcie kotów z obwódkami wokół oczu, które przy najbliższym rozwidleniu pobiegły każdy w inny korytarz.
- Gdzie je wysłałaś? - spytała Agnes.
- Do opiekunów domów, by przybyli do nas natychmiast. Powiadomiłam też o tym, że się uwolniłyście. Resztę same opowiecie. - wyjaśniła. Nagle medalion Nicole zaczął połyskiwać czerwonym jaskrawym blaskiem.
- Nicole, czemu twój medalion się świeci? - spytała Agnes spojrzawszy na niebieskie serce, które pulsowało teraz czerwonym blaskiem. Rudowłosa spojrzała na niego i chwyciła go. Zamknęła oczy i w tym samym momencie coś huknęło gdzieś w górze. Nicole spojrzała na medalion i zamyśliła się chwilę patrząc to na niego, to na sufit. Zatrzymała się.
- "Elyon, słyszysz mnie?" - spytała kobiety.
- "Tak." - odpowiedziała.
- "Czy mój medalion może też dawać mi znać o zbliżającym się niebezpieczeństwie zanim ono nastąpi?" - spytała Nicole.
- "Tak, ale pod warunkiem, że jesteś z nim utożsamiona duszą jak i mocą. Twoja moc musi być równa mocy medalionu. Moc medalionu zwiększa się wraz z czarodziejską mocą. Za to dusza powinna być spokojna i zrelaksowana." - wyjaśniła.
- "Rozumiem. Dzięki..." - powiedziała telepatycznie i otworzyła oczy.
- Już wiem co to był za hałas. Uciekajcie do lochów. Gdy spotkacie opiekunów domów powiedzcie by też tam uciekali. Ja się zajmę hałasem. - oświadczyła. I już jej nie było, gdyż pobiegła korytarzem nie wyjaśniając więcej żadnej z nich o co chodzi i czemu mają się chować.
         Gdy znalazła się w Sali Wejściowej spotkała tam rodzeństwo Carrow i Voldemorta.
- Łapcie ją! - zawołał ten ostatni. Nicole była na to przygotowana. Gdy Alecto Carrow rzuciła w nią jakąś klątwą. Nicole przeturlała się i rzuciła w nią Drętwotą. Schowała się pod schodami, by pomyśleć chwilę. - "Niech to! Carrowie tu są!" - Nicole nie mogła zrozumieć co oni tu robili? W jaki sposób jej ojciec uciekł z gabinetu? Kolejnym problem było to jak się stąd wydostać? Nie umiała się teleportować wewnątrz Hogwartu i na jego terenach jak Harry. Nagle – niespodziewanie rozbłysło światło od strony schodów. Jedno z rodzeństwa Carrow padło nieprzytomne na posadzkę spadając ze schodów nieopodal Nicole. Cała trójka spojrzeli piętro wyżej. Na szczycie schodów wiodących na piętro zobaczyli grupę uczniów na czele z resztą nauczycieli oraz McGonagall i Agnes.
- Zostaw Nicole w spokoju! - zawołała ta ostatnia.
- Bo co mi zrobicie? - spytał Voldemort pojawiwszy się tuż obok dziewczyny jak duch. Najwyraźniej Ruda nie zauważyła, że Riddle zbliżał się do niej. Chwycił Nicole za ramię i przyłożywszy różdżkę do jej skroni.
- Wuju, nie radziłabym ci tego robić. - odezwała się ostrzegawczym tonem Agnes.
- Dlaczego? - spytał czarownik spojrzawszy na siostrzenicę. Ta spojrzał na niego swoimi czarnymi oczami, ale milczała.
- Na twoim miejscu cofnęłabym rękę. - ostrzegła go Nicole groźnym tonem.
- Jak to? - spytał.
- Na pewno chcesz wiedzieć?... - spytała zmrużywszy oczy. Ten kiwnął głową. W odpowiedzi dziewczyna chwyciła jedną dłonią medalion, a drugą jego nadgarstek. Efekt był natychmiastowy. W chwili, gdy go dotknęła Voldemort wrzasnął tak głośno, że aż echo rozbrzmiało po całym korytarzu. Upadł trzęsąc się. - ...Uciekajcie do bramy i czekajcie na mnie!... - zawołała do uczniów i oszałamiając Amycusa Carrowa. - ...Jeśli będą tam Harry i Jack powiedzcie im co się stało. Jeśli spotkacie Śmierciożerców to mam na to radę. - po tym zdaniu machnęła na nich różdżką i zawołała: - ...Carpe Diem. - Nagle zniknęli jej z oczu. Potem powiedziała już telepatycznie, by Voldemort nie usłyszał jej słów. - "...Teraz jesteście niewidzialni i nikt nie może was usłyszeć. Nie używajcie żadnych zaklęć, nawet Leviosy czy Lumosa, bo jakiekolwiek zaklęcia zniwelują zaklęcie, które na was rzuciłam. Gdy będziecie przy bramie, niech któreś z was spróbuje porozumieć się telepatycznie z nimi lub użyje jakiegoś zaklęcia wtedy was zobaczą i usłyszą. Teraz uciekajcie zanim się ocknie. Ja go zatrzymam" - wyjaśniła im. Nagle do dziewczyny podeszła Agnes. Wyczuła ją.
- "Ale, Nicole, ty musisz iść do braci i wypełnić przepowiednię" - powiedziała telepatycznie. Nicole machnęła na siebie różdżką i zobaczyła wszystkich. Stali wokół Agnes.
- Ale kto go przypilnuje? - spytała pokazując na Riddle'a.
- Cofnij ze mnie zaklęcie... - powiedziała Agnes. - ...Ja go przypilnuję. - dodała. Nicole popatrzyła na nią. Wiedziała, że mogła to zrobić, ale miała pewne wątpliwości, gdyż ona zniszczyła mu różdżkę i jest na nią zły. Nagle zobaczyli jak Riddle wstaje.
- Dobra, ale uważaj na niego. Wy uciekajcie do bramy i nas zostawcie. Nic nam nie będzie. Pamiętajcie: nie używajcie żadnych czarów. - machnęła na nie obie różdżką. Po chwili obie się pojawiły, następnie Nicole rzuciła na ojca zaklęcie magicznych lin.
- Co do...?!... - zawołał. Nagle zobaczył Nicole i Agnes. - ...To wy! Rozwiążcie mnie! - zawołał próbując napiąć na liny, ale one tylko wzmacniały uścisk. Nicole uśmiechnęła się w iście Ślizgoński sposób.
- Teraz widzisz, że nie uda ci się uciec, ojcze. Agnes, pilnuj go. - poprosiła dając jej jego różdżkę, którą nie wiadomo jak i kiedy ukradła mu.


- Hej, to moja różdżka! Oddawaj mi ją! - wrzasnął Riddle.
- Nie. Nie oddam ci jej... - powiedziała Agnes ze śmiechem. - ...Powodzenia, Nicki i uważaj na siebie. - powiedziała przytuliwszy ją.
- Jeszcze pożałujecie tego! Zemszczę się! - zawołał. Dziewczyny jakby go nie słysząc spojrzały na siebie z lekkim uśmiechem. Przytuliły się po przyjacielsku. Nicole machnęła na ojca różdżką. Nagle przestał wrzeszczeć i umilkł, potem powiedziała do Agnes:
- Dzięki. Będę uważać. Zrobię jeszcze jedną rzecz i idę... - podeszła do ojca i wycelowała w niego końcem różdżki. - ...Dla bezpieczeństwa mojej przyjaciółki, dla uczniów, nauczycieli i byś nie mógł się z nikim skontaktować oraz byś nie mógł użyć magii będę potrzebowała pomocy mojej znajomej. Agnes miej na niego oko. Muszę się z kimś skontaktować telepatycznie. - Agnes skinęła głową, więc Nicole wzięła głęboki oddech i skontaktowała się z Elyon.
- "Elyon, słyszy mnie?" - spytała.
- "Tak. O co chodzi, Nicole?" - spytała kobieta.
- "Chodzi o to, że chcę ochronić Agnes Hoof i resztą hogwarczyków przed Voldemortem. Jest związany magiczną liną i rzuciłyśmy zaklęcie uciszające, ale to nie wystarczy. I tak się kiedyś uwolni. Czy umiała byś wyczarować coś, co tłumiłoby magię tej osoby? Lecz zrób tak, by tylko osoba, która ją założyła może to zdjąć. Czy dałabyś radę?" - spytała.
- "Da się zrobić. Uwaga. Zaraz się na nim pojawi" - oświadczyła.
- "To znaczy, że tylko ty możesz to zrobić?" - bardziej stwierdziła niż zapytała Nicole.
 - "Tak..." - odpowiedziała Elyon. Gdy Nicole otworzyła oczy zobaczyła, że Riddle próbuje zdjąć obrożę z szyi.


Chwycił Nicole za nadgarstek, ale natychmiast wrzasnął.
- Ojcze, uspokój się! Obroży i tak nie zdejmiesz! - oświadczyła przekrzykując jego wrzaski.
- To mi z łaski swojej zdejmij! - warknął.
- Nie mogę. - odpowiedziała.
- Jak to? - spytała Agnes.
- Jest to Obroża Tłumiąca Magię. Może ją zdjąć tylko ten, kto ją założył. Sami widzieliście, że ja tego nie zrobiłam ani też Agnes. - wyjaśniła.
- Rzeczywiście. Sama się pojawiła. - zauważyła panna Hoof.
- Zgadza się... - odezwał się Riddle. - ...Potter, powiedziałaś, że z kimś się kontaktowałaś. Pytanie brzmi: z kim? - spytał.
- Tak. To muszę wyjaśnić, bo to ma związek z obrożą. Kontaktowałam się z Elyon, ale problem jest taki, że nie wiem z którą. Czy od Percy'ego czy od Harry'ego. - zmartwiła się wyswabadzając się z uścisku ojca.
- Czy to nie to samo? - spytał Voldemort.
- Nie. Zdecydowanie nie to samo, gdyż, i Harry, i Percy posiadają w spadku tajemniczą siłę zwaną Elyon, ale one mają inne doświadczenia i różne moce. Oni, i tylko oni mogą ją kontrolować i wzywać ją. - wyjaśniła Nicole.
- Czym jest ta Elyon? - spytała Agnes. Nagle tuż obok nich pojawiła się wyżej zainteresowana.
- Kim jesteś? - spytała Nicole.
- Nie poznajesz mnie, panno Potter? - spytała.
- Elyon! - krzyknęła Nicole.
- Powiem wam w skrócie kim jestem... - zwróciła się do zgromadzonych. - ...Zostałam stworzona z dobrej i złej starożytnej energii długo przed pojawieniem się magii na świecie. Jestem córką Szatana i Anioła, dlatego mam skrzydła... - pokazała je. - ...Potrafię wszystko. Jestem jedną z dwóch osób magicznych, która potrafi wyczarować Portal Między Wymiarowy. Jednak nie mogę użyć swych mocy bez pozwolenia swego pana, jak skrzaty domowe. - wyjaśniła.
- Dlaczego nie możesz jej użyć? - spytała Nicole.
- Jestem z nim związana. Moja matka powiedziała mi bym go chroniła przed każdym złem aż do jego śmierci i przed nim samym. Za to ojciec kazał bym pomogła mu nauczyć się magii wszelakiego rodzaju i go szkolić we wszystkim. Dał mi nieograniczoną moc oraz zdolność do podróży w czasie i między wymiarami. Mam też dużą wiedzę na temat magicznego i Mugolskiego świata. Ja i moja siostra jesteśmy nieśmiertelne. - oświadczyła.
- Rozumiem. Elyon, powiedz mi twoim panem jest Harry czy Percy? - spytała Nicole.
- Percy. - odpowiedziała kobieta.
- Ach tak. Dobra. Wracaj do niego. Ja idę do bramy, a Agnes niech tu zostanie i pilnuje swego wuja do naszego powrotu. - oświadczyła Nicole i skierowała do wyjścia.
- Nicole, czekaj. - zawoła Elyon podbiegając do niej.
- O co chodzi? - spytała.
- Pójdę z tobą. Będzie szybciej. - powiedziała. Nicole skinęła głową i poszły ku Zakazanemu Lasowi.

~~*~~

         Szły przez błonia kilka minut aż do miejsca blisko bariery. Tu musiały się zatrzymać i rzucić na siebie zaklęcie NiN. Potem pobiegły ku bramie ile sił w nogach. Na szczęście nikt ich nie widział i nie słyszał, a także na nikogo się nie natknęły. Dopiero, gdy były blisko bramy zobaczyły Śmierciożerców i parę postaci. Okazało się, że byli to uczniowie Hogwartu.
- O rety! - wyrwało się Nicole.
- Nicole, ty biegnij do bramy. Ja się nimi zajmę i pomogę uczniom. Potem Cię dogonię. - powiedziała Elyon. Dziewczyna skinęła głową i pobiegła ku bramie. Gdy dotarła na miejsce jęknęła, gdyż natknęła się na barierę. Musiała zdjąć z siebie zaklęcie, by ci po drugiej stronie mogli ją zobaczyć. Brama była dość blisko miejsca, gdzie byli Śmierciożercy, uczniowie i Elyon. Ją, Nicole, też mogli na nieszczęście usłyszeć i zobaczyć. Nagle coś się stało. Pojawiła się osłona wokół niej, która przebiła się przez barierę. Zaskoczyło ją to. Przecież nic nie mogła jej przebić, nawet mucha. - "...Nie martw się, Nicole..." - usłyszała w głowie głos Elyon. - "...Nikt cię nie zobaczy i nie usłyszy przez kilka chwil. Skontaktuj się z braćmi i wyjaśnij im co mają zrobić" - oświadczyła kobieta.
- "A co z podróżą w czasie? Czy ja oraz Harry i Jack przeniesiemy się w czasie? Oraz jak się przeniesiemy w czasie?" - spytała.
- "Tym się nie martw. Samo zdjęcie bariery załatwi sprawę. Na wszelki wypadek poproś swych braci, by poprosili swych towarzyszy o odsunięcie się od bramy, gdyż mogliby wpaść wraz z wami w portal czasowy. Pamiętaj też o przepowiedni" - powiedziała.
- "Elyon, Jack nie uzyskał jeszcze większej mocy" - zauważyła Nicole.
- "Mylisz się. Uzyskał moc. Jako jedyny z was trojga nie posiada magicznego przedmiotu podarowanego ani przez Los ani od Voldemorta. Posiadał moc od urodzenia, tak jak ty" - wyjaśniła Elyon.
- "Jaką moc?" - spytała była Krukonka.
- "Jak wiesz jesteś Strażniczką obydwu swoich braci, ale Jacob Potter ochrania swego brata, a konkretniej jego duszę przed złem i złym wpływem Riddle'a odkąd się obaj urodzili. Nie był tego świadom. Najgorzej było w piątej klasie krótko przed świętami Bożonarodzeniowymi. Moc Jacka polega na tym, że ochrania duszę wybranej przez Los osoby, ale nie jest tego świadom. Trzeba go poinformować o tym, ale jeśli to zrobimy dusze Harry'ego i Percy'ego nie będą chronione. Nie ma wyjścia. Trzeba to jednak zrobić" - wyjaśniła Elyon.
- "Kto to musi zrobić?" - spytała.
- "A jak myślisz?"
- "Ja?" - spytała po chwili ze zdumieniem. Odpowiedziało jej milczenie kobiety. Uznała to za odpowiedź twierdzącą. Po chwili zobaczyła grupę ludzi w pelerynach.

1 komentarz:

Lynx pisze...

Fajne...
Napisałabym coś więcej ale w niedziele nigdy nie mam czasu.
Pozdrawiam

Tablica ogłoszeń

UWAGA!
Opowiadanie zostało przeniesione z poprawakami na wattpad.com. Szukajcie nicku: Cessidy84.


P.S. Byłabym wdzięczna, gdyby ktoś jeszcze raz przeczytał opowiadanie, bo pojawiły się poprawki.