Moja lista przebojów 2

2 września 2012

Rozdział 1 - Wieści

Czasy dzisiejsze... Wakacje 1997 roku...

Zielonooki młodzieniec siedział na ławce w parku niedaleko Privet Drive i rozmyślał. 'Dlaczego akurat on...! To niesprawiedliwe! Dlaczego on, a nie ja! Czemu ten Nietoperz to zrobi?? Czemu go zabił!? Tak mu ufał, a jednak to zrobi?! To niesprawiedliwe!!'. I tak w kółko od dnia śmierci jego ukochanego dyrektora.

Harry Potter, bo tak nazwał się młodzieniec, miał czarne, wiecznie rozczochrane włosy, i to nie tylko z powodu wiatru, lecz odziedziczył je po ojcu. Jego twarz nie wyrażała żadnych uczuć, a zielone oczy, które odziedziczył po matce, wyrażały pustkę. W niczym nie przypominał zwykłego dziecka w okresie dojrzewania. Harry był czarodziejem. Jedyną rzeczą co go odróżniało z wyglądu od rodziców to cienka blizna w kształcie błyskawicy na czole. I to ten charakterystyczny znak czynił go osobą tak niezwykłą! Ten dziwny stan, te jego złe samopoczucie powodowało pewne zdarzenie, które wydarzyło się całkiem nie dawno.

Dwa tygodnie temu stracił kolejną osobę, która mogła go wspierać i dawać dobre rady – Teraz na zawsze odeszła. Był to świętej pamięci Albus Dumbledore – najwspanialszy i najżyczliwszy dyrektor Hogwartu tego stulecia. Został zabity przez osobę, po której nikt by się nie spodziewał. Mordercą tym był Severus Snape. Był on Śmierciożercą i członkiem Zakonu Feniksa. Harry nie chciał mu wybaczyć takiej zdrady.

Potter postanowił w końcu wrócić do domu. Wstał i skierował się na Privet Drive 4. Myślał o wydarzeniach w ministerstwie. Rok temu Harry dowiedział się od dyrektora, dlaczego Lord Voldemort chciał go zabić, gdy chłopak miał zaledwie rok. Okazało się, że to z powodu wygłoszonej, krótko przed jego narodzinami, przepowiedni przez wieszczkę, która uczy obecnie w Hogwarcie. Proroctwo głosiło, że albo jeden z nich ma być mordercą, albo ofiarą. Gdy dotarł do domu, otworzył drzwi frontowe i wszedł do przedpokoju, a potem, ignorując krzyki wuja Vernona, że późno wrócił, wszedł na górę do swojego pokoju. Z kufra wziął podręcznik pod tytułem: "Transmutacja dla zaawansowanych – poziom siódmy" i zaczął go czytać, kładąc się na łóżku. Dyrektor ostatnio powierzył mu ważne zadanie. Miał odnaleźć horkruksy, czyli cząstki duszy Riddle'a. Voldemort zabił jego rodziców i Cedrika Diggory'ego oraz wielu innych. Był zmuszony do mieszkania przez wiele lat w rodzinie, która traktowała go jak piąte koło u wozu. A jedynym sposobem, by zapobiec większej ilości morderstw, jest zniszczenie Horkrusków Voldemorta, bo to one dają mu możliwość do tak długiego życia. Tylko on może tego dokonać i tylko on może zabić Riddle'a.

~~*~~

W międzyczasie dom Weasley'ów został zaatakowany przez Śmierciożerców. Bronili się dzielnie, a chcąc się ratować teleportowali się na Grimmauld Place 12 w Londynie, gdzie mieściła się Kwatera Główna Zakonu Feniksa. Poprzednio posiadłość należała do Syriusza Blacka, ojca chrzestnego młodego Pottera. Przed jego śmiercią przekazał ją Harry'emu. Było tu już spokojniej i na razie bezpiecznie.

W jednym z pokoi na piętrze Ron Weasley leżał na swoim łóżku, patrząc w sufit i zastanawiając się: Czy pewna brązowowłosa dziewczyna go kocha oraz, co się dzieje z jego kumplem ze szkoły. Przeszli dość wiele w ciągu tych sześciu lat. W tym momencie sowa zastukała w okno. Ron wstał i otworzył je. Ptak usadowił się na poręczy jego łóżka i wyciągnął łaskawie nóżkę. Rudzielec wziął od niej Proroka Codziennego i włożył sowie pięć knutów do woreczka przyczepionym do jej nóżki i przeczytał:

Rezygnacja ministra!

Rufus Scrimgeour postanowił zrezygnować ze stanowiska Ministra Magii i przekazać je Amosowi Diggory'emu, swojemu wiceministrowi. Amos Diggory – obecny Minister Magii w pierwszym dniu swojego urzędowania postanowił oficjalnie ogłosić, że:

- "Wszyscy uczniowie od 15-go roku życia, mogą używać magii poza szkołą ze względu na obecną sytuację związaną z Lordem Voldemortem. Zrobiłem to dla świętej pamięci mojego syna, Cedrika. Mam nadzieję, że Harry Potter, od teraz oficjalnie nazywany Wybrańcem i Jedyną Nadzieją Czarodziejskiego I Mugolskiego Świata, sprowadzając ciało mojego syna z tamtego cmentarza, pokona zło i uwolni nas od Lorda Voldemorta! Wypowiedziałem to imię, tylko dlatego, że nie boję się tego pseudolordziny!" oznajmił nowy minister reporterowi Proroka Codziennego.

Ron rzucił gazetę na biurko i dalej wpatrywał się w sufit. Dziękował w duchu o decyzji nowego ministra.

~~*~~

Gdzie indziej...

Młoda dziewczyna siedziała w swoim pokoju w kolorach beżu i brązu i myślała o tym, co wydarzyło się kilka tygodni temu. Walka na korytarzach Hogwartu, wiadomość o śmierci profesora Dumbledore'a i jego pogrzeb.

- To niemożliwe! – powtarzała sobie od jego śmierci przynajmniej trzy razy dziennie. Czytała Proroka, gdy w tym momencie do pokoju weszła kobieta w średni wieku i powiedziała łagodnym głosem:

- Hermiono, kochanie zejdź na dół. Zaraz będzie kolacja, a nic nie jadłaś cały dzień – oznajmiła pani Granger.

- Idę, mamo – powiedziała zmęczonym głosem i zeszła razem z matką do jadalni. Usiadła przy kuchennym stole, wzięła do ręki kanapkę i zaczęła jeść.

Po kilku minutach niezręcznego milczenia zwrócił się do córki pan Granger:

- Hermiono – zaczął ostrożnie – Co tam u twojego chłopaka Rona? – spytał.

- Nie wiem, tato – odpowiedziała przygnębiona dziewczyna, popijając powoli herbatę. Odkąd wróciła do domu, nie dostała żadnego listu ani od Rona, ani od Harry'ego, czy nawet od Zakonu.

- Kochanie, coś się stało w szkole? – spytała po chwili jej matka.

- Nie, mamo – i łza poleciała dziewczynie po policzku.

- Przecież widzimy, skarbie. Powiedz nam, co się wydarzyło w ubiegłym roku? – upierał się ojciec, domyślając się sprawy oczywistej. Dziewczyna popatrzyła uważnie na rodziców i po chwili zaczęła opowiadać.

- Zacznę od tego, że profesor Dumbledore umarł w czerwcu tego roku – westchnęła i kontynuowała – Zabił go Severus Snape nasz nauczyciel od Eliksirów – oboje jej rodziców popatrzyli na córkę z przerażeniem, a ojciec spytał:

- Jak Harry to zniósł? Bo przecież lubił pana Dumbledore'a – zauważył pan Granger.

- Tak. Bardzo to przeżył. Był jakiś taki nie obecny, gdy go ostatnio widziałam. Chodził przybity do końca roku szkolnego i prawie z nikim nie rozmawiał.

- A jak do tego doszło? – spytała kobieta.

- Cóż, wiele się działo – spojrzała w okno, starając się odpowiednio dobrać słowa – Przez cały szósty rok nauczycielem Obrony Przed Czarną Magią był Snape. Jego stanowisko, czyli Eliksiry, objął Horacy Slughorn. Był on przyjacielem profesora Dumbledore'a ze szkoły parędziesiąt lat temu. Zaprzestał nauczania, zaraz po śmierci rodziców Harry'ego. Uczył też jego rodziców i samego Voldemorta. Co jakiś czas Harry przychodził do dyrektora na prywatne lekcje, które okazały się być opowieścią o przeszłości Voldemorta – wyjaśniała. Państwo Granger słuchali uważnie w milczeniu – Profesor Dumbledore spadł z Wierzy Astronomicznej kilka tygodni temu. Siła zaklęcia odrzuciła go do tyłu, tak nam opowiadał Harry. Harry, chcąc się zemścić, pobiegł za Snapem aż na skraj Zakazanego Lasu. Nie wiem, co dokładnie się wydarzyło, gdyż Harry nie chciał o tym mówić.

- Ojej... – wyrwało się panu Grangerowi i po chwili spytał: – Powiedz nam, Hermiono, jaka jest ta przeszłość Sami-Wiecie-Kogo? – spytał. Hermiona westchnęła i odpowiedziała:

- Harry nam opowiadał, że matka Voldemorta umarła przy porodzie, ale zdążyła nadać mu imiona Tom Riddle – po ojcu, a Marvolo – po dziadku... – westchnęła znowu i ciągnęła dalej – Jej ojciec był bardzo surowy dla córki, więc nie mogła ujawnić swoich czarodziejskich zdolności. Gdy zesłano pana Gaunta i Morfina, brata Meropy, bo tak miała na imię, do Azkabanu, poczuła się wolna. Przez całe życie kochała się w szlachcicu Tomie Riddle'u mugolu. Meropa zaczęła odzyskiwać swe moce i naważyła amortencji. Jest to bardzo silny eliksir miłosny. Któregoś dnia, gdy przejeżdżał obok jej domu, spytała, czy zechciałby się napić wody. Zgodził się. Zauroczył się w niej i wkrótce potem pobrali się. Gdy po roku małżeństwa Meropa dowiedziała się, że była w pierwszym miesiącu ciąży, postanowiła odstawić eliksir podawany regularnie mężowi. Powiedziała mu o ciąży w nadziei, że zostanie z nią ze względu na dziecko – ponownie westchnęła, napiła się herbaty i mówiła dalej – Niestety myliła się. Zostawił ją i uciekł od niej do swych mugolskich rodziców. Meropa została sama. Gdy w końcu była już w zaawansowanej ciąży, doszła do sierocińca w Londynie i tam urodziła syna. Toma Marvolo Riddle'a, najpotężniejszego czarnoksiężnika swojego pokolenia i stulecia przyszłego Lorda Voldemorta. Zanim jednak doszła do domu dziecka, jakiś czas wcześniej poszła do "Borgina i Burkesa", sklepu z czarno magicznymi przedmiotami. Pani Riddle chciała sprzedać swój medalion, który odziedziczyła w spadku przekazywanej z pokolenia na pokolenie. Jednak, jak wiecie, Voldemort był dziedzicem Salazara Slytherina, więc jego matka, brat i dziadek byli ostatnimi żyjącymi dziedzicami. Meropa zmarła w sierocińcu dwie godziny po porodzie. Voldemort wychowywał się tam nieświadom swego dziedzictwa. Dopiero w wieku jedenastu lat, jak każdy czarodziej wychowany w mugolskim świecie dowiedział się, że jest czarodziejem. Odwiedził go wtedy profesor Dumbledore, wtedy nauczał Transmutacji i powiedział mu, że jest czarodziejem. Gdy młody Tom Riddle miał przydział dostał się do Slytherinu. Próbował dociec, czemu akurat tam trafił. Miał tylko jedną wskazówkę. Imię "Marvolo". Tak dowiedział się, że jest dziedzicem Salazara Slytherina. Tak więc w szóstej klasie po raz pierwszy od prawie tysiąca lat, otwarto Komnatę Tajemnic. Jednak najważniejszą informacją w tej opowieści jest to, że stworzył Horkruksy – objaśniła Hermiona.

- A czym one są? – dopytał się pan Granger.

- Tak określa się przedmiot, w którym czarodziej schował cząstkę swej duszy. Voldemort stworzył ich aż siedem. By je stworzyć, trzeba popełnić morderstwo na człowieku, a potem rzucić jakieś zaklęcie. Pierwszym Horksuksem był jego dziennik, który, jak wam mówiłam wcześniej, spowodował otwarcie Komnaty Tajemnic w mojej drugiej klasie. Harry go zniszczył kłem bazyliszka. Drugi to Pierścień Slytherina, który należał poprzednio do Marvolo Gaunta, a następnie do jego syna, Morfina, lecz prawdopodobnie Voldemort go skradł i zamienił w swojego Horkruksa. Zniszczył go profesor Dumbledore w chacie Gaunta w ubiegłe wakacje. Reszta Horkruksów wciąż istnieje. Harry dostał zadanie od dyrektora, by je zniszczył. Postanowiłam iść z nim oraz z Ronem, by Harry pokonał Riddle'a, by zniszczyć jego Horkruksy, a tym samym ocalić oba światy – zakończyła i oparła z ulgą na krzesło. Oboje dorosłych patrzyli na dziewczynę. Mieli pewien sekret, który ukrywali przed nią i zastanawiali się, czy jej to powiedzieć. Obwiali się, że nie przyjmie tego dobrze? Spojrzeli na siebie i skinęli jednocześnie głowami, dając sobie nawzajem do zrozumienia, że jednak jej to powiedzą.

- Ty jej opowiedz – szepnął pan Granger.

- Dobrze – powiedziała kobieta.

- Co chcecie mi powiedzieć? – dopytywała się Hermiona z zainteresowaniem. Patrzyła na nich oboje. W końcu kobieta oświadczyła.

- Hermiono, w zamian, że nam opowiedziałaś o przeszłości rodziny Voldemorta i jego sekrecie o nieśmiertelności, to powinnaś coś wiedzieć o sobie – oświadczyła.

- Musimy ci coś wyjaśnić – dodał pan Granger.

- Co wyjaśnić? – ponowiła swe pytanie.

- Otóż... zostałaś adoptowana – powiedziała prosto z mostu pani Granger. Hermionę zatkało. Nie mogła uwierzyć w to oświadczenie.

- Zostałam... adoptowana? To jakiś absurd! To niemożliwe! Przecież widziałam swoje zdjęcia z dzieciństwa – powiedziała zaskoczona.

- To prawda, ale czy nie zauważyłaś, że nie ma zdjęć zaraz po twoich narodzinach ze szpitala? – spytał mężczyzna. Hermiona gapiła się na nich z mieszaniną uczuć. Przez parę chwil milczała. W końcu spytała.

- Jak to się stało? – za obydwoje, odpowiedziała pani Granger.

- Było to 16 lat temu. Miałaś wtedy rok. Byłam bezpłodna, ale chcieliśmy mieć dziecko. Pojechaliśmy do sierocińca w Londynie z prośbą, że chcemy adoptować niemowlę. Wspólnie zdecydowaliśmy się na dziewczynkę. Więc nas zaprowadzono do odpowiedniej sali. Przełożona zawołała jedną z pielęgniarek, by nam pokazała noworodki. Oprowadzając nas, opowiadała ich historię. Zaciekawiła nas jedna taka opowieść. Twoja. Dowiedzieliśmy się, że ta pielęgniarka sama przybyła i poprosiła o pobyt w sierocińcu, do czasu byś trafiła w dobre ręce. Współczuliśmy tej biednej kobiecie i wybraliśmy cię. Nie powiedziała, jak masz na imię, więc uznaliśmy, iż chciała dać nam wybór nadania ci imienia. Dała nam cię, informując nas, że będziesz przejawiała magiczne zdolności. Dodała także, że w wakacje poprzedzające twoje jedenaste urodziny dostaniesz list z godłem kruka, węża, gryfa i borsuka. Miał być to znak, że mieliśmy cię wysłać do magicznej szkoły. Kilka dni potem, gdy chcieliśmy jej podziękować i powiedzieć, że czujesz się u nas dobrze już nie było. Jakby się rozpłynęła w powietrzu. Dowiedzieliśmy się potem, że zrezygnowała z pracy, zaraz po zabraniu ciebie – wyjaśniła. Hermiona patrzyła w jakiś punkt, słuchając tej opowieści. Gdy kobieta skończyła mówić, Hermiona spytała, bo coś jej nie pasowało.

- Czy kiedykolwiek dowiedzieliście się, kim była ta kobieta i jak wyglądała? – spytała.

- Z tego co pamiętam, to miała czarne włosy i niebieskie oczy. Była nawet ładna. Niestety nie wiemy o niej nic więcej – Nastała cisza. Nikt nic nie mówił aż do momentu, gdy rozległo się pukanie do drzwi.

- Ja otworzę – powiedziała pani Granger. Poszła do przedpokoju, by otworzyć. Po chwili do kuchni weszła wysoka postać w czarnej pelerynie i w kapturze narzuconym na twarz. Przed nim szła pani Granger z przerażeniem na twarzy z podniesionymi rękoma w górę. Pan Granger wstał i sięgnął po nóż, ale zanim wycelował w tego kogoś, nieznajomy odezwał się.

- Odłóż to mugolu, bo coś ci zrobię i siadaj – oświadczył groźnym znanym Hermionie tonem, więc pan Granger odłożył ostrożnie przedmiot i usiadł. Mężczyzna spojrzał na Hermionę – Witaj, Hermiono... moja córko – powiedział z uśmiechem, który zauważyła spod kaptura.

- S-słucham? – zająknęła się dziewczyna ze strachem w oczach i głosie.

- Hermiono Granger, jesteś moją córką – odparł. Dziewczyna popatrzyła na Grangerów pytającym wzrokiem. W końcu odezwała się.

- Skoro nazywasz mnie córką, to udowodnij, że jesteś moim ojcem – powoli zaczynało jej świtać, gdzie widziała te oczy, ale za nic w świecie nie mogła sobie tego przypomnieć.

- Chcesz dowodu – bardziej stwierdził.

- Tak – odpowiedziała z mocą.

- Spytaj się ich – wskazał na państwo Granger – Zapytaj, gdzie cię znaleźli – odparł.

- Zanim przyszedłeś, wyjaśnili mi, że zostałam adoptowana, ale nie wiem, kim są moi prawdziwi rodzicie – wyjaśniła.

- Rozumiem. A czy powiedzieli ci, co miałaś przy sobie, gdy cię zabierali do domu? – oświadczył. Dziewczyna popatrzyła na niego zdziwiona, po czym spojrzała na przybranych rodziców i zapytała:

- Miałam coś przy sobie, gdy mnie zabieraliście do domu? – spytała. Pan Granger, będąc wciąż zdenerwowany, podszedł do kredensu i wyjął coś. Był to nieduży medalion w kształcie feniksa, a oplatał go wąż. Wąż przypominał godło domu Slytherina. Był srebrny. Jedno oko miał zielone. Feniks był złoty i miał rozłożone skrzydła. Jedno z jego oczu było czerwone. Hermiona przyjrzała się mu uważniej i zauważyła, że pośrodku był kryształ mieniący się kolorami tęczy. Wzięła go do ręki i nagle wisiorek zadrżał. Powiał ciepły i przyjemny wiatr przypominający podmuch, taki sam, gdy trzymało się swoją różdżkę po raz pierwszy. Jak zahipnotyzowana założyła łańcuszek i po kolejnej chwili kryształ zabłysł jasnym światłem. Dopiero teraz otrząsnęła się i spojrzała na niego. Kryształ mienił się teraz szmaragdowo-szkarłatnym kolorem. Popatrzyła na niego przez chwilę, a potem na wysokiego mężczyznę, który zdążył zdjąć kaptur. Z oczodołów widać było szkarłatne oczy, twarz była upiornie blada. Dziewczyna najpierw zamarła z przerażenia i po chwili osunęła się na podłogę.

1 komentarz:

Alex pisze...

Świetny blog. Na pewno będę tu często. Zapraszam na mój blog http://swiat-z-czterech-lap.blogspot.com/

Tablica ogłoszeń

UWAGA!
Opowiadanie zostało przeniesione z poprawakami na wattpad.com. Szukajcie nicku: Cessidy84.


P.S. Byłabym wdzięczna, gdyby ktoś jeszcze raz przeczytał opowiadanie, bo pojawiły się poprawki.