- Cexoir! – zawołał pierwszy Śmierciożerca, celując w chłopaka. Severus pomyślał, że... 'Mocno zaczynają jak na początek". Harry wrzasnął i upadł na kolana, trzymając się za głowę. Jego oczy powędrowały do wnętrza czaszki, gdyż poczuł przerażający ból w głowie. Zatrząsł się od bólu. Zaklęcie trwało dość długo, a chłopcu wydawało się, że to wieki. Gdy zaklęcie minęło, oddychał szybko. Wiedział, że to dopiero początek i nie miał zamiaru błagać o litość. 'Nie mogę się poddać... Nie mogę!'. Próbował przekonać samego siebie. Wiedział, że ten ból czuje także Eleine. Biedna dziewczyna. Musiał wymyślić jak się stąd wydostać i by nie odczuwała jego bólu. Postanowił zabawić się ze Śmierciożercami. Z wysiłkiem ułożył drwiący uśmiech na twarzy i spojrzał na postać, która rzuciła to zaklęcie.
- Tylko na tyle cię stać? – spytał – Doprawdy, po wykwalifikowanych tchórzach spo... – jednak dalej nie mógł dokończyć zdania, ponieważ następna klątwa uderzyła w jego ciało. Krzyknął, ale nim minęło dziesięć sekund, zamknął usta, zaciskając zęby. Zaklęcie minęło po dwóch minutach, po czym wystąpił następny zamaskowany czarodziej.
Półtorej godziny później...
Leżał na posadzce w kałuży krwi. Trzeba zaznaczyć, że własnej krwi. Czekał na kolejną dawkę swoich tortur (oraz Eleine i jeszcze dwóch osób, ale nie wiedział jeszcze o ich istnieniu). Nie spodziewał się jednak, że Voldemort powstrzyma Śmierciożercę od rzucenia kolejnego zaklęcia:
- Stop – powiedział Riddle, po czym zwróci się do leżącego – I jak, chłopcze? Podjąłeś decyzję? Przyłączysz się do mnie? – spytał, patrząc na niego z góry. Harry, trzęsąc się bezwolnie, obrócił powoli głowę i spojrzał w jego stronę. Widział jego twarz jak przez mgłę. Z jego oczu, nosa, ust i uszu leciały małe stróżki krwi. Po chwili milczenia odpowiedział:
- Idź do diabła – odpowiedział niezbyt grzecznie. Głos miał lekko zachrypnięty od krzyków.
- Bardzo dobrze. Kontynuujcie – I tortury zaczęły się od nowa.
Trzecia godzina tortur...
Półprzytomny nie mógł powstrzymać drżenia, które sprawiało mu dodatkowy ból. Oddychał nierówno. Nie wiedział już czy jest dzień, czy noc i która jest godzina. Wiedział jedno: nie miał drogi ucieczki z tego piekła. W tym momencie usłyszał głos tego gadziego potwora i jego nudny głos.
- Drogi chłopcze – zwrócił się do drżącego młodego mężczyzny – To może się skończyć. Wystarczy tylko jedno twoje słowo – Chłopak ponownie na niego spojrzał. Nie mógł skupić wzroku, gdy patrzył na czarnoksiężnika. Splunął na podłogę, gdy odpowiadał. Jego ślina mieszała się z krwią.
- Daj se siana! Nie zdradzę Dumbledore'a! – warknął najgłośniej jak mógł.
- Bardzo dobrze. Sam tego chciałeś. Kontynuujcie – Tortury trwały dalej.
Piąta godzina tortur...
Tortury trwały i trwały, jakby nie miały końca. Harry miał już ich dość, ale wiedział, że nie może się poddać. Liczyło się tylko to, by przeżyć i mieć jasny umysł, pomimo bólu. Do tortur dochodziły jeszcze omdlenia. Jednak Śmierciożercy go cucili, by "zabawa" trwała dalej.
- I jak, Ha...? – Voldemort nie skończył zdania, bo Harry krzyknął, przerywając mu:
- Wal się, Riddle! Nie będę jednym z twych kundli! – czarownik westchnął, ale i też się uśmiechnął diabelnie.
- Dobrze. Kontynuujcie, a ja wrócę za jakiś czas – powiedział. Harry usłyszał jego kroki obok siebie. Jednak niespodziewanie wyczuł ból blizny i podniecenie Lordziny – Chociaż... chcę jeszcze coś zrobić – obrócił go kopniakiem na plecy, co spowodowało głośny jęk chłopaka.
- Przestań – szepnął, jak w gorączce.
- Słucham? Nie dosłyszałem – powiedział Voldemort, nachylając się nad nim, nadal się uśmiechając.
- Przestań mi to robić... To boli... – szepnął, jakby w gorączce.
- Więc się poddajesz? – spytał z satysfakcją. Chwila milczenia, aż Harry warknął:
- Nigdy! – syknął przez zaciśnięte zęby – Ale ranisz w ten sposób moją kuzynkę... Torturując mnie, torturujesz także i ją – szepnął.
- Interesujące. Kim ona jest? – spytał. Tym razem Harry spojrzał na niego.
- O, nie... Nie powiem! Nie zdradzę jej! – zachrypiał.
- Jak chcesz – oświadczył Riddle i ukucnął – Ciekawe, co powiesz na to? – powiedział, wyciągając rękę ku jego twarzy.
- Co ty...? O nie...! NIE!! – rozszerzył oczy z przerażenia, które w nim tkwiło od jakiegoś czasu, ale skrycie je ukrywał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz