Moja lista przebojów 2

30 września 2012

Rozdział 5 - "Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony"

Klik

W Piekielnym Dworze...
         Tortury trwały z dwie minuty, a Harry'emu wydawało się, że dwie godziny. Trząsł się skulony na posadzce.
- Za co to? - spytał cicho, gdy ten cofnął zaklęcie.
- To za przeszkadzanie mi w wielu sprawach i niweleniu moich planów... - wyjaśnił okrążając go. - ...To... Crucio!... - krzyknął Riddle z nienawiścią. Zaklęcie trzymał tym razem minutę, a gdy skończył dokończył: - ...za zniszczenie mi dziennika. - oświadczył. Harry zachichotał cicho.
- A masz jakieś inne preteksty do torturowania mnie? Bo te są banalnie śmieszne. - zadrwił. Kolejny Cruciatus. Wrzask był głośny i trwał pięć minut.
- Chcesz pretekstu? To było za to, że utraciłem przez ciebie moc i ciało na trzynaście lat! - krzyknął na całe pomieszczenie.
- Nie, Riddle... - szepnął Harry, gdy próbował nabrać powietrza. - ...Nie przeze mnie,... ale przez moją matkę... To od niej odbiło się zaklęcie... i trafiło w ciebie... - tu obrócił się do niego, aby na niego spojrzeć. - ...Wtedy twoja Cząstka Duszy we mnie weszła. - szepnął.
- Skąd ty wiesz o...
- O twoich Horkruksach?... - dokończył jego pytanie. - ...Profesor Dumbledore mi o nich opowiadał przez cały ostatni rok swojego życia... - wyjaśnił. - ...A wracając do tamtej nocy. Twoje mordercze zaklęcie odbiło się od ciebie i zmusiło cię do wyjścia ze swojego ciała. Twoja Cząstka Duszy weszła we mnie, gdyż byłem jedynym żyjącym stworzeniem w tamtym walącym się budynku. Lordzie Voldemorcie,... - tu spróbował wstać, ale wszystko go bolało, więc udało mu się tylko oprzeć o łokcie. - ...czy chcesz przyjąć to do wiadomości, czy też nie zrobiłeś mnie swoim Horkruksem. Nie możesz mnie właściwie zabić jeśli nie chcesz stracić swojego zabezpieczenia przed śmiercią,... - tym razem udało się usadowić na czworakach. - ...ale i tak musimy stoczyć pojedynek, gdyż tak głosi przepowiednia wygłoszona krótko przed moimi narodzinami. - oświadczył nie bardzo świadom tego, co mówi. Mężczyzna chwycił go za szaty i zbliżył do swojej twarzy. Harry tylko jęknął.
- To niemożliwe byś był moim Horkruksem! Nie przyjmę tego do wiadomości i już!... - warknął. - ...Glizdogon, powiedz Snape'owi, by przyniósł natychmiast jakieś lecznicze eliksiry! - zawołał.
- Tak, panie. - i wyszedł. Po kilku minutach Snape przybył, a gdy zobaczył Harry'ego był zaskoczony jego obecnością, ale podał swemu panu eliksiry. Voldemort spojrzał na Harry'ego.
- Potter, jeśli mówisz prawdę i jesteś moim Horkruksem, to nie mogę cię zabić... - popatrzył na niego chwilę i dodał tonem zaciekawienia: - ...Mówisz, że musimy także stoczyć pojedynek? - szepnął, ale doskonale było go słychać.
- Tak. - odpowiedział Harry, gdy przełknął wszystko co mu podawał Snape.
- Słuchaj, gdy przybędzie reszta Śmierciożerców masz się zachowywać jakby nie było tej rozmowy... - spojrzał na swe sługi. - ...wy także, zrozumiano? - oznajmił.
- Tak, jest panie. - powiedzieli zgodnie Snape i Pettigrew.
- Dobra, jak chcesz. - odpowiedział obojętnie Harry.
- Mam dla ciebie propozycję, Potter, ale powiem ci ją, gdy przybędzie reszta i gdy poczujesz się lepiej. Zgadzasz się? - spytał.
- Pożyjemy, zobaczymy. - znowu obojętny ton.
- Świetnie. Snape wprowadź ich, a potem stańcie na swoich miejscach... - nakazał obu Śmierciożercom. Gdy w końcu przybyli Śmierciożercy Voldemort oznajmił: - ...Witajcie, przyjaciele... - "Ta, przyjaciele. Jeśli oni są przyjaciółmi, to ja jestem primadonna!" - zadrwił Harry w myślach. - ...Dziś jest wielki dzień! Wreszcie oto w mych rękach jest Cała Nadzieja Czarodziejskiego Świata! Sam Harry Potter zaszczycił nas dzisiaj. Nie będzie on tego jednak żałować. Jak widzicie, nikt mu teraz nie pomoże. Prawda, Potter? - tu zwrócił się do chłopca obok siebie. Zielonooki patrzył z odrazą na mężczyznę w tronie, jakim był Czarny Pan. W końcu spytał:
- Po, co mnie tu przyprowadziłeś, Tom?... - nie mógł powstrzymać się od cynizmu. - ...Przecież do zabicia jednego bezbronnego chłopca nie jest ci potrzebna cała zgraja liżących ci buty sług. A może źle przeliczyłem twoje siły, co? - Ten uśmiechnął się do chłopca z satysfakcją, co lekko zbiło go z tropu.
- Brawo, panie Potter, właśnie takich Śmierciożerców mi potrzeba. Z charakterem i odważnych... - "...O co mu chodzi?" - pomyślał Harry podnosząc brew. Lord ponownie zwrócił się do zgromadzonych. - ...Harry Potter przybył do nas nie po to, by umrzeć, drodzy Śmierciożercy. Wręcz przeciwnie. Pupilek Dumbledore'a przyłączy się do nas. - tu zwrócił twarz do chłopca zaskoczonego tymi słowami. Harry wstał, co przyszło mu z nie małą trudnością. W końcu, gdy mu się to udało spojrzał na Voldemorta. Obaj patrzyli na siebie - Potter i Riddle. W końcu Harry postanowił się odezwać.
- Czy ty myślisz, że się do ciebie przyłączę? Czy sądzisz, że mnie do tego przekonasz? - spytał z niedowierzaniem.
- Wiem, że mi się uda, Potter. - odparł.
- Nigdy się do ciebie nie przyłączę! Wiesz to od zawsze! - zawołał.
- Doprawdy, Harry? - zapytał Lord uśmiechając się pod nosem. - "No i już po ptakach! Voldemort wypowiedział jego imię. Chłopak jest w tarapatach..." - pomyślał z lekkim przerażeniem Snape.
- Tak, Riddle. - Lord skrzywił się słysząc swoje prawdziwe nazwisko, lecz nic nie powiedział przez jakąś minutę.
- No cóż, to się jeszcze okaże, Harry... - tu uśmiechnął się przerażająco. - ...Nie bez powodu ich tu wezwałem... - Wskazał na Śmierciożerców, którzy najwyraźniej ucieszyli się decyzją swojego pana, bo przybliżyli się troszkę. - ...Póki nie zgodzisz się na przyłączenie do mnie jesteś na razie do ich dyspozycji... -  Dwóch z nich wzięło go brutalnie za ramiona i zaprowadzili na środek pół kręgu, gdzie go rozwiązali, zostawili i zajęli swoje miejsca w kręgu. - ...Pamiętajcie: Nie zabijajcie chłopaka. Jest mi potrzebny żywy. On musi się do nas przyłączyć... - oznajmił Riddle zaznaczając ostatnie zdanie. Snape uśmiechnął się drwiąco pod maską. Był ciekawy ile Potter wytrzyma jako "zabawka" Śmierciożerców. - ...Niech zacznie się pokaz! - po tym oświadczeniu Voldemort założył nogę na nogę patrząc na Pottera ze znaczącym uśmiechem przyklejonym do jego wężowej twarzy. Harry patrzył na każdego czarodzieja niepewnie. Zerknął w kierunku drzwi, ale nim zrobił krok...
- Cexoir! - zawołał pierwszy Śmierciożerca celując w chłopaka. Severus pomyślał, że... - "...Mocno zaczynają jak na początek" - Harry wrzasnął i upadł na kolana trzymając się za głowę. Jego oczy powędrowały do wnętrza czaszki, gdyż poczuł przerażający ból w głowie. Zatrząsł się od bólu. Zaklęcie trwało dość długo, a chłopcu wydawało się, że to wieki. Gdy zaklęcie minęło oddychał szybko. Wiedział, że to dopiero początek i nie miał zamiaru błagać o litość. - "Nie mogę się poddać... Nie mogę!" - Wiedział, że ten ból czuje także Eleine. Biedna dziewczyna. Musiał wymyślić jak się stąd wydostać i by nie odczuwała jego bólu. Postanowił zabawić się ze Śmierciożercami. Z wysiłkiem ułożył drwiący uśmiech na twarzy i spojrzał na postać, która rzuciła to zaklęcie.
- Tylko na tyle cię stać?... - spytał. - ...Doprawdy, po wykwalifikowanych tchórzach spo... - jednak dalej nie mógł dokończyć zdania, ponieważ następna klątwa uderzyła w jego ciało. Krzyknął, ale nim minęło 10 sekund zamknął usta zaciskając zęby. Zaklęcie minęło po dwóch minutach, po czym wystąpił następny zamaskowany czarodziej.
Półtorej godziny później...
         Leżał na posadzce w kałuży krwi. Trzeba zaznaczyć, że własnej krwi. Czekał na kolejną dawkę swoich tortur (oraz Eleine i jeszcze dwóch osób, ale nie wiedział jeszcze o ich istnieniu). Nie spodziewał się jednak, że Voldemort powstrzyma Śmierciożercę od rzucenia kolejnego zaklęcia mówiąc:
- Stop... - po czym zwróci się do leżącego. - ...I jak, chłopcze? Podjąłeś decyzję? Przyłączysz się do mnie? - spytał patrząc na niego z góry. Harry trzęsąc się bezwolnie obrócił powoli głowę i spojrzał w jego stronę. Widział jego twarz jak przez mgłę. Z jego oczu, nosa, ust i uszu leciały małe stróżki krwi. Po chwili milczenia odpowiedział:
- Idź do Diabła... - odpowiedział niezbyt grzecznie. Głos miał lekko zachrypnięty od krzyków.
- Bardzo dobrze. Kontynuujcie. - I tortury zaczęły się od nowa.
Trzecia godzina tortur...
         Półprzytomny nie mógł powstrzymać drżenia, które sprawiało mu dodatkowy ból. Oddychał nierówno. Nie wiedział już czy jest dzień czy noc, i która jest godzina. Wiedział jedno: nie miał drogi ucieczki z tego piekła. W tym momencie usłyszał tego gadziego potwora i jego nudne pytanie.
- Drogi chłopcze... - zaczął mężczyzna, gdy ten drżał i lekko płakał. - ...To może się skończyć. Wystarczy tylko jedno twoje słowo. - Chłopak ponownie na niego spojrzał. Nie mógł skupić wzroku, gdy patrzył na czarnoksiężnika. Splunął na podłogę. Jego ślina mieszała się z krwią.
- Daj se siana! - warknął najgłośniej jak mógł.
- Bardzo dobrze. Sam tego chciałeś. Kontynuujcie. - Tortury trwały dalej.
Dwie godziny później...
         Tortury trwały i trwały jakby nie miały końca. Harry miał już ich dość, ale wiedział, że nie może się poddać. Liczyło się tylko to, by przeżyć i mieć jasny umysł, pomimo bólu. Do tortur dochodziły jeszcze omdlenia. Jednak Śmierciożercy go cucili, by "zabawa" trwała dalej.
- I jak, Ha...? - Voldemort nie skończył zdania, bo Harry krzyknął przerywając mu:
- Wal się, Riddle! Nie będę jednym z twych kundli! - czarownik westchnął, ale i też się uśmiechnął diabelnie.
- Dobrze. Kontynuujcie, a ja wrócę za jakiś czas... - powiedział. Harry usłyszał jego kroki obok siebie. Jednak nagle - niespodziewanie wyczuł ból blizny i podniecenie Lordziny. - ...Chociaż... chcę jeszcze coś zrobić... - obrócił go kopniakiem na plecy, co spowodowało głośny jęk chłopaka.
- Przestań... - szepnął jak w gorączce.
- Słucham? Nie dosłyszałem. - powiedział Voldemort nachylając się nadal się uśmiechając.
- Przestań mi to robić... To boli... - szepnął jakby nie widział mężczyzny.
- Więc się poddajesz? - spytał z satysfakcją. Chwila milczenia aż Harry warknął:
- Nigdy!... - syknął przez zaciśnięte zęby. - ...Ale ranisz w ten sposób moją kuzynkę... Torturując mnie torturujesz także i ją. - szepnął.
- Interesujące. Kim ona jest? - spytał. Tym razem Harry spojrzał na niego.
- O, nie... Nie powiem! Nie zdradzę jej! - zachrypiał.
- Jak chcesz... - oświadczył Riddle i ukucnął. - ...Ciekawe co powiesz na to? - wyciągając rękę ku jego twarzy.
- Co ty...? O nie...! Nie!! - rozszerzył oczy z przerażenia, które w nim tkwiło od jakiegoś czasu, ale skrycie je ukrywał.

Brak komentarzy:

Tablica ogłoszeń

UWAGA!
Opowiadanie zostało przeniesione z poprawakami na wattpad.com. Szukajcie nicku: Cessidy84.


P.S. Byłabym wdzięczna, gdyby ktoś jeszcze raz przeczytał opowiadanie, bo pojawiły się poprawki.