Był to bowiem Lord
Voldemort! Pan Granger chwycił w ostatniej chwili Hermionę, by nie
zrobiła sobie krzywdy. Voldemort podszedł do nich wolnym krokiem i
przyjrzał się twarzy dziewczyny bardzo uważnie. Stał tak chwilę. W końcu
powiedział bardziej do siebie, niż do obecnych w kuchni:
-
Nie pozwolę, by ktoś skrzywdził moją córkę. Jednak zrobię wszystko, by
ze mną została – Po tych słowach wycelował w pana Grangera różdżkę i
powiedział spokojnie – Avada Kedavra. - gdy pan Granger upadł, upadła też Hermiona.
-
Nie! – Zawołała pani Granger. Czarny Pan wycelował teraz w kobietę i
ją też zabił. Następnie wziął na ręce Hermionę i wyszedł jak gdyby nigdy
nic. Stanąwszy w końcu przed domem, wycelował różdżkę w niebo, mówiąc –
Morsmorde – Na niebie pojawił się Mroczny Znak. Voldemort szybko się deportował.
Pojawił
się przed dużym budynkiem, który bardziej przypominał miniaturkę zamku
Hogwart, ale było tu więcej wież. Mury były z czarnego marmuru, a dach
szary. Wszedł do środka i zaniósł Hermionę do komnaty w jednej z wież,
po drodze mówiąc do swych sług, by zwołali wszystkich, i że zaraz tam
przyjdzie. Gdy wszedł do pokoju, który wybrał dla Hermiony, położył ją
delikatnie na łóżku i przykrył delikatnie kołdrą, po czym usiadł przy
dziewczynie, gładząc delikatnie jej policzek. Uśmiechnął się i
powiedział:
- Nie
wiem, co znaczy kochać i być kochanym, ale wiem, co znaczy ojcowska
troska, pomimo że sam jej nie doświadczyłem ze strony mego ojca.
Zostaniesz tu tak czy inaczej. Nikt mi nie przeszkodzi. Nawet Potter –
Po tych słowach pocałował czoło dziewczyny, a następnie odwinął lewy
rękaw jej bluzki. Narysował na jej przedramieniu Mroczny Znak. Hermiona
na chwilę otworzyła oczy, jęknęła i zemdlała ponownie. Szybko zamaskował
Znak i wyszedł. Skierował się do pokoju zebrań. Gdy tam wszedł, wszyscy
Śmierciożercy skłonili się jednocześnie na jego widok. Voldemort
przeszedł przez pomieszczenie w milczeniu i zasiadł na swym czarnym
tronie. Przez kilka minut poprzyglądał się wszystkim, po czym oznajmił:
– Posłuchajcie, macie prawo wiedzieć coś więcej o mnie – Zaczął.
Lekkie zamieszanie wśród zgromadzonych – Dwa lata przed moją
klęską urodził mi się syn Jonathan Parker, a nie cały rok później trzy
córki. Dziewczyny noszą imiona: Eleine, Marylene i... – Popatrzył na
nich przez krótką chwilę i dodał: – Hermiona – Wielu
Śmierciożerców poruszyło się niespokojnie. Niektórzy rozmawiali między
sobą, a jeszcze inni wymienili zaskoczone spojrzenia. W końcu Voldemort
oznajmił – Tak, Hermiona Granger, przyjaciółka Harry'ego Pottera
jest jedną z moich córek. Została adoptowana rok po narodzinach. Jej
biologiczną matką jest Aurelia Parker, siostra bliźniaczka Lily Potter i
matka tego całego Wybrańca. Zabrałem dziesięć minut temu Hermionę z
domu jej opiekunów, zabijając ich – Tu uśmiechnął się lekko, po czym
kontynuował – Od teraz Hermiona będzie mieć trzy przydomki: Lady
Black i Czarna Pani. Możecie jedno z tych przydomków wybrać i się ich
trzymać. Zrozumiano? – Spytał, patrząc na każdego z osobna.
- Tak, panie – Powiedzieli zgodnie.
- Trzecim określeniem jest Adi Matrona*.
Żadne z was nie ma prawa tak do niej mówić, tylko ja mam to prawo. Adi
zostanie u nas jakiś czas, a dokładniej, dopóki nie przybędzie do nas
Harry Potter, zapewne ratując ją – oświadczył –
Glizdogonie, zostań przy Adi i daj mi znać, gdy się obudzi. Nie może
wyjść poza teren posiadłości. Zrozumiałeś?
- Tak, panie – Odparł. Przez krótką chwilę Czarny Pan milczał. W końcu powiedział:
-
Zrobię wszystko, by przeciągnąć przyjaciół Harry'ego Pottera na swoją
stronę. Gdy osiągnę ten cel, chłopak nie będzie mógł nic zrobić –
tu wszyscy zaśmiali się na dźwięk ostatniego zdania – Mój
plan jest taki: Gdyby Potter będzie chciał odbić Adi Matronę, to w
zamian wezmę jego. Postanowiłem, że stanie się jednym z nas – Tu
zaśmiał się zimno.
Po skończonym zebraniu Peter szedł korytarzem w kierunku pokoju Hermiony z ponurymi myślami. Na jego twarzy malował się smutny wyraz. Nie może jej powiedzieć o całym planie Voldemorta, bo na pewno powie Harry'emu. Jednak, gdyby powiedział, w jaki sposób on sam stał się Śmierciożercą, to może mu zaufa? Nie chciał być jednym z nich. Zawsze chciał być dobry, ale nie pozostawili mu wyboru ze względu na matkę, gdyż grozili mu, że ją zabiją. W końcu, gdy wszedł do pokoju Hermiony, usiadł na jednym z krzeseł, obserwując ją.
~~*~~
Kilka godzin później...
Panna Granger obudziła się w jakimś nieznanym jej miejscu. Była zdezorientowana i nie wiedziała, gdzie się znajduje. Gdy usiadła na łóżku, rozejrzała się dokładniej po pomieszczeniu. Był to duży pokój. Wyglądał dość ładnie, chociaż był trochę... mroczny. Pomieszczenie pomalowano w kolorach zieleni, czerni i srebra. Było trochę brązu. Mebli było nie dużo. Przy oknie stało biurko, a przy nim ładne krzesło. Niedaleko łóżka, na którym leżała i które stało prawie w rogu, znajdowała się garderoba. Był też kominek, a przy nim dwa fotele. Gdy spojrzała w kierunku okna zauważyła przy nim nie kogo innego,jak Glizdogona. Przestraszyła się trochę, ale miała nieodparte wrażenie, że ten człowiek nic jej nie zrobi. Patrząc na niego, spytała (wciąż była przestraszona, więc jej głos drżał).
- Ee... Glizdogonie, gdzie ja jestem? – Spytała, drżąc lekko. Ten spojrzał na nią i odpowiedział.
- W Piekielnym Dworze, pani. Cieszę się, że już się obudziłaś – Oznajmił Peter. 'Zapewne Voldemort tak kazał mu do mnie mówić'. Stwierdziła w myślach. Podeszła do drzwi, chwyciła za gałkę i przekręciła ją. Drzwi nie puściły. Wyjęła różdżkę i zawołała:
- Alohomora! – Drzwi znowu nie puściły. 'Dziwne'.
Próbowała kilkoma znanymi jej zaklęciami otwierającymi, ale nic to nie
dało. Zrezygnowana podeszła do szczurkowatej postaci i zadała pierwsze
lepsze pytanie, jakie jej przyszło na myśl – Jak długo tu
jestem? – Ten spojrzał na nią bojaźliwie, ale odpowiedział.
-
Niecałe trzy godziny, pani – Hermiona przypomniała sobie, że
gdy była ostatnio w domu było między 20:00 a 21:00, więc musiało być po
północy, co wskazywało ciemne niebo za oknem. Brązowowłosa zapatrzyła
się w kąt, a potem skierowała się do łóżka.
-
Od kiedy wie, że jestem jego córką i czy w ogóle nią jestem? –
Spytała, siadając na rogu łóżka i przyglądając się mężczyźnie.
-
Wiedział już kilka tygodni przed śmiercią dyrektora. Wtedy przeglądał
swoją genealogię rodzinną, wspominając dawne lata. Za pierwszym razem
przeglądał ją, gdy dowiedział się, że jest dziedzicem Slytherina, mając
15-16 lat. Potem w 1961, wtedy mieliśmy rok, czyli ja, James, Syriusz,
Remus, Lily, twojej matki Aurelia i Severus – Wyjaśnił.
- Mogę cię jeszcze o coś zapytać, Peter? – Odezwała się nieśmiało.
-
Tak. Jestem tu, by wykonywać twoje polecenia i odpowiadać na twoje
pytania. Ale z rozkazu Czarnego Pana nie mogę cię wypuścić poza obręb
Dworu – Westchnął.
-
Jaki był powód, że stałeś się jego sługą? – Twarz mężczyzny
momentalnie się zmieniła. Uśmiechnął się z ulgą i odpowiedział:
-
Było to na ostatnim roku, w lutym – Zaczął w zamyśleniu, po czym
podszedł do okna i spojrzał na mroczny krajobraz za nim –
Miałem wtedy z siedemnaście lat. Gdy Remus, Syriusz i... James –
pojedyncza łza poleciała mu z oka, po chwili jednak kontynuował –
zaczęli gnębić Severusa. Nieświadomie zostawili mnie samego.
Wtedy podeszli do mnie Ślizgoni i zaprowadzili do Zakazanego Lasu. Tam
zaproponowali mi przyłączenie się do Voldemorta. Powiedziałem im, że się
zastanowię. Gdy wróciłem na błonia, zobaczyłem Severusa razem z Lily i
jej dwoma siostrami, Aurelią i Petunią. Severus spytał mnie: "Co robiłeś
z tymi Ślizgonami?". Nie miałem odwagi skłamać w obecności Lily, gdyż
zawsze wiedziała kiedy kłamię, więc powiedziałem im prawdę. Byli
przerażeni. Potem dowiedziałem się, że jeden ze Ślizgonów jest w Zakonie
– Objaśnił.
- Snape? – spytała.
- Nie. On dopiero po skończeniu szkoły stał się Śmierciożercą. Ten Ślizgon nazywał się Python – wyjaśnił.
-
Zaraz, zaraz... Python? Jequines Python. To ten, który jest szefem w
Wydziale Przestrzegania Prawa i jest tym sławnym aurorem? O wiele
sławniejszym i lepszym aurorem od samego Moody'ego? – Zdziwiła się
Hermiona.
- Tak,
to ten sam. Ale wracając do mnie, niedługo potem postanowiłem pójść do
dyrektora i powiedziałem mu całą sprawę. Potem powiedział mi, bym się
ostatecznie zgodził i szpiegował dla Zakonu Feniksa. Python na prośbę
Dumbledore'a miał mi pomagać. Co i kiedy miałem mówić, a kiedy milczeć
– Wyjaśnił.
-
Skoro jesteś po naszej stronie... – zaczęła wolno –
to dlaczego zdradziłeś swoich przyjaciół, a w szczególności rodziców
Harry'ego? – spytała panna Granger. Peter popatrzył na nią i
odparł, uśmiechając się przez łzy:
- Gdy Lily i James uczynili mnie swoim Strażnikiem Tajemnicy, jednocześnie Huncwoci, Lily, Petunia oraz Czarny Pan nie wiedzieli, że już od czasów szkolnych pracowałem dla Zakonu Feniksa, więc mi ufali. Poza tym ja nie zdradziłem, tylko miałem dość Voldemorta i chciałem zrobić coś, by stracił swą moc oraz by zdechł w jakimś rynsztoku – odparł z lekkim uśmiechem, ale dodał – Coś ci jednak wyjawię – szepnął, zrobiwszy krok w jej kierunku – W dniu narodzin Harry'ego została wypowiedziana przepowiednia dotycząca jego i Voldemorta. Byłem przy jej wygłaszaniu, ale doniósł o niej Snape, nie ja. Ja powiedziałem Dumbledore'owi o... – nie dokończył, bo w tym momencie rozległo się skrzypienie otwieranych drzwi i stanął w nich nie kto inny jak Lord Voldemort. Peter i Hermiona zbledli. 'Ile usłyszał?'. Przemknęło obojgu przez głowę.
__________________________________
Od autorki:
* Adi Matrona – łacińskie tłumaczenie oznacza Lady Black, czyli Czarna Dama lub Czarna Pani.
4 komentarze:
Serdecznie zapraszam na nowy rozdział! http://hp-i-straszna-prawda.blog.onet.pl/
Miłego czytania oraz komentowania?
Ps - mam cie informować o notkach na tym blogu, czy na onecie?
Pozdrawiam
Czarna ;D
Dzięki za propozycje, ale nie skorzystam. Mam na razie betę. Rozdział już poprawiony na blogu się pojawił. ;) Jak coś będę potrzebować to się odezwę. Jakbyś mogła wyłącz spam, bo utrudnia on dodanie komentarza :P
Czarna.
Ok. Ok. Rozumiem.
Czarna.
Fajn blog. Ciekawy. Czekam na kolejny rozdział.
Zapraszam na mój o HP - http://lily-evans-i-james-potter.blogspot.co.uk/
Proszę o komcia i dodanie do obserwatorów a ja się odwdzięcze.
Prześlij komentarz