Moja lista przebojów 2

9 grudnia 2012

Rozdział 14 - Pierwsza lekcja Obrony i niemożliwy rozejm - Harry/Draco

Klik


Następnego dnia, Harry obudził się świeży i wypoczęty, ale coś go nękało. 'Czemu się zgodziłem?! Co mnie do tego podkusiło!?'. To były jego pierwsze myśli, gdy się obudził. Wstał i poszedł do łazienki. Wykonał poranną toaletę, a potem przebrał się w świeże szaty nauczycielskie. Była to aksamitna szata w kolorze ciemnej czerwieni z godłem Hogwartu. Gryfem, Borsukiem, Orłem i Wężem, a w środku widniała ozdobna litera "H", a nazwa szkoły widniała u góry herbu.


Następnego dnia, Harry obudził się świeży i wypoczęty, ale coś go nękało. 'Czemu się zgodziłem?! Co mnie do tego podkusiło!?'. To były jego pierwsze myśli, gdy się obudził. Wstał i poszedł do łazienki. Wykonał poranną toaletę, a potem przebrał się w świeże szaty nauczycielskie. Była to aksamitna szata w kolorze ciemnej czerwieni z godłem Hogwartu. Gryfem, Borsukiem, Orłem i Wężem, a w środku widniała ozdobna litera "H", a nazwa szkoły widniała u góry herbu.

Przejrzał się w lustrze na ścianie, po czym skierował się do swojego gabinetu. Sięgnął do szuflady biurka i otworzył ją, ale zanim z niej cokolwiek wyjął, rozległo się pukanie do drzwi.

- Proszę wejść – zawołał. Do gabinetu weszła dyrektor McGonagall.

- Witam, profesorze Potter. Tu ma pan swój plan zajęć. Dziś pierwszą lekcję ma pan z trzecią klasą, a tu jest plan zajęć dla Gryfonów. Musi pan je dać każdemu Gryfonowi z każdej klasy – poinformowała, podając mu plik pergaminów.

- Dziękuję, pani dyrektor, znaczy, Minerwo – Kobieta wyszła, zamykając za sobą cicho drzwi. Harry spojrzał na las za oknem, zastanawiając się, jak będzie wyglądało ostatnie starcie z Voldemortem. W końcu wyszedł.

~~*~~

Tymczasem...

Korytarzem szli przyjaciele Wybrańca. Ron, Hermiona i jej dwie siostry: Marylene i Eleine. Rozmawiali z ożywieniem o najmłodszym nauczycielu w historii Hogwartu.

- Cieszę się, że Harry został nauczycielem OPCM – mówiła Mary z uśmiechem, ale jej mina natychmiast zrzedła, gdy Hermiona powiedziała:

- A mówiłam ci, Mary, że na to stanowisko została rzucona klątwa? – Obie Parkerówny patrzyły na Gryfonkę z zaskoczeniem.

- Hermiono, mówisz poważnie? – spytała ta druga.

- Śmiertelnie poważnie. Harry dowiedział się o niej od świętej pamięci profesora Dumbledore'a. To Voldemort rzucił tę klątwę na to stanowisko jeszcze przed naszymi dziadkami... bądź wcześniej – odpowiedział Ron na nie zdane pytanie Eleine i Mary. Hermiona była zaskoczona, że Gryfon wreszcie wypowiedział TO imię bez śladu lęku. Postanowiła więc zaplanować "Próby " dla Ślizgona – Każda osoba, która podejmuje się tej pracy nie usiedzi na tym stanowisku dłużej niż dwa semestry – dodał Ron. W tym momencie Harry do nich podszedł.

- Cześć wam – przywitał się. Ci na niego spojrzeli i odpowiedzieli tym samym, po czym popatrzyli na jego szatę.

- Wow! – zawołała Eleine.

- Ładnie wyglądasz, Harry – pochwaliła jego ubranie Mary.

- Fajna szata! – wtórował jej Ron. W tym momencie Hermiona postanowiła się wtrącić:

- Harry, czy mogę coś zauważyć? – Potter skinął zachęcająco do niej głową – Widzisz, my jesteśmy uczniami, a ty nauczycielem, więc nie możemy się spotykać częściej, niż wymagają tego lekcje, posiłki bądź wypady do Hogsmeade.

- I to tylko dlatego, że zostałem nauczycielem? To nie ma znaczenia. Znamy się od sześciu lat, a w waszym przypadku od ponad miesiąca – zerknął na Parkerówny – Takie głupstwo nie może nas rozdzielić – wyjaśnił Harry z lekkim wyrzutem. Nagle, jak duch podeszła do nich dyrektor McGonagall. 'Czy zawsze musi przybywać w najmniej odpowiednim momencie?'. Jęknął w myślach Potter.

- Coś się stało, profesorze Potter? – Jak zawsze potrafiła dostrzec, że coś się święci.

- Nie, Minerwo. Uzgadniam z uczniami pewne sprawy.

- A o co poszło? – spytała. Harry patrzył na starszą koleżankę jakby miał przed sobą "żywe wcielenie Veritaserum". Ci milczeli – Usiądźcie przy swoich stołach, a pan, profesorze, przy prezydialnym. Porozmawiamy o wszystkim po lekcjach. Dobrze? – poprosiła. Zauważyli, że patrząc na Harry'ego zaznaczyła słowo "profesorze".

- Dobrze, pani dyrektor – odpowiedzieli chórem Ron, Hermiona, Mary i Eleine, a Harry powiedział:

- Dobrze, Minerwo – I rozeszli się.

~~*~~

Po niedługiej chwili...

Harry, dłubiąc łyżeczką w misce z owsianką zastanawiał się, czy dobrze zrobił zgadzając się na posadę nauczyciela Obrony oraz na warzenie Resur dla Voldemorta.

- Harry, czy coś cię martwi? – Zielonooki spojrzał na osobę pytającą obok siebie. Był to Horacy Slughorn, nauczyciel Eliksirów i opiekun Slytherinu. Młodzieniec popatrzył na niego i odparł:

- Chyba muszę pogadać z kimś zaufanym, bo to delikatna sprawa – Po tych słowach wstał i poszedł wzdłuż stołu Gryfonów, podając każdemu swemu podopiecznemu pergamin z planem lekcji. Potem poszedł do swojego gabinetu. Na miejscu zastał młodego Parkera. Gdy tylko wszedł ich spojrzenia zetknęły się. Cisza między nimi trwała trzy sekundy. John zobaczył na twarzy Harry'ego jednocześnie smutek, zrezygnowanie, przygnębienie, strach i przerażenie.

- Harry, co się stało? – odezwał się starszy. Zielonooki spojrzał na młodego mężczyznę z rozpaczą, a potem bez żadnego uprzedzenia rozpłakał się padając na kolana pośrodku gabinetu, zakrywając twarz.

- To nie sprawiedliwe, John! Czemu się na to zgodziłem?! Wszyscy mnie wyklną! Nie będą mi ufać jeśli dowiedzą się, że jestem Śmierciożercą! I to, co mam zrobić dla tego bydlaka! – zawył młodzieniec.

- Harry, uspokój się! Powiedz, co się stało? – Potter zwrócił swoją zapłakaną twarz ku niemu. Wstał, podszedł do swojego fotela za biurkiem, usiadł w nim i opowiedział, jakie dostał zlecenie od Lorda ubiegłej nocy. Wiedział, że Czarny Pan go nie podsłucha, więc mógł spokojnie o tym opowiedzieć. Gdy po pięciu minutach skończył, było już po dzwonku. Przez kolejne dziesięć minut John pocieszał go. W końcu Harry ożywił się i powiedział:

- Zwołaj Zakon. Mają przyjść dzisiaj do Kwatery Głównej po obiedzie. Przyjdę tam.

- Dobrze, Harry – Parker podszedł do kominka i po chwili zniknął w zielonych płomieniach. Młody profesor wziął dziennik trzeciej klasy ze swojego biurka, a następnie poszedł do sali OPCM-u. Wszedł do środka i zobaczył tam kompletny chaos. Cała sala była w bałaganie. Na chwilę zamarł trochę przerażony. Mało tego nikt nie zauważył jego przybycia. Kulki papieru latały w tę i z powrotem w powietrzu. Dopiero gdy wyciągnął różdżkę i wystrzelił kilka rac w sufit, a potem zawołał:

- Spokój! – wszyscy w pomieszczeniu najpierw rozejrzeli się, szukając źródła głosu i lokalizacji hałasu. Zamarli, gdy zobaczyli Harry'ego, usiedli na swoich miejscach i czekali na rozpoczęcie lekcji. Harry spojrzał na nich, a potem podszedł jak gdyby nigdy nic, do swojego biurka i usiadł przy nim. Przez kilka chwil układał papiery, a potem wziął do ręki dziennik, otworzył go i odczytał listę.

Doszedł do litery "D".

- Allan Dumbledore – Harry zamarł na chwilę.

- Obecny! – Rozległ się głos wyżej wymienionego. Oddychał przez kilka chwil, a potem kontynuował:

- Nicolas Dumbledore – Tu jęknął cicho.

- Obecny – To słowo było powiedziane zimnym głosem. Gdy Wybraniec skończył odczytywać listę z dziennika, wyprostował się i zaczął:

- Dziś chcę sprawdzić, co wiecie o zaklęciach przeciw mrocznym stworzeniom, a potem zajmiemy się praktyką o tarczach. No więc, kto mi powie: Jakie jest najbardziej mroczne stworzenie w świecie czarodziejów? – Podniosło się kilka rąk. Potter wskazał na jakiegoś Puchona – Słucham, panie Smith?

- Jednym z najbardziej mrocznych stworzeń w świecie czarodziejów jest bazyliszek, popularnie nazywany Królem Węży – odpowiedział.

- Bardzo dobrze. Pięć punktów dla Hufflepuffu. A teraz, niech mi ktoś powie: Jakie są sposoby na zabicia bazyliszka? – Wszyscy popatrzyli na Harry'ego zdziwieni, a potem nagle odezwał się Allan Dumbledore:

- Bazyliszek zabija swoje ofiary najczęściej wzrokiem, a także częściej spotykane swoim jadem – Allan spojrzał na profesora, ale ten uśmiechnął się lekko i zachęcił go skinieniem głowy, aby mówił dalej – W każdej opowieści, nawet w tych mugolskich, różnie wygląda. W czarodziejskim świecie mówi się, że jest długim na co najmniej 20 metrów zielonym wężem, a w mugolskich bajkach wężem ze skrzydłami smoka i nogami koguta, lecz zawsze jest przerażającym potworem – objaśnił.

- Zgadza się. 20 punktów dla Gryffindoru. Ktoś jeszcze coś doda do wypowiedzi pana Dumbledore'a? – wszyscy milczeli, poza jakimś Krukonem. Harry skinął na niego, więc ten powiedział:

- Król Węży ma dwa słabe punkty, czyli tak zwane dwie pięty achillesowe. Są to: pianie koguta o poranku i zapach łasicy. Pierwszy sposób jest prostszy na jego zabicie, ponieważ wystarczy, że kogut zapieje rano o świcie i wtedy bazyliszek wyzionie ducha. Jednak drugi jest zdecydowanie trudniejszy, ponieważ wpierw trzeba bazyliszka zwabić do nory łasicy, a później zamknąć wszystkie wejścia i wyjścia, żebyy nie mógł wyjść, dopiero wtedy czekamy, aż zdechnie, ale niestety jest za duży, a nora za mała. Gdy popatrzymy bazyliszkowi w oczy, a on nam to w 100% jesteśmy martwi. Czytałem, że w średniowieczu jakiś dzielny rycerz zabił bazyliszka włócznią, niestety i tak sam zginął i jego koń również, choć trochę później, ponieważ jad jest tak silny, że zabija szybko, ale powoli i skutecznie. Oprócz tego bazyliszek pluje jadem, więc jeśli ktoś dostałby taką silną dawkę do krwi zabiłby nas na miejscu, a jego ciało rozpuściło, by się od jego kwasu. Lecz jest jeszcze jeden, bardzo prosty sposób na tego gada: Wystarczy pokazać mu jego własne odbicie. Czyli pokonać go jego własną bronią. Np. postawić przed nim lustro uważając, by nie spojrzeć mu w oczy – wyrecytował.

- Doskonale. 20 punktów dla Rawenclawu. Kto mi powie, jakie jest antidotum na jad bazyliszka? – Nikt się nie odezwał, więc Harry wyjaśnił: – Jedynym antidotum na ten jad są łzy feniksa. Czy ktoś wie, jaka stal może wzmocnić jad bazyliszka, by jej nie zniszczyła? – spytał. Wszyscy myśleli. Po kilku sekundach milczenia podniosła się w górę ręka jakiegoś Krukona – Słucham? – spytał.

- Wzmacnia to, co może go zniszczyć, czyli stal goblinów – odpowiedział.

- Brawo! – zawołał Harry – Dziesięć punktów dla Ravenclawu! Dobra zmieniamy stworzenie. Czy ktoś zna jeszcze jakieś inne mroczne, a jednocześnie niebezpieczne, siejące postrach stworzenie? – Podniosło się kilka rąk w tym Dumbledore'ów. Harry wskazał na Allana.

- Dementor – Nick spojrzał na brata "spojrzeniem bazyliszka"*. Widocznie był zazdrosny.

- Doskonale, panie Dumbledore. Kolejne pięć punktów dla Gryffindoru. Czy ktoś mi powie, jak można zabić dementora? – Tym razem Nick pierwszy podniósł rękę jak strzała.

- Nicolas, słucham? – Harry miał wrażenie, że chłopak go nie lubi.

- Nie można zabić dementora, ale jest zaklęcie, które może go odpędzić – wyjaśnił Ślizgon na wydechu.

- Bardzo dobrze. 5 punktów dla Slytherinu. Kto mi powie, jaka jest formuła zaklęcia, o którym wspomniał pan Dumbledore? – Wszyscy zamyślili się. Obaj Dumbledore'owie podnieśli ręce, ale też jakiś Krukon. Harry wskazał na tego ostatniego.

- Nazywa się go Zaklęciem Patronusa, a formuła brzmi: Expecto Patronum – Cała klasa była zdumiona wiedzą Krukona. Cisza trwała chwilę, a potem Harry zawołał:

- Bardzo dobrze. Dziesięć punktów dla Ravenclawu. Dobrze, teraz wstańcie, zajmiemy się tarczami – Wstali, a Harry poodsuwał jednym machnięciem różdżki ławki i krzesła pozostawiając puste miejsce pośrodku sali – Najpierw podzielcie się w pary, ale mają być mieszane – Zrobił się mały ruch. Po kilku minutach wszyscy mieli parę – Poproszę jedną osobę do demonstracji – do Harry'ego podszedł Nick. Stanął przed nim. Obaj wyjęli różdżki – Zaklęcie, którego chcę was nauczyć, to IDIS** tarcza odbijająca większość zaklęć, również te Niewybaczalne – spojrzał teraz na chłopca przed sobą – Proszę, panie Dumbledore. Rzuć na mnie jakiekolwiek zaklęcie, ale pamiętaj: Nie używaj Niewybaczalnego, bo to... – Nic więcej nie zdołał powiedzieć, bo ku niemu leciało zielone światło. Machnął szybko różdżką i po następnej chwili zaklęcie wchłonęło się w tarczę, wytworzoną przez młodego nauczyciela. Wszyscy (z wyjątkiem Nicka) byli zdenerwowani i przerażeni już samym zaklęciem, a dokładniej jego charakterystycznym kolorem. Za to Nick był zaskoczony, że nauczyciel zdołał się tak szybko obronić. Zielonooki spojrzał na Ślizgona i dopowiedział – ...jest nielegalne zaklęcie. Panie Dumbledore, zostanie pan po lekcji – oświadczył.

Gdy zabrzmiał dzwonek na przerwę, Nick wziął swoje rzeczy i podszedł do biurka.

- Słucham, profesorze? – Harry zmierzył go wzrokiem, a potem rzekł:

- Powiedz, dlaczego rzuciłeś we mnie Avadą, skoro powiedziałem, byś tego nie robił i wyraźnie stwierdziłem, że "Nie używaj Niewybaczalnego, bo to jest nielegalne zaklęcie"? – Ślizgon popatrzył na niego i odparł:

- Zrobiłem to odruchowo.

- Doprawdy? Spójrz mi w oczy, Dumbledore – Młody Ślizgon uczynił to. Harry zajrzał do jego umysłu. Zobaczył tam wspomnienia. Dobre i złe. Piękne i straszne. Odważne i głupie, lecz było pewne wspomnienie, które Wybrańca zainteresowało.

W umyśle Ślizgona...

Nick szedł drogą przez las, aż dotarł do ciemnego budynku. Harry go nie znał. Ślizgon wszedł do budynku i wspiął się na piętro. Tam stanął przed jakimiś drzwiami i otworzył je. Pomieszczenie, w jakim się znalazł było pokojem z kominkiem, w którym trzaskał wesoło ogień, było tam też i łóżko, kanapa, biurko, a na nim świeca, krzesło stało przed biurkiem, a w fotelu w kolorze zielono-srebrnym siedział mężczyzna. Gdy Harry przyjrzał się postaci, dopiero po kilku chwilach zdał sobie sprawę, że był to... Lord Voldemort! Obaj, Lord i Nick rozmawiali jak starzy znajomi. Na dodatek o nim!

Rzeczywistość...

Zielonooki wyszedł z umysłu trzynastolatka i spojrzał na niego. Nick trzymał się za głowę. A, gdy się to wszystko skończyło, dyszał lekko. Zamrugał powiekami kilka razy, a potem spojrzał na nauczyciela, który także z trudem oddychał. Gdy młody Dumbledore odzyskał oddech i pewność siebie, spytał:

- Co zobaczyłeś... profesorze? – spytał z chytrym uśmieszkiem. Wybraniec, taksując go spojrzeniem, odparł:

- Powiedz mi, co to był za budynek?

- Koszmarny Dwór – wyjaśnił.

- Rozumiem. Usłyszałem waszą rozmowę. Masz mnie śledzić, czyż nie? A jakbym coś sknocił, to masz mnie unicestwić. Uprzedzam cię, Nicolasie Dumbledore, nie uda ci się. to Nikt, za wyjątkiem Lorda Voldemorta nie może mnie zabić. Nawet, gdybyś bardzo chciał i się starał. Koniec rozmowy. Do widzenia – Harry zabrał swoje rzeczy z biurka i wyszedł, nie zaszczycając spojrzeniem młodego Ślizgona. Skierował się do swojego gabinetu. Musiał teraz zastanowić się nad karą dla Dracona Malfoy'a.

~~*~~

Pokój Wspólny Slytherinu... Godzina 19:45...

Przy kominku, w fotelu siedział Draco Malfoy, rozmyślając nad absurdalnym pomysłem, który gościł w jego głowie od wielu tygodni. Chciał się pogodzić z nowym nauczycielem. Zastanawiał się, czy zawarcie z nim rozejmu będzie słuszną decyzją, ponieważ od lat kłócili się o byle co, nawet za coś takiego jak oddychanie tym samym powietrzem. Będąc w takim zadumaniu nie zauważył czarnowłosego Ślizgona o równie czarnych, jak smoła oczach, który się do niego zbliżał.

- Hej, Malfoy, co się dzieje? – Blond włosy spojrzał na przybysza i odparł:

- Nic, Riddle. Martwię się. Jak myślisz, czy wszyscy mi wybaczą za to, co zrobiłem w ubiegłym roku? – Blondyn patrzył w ogień niewidzącym wzrokiem. Po kilku chwilach wstał i skierował się do wyjścia.

- Braciszku, gdzie idziesz? – odezwała się z kąta blond włosa jedenastolatka.

- Idę się przejść, Shopie – wyjaśnił. Pół kłamstwo. Tak naprawdę chciał iść do gabinetu Pottera. Właściwie to i tak musiał, gdyż dostał wczoraj wieczorem od niego szlaban za tekst, jaki do niego powiedział oraz za kpinę.

Draco szedł korytarzem i nawet nie wiedział, że śledzi go inny Ślizgon. Malfoy wszedł po schodach na czwarte piętro do gabinetu nauczyciela Obrony. Zapukał.

- Proszę – niepewnie wszedł do gabinetu, a drugi Ślizgon przyłożył po chwili ucho do drzwi. Zaczął nasłuchiwać. Draco tymczasem stanął pośrodku pomieszczenia nie uroniwszy jeszcze ani jednego słowa – Słucham? – odezwał się Harry, coś pisząc i nie podnosząc głowy. Malfoy znowu się nie odezwał. Bał się cokolwiek powiedzieć, by nie przestraszyć nowo upieczonego nauczyciela – No, słucham? – zachęcał nauczyciel. Cisza. Harry spojrzał na przybysza i aż przewrócił kałamarz, ale natychmiast go naprawił – Czego chcesz, Malfoy? – W głosie nauczyciela zabrzmiała nagle nuta wrogości. Malfoy najpierw wzdrygnął się, a potem westchnął. Przewidział reakcję rówieśnika. Westchnął i powiedział cicho:

- Potter, ja... ja chciałem cię... chciałem cię przeprosić z-za te sześć lat upokorzeń i drwin. - wykrztusił na jednym wydechu... Poza tym – tu wyszczerzył zęby – powiedziałeś, bym przyszedł do ciebie o 20:00 na szlaban, nie pamiętasz? – Profesor popatrzył na Ślizgona. 'Rzeczywiście. Malfoy ma rację, ale... mam wrażenie, że coś jest nie tak' – Jaki masz dla... – nagle umilkł, gdyż Harry dał mu znak ręką, by był cicho. Wycelował różdżką w drzwi i szepnął:

- Homenum revelio – nagle coś zapiszczało. Podszedł do drzwi i wyjrzał na korytarz. Jak się spodziewał stał tam Teronit – Tak myślałem, że ktoś jest za drzwiami. Co tu robisz, Riddle? – spytał, mierząc go nienawistnym spojrzeniem. Ten odwzajemnił spojrzenie i odparł:

- Zastanawiałem się, dlaczego Malfoy chciał się przejść, ale już się dowiedziałem. Malfoy chce się pogodzić z wielkim i sławnym Harrym Potterem! – warknął cynicznie ostatnie zdanie. Spojrzał na blond włosego z nienawiścią w oczach, a następnie zwrócił się do swego profesora – Powiem ojcu, że syn jego wiernego Śmierciożercy przechodzi na stronę dobra! Żegnam, profesorze Potter – Harry natychmiast zareagował, gdy usłyszał drwiący ton. Chwycił Toma i wepchnął na środek gabinetu. Stanął naprzeciw niego i warknął:

- Nie masz prawa donosić Voldemortowi o tym, że Draco Malfoy chce się ze mną pogodzić! To. Jest. Wyłącznie. Nasza. Prywatna. Sprawa. A ty – przycisnął go do ściany – nie możesz się do tego wtrącać! Zrozumiałeś, Teronit?!? – wrzasnął na cały głos Wybraniec. Harry czuł jego emocje, ale nie zwracał na to uwagi. Tom III patrzył na nauczyciela z nienawiścią, potem Ślizgon wyszedł, bez słowa trzaskając drzwiami. Harry skoczył ku nim zamykając je szczelnie. Rzucił Zaklęcie Nieprzenikalności, po czym, wszystkimi znanymi sobie zaklęciami, zamknął je szczelnie, a potem podszedł do kominka nie zwracając uwagi na blondyna. Wrzucił do ognia garść proszku Fiuu i zawołał – Pokój Wspólny Gryfonów. Sprowadzić do mnie: Marvolo Riddle'a, Rona Weasley'a, Hermionę Granger, Ginny Weasley i Alinę Anderson – Po chwili, gdy płomienie zmieniły barwę ze szmaragdowych na purpurę, ponownie wrzucił do ognia garść Fiuu i powiedział – Pokój Wspólny Puchonów. Przyprowadzić do mnie Eleine Parker – Następnie zrobił to samo z Krukonami. Harry wezwał Mary Parker.

- Kim są Marvolo Riddle, Marylene i Eleine Parker oraz Alina Anderson, których przed chwilą wezwałeś? – spytał Ślizgon. Gdy nauczyciel usiadł za swoim biurkiem i dopiero wtedy się odezwał:

- Usiądź, proszę – Ślizgon spełnił prośbę – Dziwne jest to, że wykonujesz moje polecenia ode mnie, co nie? – ten skinął głową – No więc, Alina, Eleine, Mary, Hermiona, a także Riddle'owie i Hoffowie są moimi kuzynami, a dokładniej mówiąc: dziewczyny są moimi siostrami ciotecznymi, a w przypadku Aliny stryjeczną siostrą. Moja matka miała troje rodzeństwa. Petunię, u której mieszkałem przez najbliższe 16 lat, i która ma dwóch synów Dudley'a i Davida. Mam także ciotkę Aurelię, która jest biologiczną matką Mary, Eleine, Hermiony i Johna oraz moją matką chrzestną, a także siostrą bliźniaczką mojej matki. Mam też wuja Adriane'a Evansa, ojca Aliny Anderson. Nie mam pojęcia, dlaczego Alina nie nosi prawdziwego nazwiska ojca – wyjaśnił zielonooki.

- Granger ma rodzeństwo? – spytał Draco (najwyraźniej tylko to do niego dotarło).

- Tak i... – nie dokończył, bo rozległo się pukanie do drzwi. Podszedł do drzwi i cofnął zaklęcia. Do środka weszło kilka osób.

- Wzywałeś nas, Harry? – To był Ron, lecz, gdy tylko przybysze zobaczyli znienawidzonego Ślizgona zatrzymali się. Byli zdziwieni, że Ta zakała piekła (jak nazywał Ron Malfoy'a) przebywa w tym samym pomieszczeniu, co ich najlepszy przyjaciel – Co on tu robi?! – krzyknął Ron.

- Uspokójcie się – odezwał się Harry, siadając z powrotem za biurkiem – Malfoy przyszedł tu, bo wczoraj dostał ode mnie szlaban, a po drugie chce on wyrazić skruchę. Wezwałem was, bo ma nam wszystkim coś ważnego do powiedzenia. Prawda, Draco? – Ten spojrzał najpierw na Pottera, a potem na resztę, po czym odpowiedział:

- Tak, Harry ma rację – wstał i dodał – Chciałem wam tę wiadomość przekazać wszystkim. Nie wiedziałem, jak to powiedzieć, oraz gdzie i kiedy. Wiedziałem, że nie chcielibyście mnie wysłuchać i nie byłbym wiarygodny po tych wszystkich kłótniach i awanturach, a także zadaniu, jakie mi polecił Czarny Pan – zmartwił się Ślizgon.

- I tak nie mamy zamiaru tego robić! Nie będziemy cię słuchać! Bo jesteś Śmie...!

- No, dokończ, Weasley – warknął Ślizgon – Jestem Śmierciożercą. Tak, lecz Potter też!

- Spokój! – zawołał głośno Harry, po czym spojrzał na Malfoy'a – Co cię skłoniło do skruchy? – spytał Harry.

- Gdy rozmawiałem z dyrektorem przed jego śmiercią na Wierzy Astronomicznej, powiedział mi, że mógłby ukryć moją rodzinę przed NIM. Od tego czasu wiele myślałem i dopiero niedawno postanowiłem przejść na waszą stronę. Żałuję tego co zrobiłem pod koniec ubiegłego roku i przez całe sześć lat naszego pobytu w Hogwarcie. Wybaczcie mi! Błagam! – krzyknął ostatnie trzy słowa, padając na kolana... przed Ronem i składając ręce jak do modlitwy.

- Draco, ja ci wybaczam – odezwała się cicho Hermiona. Draco uśmiechnął się lekko.

- Ja też – wtórował jej Harry. Blond włosy uśmiechnął się nieco szerzej.

- Ja i Eleine nic do ciebie nie mamy, Draco, więc i my ci przebaczamy, cokolwiek robiłeś – powiedziała Mary. Ślizgon odetchnął z ulgą. Teraz wszyscy patrzyli wyczekująco na Rona.

- No dobra, Malfoy. Wybaczę ci, ale pod trzema warunkami.

- Jakimi? – spytał ze zdziwieniem blondyn.

- Po pierwsze: Udowodnij wszystkim, że wyrzekłeś się życia Śmierciożercy. Po drugie: Nie nazywaj nikogo, kto nie jest magicznego pochodzenia per "szlama", bo ani Hermiona, ani Mary, a także Eleine nimi nie są. I po trzecie: Szpieguj Ślizgonów, zgoda? – Blond włosy popatrzył na rudzielca krótko. Następnie uśmiechnął się szeroko i kiwnął głową. Wyciągnął do Rona rękę, ten dopiero po chwili podał mu swoją. Potem Draco ścisnął reszcie prawicę.

- Witaj po jasnej stronie, Draconie Malfoy'u! – zawołała Eleine, ściskając rękę jako ostatnia.

____________________________________________

Od autorki:

* "Spojrzenie bazyliszka" - nie trzeba nikomu mówić o co chodzi, ale i tak powiem. Jak wyżej powiedział Allan, wymienione jest w "Harry Potter i Komnata Tajemnic" Bazyliszek ma jadowite kły i mordercze spojrzenie. Chciałam to napisać w humorze.

** IDIS - tarcza odbijająca większość zaklęć również te niewybaczalne - Proszę o wybaczenie jeśli osoba czytająca ten rozdział zobaczyła swoje wymyślone przez siebie zaklęcie.

1 komentarz:

Lynx pisze...

Nie mam czasu bo muszę odrobić zadanie ale pokrótce piszę że rozdział jest świetny!

Tablica ogłoszeń

UWAGA!
Opowiadanie zostało przeniesione z poprawakami na wattpad.com. Szukajcie nicku: Cessidy84.


P.S. Byłabym wdzięczna, gdyby ktoś jeszcze raz przeczytał opowiadanie, bo pojawiły się poprawki.