~~*~~
Niedługo potem...
Z siódmą klasą Harry miał mieć lekcje w poniedziałki, środy i piątki. Najgorsze jednak w tym było to, że McGonagall podwoiła godziny Obrony, zaklęć, KP, LCM, GD i OPŚ. Harry chodził tylko na LCM (w soboty), a resztę zajęć prowadził z przyjaciółmi. Jeśli chodzi o Nicka Dumbledore'a, to między nim a Harrym z dnia na dzień rodziła się coraz większa niechęć i nienawiść, a w przypadku Dracona Malfoy'a wręcz przeciwnie. Przyjaźń wzrastała z dnia na dzień. Lecz do listy wrogów Harry'ego doszła kolejna osoba.
Pierwsza lekcja OPCM...
Harry był zdenerwowany. Bał się pierwszej lekcji z siódmą klasą, z której odszedł, gdy tylko zgodził się na to stanowisko. Powodem byli dwaj nowi uczniowie owej klasy: Marvolo i Tom III Riddle'owie.
- Wiadomo, kto ich tak nazwał, ale czemu? – zastanawiał się na głos młodzieniec, gdy szedł korytarzem na lekcję z tą klasą. W końcu stanął przed drzwiami swojej sali, wziął głęboki oddech, otworzył je i wszedł. Wszyscy zwrócili ku niemu twarze. Klasa była, o dziwo, spokojna. Nawet Ślizgoni siedzieli cicho, może to za sprawą Dracona? Harry był tak zaskoczony tą ciszą, że na chwilę przystanął. Zauważył pocieszające spojrzenia przyjaciół, lekko się uśmiechnął i rozluźnił. Podszedł do biurka i usiadł. Po chwili odezwał się – Dla mnie jest to dość dziwne uczucie, gdy się uczy swoich kolegów – powiedział cicho, ale wyraźnie. Kilkoro uczniów zachichotało – Dobra, wiem, czego się uczyliśmy w ubiegłym roku, więc najpierw zaczniemy od przypomnienia co zapamiętaliście w ciągu sześciu lat. Mówię do tych, którzy nie chodzili na spotkania GD – nauczyciel spojrzał znacząco na swoją organizację – Dobrze, więc, dobierzecie się w mieszane pary. Panie Riddle, powiedziałem: mieszane, więc proszę znaleźć sobie innego partnera lub partnerkę z innego domu. Mówię do twojego brata, Marvolo – powiedział Harry, widząc jak Tom III podchodzi do Dracona. Marvolo spojrzał na nauczyciela, a w międzyczasie zielonooki odsunął ławki i krzesła pod ścianę, by zrobić miejsce na pojedynki. Jak było do przewidzenia, Neville nie miał pary. Potter ulitował się nad Gryfonem i podszedł do niego – Neville, ja będę twoim partnerem. Dobrze, najpierw sprawdzimy, jak wam idzie zaklęcie Expelliarmus – powiedział Harry. W tym momencie rozległ się krzyk, a potem, zanim Harry się zorientował, co się dzieje, poleciał w tył. Uderzył z inmetem w ścianę. Upadł na posadzkę, mdlejąc.
- Ty idioto! Coś ty zrobił?! – wrzasnął Marvolo do swego brata.
- Zamknij się, półgłówku! To nie twoja sprawa! – W tym momencie podbiegli do Ślizgona i nieprzytomnego nauczyciela: Ron, Hermiona, Mary, Eleine i... o dziwo Draco. Eleine sprawdziła puls Harry'ego.
- Żyje – powiedziała, odetchnąwszy z ulgą. Po czym wstała i odwróciła się ku Riddle'om i wrzasnęła na cały głos, aż szyby się zatrzęsły o mało się nie roztrzaskując – RIDDLE, TY KRETYNIE OD SIEDMIU BOLEŚCI!! Dlaczego zaatakowałeś Harry'ego?! Nie dałeś mu nawet cienia szansy, by się obronić! Gdy się obudzi, dostaniesz od niego szlaban na kilka miesięcy! Możesz być pewien, że McGonagall dowie się o tym! Masz szczęście, że wciąż żyje! – wrzasnęła.
- Właśnie, Parker, gdy się obudzi – zadrwił Tom, akceptując słowo "gdy".
- Co chcesz przez to powiedzieć? – spytał jego bliźniak. Tom nie odpowiedział, tylko zrobił dwa kroki do Pottera. Zanim się nad nim pochylił, stanęła przed nim cała klasa z Ronem, Hermioną, Draconem, Eleine, Mary i Marvolem na czele. Tom III patrzył na nich po kolei.
- Głupcy! Pożałujecie tego! – wrzasnął.
- Zagrodźcie mu wyjście, i niech ktoś pójdzie po dyrektorkę! – zawołała Hermiona.
- O nie, Granger! Co to, to nie! – Tom ruszył ku drzwiom klasy. Wszyscy z Gwardii (prawie cały Gryffindor) na czele z Erniem, Susan, Draco, Eleine i Mary stanęli przed drzwiami frontowymi wychodzącymi na korytarz. Ron, korzystając z okazji, wybiegł z sali i pognał do gabinetu dyrektorki. Seamus i Dean chwycili Ślizgona za ramiona, a Neville związał go mocno. Czekali w ciszy. Ciszy, jeśli nie liczyć niemych wrzasków Toma, bo Hermiona rzuciła na niego zaklęcie Silencio.
Po pięciu minutach dyrektorka weszła do sali, wołając od progu:
- Co się tu dzieje? – spytała na przywitanie.
- Pani dyrektor, mój brat rzucił na profesora Pottera jakieś zaklęcie i nie wiemy jakie, gdyż użył go niewerbalnie i bez różdżkowo – wyjaśnił Marvolo.
- Twój brat? – zdziwiła się kobieta.
- Tak. Jest tam – wskazał na drugi koniec sali. Oparty potylicą o biurko siedział Ślizgon ze zezłoszczoną miną. 'Widziałam kiedyś tę twarz... Ale gdzie?'. Spytała samą siebie w myślach.
- Jak się nazywacie? – spytała się go.
- Ja mam na imię Marvolo, a mój brat Tom, a nasze nazwisko to: Riddle – odparł blond włosy.
- Pani dyrektor, myślę, że powinniśmy zająć się Harrym, a nie Riddle'ami – zauważyła Hermiona.
- Dobrze. Zanieście Toma Riddle'a do lochów – zażądała kobieta.
- Ja mam lepszy pomysł, pani dyrektor – odezwał się Ron.
- Niby jaki? – spytała Mary. Weasley popatrzył na wszystkich. Po czym powiedział do swojej dziewczyny:
- Hermiono, pamiętasz, jak byłem pod wpływem jakiegoś uroku? – dziewczyna kiwnęła głową – Dobrze. Mam pomysł. Zanieście Harry'ego do jego gabinetu i tego gnidę również – wskazał na Riddle'a-Ślizgona.
- Co chcesz zrobić? – spytała Mary.
- A jak myślisz? – Ciemnowłosa zamyśliła się na chwilę, ale nic nie powiedziała. Tymczasem Ron skierował się do gabinetu swojego przyjaciela. Podszedł do kominka, wziął szczyptę proszku Fiuu i zawołał w stronę ognia, wrzucając owy proszek w płomienie – Aurelio, pozwól na chwilę do gabinetu Harry'ego w Hogwarcie – Ogień w kominku zahuczał i wzniósł się ponad rudzielca.
Kilka chwili później w gabinecie pojawiło się "odbicie" Mary.
- Słucham, Ron, co się dzieje? – spytała.
- Oj, dzieje się, dzieje – powiedziała ponurym, a zarazem grobowym głosem Hermiona wchodząc do gabinetu z równie grobową miną. Kobieta spojrzała na córkę i uśmiechnęła się, ale mina natychmiast jej zrzedła, gdy zobaczyła twarze całej klasy siódmej oraz dyrektorki.
- No, co się dzieje? – Wszyscy spojrzeli na nią, a potem na Rona. Rudzielec popatrzył na kobietę i powiedział tylko:
- Przynieście ich obu – rozkazał. Dean i Seamus przyprowadzili lekko wyrywającego się Toma, a Eleine przy lewitowała nieprzytomnego Harry'ego.
- Na Merlina! Harry! Co się mu stało?! – zaczęła histeryzować starsza Parker. Ron westchnął. Spojrzał na klasę i oznajmił:
- Niech zostaną: profesor McGonagall, Hermiona, Aurelia, Mary, Eleine, Marvolo i Draco, a reszta niech wyjdzie – Uczniowie, prócz wyżej wymienionych, wyszli.
- No więc, o co chodzi? – spytała już nie na żarty przerażona Aurelia. Hermiona opowiedziała cały przebieg lekcji, poczynając od wejścia Harry'ego do klasy, a kończąc na tym, gdy przybyła dyrektorka – To straszne! Muszę powiadomić Cassidy! – Jak powiedziała, tak zrobiła. Wrzuciła garść połyskującego proszku Fiuu w płomienie kominka, włożyła głowę do ognia i zaczęła rozmowę z Cassidy. Była ciut zdekoncentrowana i zdenerwowana. Rozejrzała się w koło.
- Mamo, czy poinformowałaś Cassidy o całej sytuacji? – spytała Hermiona. Ta spojrzała na nią i odpowiedziała:
- Tak, Hermiono. Cas wie o całej sytuacji, jaka wydarzyła się w klasie – w tym samym czasie blond włosa kobieta podeszła do Toma III i spytała:
- Jakiego zaklęcia użyłeś na Harrym Potterze? – Ślizgon spojrzał na nią, a potem odwrócił głowę w drugą stronę, dając do zrozumienia, że nie powie. Eleine podeszła do niego szybkim krokiem. Chwyciła go za włosy i warknęła – o dziwo w mowie węży:
- Gadaj! Jakie zaklęcie rzuciłeś na Harry'ego? Jeśli nie odpowiesz rzucę na ciebie tak potężną klątwę, że się nie pozbierasz! I nawet nasz ojczulek cię nie uratuje! – Wszyscy, prócz Dracona i Rona zrozumiali, co powiedziała niebieskooka, a ci tylko wytrzeszczyli na nią oczy.
- Co ona powiedziała? – zwrócił się Draco do Mary. Odpowiedział jej inny głos, którego nigdy w życiu nie słyszała:
- Zagroziła mu klątwą i jak mniemam śmiercią – Wszyscy się obejrzeli. Była to Alina Anderson.
- Znasz mowę węży? – zdziwiła się Cassidy.
- Pani Snape, to nie jest czas, miejsce, ani temat na pogawędkę o tym, kto zna, a kto nie zna mowy węży. Zajmijcie się lepiej Riddlem i Harrym. Nasz nauczyciel jest w poważnym stanie – odpowiedziała. Blond włosa popatrzyła na Alinę, po czym podeszła do czarnookiego jeszcze bliżej niż Eleine i warknęła najbardziej zimnym oraz przesyconym jadem głosem.
- Gadaj! Jakim walnąłeś go zaklęciem, bo jeśli nie powiesz, to będziesz cierpiał takie katusze, jakich nie zafundował swoim ofiarom Lord Voldemort! NO GADAJ, CO TO ZA ZAKLĘCIE!?? – ostatnie zdanie wywrzeszczała tak głośno, że w całym gabinecie zabrzmiało echo, a okna zadrżały. Tom III spojrzał na nią, po czym skinął głową na znak, że im powie...
1 komentarz:
Rozdział jak by to powiedzieć: jest świetny!!!!!!! Dużo emocji!! Ciekawe jakie to zaklęcie?! O jejku już się nie doczekam kolejnego odcinka!!!!!! Nie chcę czekać całego tygodnia! Zawsze gdy chcę coś przeczytać wtedy nic nowego nie ma ;(
Pozdrawiam
Małgosia
PS - to chyba najdłuższy komentarz jaki w życiu napisałam xD
Prześlij komentarz