Moja lista przebojów 2

10 marca 2013

Rozdział 27 - Złamana obietnica i kolejna przepowiednia – część pierwsza

Klik

           Co prawda panna Potter polubiła Clare, ale coś było nie tak w pannie Patterson odkąd znalazła się w Slytherinie. Było coś w jej oczach, coś niepokojącego, coś złowieszczego. Dostrzegła to już dwa lata później.
           Pięć lat od ich Ceremonii Nicole powiedziała przyjaciółce w pociągu do Hogwartu, że została Prefektem swojego domu. Clare skrzywiła się na tą wiadomość.
- Ale o co ci chodzi, Clare? - spytała Nicole.
- Bo ja nie dostałam odznaki! - zawołała ze łzami w oczach wybiegając z przedziału trzaskając drzwiami. Clare była tak zdenerwowana na Nicole, że przez najbliższe dwa lata nie odzywała się do niej. Rudowłosą martwiło to trochę. Mimo iż mijały się na hogwarckich korytarzach Ślizgonka wcale się do niej nie odzywała nawet wtedy, gdy Nicole starała się nawiązać z nią kontakt. Trzymała się swoich Ślizgonów. Bardzo rzadko rudowłosa widziała ją na korytarzach, ale gdy tylko się mijały wymieniły tylko spojrzenia nie zamieniwszy słowa. Szczerze mówiąc Nicole chciała ją zagadnąć, lecz Clare odwracała tylko głowę ze wściekłą miną.
           Zazdrość Ślizgonki była dość widoczna w siódmej klasie, gdy panna Potter, dostała "awans" na Prefekta Naczelnego Ravenclawu w Hogwarcie. Od tamtego dnia panna Patterson była na nią bardzo zła. Dowiedziały się o tym w pociągu do Hogwartu, gdy jechały na siódmy, a zarazem ostatni rok ich pobyt w Hogwarcie. Tam dowiedziały się, że panna Potter dostała ową odznakę jej domu. Clare wybiegła z jej przedziału z taką miną jakby miała zaraz ją zabić. Była bardzo zła na Krukonkę i zaprzestała kontaktu z rudowłosą, a zaraz po szkole ślad po niej zaginął. Nicole starała się ją odnaleźć, ale na próżno.

~~*~~

           Od dnia, gdy Nicole dostała list od swoich prawdziwych rodziców dotrzymała złożonej im obietnicy i nie skontaktowała się ani razu z Harrym i z Jackiem. Nawet, gdy widywała ich na korytarzach Hogwartu. Najpierw przez pięć lat Harry'ego, a potem, gdy Jack przybył na siódmy rok do Hogwartu wraz ze swoim przyjacielem.
           Jej informacje od rodziców potwierdziły się, gdy dowiedziała się od pewnego blond włosego młodzieńca, którego tożsamości nie znała, że ona, Nicole, ma ciotki i wujów w magicznym świecie. Z tymi ostatnimi kontaktowała się już od trzech lat i utrzymuje regularny kontakt przez sowią pocztę.
           Po ukończeniem szkoły musiała oczywiście, gdzieś zamieszkać. Znalazła pusty dom na londyńskich przedmieściach na południe od Londynu. Od niecałych dwóch lat pracuje w Ministerstwie Magii jako aurorka. W między czasie, gdy tam pracowała dowiedziała się, że w czerwcu 1996 roku Harry, wraz z przyjaciółmi włamali się do ministerstwa. Zdziwiło ją to, że niczego nie ukradli. Pogłoski krążyły, że tylko powstrzymali Śmierciożerców od przechwycenia przepowiedni dotyczącej, i Harry'ego, i Voldemorta.
Gdy chłopcy mieli po szesnaście lat dowiedziała się od Dumbledore'a (z którym także utrzymywała regularny kontakt), że Gryfon nieźle sobie radzi w nauce, ale też opowiadał jej o historii Lorda i trochę o samym Harrym. Obiecał, że spotka się kiedyś z braćmi i opowiedzą o sobie.

~~*~~

Wróćmy już do dzisiejszych czasów... 27 października 1997... Dom panny Potter...
           Nicki wróciła właśnie z pracy do domu. Była 01:48. Była kompletnie wykończona. Już młoda kobieta zrobiła sobie kilka kanapek z serem i dżemem oraz herbatę. Rozsiadła się na kanapie, włączyła jakąś spokojną relaksującą muzykę i zaczęła czytać książkę. Słuchając i czytając zeszło jej kilka godzin.
03:58 nad ranem... Salon...
           Już przysypiała, gdy niespodziewanie usłyszała jakieś dziwne dźwięki w przedpokoju. Wstała cicho i zaczęła nasłuchiwać. Gdy upewniła się, że ma magicznych intruzów w domu (chodzi mi tu o czarodziei) wyjęła różdżkę i skierowała się do tamtego pomieszczenia. Zobaczyła pięć postaci ubranych w czarne szaty Śmierciożerców z białymi maskami na twarzy.
- Na Merlina!... - szepnęła, ale było już za późno. Postacie nie dość, że ją usłyszeli to jeszcze ruszyli w jej kierunku celując w nią różdżkami. Jedną z nich panna Potter rozpoznała od razu, pomimo, że maska zasłaniała jej twarz. Nie widziała jej od czasów szkolnych. - ...Clare?? Co ty robisz o tej porze w moim domu i to Z NIMI?! - spytała z niedowierzaniem. Cztery pozostałe postacie spojrzały na towarzyszkę obok siebie. Ta, zdejmując maskę, odparła ukazując swój perfidny uśmiech. Od ich ostatniego spotkania bardzo się zmieniła. Aura wokół Clare była niepokojąca.
- Nicole, chodź z nami. Ktoś cię oczekuje. - powiedziała przymilnie.
- Nie pójdę dopóki nie powiesz mi: Gdzie mam iść o tak później porze? Do kogo? I co z nimi robisz? - poinformowała ją.
- Dobrze. Powiemy ci... - odezwała się druga z postaci towarzyszących pannie Patterson. Był to dziwnie znany jej głos. - ...Otóż, panno Potter Czarny Pan cię oczekuje. Ma ci coś interesującego do powiedzenia na twój i twoich braci temat. - oznajmił. Nicole spojrzała najpierw na Clare, a potem na mężczyznę, który zwrócił się do niej, a następnie na resztę postaci, potem odparła:
- Dobrze, pójdę, ale muszę się najpierw ubrać.
- Nie, Potter. Pójdziesz tak jak jesteś. - Po tym oświadczeniu dwie z pięciu postaci chwycili ją za ramię i deportowali prosto do Piekielnego Dworu.
           W tym samym czasie w innym miejscu ktoś wrzeszczał przez sen...

~~*~~

Hogwart... Pokój Wspólny Hufflepuffu... Dormitorium chłopców siódmego roku...
           Jack Potter leżąc na łóżku krzyczał przez sen budząc swoich lokatorów:
- NIEEE, NICOLE!!! NIE IDŹ Z NIMI!!! ON CIĘ ZABIJE!!! - Chłopak oddychał jakby przebiegł dziesięć mil. Obracał głowę to w jedną, to w drugą stronę.
- Jack, obudź się! - próbował go obudzić Ernie, jego kupel z dormitorium. Nie zdołał go obudzić. Szatyn spał kamienny snem. Pocił się i drżał.
           Nikt nie wiedział, że Jack śnił o rudej dziewczynie, która miała właśnie kłopoty, ale... śnił o niej inaczej...

~~*~~

We śnie...
       Widział ją w blasku bardzo jasnego blado-niebieskiego i szmaragdowego światła. Młoda ruda kobieta miała na sobie perłową suknię. Spowita niebieskim światłem wyglądała ślicznie.

Zauważył także wśród jej rudych włosów wspaniały w diadem z kryształów.



Wyglądała jak księżniczka. Po chwili spostrzegł naprzeciw niej Harry'ego, który miał na sobie czerwoną szatę i tego samego koloru tiarę. Zobaczył nieopodal brata samego siebie w granatowej szacie, a w ręku trzymał berło. Jakby był kimś ważnym i u większej władzy.




Zbliżywszy się do nich zauważył, że byli jacyś starsi od niego samego. - "Co to może znaczyć?..." - pomyślał. Zdawali się go nie widzieć. Spostrzegł trochę dalej od rodzeństwa i siebie jakieś dziecko o bardzo brzydkiej twarzy. Było blade i bardzo wynędzniałe. Jego oczy świeciły czerwonym blaskiem. Lewitowało w powietrzu. Było nieprzytomne. - "...To z pewnością jest Voldemort pozbawiony mocy i Horkruksów" - pomyślał znowu ze strachem w oczach na jego widok. Nieopodal nich niespodziewanie pojawiła kolejna postać, ale ta dla Jacka była nieznana. Był to wysoki mężczyzna w bordowej szacie i kapturem narzuconym na twarz. Jego twarz była straszna. Podobna do diabła. Ów postać podeszła do Voldemorta. Wycelował ku niemu coś na kształt różdżki i przywrócił mu ciało, a potem obaj wycelowali w rodzeństwo Potter. Chyba chcieli ich zaatakować. Niespodziewanie pojawiło kilkoro dzieci między nimi plecami do Potterów celując w obu mężczyzn różdżkami. Potterowie także je wycelowali. Jednak zanim cokolwiek się jeszcze stało, nagle – niespodziewanie rozległ się nieziemski głos, który sparaliżował wszystkich:
- Rodzeństwo Wybrańca Losu odnalazło się. Ich przeznaczeniem jest połączenie swych sił w walce z ostatnim Czarnym Panem i jego Panem. Tylko oni mogą naprowadzić Wybrańców Losu i Przeznaczenia, by pokonali Mistrza Mistrzów! - głos umilkł, a Jacka niespodziewanie coś w końcu obudziło.

~~*~~

       Otworzył oczy i zobaczył przed sobą przyjaciela.
- Jack! Obudziłeś się nareszcie! - odetchnął Ernie. Jack spojrzał w jego oczy i powiedział jak letargu:
- Rodzeństwo Wybrańca Losu odnalazło się. Ich przeznaczeniem jest połączenie swych sił w walce z ostatnim Czarnym Panem i jego Panem. Tylko oni mogą naprowadzić Wybrańców Losu i Przeznaczenia, by pokonali Mistrza Mistrzów! - wyrecytował. Po chwili pojawiło się najpierw troje Potterów: Harry'ego, Jacka i Nicole, potem Voldemort i nieznany Ernie'mu straszny mężczyzna, a na koniec kilkanaście dzieci.
- Jack, co ty mówisz? - spytał blondyn machając mu przed oczyma. Po chwili pstryknął mu przed nimi. Potter zamrugał oczami kilka razy i potrząsł głową jak pies. Następnie bez żadnych wyjaśnień, ignorując strach i przerażenie jakie go nagle naszły wyszedł olewając przyjaciela i jego pytania oraz nawoływania. Pospiesznie założył jakieś Mugolskie ubranie oraz buty i wybiegł z dormitorium do Pokoju Wspólnego Puchonów. Tam podbiegł szybko do kominka. Wrzucił garść proszku Fiuu z gzymsu w przygasające płomienie, które, gdy tylko wrzucił, urosły i zmieniły barwę z purpury na szmaragd. Te, gdy tylko zmieniły barwę chłopak zawołał.
- Piekielny Dwór! - i zniknął w nich.

~~*~~

Inna część kraju...
           Jack znalazł się w ponurym i ciemnym pokoju z oknami. Jeden rzut oka na pokój i było pewne: Nie było tu jego starszej siostry, Nicole. Skąd wiedział kim była owa dziewczyna ze snu, w którą mężczyźni celowali różdżkami? Była to Nicolette Lilianne Potter. Jego oraz Harry'ego starsza przyrodnia siostra! Wyrecytował we śnie i na jawie kolejną przepowiednię! Musiał pogadać nie tylko z Harrym, ale także z Percym i Reginą. Jednak najpierw musiał uratować siostrę. Rzucił na siebie Zaklęcie NiN, potem pomyślał o pannie Potter i deportował się tuż obok niej. Nicole stała na przeciwko Lorda Voldemorta.
- Tak właśnie myślałem. - powiedział cicho do siebie, co nie było konieczne, bo i tak by go nikt nie usłyszał.

~~*~~

Kilka chwil wcześniej... Zanim Jack się pojawił w Piekielnym Dworze... Nicki...
           Panna Potter weszła do Dworu prowadzona przez czterech Śmierciożerców. Przed nią szła Clare. W ciągu dwóch minut marszu przez łąkę do budynku, a potem przez Hall we Dworze, następnie idąc schodami na pierwsze piętro wzdłuż korytarza, aż stanęli przed drzwiami pokoju Lorda, nikt się nie odezwał. Dopiero, gdy zapukali rozległ się zimny głos:
- Wejść! - więc weszli. Pierwsza odezwała się Clare:
- Przyprowadziliśmy ją, panie. - oznajmiła kłaniając się nisko.
- Bardzo dobrze. Zostawcie nas samych. - nakazał.
- Tak jest, panie. - odpowiedzieli jednocześnie i wyszli. Lord spojrzał na Nicole, a ona niego (w tym momencie w pokoju pojawił się Potter-Puchon**).
- Witaj, Shalie McGray,... a może powinienem powiedzieć: Witaj, Nicolette Lilianne Potter,... moja córko? - Dziewczyna zadrżała z przerażenia i rozszerzyła oczy ze strachu, Jack raczej z zaskoczenia.
- Skąd wiesz jak się naprawdę nazywam, i-i-i dlaczego mówisz do mnie per "córko"? - spytała zaskoczona.
- Wiem od panny Patterson. - odparł z uśmiechem.
- Zdrajczyni! Niech ja ją dorwę! Obiecała przecież, że nikomu nie powie o mojej prawdziwej tożsamości! - powiedziała cicho, ale nie tak cicho, by jej nie usłyszeli zarówno Voldemort jak i Jack, który, ten drugi był w kompletnym szoku. - "Więc Nicole wiedziała kim naprawdę jest" - pomyślał szatyn w zamyśleniu. Puchon postanowił wezwać brata:
- "Harry, śpisz?" - spytał telepatycznie.
- "Nie, bo właśnie mnie obudziłeś. A coś się stało?" - spytał zaspanym głosem Potter-Gryfon**.
- "Tak, stało się coś. Jestem teraz w Piekielnym Dworze i..." - nie skończył, bo Harry zawołał głośno:
- "Gdzie jesteś????" - zawołał już trochę bardziej obudzony informacją od brata.
- "W Piekielnym Dworze. Uspokój się i nie wrzeszcz. Voldemort rozmawia z jakąś dziewczyną łudząco podobną do naszej matki, lecz jej oczy są inne. Nie po naszym ojcu, bo są czarne..." - zauważył przyglądając się jej oczom. - "...Voldemort powiedział, że ta dziewczyna nazywa się Nicolette Lilianne Potter, i że jest jego córką! Pamiętasz co powiedział Percy Levender? Że odnajdziemy naszą siostrę! Oraz, że Los Przeznaczenia nas z nią zetknie! A pamiętasz inskrypcję na nagrobku naszych rodziców? "Połączeni na zawsze. Kochający rodzice i przyjaciele. Poświecili się dla swych synów Harolda i Jacoba oraz jedynej córki, Nicolette." Przyjdź tu szybko, ale przedtem rzuć na siebie Zaklęcie NiN, bo mogą wyniknąć jakieś komplikacje" - wyjaśnił Jack.
- "Na Wielkiego Merlina! Mówisz poważnie!?" - spytał już całkowicie rozbudzony Harry ubierając pospiesznie.
- "Tak. Mam pewne przeczucie, że to jest ważne, i że Riddle powie Nicole coś ważnego na nasz temat. Poza tym miałem proroczy sen o niej" - dodał.
- "Dobra, zaraz będę!..." - I tak się stało. Kilka sekund później Harry pojawił się we Dworze obok brata sycząc z bólu, bo blizna dała mu znać, że Lord jest blisko. Gdy zobaczył rudowłosą młodą kobietę spytał się Jacka:
- Czy to ona? - zapytał pokazując na nią.
- Tak. To jest nasza starsza siostra. - odpowiedział.
- Już ją kiedyś widziałem. - wymamrotał Harry.
- Bądź teraz cicho, bo o czymś rozmawiają. - powiedział szatyn.
I rzeczywiście, Nicki i Lord rozmawiali o przepowiedni młodych Potterów(?)...
           - Jak to?!... - zawołała przestraszona dziewczyna. - ...Zostało wypowiedziane proroctwo o mnie i o moich braciach?! Kiedy?! Przez kogo!? - krzyknęła zaskoczona Nicki.
- Spokojnie, panno Potter. Już ci wyjaśniam. Twoja ciotka, Aurelia Parker, bliźniaczka twojej matki, a jednocześnie matka chrzestna Wybawcy Świata. Matka jedynego syna i trzech córek, która jedna jest przyjaciółką jednego z twych braci często przesiadywała u mojej siostry Reginy Hoof, która z kolei jest medium. To ona wypowiedziała przepowiednię, o której właśnie ci mówię. - wyjaśnił jej ojciec.
- Kiedy została wypowiedziana? - spytała.
- A kiedy się urodziłaś? - odpowiedział pytaniem na pytanie Lord.
- A co ma data moich narodzin do daty tej przepowiedni!? - spytała zbita z tropu.
- Regina powiedziała Aurelii, że w dniu narodzin siostry dwóch braci, którego jeden będzie Wybrańcem Losu, a drugi jest Przepowiadaczem Snów wypowiedziała tą przepowiednię, ale nie znam daty wypowiedzenia przepowiedni, a tym samym daty twoich narodzin. Więc, kiedy się urodziłaś? - spytał znowu. Dziewczyna chwilę się wahała aż w końcu odpowiedziała:
- 21 grudnia 1978 roku. - odpowiedziała w końcu. W tym momencie Harry powiedział do siostry okrążając ją i idąc w kierunku Riddle'a: - "...Nicole, słyszysz mnie?" - spytał.
- "Kto to? Kto się ze mną kontaktuje telepatycznie?" - zdziwiła się mrugając oczami i rozglądając dookoła, ale nie widziała nikogo prócz Riddle'a.
- "Spokojnie, Nicole. To ja, Harry, twój młodszy brat. Posłuchaj uważnie. Po pierwsze: Zamknij umysł przed Voldemortem, bo on zagląda do twojego umysłu odkąd tu jesteś. Po drugie: Postaraj się nie reagować na to, co do ciebie mówię. Po trzecie: Stoję za jego fotelem. Po czwarte: Zrób wszystko co ci powie, bo ja to samo robiłem. Jakoś cię stąd wydostaniemy" - poinformował ją Wybraniec.
- "My?" - zdziwiła się wykonując jego polecenia.
- "Tak, my. Jest tu też Jack, mój..." - nie skończył, gdyż młoda kobieta dokończyła za niego.
- "Bliźniak, wiem. Dowiedziałam się od pewnego mężczyzny o blond włosach i zielonych oczach. Powiedział, że jest pół-druidem, i że cię trenował w Wiosce Druidów oraz w krainie elfów. Co jakiś czas się z nim kontaktuję" - wyjaśniła.
- "Był to pewnie David Dursley, nasz kuzyn. Później ci wyjaśnię o, co chodzi. Teraz skontaktuję się bratem..." - oświadczył Harry.
- Jack, ja z nim pogadam... - zwrócił się do brata, a następnie zrzucił z siebie Zaklęcie NiN, po czym wycelował różdżkę w swojego największego wroga. Nicki zauważywszy go już miała coś powiedzieć, gdy Harry dał jej znak palcem przykładając go do swoich ust, by była cicho, a potem powiedział z nienawiścią do Lorda dotykając końcem różdżki w jego kark: - ...Ruszysz się, a walnę cię Cruciatusem, tak jak ostatnio!... - zagroził mu. - ...Gadaj! Co robi tu moja i Jacka siostra?! Mów! - wysyczał, gdy Riddle milczał. Ten lekko się wzdrygnął, a gdy tylko poczuł drewno na swojej szyi, a usłyszawszy głos Harry'ego powiedział z uśmiechem:
- No, no. Chłopiec, Który Przeżył zaszczycił mnie wizytą. Widzę także, że się dowiedziałeś o swojej siostrze. - oznajmił dziwnie nie zaskoczonym głosem.
- Tak, dowiedziałem się,.. - odparł. - ...ale zanim ją stąd zabiorę powiesz nam coś więcej o tej przepowiedni. No, słuchamy. - poprosił napierając różdżką na jego kark zauważywszy kątem oka Jacka.
- Nie powiem, a już zwłaszcza tobie. Powiem tylko waszej siostrze... - odparł.
- Która nam to powtórzy... - dopowiedział Harry. - ...Prawda, Nicole? - spojrzał na nią.
           W między czasie Nicole patrzyła to na Harry'ego, który stał za fotelem Lorda celującego w niego różdżką. To na Jacka, który przed chwilą się pojawił po środku pokoju i również celował w jej ojca. To na Lorda, który był dziwnie spokojny i nie zaskoczony ich wizytą. Ledwo co Jack się pojawił niespodziewanie cała trójka Potterów zamarli. Powiał silny wiatr wokół całej trójki, a szczególnie Harry'ego. Wiatr podzielił się na trzy małe tornada, które ulokowały się wokół ciał Harry'ego, Jacka i Nicole, jednak oni nie poddali się im. Każde z tornad miało inny kolor. Tornado Harry'ego przybrało kolor łagodnego różu i złota. U Jacka kolor tornada był błękitno-granatowy, a u Nicole perlisto-biały. Szczęście, że trwało to pięć sekund. Gdy to się skończyło cała trójka zamrugali oczami, po czym spojrzeli najpierw na swoje ręce, które się jarzyły tymi samymi kolorami co ich tornada, a następnie na Riddle'a.

~~*~~

W tym samym momencie w innym miejscu... Pewien znany nam pół-wampir...
           Percy poczuł w sercu coś na wzór ukłucia, ale i mocy. Wiedział już, że Harry, Jack i Nicole spotkali się w jednym miejscu, a także, że jego przeszły Ja otrzymał moc wzywania Eylon. Nie mógł od teraz wzywać jej częściej niż to było potrzebne. Musiał zaczekać na to, by jego Elyon mogła przemieć Elyon Harry'ego w Clare. Wtedy będą mogły istnieć na stałe. Wiedział, że nie nastąpi to zbyt szybko.
- Czas pokaże. - wyszeptał.

~~*~~

Wróćmy do Piekielnego Dworu...
           Nicole zdała sobie sprawę, że musi przejąć inicjatywę w swoje ręce, więc zwróciła się najpierw do Pottera-Gryfona, a potem do Czarnego Pana:
- Tak, Harry, powtórzę wam. Tomie Marvolo Riddle'u, proszę cię byś nam trojgu powiedział treść tej przepowiedni. - jej głos był bardzo stanowczy, ale mężczyznę to nie wzruszyło.
- Nie. Nie powiem, ale jest ktoś, kto to zrobi. Czy wiecie o kim mówię? - spytał. Cała trójka spojrzała po sobie, a potem powiedzieli jednocześnie patrząc na Voldemorta:
- Regina Hoof, twoja siostra. - powiedzieli zgodnie.
- Dokładnie,... - po czym wstał ze swojego tronu i spojrzał na trojkę rodzeństwa Potter. - ...Ale czy wy myślicie, że puszczę was wolno,... tak po prostu? - zapytał z niebezpiecznym błyskiem w oku. Potterowie spojrzeli po sobie przerażeni i jak na komendę deportowali się do domu Reginy, zanim Lord choćby zrobić ruch.

~~*~~

Dom państwa Hoofów...
           Tu odetchnęli z ulgą. Trwali tak z minutę nie odzywając się do siebie ani słowem próbując zebrać myśli, potem jak jeden mąż poszli na górę do sypialni gospodarzy. Mieli zamiar obudzić państwo Hoof, ale zastali tam tylko męża Reginy.
- Proszę pana, pobudka. Proszę się obudzić. To ważne. - powiedział Jack potrząsając nim lekko. Mężczyzna otworzył sennie oczy i spojrzał na nich.
- Kim jesteście? - spytał nieprzytomnie. Na jego pytanie odpowiedziała Nicki:
- Nazywam się Nicole Potter, a to moi bracia: Harry i Jack. Musi nam pan powiedzieć, gdzie jest pana żona, Regina. - poprosiła młoda kobieta. Mężczyzna rozbudził się na wzmiankę o żonie.
- Ale ja nie wiem, gdzie ona może być, i... - urwał, bo Harry zawołał niespodziewanie:
- Ja wiem gdzie jest Regina Hoof! - krzyknął.
- Tak? A gdzie? - spytała zaskoczona jego siostra.
- Tam, gdzie byliśmy! W Piekielnym Dworze! Znalazła się tam w zamian za to, że Riddle nie będzie mnie torturował do Nowego Roku. Miała tam zostać wraz z ich córką Geandley zamiast mnie! Musimy wrócić. Ty, Roger nie pójdziesz, bo jesteś Mugolem i nie masz magicznych zdolności. - oświadczył.
- Ale przynajmniej niech pójdą moje dzieci! Agnes i Alastor są czarodziejami i ukończyli szkołę! - zawołał zrozpaczony. Zielonooki myślał przez kilka chwil, a potem wpadł na pomysł.
- Roger, mam pomysł. Tu masz Zwierciadło Dwukierunkowe. Skontaktuj się z Alexem Welsonem. Wystarczy, że wypowiesz jego imię do Lusterka. Trzeba mu powiedzieć, że Regina została pojmana kilka tygodni temu oraz to, że Jack miał kolejną wizję. - Harry patrzył mężczyźnie w oczy.
- Wizję? O jakiej wizji mówisz? - spytała niedoinformowana Nicole.
- Jack jest Przepo...
- Przepowiadaczem Snów? - dokończyła za niego Nicole.
- Tak. Jak się domyśliłaś? - spytał zaskoczony Jack.
- Czytałam o nich rok temu i opowiadano mi o nich, ale nie sądziłam, że jesteś nim ty, Jack... - odpowiedziała zaskoczona. - ...Podobno Przepowiadacze potrafią prorokować poprzez swoje sny i wizje, o których śnią... - wyjaśniła. ...Harry, wiedziałeś o tym już wcześniej? - spytała na koniec.
- Tak. Jack mi o tym powiedział. Dowiedziałem się o jego zdolnościach, gdy go ratowałem z rąk Voldemorta jakiś czas temu, ale spotkałem tam też pana żonę... - spojrzał na Rogera. - ...i dowiedziałem się więcej o naszej rodzinie. Okazało się, że mnie i Jacka widziała kilka dni po naszych narodzinach. Wyjaśniła naszym rodzicom, że coś się święci w gronie ich przyjaciół. Oraz to, że obaj mamy dużą moc oraz po połączeniu obdarzycie mnie nią. Po połączeniu będę mieć większą moc. Nie wiem co dokładnie miała na myśli. - tu Harry westchnął.
- A jak brzmiała twoja ostatnia przepowiednia? - Nicole zwróciła się do Jacka.
- Też jestem ciekaw. - odezwał się Harry spojrzawszy na brata. Wraz z Rogerem i Nicole patrzyli na Puchona z ciekawością i oczekiwaniem.
- Rodzeństwo Wybrańca Losu odnalazło się. Ich przeznaczeniem jest połączenie swych sił w walce z ostatnim Czarnym Panem i jego Panem. Tylko oni mogą naprowadzić Wybrańców Losu i Przeznaczenia, by pokonali Mistrza Mistrzów. - wyrecytował Jack.
- Hm... Zastanawiające... Trzeba będzie porozmawiać o tym z Percym. On będzie wiedzieć więcej o tym Mistrzu czy jak go tam zwą. Teraz musimy się skupić jak uwolnić pana żonę i córkę. - zasugerował Harry spojrzawszy na pana Hoofa.
- Masz rację. - powiedział Jack.
- Harry, a jeśli będzie torturowana? - spytała ich siostra.
- Nicole, coś ty!... - zaśmiał się były Gryfon. - ...Voldemort został zaprzysiężony, a ściślej mówiąc mam z nim umowę, że jeśli skrzywdzi Geandley lub swoją siostrę dowiem się tego. - oznajmił.
- Niby jak? - spytała Nicole.
- Prawdę mówiąc... - tu podrapał się po głowie. - ...sam nie wiem. - Nagle poczuł, że ktoś chce się z nim skontaktować telepatycznie. Postanowił sprawdzić kto. - "...Kto tam?" - spytał telepatycznie.
- "Harry, to ja, Geandley" - rozległ się znany mu głos.
- "Geandley? Co się stało, że kontaktujesz się ze mną telepatycznie?" - spytał.
- "Harry, pomóż nam! ON torturuje moją matkę! Na Merlina!!! Idzie do mnie!! Chyba zdał sobie sprawę, że kimś się kontaktuję! IDZIE TU!!! HARRY, POSPIESZ SIĘ!!!" - wrzasnęła. Nagle kontakt urwał się. Harry nie panował nad swoim strachem, ale jednocześnie był wściekły. Bez żadnego ostrzeżenia deportował się do Dworu. W miejscu, gdzie chwilę temu stał pojawiło się szkarłatno-złote pióro feniksa, a zaraz zanim list o takiej treści...


___________________________________________________________
Od autorki:
* Zaklęcie NiN - zdrobnienie do: Zaklęcie Niewidzialność i Niesłyszalność.
** Gdy piszę np. Potter-Puchon lub Potter-Gryfon to chodzi mi o Harry'ego i Jacka. W końcu Harry był w Gryffindorze, a jest Jack w Hufflepuffie, co nie?

Brak komentarzy:

Tablica ogłoszeń

UWAGA!
Opowiadanie zostało przeniesione z poprawakami na wattpad.com. Szukajcie nicku: Cessidy84.


P.S. Byłabym wdzięczna, gdyby ktoś jeszcze raz przeczytał opowiadanie, bo pojawiły się poprawki.