Jack, Nicole!
Zwołajcie Zakon Feniksa! I to szybko! Zabierzcie Rogera do Kwatery. Ja pójdę po Reginę i Geandley, gdyż Voldemort złamał ponownie słowa Przysięgi. Gdyby nie było mnie przez co najmniej 10 minut powiadomcie: Percy'ego Levendera, Johna Parkera i Ashe'a Wilsona poprzez Lusterko Dwukierunkowe, które dałem Jackowi i panu Hoofowi.
Pozdrawiam,
Wasz, Harry
Po przeczytaniu listu od młodego nauczyciela Jack opowiedział pospiesznie
Nicole, co im napisał Harry. Okazało się, że Nicole znała Albusa Dumbledore'a i
wie, co to jest Zakon Feniksa. Więc, po niektóre sprawy nie musiał tłumaczyć.
Gdy skończył, oboje wykonali szybko polecenia brata i deportowali się z Rogerem
do Kwatery.
~~*~~
Piekielny Dwór...
Tymczasem
Harry już stał przed Lordem w lochach w jego Dworze nieco wkurzony. Ten, gdy go
zobaczył pojawiła się nieco gorsza złość na jego widok i powiedział zamiast
powitania:
- Potter, to kara, że zabrałeś mi swoją siostrę sprzed mojego nosa! – zawołał przez zaciśnięte zęby, a echo rozbrzmiało po lochu.
-
Doprawdy? A ja powiedziałbym, że złamałeś Przysięgę – odparł, a w jego głosie
słychać było lód – Obiecałeś mi ostatnio, że nie będziesz torturował swojej i
mojej rodziny, a w zamian dam ci Geandley i Reginę. Dałem ci także warunki.
Obiecałeś, że nie będziesz im proponował przejścia na swoją stronę, że będziesz
je traktował przyzwoicie, a przede wszystkim: nie będą torturowane! - zawołał
trzy ostatnie słowa.
- Ten to ma tupet – zirytował się Lord. Nagle pojawiło się troje osób: Percy, John i Ashe – To wy?! Potter was tu wezwał?! Niedoczekanie!! – zawył. Nagle odezwała się Regina, leżąca tuż za nim:
- Tom...
daj spokój – Jej głos był cichy, słaby i zachrypnięty od krzyków – Pozwól im...
mnie stąd zabrać... Powiedziałam ci... przecież... kilka przepowiedni
dotyczących... ciebie i... twoich sług. Powiem ci jeszcze... jedną, ale... pod
jednym warunkiem – szepnęła.
- Jakim? – spytał zezłoszczony Lord spojrzawszy na nią góry.
- Usuń...
Mroczny Znak z... przedramienia Harry'ego... Pottera... a także twojego syna...
Marvolo oraz... Albusa – Wszyscy wytrzeszczyli oczy na Reginę.
- Ale tego nie można zrobić! – odezwał się niespodziewanie Percy – On jest wyryty nie tylko na skórze, ale też w duszy każdego Śmierciożercy i połączony z duszą Voldemorta! Żaden Śmierciożerca nie może powiedzieć, gdzie mieści się kwatera Voldemorta, ani kto jest jego sługą oraz nie może wyjawić sekretów! – zawołał blondyn, czym zaskoczył wszystkich, z wyjątkiem Reginy.
- A skąd możesz to wiedzieć?! Nie jesteś przecież Śmierciożercą! A tak właściwie, kim ty jesteś? – spytał Lord.
- Nazywam
się... – tu pan Levender urwał, bo Harry zawołał:
- Percy! NIE! Nie mów tego! Jeśli on się tego dowie zażąda byś to ty był z nim w zamian za Reginę, albo Geandley czy mnie! NIE MÓW MU! BŁAGAM!! Wiesz co może się stać jeśli ty zginiesz?! – jęknął Harry.
- Wiem,
Harry, ale nie mam wyjścia. Poza tym jeśli tobie coś się stanie, to i mnie też
– oświadczył spokojnie.
- Dobra! Jeśli już chcesz mu powiedzieć, kim jesteś naprawdę, to nie przy mnie! Chodźcie, chłopaki, zabieramy je stąd – warknął Harry.
- Dobrze,
Harry, ale mam pytanie: Kto będzie warzył eliksir, gdy...?
- Nie kończ, Ashe, bo... – nagle zielonooki jęknął z bólu. Poczuł, że ktoś trzyma go za brodę od tyłu. Gdy spojrzał w górę, zobaczył kto to. Był to ten pseudolordzina. Ból był nie do zniesienia. Próbował się wyswobodzić starając oderwać jego rękę ze swojej brody. Wiedział, że Jack i Eleine odczuwają ten sam ból, a nie wróżyło to nic dobrego.
- Potter,
powiedz mi, co się tu dzieje?! Co przede mną ukrywacie?! – zawołał, zaciskając
dłoń na jego podbródku. Harry szamotał się, ale Lord nie dawał za wygraną. Nie
tyko wzmocnił uścisk jeszcze bardziej, ale też dotknął drugą ręką jego twarzy,
przyglądając się z satysfakcją jego cierpieniu. Harry krzyknął z bólu jeszcze
głośniej. Nogi mu drżały – Mów, kim jest ten blondyn? – warknął, wskazując na
wyżej wymienionego podbródkiem.
- Tom, nie!! Krzywdzisz go!! – zawołała pani Hoof, starając się wstać. Lord najpierw zamknął oczy, a potem, gdy je otworzył, spojrzał na siostrę i powiedział tak groźnie, że nawet tak opanowana osoba jak John czy Ashe skulili się. Za to Regina zamilkła.
- Nie.
Nazywaj. Mnie. Per. "Tom". Bo. Mi. Się. To. Imię. Nie. Podoba!!!
WYRZEKŁEM SIĘ GO, REGINO, ROZUMIESZ!?! A teraz, Harry – tu zwrócił się
do zielonookiego, przesuwając palec w kierunku blizny , co doprowadziło do
ponownego krzyku chłopaka i upadku na kolana. Harry jęknął zarówno na głos jak
i klął w myślach, że nie miał się na baczności. Riddle wypowiedział na głos
jego imię, a nie wróżyło to nic dobrego – KIM JEST PERCY?!!? – Harry jęknął
ponownie, bo Riddle przesunął niebezpiecznie palec ku bliźnie.
Percy, tymczasem także jęknął i poruszył się niespokojnie. Oddychał ciężko, wytrzymując uporczywy ból na całym ciele i w czole, któe dodatkowo zaczynało się czerwienić.
- Stop!
Przestań! Powiem ci! – Te cztery słowa zawołał blond włosy pół-wampir. Wszyscy,
poza Harrym, na niego spojrzeli, gdyż miał zamknięte oczy i ledwo mógł się
ruszać, ale słyszał, no i czuł. Percy drżał lekko. Miał też zaciśnięte dłonie.
W miejscu, gdzie powinna być blizna było też zaczerwienienie i była tam ledwo
widoczna szrama w kształcie błyskawicy, z której zaczęła lecieć krew.
Najwyraźniej zamaskował ją, by się nie wyróżniać w tłumie, jak to powiedział na
cmentarzu w Dolinie Godryka.
- No, kim jesteś? – spytał Tom II, zastanawiając się nad stanem Levendera i ową szramą oraz krwią.
- Powiem,
ale są dwa warunki. Po pierwsze: Dasz spokój wszystkim, których zna Harry, bez
względu jak bardzo by się nienawidzili bądź lubili. Po drugie: Nie będziesz
torturował Harry'ego, a także waszych rodzin... od tej chwili. Twojej rodziny
też się to tyczy. Więc go puść i to w tej chwili, gdyż w pewnym sensie
jesteście rodziną ze strony twojej matki i wuja, a Harry'emu dałeś cząstkę
samego siebie. Więc... – tu specjalnie urwał, by Riddle doszedł do sedna
sprawy, patrząc mu prosto w oczy. W oczach i zachowaniu Levendera widać było
cierpienie, a źrenice oczu nagle zmieniły się na zielone, takie same, jakie
miał Harry.
- Nie mogę go zabić – dokończył Riddle – Cholera! Więc... kim ty tak właściwie jesteś? – nie ustępował czarownik. Levender spojrzał na Riddle'a, a potem na resztę. Ashe i John, gdy zauważyli spojrzenie przyjaciela, wzięli kobiety i deportowali się do Kwatery. Gdy tylko zniknęli, w pomieszczeniu zostały tylko trzy osoby: Voldemort, który trzymał mocno Harry'ego. Potter-Gryfon klęczący przed nim, jęcząc z bólu mało nie mdlejąc i starając się wytrzymać uporczywy ból w czole. Oraz Percy, który z kolei, co było dziwne dla Riddle'a, drżał i również klęczał na podłodze. Na jego czole w miejscu, gdzie powinna być blizna pojawiło się paskudne zaczerwienienie, a szrama przypominająca błyskawicę nagle nabierała kształtu i była coraz bardziej wyraźniejsza.
- No więc... nazywam się... – Percy zobaczył błagalne spojrzenie Pottera, ale nie zareagował. Mimo że zamaskował bliznę dość dobrze, to nie mógł się powstrzymać od grymasu bólu. Będąc w tych czasach od 17 lat już nie reagował na tak mocny ból. Lecz od ostatnich trzech lat ból wzrastał z roku na rok, a w tym roku z dwukrotną siłą – Nazywam się Percivald Nicolas Harold James Levender. Harry i ja jesteśmy tą samą osobą, tyle że ja pochodzę z przyszłości odległej o 21 lat. Harry przeniesie się w czasie w roku 2028 i zamienimy się miejscami. Ja tu zostanę, stając się ponownie nim, a on mną przenosząc się w czasie do czasów Założycieli i Merlina szkoląc się i stając się mną – wyjaśnił. Voldemort wytrzeszczył oczy i z wrażenia puścił Harry'ego, który upadł na posadzkę w pozycję embrionalną, trzęsąc się z bólu. Po chwili z trudem wstał i chwiejąc się, podszedł powoli do Percy'ego, nie patrząc na niego.
- Jak to? – spytał Riddle, wpatrując się na nich obu.
- Tak to, Tom. Pochodzę z przyszłości. Jeśli teraz nas nie wypuścisz twój eliksir niezostanie uwarzony – oświadczył Levender, oddychając z trudem, ale też i z ulgą.
- I nawet nie myśl sobie, żeby Percy został, by być twoim zakładnikiem w zamian za mnie, czy twoją siostrę lub jakąkolwiek osobę – oświadczył Harry zachrypniętym głosem – Percy, idziemy – Zanim Voldemort zdążył powiedzieć coś jeszcze, już ich nie było.
~~*~~
Hogwart...
Gdy obaj pojawili się w Hogwarcie na jednym z korytarzy, młodszy zbliżył się do towarzysza i uderzył go tylko w twarz i zniknął bez słowa. Poszedł do swojego gabinetu. Na miejscu zastał swoje rodzeństwo. Harry spojrzał na nich krótko i powiedział, idąc do swojej sypialni:
- Zastąpicie mnie dzisiaj i może też jutro. Jestem zbyt zdenerwowany i zmęczony, by prowadzić lekcje. Zrobiłbym jeszcze komuś krzywdę... przez przypadek – oświadczył.
- Ale o co chodzi? – spytała Nicole, gdy Harry wchodził powolnym krokiem na górę.
- Harry jest nauczycielem OPCM – wyjaśnił Jack. Po tych słowach wyprowadził siostrę z gabinetu.
- Aha – odpowiedziała inteligentnie, gdy znaleźli się na korytarzu – To może porozmawiamy z nim później. Rozmawiałam z Dumbledorem i zgodził się bym trochę pobyła w szkole, gdyż chce z nami pogadać jutro po południu – oświadczyła.
- Rozumiem. Czy masz gdzie spać? – spytał Jack.
- Tak. Zaraz koło gabinetu Minerwy – odparła, gdy szli w kierunku lochów.
- Od kiedy jesteś na "ty" z profesor McGonagall? – zdziwił się Jack.
- Cóż, to ona mi powiedziała, kim jestem, a dokładniej opowiedziała mi o naszych rodzicach tego, czego mi nie napisali w liście, którzy dali mi przybrani rodzicie w wieku jedenastu lat – wyjaśniła.
- Rozumiem. Wybacz, muszę się z tobą pożegnać. Tu skręcam – powiedział i już miał iść, gdy Nicole go zatrzymała, mówiąc:
- Jack, czekaj. Jeśli masz jakichś przyjaciół, którzy zobaczyli jak jesteś w transie i nie wiedzą o twoich zdolnościach, czyli nie wiedzą, że jesteś Przepowiadaczem Snów, to radzę ci byś im to wyjaśnił. Będą się martwić, a pewnie obudziłeś ich w środku nocy – oznajmiła rozumnie Nicole.
- Chyba masz rację, siostra. Tak zrobię. Powiem im – po tym postanowieniu pożegnali się i poszli w swoje strony.
~~*~~
Następnego dnia po lekcjach Harry został wezwany do dyrektora. Gdy zapukał odpowiedziało mu ciche, ale wyraźne:
- Proszę – w gabinecie zastał nie tylko profesora Dumbledore'a, który siedział w swoim fotelu za biurkiem, ale też państwo Hoof i trójkę z czwórki ich dzieci, a także jakiegoś nieznanego mu chłopaka o brązowych włosach i niebieskich oczach o postulanej budowie ciała. Byli tam też inni. Między innymi: Profesor McGonagall, Jack i Nicole i jego przyjaciele: Ron i Hermiona. Byli tam także Ashe, John, Percy, Remus i Peter. Na swojego przyszłego Ja Harry spojrzał z wyraźną nie chęcią, ale nic nie powiedział. Dyrektor, widząc spojrzenie młodego nauczyciela, spytał – Harry, czy coś się stało? – Ten spojrzał na starszego mężczyznę i odpowiedział:
- Nie, dyrektorze – skłamał, krzyżując ręce na piersi – Nie kłam mi tu, Harry. Powiedz, co się wydarzyło w Piekielnym Dworze, gdy zabraliście Reginę i jej córkę, Geandley od Voldemorta ubiegłej nocy? – spytał.
- A skąd pan wie, gdzie byłem, co robiłem i z kim się spotkałem? – odpowiedział pytaniem na pytanie Harry.
- Wiem od twojego przyszłego Ja oraz twego rodzeństwa – Starzec wskazał na pana
Levendera oraz Nicole i Jacka. Harry zacisnął dłonie w pięść, ale po chwili się
uspokoił pamiętając o skutkach ubocznych Eliksiru Druidzkiego.
- To wszystko zaczęło się od Jacka, więc niech on to wyjaśni – Wszyscy spojrzeli na Puchona, jednak do rozmowy wtrąciła się Nicole:
- To nie tak, Harry. To się nie zaczęło od Jacka, ale ode mnie, a raczej od naszej wspólnej przepowiedni wygłoszonej krótko przed moimi narodzinami – i tu Nicole opowiedziała wszystko czego się dowiedziała od Reginy Hoof, Aurelii Parker, z którymi się widziała podczas dzisiejszego obiadu w Hogwarcie oraz od swojego ojca w Piekielnym Dworze.
- Ale jak
to możliwe, że masz się stać Panią Ciemności i Mroku? – spytała Minerwa
usłyszawszy przepowiednię.
- Właśnie! Jak to możliwe? – spytał Jack.
- Ja chyba wiem – wtrącił się Percy – Sądzę, że Nicole miała być u Voldemorta, bo planował zamienić ją w Panią Ciemności. Inaczej mówiąc miała się stać jego wierną Śmierciożerczynią, gdyby nie nasza interwencja oraz naszej matki. Potrzebuje do tego właśnie Eliksiru Wskrzeszenia, gdyż ma on jeszcze jedną właściwość. Otóż, wypiwszy ten eliksir można zdziałać bardzo dużo. Nie tylko czyni nieśmiertelnym czy ożywia zmarłych, ale także można owładnąć ludzkim umysłem bardziej skuteczniejszym od Imperiusa. Mając przy boku owładniętą Nicole można zyskać wielką moc, potęgę i władzę nad każdym umysłem wypowiedziawszy tylko jedynie dany rozkaz. Nicole i Jack posiadają dużą moc, ale nie tak dużą jak Harry. Poza tym Riddle mógłby mieć przewagę nad Harrym, gdyby stanęła po jego stronie. Obróciłby ją przeciwko niemu i nikt by mu nie dorównał oraz nie powstrzymał go. W mojej przyszłości Nicole właśnie taka się stała i mało brakowało, abym zginął z jej ręki – wyjaśnił.
- Skąd wziąłeś taką hipotezę? – spytał Harry z drwiną w głosie. Ten spojrzał na niego i powiedział w mowie węży:
- Harry musimy to sobie wreszcie wyjaśnić. Musiałem Voldemortowi powiedzieć, że jestem twoim przyszłym Ja i... – urwał, gdyż Harry wpadł mu w słowo:
- Słyszałem CO mu powiedziałeś i nie toleruję tego w ogóle! Ale musisz wiedzieć, że Voldemort zacznie NAS śledzić, aż w końcu zabije MNIE, a tym samym CIEBIE! Co ja mowę! On już nas śledzi, pomimo że nie wysłał żadnego śmierciojada za nami! A czy wiesz, że on zna TĘ przepowiednię? Tak, Percy! On zna CAŁĄ przepowiednię dotyczącą NAS!! MNIE I VOLDEMORTA!! – pół-wampir patrzył z zaskoczeniem na Harry'ego. On też tak się zachowywał za swoich czasów. Teraz zrozumiał jak się czuł tamten Percy na to oświadczenie. Tymczasem Regina, Agnes i Alastor Hoofowie oraz John informowali resztę co powiedziała ta dwójka. Hermiona też znała wężomowę, ale bała się powiedzieć o tym komukolwiek. Za to Jack gapił się na obu braci.
- Czy
zrozumiałeś ten język? – spytał Ashe Jacka.
- Ja... tak, zrozumiałem... Nie wiedziałem, że... Percy i Harry... to ta sama... oni są jedną osobą! – jąkał się.
- Teraz
już wiesz – stwierdził, jakby była to najzwyklejsza rzecz na świecie. Jack
spojrzał na niego i spytał z niedowierzaniem:
- Wiedziałeś?! – zawołał.
- Tak,
wiedziałem o tym już od dawna. Niedługo przed tym, nim was oboje poznaliśmy –
odparł.
- Aha.
- Kochani, myślę, że powinniśmy zająć się tymi przepowiedniami. Roger, pokażesz nam je? – poprosił Dumbledore.
- Tak, oczywiście – wymamrotał rudy mężczyzna i wraz ze swoją rodziną pokazał wszystkie przepowiednie Reginy i Agnes, które pokazywał jeszcze przed obiadem. Kilka z nich ich zainteresowało.
- Zerknijcie na tą – oznajmił Jack po jakimś czasie:
"W dniu, gdy Dziecko Losu osłabi Księcia Ciemności zawita nowy dzień
nad światem czarodziei i mugoli... Nie martw się, Katarzyno, twój mąż będzie
odważny i lojalny temu, kto pokona Czarnego Pana! Na początku będzie nieufny
wobec innych ludzi, lecz się nie obawiaj. Pokona swą słabość i pokona nawet to,
co się stanie z twoją rodziną!"
- Ej, znalazłem przepowiednię dotyczącą naszej trójki! Spójrzcie! – zawołał
Harry, który wraz z Ashem i Ronem przeglądał inną część pergaminów z
proroctwami. Wszyscy, na czele z Nicole i Jackiem, rzucili się ku Harry'emu i
zaczęli czytać te oto słowa:
"Zradza się Dziecię z kobiety czystej, lecz zhańbionej przez Jej własny
ród! Ojcem jej jest znienawidzony przez wszystkich Lord... Narodzi się w
trzecim tygodniu dwunastego miesiąca... A zwać się będzie: Nicolette Lilianne
Potter! Ojciec jej będzie nazywać ją Panią Ciemności i Mroku... Dwójka chłopców
zrodzą się pod koniec siódmego miesiąca, a rodzice będą pochodzić z różnych
rodów... Pierwszy zwać się będzie: Harold James Potter, a drugi Jacob Matthew
Potter! Jednego z nich nazywać będą Dzieckiem Losu i Nadziei lub po prostu
Wybrańcem Losu i Przeznaczenia! Jego bliźniak słynąć będzie z przepowiadania
snów... Gdy nadejdzie rok siedemnasty i miesiąc dziesiąty Wybrańca i jego brata
cała trójka spotka się w jednym miejscu i otrzymają niezwykłe zdolności... Poznają
tajemnicę Czarnego Pana i pokonają go... Jednak jego pierwsza klęska obudzi
Mrocznego Lorda z dawnych lat, który został pokonany przez Wybrańca z
Przyszłości. Strzeżcie się! By pokonać Mrocznego Lorda potrzeba nie lada odwagi
i mnóstwa mocy. Odszukajcie zdrajcę krwi, druida, pół wampira i elfa znających
Wybrańca Z Przyszłości... Tylko oni mogą zamknąć go w Pierścieniu Lordów, ale
nikt nie może go zabić! Tylko Mroczna Kochana Z Przeszłości oczyszczona ze zła
może im pomóc"
- Merlinie... Czyżby tyczyło się to nas troje, Harry? – spytała Nicki.
-
Najwyraźniej... Poczekaj, przeczytam jeszcze raz: "...Dwójka chłopców
zrodzą się pod koniec siódmego miesiąca, a rodzice będą pochodzić z różnych
rodów..." – wyrecytował Harry jakby do siebie – Myślę, że chodzi tu o
nas dwóch, mnie i Jacka bez względu czy wypowiedziano, by nasze imiona i
nazwisko, czy też nie. Bo rzeczywiście urodziliśmy się pod koniec lipca. Ale
"różnych rodów"? O, co tu może chodzić? – spytał.
- Jutro będzie śniadanie, no i lekcje, a ty jesteś nauczycielem OPCM, Harry. Musimy to jakoś na spokojnie przedyktować, a nie tu, w gabinecie dyrektora – przypomniał szatyn.
- Harry,
a wiesz, że ta posada...? – odezwała się Nicole, ale Harry przerwał jej mówiąc:
- Tak, wiem, że jest przeklęta, ale przyjąłem ją specjalnie, bo pod koniec roku mam stoczyć z Voldemortem walkę na śmierć i życie. Tak głosi przepowiednia wygłoszona 17 lat temu – oświadczył ze smutkiem. Dziewczyna zbladła, a potem przytuliła do siebie Harry'ego i rozpłakała się.
- Och, Harry, tak mi przykro, że musisz się tak użerać z nim! – zawyła. Jeszcze przez kilka chwil tak się tulili, aż w końcu zawołała – Harry, ta przepowiednia! – zawołała.
- Która?!
– spytał Potter-Gryfon, rzucając się na pergaminy.
- Ta, którą czytaliśmy przed chwilą! Na końcu jest coś takiego jak: "...Gdy nadejdzie rok siedemnasty i miesiąc dziesiąty Wybrańca i jego brata cała trójka spotka się w jednym miejscu i otrzymają niezwykłe zdolności..." – rudowłosa zakryła usta z wrażenia.
- O rety! To by znaczyło, że to dziś! Ja i Jack mamy po siedemnaście lat, a dziś mamy październik i dziś spotkaliśmy się w jednym miejscu! – cała trójka spojrzeli po sobie.
- W Piekielnym Dworze! – powiedzieli zgodnie. Harry, Jack i Nicole.
- Faktycznie! A jak było w tej... Zaraz... Harry, pamiętasz tę ostatnią przepowiednię wypowiedzianą przez Reginę? Uwaga cytuję: "Ty, która stałaś się Panią Ciemności i Mroku spotkasz Całą Nadzieję Czarodziejskiego Świata i staniesz się Panią Światła i Wiary w Życie! Pomóż bratu z blizną w odnalezieniu mrocznych przedmiotów Księcia Ciemności i pokonajcie go! Nie poddawajcie się nigdy! Tylko wiara, miłość, nadzieja i odwaga się liczą w pokonaniu ciemności i mroku! Pomóż Wybrańcowi i wspieraj go w każdej Jego chwili życia!"* Harry, o co może chodzić w tej przepowiedni? – spytała przerażona.
- Sądzę, że byłaś po prostu samotna, jak my. Gdy spotkałaś Voldemorta chciał cię zrobić Panią Ciemności i Mroku, a gdy się spotkaliśmy odzyskaliśmy prawdziwą rodzinę, której nie mieliśmy przez długi czas, więc bez żadnych przeszkód możesz być teraz nazywana Panią Światła i Wiary w Życie. Jak było dalej? – spytał Harry.
- "...Pomóż Wybrańcowi i wspieraj go w każdej Jego chwili życia!" – wyrecytowała – Powiedz mi, Harry o, co tu chodzi? Wyjaśnij nam to – poprosiła.
- Sądzę,
że chodzi tu o Horkruksy i...
- Harry, przepraszam, że przerywam, ale musimy iść na kolację, a potem do łóżka. Wybacz nam, Nicole, ale musimy wracać do siebie. Pogadamy kiedy indziej. Może juto – odezwał się Jack.
- Dobra. Nicki, tu masz Dwukierunkowe Lusterko. Będziesz się mogła z nami kontaktować kiedy tylko chcesz – oświadczył Harry.
- Jak ono działa? – spytała, przyglądając się przedmiotowi.
- Takie same mieli mój i Jacka ojciec oraz jego przyjaciel, Syriusz Black. Używali ich, gdy mieli oddziele szlabany za swych szkolnych lat – wyjaśnił.
-
Poważnie? Ale nie powiedziałeś jak ono działa – przypomniała rudowłosa.
- Wystarczy, że wypowiesz imię do Lusterka, a dana osoba pojawi się w szybie – poinformował – Dobra, Nicki, musimy już iść. Do zobaczenia – powiedział, szykując się do wyjścia.
- Do
zobaczenia, moi kochani bracia! Mam nadzieję, że nam się powiedzie w
zniszczeniu Horkruksów Voldemorta – powiedziała z uśmiechem na twarzy – Jeszcze
jedno chłopcy, chcę wam podziękować za to, że mnie stamtąd zabraliście. Jestem
wam dłużna – powiedziała.
- Nie ma za co, Nicole. Ty też byś to samo zrobiła dla nas – oznajmił Jack. Młoda kobieta usmiechnęła się.
- Dzięki
– i pocałowała obu w policzek. Potem pożegnała się z resztą obecnych w
gabinecie i podeszła do kominka, by stamtąd przenieść się do swojego domu. Jack
spojrzał na brata i spytał:
- To jak, Harry, idziemy? – spytał.
- Tak, idziemy – i wyszli kierując się do Wielkiej Sali razem z przyjaciółmi. Po drodze rozmawiali o Nicole Potter. To jaka jest ładna, inteligentna,... itp.
_____________________________________________________________
Od autorki:
* Tę przepowiednię Regina wypowiedziała, gdy zobaczyła po raz pierwszy
Nicole przy obiedzie.
3 komentarze:
Przeczytałam Twoje opowiadanie i niestety muszę je trochę skrytykować.
1. Akcja za szybko biegnie ,cały czas się coś dzieje ,opisz trochę jakiś wakacji czy odpoczynku.
2. Masz niezgodności z treścią. W kilku rozdziałach jest to strasznie denerwujące...
3. Myślę ,że masz za dużo bohaterów. Ja kompletnie nie mogę się połapać...
Ogólnie masz dobry styl pisania :) Trochę błędów ort. ,ale to nic... Sama piszę opowiadania więc wiem jak to jest... Jednak polecam znalezienie bety.
Jeśli ten komentarz Cię w jakiś sposób zranił ,przepraszam... Jednak myślę ,ze człowiek uczy się na błędach ,ale te błędy najpierw musi znać...
Moim zdaniem świetny rozdział.... Ja nie zwracam uwagi na błędy ort. bo sama je popełniam :D
Tym razem nieco krótszy kom. gdyż właśnie mam wenę ^_^
Nowa notka |Harry Potter i Anioł Jasności 1 i 2"| <--zapraszam
Nie. Masz rację.
Prześlij komentarz