Inna część kraju... Znany nam Dwór...
Harry deportował swoje rodzeństwo u podnóża wzgórza Piekielnego Dworu używając na miejscu zaklęcia NiN. Skierowali swoje kroki ku niemu. Weszli do środka. Szczęście, że na zewnątrz nikogo nie było. Stanęli w niepokojąco pustym Hallu i rozejrzeli się wokoło. Na prawo, obok schodów były schody, a owe schody były szerokie na dwa pół metra i prowadziły na górne piętra.
- Sprawdź dokąd prowadzą – zwrócił się Harry do brata, pokazując na drzwi na lewo. Szatyn poszedł tam. Przeszedł przez nie. Okazało się, że wszedł do lochów.
Harry i Nicole weszli po schodach, by ubezpieczać brata, gdyby ktoś z góry schodził do lochów. Gdy znaleźli się na piętrze, usłyszeli kroki. Dźwięk kroków słychać było z lewej strony korytarza.
- To Śmierciożercy. Co robimy? – spytała Nicki Harry'ego. Ze względu na zaklęcie nikt ich nie słyszał i nie widział, więc mogli głośno mówić.
- Myślę, siostra, myślę – Harry rozejrzał się i zobaczył drzwi jakieś dziesięć stóp od nich. Chwytając ją za rękę, pobiegł tam – Chodź – powiedział do rudowłosej. W międzyczasie, gdy szli cichaczem ku drzwiom, młody Potter powiedział do siostry: – Musimy znaleźć sposób na dotarcie do Jacka i wydostanie się stąd niezauważenie razem z więźniami – wyjaśnił.
- Wprost genialne! A może byś tak powiadomił Zakon i Gwardię, by odwrócili ich uwagę od nas? – warknęła ironicznie do brata. Młodzieniec spojrzał na nią i westchnął, po czym kiwnął głową. Gdy wyciągał Lusterko Dwukierunkowe powiedział do Nicole:
- Czasem zachowujesz się jak Voldemort – zirytował się Harry, po czym powiedział do Lusterka – Członkowie Zakonu Feniksa i Gwardii Dumbledore'a, zgłoście się! – Oboje patrzyli w szybę Lusterka z napięciem. Pięć sekund potem pojawili się: Alina, Hermiona, Ron, Ginny, Jack, Alex, Seamus, Dean i reszta GD (Od autorki: nie chce mi się ich wymieniać. Jest ich tak dużo...), a z ZF: Dumbledore, Moody, Remus, McGonagall i inni. Gdy tylko się pojawili zielonooki przywitał się – Witajcie – powiedział.
- Dzień dobry, Harry. Dzień dobry, Nicole – powiedzieli zgodnie.
- Posłuchajcie, mamy złą wiadomość, bo... – urwał, bo jego drugi ojciec chrzestny spytał:
- Dlaczego szepczesz? – spytał Remus.
- Właśnie. Dlaczego mówisz tak cicho, Harry? – poparła wilkołaka Hermiona.
- Dlatego, że jestem z rodzeństwem w Piekielnym Dworze. Ja i Nicki jesteśmy w ukryciu na pierwszym piętrze. Mówię cicho, bo mogą nas nakryć. Jack jest w lochach. Ma odbić więźniów, gdyż we trójkę uważamy, że mogą posłużyć jako zakładnicy w tym ataku – stwierdził.
- A szczególnie dwie kobiety, które tam są więzione przez mego ojca – dodała Nicole.
- A skąd takie przypuszczenie? – spytała profesorka Transmutacji.
- No cóż, Minerwo – odezwała się Nicole – w czasie tej ciszy, która zapadła zanim się deportowaliśmy Harry zajrzał na chwilę do umysłu Voldemorta i wyczytał, że ma zamiar wziąć kilku zakładników do tego ataku. Jakieś dwie kobiety znane Syriuszowi – wyjaśniła.
- Więc postanowiłem się deportować z Nicole oraz Jackiem do Dworu i odbić je, a przy okazji resztę... jeśli tam są i żyją – wyjaśnił Harry.
- Rozumiem. Zaraz tam przybędziemy, by odwrócić ich uwagę – oznajmił Moody.
- Radziłbym byście pomyśleli o miejscu waszego celu i się tam przenieść, bo wydaje mi się, że Voldemort rzucił zaklęcia ochronne na budynek – poradził im Harry. Ci skinęli głowami i się rozłączyli.
~~*~~
Tymczasem w lochach...
Gdy Jack skończył rozmowę z rodzeństwem przez Lusterko Dwukierunkowe rozejrzał się. Stał w długim korytarzu. Po obu stronach wąskiego korytarza w ścianach stało wiele drzwi, w których u góry były kraty. Widział za nimi w celach więźniów Voldemorta. Postanowił zajrzeć do każdej z cel. Stanął przed pierwszymi drzwiami od lewej strony. Były zamknięte. Zastanawiał się 'Jak otworzyć te cholerne drzwi!'. Myślał wciąż i wciąż rzucając zaklęcie Alohomora, ale drzwi nie puściły. 'Najwyraźniej są zaklęte i trzeba mocniejszego zaklęcia'. Pomyślał.
- Już wiem! – powiedział triumfalnie. Ponownie wycelował koniec różdżki, ale tym razem w siebie cofając zaklęcie NiN, a następnie wycelował w dziurkę od klucza i powiedział cicho – Aperio* – Nagle drzwi się otworzyły i równie nagle rozległ się dziewczęcy pisk:
- Nie, nie! Nie torturujcie mnie! Wszystko powiem! – Była to mała czarnowłosa dziewczynka około 9-10 lat.
- Spokojnie, nic ci nie zrobię – uspakajał ją Jack zaskoczony zachowaniem czarnowłosej i zbliżył się powoli do dziewczynki. Ta spojrzała na niego drżąc na całym ciele. Na jej ciele widać było ślady po torturach. Miała dużo siniaków i zadrapań. Z niektórych leciała krew. Piwnooki uśmiechnął się do niej uspokajająco.
- Już dobrze. Jesteś bezpieczna. Chodź ze mną – prosił.
- Naprawdę nic mi nie zrobisz? – spytała piskliwym głosem, wciskając się w murowaną i zimną ścianę.
- Jasne, że nie. Jestem Jack. Jack Potter, a ty, jak się nazywasz? – spytał się jej.
- Julie, proszę pana. Julianna Anderson – Jack zamarł na chwilę. Znał to nazwisko! Takie nazwisko nosiła Alina z Gryffindoru. Poznał Alinę zaraz po tym, jak przybył do szkoły. Opowiadała, że jej matka umarła przy porodzie, i że jest kuzynką Harry'ego... A to by znaczyło, że także jego oraz Nicole! Ale ta dziewczynka musiała, by być...
- Julie, czy ty masz siostrę? – spytał, robiąc jeden krok ku niej. Dziewczynka spojrzała na niego swoimi jasnymi niebieskimi oczami. Niesamowicie hipnotyzowały i były przepełnione własną magią, ale też przerażeniem oraz bólem.
- Ja nie mam siostry, proszę pana. Jestem jedynaczką – odparła zaskoczona.
- No... A czy masz, chociażby kuzynkę w wieku siedemnastu lat, która nazywa się Alinne Julianne Anderson? – Gdy tylko wypowiedział ostatnie trzy słowa to, co się stało potem trwało zaledwie kilka sekund. Przez ułamek sekundy na twarzy Julie było widać najpierw zdziwienie, a potem zaskoczenie. Potem źrenice jej oczu znikły. Następnie powiał łagodny wietrzyk. Dziewczynka zamknęła delikatnie oczy, moment później uniosła się pionowo w powietrze na dwa metry – Julie! – zawołał zaskoczony. Nic to nie dało. Wokół jej ciała zajaśniała dziwna poświata, a następnie kilka razy obróciła się powoli wokół własnej osi. W międzyczasie z jej ciała rozbłysło światło tak oślepiająco jasne, że Jack zakrył oczy. Zaraz za tym światłem poleciały promienie o przeróżnych kolorach. Jak nagle się zaczęło, tak nagle się skończyło. Ciało łagodnie opadło na posadzkę, lecz... w miejscu dziewczynki pojawiła się dorosła kobieta około 35 lat. Jack obrócił ją na plecy i odsłonił grube i czarne jak heban włosy z twarzy, gdyż zasłaniały jej twarz. Wyglądała prześlicznie. Zaskoczył go fakt, że była podobna prawie kropkę w kropkę do Aliny – Proszę pani, niech się pani obudzi – mówił młodzieniec lekko nią potrząsając, ale kobieta się nie zbudziła. Jack skierował różdżkę w jej pierś i wypowiedział zaklęcie – Enervate – Julie otworzyła powoli oczy i spojrzała na niego. Jej oczy były bardzo jasne. Przypominały nadmorską lagunę. Mógłby się zakochać, gdyby nie różnica wieku. Zaczerwienił się, gdy tak na niego patrzyła. Julie uśmiechnęła się łagodnie, po czym się odezwała:
- Dziękuję ci, Jack – powiedziała, siadając powoli na posadzce. Jej głos był słaby, ale czuć było wdzięczność w jej głosie.
- Za co? – spytał zaskoczony "wracając na ziemię".
- Wyzwoliłeś mnie z pod uroku rzuconego 17 lat temu przez Lorda Voldemorta – wyjaśniła.
- Jak to? – spytał.
- Wyjaśnię ci. Kilka dni po narodzinach mojej córki, Aliny zostałam porwana. Jednak przed jej narodzinami została wypowiedziana przepowiednia przez jedną z wieszczek. Oto treść tej przepowiedni: "Tego samego roku i miesiąca, ale przed Dzieckiem Losu narodzi się dziecko obdarzone o niezwykłych mocach... Anielica, co jej matką jest porwana będzie... W 17-stym roku, gdy dziecko przybędzie do szkoły matka jej zostanie ocalona przez Przepowiadacza Snów, co bratem Wybrańca będzie i ich Strażniczkę... Przyłączą się one do obecnych i przyszłych organizacji przeciw Księciu Ciemności i Mrocznemu Lordowi... Jednym z kluczy do pokonania najpotężniejszego Lorda Lordów i jego sług są trzy medaliony stworzone przez jedynego Czarnego Pana w tym samym czasie, co porodziły się trzy anielice, co będą dziecimi Wybrańcami Losu i Przeznaczenia Nowego Pokolenia, by pomogły mu pokonać Mistrza Mistrzów! Żywioły... Moce Planet... Pierścienie Założycieli... Szesnaście medalionów złączone w pięć różnych pochodzących od Założycieli to klucze do otwarcia Wrót Piekieł i Niebios! Kto zdobędzie je, by władać życiem lub śmiercią? Nikt tego nie wie..." – wyrecytowała, po czym dodała – Tom Riddle II rzucił na mnie to zaklęcie polegające na tym, że z roku na rok stawałam się coraz bardziej młodsza. Mój umysł też stawał się coraz bardziej dziecinny i zapominałam wiele rzeczy ze swojego życia. Między innymi o swoich dzieciach, mężu, rodzicach aż w końcu zapomniałam o swoich przyjaciołach oraz pochodzeniu – wyjaśniła. Jack patrzył kobiecie w oczy. Przepowiednia utkwiła mu w pamięci. 'Jak to szło? "...W 17-stym roku, gdy dziecko przybędzie do szkoły matka jej zostanie ocalona przez Przepowiadacza Snów, co bratem Wybrańca będzie i ich Strażniczkę...". To ma sens. Ocaliłem ją spod wpływu zaklęcia Riddle'a, które działało od siedemnastu lat. Co było dalej? Hm... 'Jednym z kluczy do pokonania najpotężniejszego Lorda Lordów i jego sług są trzy medaliony stworzone przez jedynego Czarnego Pana w tym samym czasie, co porodziły się trzy anielice, co będą dziecimi Wybrańcami Losu Losu i Przeznaczenia Nowego Pokolenia, by pomogły mu pokonać Mistrza Mistrzów!...". Trzy medaliony? Te medaliony posiadają Mary, Eleine i Hermiona, czyli córki Voldemorta i ciotki Aurelii. Dostały je od Voldemorta zanim Aurelia uciekła z dziewczynami kilka dni po narodzinach. Tak opowiadała mi Eleine w Pokoju Wspólnym Puchonów, ale co oznacza ten Klucz, Lord Lordów, Jedyny Czarny Pan i Mistrz Mistrzów? Zaraz jest coś jeszcze: 'w tym samym czasie, co porodziły się trzy anielice, co będą dziecimi Wybrańcami Losu i Przeznaczenia Nowego Pokolenia, by pomogły mu pokonać Mistrza Mistrzów!'. Gdy tylko to ostatnie zdanie pomyślał niespodziewanie osunął się na podłogę mdlejąc – Jack! – zawołała Julie tak głośno, aż potoczyło się echo po celi, ale chłopak jej już nie słyszał. Odpłynął teraz w ramiona Morfeusza. Leżał na posadzce kompletnie niezdolny do ruchów. Julie nie wiedziała, co robić. Był jej jedyną nadzieją, by stąd się wydostać. Musiała czekać aż się przebudzi. Oparła jego głowę o swoje kolana i czekała.
We śnie...
Jack ocknął się w jakimś pokoju z wieloma łóżkami. Okazało się, że znajdował się w szpitalu na porodówce. Tak, jak wcześniej, był obserwatorem. Widział tu wiele pielęgniarek i położnych. Nagle zobaczył na łóżkach Mary, Eleine i Hermionę oraz kilka innych młodych kobiet leżących na osobnych łóżkach. Wśród nich była jego dziewczyna, Susan Bouns. 'O rany! Czyżby była w ciąży??' Jego podejrzenia były słuszne, gdyż tak było. Jakaś pielęgniarka chwyciła poręcz łóżka Mary i zawiozła na porodówkę. Po chwili zawieziono Hermionę, Eleine i Susan oraz inne młode kobiety do jakiegoś pomieszczenia. Jack postanowił pobiec za nimi. Gdy tam dotarł okazało się, że znalazły się na sali porodowej. Nagle poczuł czyjąś obecność. Rozejrzał się dookoła, ale niczego nie zobaczył. Spojrzał w kierunku dziewcząt i zobaczył tą samą postać co we wcześniejszym śnie. Wychodził jakby z podziemi i próbował zabić jego przyjaciółki, a także dziewczynę i resztę ciężarnych kobiet, ale nagle i niespodziewanie jednocześnie Mary, Eleine, Hermiona i Susan urodziły. Za to dzieci, które zostały potem położone obok matek, jak gdyby nigdy nic wyciągnęły swoje drobne rączki i odpędziły w jakiś niewyjaśniony sposób to coś. Potem, gdy to coś odeszło z ich ust zostały wypowiedziane te słowa:
- Trzy siostry zajdą w ciąże i urodzą Wybranych, którzy pokonają potężne zło czyhające w podziemiu – następnie stało się coś niespodziewanego! Jedno z dzieci zwróciło się do... Jacka!
- Jacobie Potter, ty który jesteś Przepowiadaczem Snów i jesteś przekaźnikiem między snem a jawą musisz wiedzieć iż klęska ostatniego Czarnego Pana obudziła najpotężniejszego Lorda Lordów. Pamiętaj: Pozory mylą. Obecny Lord Lordów nie jest tym, za kogo się podaje. Jest wam bliży niż myślisz. By pokonać najpotężniejszego i najokrutniejszego Mrocznego Lorda musisz odnaleźć tą, która ma moc wyczuwania mocy Mistrza Mistrzów. Pamiętaj też, że Mroczny Lord i Mistrz Mistrzów są tą samą osobą. Tylko ONA może go wyczuć i unicestwić. Przybiera on przeróżne postacie i trudno wyczuć jego moc, nawet pod ludzką postaci – oznajmiło dziecko nie swoim głosem.
- Jak mam ich odnaleźć? – zapytał.
- Mistrza Mistrzów na razie nie musicie się obawiać, ale Lorda Lordów owszem. Musicie go pokonać, gdyż klęska Lorda Voldemorta obudziła go i jego moc jako Mistrza. Niestety powoli wzrasta. Mrocznego Lorda nie da się zabić, ale możecie go uwięzić w małym przedmiocie o wielkiej mocy, który był w jego posiadaniu – wyjaśniło inne z dziecko.
- Przedmiocie? – zdziwił się.
- Tak – odparło inne dziecko.
- O jakim przedmiocie mówicie?
- Niech wam to objaśni Percy Levender i jego przyjaciółka. Zresztą, okoliczności wkrótce pokażą co macie robić. Teraz wracaj do Julie. Wkrótce znów sobie porozmawiamy. Do zobaczenia, Jacobie – głos umilkł, a Jack się obudził powracając do celi w Piekielnym Dworze.
Z
powrotem w Piekielnym Dworze; Lochy...
Gdy tylko się zbudził zobaczył nad sobą czarne włosy i jasno niebieskie oczy. Usłyszał stłumiony głos wołający jego imię. Gdy obraz się wyostrzył bez zmrużenia oka powiedział jak w transie:
- Trzy siostry zajdą w ciąże i urodzą Wybranych, którzy pokonają potężne zło czyhające w podziemiu – mówiąc to jego powieki ani razu się nie zamknęły wpatrywał się w jeden punkt.
- Jack,
dobrze się czujesz? – spytała Julie.
- Tak – odpowiedział tym samym monotonnym głosem.
- Co
oznaczają te słowa? – zapytała.
- Oznaczają to, że Eleine i Mary Parker oraz Hermiona Granger zaszły już w ciążę, a także kilka innych młodych kobiet, w tym moja dziewczyna. Za około osiem i pół miesiąca urodzą prawdopodobnie po jednym dziecku. Te dzieci będą Wybrańcami Losu i Przeznaczenia Nowego Pokolenia. Ich dzieci mają pokonać niejakiego Mistrza Mistrzów. My mamy swoje dzieci przygotować, by przygotowały swoje dzieci do walki z nim. Tych dzieci jest więcej, ale nie wiem ile – wyjaśnił.
- Jak mogę cię wyrwać z tego stanu?
-
Pstryknij mi przed oczami – wyjaśnił krótko. Kobieta tak zrobiła. Chłopak
zamrugał oczami i potrząsnął szybko głową. Spojrzał na nią. Wstał, po czym
pomógł kobiecie wstać.
- Jak się pani nazywa? – spytał jak gdyby nic się nie stało prowadząc ją do drzwi.
- Jak to?
– zdziwiła się – Nie pamiętasz już? Przecież przedstawiłam ci się już
wcześniej! – zawołała.
- A no tak, teraz pamiętam. Nazywasz się Julianne Anderson i jesteś matką Aliny – uśmiechnął się. Ta skinęła głową.
- Jak się
stąd wydostaniemy? Są tu Śmierciożercy i... – zapytała rozglądając po korytarzu
- Wiem, Julie, ale przedtem musimy zabrać też innych więźniów – przerwał kobiecie. Zachowywał się tak, jakby nic się nie stało. Jakby tego snu nie było. Musiał porozmawiać o tym z rodzeństwem. Czuł, że to jest ważne oraz iż ma duże znaczenie dla jego snów i przepowiedni zarówno jego, Reginy jak i jej córki Agnes – Mam nawet pomysł jak was wszystkich stąd wydostać nie zwracając uwagi innych, a szczególnie uwagę Voldemorta. Rzucę na was pewne zaklęcie. Polega ono na tym, że po jego rzuceniu będziecie nie widzialni i nie słyszalni. Nazywane jest też Zaklęciem NiN. Gdy je rzucę pójdziesz do lasu. Na jednym z konarów jest wygrawerowany feniks. Pójdziesz tam i poczekasz na resztę. Deportujemy was w bezpieczne miejsce – oświadczył. Kobieta była pod wrażeniem pomysłu Puchona, ale ze względu na sytuację i miejsce zgodziła się. Coś ją niepokoiło, bo spytała:
-
Deportujemy? – spytała akceptując dwie ostatnie litery.
- Później ci to wyjaśnię. Teraz musisz się stąd wydostać – Julie zgodziła się, więc Jack rzucił na nią zaklęcie. Pani Anderson wybiegła zanim się rozmyślając. Jack odetchnął z ulgą i poszedł dalej zamykając uprzednio drzwi jej dawnej celi, zastanawiając się nad przepowiednią i słowami dzieci.
Do każdej
z cel wchodził uspakajając ich mieszkańców dając im nadzieję na spokojne życie,
wiarę w dobrych ludzi, siłę, by walczyć z bólem, a także pokazać jak można być
uczciwym wobec wszystkich. No i przede wszystkim szansę na ucieczkę stąd.
Rzucał na nich Zaklęcie NiN, a oni uciekali. Przedtem informował ich, by nie
używali żadnej magii dopóki nie zostanie zdjęte zaklęcie przez niego. W
ostatniej celi natknął się na dwie osoby...
_____________________________________________________________
Od autorki:
* Aperio - silniejsza wersja Alohomory.
1 komentarz:
Przepraszam, że dopiero teraz, ale miałam bardzo mało czasu... na dodatek pisałam prolog na nowego bloga, a później kolejny rozdział na HP i AJ 1 i 2...
No tak... co do rozdziału to jak zwykle C-U-D-N-Y!!!!
Też tak chcę pisać opowiadania... Ah... Uwielbiam ^_^
Pozdrawiam...
Prześlij komentarz