Poprowadziła swoją rodzinę i przyjaciela do małego ciemnego pokoju na drugim piętrze. Stały tu pufy, fotele, kilka niskich stolików, a na nie których stolikach stały kryształowe kule. Regina zaprowadziła ich na sam koniec pokoju do stolika, gdzie leżała plansza z dziwnymi symbolami, literami, cyframi i małą strzałką pośrodku.
- Usiądźcie wokół stołu – poprosiła. Więc usiedli – Alastorze, możesz pójść po bliźniaków Potterów, którzy są w Hogwarcie oraz ich siostrę, która prawdopodobnie jest teraz w swoim domu? Przyprowadź ich tutaj, proszę – poprosiła. Ten spojrzał na nią, wstał i zszedł na dół do salonu. Tam podszedł do kominka, na którym stał mały pojemnik z proszkiem Fiuu. Wziął garść i wrzucił w płomienie wołając:
- Pokój Wspólny Hufflepuffu! – wszedł w płomienie i zniknął w nich.
~~*~~
Znalazł się w przytulny pokoju w barwach żółtych i brązowych. Skierował się do dormitorium chłopców siódmego roku. Podszedł do pierwszego łóżka, w którym spał jakiś blond włosy chłopak. Zauważając, że nie jest to Jack Potter, szukał dalej. Po chwili, wśród ciemności zauważył czarnowłosego młodzieńca łudząco podobnego do Wybrańca. Zbliżył się i zaczął go wybudzać. Ten spojrzał nieprzytomnym wzrokiem na przybysza i zapytał zaspanym głosem:
- Ktoś ty? – i ziewnął.
- To ja, Alastor Hoof. Przyszedłem po Ciebie, bo mam Cię zabrać do mojej matki – wyszeptał przybysz, by nie obudzić reszty chłopców. Jack ziewnął ponownie. Wciąż zaspanym wzrokiem spojrzał na zegarek na stoliku nocnym. Było po drugiej w nocy. Podparł się na poduszkach i spojrzał na Alastora, wypytując dalej:
- A po co? – spytał.
- Jack, czy chcesz dowiedzieć się czegoś o swoim dziadku ze strony matki? – spytał młody Hoof. Ten trochę zdziwiony ożywił się nieco i skinął głową z entuzjazmem – Więc ubierz się i zejdź do Pokoju. Zaraz po ciebie przyjdę. Tylko nie zaśnij – dodał i wyszedł. Alastor szedł korytarzami, uważając, by nikt go nie zauważył i nie obudzić nikogo. Po pewnym czasie na czwartym piętrze wszedł do gabinetu Harry'ego, ale nie zastał go tam. Myślał przez chwilę i wpadł na pomysł. Użył Zaklęcia Przywołującego, by zajrzeć do Mapy Huncwotów. Nie minęły dwie chwile, gdy miał ją w ręku, ale usłyszał czyjeś kroki. Szybkie kroki. Miał już się schować gdzieś, ale nagle pojawiła się postać... Harry'ego. Alastorowi ulżyło. Obaj patrzyli na siebie zdziwieni.
- Alastor? Co ty tu robisz? – spytał nauczyciel.
- Przyszedłem po ciebie i Jacka. Przysłała mnie moja matka. Ma dla waszej trójki dobrą wiadomość i chce wam kogoś przedstawić – wyjaśnił, oddając mu Mapę.
- Trójki? To, kto jeszcze ma z tobą pójść? – spytał.
- Nicole – odpowiedział tylko.
- Chcesz mnie, Jacka i Nicole zaprowadzić do twojej matki, a ona nam tego kogoś przedstawi? – spytał.
- Tak – odpowiedział, skinąwszy głową.
- Alastorze, jest późno, a ja mam nocny patrol. Więc wybacz, ale nie mogę – próbował się wymigać młody nauczyciel. Młody Hoof patrzył na niego, zastanawiając się, jak go przekonać, by z nim poszedł. Spróbował innej taktyki.
- Tą sobą
jest wasz dziadek ze strony waszej matki. Poznałem go na tyle, by
stwierdzić, że jest po naszej stronie – wyjaśnił szybko, gdy ten się
odwracał. Potter spojrzał na niego pytającym spojrzeniem i powiedział:
- Słucham więc.
- Twój dziadek ze strony matki, Matthew Evans żyje – wyjaśnił, akceptując ostatnie słowo. Objaśnił, jak to się stało, że ojciec Lily, Aurelii, Petunii i Aidrene'a żyje oraz to jaki jest cel jego wizyty u jego matki – Chce on także pogadać z Założycielami, Merlinem i z twoimi rodzicami. Sam też chciałbyś przecież z nimi pogadać. Czyż nie? – spytał na koniec. Po tym argumencie Harry w końcu się zgodził i poszedł za Alastorem do Pokoju Wspólnego Hufflepuffu, gdzie Jack czekał na nich. Nie spał, jak obiecał. We trójkę deportowali się (z pomocą Harry'ego) do domu Nicole.
~~*~~
Inna część kraju... Okolice Londynu...
Trzej młodzi ciemnowłosi młodzieńcy pojawili się pośrodku ciemnego salonu. Była dość późna godzina, a oni chodzili po mieszkaniu, szukając właścicielki domu. Alastor szukał w kuchni, Jack w salonie, a Harry na korytarzu i w schowku na miotły. W końcu Jack zaproponował, by poszli na piętro, bo w końcu było dość późno, więc mogła być w sypialni. Znalazłszy się na piętrze, niespodzianie rozbłysło kilka różnych zaklęć o różnych kolorach. Bardziej poczuli, niż zobaczyli, że ktoś jeszcze tu jest. Pierwszy upadł na podłogę Jack, po chwili Alastor. Harry natychmiast włączył kontakt. Światło pokazało scenę w korytarzu. Gdy ledwo światło rozbłysło, zobaczyli Nicole w czarno-różowej koszuli nocnej z różowymi koronkami u dołu i wstążką po prawej. Wyglądała ślicznie w tej koszuli. Czarnooka celowała w Harry'ego, a on w nią, lecz gdy Nicole zobaczyła, kto ją odwiedził opuściła przedmiot.
- Harry? Jack? Co wy tu robicie poza Hogwartem o tak później porze? – spytała zaskoczona. Harry za to tylko odpowiedział:
- Lepiej spytaj Alastora – Ta spojrzała na wyżej wymienionego z pytającym wzrokiem.
- Moja matka powiedziała, bym was troje zaprowadził do niej. Ma wam coś ważnego do powiedzenia i chce wam kogoś przedstawić. To, kim się stała ta osoba, musicie sami zaakceptować i zrozumieć, że nie zrobiła tego umyślnie – odpowiedział, na nie zadane pytanie wstając.
- Chcesz nam powiedzieć, że ta osoba jest śmierciożercą? – spytali jednocześnie rodzeństwo Potter.
- Och, nie! To osoba, która jest uważana za zmarłą. Jest to wasz dziadek ze strony waszej matki – odpowiedział.
- Rozumiem. Zaprowadź nas do nich – poprosiła Ruda.
- Nicole, co ty robisz? Regina Hoof jest siostrą Voldemorta! Nie możemy jej ufać, bo może być z nim w zmowie! – zawołał Harry.
- Harry, braciszku, nie masz zaufania do osób, które według społeczeństwa, nie tylko czarodziei, ale też mugoli nie zasługują na zaufanie. Nie pamiętasz, co było w przypadku Elizabeth Pettigrew? Powiedziała, że jest po stronie Voldemorta. Wysyłała ona list do wodza druidów, w którym była informacja o porwaniu jego syna, Alexa, ale był tam też zamaskowany list do ciebie, że Elizabeth jest po stronie dobra i jest szpiegiem, tak jak Severus Snape, a także wiadomość, że masz brata i to bliźniaka. Mało tego jesteś Wybrańcem! Może jeszcze powiesz, że nie masz do mnie zaufania, bo jestem córką najpotężniejszego czarnoksiężnika na świecie?! – wrzasnęła ostatnie zdanie. W tym momencie wtrącił się Alastor:
- Mój wuj nie jest najpotężniejszym czarnoksiężnikiem świata – oświadczył spokojnie, ale i stanowczo. Nastała cisza. Trójka Potterów zamarła w szoku, gapiąc się na niego.
- Że co?? – spytała Nicole, jako pierwsza odzyskując głos.
- Możesz powtórzyć? – poprosił Harry.
- Lord Voldemort nie jest najpotężniejszym czarnoksiężnikiem świata – powtórzył – Jest od niego potężniejszy czarodziej i właśnie chcę was do niego zaprowadzić. Możecie być pewni, że jest po naszej stronie – zapewnił ich Alastor. Rodzeństwo Potter gapili się na niego wystraszeni, a jednocześnie zaintrygowani. Spojrzeli po sobie i jednocześnie skinęli, a Harry powiedział za całą trójkę:
- Zaprowadź nas do niego, Alastorze – poprosił, biorąc za ręce swoje rodzeństwo.
~~*~~
Dolina Godryka nr 11...
Pojawili się w salonie Hoofów. Tam zastali Agnes, która, gdy tylko ich zobaczyła, zaprowadziła trójkę Potterów na górę, gdzie przebywali jej rodzice i pan Evans. Gdy weszli do ciemnego pokoju, usłyszeli głos Rogera:
- Och, już jesteście! Zachodźcie. Nie stójcie tak w progu – powiedział pan Hoof, widząc ich. Harry, Jack i Nicole rozglądali się po pomieszczeniu. Podchodzili coraz bliżej do dziwnej planszy z literami, symbolami, cyframi i dziwną strzałką. Zauważyli przy niej Reginę skupiającą się nad czymś oraz mężczyznę o piwnych oczach i brązowych włosach, siedzącego po lewej stronie kobiety. Wokół mężczyzny czuć było dziwną aurę.
- Nie podoba mi się ten człowiek – szepnęła Nicole do braci.
- Czemu? Wygląda sympatycznie. Na pewno jest dobrym człowiekiem – powiedział Harry. Na te słowa odezwał się Jack:
- Harry, ty nie wyczuwasz Aury Mocy innych ludzi, nawet u mugoli. Zgadzam się z Nicki. On mnie przeraża. Wyczuwam w nim złą energię. Nie pamiętacie, co powiedział Alastor o tym czarodzieju? Że jest potężniejszy od Voldemorta. Myślę, że to on – zauważył Jack. Oboje spojrzeli na Puchona zaskoczeni.
- On? On mi wygląda bardziej na mugola, niż na czarodzieja – zauważył Harry, przyglądając się mu uważniej. Nagle ów mężczyzna spojrzał na nich. Wstał i podszedł do nich. Miał miłą twarz, ale było w nim coś, co się nie podobało całej trójce, a już zwłaszcza Nicole. Jego oczy były pełne mroku. Stanął przed nimi, uśmiechając się dobrodusznie, po czym odezwał się:
- Witajcie. Ty zapewne jesteś Harold James. Ty to pewnie jesteś Jacob Matthew, bliźniak Wybrańca. A to pewnie nasza mała Nicolette Lilianne – powiedział z szerokim uśmiechem. Wszyscy troje wytrzeszczyli na niego oczy, zastanawiając się skąd on zna ich drugie imiona?
- Skąd pan nas zna? – spytała Nicole.
- Znam je, bo znałem osoby, których drugie imiona nosicie – odparł.
- Nie chcę być nie uprzejmy, ale nie przedstawił się nam pan jeszcze – zauważył Jack.
- Masz rację. Gapa ze mnie. Nazywam się Matthew Anthony Evans i jestem waszym dziadkiem. Jack – zwrócił się do szatyna – drugie imię otrzymałeś po mnie. Nie musicie się mnie obawiać – powiedział, widząc ich niepewne miny – To, że jestem Lordem Lordów nie oznacza, że mam być zły. Mam wiedzę, moc i siłę każdego Mrocznego Lorda oraz kontrolę nad Lordem Voldemortem. Gdybyście widzieli, jak zareagował, gdy mu powiedziałem dzisiaj, że dostanie karę za to, że nie było go ponad 16-ście lat? – tu się zaśmiał. Jego śmiech był mroczny, zimny i przyprawiał o ciarki. Wszyscy się wzdrygnęli, no prawie. Pan Evans zauważywszy to, spojrzał na wszystkich nieco zmieszany i powiedział ze zwieszoną głową – Przepraszam. Czasem mi się zdarza, że nie panuję nad sobą, ale się nie przejmujcie – spojrzał na nich, uśmiechając się niepewnie – Pracuję nad tym – Wszyscy patrzyli na niego nieco przerażeni. W ciszy, jaka zapadła usiadł na najbliższym krześle. Nicole i Harry zastanawiali się, czy mu zaufać, zwłaszcza w takich czasach, gdy Voldemort jest prawie u szczytu władzy. Jednak nikt, jak dotąd nie zauważył dziwnego zachowania Jacka. Zakręciło mu się najpierw w głowie, gdy jego dziadek się przedstawił, a gdy powiedział, że jest Lordem Lordów, upadł bezszelestnie na podłogę. Dziwne było to, że z początku nikt tego nie zauważył, póki nie odezwała się Agnes:
- Co się dzieje z Jackiem? – wszyscy spojrzeli na niego. Do Puchona podbiegli jego rodzeństwo.
- Nie do wiary! On śpi! – pisnęła Nicole. Regina natychmiast wstała, podeszła do nich szybko, a następnie nachyliła się nad czarnowłosym. Sprawdziła mu oczy. Były mlecznobiałe.
- On nie śpi. On jest w transie. Jak tylko się obudzi, wyrecytuje nam przepowiednię – oświadczyła.
- Przepowiednię? – zdziwił się Matt.
- Tak, Matt. Twój wnuk jest Przepowiadaczem Snów. Wiesz, kim oni są – bardziej stwierdziła, niż zapytała.
- Tak. Czytałem o nich w księgach Ciernistego Grodu, ale nigdy nie spotkałem żadnego – wyjaśnił.
- Rozumiem. Musimy teraz czekać na przebudzenie Jacka – spojrzała na młodzieńca, a potem na resztę – Bez niego nie zaczniemy seansu – wyjaśniła Regina.
- W porządku.
~~*~~
Tymczasem we śnie...
Jack znowu unosił się w powietrzu. Zobaczył nieopodal siebie swojego dziadka i rodzeństwo, a także samego siebie. Tulili się do siebie po kolei. Na końcu dziadek Matt przytulił Harry'ego i nagle... coś niespodziewanego stało się z Harrym! Zaczął świecić, a jego Aura Mocy stawała się coraz większa i silniejsza. Nabierała mocy oraz potęgi, aż parzyła i świeciła. Obok Harry'ego pojawiła się niespodziewanie w blasku biało-różowego światła jakaś piękna kobieta o blond włosach i fiołkowych oczach. Posiadała także anielskie skrzydła. Przypominała Elyon Percy'ego. Chwyciła Harry'ego za rękę, a on nagle zaczął się zmieniać. Rysy twarzy, włosy, oczy, usta, nos, brwi... normalnie wszystko! Jakby stawał się inną osobą. Niespodziewanie w miejscu Harry'ego pojawił się Percy Levender! Jackowi ulżyło, bo teraz zrozumiał. Za niedługo Harry stanie się Percym, bo w końcu są tą samą osobą. Jego rozmyślenia przerwało to, że z ust Harry'ego/Percy'ego rozbrzmiały te oto słowa:
-
Odnalazł się dziadek rodzeństwa Potter. Stanie on po ich stronie
przekazując swą moc Wybrańcowi wraz z Panią Światła i Nadziei oraz
Przepowiadaczem Snów – wyrecytował.
- Ale co to znaczy? – spytał Jack.
- To znaczy, że wasz dziadek jest od wielu lat Lordem Lordów. On wam to wyjaśni, gdy tylko się obudzisz – wyjaśnił Harry/Percy.
- Nie o, to pytałem. Pytam o tą moc. Zamieniłeś się z Harry'ego na Percy'ego, gdy tylko ta kobieta cię wzięła za rękę. Co to ma znaczyć? – zapytał pospiesznie, gdyż tamten chciał już odejść.
- Ach, o, to pytasz. Po połączeniu waszych trzech mocy, twojej oraz siostry i Matthew Evansa Wybraniec otrzyma moc prawie równą Lorda Lordów, ale mniejszą od Percy'ego Levendera, lecz nie Mrocznego Lorda, który już wkrótce stanie się waszym największym zagrożeniem. Twój brat, Harry będzie musiał się kształcić od czasów Założycieli aż do XX wieku, a dokładniej, póki nie spotka swego przeszłego Ja na ulicy Pokątnej. Potem jako Percy będzie musiał być jego nauczycielem i pewnego rodzaju mentorem, doradcą i przyjacielem. Uprzedzam cię, Jacobie, gdy twój brat otrzyma moc swej matki, nie będzie już odwrotu. Jego misja jest już z góry przesądzona. Jeśli już masz zamiar go o tym powiadomić, na razie nie rób tego. Najpierw porozmawiaj o tym z Levenderem – oświadczyła postać.
- No dobrze... Porozmawiam z nim – po tej obietnicy obudził się.
~~*~~
Rzeczywistość; Około dziesięciu minut później...
Rodzina Hoff i Matt zaczęli się już niepokoić, gdy nagle:
- Budzi się! – zawołała Nicole, gdy tylko zauważyła, że Jack się poruszył. Wszyscy nachylili się nad nim.
- Czekaj! – powstrzymała Harry'ego Regina, zauważając, że ta chce pstryknąć mu przed oczami – Niech wyrecytuje przepowiednię – Jack otworzył powoli oczy i się rozejrzał wkoło. Zauważywszy Matta, powiedział jak laturgu
- Odnalazł się dziadek rodzeństwa Potter – zaczął powoli – Stanie on po ich stronie przekazując swą moc Wybrańcowi wraz z Panią Światła i Nadziei oraz Przepowiadaczem Snów – wyrecytował. Wszyscy przenieśli powoli oczy z Jacka na Matta.
-
Te przepowiednie są coraz bardziej zaskakujące – skomentował Harry,
pstryknąwszy bratu przed oczami. Ten potrząsnął głową jak pies i
rozejrzał się, po czym wstał jak oparzony. Podszedł do pana Evansa,
który rozmawiał z państwem Hoof.
- Dziadku, ja ci wierzę! – krzyknął, a ten spojrzał na niego zdziowny i wystraszony jednocześnie – Wierzę, że jesteś dobry, że wszystko będzie dobrze. Wierzę, że będziesz panował nad swoimi emocjami. I wierzę, że Voldemort zginie i zostawi nas w spokoju – zbliżył się do niego i przytulił mocno, wtulając swoją głowę w jego tors. Gdy Matt tulił wnuka, zdawało mu się, że w sercu czuje ciepło i spokój. To samo czuł, gdy przytulały go kiedyś Lily i Joanne. Czuł się spokojny i zrelaksowany. Nagle wyczuł, że coś się dzieje za nim. Usłyszał, jak coś cicho pada na podłogę. Obejrzał się i zobaczył, że... Regina leży na podłodze półprzytomna! Roger zobaczywszy, co się dzieje z jego żoną wyjął kartkę i coś do pisania. W tym samym czasie Alastor położył matkę na sofie i czekał. Przez chwilę Regina nie kontaktowała, aż w końcu otworzyła szeroko oczy, spojrzała na Matta oraz Potterów i powiedziała monotonnym głosem:
- "Stanie się to, co zażyczył sobie Los Przeznaczenia... Lord Lordów wprawdzie ma wielką i mroczną moc, ale dobry jest... Złączy swą moc ze Strażnikami chłopcu z blizną... Dziecko Losu zostanie obdarzone siłą i mocą o wiele większą od Salazara Slytherina i pokona swego wroga, by nie wrócił do Świata Żywych! Ludzkość będzie ocalona... Uważajcie, gdyż wkrótce pojawi się nowy wróg! Bądźcie więc czujni i zjednoczcie się" – wyrecytowała, po czym zemdlała.
W ciągu kolejnych dziesięciu minut rozmawiali na temat obu przepowiedni.
- Co to może znaczyć? – spytał Jack, spojrzawszy na pana Hoofa.
- Myślę, że Los daje nam ostrzeżenie przed nowym zagrożeniem. Nie wiem, kiedy ono nastanie, ale wiem, że będzie. Wszystko na to wskazuje – stwierdził rudy mężczyzna.
- To już zauważyliśmy. Ale może wie pan coś więcej? – spytał Harry. Roger patrzył na niego z zainteresowaniem. W końcu powiedział:
-
Harry Potterze, wiele przepowiedni mówi o tobie lub o moim szwagrze.
Czasem o twoim rodzeństwie i przyjaciołach. Wszystkie mówią o tym samym:
o pokonaniu Lorda Lordów albo Voldemorta, ale ta ostatnia jest jakaś
inna. Mówi, że "...Lord Lordów wprawdzie ma wielką i mroczną moc, ale
dobry jest... Złączy swą moc ze Strażnikami chłopcu z blizną... Dziecko
Losu zostanie obdarzone siłą i mocą o wiele większą od Salazara
Slytherina i pokona swego wroga..." . Czyli chodzi tu o ofiarowanie
mocy przez waszą czwórkę. Voldemorta, Nicole, Jacka i ciebie, Matt. Mówi
też o pokonaniu dzięki niej Riddle'a, a także o ocaleniu ludzkości i o
przybyciu nowego zagrożenia. Ale jakiego, tego nie wiem – wyjaśnił.
- Myśli pan, że coś nam grozi w przyszłości? – spytała Nicole.
- Wszystko na to wskazuje – odpowiedział. Wszyscy zamilkli. Nagle rozległ się głos Alastora:
- Mama się budzi – Wszyscy rzucili się ku sofie i nachylili się nad Reginą.
-
Skarbie, dobrze się czujesz? – spytał zatroskany jej mąż. Ta rozglądała
się przez chwilę dookoła i jakby próbowała coś sobie przypomnieć. Po
chwili spytała:
- Powiedzcie mi, jaką wypowiedziałam przepowiednię tym razem? – poprosiła, nie odpowiadając wcale na pytania. Nastała cisza. Po chwili odpowiedział za wszystkich Matt:
- Wypowiedziałaś nietypową przepowiednię, Regino. Dotyczy twojego brata i rodzeństwa Potter oraz... – tu zaciął się.
- Oraz? – ponagliła go kobieta.
- Ee... i mnie jako Lorda Lordów. Brzmi ona tak – i wyrecytował proroctwo. Kobietę zatkało na dźwięk ostatnich dwóch zdań w przepowiedni. Gapiła się na wszystkich kompletnie zszokowana. Wstała i powoli podeszła ku planszy, po czym usiadła przy niej. Po chwili się odezwała.
- Usiądźcie, proszę. Zacznijmy seans – powiedziała nieco drżącym głosem. Więc usiedli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz