Moja lista przebojów 2

6 października 2013

Rozdział 16 (53) - Następna zdolność i wiadomość

Klik

          Harry i Martha deportowali się do Doliny Godryka przed dom nr 12. Chcieli upewnić się czy dom Potterów rzeczywiście jest zrujnowany, czy to tylko sztuczka Riddle'a. Jak tylko się pojawili na miejscu Harry odruchowo rzucił na nich oboje Zaklęcie NiN, gdyż niespodziewanie usłyszał donośny dźwięk. Młodzieniec doskonale go znał. Zaklęcie Informujące o tym, że ktoś się aportował.
- Martho, muszę ci coś powiedzieć... - zwrócił się do niej, gdy tylko się rozpłynęli. - ...Dostałem pewną zdolność. Jest to umiejętność dzięki, której mogę wezwać pewną osobę. Nazywa się Eylon. Potrafi ona wiele rzeczy, nawet przewidywać przyszłość. Powiedziała mi jakiś czas temu, że gdy pojawię się razem z Ronem i Hermioną w Hogsmeade w maju tego roku usłyszę ten dźwięk.... Niech to szlag! - zaklął po chwili. Wokół nich było z dziesięciu Śmierciożerców rozglądających się za kimś lub czymś.
- Co robimy, Harry? - spytała szeptem Martha patrząc na nich z przestrachem.
- Myślę, skarbie, myślę. - powiedział rozglądając się dookoła. Wiedział, że to oni spowodowali ten hałas.
- Czemu nas nie atakują? - spytała Martha.
- Bo rzuciłem na nas Zaklęcie Nie widzialności i Nie słyszalności wzmocnione Zaklęciem Zwodzenia. W skrócie nazywane jest ono Zaklęciem NiN. - wyjaśnił.
- Co za ulga. - odparła.
- Po części tak. Jestem jednak pewien, że czekali na nas. Voldemort pewnie ich poinformował, że gdy przybędę tutaj ponownie to mają mnie porwać. Trzeba coś wymyślić, by stąd uciec niezauważeni. - postanowił.
- A nie możemy się deportować? - spytała.
- Niestety nie, bo wtedy zdradzimy swoją obecność. Poza tym, bym mógł się teleportować musiałbym zdjąć to zaklęcie. - wyjaśnił. Zacisnął oczy i ponownie je otworzył. Przyglądał się Śmierciożercom swoim Sokolim Wzorkiem. Wielu rozpoznał. Avery, Malfoy, Nott, Crabbe, Goyle, Manciar, a nawet małżeństwo Lastringe. Reszty nie znał. Ocenił szybko sytuację i zabrał narzeczoną jak najdalej od wrogów. Wszędzie, gdzie nie spojrzeć byli ONI. Nie mieli więc, gdzie się schować pomimo, że nie mógł ich ktokolwiek zobaczyć i usłyszeć.
- Harry! Martha! Szybko, tutaj! - Rozległ się nagle czyjś cichy głos zza drzewa. Natychmiast poszli za postacią. Nieznajomy zaprowadził ich do ukrytego tunelu w drzewie. Poszli za nim ciemnym korytarzem.
          Wędrówka trwała kilka minut, aż w końcu weszli do jakiegoś pokoju poprzez zegar w ścianie sięgający sufitu. Gdy zobaczyli kto ich tu przyprowadził odetchnęli z ulgą. Ich wybawicielem był Percy Levender. Harry natychmiast zdjął z siebie i Marthy Zaklęcie NiN.
- Percy, co ty tu robisz? Peter powiedział, że cię porwano. - spytał Harry.
- Nie udawaj greka, Harry!... - uciął. - ...Pytanie powinno brzmieć: Co TY robisz w Dolinie Godryka przed czasem?? Miałeś nie wracać do kraju do końca kwietnia! - zawołał pół-wampir.
- Voldemort nie dotrzymał umowy. Porwał naszych przyjaciół. Dziwi mnie jednak to, że nie umarł jak sam powiedział po tym, gdy zawieraliśmy umowę w moim domu. - zamyślił się patrząc w okno na ponury krajobraz za nim. Śmierciożercy dopełniali ponury krajobraz. Szukali ich.
- Harry, to nieprawda. Nie wszyscy zostali porwani. Tylko zmienili miejsce Kwatery Głównej. Porwani zostali za to: Laila McGray, Nicole, Jack, Matt Preager, Eleine, Mary i Hermiona. Niestety zginął Syriusz. - westchnął. Harrym to wstrząsnęło. Jego ojciec chrzestny nie żyje?
- Jak to się stało? - spytał drżącym głosem.
- Nie był nieśmiertelny. On tylko wyzdrowiał. Dostał Avadą podczas najbliższej misji. Został zabity przez Bellę. Inne osoby też zostały porwane, ale nie wiemy kto. Ustalamy ich tożsamość. Nie wiemy także, gdzie są. Za to Minerwa i reszta starszych członków Zakonu na szczęście żyją. Nasi rodzice też. - powiedział na koniec Percy. Harry spojrzał na niego z przerażeniem.
- Rany! To niemożliwe! Jak to się stało i kiedy? - patrzył na mężczyznę z nadzieją, że mu wyjawi prawdę.
- Zaraz po tym jak poszedłeś ponownie do wampirów. Wczoraj zostali porwani Agnes i Severus. Peter zdołała uciec. Głupi ma zawsze szczęście... - wymamrotał mając na myśli Glizdogona. - ...Poza tym... nie mogę ci więcej powiedzieć, bo Riddle ciągle cię obserwuje. Być może nawet teraz. - spojrzał w podłogę.
- Peter przybył do Kwatery w Londynie. Powiedział mi, że bez względu, gdzie się znajdę to i tak Voldemort mnie odnajdzie. - zamyślił się ledwo słysząc swój głos.
- To prawda... - potwierdził Percy kiwając głową, ale nie patrząc im w twarz. - ...Wybacz mi, Harry. - dodał, a z jego oczu popłynęły łzy.
- Za co? - spytał głupio młodszy. Jego odpowiedź pojawiła się prawie natychmiast. Poczuł silny ból blizny. Syknął i chwycił się za czoło.
- HARRY, POMOCY!!! - rozległ się głos Marthy tuż za młodzieńcem. Zanim Wybraniec zdążył się obejrzeć ktoś chwycił go brutalnie za ramiona i wykręcił je do tyłu, aż jęknął. Ten ktoś kopnął go w plecy zmuszając, by padł na kolana. Uderzenie było tak silne, że aż splunął śliną zmieszaną z krwią.
- Percy, co się dzieje?? Gdzie Martha??... - spytał krztusząc się. Nie usłyszał odpowiedzi, ale zamiast tego ktoś chwycił go brutalnie za włosy i pociągnął głowę do góry, by mógł spojrzeć na znajomą sobie bladą twarz. - ...Tom! Czego chcesz tym razem ode mnie?! - warknął.
- Czego chcę? A jak myślisz, Potter? Złamałeś umo... - nie dokończył, bo Harry powiedział:
- Ty również. - przerwał mu.
- Nie, Potter, nie złamałem umowy. Porwałem, co prawda twoich przyjaciół i rodzinę, lecz uciekli mi dziś w nocy. Dziwi mnie jednak to, że nie umarłeś. Trzeba przecież umrzeć, gdy złamanie się umowę lub Przysięgę. - zastanawiał się na głos Lord.
- Ja wiem dlaczego tak się nie stało. - odezwał się niespodziewanie Percy. Wszyscy na niego spojrzeli. Wyglądał okropnie, ale widać było, że jakoś to wytrzymywał. Harry podziwiał go za to. Uśmiechnął się w duchu. - "No jasne. Jest moją przyszłością, więc czuje to, co ja. Jeśli ja zginę on także..." - pomyślał Harry rozumiejąc teraz ich połączenie. Było jednak za późno, bo Lord spojrzał najpierw na niego, a potem na Percy'ego i znowu na Harry'ego. Nagle rozszerzył oczy ze zrozumieniem i zawołał:
- Więc to jednak prawda! Percy Levender i Harry Potter to jedna i ta sama osoba! Teraz już wiem jak pokonać tego wampira! - zawołał Riddle i dotknął końcem różdżki czoła Pottera w miejscu, gdzie znajduje się blizna patrząc przy tym na Levendera. Harry i Percy zamknęli oczy z bólu. Serca im biły jak szalone.
- Nie! Posłuchajcie mnie obaj!... - odezwał się Percy chwytając się ostatniego "koła ratunkowego". - ...Harry nie zginął dlatego, że ty, Voldemorcie, gdy zaatakowałeś Harry'ego w Dolinie Godryka tamtej nocy dałeś mu przez przypadek cząstkę samego siebie. Jeśli porwałeś jego przyjaciół i rodzinę, a on powrócił do Anglii, a obiecał, że tego nie zrobi i jak mówi fragment tej przepowiedni: "...bo żaden nie może żyć, gdy drugi przeżyje..." to i tak obaj byście nieumarli. Inaczej mówiąc, gdybyś ty nie dotrzymał obietnicy to i tak nie zginąłbyś, bo twoje Horkruksy WCIĄŻ istnieją... - (tu Harry ponownie zaśmiał się w duchu i zaczął planować jak znaleźć i zniszczyć te-przeklęte-Horkruksy. Zostały trzy. On, Voldemort i Nagini). - ...Więc, bez względu, który z was by złamał obietnicę, to i tak nie umrzecie, bo jeden nie może żyć bez drugiego, a ty nie możesz żyć bez Horkruksów. Sam Harry też jest Horkruksem, więc nie możecie zginąć puki ta cząstka duszy istnieje w Harrym. - wyjaśnił.
- Skąd wiesz o nich?... - spytał Lord niedowierzającym głosem. - ...Zaraz, powiedziałeś: "...bo żaden nie może żyć, gdy drugi przeżyje..."? To by znaczyło, że... - nie skończył, bo Harry dopowiedział.
- Że jeden z nas musi zabić drugiego w pojedynku... - stwierdził Harry śmiejąc się z miny Lorda. Czarny Pan spojrzał na niego z przerażeniem. - ...Percy, czy mógłbyś mi pomóc? - spytał zielonooki nie zwracając uwagi na Lorda.
- Jasne, Harry... - i podszedł do Śmierciożercy. - ...Puść go. I to już! - powiedział do niego z naciskiem w głosie. Wzrok Percy'ego był tak złowrogi, że ten puścił Pottera natychmiast. Harry zaczął masować się w miejscu, gdzie mężczyzna go ciągnął za włosy, a drugą ręką za bliznę.
- Tak lepiej. Dzięki, Percy. A teraz... - sięgnął za pazuchę chcąc wyjąć różdżkę, ale... nie było jej tam! - ...Gdzie moja różdżka??... - Spojrzał na Śmierciożercę, który niedawno go trzymał. Nie miał on jego różdżki. Rozejrzał się i zobaczył, że to Voldemort ją trzymał. - ...Oddaj mi różdżkę, Tom! - zawołał powtarzając te same słowa do szesnastoletniego Riddle'a sprzed pięciu lat.
- A niby czemu? - zadrwił ten krzyżując ręce na piersi.
- Jeśli nie chcesz mi jej oddać,... - Uniósł ręce ku górze. - ...to inaczej sobie pogadamy!... - dokończył wykonując nimi pełne koło w powietrzu. Ułożyły się w dwie tarcze. Nim jednak uniósł ręce zaczął wiać wiatr, jednak, gdy wyciągnął je przed siebie niespodziewanie rozpętał się potężny ogłuszający huragan. - ...Percy, zabierz stąd Marthę, szybko! - nakazał mu Harry poprzez szum wiatru.
- Już się robi, Harry! - zawołał i już pędził ku drugiemu Śmierciożercy, który wciąż trzymał Gauntównę. Dziewczyna wyrywała się Śmierciożercy zawzięcie. Levender podbiegł do nich, pchnął śmierciojada w bok, chwycił Marthę za rękę i deportował ją jak najdalej stąd.
          Potter robił to coraz szybsze ruchy ramionami wywołując to coraz potężniejszy wiatr.
- Potter, co ty kombinujesz? - spytał Czarny Pan patrząc na niego zaskoczony ledwo trzymając się na nogach. Mimo, że wiał tak potężny wiatr, to i tak słychać go było. Harry nie odpowiedział, tylko robił to coraz większy i silniejszy wiatr (od autorki: jak pewnie się domyślacie była to moc Żywiołu Powietrza). Nagle - niespodziewanie zrobił tak nagły ruch rękoma, że wiatr, który w tej chwili się rozszalał spotęgował się, że nic nie było widać. W między czasie Harry wewnętrznymi dłońmi skierował je ku wrogom. Wiatr ulokował się wokół jego nadgarstków, a potem poleciał pętlami ku wszystkiemu, co stało mu na drodze. Przed nim stał tylko Lord, gdyż Śmierciożercy leżeli przy ścianach parę chwil wcześniej. Gdy tylko wiatr dotknął go poleciał na przeciwną stronę pomieszczenia. Walnął tak mocno w ścianę, że stracił na chwilę orientację. Harry oddychał szybko i głęboko łapiąc oddech. Podbiegł do Voldemorta, wyrwał z jego ręki swoją różdżkę i wycelował nią w niego. Czekał aż spojrzy w jego kierunku, a chwilę to trwało. Gdy Voldemort zlokalizował twarz młodzieńca spojrzał nieprzytomnie w jego kierunku. Zaśmiał się drwiąco i spytał:
- No i co, Potter, zabijesz leżącego? To nie w twoim stylu. - powiedział śmiejąc się.
- To prawda. Nie jest w moim stylu atakować leżącego, a co dopiero zabić. Zabiłeś wielu ludzi, w tym moich, Jacka i Nicole rodziców. Nie wybaczę ci tego! Zemszczę się!... - zawołał. Stał tak chwilę celując w Czarnego Pana, gdy nagle opuścił różdżkę. - ...Z drugiej strony nie chcę być mordercą pomimo, że przepowiednia o tym mówi. Wolę byśmy stoczyli uczciwy pojedynek. Pojedynek, w którym dowiemy się o zwycięscy. Ty... - wskazał na Voldemorta, a potem na siebie. - ...czy ja. - stwierdził młodzieniec. Riddle wstał. Patrzył na niego chwilę, a potem spytał:
- Potter, tym razem naprawdę obiecuję ci, że uwolnię oraz zostawię twoich przyjaciół i nasze rodziny... - na chwilę zrobił pauzę i dokończył. - ...jeśli mi powiesz: Kim była ta dziewczyna, z którą przyszedłeś tutaj? - oświadczył. Harry spojrzał w te czerwone okrutne oczy. Zmarszczył brwi.
- A obiecujesz, a nawet przysięgniesz, że i jej nie tkniesz? - spytał.
- Tak, przysięgam. - odparł.
- Dobrze, wierzę ci. Więc jest to moja narzeczona. Martha Alianna Gaunt. - nagle się cofnął o kilka kroków, bo Lord krzyknął z zaskoczenia:
- To jeszcze na świecie żyją dziedzice Slytherina z wyjątkiem mnie i siostry oraz naszych dzieci?!? - zawołał zanim zdołał się ugryźć w język.
- To nie wiedziałeś, że twój wuj, Morfin Gaunt miał syna Michaela, a on miał córkę Aliannę, a ona z kolei miała córkę Marthę? - zdziwił się Potter. - "...Widocznie nie wiedział" - pomyślał widząc minę Lorda.
- Gdzie ona jest? - spytał ostro.
- Skąd mam wiedzieć?? To Percy ją ukrył, nie ja. To, że jest moim przyszłym Ja nie znaczy, że znam jego myśli, zamiary i kryjówki! Więc nie miej do mnie pretensji! To, że chcesz się z nią zobaczyć to twoja sprawa. Pamiętaj jednak, że obiecałeś nie krzywdzić żadnego z moich przyjaciół i nikogo z mojej i twojej rodziny. Poza tym Martha będzie wkrótce moją żoną i... - urwał i znowu się cofnął, gdyż nagle zdał sobie sprawę, że Martha jest krewną Lorda z linii Morfina. O Boże! Więc będą rodziną! Masakra! - ...Nie, nie, nie,... To niemożliwe! - mamrotał. Lord też się zorientował, o czym chłopak mówi i uśmiechnął się z satysfakcją.
- A więc to tak. Jeśli ożenisz się z Marthą Gaunt będziemy rodziną i... O, nie! - z kolei to on zdał sobie sprawę z tego faktu. Harry zaśmiał się cicho i powiedział z wyższością:
- No, no! Więc wystarczy, że gdy ożenię się z Marthą lub Eleine to ty nas nie skrzywdzisz. - i z triumfem na twarzy deportował się w miejsce, gdzie znajdowała jego nowa narzeczona.

~~*~~

          Gdy Martha go zobaczyła rozpromieniła się.
- Harry!... - krzyknęła i objęła młodzieńca. - ...Tak się cieszę, że nic ci nie jest! Tak się cieszę. - powiedziała łkając głośno.
- Spokojnie, skarbie... - pocieszał ją klepiąc po plecach. - ...Mam nie zbyt dobrą wiadomość. - powiedział patrząc to na Marthę, to na Percy'ego.
- Jaką? - spytał ten drugi patrząc na swego przeszłego Ja doskonale wiedząc co to za wiadomość.
- Zdałem sobie nagle sprawę, że Martha i Eleine są kuzynkami Voldemorta. Więc minusem jest to, że jeśli się pobierzemy to będę kolejnym członkiem jego rodziny, ale nie rodziny Śmierciożerców. Za to plus jest w tym taki, że Lord nie będzie mógł mnie ani ciebie skrzywdzić, a tym samym Percy'ego. - wyjaśnił.
- To dobra wiadomość. - stwierdził Percy.
- Oczywiście, że dobra, ale jednocześnie zła, bo Martha jest kuzynką tego kretyna. - powiedział ze zmartwieniem.
- Tak, rzeczywiście. - zmartwiła się Martha.
- Chwilka, powiedziałeś, że Martha jest kuzynką Lorda? A jak ma na nazwisko? - spytał Percy.
- Gaunt. A o co chodzi? - odpowiedział Harry.
- Gaunt?? Czy twoja matka jest kuzynką Michaela Gaunta?! - spytał się Marthy "wychodząc" z siebie.
- Tak. Jest on moim dziadkiem. A co? - spytała. Percy nieco zbladł.
- Bo widzicie, Michael Morfin Gaunt jest synem Morfina Marvolo Gaunta, wuja Voldemorta. Co prawda jest z TYCH Gauntów, ale był dobry. A co do Morfina... Z tego co słyszałem zdał sobie sprawę z czynów swojego siostrzeńca i to, co zrobił jego ojcu. Postanowił więcej już nie krzywdzić Mugoli ani czarownic i czarodziejów niemagicznego pochodzenia i zacząć życie od nowa. Miał syna Mike'a, a ten Alię, a ona z kolei ma ciebie. Czyli ty jesteś prawnuczką Morfina Gaunta brata Meropy - matki Toma II... - wskazał na narzeczoną jego przeszłego Ja. - ...Harry, jeśli udowodnisz mi, że Martha Gaunt jest rzeczywiście po naszej stronie, to zrobię wszystko by odnaleźć naszych przyjaciół i rodzinę. - przysiągł.
- Zgoda. - powiedział Harry i wyciągnął ku niemu rękę, ale Percy jej nie uścisnął powiedziawszy:
- Gdybym cię dotknął, Harry na dłużej niż trzy sekundy wchłonąłbyś we mnie, a nie chcesz z pewnością na razie znikać. Więc wybacz w tym względzie. Kiedyś to się stanie. Obiecuję, lecz nie teraz. Ale nie licz na to byśmy się połączyli zbyt wcześnie. - powiedział tylko i zniknął za rogiem korytarza.
          Jak zapowiedział Percy związku z Marthą tak się stało.

1 komentarz:

Lynx pisze...

świetny rozdział :) ja nie mam czasu komentować więc już kończę :(

Tablica ogłoszeń

UWAGA!
Opowiadanie zostało przeniesione z poprawakami na wattpad.com. Szukajcie nicku: Cessidy84.


P.S. Byłabym wdzięczna, gdyby ktoś jeszcze raz przeczytał opowiadanie, bo pojawiły się poprawki.